11 kwiecień 2013 |
ROZDZIAŁ 14
- To już ostatnie. – Sebastian wszedł do mieszkania Marka i z ulgą położył karton na podłodze. Otarł pot z czoła i uśmiechnął się do Uli trzymającej na rękach Hanię. – Będziesz miała sporo roboty, by rozpakować to wszystko. - Jakoś dam radę. Marek na pewno pomoże. Odsapnij trochę a ja zrobię nam wszystkim kawy. – Umieściła Hanię w kojcu podsuwając jej kilka zabawek i powędrowała do kuchni. Po godzinie Olszański pożegnał się z nimi. Był umówiony na popołudnie z Violettą i czekała go jeszcze długa droga do Pomiechówka. Marek włożył filiżanki do zlewozmywaka i spytał. - To może zaczniemy się rozpakowywać. Najpierw rzeczy Hani, bo tych jest mniej i na pewno pójdzie sprawnie. W garderobie zrobiłem wolne miejsce, byś i ty mogła powkładać swoje rzeczy. Razem powinno pójść szybko. Pamiętasz, że jutro jedziemy na obiad do rodziców? - Pamiętam i trochę się boję. Przytulił ją do siebie. - Naprawdę nie masz czego. Znasz przecież przebieg rozmowy z nimi, bo powtórzyłem ci każde słowo, które padło podczas niej. Oni bardzo chcą zobaczyć Hanię i ciebie. Sami wyszli z tą propozycją obiadu. Będzie dobrze skarbie, zobaczysz. Teraz jednak spróbujmy ogarnąć ten chaos. Przez dwie godziny pracowali zgodnie, ale efekt był zadowalający. Rzeczy małej znalazły swoje miejsce w nowo zakupionych mebelkach. Jedną z głębokich szuflad przeznaczyli na pampersy i kosmetyki Hani. Kiedy Ula ją zamykała przypomniała sobie, że zostawiła córkę w kojcu i od jakiegoś czasu nie słyszy jej gaworzenia. Pobiegła do salonu i uśmiechnęła się szeroko. Kiwnęła na Marka kładąc jednocześnie palec na ustach. Mała spała w najlepsze otoczona pluszakami ssąc kciuk. I na jego twarz wypłynął szeroki uśmiech. - Jakie to szczęście kochanie, że ona potrafi być taka samodzielna i zająć się sama sobą. To wspaniałe dziecko. Wie kiedy nie powinna przeszkadzać rodzicom. – Powiedział szeptem. – Chodź. Zostały już tylko twoje rzeczy. Uporamy się raz dwa, a potem przygotujemy sobie jakiś obiad, może spaghetti? Robię naprawdę niezłe. Na pewno będzie ci smakować. Zapach smażonego mięsa z cebulą roznosił się po całym domu. Marek stał przy piecu przepasany fartuchem i ze szczęśliwą miną mieszał je na patelni. Co jakiś czas zerkał na karmiącą Hanię Ulę i serce pękało mu z radości. Wreszcie ma tu obie, dwa największe jego skarby. Powoli zapominał o tych okropnych latach spędzonych u boku Pauliny. Gdyby po ślubie z nią zachowywał się względem niej inaczej, gdyby poszedł z nią do łóżka a to zaowocowałoby ciążą, na pewno nie wyplątałby się do końca życia z tego związku i do końca życia nie byłby szczęśliwy. Ula była tak bardzo różna od Pauliny. Zawsze łagodna, cicha, spokojna, bez skłonności do awantur i obrzucania inwektywami. Hania chyba odziedziczyła po niej charakter. Była spokojnym dzieckiem a przede wszystkim nie absorbującym sobą otoczenia, jakby rozumiała, że rodzice mają czasami ważniejsze sprawy i im też powinni poświęcić uwagę. Po obiedzie Ula poszła pozmywać, a on poświęcił swój czas córce. Uwielbiał się z nią bawić. Uwielbiał, gdy śmiała się do rozpuku i piszczała z radości. Rosło mu wtedy serce, w którym rozlewała się wielka miłość do tej kruszynki. Klęczał właśnie naprzeciw niej i mówił. - A jutro pojedziemy do dziadka i babci. Nie widziałaś ich jeszcze, ale oni już nie mogą się doczekać, żeby cię poznać. Powiesz dzia-dzia? No powiedz. - Da-da. – Roześmiał się uszczęśliwiony. - Ula słyszałaś? Zadziwiające jak ona ładnie wszystko powtarza. Chyba szybko zacznie mówić. Ciekawe po kim jest taka wygadana? - No chyba nie po mnie. Ja byłam raczej milczkiem. Za to tatuś kochanie potrafi nieźle bajerować i tę łatwość mowy masz na pewno po nim. - Ula – popatrzył na nią z wyrzutem. – Nie mów tak o mnie. Jeszcze Bóg wie, co sobie o mnie pomyśli. – Roześmiała się. - Na pewno nic złego mój drogi. Szaleje za tobą. Nawet do mnie już nie garnie się tak jak dawniej. Zawojowałeś ją zupełnie. Marek ucałował czółko swojej pociechy. - No to powiedz teraz baba. - Ba-ba, ba-ba – powtarzała w kółko śmiejąc się przy tym na całe gardło. Zaraziła tym śmiechem i ich. O siódmej wieczorem wykąpali ją oboje. Zmęczona tymi harcami szybko zasnęła. Oni też położyli się wcześnie. Dużo wrażeń dostarczył im ten dzień. W niedzielne, wczesne popołudnie ubrała Hanię i spakowała do torby kilka pampersów. Sama też włożyła na siebie najlepszą sukienkę jaką miała. Pamięta, że kupiła ją za radą Marysi, która dostrzegła ją na sklepowej wystawie. Sukienka była bardzo pomysłowo uszyta z ciekawymi cięciami, a przede wszystkim przylegała do niej jak druga skóra i podkreślała wszystkie atuty jej zgrabnej sylwetki. Marek omiótł ją zachwyconym spojrzeniem. - Wyglądasz cudnie Ula. Jesteś zniewalająco piękna. – Zarumieniła się słysząc te pochwały z jego ust. – Mam u swego boku najpiękniejszą kobietę na świecie a właściwie to dwie najpiękniejsze kobiety na świecie. – Wziął Hanię na ręce. – Chyba nie będziemy brać nosidełka, wystarczą moje ramiona. To co, idziemy? - Idziemy. Sprowadź windę a ja zamknę mieszkanie. Umieścił Hanię w foteliku i pomógł wsiąść Uli. Dość szybko dojechali pod dom Dobrzańskich. Była niedziela i większość zmotoryzowanych mieszkańców stolicy siedziała pewnie w domu. Nawet światła im sprzyjały. Uwolnił dziecko z pasów i objąwszy Ulę ramieniem poprowadził do drzwi. Otworzyła im Zosia, gospodyni seniorów i uśmiechnęła się szeroko. - Marek, to taki szczęśliwy dla nas dzień. Jaka ona śliczna, jak aniołek. Dzień dobry pani. – Przywitała Ulę. Ta uścisnęła wyciągniętą dłoń kobiety i powiedziała. - Proszę mi mówić po imieniu. Jestem Ula. Ula Cieplak. - A ja Zosia. Mała jest taka podobna do Marka. Dobrze pamiętam, gdy był taki mały. Ona wygląda identycznie. Ale chodźcie, państwo już czekają na was niecierpliwie. Weszli do salonu. Na ich widok podnieśli się z kanapy rodzice Marka. Krzysztof podszedł do Uli i popatrzył na nią z podziwem. - Pani Urszulo… - Ula, po prostu Ula. - Uleńko, bardzo ci dziękujemy oboje, że zgodziłaś się do nas przyjechać i pokazać nam wnuczkę. Jest piękna podobnie jak ty. Bardzo się zmieniłaś od czasu, gdy widziałem cię po raz ostatni. Jesteś zjawiskową kobietą. - Dziękuję panie Krzysztofie – odpowiedziała zarumieniona. – Dzień dobry pani Heleno. – Przywitała się niepewnie z Dobrzańską. - Witaj moje dziecko. Nawet nie wiesz ile radości nam sprawiłaś tą wizytą, a Hania jest cudna. – Chwyciła małą za rączkę. – Dzień dobry Haniu jestem twoją babcią. - Ba-ba – odpowiedziała i roześmiała się głośno. Helena była zdumiona. - O mój Boże ona zaczyna mówić. To dość wcześnie, prawda? - Tak, to prawda, ale to chyba dlatego, że dużo z nią rozmawiamy i opowiadamy jej różne rzeczy, a ona chłonie wszystko jak gąbka. Ma dużą łatwość wymowy i chyba będzie mówić o wiele wcześniej niż jej rówieśnicy. – Wyjaśnił Marek. – Nawet nie wiecie w jak wielkie zdumienie wprawiła nas wszystkich, gdy po raz pierwszy powiedziała słowo „tata”. Popłakałem się ze szczęścia. A to dziadzia Haniu – wskazał małej swojego ojca. - Da-da. – Wyciągnęła do Krzysztofa rączki i kiedy wziął ją od Marka złapała jego sumiaste wąsy. Roześmiali się wszyscy. Dobrzańscy nie mogli wyjść z podziwu, że mała tak bardzo lgnie do obcych ludzi, że jest tak bardzo ufna, nie boi się ich i nie płacze. - Jest bardzo odważna i bardzo kochana. Siadajmy. Zosia zaraz poda obiad. Kiedy zasiedli przy stole Helena spojrzała ciepło na swojego syna. Zrozumiała w końcu, jak bardzo unieszczęśliwili go naciskając na ten ożenek z Pauliną. To Ula była tą właściwą kobietą. Siedziała naprzeciw niej i widziała ogromną różnicę w zachowaniu jej i Pauliny. Ula nie była wyniosła, nie patrzyła na wszystkich z góry. Zachowywała się bardzo skromnie, wręcz nieśmiało i miała w sobie tak wiele łagodności i spokoju. Teraz żałowała, że tak bardzo krytycznie ją oceniała posiłkując się tylko i wyłącznie jej wcześniejszym wyglądem. Siedziała przed nią piękna kobieta i jeśli miała już porównywać, to zdecydowanie Ula posiadała więcej klasy niż panna Febo. Te rozmyślania przerwał Krzysztof. - Wiemy Ula, że przebywałaś dłuższy czas w Szwecji. Pracowałaś tam? - Tak. Miałam wielkie szczęście, bo zatrudniono mnie na stanowisku asystentki prezesa szwedzkiej firmy modowej „Nakkna”. Pan Nilsson to wspaniały człowiek. Dzięki niemu mogłam pracować w czasie ciąży, bo zapewniono mi opiekę na najwyższym poziomie. Tam bardzo dba się o przyszłe matki i dzieci. „Nakkna” to ogromna firma. Prawdziwy gigant. Posiada całe zaplecze socjalne od przychodni specjalistycznych począwszy na żłobku i przedszkolu kończąc. Mogłam w porze karmienia zejść i dać Hani jeść nie wychodząc z budynku. To bardzo wygodne. - Ja poznałem Nilssona tato. Długo rozmawialiśmy. Dostałem od niego mnóstwo katalogów i zaraz dałem do przejrzenia Pshemko. Ja ze swojej strony też przesłałem mu już nasze. Jeśli mu się spodobają kolekcje, to niewykluczone, że nawiążemy z nimi współpracę. Nie ukrywam, że bardzo na to liczę. - Byłoby wspaniale synku. A ty Ula nie chcesz wrócić do pracy? - Bardzo bym chciała, ale nie wiem co zrobić z Hanią. Jest jeszcze mała. Nadal ją dokarmiam piersią i będę robić to tak długo jak tylko starczy mi pokarmu. Nie chciałabym chować ją pod kloszem i byłoby dobrze, gdyby miała kontakt z innymi dziećmi, ale jeszcze nie teraz. Poczekamy kilka miesięcy i wtedy zadecydujemy. - Dobrze robisz – odezwała się Helena. – Mleko matki jest najlepsze i najzdrowsze a Hania tryska energią i chyba nie choruje zbyt często. - To prawda. Rzadko łapie jakieś infekcje i chowa się bardzo dobrze. To popołudnie było bardzo udane. Dziadkowie zakochali się w swojej wnuczce. Kiedy żegnali się wieczorem Helena zapytała jeszcze Ulę. - Pozwolisz nam ją odwiedzać u was na Siennej? Nie chcemy tracić z nią kontaktu. Nie chcemy też, by był on sporadyczny. – Ula uśmiechnęła się do Heleny życzliwie. - Oczywiście, że możecie odwiedzać małą jak tylko będziecie mieć na to ochotę. Przecież jest waszą wnuczką i nie mogłabym zabronić kontaktu z wami. Krzysztof uściskał ją serdecznie podobnie jak Helena. - Jesteś niezwykle mądrą kobietą Ula i bardzo cieszymy się oboje, że wejdziesz niedługo do naszej rodziny. Błądziliśmy i popełniliśmy wiele błędów w stosunku do Marka. Teraz wiemy, że to ty od początku powinnaś być u jego boku a nie Paulina. Bardzo żałujemy, że tak źle go potraktowaliśmy. Gdyby nie nasz głupi upór, wy już dawno bylibyście razem. Naraziliśmy was na cierpienie z powodu tej rozłąki. Jednak cieszymy się, że wszystko szczęśliwie się skończyło i że jesteście już razem. Widzimy jak bardzo nasz syn się zmienił dzięki tobie i to zdecydowanie na lepsze i za to ci bardzo dziękujemy. Za to i za ten słodki skarb. – Ucałowała raz jeszcze Hanię. - Pójdziemy już mamo. Trzeba jeszcze wykąpać Hanię a ja nie odpuszczę sobie tej przyjemności. Aha. W przyszłą sobotę urządzamy przyjęcie. Będzie trochę ludzi z firmy i rodzina Uli. Was też serdecznie zapraszamy. Chyba już czas, by obie rodziny wreszcie się poznały. Będziecie, tak? - Będziemy synku. Dziękujemy za zaproszenie. - Do zobaczenia w takim razie w sobotę. W poniedziałek w porze lunchu zszedł do bufetu. Już od dłuższego czasu burczało mu w brzuchu i zaczynał żałować, że odmówił, gdy Ula proponowała zrobienie mu kanapek do pracy. Wszedł do środka i zauważył Alę i Izę siedzące przy jednym ze stolików. Zanim złożył zamówienie podszedł do ich i przywitał się. - Dzień dobry dziewczyny, mogę zająć wam chwilkę? Chciałbym wam o czymś powiedzieć. - Pewnie. Skoro prezes tak ładnie prosi to zapraszamy – Ala wskazała mu wolne krzesło. Usiadł przy nim i zagaił. - Pamiętasz Iza, jak pytałem cię o Ulę? O miejsce jej pobytu? - Pamiętam. Nie wiedziałam nawet dokąd wyjechała. Nadal nie wiemy gdzie ona jest. Tęsknimy za nią. - No to mam dla was obu niespodziankę, a nawet więcej niż jedną. Otóż. Ula jest w Polsce. Odnalazłem ją. Kiedy zniknęła wynająłem detektywa, który zlokalizował miejsce jej pobytu. Przebywała w Szwecji. - Nie rozumiem – odezwała się Ala. – Dlaczego tak bardzo ci zależało na odnalezieniu jej, że wynająłeś detektywa? – Marek uśmiechnął się. - Nie wiecie najważniejszego. Przed jej wyjazdem łączyły nas nie tylko sprawy służbowe. Zakochaliśmy się w sobie, ale jak wiecie rodzice zmusili mnie do ślubu z Pauliną. Całe szczęście, że uwolniłem się od tej kobiety i całą energię poświęciłem na szukanie Uli. Pojechałem do niej i wszystko sobie wyjaśniliśmy. Okazało się, że tam w Szwecji Ula urodziła moje dziecko. Śliczną dziewczynkę bardzo do mnie podobną. Ma na imię Hania. Przywiozłem do Polski je obie. Teraz mieszkają razem ze mną. W tę sobotę urządzamy wielkie przyjęcie i bardzo bym chciał żebyście obie były na nim. Często was wspomina i żałuje, że nie pożegnała się z wami przed wyjazdem. Przyjedziecie? - A to ci historia – Iza była w wyraźnym szoku. – Nawet słówkiem nie pisnęła, że cię kocha. Oczywiście, że przyjedziemy. Bardzo chcemy ją uściskać i zobaczyć małą. Gratulujemy Marek i dziecka i dziewczyny. Ula to najlepsza osoba na świecie. - Też tak uważam. Zamierzamy się pobrać jak najszybciej i już możecie się czuć obie zaproszone. Na pewno wręczę wam oficjalne zaproszenia. Tu macie adres. Sienna osiem, dwunaste piętro. Czekamy na was w sobotę o godzinie szesnastej. W drodze powrotnej do domu wstąpił jeszcze do drukarni, skąd wziął wzory zaproszeń i do jubilera od którego dostał katalog z obrączkami. Postanowił, że jeszcze dzisiaj ustalą termin ślubu. Nie chciał już dłużej czekać. Dość się naczekał i namartwił. Teraz koniecznie należy zalegalizować ten związek. Po smacznym obiedzie usiadł z Ulą przy kawie w salonie obserwując bawiącą się w kojcu Hanię. - Tu masz kochanie wzory zaproszeń i obrączek. Chciałbym bardzo ustalić dzisiaj datę naszego ślubu i żebyś coś ładnego wybrała z tych katalogów. Ja wszystko załatwię, ty tylko mi powiedz, co ci się najbardziej podoba. Nie ukrywam, że chciałbym abyśmy pobrali się jak najszybciej. Sierpień to dobry miesiąc. Pojechałbym do Urzędu Stanu Cywilnego i zabukował termin na któryś dzień sierpnia. Co o tym myślisz? Wiem, że chciałabyś na pewno, by ślub odbył się w kościele, ale jak wiesz, ja nie mam rozwodu kościelnego i raczej nie będę miał. To podobno sporo załatwiania i długo trwa. Poza tym Paulina na pewno nie chce mnie już więcej widzieć, zresztą ja jej też nie. – Powiedział strapiony. - Nie martw się. Przecież to nie ważne jaki weźmiemy ślub. Czy cywilny, czy kościelny. Najważniejsze, że będziemy prawdziwą rodziną. Ja nie mam nic przeciwko temu, by ślub odbył się w sierpniu. Mam tylko nadzieję, że uda się wszystko pozałatwiać. Niezbyt wiele czasu zostało. - Na pewno nam się uda. Razem uda nam się wszystko. Spójrz na te obrączki i wybierz coś. - Te mi się podobają. Nie mają zdobień i są skromne, a z zaproszeń to jest ładne. – Pokazała palcem na zaproszenie wypisane złotą czcionką. – Trzeba koniecznie zrobić listę gości, żeby wiedzieć, ilu mamy ich zaprosić. Ja chcę, żeby moim świadkiem była Marysia. - Świetny wybór. Moim będzie Sebastian. Jest moim najlepszym przyjacielem od wielu lat. No to załatwione skarbie. Wezmę tylko jeszcze kartkę i długopis i zapiszemy wszystkich gości. - Z mojej strony niewielu ich będzie. Tata z dzieciakami, Kinga, dziewczyna Jaśka, Dolińscy z Marysią i Larsem, nasza szwedzka paczka i to chyba wszystko. Razem to jakieś trzynaście osób. Chciałabym jeszcze zaprosić Izę z mężem i Alę jeśli nie masz nic przeciw temu. To moje najlepsze przyjaciółki z F&D i aż mi głupio, że zostawiłam je bez pożegnania, gdy wyjeżdżałam do Szwecji. To w sumie szesnaście osób. Nie tak wiele. - I bardzo dobrze. Chcieliśmy, żeby wesele było skromne bez zadęcia i pompy. Ode mnie będą rodzice i chyba Alex, bo nie wypada go nie zaprosić. Jednak Pauliny nie chcę i na pewno nie dostanie zaproszenia. Niech sobie nadal siedzi w tym Petersburgu. Sebastian z Violą, na pewno Pshemko i Ania. Koniecznie muszą być Wolscy. Ilona i Michał. To świetne małżeństwo. Zaprosiłem ich na sobotę, to będziesz miała okazję ich poznać. Studiowałem razem z nimi i bardzo mi pomogli po tym kryzysie ze Startsportem. Są przedstawicielami angielskiej firmy consultingowej tu w Polsce. Poza tym chciałbym zaprosić też Budkowskiego. To detektyw, który tak ofiarnie cię szukał. Jemu zawdzięczam najwięcej, bo odnalazł cię skarbie. W sumie będzie bardzo skromnie, bo wychodzi około trzydziestu osób i tyle nam wystarczy. Jutro chciałbym cię zabrać do firmy. Miałem zachować to w tajemnicy do soboty, ale teraz, gdy porozmawialiśmy tak konkretnie i wszystko ustaliliśmy, powiem ci, że na sobotę zaprosiłem też Alę i Izę. Opowiedziałem im naszą historię. One bardzo chcą cię uściskać i poznać nasze maleństwo. Zrobią to wcześniej niż myślą, a ja zabiorę cię jutro do Pshemko. Poproszę go o uszycie sukni dla ciebie i garnituru dla mnie. Na pewno nie odmówi. Zdejmie ci miarę i będzie mógł zacząć projektować. Uśmiechnęła się łagodnie i z miłością spojrzała mu w oczy. - Zrobiłeś się niezwykle przedsiębiorczy, ale to bardzo mi się podoba, że jesteś taki konkretny, zdecydowany i wiesz dobrze czego chcesz. Zmieniłeś się bardzo i to stanowczo na plus. Bardzo cię kocham. Następnego dnia wyszli z windy na piątym piętrze. Ula rozglądała się ciekawie i stwierdziła, że od czasu jej odejścia nic się tu nie zmieniło. Widok Marka trzymającego na rękach dziecko wzbudził prawdziwą sensację. Pierwsza podeszła Ania i mocno uściskała Ulę. - Jak dobrze cię widzieć Ula. Zniknęłaś tak nagle. Brakowało mi ciebie. Wyglądasz prześlicznie. Marek, co to za dziecko? Twoje? – Zachichotała. - Moje i Uli Aniu. Przedstawiam ci Hannę Dobrzańską. – Oczy Ani zrobiły się ogromne. - Naprawdę to wasze wspólne dziecko? Ale jak? Jakim cudem wy dwoje… Nikt nic nie zauważył, że coś was łączy. – Marek roześmiał się. - Dobrze to ukrywaliśmy. Pshemko już jest? - Jest. Przyszedł dzisiaj dość wcześnie. Z windy zaczęli wysypywać się pracownicy. Dostrzegli Sebastiana i Violettę. Ta ostatnia wydała z siebie przeciągły pisk i podbiegła do Uli. - Jeżu malusieńki! Skąd się tutaj wzięłaś! Wracasz do nas!? - Witaj Viola. Mnie też miło cię widzieć. Cześć Sebastian. Może kiedyś wrócę, ale jeszcze nie teraz. Muszę trochę odchować dziecko. - Dziecko? To dziecko? – Pokazała palcem na Hanię i przyjrzała jej się uważnie. – Dlaczego to dziecko jest takie podobne do Marka? – Spytała podejrzliwie. Marek ryknął śmiechem. - Bo to też moje dziecko Viola. - Jak to też twoje? To wy ze sobą tego…? - Tak Viola. My ze sobą „tego” - nie mógł przestać się śmiać. – Chodźmy najpierw do mnie, muszę wam coś powiedzieć. Weszli do gabinetu Marka. Ula zabrała Hanię z jego rąk i ściągnęła jej czapeczkę i przygładziła jej włoski. Violetta patrzyła na dziecko jak zahipnotyzowana. - O matulu, – jęknęła – ale ona do ciebie podobna Marek. Wyprodukowałeś swój klon. - Roześmiali się. - Siadajcie, musimy wam o czymś powiedzieć. Wczoraj ustaliliśmy, że pobieramy się w sierpniu. Dzisiaj chcemy podjechać do urzędu i zobaczyć, w którą sobotę może się odbyć. Bylibyśmy szczęśliwi, gdybyś Sebastian zgodził się zostać moim świadkiem. Świadkiem Uli będzie jej przyjaciółka, która przyjedzie ze Szwecji. Ty Viola również jesteś zaproszona na ten ślub jako osoba towarzysząca. Jesteś w końcu dziewczyną mojego najlepszego kumpla. - Ja się zgadzam. – Na twarz Sebastiana wypłynął szeroki uśmiech. – Czuję się zaszczycony. - Dzięki Seba. Teraz musimy iść do Pshemko. Chcę, żeby uszył nam stroje ślubne. Jak tylko wydrukujemy zaproszenia, zaraz wam wręczymy. Szykuj kreację Viola. - Jestem w prawdziwym szoku – wystękała. – W życiu nie spodziewałabym się, że ty i Ula będziecie razem. - Życie jeszcze nie raz cię zaskoczy Violetto więc zacznij się do tego przyzwyczajać – powiedział nieco filozoficznie Marek. Podszedł do kanapy i wziął na ręce małą. – Chodźmy Ula. Szkoda czasu. |
Ania (gość) 2013.04.11 10:41 |
Gosiu Dziękuję za kolejna czesc opowiadania.. Swietne jak zawsze. Ciesze się ,że Marek z Ulą i Hanią są szczesliwi.Dobrze wypadł obiad u Dobrzanskich :) Do slubu trwają przygotowania :) Viola jak zawsze wymiata :)Czekam na kolejna czesc. Pozdr Ania. |
MalgorzataSz1 2013.04.11 10:55 |
Aniu. Dziękuję pięknie za tyle pochwał. Jak widzisz, Hania zawojowała swoich dziadków doszczętnie. Takie grzeczne i wesołe dziecko zawsze kradnie nam serca. Powoli Marek i Ula ustalają wszystkie niezbędne rzeczy do ślubu. Marek się śpieszy i nie chce już dłużej czekać niż to konieczne. Ślub oczywiście opiszę w ostatnim rozdziale. Serdecznie Cię pozdrawiam i przesyłam buziaki. :) |
bewunia68 (gość) 2013.04.11 14:22 |
Hania jest podobna do Marka, więc Dobrzańscy byli z góry na straconej pozycji. Nie mogli nie dać się zawojować wnuczce. W firmie oczywiście Violetta. Pisk radości i wszyscy słyszą. Szybko ślub. Bardzo skromny. 30 osób to mniej niż na moim. Ale będą szczęśliwi. Fajny rozdział. Pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2013.04.11 14:30 |
Bewuniu. Z pewnością masz rację, że podobieństwo Hani do Marka najbardziej ujęło Dobrzańskich seniorów. Niewątpliwie przypomniały im się lata, kiedy Marek miał siedem miesięcy i wyglądał tak samo. Na moim ślubie było czterdziesci osób. Był bardzo skromny, ponieważ odbywał się w czasach, gdy na półkach sklepowych królował wyłącznie ocet a żywność była na kartki. Koszmarne czasy. Dziękuję Ci serdecznie za miły wpis i pozdrawiam wiosennie. :) |
truskaweczka (gość) 2013.04.11 15:53 |
Przedostatni rozdział. Piękny. Pełna sielanka.
Radosny, zabawny, po prostu cud miód i malinka na taką "PIĘKNĄ" pogodę.
:) Najzabawniejsza oczywiście Violetta:) Ślub zbliża się Wielkimi
krokami. Nie mogę się go już doczekać:) Ale to dziwne, że Viola była taka zdziwiona. Sebastian jej nic nie powiedział? Ani pół słówka? Tak samo zresztą Ala. To by znaczyło, że Ona i Józef już nic? Szkoda by było:( |
MalgorzataSz1 2013.04.11 17:12 |
Truskaweczko Wygląda na to, że Sebastian jest bardzo lojalny wobec Marka i bardzo dyskretny. Nie powiedział nic Violetcie o powrocie Uli, żeby miała niespodziankę. I miała, aż piszczała z uciechy. Przez całe opowiadanie nie było jej zbyt wiele, więc chociaż na koniec chciałam Wam zafundować trochę jej żywiołowości. A co do Józefa i Ali. W tym opowiadaniu nie ma między nimi takiej zażyłości jak w serialu. Można by nawet powiedzieć, że znają się jedynie z opowiadań, a nie osobiście. Jednak przed nami ostatni rozdział, w którym wszystko jest możliwe. Poza tym ani Ala ani Iza nie miały pojęcia, że Ula kocha Marka i odwrotnie. Nie wiedziały też, że to z jego powodu uciekła do Szwecji. Nie zwierzała im się mimo, że były przyjaciółkami. Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz i serdecznie pozdrawiam. :) |
panna anna (gość) 2013.04.11 17:24 |
Kościół Katolicki nie uznaje rozwodu, tylko nieuważnie małżeństwa. A to zupełnie dwie różne sprawy. |
MalgorzataSz1 2013.04.11 17:47 |
A jednak w języku potocznym funkcjonuje coś
takiego, co nazywają rozwodem kościelnym. Ja przyznam szczerze, że nie
znam się na prawie kościelnym i nigdy się nim nie interesowałam. Na
szczęście nie miałam takiej potrzeby i z uwagi na to, że mam już swoje
lata na karku pewnie nigdy nie będę mieć. Chociaż nic nie jest
niemożliwe, ale unieważniać małżeństwo po 32 latach to zakrawałoby na
jakąś komedię. |
Amicus (gość) 2013.04.11 18:07 |
Cudowna ta sielanka. Marek nie traci czasu i bardzo dobrze. Stracili go już za dużo by czekać ze ślubem w nieskończoność. Kochają się, mają dziecko, mieszkają razem, czas na legalizację związku. Hania rozbraja wszystkich. Może dlatego, że jest taka podoba do ojca. Jemu też ciężko było się oprzeć. Szkoda, że wielkimi krokami zbliżamy się do końca :( Dziękuję Ci za tą część i pozdrawiam! |
MalgorzataSz1 2013.04.11 18:13 |
Amicus. Marek już dość się wyczekał. Nie chce tracić ani chwili, a do tego dopinguje go jeszcze Hania. On bardzo pragnie życia w pełnej rodzinie i taką chce zapewnić córce. Jego życie dokonało wolty i to we właściwym kierunku. Teraz już tylko szczęście, szczęście, szczęście... Bardzo Ci dziękuję za wpis. Buziaki. :) |
panna anna (gość) 2013.04.11 18:24 |
Jeśli zachodzą odpowiednie przesłanki to i po 32
latach można małżeństwo unieważnić tzn. stwierdzić nieważność. Czyli
formalnie ono nigdy nie istniało... Mi osobiście jeśli kiedyś zdecyduję się na sformalizowanie związku całkowicie wystarcza instytucja USC bez księdza i całej tej otoczki... |
MalgorzataSz1 2013.04.11 18:33 |
Mam jednak nadzieję, że do tego nigdy nie
dojdzie, bo my wzięliśmy i ślub kościelny i cywilny. Poza tym chyba
jesteśmy już za starzy na takie jazdy. Hahaha. Obiektywnie rzecz ujmując ślub cywilny jest rozwiązaniem najprostszym, bo tu wystarczy zgłosić rzecz w USC i wykupić znaczek skarbowy. Zgoła inaczej przedstawia się rzecz ze ślubem kościelnym. Wiem coś na ten temat, bo w zeszłym roku wydawałam moją pociechę za mąż. Zarówno ona jak i jej przyszły małżonek byli już u kresu wytrzymałości nerwowej z powodu ogromnej liczby formalności, których musieli dopełnić. Nie rozumiem stanowiska kościoła w tym względzie, bo odstręcza ono skutecznie młodych od zawierania ślubów konkordatowych. |
panna anna (gość) 2013.04.11 19:07 |
Mnie odstręcza raczej sama instytucja. Pomimo sakramentów nie czuję żadnego związku z tą instytucją. Balansuję gdzieś między agnostycyzmem a ateizmem, więc branie ślub w Kościele byłoby farsą i obrazą tych którzy naprawdę wierzą. Dobra ale to nie jest miejsce na takie dyskusje. Koniec spamu. |
MalgorzataSz1 2013.04.11 20:02 |
Amen. :) |
Natalia (gość) 2013.04.11 22:44 |
Jestem może infantylna, ale się popłakałam. Dzisiaj nie jestem w najlpeszym humorze, a te opisy sielanki rodzinnej i tego ich "zasranego" szczęścia... Czekam na notkę o ślubie, wtedy już tylko stos chusteczek! :) |
truskaweczka (gość) 2013.04.11 22:59 |
Małgosiu! Przeczytałam przed chwilą twoją rozmowę z "panną anną" (Z góry przepraszam, że tak się wcinam, ale nie mogę się powstrzymać, po tym co przeczytałam.) Jestem w szoku. Ciężkim szoku. Informacja o tym, że masz za sobą już 32 lata małżeństwa mnie powaliła. W ogóle się tego nie spodziewałam. Myślałam sobie ; "a pewnie studentka czy coś"... A tu... WOW!! W życiu bym nie pomyślała.Czytałam wiele blogów, wiele opowiadań o Brzyduli, wielu różnych ludzi, ale pierwszy raz spotykam się z tym, żeby ktoś tak dojrzały pisał tutaj z nami. Może powinnam zwracać się do ciebie na "pani", bo przecież mam dopiero 16 lat, trochę tak nie wypada, co?. Nie przeszkadza ci to? Nie żeby mnie to jakoś przeszkadzało czy coś. Wręcz przeciwnie, bardzo mnie to motywuje:) Jednocześnie raduje mnie też fakt, że osoby o tak zróżnicowanym wieku mogą odnaleźć wspólny język i lubią to samo:) To świadczy też o tym, że pewne kwestie poruszają tak samo mocno zupełnie różnych od siebie ludzi. Cudownie, że Brzydula jest jedną z takich kwestii:) Życzę ci wszystkiego dobrego. Ba! Najlepszego! :P Mam nadzieję, że przeżyjesz jeszcze kolejne 30 lat w szczęśliwym małżeństwie:) |
MalgorzataSz1 2013.04.12 09:09 |
Natalio Nie jesteś infantylna, ale z pewnością wrażliwe z Ciebie dziewczę. Gdyby było inaczej, czy pisałabyś takie wzruszające historie? Mnie bardzo cieszy, gdy ktoś tak właśnie reaguje na moje. Ostatni rozdział, myślę, nie będzie aż tak bardzo wzruszający, więc taki nadmiar chusteczek nie będzie ci potrzebny. "Zasrane" szczęście jednak będzie. Hahaha. Truskaweczko Nie masz za co przepraszać, bo przecież wszystkie komentarze są jawne i są po to, by je czytać. Nie sądziłam, że tak bardzo zaszokuje Cię mój wiek. Staram się nadążać za młodzieżą, choć czasem nie bardzo mi wychodzi. Nie ma najmniejszego powodu, byś tytułowała mnie "panią", bo chyba miałabym Ci za złe. Ja bardzo się cieszę, że mogę z Wami powymieniać poglądy jak równy z równym, a raczej jak równolatek z równolatkiem. Z tego co zdążyłam zauważyć Wy wszystkie jesteście ode mnie młodsze, ale mnie absolutnie to nie przeszkadza, bo dzięki Wam to ja czuję się młodziej a przede wszystkim pełna energii. "Brzydula" urzekła mnie od samego początku i myślę, że to zauroczenie nie minie tak szybko. Dopóki będą się rodzić w mojej głowie jakieś pomysły na opowiadania, z pewnością będę je przelewać na klawiaturę. Dla mnie to wielka przyjemność i choć wiele osób twierdzi, że te historie są mocno przelukrowane, to jednak jest grupka takich, którym one się podobają. Dla mnie pisanie ma wydźwięk terapeutyczny. Dość miałam w życiu przykrych momentów i nadal takie się zdarzają, więc chociaż w ten sposób chcę odreagować pisząc o idealnej miłości w idealnym świecie. Wobec powyższego mogę napisać, że wręcz nie życzę sobie, by cokolwiek zmieniło się w naszych relacjach a szczególnie zwracanie się do siebie po imieniu. To, że masz 16 lat wcale nie umniejsza Twojej osoby w moich oczach, bo darzę Was wszystki dużym szacunkiem i bardzo się cieszę, że mam właśnie znajomych w tak młodym wieku. Tak naprawdę to nie mam zamiaru dożyć setki, ale te kolejne 30 lat będzie miłym dla mnie prezentem. Haha. Bardzo Wam dziękuję za komentarze. Czytanie ich to sama przyjemność. Obie serdecznie pozdrawiam. :) |
Amicus (gość) 2013.04.13 23:05 |
Gosiu, zapraszam na kolejny rozdział! :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz