Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"W POGONI ZA SZCZĘŚCIEM" - rozdział 4

10 marzec 2013
ROZDZIAŁ 4



Zapłakana weszła do autobusu i zajęła miejsce przy oknie. Przytuliła czoło do szyby. Kolejny raz powiedział, że ją kocha. Czy mogła mu wierzyć? Jak można uwierzyć w takie zapewnienia komuś, kto kocha jedną kobietę a żeni się z drugą? Nie pojmowała tego. Wychodzi na to, że to małżeństwo to związek całkowicie biznesowy. Zero miłości, zero czułości, zero przywiązania, tylko kasa i wspólne interesy. Ale właściwie co ją to teraz obchodzi? To jego życie i niech robi sobie co chce. Zakpił z niej. Zniżył się do poziomu Violetty. Skutecznie wyleczył ją z angażowania się w jakiekolwiek związki z innymi mężczyznami. Wiedziała, że już nigdy z nikim nie będzie równie szczęśliwa, bo od dzisiaj wszystkich mężczyzn będzie porównywała do niego. Już nigdy nikogo nie będzie w stanie tak mocno pokochać i już do końca życia zostanie sama. Nie spełnią się marzenia taty o zięciu i wnukach. W tej kwestii na nią nie może już liczyć. Przed domem ogarnęła się trochę i wytarła mokre od łez policzki. Nie chciała, by tata widział ją w takim stanie. Wsunęła się do kuchni i przysiadła przy stole. Po chwili wszedł Cieplak i z troską spojrzał na córkę.
- I jak córcia? Załatwiłaś wszystko?
- Załatwiłam. Jutro Ala przywiezie mi jeszcze świadectwo pracy i wszystkie moje dokumenty. To zamknie całą sprawę z F&D. Od jutra też zacznę rozglądać się za nową posadą.
- Może to i dobrze, że odeszłaś. Harowałaś tam jak wyrobnica. Wykorzystywali cię. Zanim podejmiesz się czegokolwiek nowego powinnaś trochę odpocząć. Wyjechać gdzieś. Zregenerować siły.
- Pomyślę o tym tatusiu. Pomyślę. Pójdę do siebie. Położę się. Jestem taka zmęczona. Mało spałam ostatniej nocy.
Zanim jednak dotarła do łóżka, włączyła jeszcze komputer i weszła na skypa. Musiała się wygadać. Od kilku lat korespondowała z dziewczyną mieszkającą w Szwecji. Dziewczyna pochodziła z Rysiowa. Była w szóstej klasie szkoły podstawowej, gdy jej rodzice postanowili emigrować. Wyjechali do Szwecji i przez długi czas obie nie miały ze sobą kontaktu. Tu w Polsce przyjaźniły się. Obie nie były zbyt urodziwe i obie nosiły wielkie okulary. To je zbliżyło. Marysia wcześniej przeszła metamorfozę. Wyrosła na śliczną kobietę, a po dawnej, brzydkiej Mani nie został ślad. Ula nadal tkwiła w tej niezbyt atrakcyjnej formie i poza zmianą garderoby nie dokonała ze sobą niczego spektakularnego. Rodzice Marysi nadal mieszkali w Uppsali, jednak ona jak tylko osiągnęła pełnoletniość, przeniosła się do Sztokholmu. Tam ukończyła studia i znalazła pracę. Jak do tej pory nie była związana z żadnym mężczyzną i jak utrzymywała, była typową singielką. Była też powierniczką Uli i przyjaciółką od serca. Wiedziała o jej beznadziejnej miłości do Dobrzańskiego. Może ona podpowie jej, co ma teraz ze sobą zrobić?
Połączyła się szybko i uśmiechnęła, gdy zobaczyła twarz swojej przyjaciółki.
- Witaj Marysiu.
- No witaj Ula. Dawno się nie odzywałaś. Już zaczęłam się martwić. Co u ciebie? Wszystko dobrze? Co ty? Płaczesz? Co się stało? Opowiadaj.
Tu popłynęła opowieść, którą Ula zakończyła płacząc już na całego.
- On się żeni, Maniu. Żeni się z kobietą, której podobno nie kocha. Dzisiaj jeszcze na odchodne powiedział mi, że to mnie kocha, ale ze względu na wspólne interesy musi poślubić tamtą. Przecież gdyby mnie naprawdę kochał, to starałby się ze wszystkich sił, żeby ze mną być, prawda? Odeszłam z firmy. Nie wiem co będzie dalej Będę musiała rozejrzeć się za jakąś pracą, bo za chwilę skończą nam się oszczędności i znów będziemy klepać biedę. Najpierw jednak muszę trochę odpocząć i zdystansować się do całej sytuacji. To, co wydarzyło się ostatnio w moim życiu, kompletnie pozbawiło mnie sił.
- Wiesz co Ula, ja mam pomysł. Może przyjechałabyś do mnie chociaż na dwa tygodnie? Rozejrzysz się trochę. Może tu znajdziesz coś, co mogłabyś robić? Kto powiedział, że musisz pracować w Polsce? A rodzinie zawsze możesz wysyłać pieniądze. Tu nie ma problemu z porozumiewaniem się. Jesteś zdolna i języka na pewno nauczysz się szybko. Poza tym znasz biegle angielski i niemiecki a tu mówi się również w tych językach. Zgódź się. Tak dawno się nie widziałyśmy w realu. Ostatni raz jak byłyśmy dziećmi. Będzie fajnie a i odpoczniesz trochę.
- Marysiu… Cóż mam powiedzieć? Chyba tylko dziękuję, ale nie wiem, czy będzie to możliwe. Musiałabym wyrobić paszport. Nawet nie wiem jak długo trzeba na niego czekać.
- Ulka. Nie musisz mieć żadnego paszportu. Przecież Szwecja jest w Unii Europejskiej. Wystarczy dowód osobisty. Szwecja nie ma tylko euro, bo korona szwedzka nadal tu jest obowiązującą walutą. Nie wymyślaj sobie pretekstów. Pozałatwiaj wszystko u siebie, pozamykaj sprawy i przyjeżdżaj. Nawet nie wiesz jak rodzice się ucieszą. Pojedziemy do nich do Uppsali. Będzie super.
- No dobrze. Porozmawiam na ten temat z tatą i dam ci znać, co ustaliliśmy. Dziękuję ci. Jesteś najlepsza. Dzięki rozmowie z tobą poczułam się lepiej. Trzymaj się Marysiu i do zobaczenia.
Rozłączyła się. Pomyślała, że ten pomysł z wyjazdem nie jest wcale taki głupi. Ojciec czuje się dobrze. Po zabiegu, który przeszedł nie narzeka już na serce. Poradzi sobie. Jasiek jest już dorosły, też pomoże. Teraz jednak musi się położyć. To odejście z firmy kosztowało ją sporo nerwów.
Wieczorem przy kolacji streściła wszystkim rozmowę z Marysią.
- Pojechałabym tato. Może tam znajdę jakąś pracę i wtedy będę przysyłać pieniądze do domu. Na razie to będzie tylko taki rekonesans przy okazji odpoczynku, a potem zobaczymy. Co o tym myślisz?
- Córcia. Ja pogodzę się ze wszystkim, co postanowisz. Będziemy za tobą tęsknić, ale przecież Szwecja nie leży na końcu świata. Są samoloty, telefony, komputery. Zawsze będzie można porozmawiać i zobaczyć się. Skoro Marysia wyszła z taką propozycją to powinnaś z niej skorzystać. My tu poradzimy sobie. Najważniejsze byś ty odpoczęła i była szczęśliwa.

Od tej rozmowy minęło dziesięć dni. W międzyczasie zdążyła pozbyć się tego żelastwa na zębach, które nosiła niemal od dwóch lat i zrobić porządek z włosami. Teraz były sporo krótsze. Sięgały ramion i miały kolor ciemnego brązu. Okulary też zmieniła na lżejsze i mniejsze. Zdecydowanie wypiękniała. Marek dzwonił codziennie. Nie odbierała, bo co niby miałaby mu powiedzieć? Potem zaczął zostawiać wiadomości zawsze tej samej treści, „kocham cię Ula, zawsze będę cię kochał, pamiętaj o tym”. Nie robiło to już na niej żadnego wrażenia. Swoją miłość do niego pogrzebała wraz z tym fałszywym raportem. Ukryła ją głęboko i starała się o nim nie myśleć, choć nie było to łatwe. W końcu on już wybrał kobietę na swoją żonę, jej nic do tego. To on zadecydował, a jedyne co mogła w takiej sytuacji zrobić to odejść w zapomnienie.
Umówiła się z Marysią na lotnisku w Sztokholmie. Podała jej numer lotu i godzinę przylotu. Cały swój majątek spakowała w dwie niewielkie walizki i któregoś dnia żegnając ze łzami swoich bliskich wyleciała do Szwecji.

Im bliżej było do ślubu tym bardziej wzrastał niepokój u panny Febo. Nie, nie chodziło o to, że Marek nie pomagał w przygotowaniach. Martwiło ją, że się zmienił. Zmienił się od czasu tego zarządu. Nadal sypiał na kanapie. To nie było normalne. Zawsze miał duże potrzeby seksualne, zresztą ona też, a tu nic, kompletnie nic. Próbowała się do niego zbliżyć. Starała się być miła. Całowała go, ale nigdy już nie odwzajemnił jej pocałunków. Najgorsze było to, że miała pewność, że w jego życiu nie ma żadnej kobiety. Przestał bywać w klubach, przestał się upijać. Po pracy wracał prosto do domu. Od ponad dwóch tygodni nie czuła od niego żadnych damskich perfum. Nie wiedziała co gorsze. Czy jego ciągłe zdrady, czy jego kompletna obojętność. Przestała mieć powody, by wszczynać mu o byle co awantury. Teraz martwiły ją te ciche dni, gdy on po pracy rozkładał się na kanapie i bezmyślnie gapił w telewizor. Pomyślała, że to być może przedślubny stres. Podzieliła się nawet tymi obawami z Heleną, ale ta zbagatelizowała całą sprawę.

- Jak wracał nad ranem, miałaś do niego pretensje. Teraz, gdy wreszcie zrozumiał, że czas dorosnąć i przykładnie wraca do domu, ty znowu je masz. Czego ty właściwie chcesz? Skup się na ślubie i przestań się zadręczać. Po nim na pewno będzie dużo lepiej.

Wreszcie nadszedł ten dzień. Dzień ich zaślubin. Marek przy pomocy Sebastiana, który był świadkiem, przygotowywał się do tej uroczystości. Przyjaciel z niepokojem obserwował zachodzące w nim zmiany. To już nie był ten sam Marek, który tak łatwo dawał się wyciągać do klubów na popijawę i chętne panienki. Nie mógł tego zrozumieć, choć Marek opowiedział mu po zarządzie całą historię jego i Uli. Przyznał mu się, że ją kocha, a musi poślubić kobietę, do której czuje wstręt. Nie rozumiał jak Marek mógł się zakochać w tej Brzyduli? A jednak musiało tak być naprawdę, bo do tego ślubu szedł jak na egzekucję. Od dwóch tygodni nie zagościł na jego twarzy uśmiech. Burczał tylko i odpowiadał monosylabami. Olszański westchnął. Gdzie się podział ten figlarny, wesoły chłopak? Nic nie zostało z tamtego Marka.
Poprawił mu muszkę i sprawdził czy ma w kieszeni obrączki. Wpiął mały bukiecik w butonierkę.
- No gotowe. Możemy jechać.
Wyszli z domu bez słowa i bez słowa wsiedli do limuzyny czekającej przed bramą. Kościół wypełniony był już gośćmi. Stanął przy ołtarzu wraz z Olszańskim i czekał na przyjazd Pauliny. Wreszcie weszła prowadzona pod ramię przez Krzysztofa. Po ławach kościelnych przeszedł szmer podziwu. Wyglądała naprawdę zjawiskowo w uszytej przez Pshemko sukni, ale na Marku nie zrobiła żadnego wrażenia. Patrzył obojętnie jak podchodzi do niego coraz bliżej. Wreszcie podał jej dłoń i stanął wraz z nią przy ołtarzu. Zaczęła się ceremonia. Mechanicznie powtarzał za księdzem utarte formułki. Na wypowiedziane przez kapłana „a teraz możesz pocałować pannę młodą”, uniósł jej welon i cmoknął krótko jej usta. Nie tego się spodziewała. Spojrzała na niego rozczarowana, ale nie zareagował na to. Odwrócił się do gości i podając jej dłoń wyprowadził z kościoła. Ona uśmiechała się promiennie przyjmując życzenia od licznie zgromadzonych, on przyjmował gratulacje z kamiennym wyrazem twarzy, jakby miał na niej założoną maskę. Zaniepokoiło to jego rodziców. Gdy podeszli, Helena spytała.
- Marek, co ci jest? Nie cieszysz się? Dzisiaj powinieneś być szczęśliwy. – Spojrzał w jej oczy z wyrzutem.
- Dzisiejszy dzień jest dniem mojego pogrzebu i nie pytajcie już o nic więcej. – Powiedział cicho. - Chcieliście tego ślubu, no to go macie, ale nie wymagajcie ode mnie, żebym się szczerzył do zupełnie obcych mi ludzi i wyśmienicie się bawił. Kogo ona tu naspraszała? Osiemdziesiąt procent tych gości w ogóle nie znam. Mam odstawić przed nimi szopkę? Nigdy w życiu. Zostawcie mnie w spokoju. Przez was już nigdy nie będę szczęśliwy i już nigdy nie będę miał normalnej rodziny. Doprowadziliście do tego, że zamiast sielanki będę miał do śmierci piekło na ziemi. Zapomnijcie o wnukach, bo ich też nie będzie. Nie-na-wi-dzę jej.
Byli wstrząśnięci tym, co od niego usłyszeli. To nie wróżyło dobrze temu małżeństwu. Czyżby naprawdę aż tak się pomylili? A jeśli tak? Przecież powiedział im wtedy, że jej nie kocha. To będzie nie lada problem. Teraz jednak nie był to czas ani miejsce na takie dywagacje. Trzeba było się zająć gośćmi.

Sala weselna pękała w szwach. Trudno było pomieścić pięciuset gości. Marek siedział sztywno obok swojej żony i tępo wpatrywał się w pusty talerz. Wstał Krzysztof z zamiarem wygłoszenia płomiennej mowy, ale po tym co usłyszał od Marka przed kościołem, ograniczył się tylko do kilku banalnych zdań. Po nim goście zaczęli wznosić toasty krzycząc „gorzko, gorzko”. Przeżywał prawdziwe katusze. Ona za każdym razem nadstawiała swoje pełne usta a on nie mógł się przemóc, by pocałować ją tak, jak zwykle robi to pan młody z panną młodą. Były to więc tylko udawane pocałunki. Nie mogła tego zrozumieć. Co mu się nagle stało? Dlaczego zrobił się taki nieprzystępny i to w dniu własnego ślubu? Nawet Alex się zaniepokoił i poprosiwszy ją do tańca zażądał wyjaśnień.
- Zachowuje się jak ostatni matoł. Wygląda, jakby przyszedł na własny pogrzeb a nie na ślub. Nawet goście już zaczynają dziwnie patrzeć. Wyobrażasz sobie te relacje w telewizji? To nie był dobry pomysł sorella, by zaprosić na ten ślub media. Tak się przy tym upierałaś a teraz to nie wyjdzie ci chyba na zdrowie. Już zaczynają szeptać po kątach. Pismaki będą mieli używanie.
- Porozmawiam z nim. Przynosi mi tylko wstyd.

Mimo tego, że panna młoda wyglądała jak wściekła osa, a pan młody nie tryskał entuzjazmem, zaproszeni na wesele goście bawili się świetnie. Rewelacyjna orkiestra i jedzenie znakomicie wpłynęły na poprawę nastroju przybyłych i nie zważając na świeżo poślubionych tańczyli do utraty tchu.
Paulina podeszła do siedzącego przy stole Marka. Nadal gapił się bezmyślnie na wirujący w tańcu tłum.
- Możemy wyjść stąd na chwilę? Chciałabym z tobą porozmawiać.
Podniósł się bez słowa z krzesła i poszedł za nią. Wyszli na zewnątrz i usiedli w parkowej altanie. Splotła dłonie na kolanach i spojrzała mu w oczy.
- Naprawdę tego nie rozumiem. Co się z tobą dzieje? Od dwóch tygodni zachowujesz się jak nienormalny. Dałeś dzisiaj prasie niezłą pożywkę. Skompromitowałeś i upokorzyłeś mnie kolejny już raz. Myślisz, że długo będę to jeszcze znosić?
Ze zdumieniem patrzyła jak na jego twarz wypełza promienny, szeroki uśmiech. Wbił w nią lodowate spojrzenie stalowo-szarych oczu tak bardzo kontrastujące z tym radosnym wyrazem twarzy. Zadygotała. To nie był miły widok i przestraszył ją.
- Ależ będziesz moja droga. – Usłyszała jego cichy głos. – Będziesz aż do śmierci. „Póki śmierć nas nie rozłączy”. Pamiętasz? Przed kilkoma godzinami wypowiedziałaś te magiczne słowa. Przez siedem lat znosiłem twoje awantury, pretensje i żale. Twoje nieustanne skargi na mnie do moich rodziców. Od nich też musiałem wysłuchać swoje. Ciągle ustawiałaś mi życie. Ciągle coś ci się nie podobało. Ciągle coś nie pasowało. Krytykowałaś we mnie dosłownie wszystko. To jak się ubieram, jakiej muzyki słucham, nawet próbowałaś wybierać mi ludzi, z którymi powinienem się zaprzyjaźnić. Bez przerwy drwiłaś przy obcych mówiąc, że mam plebejski gust, że jestem niewychowanym chamem. Sprawiłaś, że życie z tobą stało się piekłem. Teraz nadszedł czas na rewanż. To dopiero „kochana” żono preludium do tego, co cię jeszcze czeka. Już teraz mogę ci obiecać, że nie będzie żadnej nocy poślubnej i żadnej kolejnej. Czuję do ciebie taki wstręt, że nie tknąłbym cię już nawet kijem. Nie będzie żadnych dzieci, a nawet jeśli zajdziesz w ciążę, zmuszę cię do zrobienia badań DNA w razie, gdybyś usiłowała wmówić moim rodzicom, że to moje dziecko. Nie będzie żadnej podróży poślubnej, żadnych gorących pocałunków, żadnych czułości. Nie kocham cię i nigdy nie kochałem. Myślisz, że uciekałbym od ciebie do innych kobiet i codziennie upijał się w klubach, gdybym coś do ciebie czuł? Sądziłem, że skoro, jak utrzymujesz, jesteś taka inteligentna, to zrozumiesz wcześniej, czy później, że nie czuję do ciebie nic i rozstaniesz się ze mną. Jednak,  jak się okazało, twój iloraz inteligencji jest niezwykle niski, niemal taki, jak u pierwotniaka. Ty uparcie dążyłaś do tego ślubu. Powiedziałbym nawet, że po trupach. Byłem zbyt słaby, zbyt tchórzliwy, by ci się przeciwstawić szczególnie, że miałaś wielkie poparcie moich rodziców. Ostatnio jednak zdobyłem się na odwagę i wyznałem im, że nie chcę tego ślubu, bo cię nie kocham. Wiesz co usłyszałem? Że jak się z tobą nie ożenię, to mnie wydziedziczą. Dlatego powiem ci to, co powiedziałem im już przed kościołem. Chcieliście tego ślubu, to go macie. Cieszcie się. Przecież o to wam chodziło. O blichtr, o splendor, o zdjęcia w prasie i niemilknące echa tego wydarzenia towarzyskiego przez najbliższe pół roku. Dałem wam to wszystko, ale nie wymagaj ode mnie bym spełniał się jeszcze jako mąż. O tym nie było mowy. Najważniejszy był dla ciebie ten ślub i nic nie mówiłaś, że to co nastąpi po nim ma być równie ważne. Powinnaś być zadowolona, bo nareszcie masz to co chciałaś i do czego tak usilnie dążyłaś. Odpowiednią pozycję, prestiż i posłuch maluczkich. Możesz teraz jeszcze wyżej zadrzeć swój włoski nos i z jeszcze wyższego poziomu patrzeć z pogardą na wszystkich innych jak na zwykłe śmiecie. Jesteś panią Dobrzańską, żoną prezesa, ale na tym koniec. Nic więcej już ode mnie nie dostaniesz. Przyssałaś się do mnie jak pijawka. Przez ciebie nie mogę być z kobietą, którą kocham nad życie i jeśli ja nie mogę być szczęśliwy, ty też nie będziesz. Wierz mi, ja na pewno bardzo się o to postaram. I jeszcze jedno. Gdyby przyszło ci do głowy zażądać rozwodu, to nie licz, że ci go dam. Jesteś ofiarą swoich własnych intryg, zachłanności i pazerności. Wpadłaś we własne sidła pani Dobrzańska i od własnej broni kiedyś zginiesz. Teraz wracaj do gości. Na pewno nie mogą się doczekać wesołych tańców z tobą.
Szok i zdumienie mieszały się w niej z gniewem, który powoli ustępował wzbierającej furii.
- Jak śmiesz?! – Wrzasnęła. - Jak śmiesz mówić mi te wszystkie rzeczy. Nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie. Jak możesz mi robić coś tak potwornego?!
- Przede wszystkim przestań krzyczeć, - powiedział ze stoickim spokojem - bo nie jestem głuchy a twoje krzyki już nie robią na mnie wrażenia. A na takie traktowanie zasłużyłaś sobie jak diabli. Ty robiłaś mi o wiele gorsze rzeczy. Nasyłałaś na mnie detektywów, by śledzili każdy mój krok. Niemal czułem ich oddech na karku. Kazałaś zatrudnić tę głupią Violettę tylko po to, by kontrolowała mój kalendarz i gorliwie donosiła ci o moich poczynaniach. Rzeczywiście do szpiegowania mnie nadawała się idealnie, bo do pracy miała i ma nadal dwie lewe ręce a w dodatku jest prymitywna, ograniczona i po prostu głupia. Myślałaś, że o tym nie wiem? Wiem jeszcze o wielu innych świństwach, których doświadczałem od ciebie na każdym kroku. Nigdy nie stanęłaś po mojej stronie. Zawsze i wszędzie broniłaś Alexa, choć jest fałszywym draniem i ciągle coś knuje, by zaszkodzić firmie. Sama też się do tego przyczyniałaś donosząc mu o sprawach, które powinny pozostać tylko między mną i tobą, a on bez skrupułów wykorzystywał to przeciwko mnie. Już nie zliczę jak wiele razy prosiłem cię o dyskrecję w sprawach zarówno naszych prywatnych jak i tych, które dotyczyły firmy. Nigdy nie potrafiłaś utrzymać języka za zębami i celowo zdradzałaś swojemu bratu rzeczy, o których nie miał prawa wiedzieć. Zamiast mnie wspierać i iść ze mną ramię w ramię, chlapałaś jęzorem na prawo i lewo szkodząc nie tylko mnie, ale całej firmie. Nie jesteś aniołem pani Dobrzańska i oboje o tym doskonale wiemy. Jesteś podła, nikczemna, samolubna, a egoizm, mściwość i przerośnięte ego, to twoje drugie imiona. A wiesz, co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? Najśmieszniejsze jest to, że ty do mnie nie czujesz kompletnie nic i ja doskonale o tym wiem. Z chęci posiadania władzy i pieniędzy poświęciłaś siedem długich lat, by żyć w obłudzie i kłamstwie. Tak uparcie dążyłaś do tego ślubu, bo lubisz mieć coś na własność. Lubisz być na świeczniku. Lubisz rządzić. Lubisz być adorowana i wynoszona na piedestał, bo nie wiedzieć czemu uznałaś, że na to wszystko zasługujesz. Teraz więc powinnaś być szczęśliwa, bo wreszcie coś masz. Posiadasz akt ślubu, który mówi, że jestem twoim mężem. Dzięki Bogu to tylko papier i oprócz widniejącego na nim nazwiska ja nie mam ci już nic więcej do zaoferowania. – Spojrzał na nią beznamiętnie. – To wszystko, co miałem ci do powiedzenia. Wracaj teraz do towarzystwa, które tak licznie zaprosiłaś, by było świadkiem twojego szczęścia. Przecież uwielbiasz w nim brylować, świecić, jaśnieć, lśnić. To twoje klimaty. Idź i spełniaj się w tym, w czym jesteś naprawdę dobra.
Jej oczy ciskały gromy. Gdyby miała taką moc sprawczą, on leżałby już martwy u jej stóp.
- Nie daruję ci tego afrontu. Jeszcze pożałujesz, że powiedziałeś te wszystkie rzeczy. – Wysyczała przez zaciśnięte zęby. Znowu się uśmiechnął mówiąc łagodnie.
- Już się nie boję ciebie Paulina. Już nie. Paradoksalnie i na przekór wszystkiemu wyszedłem o wiele mocniejszy psychicznie z tej sytuacji. Już nic nie możesz mi zrobić. Nawet nie możesz mnie już zranić tym wiecznym jadem, który jak lawa wciąż wylewa się z twoich ust. Jedyne co możesz jeszcze zrobić, to założyć maskę na twarz i udawać, że jesteś szczęśliwą żoną, a ja będę wciąż trwał u twego boku i nie pozwolę ci odetchnąć. Mogę ci obiecać, że wielokrotnie będziesz żałowała, że z taką determinacją dążyłaś do tego ślubu. Będziesz żałowała wielu rzeczy. Nawet zabezpieczyłem się na wypadek, gdyby przyszło ci do głowy pozbawienie mnie życia. Osaczyłem cię tak jak ty osaczałaś mnie przez te siedem długich lat i nie popuszczę. Sam jestem ciekaw jak długo wytrzymasz. Liczę na to, że długo, bo twarda z ciebie sztuka, choć zgrywasz się na mimozę, więc nie rozczaruj mnie. Odpłacisz mi cały ten czas, co do dnia, gdy kpiłaś ze mnie przy obcych ludziach, szydziłaś z moich umiejętności i poniżałaś mnie przy nich, byle tylko na siebie zwrócić uwagę. Uznałaś, że tylko tobie ona się należy a ja stanowię jedynie twoje tło. Obiecuję ci, że już wkrótce zrozumiesz, że świat nie kręci się wokół ciebie i to nie ty jesteś najważniejsza.
Miała dość. Aż trzęsła się z wściekłości. Nie mogła już dłużej tego słuchać. Odwróciła się na pięcie i odeszła w stronę sali a on patrzył za nią z błogim uśmiechem na ustach. Już nie pamiętał, kiedy uśmiechał się tak szczęśliwie.

Wrócił na salę i usiadł na swoim miejscu. Powinien chyba coś zjeść. Czuł, że burczy mu w brzuchu. Z apetytem rzucił się na ciepłego Strogonowa. Smakował wyśmienicie. Poprawił wędliną i faszerowanymi jajkami. Poprosił o kawę, do której pochłonął wielki kawał ślubnego tortu. Podszedł do niego Sebastian.
- Napijesz się ze mną przyjacielu?
- Napiję Seba, ale tylko jeden kieliszek. Muszę być dzisiaj trzeźwy i czujny. Kończę z alkoholem i z pannami. Już nigdy więcej klubów.
- No stary, jednak wzięła cię pod pantofel. – Marek roześmiał się szaleńczo.
- Myślisz, że to za sprawą Pauliny zaczynam wchodzić na właściwą drogę? Muszę cię rozczarować przyjacielu. Zmieniam się dla Uli. Zaczynam walkę o nią. O jej i moje szczęście. Nie wiem, czy mi się uda, bo boleśnie ją zraniłem, ale nie ustąpię. Dotrę któregoś dnia do niej i wyjaśnię wszystko co zagmatwane i zaplątane. A jak już stanę z nią twarzą w twarz, to powiem jej, że kocham ją najbardziej na świecie i że jest wielką miłością mojego życia. Dzisiaj narodziłem się na nowo i nie spapram już tego. Zrobię wszystko, absolutnie wszystko, by z nią być.
- No to bardzo pięknie, tylko ja chciałbym ci uświadomić, że parę godzin temu wziąłeś ślub i Paulina chyba nie będzie zachwycona, że uganiasz się za jakąś mrzonką.
- Paulina już nie ma nic do powiedzenia. Ona osiągnęła swój cel. Została panią Dobrzańską i myślę, że kiedyś bardzo pożałuje i bardzo będzie chciała wrócić do panieńskiego nazwiska. Kiedy już zdobędę zaufanie Uli rozwiodę się z moją „ukochaną” żoną, choć jeszcze przed chwilą powiedziałem jej, żeby nie liczyła na żaden rozwód. Wiesz jak to mówią. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie, a ona wpadła we własne sidła. – Podniósł pełny kieliszek w górę. – Twoje zdrowie przyjacielu. 
 
 

Amicus (gość) 2013.03.10 14:41
Wspaniała część. Z zapartym tchem czytałam kolejne słowa, zdania, akapity. Paulina została zasłużenie ukarana. Dążyla do tego ślubu za wszelką cenę i teraz tą cenę będzie musiała zapłacić. Postawa Dobrzańskich jest karygodna. Wiedzieli, że nie kocha Febo, powiedział to im, a mimo to siłą wepchnęli go w jej ramiona. Dla dobrej opinii znajomych i portali plotkarskich unieszczęśliwili swojego jedynaka. Marek wreszcie wziął sprawy w swoje ręce, coś postanowił i przechodzi do działania. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. Kiedy nam go zaserwujesz? Udanego tygodnia! :)
miki (gość) 2013.03.10 14:44
Dla mnie to co zrobił Marek jest chore,co mu da ta zemsta,w ten sposób stracił Ulę na lata,prościej było by postawić się rodzicom,machnąć ręką na majątek i zacząć życie w końcu na własny rachunek.Ale dla Marka groźba wydziedziczenia była ważniejsza,myślę że rodzice by prędzej czy później zrozumieli.Taka nienawiść nie buduje,tylko rani i niszczy,już nie mówię o Paulinie ale o Uli.Tłumaczenie że Paulina jest wredna też mnie nie przekonuje,Markowi nie chodziło o Paulinę tylko o rodziców z którymi nie może przeciąć pępowiny.Dorosły facet który żeni się tylko dla tego że mu mama kazała jest żałosny .Wcale bym się nie zdziwiła gdyby Ula nie chciała już nigdy mieć z nim nic do czynienia
Abstrakt (gość) 2013.03.10 14:53
Małgosiu :-)
Wow! tylko na tyle mnie stać w tej chwili. Cięłaś jak najostrzejszy nóż...
Nie wiem dlaczego, sama się sobie dziwię, ale czytanie tych słów sprawiało mi niesamowitą radość. Nawet nie wiesz jak wielką...
Kibicuję Markowi, i choć wyobrażam sobie wiele po dalszych rozdziałach tego opowiadania to już czekam na dobroduszność Uli i przeszczęśliwy finał tej miłości :-)
Pozdrawiam z życzeniami dobrej niedzieli :-)
truskaweczka (gość) 2013.03.10 15:20
Jej!!!!!!
Ręce mi się jeszcze trzęsą.....
O Boże!
W życiu jeszcze nie czytałam takiego rozdziału. To znaczy jeszcze w żadnym opowiadaniu nie było TAKIEGO Marka. Aż sama się przestraszyłam. Nie miałam pojęcia, że masz takie niecne zamiary co do tego opowiadania.
Jestem bardzo ciekawa jak to będzie dalej wyglądało. To fikcyjne małżeństwo, ten szatański plan Dobrzańskiego. OMG!
Pisz bo nie wytrzymam.....:P
Uffff
Ps
Doczekałaś się wreszcie kolejnego rozdziału. Jak znajdziesz czas to zapraszam do siebie, na 28 część Zawiłości Miłości:)
Pozdrawiam zniecierpliwiona zaciekawianiem truskaweczka:*
MalgorzataSz1 2013.03.10 15:27
Dziewczyny.

Odpowiem w jednym komentarzu.
Jak to mówią zemsta jest słodka. Jednak zapewniam Cię Miki, że Marek nie będzie się z tym dobrze czuł. On już coś postanowił. To prawda, że nie potrafił odciąć pępowiny i ciągle był podszyty strachem, bo obawiał się reakcji rodziców i narzeczonej na jakikolwiek bunt z jego strony. Jednak on kocha Ulę naprawdę i mocno. Dopiero sytuacja, gdy pobiegł za nią po zarządzie spowodowała, że w środku zaczął się buntować. Ta sytuacja zmieniła wszystko. Głównie to, że mimo iż zawarł ślub z Pauliną, nadal myśli jak odzyskać Ulę. Dramatyczne rozstanie z nią i ten ślub sprawiły, że dojrzał emocjonalnie i zaczyna się dźwigać. Robi się konkretny, stanowczy, niezwykle usystematyzowany i logiczny. Ma plan i zrealizuje go krok po kroku. Zbyt wiele upokorzeń doznał od Pauliny, by puścić teraz to płazem. On chce, by i ona posmakowała uczucia ośmieszenia i drwin. Chce ją również upokorzyć. Do tej pory to ona przecież kpiła ze wszystkich i wiecznie krytykowała uważając się za coś lepszego niż reszta.
Jednym może się to spodobać, bo uznają, że Paula sobie na to wielokrotnie zasłużyła. Inni, jak Ty Miki, będą uważać, że Marek źle postępuje. Ale czy można wybaczyć tak wiele krzywd i przejść do porządku dziennego? Ja nie potrafiłabym. On też nie potrafi. Zemsta, to być może za dużo powiedziane. Ja nazwałam to rewanżem w stylu "Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie". Zemsta nie jest tu odpowiednim określeniem, bo on chce tylko udowodnić im, (zarówno rodzicom jak i Paulinie) jak bardzo potraktowali go przedmiotowo nie dając żadnej alternatywy i zadecydowali właściwie poza nim.
Oczywiście można by było uniknąć tego wszystkiego, gdyby Marek był bardziej zdecydowany i mniej tchórzliwy. Jednak i w realu zdarzają się takie przypadki jedynaków, nad którymi rodzice już od niemowlęctwa rozciągnęli parasol ochronny i decydują za nich. Sama znam taki, gdy nadopiekuńcza mamusia aż do skończenia przez synka gimnazjum prowadzała go za rączkę do szkoły i sznurowała mu buty. Zrobiła z dziecka życiową kalekę, bo później nie potrafił sobie poradzić już z niczym. Nie ożenił się i wychodzi na to, że mamusia urodziła go wyłącznie dla siebie. Aż boję się pomyśleć, co zrobi ten młody człowiek, gdy rodzicielki zabraknie.
Marek być może nie opamiętał się w porę. Opamiętał się właściwie, gdy już było pozamiatane. Jednak jest bardzo zdeterminowany i zrobi absolutnie wszystko, by być z Ulą. Masz rację Miki pisząc, że facet w okolicach trzydziestki, słuchający rodziców jest żałosny. Marek też zda sobie z tego sprawę i wielokrotnie będzie żałował, że nie postawił im się od razu. To, że był słaby, tchórzliwy, mało zdecydowany i nie posiadający własnego zdania było przecież nie tylko jego zasługą, ale też rodziców, którzy decydując za niego w najdrobniejszych sprawach ukształtowali go na niedołęgę społeczną. Jedni z tego wyrastają inni nie. Na szczęście Marek wreszcie zrozumiał, co dla niego najlepsze i konsekwentnie będzie do tego dążył.
Następny rozdział prawdopodobnie w czwartek lub w piątek. Zawiadomię Cię Amicus.
Bardzo dziękuję Wam obu za komentarze i serdecznie pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2013.03.10 15:37
Abstrakt, Truskaweczka.

Widzę, że wywołałam niezłą burzę w waszych głowach. To oczywiście dla mnie na plus. Jednak prawdziwa zołza ze mnie, ze tak upodliłam Paulinę. Myślę jednak, że rzeczywiście zasłużyła sobie na takie słowa ze strony Marka. Ona nigdy nie szczędziła mu uszczypliwości i złośliwości, a przede wszystkim upokorzeń nawet przy obcych ludziach.
Gdybym chciała, by Marek się okrutnie mścił i chciał w sposób jak najgorszy upodlić Paulinę, to z pewnością wymyśliłabym jakiś adekwatny sposób na to i ta rozmowa miałaby znacznie gorszy przebieg, choć jak twierdzi Abstrakt, cięła jak nóż. Zapewniam, że nie będzie żadnych tortur, żadnej chłosty. Marek załatwi ją jej własną bronią a ona nigdy się nie dowie, że to on za tym stoi.
Cieszę się, że wzbudziłam w Was tyle emocji i to takich różnych. Dziękuję za wpisy i pozdrawiam najcieplej jak można. :)
miki (gość) 2013.03.10 16:21
Myślę że to do końca też nie jest wina Pauliny,ona też tak została wychowana przez swoich rodziców i potem i przez Dobrzańskich,od małego słyszała ze Marek będzie jej mężem.W tym środowisku liczyły się tylko pieniądze i firma,małżeństwo też miało być dla firmy,dla tego tak się uwiesiła Marka jakby nie było innych facetów na świecie.Oboje zostali skrzywdzeni przez swoich rodziców.Co do wybaczenia dla mnie ważniejsza była by miłość Uli niż zemsta na Paulinie,tym bardziej że Paulina sama siebie każe tym że decyduje się na życie bez miłości,bo ona dobrze wie że Marek jej nie kocha.Tym czasem Marek dla zemsty poświęca Ulę i jej miłość.
MalgorzataSz1 2013.03.10 16:41
Miki.

Tak naprawdę nie wiemy w jaki sposób rodzeństwo Febo było wychowywane przez swoich rodziców. Możemy się jedynie domyślić, że w poczuciu własnej wyjątkowości i wybujałego ego. Masz racę, że Paulinę też skrzywdzono. Skrzywdzono decyzją, że ona i Marek mają się pobrać. Jednak ona w tym opowiadaniu ma jeszcze inne cechy. Uwielbia bogactwo i uwielbia być w centrum zainteresowania. To głównie te cechy powodują, że tak uparcie dąży do osiągnięcia Potrafi przez siedem lat żyć w zakłamaniu, aby tylko osiągnąć swój cel. 25% udziałów to za mało, ona ma większe ambicje. 75% to już coś i ona chce uszczknąć coś dla siebie z tego bogactwa. Przy tym wszystkim zostanie żoną prezesa i właściciela połowy udziałów F&D. To też nie do pogardzenia. Dlatego nie buntuje się przeciwko woli rodziców. Jej to pasuje. Bez względu na to, czy będzie dla Marka dobra, czy nie, to i tak nie zmieni to faktu, że w końcu się pobiorą.
Człowiek uczy się na błędach i jeśli są to błędy dużego kalibru, to potem stara się ze wszystkich sił, by ich już więcej nie popełnić. Marek wystraszył się wydziedziczenia. Przecież przez całe życie brakowało mu tylko ptasiego mleka. Jak miałby żyć bez wsparcia rodzinnej fortuny? Nikt go nie uczył zaradności i pokonywania trudności, radzenia sobie w sytuacjach ekstremalnych. Miał świadomość, że popełnił największy błąd w życiu przedkładając to bogactwo nad miłość do Uli. Bardzo szybko zdał sobie z tego sprawę i za wszelką cenę będzie starał się to naprawić. Czy mu się uda? Zobaczymy.

Ania (gość) 2013.03.10 22:21
Nie wiem czemu ,ale moj komentarz się nie pojawił :( No nic trudno :D napiszę jeszcze raz.
Droga Gosiu
Ciesze się z kolejnego opowiadania.Jak zawsze Twoje opowiadanie ciekawe wciągające :) swietne.Przeczytałam wszystkie 4 cześci.Jestem pod wrazeniem :) Wiesz ,że jestem fanką Twoich opowiadan :) Z chęcia przeczytałabym taką ksiązkę lub obejrzała film na podstawie Twoich opowiadan.Mam nadzieje ,że Marek zrozumie swój bląd rozwiedzie się Paula.Pogodzi się z Ulcia,Będa zyc długo i szczesliwie i miec gromadke dzieci :) hehehe :) dziekuję za komentarz na blogu.Przepraszam ,że dodałam komentarz tylko pod jedna notka:*. 3maj sie miłego udanego tygodnia życze :) czekam na cd :) daj znać.buzka teraz mam nadzieje ze komentarz sie zapisze :D ,ale sie rozpisałam hehe :D
MalgorzataSz1 2013.03.11 06:53
Aniu.

Nie mam pojęcia, dlaczego nie dodał się poprzedni komentarz, ale czasem tak bywa. W opowiadaniu sytuacja się rozwija i zapewniam, że Marek od teraz będzie realizował swój plan odnalezienia Uli z uporem i konsekwencją. Z tą gromadą dzieci, to przesadziłaś, ale może z jedno się pojawi.
Ja skomentowałam na Twoim blogu o Soszce. Mam nadzieję, że czytałaś?

Bardzo dziękuję Ci, że przeczytałaś tak dużą liczbę rozdziałów i zostawiłaś ślad. Serdecznie pozdrawiam. :)
bewunia68 (gość) 2013.03.11 10:07
Przeczytałam wszystkie rozdziały jeszcze raz, żeby upewnić się co do kolejności wydarzeń. Marek, jadąc do SPA wiedział, że musi się ożenić. Co więc on kombinował? A może tylko nie mógł sobie odmówić przyjemności? Czwarty rozdział mnie zachwyca. Ja nie potrafiłabym się mścić. To zbyt męczące. Marek nagle taki twardy i stanowczy. Co on jeszcze zaplanował dla Pauliny? Czy decyzję o poddaniu się woli rodziców podjął po znalezieniu przez Ulę zawartości szuflady czy niezależnie od tego? Bo to winnym świetle stawia zachowania Marka. Można zadać jeszcze wiele pytań, ale zobaczymy jak rozwinie się akcja.
MalgorzataSz1 2013.03.11 11:40
Bewunia.

Poddanie się przez Marka woli rodziców nie miało nic wspólnego ze znalezieniem przez Ulę prezentów. Przypominasz sobie jego myśli po spotkaniu w domu rodziców, gdzie usłyszał wiele przykrych słów od nich łącznie z tym, że go wydziedziczą? On tej woli ulegał już od dziecka i choć nie podobało mu się wiele ich decyzji, to jednak w jakiś sposób je akceptował. Wtedy, gdy ciosali mu kołki na głowie o ten ślub, że nie angażuje się w przygotowania, po raz pierwszy nieśmiało zaprotestował, że nie chce ślubu, bo nie kocha Pauliny. Ten protest był na tyle słaby, że natychmiast został przytłoczony przez argumenty rodziców i wręcz wymuszenie na nim poślubienia Febo. Marek nie jest wyrachowany, choć z boku może to tak wyglądać. Ula pociąga go i to dlatego zabiera ją do SPA. Pobyt tam pozwala mu choć na chwilę zapomnieć o zobowiązaniach względem Pauliny. Jak sam mówi, liczy się tylko to, co tu i teraz. Tu Ula jest najważniejsza. Nie kombinował w żaden sposób. Po prostu nie powiedział Uli tego, co usłyszała od niego dopiero po zarządzie, a mianowicie, że nie uniknie tego ślubu.
Ta ostatnia rozmowa z Ulą zmienia właściwie wszystko, bo i w nim zaczyna wrzeć i wzbierać gniew. Po raz pierwszy w życiu buntuje się przeciwko temu, że ktoś trzeci kolejny raz decyduje za niego jakby on nie miał własnego rozumu i został ubezwłasnowolniony. Dociera do niego, że sprawy posunęły się za daleko i z niektórych już nie będzie się mógł wycofać. Uświadamia sobie, że ma dość traktowania go jak przedmiotu i podejmowania decyzji za niego. Ślubu nie uniknie, ale może uniknąć wielu rzeczy. które nastąpią po nim i to stara się przekazać Paulinie podczas rozmowy w altanie. W jednym z następnych rozdziałów ona sama przed sobą przyzna się do wielu rzeczy, które fundowała Markowi przez te wszystkie lata. Dominowała w tym związku a on musiał tańczyć tak jak mu zagrała.
Pamiętajmy, że Marek mimo całego tego zepsucia przez środowisko, w którym się do tej pory obracał, zachował jeszcze resztki przyzwoitości i uczciwości. W SPA już kochał Ulę. Nawet już wcześniej, bo nad Wisłą nazwał to uczucie i nie mógłby wykorzystać ją z premedytacją. Całe życie ulegał podszeptom, insynuacom i wskazówkom innych, bo sam był zbyt mało decyzyjny. Wbrew wszystkiemu ten ślub miał też swoje dobre strony, bo go zmienił i w bardzo krótkim czasie zrobił z niego człowieka, który wreszcie wie, czego chce i będzie konsekwentnie do tego dążył.
Mam nadzieję, że choć trochę rozjaśniłam Ci obraz całej sytuacji. Bardzo dziękuję za komentarz i serdecznie Cię pozdrawiam.

Dziuba (gość) 2013.03.13 14:21
Widzę Gosiu , że piszesz i publikujesz nowe opowiadanie. Póki co po przeczytaniu tych 4 rozdziałów , mam co do niego mieszane uczucia. Nie lubię , gdy Marek i Paulina biorą ślub, bo w rezultacie najbardziej zawsze cierpi Ula. Uważam , że ona wiele przeszła w życiu i nie zasługuje na kolejne cierpienia. Co prawda w serialu po przemianie zachowywała się jak idiotka , ale tak była napisana ta rola. Uważam ,że to błąd bo nam widzą czegoś brakowało- choćby szczerej rozmowy Marka i Uli o tym wszystkim co sobie nawzajem zgotowali. Czytałam już parę opowiadań , w którym ślub Marka i Pauliny się odbył i nie było to fajne. Naprawdę.
Co do Twojego opowiadania to Marek to niestety dupek, któremu zależy na kasie. Jakby naprawdę kochał Ulę , to znalazłby w sobie tyle odwagi , by przeciwstawić się rodzicom i zawalczyć o związek z Ulą! Ale po co kasa jest ważniejsza. co z tego ,że wymyślił jakiś genialny plan zemsty , jak Ula cierpi. Zastanawiam się , czy droga do szczęścia prowadzi po przez zemstę? Poruszyłaś po raz kolejny ważne aspekty - aspekt zemsty i aspekt ważności pieniędzy w naszym życiu. Jak już napisałam , zemsta nie jest lekarstwem na wszystko, do niczego dobrego nie prowadzi. Wiesz ja jestem katoliczką i z mojego punktu widzenia zemsta jest niemoralna. Ten cały jak mniemam fikcyjny ślub też nie jest tak do końca fair. Jeżeli nawet Marek zdobędzie zaufanie Uli , to w momencie zawarcia związku małżeńskiego z Pauliną , pozbawił Ulę możliwości zawarcia ślubu kościelnego. Ula na pewno marzy o ślubie w białej sukience a tu klapa. Wiesz takie są moje uczucia bo ja patrzę na to wszystko przez pryzmat mojej wiary. Mam nadzieję , że jakoś to wszystko rozwiążesz i doprowadzisz do szczęśliwego finału. Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg!
MalgorzataSz1 2013.03.13 18:35
Dziuba.

Jeszcze nigdy nie pisałam opowiadania, w którym Marek poślubia Paulinę. Pomyślałam więc, że kiedyś musi być ten pierwszy raz. To małżeństwo będzie trwało dość krótko i tym razem rozpadnie się właściwie z powodu Pauliny, a nie Marka. Ona zrobi coś, co zupełnie będzie pozbawione klasy, którą jak twierdzi posiada. Zrobi to z determinacji i na złość Markowi. On w zasadzie sprowokuje ją do takich zachowań. To jednak za kilka rozdziałów.

Obojętne, czy Marek ożeniłby się z Pauliną, czy też nie, Ula cierpi zawsze, bo taki był modelowy wzór serialu i tak jest w większości opowiadań. Marek, to rozpieszczony jedynak, który zawsze dostawał to, co chciał. Na groźbę wydziedziczenia reaguje we właściwy sobie sposób. Po prostu obawia się, czy poradzi sobie bez pomocy rodziców. Życie szybko to zweryfikuje, bo okaże się, że jednak miłość do Uli ma znaczenie nadrzędne. I choć wydaje się, że już pozamiatane i on nie ma do niej powrotu dlatego, że wziął ślub, to jednak w moich bajkach wszystko jest możliwe.
W przeciwieństwie do Ciebie ja nie natknęłam się na zbyt wiele opowiadań opisujących ślub Marka i Pauliny. Było ich zaledwie parę i już teraz nie pamiętam nawet ich treści ani tytułu. Mam nadzieję, że to moje będzie się jednak od nich różnić.
Już pisałam we wcześniejszych komentarzach, że to, co planuje Marek nie nazwałabym zemstą. Ja nawet tego tak nie określam, a nazywam rewanżem. Nie można porównywać mojej Pauliny z tą serialową, bo ta moja jest o wiele gorsza i przez cały ten czas, kiedy była z Markiem upokarzała go na każdym kroku. On chce tylko zadośćuczynienia i utarcia jej nosa, by i ona zrozumiała, że nie można traktować innych z pogardą. Chce, by poczuła się tak samo jak on się czuł przez te siedem lat.
Oczywiste jest, że nie można budować szczęścia na zemście. Marek to wie i zapewniam Cię, że ten rewanż w żadnym stopniu nie będzie okrutny i jeśli nawet Paulina ucierpi, to z pewnością nie na ciele. Bardziej ucierpi jej włoska duma a od tego się nie umiera.
Ja także jestem katoliczką i podobnie jak Ty nie popieram takich zachowań, ale przecież nie znaczy to, że one nie występują w realnym życiu. Dzisiejszy świat pełen jest materialistów i ludzi dążących po trupach do bogactwa i znaczącej pozycji społecznej. Wartości religijne schodzą na dalszy plan.
Ślub nie jest fair, ale przypominam Ci, że to Paulina z determinacją walczyła o to, by się odbył. Rzeczywiście Marek nie będzie mógł wziąć ślubu kościelnego, jednak już zdradzę, że Ula nie będzie nieszczęśliwa z tego powodu. Nie każda też panna młoda marzy o białej sukience. Finał oczywiście będzie szczęśliwy, jak to zwykle u mnie.
Bardzo dziękuję Ci za obszerny komentarz i serdecznie Cię pozdrawiam.
Amicus (gość) 2013.03.14 07:43
Zapraszam na kolejną część! Pozdrawiam :)
Maria (gość) 2015.04.26 19:15
dzień dobry

niezły artykuł pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz