Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"W POGONI ZA SZCZĘŚCIEM" - rozdział 6

17 marzec 2013
ROZDZIAŁ 6



Wcześnie rano ruszył w miasto na zakupy. Postanowił, że nie będzie już tak często korzystał z restauracyjnych dań. Trochę poczyta i sam zacznie pichcić, a już na pewno śniadania i kolacje. Wrócił do domu z pełnymi siatkami i zapełnił lodówkę. Chrupiące bułeczki, jajecznica na bekonie i mocna, aromatyczna kawa. To było to czego potrzebował. Najedzony pokręcił się jeszcze trochę po domu i koło dziesiątej trzydzieści pojechał na spotkanie z Wolskimi. Nie miał problemu ze znalezieniem biurowca, w którym mieściła się ich firma. Położony był w centrum i nawet nie tak daleko od F&D.
Uściskał serdecznie Michała. Niewiele się zmienił i na pewno bez trudu poznałby go na ulicy, choć minęło już kilka lat od kiedy widzieli się po raz ostatni. Michał zaprosił go do gabinetu, do którego tuż za nim weszła Ilona. Marek przywitał się i z nią. Gdy utonęli już w głębokich fotelach odezwał się Michał.
- No to opowiadaj. – Wolski uśmiechnął się do swojego gościa. – Ilona mówiła, że potrzebujesz pomocy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. – Marek pokrótce nakreślił mu sytuację w firmie. – Muszę wygenerować przez ten rok cztery i pół miliona dla firmy. Przy takich wynikach już mogę się pakować. Alex Febo tylko czeka na mój najmniejszy błąd i zaciera łapki. Nie chciałbym dożyć chwili, gdy on miałby przejąć po mnie stołek. Ludzie się go boją a on traktuje ich jak śmiecie. Jedyna nadzieja w was, że coś wymyślicie.
Wolski poklepał go po ramieniu.
- Nie martw się. Od momentu, w którym Ilona opowiedziała mi o tobie, usilnie rozmyślam i chyba mam pewne rozwiązanie. Otóż. Pomyślałem sobie, że powinieneś pokazać kolekcję na targach mody. One odbędą się za trzy tygodnie tutaj w Warszawie. Tak się składa, że znam dobrze dyrektora targów. Dzisiaj rano zadzwoniłem do niego i zaklepałem twojej firmie powierzchnię wystawową. Jednak sama kolekcja sportowa nie wystarczy. Musielibyście pokazać coś jeszcze.
- Dziękuję Michał. Naprawdę nie spodziewałem się, że zadziałasz tak szybko. Z pokazem innych rzeczy nie ma problemu. Mamy nową kolekcję wiosna-lato. Kończą ją przygotowywać i na pewno za trzy tygodnie się wyrobią. Moglibyśmy wystawić ją jeszcze przed właściwym pokazem.
- No to świetnie się składa. My też wybieramy się na te targi tak na pół służbowo. Będą na nich nasi stali klienci. Przy okazji pomożemy ci nawiązać trochę kontaktów z ludźmi zza zachodniej granicy. Ze wschodnią się wstrzymamy, bo już masz przykre doświadczenia z Korzyńskim. Cwana ruska bestia. Jak wszystko idzie dobrze i forsa płynie nieprzerwanym strumieniem, to jest w porządku. Jak tylko zaczyna się coś psuć, on natychmiast wycofuje się z takich umów, które nie wróżą szybkiego zysku. Wcale mnie to nie dziwi, że chce się wycofać. Jest znany z takich zagrywek.
- Nawet nie wiecie jak bardzo jestem wam wdzięczny. Wlaliście w moje serce otuchę. Zaczynam wierzyć, że wszystko jeszcze wyjdzie na prostą.
- Na pewno tak będzie. A teraz opowiedz coś o sobie. Co się z tobą działo przez te wszystkie lata? Ilona mówiła, że ożeniłeś się w sobotę. Chyba widziałem jakieś migawki w telewizji, ale niezbyt uważnie. Nie miałeś na tym ślubie najszczęśliwszej miny.
- Też byś nie miał, gdyby zmuszono cię szantażem do małżeństwa z kobietą, do której nie czujesz nic prócz obrzydzenia.
- Pamiętam ją. Oboje pamiętamy rodzeństwo Febo i nie wspominamy najmilej. Zawsze mieli się za coś lepszego, za lepszy gatunek ludzi i właściwie sam nie wiem, czy mieli ku temu powód.
- Michał, to egoiści, egocentrycy, malkontenci i cynicy. Zachodzę w głowę, dlaczego są tacy. Wychowaliśmy się w jednym domu, a przecież ja jestem zupełnie inny. Alex ciągle knuje i intryguje przeciwko mnie, a Paulina, to zła, zepsuta, rozpieszczona, kuta na cztery nogi jędza.
- Nie rozumiem w takim razie, co skłoniło cię do ożenku z nią. Trzeba było rzucić ją w diabły. – Marek westchnął ciężko.
- Łatwo się mówi. To nie było takie proste. Całe życie decydowali za mnie rodzice. Po śmierci seniorów Febo wpadli na genialny pomysł, że ze względu na pamięć o nich ja i Paulina pobierzemy się. To małżeństwo miało ugruntować pozycję firmy i scementować obie rodziny. Byłem z nią przez siedem lat i wierzcie mi, żyłem jak w koszmarze. Byłem tchórzem. Nie potrafiłem przeciwstawić się rodzicom. W końcu jak się odważyłem i powiedziałem, że nie chcę tego ślubu, bo nie kocham Pauliny, zagrozili, że wydziedziczą mnie, jeśli jej nie poślubię. Sam widzisz, że nie miałem powodów do radości. W dodatku od jakiegoś czasu kocham kobietę, która jest miłością mojego życia. Tym ślubem i wcześniejszymi uczynkami względem niej bardzo ją zraniłem. Uciekła ode mnie gdzieś w świat i nie mam pojęcia, gdzie jej szukać. Mało radosne to moje życie. Jednak zanim podejmę jakieś kroki w jej sprawie, muszę najpierw podźwignąć trochę firmę.
- No niewesoło masz. W sprawach sercowych nie będę pomocny, ale jeśli chodzi o firmę, to jak najbardziej. Zobaczysz, że te targi zmienią wszystko. Jeszcze się odkujesz przyjacielu.
Żegnał się z nimi serdecznie obiecując, że będą w kontakcie. Jak wróci do pracy, koniecznie musi poinformować Pshemko o tych targach, na pewno się ucieszy.

Po wyjściu z firmy Wolskich postanowił załatwić jeszcze dwie ważne wizyty. Był do nich przygotowany. W tym celu podjechał na Nowogrodzką, gdzie mieściła się firma pośrednicząca w zatrudnianiu wykwalifikowanych i przeszkolonych pracowników ochrony. Wszedł na piętro i przywitał się z szefem biura.
- Co pana do mnie sprowadza?
- Może wyda się to panu dziwne, ale chciałbym wynająć silnego i sprytnego ochroniarza, a przede wszystkim dyskretnego.
- Ma ochraniać jakąś konkretną osobę?
- Tak. Ma ochraniać mnie. Tu ma pan fotografie dwóch osób. To rodzeństwo. Ona jest moją żoną, on jej bratem. Od lat knują przeciwko mnie. Są współwłaścicielami firmy Febo&Dobrzański. Mam uzasadnione podejrzenia, że ona będzie chciała zrobić mi coś złego. To mściwa i zła kobieta. Jej brat też najchętniej utopiłby mnie w łyżce wody. Chcę, by ten człowiek był moim cieniem i w razie zagrożenia potrafił szybko i skutecznie interweniować.
- Czyli ma to być ochrona dwadzieścia cztery godziny na dobę? Jeśli tak to proponowałbym dwóch, żeby pracowali na zmiany. Kiedyś muszą też spać i jeden nie dałby rady być w gotowości przez cały dzień i noc. Stawka dla każdego to trzy tysiące na rękę plus jednorazowe koszty za pośrednictwo. Odpowiada to panu?
- Jak najbardziej.
- Dobrze. W takim razie pokażę panu zdjęcia potencjalnych kandydatów i przedstawię ich kwalifikacje.
Sporo było tych zdjęć a szef firmy wiedział o tych ludziach niemal wszystko. W końcu wybrali wspólnie dwóch. Mieli się stawić w poniedziałek o dziewiątej rano w F&D. Marek zostawił wizytówkę z numerem telefonu.
- Lepiej, żeby nikt ich nie widział w firmie. Jak do niej dotrą, niech zadzwonią. Zejdę do nich i wtedy porozmawiamy.
- W porządku. Będzie tak jak pan mówi. Stawią się punktualnie.
Pożegnał się z mężczyzną uściskiem dłoni. Na Bracką miał żabi skok z Nowogrodzkiej. Nawet nie uruchamiał samochodu i z przyjemnością udał się tam spacerkiem. Bez trudu znalazł kamienicę z numerem szóstym. To w niej mieściło się znane biuro detektywistyczne. Przywitał się z kobietą siedzącą za biurkiem w holu i spytał o pana Budkowskiego. Kobieta wskazała mu właściwe drzwi. Zapukał cicho i wszedł. Za biurkiem siedział mężczyzna lat około czterdziestu. Na jego widok wstał i podszedł wyciągając do niego dłoń. Marek przyjrzał mu się z uznaniem. Był wysoki i dobrze zbudowany. Pod obcisłą koszulką rysowały się solidne mięśnie. Widać było, że ten człowiek sporo czasu spędza na siłowni.
- Pan Dobrzański jak mniemam?
- Tak to ja. Dzwoniłem dzisiaj rano.
- Tak, przekazano mi. Proszę usiąść i opowiedzieć z jaką sprawą pan przyszedł.
Marek rozsiadł się wygodnie i zaczął.
- W zeszłym tygodniu w sobotę wziąłem ślub z niejaką Pauliną Febo. Ona i jej brat są współwłaścicielami firmy modowej Febo&Dobrzański. Być może pan słyszał. Ten ślub to była czysta farsa i można powiedzieć, że zostałem do niego zmuszony szantażem. Szantażystami okazali się moi rodzice. Jednak nie w ich sprawie tutaj przyszedłem. Ten ślub spowodował, że nie mogę być z kobietą, którą kocham całym sercem. Tak mocno ją zraniłem, że uciekła przede mną. Od jej ojca dowiedziałem się, że wyjechała za granicę, niestety zabroniła mówić mu komukolwiek, dokąd. Jestem bardzo zdeterminowany. Pragnę odnaleźć ją i wszystko jej wyjaśnić. Być może istnieje jeszcze dla nas szansa? Należało by ustalić dokąd wyjechała i gdzie obecnie przebywa. Ja muszę się z nią zobaczyć. Nazywa się Urszula Cieplak. Koszty nie grają roli. Pokrywam nawet te najdrobniejsze. Tutaj są jej zdjęcia. Zrobiłem je całkiem niedawno na wspólnie spędzonym weekendzie. Podejmie się pan?
- To bardzo romantyczna historia, – Budkowski uśmiechnął się – ale jak możecie ze sobą być, skoro ożenił się pan?
- To prawda, że sprawa nie jest prosta. Dlatego potrzebuję drugiego detektywa tu na miejscu. Człowieka, który będzie śledził każdy krok mojej żony. Będzie robił zdjęcia i o wszystkim mnie informował. Ten człowiek musi być niezwykle dyskretny i nie rzucający się w oczy. Ona nie może się zorientować, że jest śledzona.
- Panie Dobrzański. Dyskrecja to nasze drugie imię. Proszę się nie obawiać. Już my mamy swoje sposoby, by inwigilowany nie miał pojęcia o obserwacji. Ja mam takiego człowieka. Potrzebuję też zdjęcia żony.
- No tak. Zapomniałem. – Sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyciągnął z niej zdjęcie Pauliny. – Zostawię też swoje namiary, by ten człowiek a również i pan, miał ze mną kontakt. Wszelkie rachunki proszę przesyłać na adres firmy w dokładnie zaklejonej kopercie z moim nazwiskiem. I jeszcze jedno. W tej chwili żony nie ma w kraju. Pojechała do Włoch, do rodziny. Wraca w poniedziałek i od tego dnia można zacząć ją śledzić. Co do Uli daję panu wolną rękę. Chciałbym tylko, by od czasu do czasu odezwał się pan i poinformował mnie o postępach.
- Oczywiście. Tak właśnie praktykujemy. Nawet gdy poszukiwania staną w miejscu, będzie pan o tym wiedział. Nie zawsze ludzie chcą, by ich odnaleziono i dobrze się ukrywają.
Pożegnał się z sympatycznym detektywem i opuścił budynek. Odetchnął. Sporo dzisiaj zdziałał. Wreszcie zacznie się coś dziać i może przyniesie pożądany skutek. Podjechał jeszcze do sklepu z artykułami malarskimi i kupił kilka puszek emulsyjnej farby w ciepłym, jasno żółtym kolorze i solidny wałek do malowania.

Następnego dnia od samego rana walczył ze ścianami w swoim pokoju. Sporo zapłacił za tą farbę, ale była warta swojej ceny. Idealnie pokrywała wszystkie nierówności. Przez cztery godziny pracował uczciwie, ale gdy skończył, był zadowolony z efektu. W piątek mieli przywieźć meble. Cieszył się, że uporał się tak szybko z tym malowaniem.
W piątkowe przedpołudnie zaparkował przed domem wóz meblowy. Marek nie chcąc się sam szarpać z ciężkimi sprzętami uiścił dodatkową zapłatę za ich wniesienie i w piętnaście minut wszystkie stały już ustawione w pokoju. Zszedł na dół i zaczął opróżniać szafy, które do tej pory dzielił z Pauliną. Tysiąc razy kursował z góry na dół i odwrotnie, ale do wieczora uporał się z przeniesieniem wszystkich swoich rzeczy. Doprowadził też do porządku drugą łazienkę na piętrze. Z zadowoleniem popatrzył na efekt swojej pracy. Był z siebie naprawdę dumny. Przygotował sobie lekką kolację, po której zasnął kamiennym snem. Był zmęczony.

Ula szlifowała swój szwedzki. Do popołudnia była w domu sama, bo Marysia jechała do pracy. Trochę z nudów zabrała się za naukę skądinąd dość trudnego języka. Marysia zdobyła program komputerowy i dzięki niemu każdego dnia Ula poznawała coraz więcej słówek i zwrotów. Nie wiedziała jeszcze, czy zostanie w Szwecji, ale język poznawała chętnie.
Pod koniec tygodnia zadzwonił Anton. Potwierdził, że Nilsson rzeczywiście szuka dobrze wykształconej ekonomistki ale na stanowisko swojej asystentki. Poczuła się tak, jakby przeżywała deja vu. Anton poinformował ją, że miał okazję rozmawiać z Nilssonem i napomknął mu, że pewna Polka z gruntownym wykształceniem ekonomicznym szuka pracy. Opowiedział, że Ula pracowała już na podobnym stanowisku w Polsce, a później na stanowisku dyrektora finansowego firmy modowej. Nie pamiętał tylko nazwy firmy. Zdziałał tyle, że Nilsson zgodził się spotkać z Ulą w poniedziałek o dziewiątej rano.
- Ula, ja powiedziałem mu, że nie znasz szwedzkiego, ale biegle mówisz po angielsku, niemiecku i rosyjsku. Powiedziałem, że świetnie się orientujesz w tej branży. Jednym słowem przedstawiłem cię w samych superlatywach. Chyba go zaintrygowałem. W poniedziałek zrób się na bóstwo i zabierz ze sobą wszystkie dokumenty. Poproś Mari, żeby napisała ci po szwedzku CV. Mari zna adres i wie gdzie stoi budynek „Nakkny”. Powie ci jak dojechać.
Była wzruszona.
- Nawet nie wiesz Anton jak bardzo jestem ci wdzięczna. Obiecuję się kiedyś zrewanżować. Bardzo ci dziękuję.
- Będę trzymał za ciebie kciuki. Zapisz sobie mój numer. Jak będziesz już po rozmowie, to zadzwoń. Pójdziemy na kawę.

We wczesny sobotni poranek spakowały kilka najpotrzebniejszych rzeczy i pojechały do rodziców Mani. Uppsala jest oddalona od Sztokholmu o zaledwie siedemdziesiąt kilometrów a droga do niej pełna ciekawych, zapierających dech widoków, które Ula chłonęła jak gąbka. Marysia od lat przemierzająca tą trasę cierpliwie objaśniała Uli mijane miejsca. Po niespełna godzinie dojeżdżały. Wjechawszy na niewielkie wzniesienie Marysia zaparkowała na poboczu.
- Musisz koniecznie coś zobaczyć. – Wyciągnęła Ulę z samochodu i podprowadziła ją kilkanaście metrów. Kiedy dotarły już na szczyt wzniesienia Ula zamarła. Przed nią rozciągała się szeroka panorama miasta.
- Mój Boże. Nawet nie miałam pojęcia, że jest takie wielkie i takie piękne.
- Uppsala to pod względem wielkości czwarte miasto w Szwecji. Sporo tu studentów. Przez środek miasta płynie urokliwa rzeka Fyris. Będziemy przejeżdżać to ją zobaczysz. Co roku odbywają się na niej regaty na małych łódeczkach. Zabawnie to wygląda.

Dzisiaj nie mamy zbyt wiele czasu na zwiedzanie, ale obiecuję ci, że przyjedziemy tu jeszcze. Koniecznie musisz zobaczyć uppsalskie ogrody botaniczne. Ja jako architekt krajobrazu ciągle jestem pod ich urokiem. Tobie na pewno też się spodobają.


Królewski ogród botaniczny

Jest tu nawet zamek królewski. W dawnych czasach to miejsce zamieszkiwali Wikingowie. Tu był ich ośrodek religijny. A teraz już jedźmy. Mama pewnie czeka na nas ze śniadaniem.
Marysia wolno przejechała przez centrum miasta. Było spore ograniczenie prędkości. Większość mieszkańców poruszała się tu na bardzo popularnych rowerach. Wyjechały na obrzeża miasta. Przeważały tu niewielkie ale niezwykle kolorowe, drewniane, jednorodzinne domki. Wyglądały, jakby dopiero wyjęto je z jakiejś bajki. Przed każdym niewielki ogródeczek barwny od kwitnących kwiatów. Mania zatrzymała się przy jednym z nich.
- To tutaj. Dojechałyśmy.


Zgrabnie wyskoczyły z samochodu i zabrały z bagażnika swoje torby. Skrzypnęła furtka a one odwróciły się równocześnie. Mania uśmiechnęła się.
- Cześć mamuś. Poznajesz?
- Mój Boże Urszula. Jaka ty jesteś piękna. Ja ciągle pamiętam cię z kucykiem i w ogromnych okularach. – Dolińska przygarnęła ją mocno i uściskała. Ula wzruszyła się.
- Dzień dobry pani Dolińska. Nawet w snach nie marzyłam, że jeszcze kiedyś was wszystkich zobaczę. Tak bardzo się cieszę i jestem taka wdzięczna Marysi, że zaprosiła mnie tu do was. A gdzież to pan Doliński?
- Jest, jest. Na tyłach domu. Mamy tam kawałek sadu i tam przesiaduje najczęściej. Taki piękny dzień dzisiaj, że postanowiłam, że zjemy śniadanie na werandzie. Chodźcie dziewczynki. Na pewno już zgłodniałyście.
Rozpakowały się w dawnym pokoju Mani i zeszły na werandę. Przywitały się z panem Dolińskim. Długo ściskał Ulę. Dobrze pamiętał i jej mamę i ojca. Z racji tego, że obie dziewczynki przyjaźniły się to i ich rodzice często zachodzili do siebie.
- Wyrosłaś na piękną kobietę Ula. Moja Mania także. Kto by pomyślał, że z takich dwóch kurczątek z mysimi ogonkami i w wielkich okularach wyrosną takie śliczne dziewczyny. Ale ja tu gadu, gadu, a herbata stygnie. Siadajmy.
Na widok całej baterii słoików zapełnionych różnej maści dżemami Ula uśmiechnęła się szeroko.
- Czy wiecie państwo, że ja do dzisiaj pamiętam smak świeżego chleba grubo posmarowanego najlepszym na świecie truskawkowym dżemem, osobiście robionym przez panią Dolińską? Żaden smak nie może się z nim równać. Bardzo mi tego brakowało, gdy wyjechaliście. – Zaszkliły jej się oczy. Dolińska pogłaskała ją po dłoni.
- Za to dzisiaj Ula możesz jeść do woli. Spójrz ile tu tego. Truskawkowy też jest – wskazała dłonią na słoiki. – Dostaniecie trochę do domu.
Dolińscy byli ciekawi nowej Polski. Starą pożegnali już wiele lat temu a o nowej nie wiedzieli prawie nic. Ot tyle, co obejrzeli w telewizji. Zasypali ją gradem pytań. Doskonale pamiętali wszystkich sąsiadów. Opowiedziała im o nich, a potem o swojej rodzinie. Gdy wspominała mamę, wszyscy się popłakali. Magda Cieplak była wspaniałą kobietą. Łagodną, wyrozumiałą i bardzo uczynną.
- Jesteś do niej bardzo podobna Ula.
- Tak, tak mówią. Tu jest zdjęcie Beatki. Ona też ją bardzo przypomina. A tu Jasiek i tata.
Z ciekawością oglądali fotografie i choć czasu minęło wiele, Józef nie zmienił się aż tak bardzo. Jaśka pamiętali jako kilkuletniego pędraka, a to już prawie dorosły mężczyzna.
- Co teraz zamierzasz Ula? Chcesz zostać?
- Jeszcze nie wiem. W poniedziałek idę na rozmowę w sprawie pracy. Jeśli ją dostanę, to zostaję. W Polsce bardzo trudno o etat. Jest duże bezrobocie. Może tutaj odkułabym się trochę a przede wszystkim pomogła finansowo tacie. Na razie pilnie uczę się szwedzkiego, by rozumieć o czym do mnie mówią.
Bardzo miło i sympatycznie upłynęły te dwa dni. Popłynęło sporo łez uwolnionych pod wpływem wspomnień, ale nie zabrakło też wesołych momentów. Obdarowane przez Dolińską pysznymi przetworami w niedzielę wieczorem wróciły do Sztokholmu. Marysia jeszcze szybko przetłumaczyła CV Uli na język szwedzki i wydrukowała je. Rano w drodze do pracy podwiozła Ulę pod gmach wielkiego biurowca „Nakkny” i tam pożegnała się z nią zapewniając, że będzie trzymać za nią kciuki.
Widok budynku trochę ją przytłoczył. Był gigantyczny. W porównaniu z nim gmach Febo&Dobrzański wyglądał jak większy kurnik. Nieśmiało weszła do środka przez szklane drzwi i spytała portiera o gabinet pana Nilssona. Poinstruowana przekroczyła próg windy i nacisnęła przycisk z numerem dziesiątym. Wychodząc z niej zerknęła jeszcze na zegarek. Była za pięć dziewiąta. Wzięła głęboki oddech i pomaszerowała w stronę gabinetu Nilssona.
W sekretariacie natknęła się na kobietę w średnim wieku o surowym wyglądzie. Przywitała się z nią po angielsku i wyłuszczyła cel wizyty.
- A tak… Szef mówił, że pani tu dzisiaj będzie. Proszę za mną, zaanonsuję panią. – Sekretarka otworzyła obite brązową skórą drzwi i weszła do środka.
- Panie prezesie przyszła ta Polka w sprawie pracy, może wejść?
- Tak oczywiście, niech wejdzie. Zrobisz nam kawy Ruth?
- Zaraz przyniosę.
Ula weszła nieśmiało i przywitała się z prezesem podając mu dłoń. Wskazał jej miejsce na kanapie i sam przysiadł obok. Przyjrzała mu się ciekawie. Mógł mieć około trzydziestu ośmiu, czterdziestu lat. – Dość młody, – pomyślała – ale wydaje się sympatyczny.
- Jak wcześniej się dowiedziałem, jest pani z zawodu ekonomistą. Pokaże mi pani swoje CV? Ja będę przeglądał a pani niech mi opowie o sobie coś więcej. Mam podzielność uwagi i zapewniam panią, że będę słyszał każde pani słowo. – Podała mu teczkę z dokumentami.
- Oprócz ekonomii ukończyłam również drugi kierunek zarządzanie i marketing. Oprócz tego mnóstwo innych kursów, których certyfikaty znajdzie pan w teczce. Znam biegle oprócz angielskiego niemiecki i rosyjski. Ostatnio byłam zatrudniona w firmie modowej Febo&Dobrzański mającej siedzibę w Warszawie. Piastowałam tam stanowisko najpierw asystentki prezesa a później dyrektora finansowego.
- To dość wysokie stanowiska. Dlaczego pani odeszła z firmy?
- Zapewniam pana, że nie z powodów zawodowych, ale osobistych i jeśli pan się nie pogniewa wolałabym je przemilczeć.
Oderwał głowę od papierów i spojrzał na nią z uśmiechem.
- Pewnie jakieś sercowe sprawy, co? – Zarumieniła się.
- No, można tak powiedzieć. – Odrzekła wymijająco.
- No cóż. Muszę przyznać, że jestem pełen podziwu. Jest pani jeszcze bardzo młoda a już pracowała pani na eksponowanym stanowisku. Nie ukrywam, że jestem pod wrażeniem pani kompetencji. Jeśli nadal wyraża pani chęć pracy tutaj w „Nakknie”, to ja jestem gotowy panią zatrudnić. Jest tylko jeden warunek. Musi pani szybko nauczyć się szwedzkiego. Wprawdzie w tym kraju niemal wszyscy znają angielski i niemiecki, ale czasem zachodzi potrzeba porozumienia się w ojczystym języku.
- Ja już zaczęłam się uczyć i myślę, że dość szybko pokonam barierę językową.
- Miło to słyszeć. W takim razie od jutra może pani zacząć. Proszę przyjść na godzinę ósmą. Ruth oprowadzi panią po firmie i pokaże najważniejsze miejsca. Jutro też podpisze pani umowę. Już teraz mogę powiedzieć o wysokości pensji. Stawka w przeliczeniu na polskie złotówki to będzie… - Podszedł do komputera i sprawdził. – To będzie około czternastu tysięcy złotych. Oczywiście to kwota brutto. Odejdzie od tego podatek i koszty ubezpieczenia. Czy taka pensja odpowiada pani? – Oczy Uli miały wielkość młyńskich kół.
- Jestem oszołomiona. Naprawdę nie spodziewałam się aż tak wysokiej stawki.
- Proszę pani, proszę mi wierzyć, że w tym kraju bardzo doceniamy wysokiej klasy specjalistów a pani do takich należy. Rozumiem, że zgadza się pani na taką pensję, tak?
- Jak najbardziej tak. Bardzo panu dziękuję, jutro stawię się punktualnie.
Kiedy wyszła na korytarz wybrała numer Antona.
- Anton? To ja stawiam tą kawę. Całe hektolitry kawy. Dostałam tę pracę i życia mi braknie by ci się odwdzięczyć. Jestem na korytarzu przed gabinetem prezesa. Czekam na ciebie.
 


Amicus (gość) 2013.03.17 10:18
Marek przechodzi do działania. Zabezpiecza się przed Pauliną i Aleksem i jakby nie patrzeć szuka na nią haków. Zresztą bardzo słusznie. Nigdy nie była w stosunku do niego fair, ale nie miał na to realnych dowodów. To były jego odczucia, przypuszczenia, ale nie mógł jej nic udowodnić. Jej i ewentualnie swoim rodzicom, którzy może wtedy przejrzeliby na oczy. Walczy o firmę i zaczyna walczyć o Ulę. Ona znów będzie piastować stanowisko asystentki. Posada w FD dała jej miłość, a posada w szwedzkiej firmie pozwoli jej tą miłość odzyskać. Czyżby mieli spotkać się na targach? Już się nie mogę doczekać ich spotkania, rozmowy, chociaż wiem, że będę musiała jeszcze trochę na to poczekać.
Dziękuję Ci za tą kolejną część tej historii w niedzielny poranek.
I zapraszam do mnie, na kolejny rodział 'kocham was', który pojawi się w samo południe. :)
Dobrego dnia Ci życzę! :)
MalgorzataSz1 2013.03.17 10:28
Amicus.

Twój tak wczesny komentarz to najmilsza niespodzianka w ten niedzielny poranek.
Febo są mściwi, o czym mogliśmy się już przekonać. Marek jest tego świadomy, dlatego zabezpiecza się ze wszystkich stron. Musi mieć stuprocentową pewność, że oni nie pokrzyżują jego planów. To prawda, że będzie szukał haków na Paulinę, ale tylko w ten sposób może jej coś udowodnić, a przede wszystkim zrewanżować się za tyle podłości, jakiej od niej doświadczył.
Niestety Ula i Marek nie spotkają się na targach mody. To by było za wcześnie. Nakkna nie wystawia w ogóle swoich projektów w Warszawie i raczej skupiona jest na rynku skandynawskim.
Na Twój blog zaglądałam już dzisiaj kilka razy, bo pamiętam, że pisałaś, że dodasz coś w weekend. Przekleiłam też swoje komentarze ze streemo pod miniaturką, ale pewnie to zdążyłaś już zauważyć.
Bardzo Ci dziękuję za ten wpis i pozdrawiam. :)
Amicus (gość) 2013.03.17 10:44
Mój komentarz to miła niespodzienka? No proszę Cię. ;) Chyba nie zdajesz sobie sprawy jaka Twoja publikacja była miłą niespodzianką! Widziałam wczoraj jedną z Twoich odpowiedzi na komentarz i widziałam zapowidź nowej notki, ale nie sądziłam, że wkleisz kolejną część o świcie :) Loguję się z rana o świcie, a tu tekst na dobry początek dnia już czeka. Miło :)
Szkoda. Ja najchętniej pogodziłabym ich już za 2h :D ale wiem, że akcja musi przebigać swoim torem. A poza tym taka rozłąka, tęsknota też jest potrzebna. Cóż, muszę się uzbroić w cierpliwość w oczekiwaniu na ich 'twarzą w twarz'. :)
Tak, tak, widziałam. Dzięki. :) Staram się skupić wszystkie swoje prace, które przetrwały, skupić w jednym miejscu.
Będzie kolejna część zgodnie z obietnicą. Tak sobie wykombinowałam, że niedzielne południe to będzie dobry czas. Pozdr! :)
MalgorzataSz1 2013.03.17 10:58
Dodałam tak wcześnie, bo nie mogłam spać całą noc. Mam ostatnio ze sobą trochę problemu i dużo do przemyślenia. Żeby trochę się oderwać od tych myśli, wydawało mi się, że dodanie nowej części a przede wszystkim skupienie się na jej korekcie pozwoli mi trochę odreagować. Nie spodziewałam się jednak komentarzy o tak wczesnej porze, bo wiem, że w niedziele ludzie lubią pospać, a tu proszę. Niespodzianka. I za nią wielkie dzięki. :)
bewunia68 (gość) 2013.03.17 13:03
Zaskoczyło mnie wynajęcie ochrony przez Marka. Nie podejrzewałam, że państwo Febo mogą być tak groźni. Dobrzański rzeczywiście nie zasypia gruszek w popiele. A teraz nie na temat bohaterów. Gosiu podziwiam Twoje przygotowania przed przystąpieniem do pisania. Nie wyłapuję luk. Wszystko jest przemyślane i dopracowane. Nie mam jak sprawdzić wysokość pensji proponowanej dla Uli w nowej pracy. z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
MalgorzataSz1 2013.03.17 14:03
Bewuniu.

Marek asekuruje się ze wszystkich stron. Sporo złego doświadczył od obojga Febo i wie do czego mogliby się posunąć. To stąd ta ochrona. Na wszelki wypadek.
A teraz strona techniczna. Rzeczywiście przygotowuję się dość solidnie i choć te opowiadania, to tak naprawdę bajki dla dorosłych, to jednak staram się wplatać w ich treść rzeczy realne i sprawdzone, by choć trochę przybliżyć czytelnikowi np. miejsca, do których udają się moi bohaterowie. Jeśli chodzi o wysokość pensji Uli w przeliczeniu na korony, to będzie chyba około 28 - 30 tysięcy koron. Niestety nie znam aktualnego kursu korony dlatego podaję w przybliżeniu.
Natomiast zdjęcia są autentyczne szczególnie te dotyczące Upssali. Chodzi o regaty łódeczek i królewski ogród botaniczny.
Dziękuję Bewuniu za miły wpis i serdecznie Pozdrawiam.
truskaweczka (gość) 2013.03.17 19:36
No!! Marek wreszcie zaczyna działać i to mi się podoba. Ten detektyw co prawda będzie pewnie miał nie mały problem ze znalezieniem Uli skoro się zmieniła. Na zdjęciach które pokazał mu Marek wygląda przecież inaczej, ale wieżę, że jakoś mu się uda:)
Wydaje mi się, że z tą ochroną to Marek trochę przesadził. Na śledzenie Pauliny, okay, ale żeby od razu ochrona? No nie wiem. W końcu powiedział jej, że jest zabezpieczony od takich wypadków wiec to powinno ją odwieść od pomysł z czyhaniem na jego życie. No ale nie wiem co tam dla nas planujesz:)
Co do nowej pracy Uli to mam tylko nadzieję, że to deja vu jednak nie będzie takie wielkie i nie spotka ją tam nic podobnego co w F&D.
Ania (gość) 2013.03.17 19:57
Gosiu
Dziękuję za kolejną cześc.Bardzo się z niej.Dobrze ,że Marek wynaja detektywa niech szuka Uli i powie jej co do niej czuje.Czy z ochrona byl dobry pomysł to nie wiem ,ale zawsze dla bezpieczenstwa dobrze jest mic ochroniarza ;).Marek zaczyna dzialać nie da się ani Pauli i Alexowi tak 3mac.Mam nadzieje ,że nie długo Ula i Marek beda razem.widac ,że zrozumiał swój błąd i chce go naprawić.Mam nadzieje też ze Ula szybko wroci do FD i da szanse Markowi i nie zwiaze się z tym Antonem...Przepraszam ze znowu daje krotki komentarz.Czekam na cd...Daj znac :).pozdro :)
MalgorzataSz1 2013.03.17 20:17
Dziewczyny.

Marek sam nie wierzy, by oboje Febo mieli jakieś mordercze zamiary względem niego. Ta ochrona jest asekuracyjna i na wszelki wypadek, gdyby nie daj Boże jednak strzeliło coś do głowy jednemu lub drugiemu.
Detektyw będzie miał niemały zgryz by odnaleźć Ulę, bo w zasadzie tylko jej rodzina wie, dokąd wyjechała. W swojej nowej firmie z pewnością nie będzie miała takich kłopotów jak w F&D. Wszystko będzie się układać jak najlepiej aż do momentu... Nie, nie, moje drogie. Tego Wam nie zdradzę. Musicie poczekać cierpliwie.
Bardzo Wam dziękuję za komentarze i cieplutko pozdrawiam.
Abstrakt (gość) 2013.03.17 22:02
Małgosiu ;-)
dziś króciutko :-)
zastanawiam się ile musi być w człowieku złych intencji jeśli uciekamy się do takich działań jak Twój Marek. Domyślam się, że rodzeństwo Febo działało niecnie, ale to jednak nie pieniądz skłania do takich "fanberii" a podstawne złe gesty. Dobrze, że Marek ma cel, to daje mu motywację do działania. A przecież działa sam, w pojedynkę. Bez wsparcia bliskich, np. rodziców. W przeciwnym razie nic tylko się załamać.
No i poza wszystkim takie działanie jest intrygujące, skłania do najgorszych wizji. Bardzo jestem ciekawa co dalej ;-)
Pozdrawiam ciepło ;-)

MalgorzataSz1 2013.03.18 15:31
Abstrakt

Ja myślę, że nikt nie uciekałby się do takich metod, gdyby nie został wcześniej przykro doświadczony i upokorzony wręcz. Są ludzie, którzy potrafią to stłumić w sobie i przejść z tym do porządku dziennego. Marek do takich osób nie należy. Poza tym doskonale ma w pamięci sytuacje, w których Paulina obrażała i poniżała nie tylko jego ale i Ulę jedynie dlatego, że była niezbyt urodziwa i biednie się ubierała. Ten odwet to też poniekąd i w imieniu Uli, choć nie sądzę by ona sama nie była krytyczna wobec takich metod. Raczej jestem skłonna przyznać, że była by bardzo przeciwna.
O ile Alexa z pewnością nie pieniądze skłaniają do intrygowania, choć w pewnym sensie też, bo za wszelką cenę starał się przejąć firmę, tak moją Paulinę jak najbardziej. Jest żądna władzy i pieniędzy dlatego naciskała na ślub z Markiem. Nie dość, że nazwisko, choć jej własne też było dobrze znane, to jeszcze wspólny majątek i udziały. To była zbyt wielka pokusa dla niej, by mogła tak łatwo odpuścić.
Marek na początku jest sam i choć nie ma wsparcia w bliskich, to za odpowiednią cenę wynajmuje właściwych ludzi, którzy pomogą mu osiągnąć cel. Celem jest Ula i odbudowanie ich wzajemnych relacji.
Serdeczne dzięki za komentarz. Mam nadzieję, że nieco rozjaśniłam obraz sytuacji. Pozdrawiam Cię.
Amicus (gość) 2013.03.19 19:09
Małgosiu, zapraszam Cię serdecznie na krótką miniaturkę. :)
Marcysia (gość) 2013.03.20 18:04
Małgosiu,
na początku chcę Cię przeprosić - masa nauki do egzaminu gimnazjalnego nie daje mi zbyt dużo wolnego czasu, co nie znaczy, że nie czytam Twoich notatek. Czytam je regularnie, ale po prostu nie miałam czasu ich komentować, za co jeszcze raz przepraszam i prosze o wybaczenie :)
Zanim przejdę do komentarza odnośnie "W pogoni za szczęściem", chciałabym się odnieść jeszcze do "Pokochaj mnie tato". Bardzo się ucieszyłam z pozytywnego zakończenia tego opowiadania. Miło, że rodzice Marka pogodzili się z Młodymi, zaakceptowali Tosię i pokochali Zosię ;) Naprawdę, bardzo, bardzo radośnie mi się to czytało :)
A co do "W pogoni...", to prowadzisz tą historię w bardzo ciekawy sposób, angażujesz czytelnika w przeżywanie tego, co czyta, robisz z niego czynnego obserwatora wydarzeń. Bardzo zdziwiło mnie, że jednak Paulina została panią Febo. Rozumiem - nauczka, nauczką, ale niestety moje poglądy dotyczące małżeństwa nie akceptują takich rozwiązań. Co nie zmienia faktu, że ta sytuacja wprowadza dużo emocji do opowiadania :)
Czekam tylko, jak dalej rozwinie się ta sytuacja.
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
MalgorzataSz1 2013.03.20 18:43
Marcysiu.

Nie przepraszaj. Przecież ja nie wymagam od czytelników, by komentowali każdy rozdział. To zależy od ich ochoty i czasu, chociaż ja sama staram się komentować na bieżąco wszystkie wasze notki. Ja jednak w przeciwieństwie do Ciebie okres szkolny zostawiłam dawno za sobą i teraz nie obciążona nauką a jedynie obowiązkami domowymi i pracą zawodową jakoś łatwiej potrafię wygospodarować sobie czas.
Bardzo się cieszę, że podobało Ci się ostatnie opowiadanie. Wiesz, że całkiem optymistycznie nie mogło się zakończyć, bo obciążenie zespołem Downa jest nieuleczalne, ale przynajmniej zafundowałam swoim bohaterom trochę innego szczęścia.
Jeśli chodzi o bieżące opowiadanie, to piszesz w komentarzu:
"Bardzo zdziwiło mnie, że jednak Paulina została panią Febo".
Chyba miałaś na myśli panią Dobrzańską? Szczerze Ci powiem, że taki rozwój sytuacji wydał mi się ciekawy i wart opisania, gdy mężczyzna jest tak bardzo słaby psychicznie i tak bardzo podatny na manipulację, że ulega naciskom i żeni się wbrew sobie z kobietą, której organicznie nie znosi. Takie było założenie tej historii. Kolejne, to takie, że Paulina ma o wiele gorszy charakter niż w serialu i to jest główny powód, dla którego Marek postanawia wziąć odwet na niej.
Nie dziwię się, że trudno Ci to zaakceptować. Większości osób było by trudno. Jednak ja nie wzięłam takich zachowań z sufitu. Żyję już trochę lat na świecie i nie jedno widziałam. Takie rzeczy się zdarzają i to naprawdę nie tak rzadko, szczególnie w rodzinach bardzo konserwatywnych i o dość ciasnych poglądach. Gdybym poprowadziła historię dokładnie odwrotnie, to opowiadanie stało by się po prostu nudne, a Ty sama piszesz, że jednak wzbudza emocje i o to mi właśnie chodziło, bo treść, którą przekazuję, jest dość kontrowersyjna.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz i zapraszam Cię już jutro na kolejny rozdział. Może będzie dla Ciebie niespodzianką? A może nie?
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)

Shabii (gość) 2013.03.20 19:16
Droga Małgosiu.

Chcę Ciebie bardzo przeprosić. Wiem, zaniedbałam Twoje bloga i to bardzo. Nie mam kompletnie czasu. Ciągle coś robię a jak mam trochę wolnego, to zaraz masa nowych zajęć i nie mogę się zabrać za czytanie. Nie skończyłam nawet jeszcze poprzedniego opowiadania a tutaj już nowe. Głupio mi. Bardzo Cię przepraszam. Obiecuję (mam nadzieję, że dam radę i słowa swego dotrzymam), że w któryś luźniejszy dzień przysiądę, przeczytam i zostawię komentarz. Nie wiem niestety kiedy to nastąpi, bo tak jak mówię, mam urwanie głowy + problemy. Jednak odpowiadanie nie zniknie i mam nadzieję, że będzie tutaj na mnie czekało. Serdecznie pozdrawiam i życzę uśmiechu który mam nadzieję wywoła nadchodząca wiosna. ;***
MalgorzataSz1 2013.03.20 20:33
Shabii.

Każdy z nas ma swoje priorytety. Gdybym ja miała taki natłok zajęć, pewnie też odpuściłabym sobie czytanie. Przecież nie likwiduję bloga i zawsze w wolnej chwili można na niego zajrzeć. Już rozmawiałyśmy o tym. Jeśli udało Ci się dostać pracę i to ona pochłania Twój czas, to nie pozostaje mi nic innego a jedynie Ci pogratulować, bo wiem jakie to dla Ciebie było ważne. Póki co ja nie znikam i nadal tu będę dopóki starczy sił, pomysłów i ochoty.
Życzę Ci powodzenia i serdecznie pozdrawiam. :)
Marcysia (gość) 2013.03.20 21:38
Tak, chodziło mi o panią Dobrzańską, zmęczenie daje o sobie znać ;(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz