21 marzec 2013 |
ROZDZIAŁ 7
W niedzielę po południu wróciła Paulina. Z żalem stwierdziła, że Marka nie ma w domu. W Mediolanie miała sporo czasu na rozmyślania. Przez te wszystkie lata, które z nim spędziła, miała go za człowieka o słabym charakterze. To ona dominowała w tym związku. To ona miała silną osobowość. Tańczył tak jak mu zagrała. Uwielbiała manipulować nim, by osiągnąć dla siebie jakieś korzyści. Rzadko jej się sprzeciwiał. Rzeczywiście nie pozwalała nawet na to, by miał swoje zdanie na dany temat. Wszelkie odstępstwa i próby protestu dusiła w zarodku. To jej władcze i despotyczne usposobienie zemściło się na niej w okrutny sposób. Miał rację, nie kochała go, ale przywykła do niego tak mocno, że gdyby on wykazał odrobinę dobrej woli, mogliby być ze sobą szczęśliwi. Postanowiła być dla niego miła. Nie krzyczeć, nie robić scen, ale rozmawiać z nim spokojnie i rzeczowo. Może wtedy dojdą do porozumienia? Weszła do salonu i rzuciła walizkę na kanapę. Otworzyła ją i zaczęła wypakowywać rzeczy. Wziąwszy ich stosik na ręce pomaszerowała do garderoby. W drzwiach stanęła jak wryta. Szafy były opróżnione z jego ubrań. Zniknęły koszule, krawaty, garnitury, wszystko. – Wyprowadził się? – Taka myśl od razu przyszła jej do głowy. Usłyszała kroki za plecami i odwróciła się. Stał na środku salonu i gapił się na nią. - Wróciłaś? To dobrze. Muszę z tobą uzgodnić kilka rzeczy. Jak się rozpakujesz, to usiądziemy i porozmawiamy spokojnie. - Jak sobie życzysz. A gdzie są twoje rzeczy? – Wskazała na szafy. - Na górze. Zejdę za piętnaście minut i pogadamy. Poszedł na górę i przebrał się w swobodniejszy strój. Schodząc ze schodów zapytał. - Napijesz się kawy? Zaskoczona spojrzała na niego. – Co on taki miły dla mnie? – Na głos powiedziała. – Chętnie. Dziękuję. Nastawił expres i po chwili już nalewał smolisty płyn do filiżanek. Przeniósł je na ławę w salonie i przysiadł na kanapie. Po chwili dołączyła do niego i ona. Usiadła obok i założyła nogę na nogę. - To o czym chciałeś porozmawiać? - O budżecie domowym. Chciałem cię poinformować, że nie będę cię już utrzymywał. Wysokość twojej pensji jest porównywalna do mojej, więc z łatwością za nią przeżyjesz. Wydatki za media podzielimy na pół. Tak będzie sprawiedliwie. Nigdy nie korzystałaś z kuchni. Nie gotowałaś. Mniemam więc, że dalej będziesz się stołować na mieście. Pozwoliłem sobie zapełnić lodówkę, ale jeśli chcesz mieć ją wyłącznie do swojej dyspozycji, kupię drugą dla siebie. Patrzyła na niego jakby widziała go po raz pierwszy. Z każdym jego słowem wzbierał w niej gniew. - Nie… z nim nie da się rozmawiać spokojnie i rzeczowo. - W końcu nie wytrzymała i dała upust emocjom. - Ty chyba żartujesz. Nie dość, że upokorzyłeś mnie na moim własnym ślubie, skompromitowałeś przed tyloma gośćmi, powiedziałeś mi tyle przykrych słów, to teraz żądasz jeszcze ode mnie pieniędzy? O nie mój drogi, nie dam ci ani złotówki. Obowiązkiem męża jest utrzymywać żonę i ja będę konsekwentna w tym względzie. Znowu na jego twarzy zagościł ten szeroki, promienny uśmiech, który ją przeraził, bo tak demonicznie wyglądał w zestawieniu z lodowatym spojrzeniem jego stalowo-szarych oczu. - Nie przypominam sobie, by istniały jakieś przepisy, które mówią, że mąż ma utrzymywać żonę. Tylko w jednym wypadku ma to uzasadnienie, a mianowicie w takim, gdy żona pozostaje bez środków do życia. W twojej sytuacji nie ma o tym mowy, bo jak na dzisiejsze standardy zarabiasz krocie. Jeśli nie będziesz dokładać się do wydatków domowych załatwię to w inny sposób i wyegzekwuję od ciebie te pieniądze. - Ciekawe jak – prychnęła pogardliwie. - W sądzie kochanie. W sądzie i jeśli chcesz uniknąć skandalu zgodzisz się na taki podział kosztów i nie pozwolisz, bym złożył pozew w tej sprawie. – Zacisnęła dłonie w pięści i wysyczała przez zęby. - Jesteś podłą gnidą. Gdzie ja miałam oczy? - Sam się nad tym zastanawiam. Może i jestem podłą gnidą, ale do ciebie jeszcze mi bardzo daleko. – Wstał z kanapy i wziąwszy swoją filiżankę poszedł w kierunku schodów. Odwrócił się jeszcze i rzucił. - Oczekuję, że do każdego rachunku załączysz połowę należności. Proponuję je zostawiać na tej komodzie – wskazał dłonią. – Dobranoc. Patrzyła na niego z nienawiścią. – Cham, prostak i drań. Jutro pojadę do Heleny i wszystko jej opowiem. Może ona przemówi mu do rozsądku. W poniedziałkowy poranek wprost z windy udał się do pracowni mistrza. Przywitał się z nim i przysunąwszy sobie krzesło do stołu, przy którym siedział, powiedział cicho. - Mam bardzo dobre wieści Pshemko. W zeszłym tygodniu spotkałem po latach moich znajomych ze studiów. To małżeństwo. Okazało się, że on jest dyrektorem generalnym na Polskę firmy consultingowej mającej siedzibę w Londynie. Opowiedziałem mu o naszych problemach z FD Sportivo a on załatwił nam miejsce na targach mody. To międzynarodowe targi Pshemko. Jednak sama kolekcja sportowa nie wystarczy. Musimy pokazać prototypy ostatniej kolekcji. To dla nas wielka szansa przyjacielu. On obiecał, że pomoże mi nawiązać kontakty z przedstawicielami zachodnich firm. Może zawrzemy jakieś korzystne umowy i będziemy mogli upłynnić odzież sportową. Mamy dwa tygodnie czasu. Dasz radę to wszystko przygotować? Czarek porobiłby zdjęcia i zamówiłbym foldery. Twarz projektanta przybrała natchniony wyraz. - Marco! Naprawdę wystawimy nasze kolekcje na międzynarodowych targach? Lejesz miód na moje zbolałe serce. Oczywiście damy radę ze wszystkim. Zaraz wydam dyspozycje moim asystentom i Izabeli, wybiorę najlepsze modele. Będzie dobrze. - Dzięki Pshemko. Jesteś genialny i udowodnimy to. A’propos Izy. Mógłbym z nią porozmawiać? Chciałem ją o coś zapytać. - Idź do pracowni szwaczek. Chyba tam jest. Była. Przywitał się z nią i cicho powiedział. - Iza, mam do ciebie wielką prośbę. Usiłuję się skontaktować z Ulą. Wiem, że wyjechała za granicę, ale nie wiem dokąd. Nie odbiera telefonów. Ja naprawdę muszę z nią porozmawiać. - Marek, ale ja nie wiem, gdzie ona jest. Obie z Alą wiemy, że wyjechała, ale chyba tylko jej ojciec wie, dokąd. Nawet się z nami nie pożegnała – powiedziała z żalem. – Marek pokiwał ze zrozumieniem głową. - Szkoda. No nic, będę próbował w inny sposób. Dziękuję ci. Wyszedł rozczarowany. Wyglądało na to, że i Ala nie miała pojęcia o miejscu pobytu Uli. Jedyna nadzieja w Budkowskim. Jeśli on jej nie znajdzie, to już chyba nikt. Dwa tygodnie później warszawski Torwar przy Łazienkowskiej pękał w szwach. Zgromadzona publiczność oblegała liczne stoiska firm modowych. O szesnastej miał zacząć się pokaz. Pshemko był spięty. Podobnie Marek. Dotarli do nich Wolscy i uspokajali, że wszystko pójdzie jak po maśle. ![]() Obiecali, że po pokazie przedstawią ich kilku ważnym osobom. Te obawy były niepotrzebne. Długo nie milkły brawa po pokazaniu ekskluzywnej kolekcji a i sportowa została przyjęta niezwykle entuzjastycznie. Zauważył Korzyńskiego i zacisnął zęby. To przez tego dupka ma takie kłopoty. Nawet nie dał mu szansy, by sprzedaż kolekcji sportowych ubrań mogła porządnie zaistnieć. Ze zdumieniem skonstatował, że obok Korzyńskiego stoi jego żona. On szepta jej coś do ucha a ona chichocze ze śmiechu. – O czym oni tak szepczą? – Nie miał jednak już czasu, by dłużej się nad tym zastanawiać, bo nadszedł Michał prowadząc ze sobą dwóch mężczyzn. - Pozwól Marek, że ci przedstawię. Ten dżentelmen to Uwe Jϋrgens, właściciel austriackiej firmy modowej, a ten drugi pan, to Lucas Godoy. Lucas jest Belgiem i właścicielem podobnej firmy jak twoja. A to panowie prezes Febo&Dobrzański i ich genialny projektant Pshemko. – Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie a Michał kontynuował. – Obaj panowie są zainteresowani obiema kolekcjami. Powinniście się umówić i porozmawiać o szczegółach. Oni są tu jeszcze przez trzy kolejne dni, będzie więc czas na dogadanie się. - Bardzo miło jest mi poznać panów. Jeśli dysponują panowie czasem jutro w godzinach dopołudniowych, byłbym szczęśliwy, gdybyście zechcieli odwiedzić moją firmę. Mamy wygodną salę konferencyjną i tam w spokoju moglibyśmy porozmawiać o interesach. Nowo poznani biznesmeni przystali na tę propozycję z ochotą. Umówili się na godzinę dziesiątą, a Marek jeszcze objaśniał im jak dotrzeć do F&D. Michał wykonał kawał porządnej roboty. Poznał Marka z kolejnymi trzema właścicielami firm modowych z Holandii, Portugalii i Danii. Następnego dnia odbyło się spotkanie. Pokazano jeszcze zdjęcia z pokazów poprzednich kolekcji. Wszyscy jak jeden mąż byli zgodni, że suknie, kurtki i płaszcze są powalające, a Pshemko prawie się rozpłakał słuchając tych pozytywnych opinii. Marek przy pomocy Wolskich zredagował umowy omawiając z zainteresowanymi punkt po punkcie. Pierwsze dostawy odzieży sportowej miały się zacząć za dziesięć dni, kolekcji ekskluzywnej dopiero po pokazie w Łazienkach. Długo ściskał Michałowi dłoń. Ilonie też nie żałował. - Sam dobry Bóg pozwolił nam się spotkać, a dla mnie to było szczęśliwe zrządzenie losu. Gdyby nie wy, aż boję się pomyśleć. Jeszcze w tym tygodniu rozwiązuję definitywnie umowę z Korzyńskim. Mam dość tego ruskiego dupka. - A widziałeś jak twoja żona klei się do niego? Nadskakiwała mu i kokietowała go. To obrzydliwe. – Ilona skrzywiła się z niesmakiem. - Widziałem i na pewno porozmawiam z nią na ten temat. Do zobaczenia kochani. Mam nadzieję, że wkrótce. Wiele wam zawdzięczam i obiecuję, że któregoś dnia zrewanżuję się w podobny sposób. Wieczorem wracał do domu wraz z Pauliną. Większą część drogi przebyli w milczeniu. Jednak Marek przerwał tę ciszę. - Chciałbym się dowiedzieć, jakie stosunki łączą cię z Korzyńskim. Wszyscy, którzy nas znają twierdzą zgodnie, że dość bliskie. Możesz mi to wyjaśnić? - A cóż ciebie może to obchodzić? - Żywotnio mnie to obchodzi moja droga. Nie dopuszczę do tego, byś miała mi przyprawiać rogi. - Ty przyprawiałeś mi je wielokrotnie. Sam powiedziałeś, że jesteś moim mężem na papierze. Mam prawo żyć tak jak mi się podoba. - I tu się mylisz. Odkąd cię poślubiłem nie zdradziłem cię ani raz. Zdradzałem cię wtedy, gdy nie byłaś jeszcze moją żoną. Teraz nią jesteś i to, że tylko na papierze nie oznacza, że pozwolę ci na to. Nie ma mowy. Twoja obecna pozycja oraz to, że jesteś panią Dobrzańską, do czegoś zobowiązują. Ponoć jesteś kobietą z klasą, więc nie rób z siebie dziwki. - Ty chamie! – Wrzasnęła – Co ty sobie wyobrażasz! Nie będziesz mi dyktował jak mam żyć. Będę robić to, na co tylko mam ochotę i nic ci do tego. – Znowu ten szeroki uśmiech, którego tak nienawidziła. - Nie krzycz, bardzo cię proszę. Nie jestem głuchy. – Powiedział cicho. – Twoje wrzaski już na mnie nie działają. Uodporniłem się na nie. Ja tylko chcę, byś zachowywała się godnie, nie przynosiła sobie wstydu i nie narażała się na kompromitację. Czy to źle, że staram się dbać o twoje dobre imię? Nie odezwała się już. Obrzuciła go tylko nienawistnym spojrzeniem i odwróciła twarz do szyby. Dni płynęły. Ula na dobre wdrożyła się w swoje obowiązki i coraz częściej zaskakiwała swojego szefa świeżym spojrzeniem na niektóre sprawy i bardzo fachowym podejściem do nich. Codzienne, wieczorne konwersacje z Marysią po szwedzku, też przynosiły rezultaty, bo potrafiła się już dogadać w najprostszych sprawach. W pracy często mieszała szwedzki z angielskim. Tak było jej łatwiej, gdy brakowało jej słów. Nilsson był z niej zadowolony. W bardzo krótkim czasie przekonał się, że Ula to znakomity pracownik. Nie oszczędzała się i dawała z siebie wszystko. Jej propozycje budżetów były znakomite i pozwalały zaoszczędzić spore sumy. Minął zaledwie miesiąc, od kiedy została zatrudniona w „Nakknie”, a on nie wyobrażał już sobie lepszej asystentki. Nawet podziękował Antonowi za nią. Któregoś dnia po kolacji poczuła się słabo. Zakręciło jej się w głowie. Wstała niepewnie od stołu i zachwiała się. Marysia spojrzała na nią przestraszona. - Ula, co ci jest? Jesteś taka blada? - O Boże, jak mi niedobrze. Chyba... chyba muszę do łazienki. Z pomocą Mani dotarła tam i zwróciła całą zawartość żołądka. - Matko Boska, coś ty zjadła? Jadłaś ryby? – Ula pokręciła przecząco głową. - Nie. Przecież wiesz, że nie biorę ich do ust. W firmowej stołówce wszystko jest świeże. U nas w domu też. Naprawdę nie wiem, co się dzieje. Kręci mi się w głowie jak na karuzeli. Marysia pomogła jej dojść do sypialni i przykrywszy ją kołdrą przysiadła jeszcze przy łóżku. - Ula…? – Zaczęła myśląc o czymś intensywnie. – Kiedy miałaś ostatnią miesiączkę? Cieplakówna wbiła w nią wzrok. Z każdą chwilą jej oczy stawały się większe i coraz bardziej przerażone. - Nie… nie…, to nie może być prawda - wyjąkała. - Ale dopuszczasz taką możliwość? – Maria spojrzała na nią niepewnie. - Teraz chyba tak. Jestem kompletną kretynką. Jak mogłam się nie zorientować. Już nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałam okres. Chryste Panie, jestem w ciąży? – Rozpłakała się żałośnie. – Co ja teraz zrobię? Dopiero dostałam tę wspaniałą pracę i będę musiała z niej zrezygnować. Tato się wścieknie jak się dowie. Nic nie wie o relacjach łączących mnie z Markiem. Dlaczego to zawsze na mnie spadają takie rzeczy? Dlaczego? – Rozszlochała się na dobre. Marysia przytuliła ją mocno. - Nie płacz Ulka. To nie koniec świata, a poza tym jeszcze tak naprawdę nie wiesz, czy to ciąża. Mam w apteczce testy. Najpierw je zrobisz, a gdy ją potwierdzą, dopiero wtedy będziemy się martwić. - Przyniosła dwa testy i wręczyła je Uli. – Masz. Jak ci się zachce do ubikacji, to zrób je. Z przerażeniem wpatrywała się w dwie niebieskie kreski, które pojawiły się na obu testach. Nie było mowy o pomyłce. Była w ciąży. To koniec jej kariery w tym kraju. Jak ma teraz wrócić do Polski i powiedzieć o tym swojej rodzinie? Jak ma wrócić do Rysiowa? Będą ją wytykać palcami. To małe miasteczko, gdzie wszyscy dobrze się znają. Już słyszała te zjadliwe uwagi sąsiadek, że jest panną z nieślubnym dzieckiem. Koszmar. Wyszła z łazienki trzymając w dłoni oba testy i poszła obudzić Manię. - Miałaś rację. Jestem w ciąży. Zobacz. Nie mam pojęcia co robić? - Przede wszystkim uspokój się. Pójdziesz do pracy i powiesz o wszystkim Nilssonowi. Zobaczysz, co powie. Jeszcze dzisiaj zamówię ci wizytę u ginekologa, ale to po południu. Przyjadę po ciebie do pracy i pojedziemy tam razem. W tym kraju nie ma zakazu aborcji i możesz zrobić ją na żądanie do czwartego miesiąca ciąży. Musisz się zastanowić, czy chcesz urodzić to dziecko. Dobra wiadomość to taka, że dzieci są tu traktowane na specjalnych warunkach. Otacza się je opieką i troską. Będzie dobrze, zobaczysz. A teraz ubierz się. Ja zrobię śniadanie i jedziemy do pracy. Miała mieszane uczucia po tym co usłyszała od Marysi. – Miałabym usunąć to dziecko? Dziecko, które jest owocem miłości mojej i Marka? Nie mogę tego zrobić. Bez względu na wszystko urodzę je. Może z czasem jakoś się to moje życie ułoży. – Z natłokiem myśli przestąpiła próg sekretariatu. Jej mina i nastrój nie umknęły uwadze Ruth. - Jakaś dziwna jesteś Ula dzisiaj. Stało się coś? - Nie…, nie… - Uśmiechnęła się łagodnie. – Muszę porozmawiać z panem Nilssonem, jest już? - Jest. Wszedł tuż przed tobą. Zapukała cicho do drzwi gabinetu i otworzyła je. - Dzień dobry szefie. Mogę zająć panu chwilkę? Chciałam porozmawiać. - Wejdź, wejdź Ula. Co tam? Przysiadła na skraju kanapy i splotła dłonie, by ukryć ich drżenie. Przyjrzał jej się uważnie. Była jakaś spięta i chyba zdenerwowana. Usiadł obok i zapytał z troską. - Jesteś dzisiaj jakaś nieswoja. Stało się coś? - Naprawdę nie wiem, jak mam panu to wszystko powiedzieć. – Głos jej zadrżał a w oczach pokazały się łzy. Wzięła głęboki oddech i spojrzała mu w oczy. – Pamięta pan jak pytał mnie pan o powody odejścia z Febo&Dobrzański? Powiedziałam panu wówczas, że odeszłam z powodów osobistych. – Nilsson kiwnął głową. - Pamiętam. Nie chciałaś o tym mówić. - Tak, to prawda. Jednak coś się wydarzyło i chciałabym, by znał pan prawdę. Tam w Polsce działo się sporo rzeczy. Z moim szefem łączyło mnie znacznie więcej niż tylko relacje czysto służbowe. Zakochałam się w nim a i on mnie pokochał. Niestety, uwikłany był w stały związek ze współwłaścicielką firmy. Naciskany przez rodziców oświadczył się jej i już nie mógł wymigać się od ślubu. Ten ślub miał scementować firmę i połączyć ze sobą dwie rodziny. On nie chciał się żenić. Nie kochał jej, a jednak zrobił to. Kiedy rozstawaliśmy się zapewnił mnie, że to ja jestem miłością jego życia, a tamtej nie kocha. Widziałam migawki z tego ślubu. On wyglądał jakby szedł na egzekucję. Kiedy się żenił ja byłam już tutaj i usiłowałam poskładać moje życie do kupy. Jednak wczoraj dowiedziałam się, że jestem…, że jestem w ciąży. Z nim. Nie chcę jej usuwać. To dziecko będzie też jego częścią. Rozumiem, że w takiej sytuacji może się pan poczuć rozczarowany i zechce mnie zwolnić. Nie będę miała pretensji, choć z pewnością będzie mi bardzo żal opuszczać to miejsce. Po jej twarzy płynęły już prawdziwe potoki łez. Podał jej chusteczkę. - Ula. Nie wiem jakie ty masz wyobrażenie o zasadach panujących w szwedzkich firmach. Tutaj dzieci traktuje się jak najwyższe dobro. Nie mam zamiaru cię zwalniać tylko dlatego, że jesteś w ciąży. „Nakkna” ma całe zaplecze, by ułatwić pracę kobietom w niej zatrudnionym i w dodatku to wszystko jest tu, na miejscu. Wierz mi, że nie pozwoliłbym ci odejść, bo jesteś najlepszą i najbardziej kompetentną asystentką jaką kiedykolwiek miałem. Spokojnie donosisz tę ciążę. A jak już urodzisz szczęśliwie, to masz tu do dyspozycji firmowy żłobek i przedszkole. Możesz spokojnie zostawiać tu dzieciątko i odbierać je po pracy. Mamy świetnie przeszkolony personel. Jest tu też przychodnia specjalistyczna. W niej możesz zrobić wszystkie badania. Są również lekarze. Nasz zakładowy ginekolog może poprowadzić twoją ciążę aż do rozwiązania. Sama pewnie zauważyłaś, że załoga „Nakkny” to w przeważającej liczbie kobiety. Muszą mieć odpowiednie warunki do pracy, ale i do wychowywania dzieci też. Nie płacz już i uśmiechnij się. Ruth pójdzie zaraz z tobą do przychodni. Zrobisz badania a po nich zbada cię lekarz. Noo…, głowa do góry. Będzie dobrze. Uśmiechnęła się do niego przez łzy. - Dziękuję panie Nilsson. Naprawdę myślałam, że jestem tu dzisiaj po raz ostatni. Jestem panu bardzo, bardzo wdzięczna za wszystko. Pójdę już. - W porządku. Zawołaj mi tu jeszcze Ruth. Wraz z sekretarką zjechała windą na parter. Ruth poprowadziła ją długim korytarzem, na końcu którego za oszklonymi drzwiami znajdowało się zaplecze medyczne „Nakkny”. Podeszły do rejestracji i przywitały się z siedzącą tam kobietą. - Witaj Lotta. Przyprowadziłam wam pacjentkę. Jest w ciąży i trzeba jej zrobić badania. Doktor Olson już jest? - Jest. Przyjmuje od rana. Tu macie skierowanie. Idźcie teraz do laboratorium. Nie sądziła, że wszystko pójdzie tak sprawnie. Wyniki zrobiono jej błyskawicznie, od ręki. Chwilę poczekały pod gabinetem i wkrótce wywołano Ulę. Zanim tam weszła powiedziała cicho. - Wracaj Ruth. Ja sobie poradzę. Sekretariat nie może być pusty, a ja już i tak mam wyrzuty sumienia, że oderwałam cię od pracy. - Trafisz z powrotem? - Na pewno. Na razie. Weszła do środka i przywitała się z lekarzem. Był rudy i bardzo piegowaty. Jednak miał miły, sympatyczny uśmiech i łagodne, błękitne oczy. Odebrał od niej wyniki i poprosił, by położyła się na kozetce lekarskiej. - Zrobimy jeszcze USG. Zobaczymy, co tam w środku siedzi. Nałożył jej na brzuch żel i roztarł go głowicą. Uśmiechnął się. - To już całkiem zaawansowana ciąża. Koniec dziesiątego tygodnia. Nie widzę nic niepokojącego i wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku. Ma pani poranne mdłości? - Raczej nie, ale wczoraj wieczorem zwróciłam całą kolację. - No to chyba się właśnie zaczęły. U różnych kobiet wygląda to różnie, ale mam nadzieję, że u pani nie potrwają długo. Uprzedzam panią, że może pani nie mieć apetytu szczególnie po wymiotach. Może też nastąpić spadek wagi, ale to sytuacja przejściowa. Jeśli pani chce, będę monitorował tę ciążę. - Chciałam właśnie o to pana prosić. - W takim razie widzimy się za miesiąc. Gdyby coś się niepokojącego działo, proszę przyjść lub zadzwonić. Tu daję pani mój numer telefonu i jeszcze wydruk z USG. Ta mała, czarna plamka, to pani dziecko i mam nadzieję, że sprowadzimy je szczęśliwie na świat. Wróciła do sekretariatu i zadzwoniła do Marysi informując ją, że jest już po badaniach i żeby nie zamawiała wizyty u ginekologa. Koniecznie jak wróci do domu, musi porozmawiać z tatą. Nie może go okłamywać. Nie wybaczyłby jej tego. Późnym wieczorem połączyła się z Rysiowem. Opowiedziała ojcu wszystko nie pominąwszy żadnego szczegółu. Bała się jego reakcji, jednak on bardzo ją zaskoczył mówiąc, że jest bardzo szczęśliwy, że zostanie dziadkiem. Prosił ją, by dbała o siebie i oszczędzała się. - Dziękuję tatusiu, że jesteś taki wyrozumiały. Za dwa dni prześlę wam pieniądze na życie. Poratujecie się trochę. Niestety prześlę korony. Będziesz musiał zapytać w banku, czy mogą ci to wypłacić od razu w złotówkach. Ucałuj dzieciaki. Ciebie też całuję. Dobranoc. Odetchnęła. Zaczynała wierzyć, że wszystko jeszcze będzie dobrze. |
Amicus (gość) 2013.03.21 18:58 |
Jak to miło po ciężkim dniu wrócić do domu i
przeczytać kolejny rodział Twojego opowiadania. Jakoś tak od razu
człowiekowi robi się lepiej... :) Ad rem. Marek wychodzi na prostą w sprawach firmowych. To odnowienie kontaktów z dawnymi przyjaciółmi pozwoli mu dobrze zarządzać firmą, generować odpowiednie dochody i utrzymać FD w czołówce. Paulina to doprawdy dziwny osobnik. Przyznała sama przed sobą, że nie kocha Marka, jawnie ukazuje swoje zaintersowanie Lwem. W głowie się nie mieści, że kto może być taki podły i jakby nie patrzeć trochę wbew sobie wychodzić za mąż dla pieniędzy i nazwiska. Serialowa Paulina, mimo, że przez wielu nielubiana, była aniołem. Małgosiu, stworzyłaś potwora! ;) A Ula, oj nasza Ula ma pamiątkę po Marku. To się Dobrzański zdziwi, jak się już spotkają. :) Przyznaję, że ta Twoja dzisiejsza część wywołała uśmiech na mojej twarzy z powodu pewnego.... określmy to 'motywu', który pojawia się w kolejnym rozdziale mojego opowiadania. Ściskam Cię mocno! :) |
truskaweczka (gość) 2013.03.21 19:19 |
Szczerze to od początku liczyłam na to, ze tak
właśnie będzie. Że Ulka wyjedzie nieświadoma ego, ze nosi po d sercem
dziecko Marka. Marka i jej. Nie mogę się doczekać chwili w której Marek
się o tym dowie. Ale przeczuwam, ze raczej nie prędko to nastąpi:P Dziwi mnie tylko fakt, że Ulka poszła do kolesia którego zna tak krótko, jest dla niej właściwie obcą osobą, a ona opowiedziała mu takie osobiste rzeczy. Przecież mogłaś po prostu powiedzieć, że przeprasza, ale sama przychodząc do niego nie wiedziała, że jest w ciąży i tyle. Nie musiała mówić, że ojciec dziecka ma żonę której nie kocha, no nie? Ja bym nie powiedziała:P Cieszę się, że plan Marka się sprawdza. Wszytko z Paulą układa się po jego myśli. Rozwód wisi w powietrzu, a to dobry początek starań o odzyskanie Uli. Pozdrawiam cieplutko i czekam na kolejną część z niecierpliwością. :) |
MalgorzataSz1 2013.03.21 19:22 |
Amicus. Wolscy to prawdziwe zrządzenie dobrego losu. Lubią Marka od zawsze i pomagają mu chętnie. Dzięki nim nawiązał trochę kontaktów i firma rzeczywiście zacznie się dźwigać. Na pewno skończą się problemy finansowe i zniknie widmo bankructwa. Co do Pauliny, to chyba masz rację. Ta kobieta, to potwór. Jednak już na początku uprzedzałam, że w tym opowiadaniu będzie bardziej podła niż w serialu i zasłuży sobie na wszystko, co spotka ją ze strony Marka. U mnie jest zachłanna. Chęć posiadania zaćmiewa u niej rozsądek. Powoli zaczyna się pogrążać, ale o tym więcej w następnym rozdziale. Marek pobije ją jej własną bronią. A Uleńka nosi w brzuchu Dobrzańską fasolkę. Oczywiście nic nie napiszę jak przebiegnie ich spotkanie. Na to musicie jeszcze trochę poczekać. Ona jest przerażona tą sytuacją, ale ma w Szwecji grupkę przyjaciół i trochę życzliwych jej ludzi. Poradzi sobie. Ja jestem natomiast ciekawa jakiż to motyw? Mam nadzieję, że dodasz coś wkrótce? Zaintrygowałaś mnie. Serdecznie dziękuję za komentarz. Znowu nie dałaś się wyprzedzić i jesteś pierwsza. Bardzo to doceniam i cieplutko pozdrawiam. :) |
MalgorzataSz1 2013.03.21 19:39 |
Truskaweczko. W chwili, gdy odpowiadałam na komentarz Amicus, Ty wkleiłaś swój, dlatego odpowiadam osobno. Wyjechana i zaciążona Ula to taki standard, który pojawia się w wielu opowiadaniach. U mnie też wykorzystałam go już w kilku. Dziecko, to taki pozytywny akcent i mimo tęsknoty i rozpaczy za ukochanym człowiekiem można cieszyć się, że choć jego cząstkę nosi się pod sercem. Jak napisałam wyżej ich spotkanie nastąpi, ale jeszcze nie tak prędko. Pisząc o "kolesiu" masz na myśli Nilssona, właściciela firmy? Jeśli tak, to muszę coś wyjasnić. Ula jest szczera. Stara się niczego nie ukrywać przed swoim szefem. On od początku był dla niej bardzo życzliwy, docenia jej kompetencje i dlatego Ula uznała, że należy mu się wyjaśnienie. Poza tym należy wziąć pod uwagę fakt, że ona sądzi, iż jest w firmie po raz ostatni. Uważa, że po tych rewelacjach szef po prostu ją zwolni. W Polsce z pewnością tak właśnie by było. Na szczęście to Szwecja, kraj stojący na wiele wyższym szczeblu rozwoju niż Polska. Tak jak napisałam w treści rozdziału, dzieci traktuje się tam jak najwyższe dobro. Gdyby Ula nie opowiedziała mu tej historii a tylko przyszła i powiedziała, że przeprasza, ale jest w ciąży i nie może już u niego pracować, Nilsson mógłby zareagować a przede wszystkim zadecydować zgodnie z tym, czego spodziewała się na samym początku, czyli pozbyć się jej. Poza tym to, że on zna prawdę nie pozostanie bez wpływu na dalsze losy bohaterów, szczególnie Marka. Wprawdzie o tym tylko nadmieniam w którymś z kolejnych rozdziałów, ale jednak. Pewnie trochę to enigmatyczne, lecz jestem pewna, że zorientujesz się w czym rzecz czytając następne części. Wielkie dzięki za taki błyskawiczny komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam. PS. Czy zauważyłaś, że nie działa streemo? |
bewunia68 (gość) 2013.03.21 21:04 |
Paulina do teściowej na skargę? A jaka oburzona, że mąż nie chce jej utrzymywać. I co ona kombinuje z Lwem? Odnośnie Uli. Celowo wybrałaś Szwecję. To nie przypadek. Prawda? Podobają mi się konfrontacje Marka i Pauliny. Chyba jeszcze przy żadnym opowiadaniu nie czekałam tak niecierpliwie na nowe odcinki. Podoba mi się TAKI Marek. Pozdrawiam Gosiu. |
MalgorzataSz1 2013.03.21 21:14 |
Bewuniu. Cieszę się, że utrafiłam tym opowiadaniem w Twój gust. Paulina nadal czuje się emocjonalnie związana z seniorami Dobrzańskimi. Ciągle sądzi, że o ni maja duży wpływ na Marka i są w stanie zmienić jego stosunek do niej. Bardzo się myli oczywiście. Szwecję wybrałam celowo. Nie wiem, czy dobrze odgadłaś, ale pomyślałam, że Filip tak bardzo lubi to miejsce i często tam bywa u jakichś swoich znajomych, że mogłabym wykorzystać ten bardzo piękny kraj w swoim opowiadaniu. Poza tym w jednym ze swoich opowiadań już wykorzystałam szwedzką firmę modową "Nakkna" (autentycznie istnieje) i zupełnie nie przeszkadzało mi wykorzystać ją i teraz. A następna część już w niedzielę, więc za długo nie będziesz czekać. Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i serdecznie pozdrawiam. :) |
truskaweczka (gość) 2013.03.22 15:10 |
Nie mogę się już doczekać dalszych rozdziałów:) Tm komentarzem jeszcze bardziej rozbudziłaś moją ciekawość. Oczywiście rozumiem szczerość Uli i to, że chciała być fair w stosunku do swojego szefa, ale jednak mimo wszytko uważam, że nie zobowiązywało jej to do takiego wyznania. Nie potrafię pojąć po co mówi mu, że Marek zapewniał ją o swojej miłości i że nie kocha żony, ale rodzice zmusili go do ślubu. No ale skoro tak to sobie właśnie wymyśliłaś to okey, będę musiała się jakoś z tym oswoić. Heheh:) Nie no żartuję:) Owszem to zachowanie wydaje mi się trochę dziwne, ale jest okey. I w żaden sposób nie zmienia faktu, że uwielbiam czytać twoje opowiadania:) Buziaki:** Ps A co do streemo to mnie działa normalnie:) |
MalgorzataSz1 2013.03.22 17:22 |
Truskaweczko. Dzisiaj to i ja weszłam na streemo bez problemu, ale wczoraj wyskakiwał mi błąd serwera, zresztą innym dziewczynom też. Mam nadzieję, że dzisiaj jest już w porządku. A co do Uli... Cóż mogę powiedzieć... Może tylko tyle, że dziewczyna ma serce na dłoni. Co w głowie, to i na języku. Pisząc tę scenę raczej nie rozpatrywałam jej pod tym kątem. Pisałam spontanicznie i może rzeczywiście trzeba się było nad tym zastanowić. Teraz nie będę już nic zmieniać. Powiem tylko, że Marek pozna Nilssona i dzięki rozmowie z Ulą, Szwed nie będzie do niego uprzedzony i potraktuje go przyjaźnie. Tak jak pisałam Ci wcześniej, kolejny rozdział w niedzielę. Pozdrawiam. |
Ania (gość) 2013.03.22 20:09 |
Gosiu :) Bardzo się cieszę z kolejnego rozdziału :).Jak zawsze super ,ciekawe i wciągające ;).Zawsze czekam na cd :) czytanie mnie tak wciagneło jakbym ksiązkę czytała.Paulina nie kocha Marka hmm to po co za niego wychodziła zeby się zabawić ? miec kase nazwisko ? Jak już się tak Lwem zainteresowała to ma okazje sie rozwiesc i ułożyć sobie życie.Fajnie ,że Ula zostanie mamą.Mam nadzieje ,że Marek jak dowie się ,że będzie tata to dadzą sobie szanse za co mocno 3mam kciuki :) fajne opowiadanie na ksiązkę lub film :) Pozdrawiam .Ania p/s na moim blogu o Gosi nn :) na pozostałych blogach w weekend powinna się pojawić notka :D |
MalgorzataSz1 2013.03.22 20:20 |
Aniu. Czekałam, kiedy się odezwiesz. Mam nadzieję, że przeczytałaś wiadomości ode mnie na fb? Cieszę się, że opowiadanie Cię wciągnęło. Jeśli chodzi o przyszłe ojcostwo Marka, to on nie ma pojęcia, że zostanie tatusiem. Dowie się o tym dużo, dużo później. Chyba w 10 lub 11 rozdziale. Póki co stara się pogrążyć Paulinę. Ona sama twierdzi, że nie kocha Marka, a ten ślub, to oczywiście z czysto materialnych względów. Za chwilę przenoszę się na Twój blog. Pozdrawiam. :) |
Marcysia (gość) 2013.03.23 19:35 |
Małgosiu, bardzo spodobała mi się ta część, a przede wszystkim stanowczy Marek. Nie daje sobie w kaszę dmuchać, twardo stąpa po ziemi i wie, czego chce - chce pozbyć się Pauliny i che Uli. Nie wie jedynie, że teraz chcąc Uli, dostanie "w pakiecie" potomka. Jeden wyjazd brzemienny w skutki przewartościuje zapewne nie tylko życie Cieplakówny, ale też Marka. A kiedy można spodziewać się nowej notki? Pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2013.03.23 19:43 |
Marcysiu. Rzeczywiście spotkanie Marka z Ulą będzie dla tego pierwszego wielką niespodzianką, ale do tego momentu jeszcze trochę się wydarzy. Teraz Marek już nie odpuści. Jest bardzo zdeterminowany i bardzo chce odnaleźć Ulę. Budkowski, to niezwykle operatywny i błyskotliwy detektyw, doskonale potrafiący łączyć fakty. Nic nie umknie jego uwadze i dzięki temu odnosi sukcesy. A kolejny rozdział już jutro do południa. Na pewno Cię poinformuję. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za komentarz. :) |
Abstrakt (gość) 2013.03.23 21:46 |
Małgosiu :-) mamy małego dzidziusia w drodze, Marek będzie podwójnie szczęśliwy. Konsekwencja Marka bardzo mi imponuje, szczególnie nowy sposób rozmowy z Pauliną. Ona furiatka, która nie ma sposobu jak zmiękczyć sytuację a on oaza spokoju, uciszający niepotrzebny szmer emocji. Zawsze twierdziłam, że spokój daje nieocenioną przewagę i jest zazwyczaj niedoceniany. Ciekawa jest ta potyczka. Oczywiście jestem ogromnie ciekawa co dalej, co dowiedzie detektyw, czy ochrona będzie miała coś do roboty, jak Ula i jej sukcesy. No i jak się spotkają z Markiem. Cieszę się na jutrzejszy rozdział :-) Pozdrawiam Cię ciepło i zamawiam wiosnę :-) |
Amicus (gość) 2013.03.23 22:20 |
Małgosiu, jeszcze dziś o 22:22 zapraszam Cię na kolejny rodział mojego opowiadania! Pozdrawiam! :) |
MalgorzataSz1 2013.03.23 22:27 |
Abstrakt. Ja przekonałam się wielokrotnie na własnej skórze, że jeśli człowiek nie dopuści nerwów do głosu, nie pozwoli ponieść się emocjom i zapanuje nad sobą, jest w stanie o wiele więcej załatwić i wyegzekwować niż w stanie frustracji. Sama jestem z natury cholerykiem o wysokim stopniu irytacji, ale zawsze staram się pracować nad sobą, nie podnosić głosu i wysuwać racjonalne argumenty, szczególnie w przypadku, gdy jestem przekonana o słuszności swoich racji. Marka trochę też ubrałam w takie cechy. Febo to furiatka, którą byle słowo wyprowadza z równowagi. Marek musi tu stanowić swoistą przeciwwagę, bo jest doskonale świadomy tego, że tylko w ten sposób może zdobyć nad nią przewagę. Tak się też dzieje. Z powodu permanentnego stanu wzburzenia Paulina zaczyna popełniać błędy i o to Dobrzańskiemu chodzi. Zna ją świetnie i wie, że kiedyś te nerwy ją zgubią. Na dalszą część pytań nie odpowiem, bo zdradziłabym zbyt wiele. Jednak mogę Cię zapewnić, że to, co odkryje detektyw śledzący Paulinę, będzie tylko wierzchołkiem góry lodowej. Bardzo Ci dziękuję, że mimo późnej pory skomentowałaś ten rozdział. Pozdrawiam. :) P.S. Też staram się wywołać wiosnę, ale niestety z marnym skutkiem. Dzisiejszego ranka było u mnie -7 stopni i jutro nie będzie cieplej. W dodatku leży całkiem sporo śniegu. Naprawdę nie znoszę zimy i marzę o ciepełku. |
elkanum (gość) 2013.03.23 23:11 |
Chcę powiedzieć, że Twój blog jest po prostu cudowny, fantastyczny, wspaniały, super po prostu ; - ) Przeczytałam 7 rozdziałów i po prostu zakochałam się w tym opowiadaniu.! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Ty naprawdę masz talent. Nigdy jakoś specjalnie nie interesowałam się raczej ani Ulą ani Markiem ani Pauliną i nie wiedziałam nawet, ze istnieje taki ktoś jak Brzydula. Dzięki Tobie odkryłam zupełnie nowy, fantastyczny świat, w którym dwoje ludzi zakochanych w sobie bezgraniczną miłością boryka się z problemami, smutkami, radościami i szczęściem tego świata. Po prostu chcę powiedzieć, że od dzisiaj nie wyobrażam sobie życia bez Twojego bloga ; - D |
MalgorzataSz1 2013.03.24 09:49 |
Elkanum. Nawet nie wiesz jakie to wspaniałe uczucie móc przeczytać tyle wspaniałych słów na swój temat. Dzięki temu, co napisałaś czuję się bardzo doceniona i zmotywowana do dalszej pracy. Sądziłam, że serial Brzydula jest dość dobrze znany. Jeśli nawet ktoś go nie oglądał, to z pewnością o nim słyszał. Ja pozostaję niezmiennie pod jego urokiem i to właśnie stąd wzięły się moje opowiadania. One rzadko [pokrywają się z serialem, dlatego też tytuł bloga "Wariacje na temat". To opowiadanie jest już chyba dwunaste z kolei i jeśli zainteresowało Cię, to polecam jedenaście poprzednich, być może też Ci się spodobają. Bardzo się cieszę, że ujawniła się kolejna czytelniczka moich historii i mam nadzieję, że będziesz tutaj częstym gościem. Wdzięczna Ci jestem za ten budujący komentarz i serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz