Łączna liczba wyświetleń

15385073

środa, 7 października 2015

"Z DALEKIEGO KRAJU" - rozdział 2

18 kwiecień 2014
ROZDZIAŁ 2


Wraz z Brit i Muriel, żonami tutejszych rybaków poustawiała wszystkie potrawy na stole zachęcając gości do częstowania się. Maciek zadbał o Guinnessa, piwo, którym przeważnie raczyli się miejscowi. Kiedy już wszyscy nasycili żołądki wstał O’Shea i zagaił.
- Moi drodzy pewnie o tym nie wiecie, ale stary, dobry Art zostawił testament. Zadzwonił do mnie któregoś dnia i spotkaliśmy się uzgadniając jego treść. Nie miał żadnej bliższej ani dalszej rodziny, za to pokaźny jak na tutejsze warunki majątek. Za chwilę otworzę dokument i odczytam ostatnią wolę zmarłego.
Wyjął dużą, szarą kopertę i z jej środka wyciągnął zalakowany dokument. Złamał pieczęć i rozpostarł papier.

Ja Art MacGowen urodzony dnia 10 kwietnia 1927 roku w Clifden, zdrowy na umyśle postanawiam rozdzielić mój majątek pomiędzy wymienione niżej osoby:
- 20 tysięcy euro daruję na rzecz budowy dzwonnicy przy tutejszym kościele. Na beneficjenta wyznaczam księdza Carney’a Logana.
- 50 tysięcy euro przeznaczam na rzecz rozbudowy targu rybnego, a na beneficjenta wyznaczam Spółkę Rybacką w Cleggan. Na rzecz owej spółki przeznaczam dodatkowe 50 tysięcy euro na remont kutrów.
- 20 tysięcy euro dla miejscowej szkoły na zakup sprzętu komputerowego i oprogramowania.
- 100 tysięcy euro dla Brit i Connora MacKinley’ów, moich najlepszych przyjaciół, na odbudowę spalonego domu.
Ponadto pensjonat i przyległą ziemię o powierzchni dwustu akrów zapisuję Urszuli Cieplak i Maciejowi Szymczykowi za ich dobre serce i uczynienie mojego życia w jego ostatnich chwilach znośniejszym. Zapisuję też dla każdego z nich po 100 tysięcy euro, czym chcę wyrazić moją ogromną wdzięczność za troskliwą opiekę, bo dbali o mnie oboje jak rodzone dzieci.

Rozległ się głośny szloch i notariusz przerwał czytanie patrząc skąd dochodzi. To Ula płakała, a wraz z nią wszyscy ci, którzy wymienieni byli w testamencie. Brit przytuliła ją go siebie.
- Nie mogę w to uwierzyć. Dzięki szczodrości Arta będziemy mieć nowy dom. Z tego starego zostały tylko spalone kikuty.
- Brit, jak on mógł zostawić nam to wszystko i jeszcze tyle pieniędzy – łkała Ula. – Przecież nie zrobiliśmy nic takiego. Pokochaliśmy go tylko, bo był dobrym, uczciwym człowiekiem. Nie możemy tego przyjąć.
- Musicie to przyjąć Ula – odezwał się notariusz. – Art przewidział taką reakcję i uczulił mnie na nią. Wiedział, że jesteście skromnymi ludźmi, ale bardzo doceniał waszą pracę w pensjonacie i wasz stosunek do niego. Może był i chory, ale na pewno nie cierpiał ani na ślepotę, ani na sklerozę. To już właściwie koniec. Testament jest opatrzony czytelnym podpisem Arta i moim, a także datą spisania go. Tu mam jeszcze dla was akty notarialne dotyczące darowizny. Każdy egzemplarz musicie podpisać. Jeden z nich będzie dla mnie. Proszę – rozdał wszystkim dokumenty.

Po wyjściu gości usiedli jeszcze z kubkami ziołowej herbaty. Wciąż nie mogli w to wszystko uwierzyć. Ula czuła się przytłoczona całym dzisiejszym dniem.
- I co my poczniemy Maciuś z tym spadkiem? Przecież samej ziemi jest strasznie dużo. Dwieście akrów to z osiemdziesiąt hektarów. Szmat ziemi.
- Myślę Ula, że powinniśmy dobrze wykorzystać tę schedę. Art na pewno by tego chciał. Ziemię można puścić w dzierżawę, lub zacząć ją użytkować, a część pieniędzy przeznaczyć na małą rozbudowę pensjonatu. Tylko na dwa, trzy pokoje. Pomyślałem też, że przydałoby się pole namiotowe i miejsce na caravaning. Takie pole z prawdziwego zdarzenia z polową kuchnią i sanitariatami. Moglibyśmy popracować nad stroną internetową i zachęcić ludzi do wypoczynku tutaj. Zimy są tu surowe, ale latem moglibyśmy nieźle zarobić na takiej działalności. Najpierw jednak wyślemy pieniądze do domu. Ucieszą się i przynajmniej przez jakiś czas nie będą musieli zaciskać pasa. Marzy mi się, żeby ściągnąć moich staruszków tutaj.
- Tutaj? Nie chcesz kiedyś wrócić do Polski? – Maciek uśmiechnął się pod nosem.
- Nie mówiłem ci jeszcze, ale chyba się zakochałem. – Ula wytrzeszczyła oczy.
- Zakochałeś się? W kim?
- W Erin MacKinley.
- W córce Brit? Nie do wiary, choć muszę przyznać, że urodziwa z niej panna. Ma piękne, gęste włosy jak większość tutejszych rudzielców, ale oczy odziedziczyła po Brit. Duże i niespotykanie zielone. A ona przynajmniej wie, że się w niej kochasz? Powiedziałeś jej?


- Co nagle to po diable Ula. Powiem jej, powiem. Myślę, że i ja nie jestem jej obojętny, bo zawsze zerka na mnie ciekawie, gdy jestem w pobliżu i uśmiecha się.
- Mam nadzieję, że okaże się twoją drugą połówką. – Przeciągnęła się i przetarła oczy. – Pójdę się położyć. Mam dość na dzisiaj. Ty też nie siedź za długo. Dobranoc.

Następnego ranka zrobiła im śniadanie. Po nim Maciek pojechał do Clifden rozejrzeć się na rynku materiałów budowlanych, a Ula ubrawszy się ciepło i zarzuciwszy na siebie gruby, wełniany sweter postanowiła pójść na cmentarz. W ogródku zerwała resztę kolorowych astrów i zaopatrzona w ich bukiecik powędrowała w stronę kościoła. Na świeżo usypanym kopczyku leżało kilka wieńców. Ułożyła je, żeby nie wyglądały zbyt chaotycznie i pod krzyżem umieściła astry ze zniczem. Pomodliła się za duszę Arta dziękując mu w myślach za ten hojny dar, którym ich obdarzył. Wyszła z cmentarza i stanęła bezradnie nie wiedząc, co ma ze sobą począć. Turystów nie było. Sezon się skończył i musieli czekać na następny. Wąską dróżką biegnącą wśród rdzawej trawy poszła w stronę portu. Pomyślała, że zadatkuje na pomnik dla Arta. Mieli tutaj takiego domorosłego kamieniarza, który rzeźbił w naturalnych kamieniach nagrobki. Z materiałem nie było problemu, bo różnej wielkości kamieni mieli tu pod dostatkiem. Przy kei natknęła się na Connora MacKinley’a czyszczącego sieci.


Przywitała się z nim i przycupnęła obok na drewnianym pachołku. Connor uśmiechnął się do niej.
- Sama jesteś? Gdzie masz Maćka?
- Pojechał do Clifden rozejrzeć się za materiałami budowlanymi, również dla was. Chce rozeznać się w cenach, bo ma zamiar rozbudować pensjonat. Jak już będzie wszystko wiedział na pewno do was zajrzy. Myślę, że na wiosnę chcielibyście rozpocząć budowę.
- To prawda. Art zrobił nam wielką niespodziankę. Chcemy odbudować jak najszybciej. Mieszkanie z teściami nie zawsze jest dobrym pomysłem – mrugnął do niej okiem. – A ty gdzie idziesz?
- Do Fergussona. Chcę dać mu zaliczkę na pomnik dla Arta.
- To dobry pomysł Ula. My się dołożymy. Wiele mu zawdzięczamy. Jak będziesz znała już koszty to powiadom nas, dobrze?
- Dobrze. Idę, a ty pozdrów ode mnie dziewczyny.
Fergusson zaskoczył ją mówiąc, że pomnik jest już opłacony przez księdza dobrodzieja i właśnie nad nim pracuje.
- Jak tylko dowiedział się od was o zgonie porozumiał się ze mną i prosił, bym zabrał się za rzeźbienie. Za tydzień skończę i postawię go na swoim miejscu.
Zdziwiona, ale szczęśliwa podziękowała mu i wolnym krokiem ruszyła na najwyższy klif w okolicy. Lubiła to miejsce. O tej porze roku było dość wietrzne i w dodatku niczym nieosłonięte, ale to jej nie przeszkadzało. Stawała w jego najwyższym punkcie i z zachwytem spoglądała na malowniczo rozbijające się o skały fale. Chłonęła ten widok. W Polsce nie spotkała się z niczym podobnym. Ten spacer będzie jednym z jej ostatnich w tym roku. Za chwilę spadnie śnieg i zrobi się przeraźliwie zimno. Taką zimę jak tutaj można przeżyć siedząc w domu przy płonącym kominku, popijając gorące kakao. Jak mróz będzie duży to nawet rybacy nie wypłyną na połów, bo przeważnie lód skuwa zatokę, a Spółka Rybacka nie posiada lodołamacza, żeby uwolnić ją od niego. Może to właśnie w lodołamacz powinni zainwestować? Właściwie w zimie to życie w Cleggan zamiera*. Rybacy wykorzystują ten czas na naprawę sieci, a ich kobiety zajmują się ręcznymi robótkami. Ula z Maćkiem spędzają czas głównie w internecie rozmawiając ze swoimi rodzinami. Płynie wówczas wiele łez, bo tęsknią wszyscy jednakowo mocno.
Westchnęła głęboko i wytarła oczy, z których porywisty wiatr wycisnął trochę słonej wilgoci. Splotła rozwiane na wietrze długie, kasztanowe włosy i otuliła się szczelniej grubym, wełnianym swetrem. Czas wracać. Już południe. Niedługo pewnie wróci Maciek. Trzeba przygotować jakiś obiad. Z ociąganiem skierowała swe kroki w kierunku pensjonatu.

Maciek wrócił rozentuzjazmowany. Udało mu się dotrzeć do hurtowni, w której mogli się zaopatrzyć dosłownie we wszystko, w dodatku po bardzo okazyjnych cenach. Koniecznie musiał powiedzieć o tym MacKinley’om. W pośpiechu zjadł obiad i pognał na złamanie karku zostawiając Ulę samą. Wiedziała, że nie tylko te dobre wieści go tak pośpieszają, ale przede wszystkim zielone oczy Erin. Po jego wyjściu posprzątała pokoje dla gości, choć tak naprawdę wcale tego nie wymagały. Robiła to z obowiązku, by być na bieżąco, bo przecież nigdy nic nie wiadomo i nawet o tej porze roku mogą się trafić jacyś niespodziewani turyści. Na to jednak za bardzo nie liczyła, bo sam Art jak jeszcze żył powtarzał, że późna jesień i zima to martwy czas dla pensjonatu i pies z kulawą nogą tu nie zajrzy chyba, że miejscowy.
Pozamykała drewniane okiennice. Wiatr się wzmagał, a niedomknięte trzaskały o futryny. Omiotła spojrzeniem ostatni już pokój i zadowolona zeszła do kuchni. Zrobiła sobie kawy i włączyła laptop. Teraz to było ich okno na świat. Weszła na skypa i po chwili zobaczyła uśmiechniętą twarz swojego młodszego brata.
- Cześć siostra. Co słychać?
- Witaj Jasiu. Zawołaj wszystkich, bo mam do przekazania wieści. Po chwili na ekranie monitora pojawił się jej ojciec i najmłodsza z Cieplaków – Beatka. – Ula uśmiechnęła się na widok całej trójki.
- Witajcie kochani. Mam trochę wesołych i trochę smutnych wiadomości. Wczoraj pochowaliśmy Arta. Zmarł biedaczek kilka dni temu w nocy. Żadne z nas nic nie słyszało. Po pogrzebie okazało się, że zostawił testament i ujął w nim nas oboje. Zapisał nam pensjonat, ziemię i po sto tysięcy euro. To ogromny majątek. Maciek ma plany związane z rozbudową hotelu. Chce też ściągnąć tutaj rodziców, ale o tym pewnie sam im powie. Ja też chciałabym, żebyście byli przy mnie, ale to ponad dwa i pół tysiąca kilometrów, a droga bardzo męcząca, bo nie ma bezpośredniego połączenia. Z twoim sercem tato nie dałbyś rady. Pomyślałam sobie, że może ja przyjadę do was zanim zacznie się tutaj sezon. Cały maj mogłabym być z wami. Przyślemy wam też trochę pieniędzy. Właściwie nie takie trochę, ale znacznie więcej. Nie będziecie musieli tak bardzo skąpić na wszystko. Kup dzieciakom porządne ubrania na zimę tato i sam też zadbaj o siebie. Koniec biedowania. Zróbcie sobie bogate święta. Pieniędzy wystarczy też na pomnik dla mamy. Zamów tato taki z granitu. Szkoda, że mnie tam nie ma. Sama pozałatwiałabym wszystko szybciej.
Cieplak otarł z oczu łzy.
- Nie martw się córcia. Jasiek pomoże i załatwimy wszystko tak jak chcesz. Bardzo brakuje nam ciebie i bardzo tęsknimy. Dziękujemy, że o nas pamiętasz i o nas dbasz. Dbaj też o siebie. Ubieraj się ciepło, bo tam ostry klimat. Wszyscy chcemy cię uściskać. Będziemy odliczać dni do maja. Kochamy cię córcia.
- I ja was bardzo kocham. Odezwę się wkrótce, a wy sprawdzajcie konto w banku. Jutro postaram się przelać pieniądze. Do zobaczenia kochani.

Po tej rozmowie rozkleiła się zupełnie. Zawsze tak reagowała, gdy widziała ich wszystkich i mogła porozmawiać. To już trzy lata odkąd opuścili Rysiów i szwendali się na obczyźnie. Maciek chyba odnalazł tutaj swoje szczęście, a ona? Ona nawet o to nie zabiegała. Nie pociągał jej żaden z miejscowych młodzieńców. Do żadnego nie zabiło jej mocniej serce. Oni wszyscy wydawali się tak bardzo do siebie podobni. Potężni, zwaliści, muskularni, bo nawykli do ciężkiej, fizycznej pracy. Przy tym przeważnie ogniście rudzi z bladymi, upstrzonymi piegami policzkami. Ona sama też miała rudy odcień włosów i kilka uroczych piegów na nosie. Często sądzono, że jest tutejsza. Jednak tacy mężczyźni jakich tu spotkała kompletnie nie byli w jej typie. To nie było tak, że marzyła o księciu z bajki, ale człowiek, którego miałaby pokochać musi mieć to coś, co ją zaintryguje i pociągnie. Póki co taki ktoś się nie pojawił. Miejscowi próbowali ją swatać, ale zawsze umykała zawstydzona. Nie lubiła, gdy zbytnio się nią interesowano. Nawet nie chodziła na wiejskie zabawy. Była na takiej właściwie tylko raz i to głównie dlatego, że na własne oczy chciała zobaczyć irlandzkie tańce. Maciek częściej korzystał z tej miejscowej rozrywki. Podobały mu się tutejsze panny, a teraz okazało się, że jedna z nich skradła mu serce. I dobrze. Dobrze, że myśli poważnie o życiu, o założeniu rodziny, o rozbudowie pensjonatu. Wsiąkł w tę społeczność znacznie bardziej niż ona. Ona przez te lata ciągle myślała o powrocie. On początkowo też, ale teraz, gdy poznał Erin nie myśli o tym w ogóle, bo znalazł swoje miejsce na ziemi. A gdzie jest jej miejsce?

Pod koniec listopada sypnęło gęstym śniegiem. Zawiało drogi i pola. Dotarcie gdziekolwiek stało się nie lada wyczynem. Przezorny Maciek będąc któregoś dnia w Clifden kupił dwa skutery śnieżne. Dzięki nim mogli się przemieszczać, chociaż Ula korzystała z tego rzadko. Maciek nadal spełniał funkcję zaopatrzeniowca i dostarczał do domu wszystko, co było niezbędne. Samochód, który był jego oczkiem w głowie, przeszedł gruntowny lifting. Miał na szczęście napęd na cztery koła, które przyozdobiły zimowe, szerokie opony.
Święta spędzali we dwoje. Tuż przed wigilią porozmawiali jeszcze ze swoimi rodzinami i złożyli wszystkim życzenia.
MacKinley postarał się, żeby nie zabrakło im ryb w te święta. Tuż przed nimi przyjechał przywożąc całą skrzynię morskich wspaniałości, z których znakomitą część Ula zamroziła.
Naprawdę się postarała, żeby ta wigilia nie ustępowała w niczym tej polskiej. Wprawdzie zamiast karpia był dorsz, a zamiast grzybowej zupy barszcz, ale to przecież też wigilijne danie. Własnoręcznie ulepiła sporo uszek i pierogów z mięsem. Nie znali tu kiszonej kapusty.
Uściskali się i połamali opłatkiem. Konsumowali w ciszy. Po kolacji pomyła naczynia i wraz z Maćkiem zasłuchała się w kolędy. Dzięki internetowi mogli posłuchać tych swojskich, polskich.
Siedzieli tak niemal do północy. Właśnie wstawali, by udać się na spoczynek, gdy usłyszeli łomotanie do drzwi. Spojrzeli na siebie zaskoczeni i jednocześnie ruszyli w ich kierunku.


* Tak naprawdę to w tym rejonie Irlandii nie ma zbyt srogich zim i rzadko pada śnieg. Nawet trawa pozostaje zielona. Do rozwinięcia opowiadania był mi potrzebny właśnie taki opis zachodniego wybrzeża Irlandii. Wietrzny, zimny i śnieżny.
 
 
 
 
bewunia68 (gość) 2014.04.18 18:01
Dwa rozdziały i ani śladu Marka Dobrzańskiego?
A tak poważnie. Bogaty był ten ich pracodawca. Niezły spadek dostali. Maciuś chce osiąść w Irlandii. No, no. Śmiała wizja i bardzo daleka od oryginału.
Zmiana tematu. Zauważyłaś Gosiu, że znowu Brzydula leci w telewizji? Na tvn7. Ja byłam zaskoczona. Bardzo.
Pozdrawiam.
lectrice (gość) 2014.04.18 18:54
No i gdzie ten Marek, lomocze do drzwi, mam nadzieje !
Byczkow brak, a szkoda.
Dlaczego nie jada na zime do domu skoro i tak jest wielki zastoj w intreresie ? Dlaczego dopiero w maju ?
Marek sie w sniegu zakopal i ledwie zywy wparuje do pensjonatu ?

W zwiazku z tym, ze juz niedlugo sluzby specjalne przyjezdzaja po Ciebie, postanowilam Ci przeslac serdeczne zyczenia swiateczne i z okazji urodzin, bo jutro jak cie zabiora to cie wsadza (do samochodu) i tyle cie bedziemy widziec. Potem rozne kurczaki z zajacami cie obsiada...

Wiec prosze bardzo : Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin zyczy pasjonatka Czestochowy :

Wszystkiego najlepszego dla naszej Malgochy
Kto jej podaruje ponczochy w zielone grochy ?
To by jej sprawilo multum radochy !
Ona zaprosi do siebie wszystkie kumochy

Beda chachac sie, chichrac i przymierzac te ponczochy
by oczarowac Lecha, Zdzicha i dwa Stachy - slodkie pieszczochy
I beda liczyc w skrytosci ducha, ze te piekne grochy
Przegonia precz rozne nieprzewidziane fochy
I spowoduja u nich nagly wzrost checi na wieczorne ochy
No, no, no... i kto podaruje te ponczochy w magiczne zielone grochy ?

No, blogowiczki, czytelniczki nie badzcie takie wsiochy !
Zmobilizujcie sie laskawe gospochy
Wszystkie ! I te tlusciochy, i te co pala papierochy,
i te co maja w domu bandziochy, i te co biora na spanie prochy !
Zapomnijcie na chwile, ze macie w chalupie paprochy,
nie badzcie, az takie czysciochy
i szukajcie gdzie te ponczochy
bo jak nie to nam solenizantka popadnie w szlochy !


MalgorzataSz1 2014.04.18 19:09
Bewuniu

Tak właśnie wymyśliłam tę historię, że Marek nie pojawi się od razu, ale za długo nie będę Was trzymać w niepewności i niebawem i on się pojawi.
O emisji Brzyduli dowiedziałam się ze strony Julki Kamińskiej na facebooku. To ona pierwsza podała tę informację twierdząc, że niebawem będą odgrzewane kotlety. Jak dla mnie mogą ciągle je odgrzewać, o lubię, bo kocham i zawsze z chęcią oglądam.

Lectrice

Drugi rozdział bez czterokopytnych? Aż się wierzyć nie chce!
Bardzo dziękuję za pamięć i za ten wiersz, w którym ujęłaś wszystko o czym paplamy w komentarzach, a także nawiązałaś do ody o pończochach.
Szczerze powiedziawszy wolałabym o tych urodzinach nie pamiętać, bo w pewnym wieku to już nic przyjemnego, ale czasu nie cofnę, chociaż bardzo chciałabym.

Dziękuję dziewczyny za komentarze. Życzę Wam udanych świąt i mile spędzonego czasu podczas ich trwania. :)
lectrice (gość) 2014.04.18 19:19
E tam ! Urodziny to dobra rzecz pod warunkiem, ze zupelnie zapomnisz, ktore to urodziny !
Widze, ze masz urodzinowe morale na zero wiec dorzuce jeszcze jeden prezencik. Ale uwaga! Prosze sobie humor naprostowac bo jestem sknera i wiecej prezencikow nie przesle... (mam limit na tego rodzaju inwencje gornolotnie tworcza).


Sto lat Malgosi !!! Nech kto moze te nowine glosi.
Zycze jej cierpliwosci by dotrwac do konca tej rymowanki radosnej jakosci...
Niech jej szuflada tone masci na zajady zawsze gosci
Niech ja wena niezmiennie atakuje i nigdy nie popusci
Cala bandziocha grandziocha przesyla wielkiego usmiocha
Juta z ogrodka wyrywa dorodnego karczocha
Amikus przesyla slowa na uczuciowe rozplywanie, rozmiekczanie (to lepsze niz ta ponczocha)
Takie piekne, ze Malgocha nie ma sily na wdech i wydech bo jej zapiera dech
A ja coz, wspinam sie mozolnie na wyzyny slowno tworcze, kurcze !
by wywolac troche zdrowej radochy u naszej autorki Malgochy !

No i co lepiej, mam nadzieje, ze cie zupelnie nie zdolowalam jakoscia tejze poezji i nie stracisz wiary w sile slowa pisanego...
A... bylo to wszystko przewiazane kokardka ale chyba przez blog nie przeszla !
MalgorzataSz1 2014.04.18 20:40
Lectrice

Humor zdecydowanie lepszy i nastawienie też. Maść na zajady jednak w pogotowiu, bo jak tak dalej pójdzie, to na pewno się pojawią. Nie wiem, czy Jute hoduje w ogrodzie karczochy, ale raz w życiu jadłam serca karczochów i były bardzo smaczne. A swoją drogą zadziwiające z jaką łatwością przychodzi Ci układanie rymów. Ewidentne marnotrawstwo talentu.
Dziękuję Lectrice. Już mi lepiej. :)
lectrice (gość) 2014.04.18 21:03
Te rymy to nie tak jak z rekawa, niestety nie.
Tydzien temu mialam zebranie, straaasznie nudne i postanowilam popisac Poezje (przez duze P...). I wtedy wlasnie stworzylam te dwa (sama nie wiem co) stwory poetyckie. Mialam kupe radochy bo moje kolezanki chyba po raz pierwszy widzaialy mnie jawnie piszaca po polsku (wszyscy wiedza o moim pochodzeniu ale nie afiszuje sie z tym, nie czesto mowie przy nich po polsku i nie pisze bo nie ma kiedy i po co.)
Twierdzilam naturalnie, ze jest to gornolotna poezja, nie wiem czy do konca uwierzyly (troche jednak znaja moje sklonnosci) ale smiesznie bylo widziec ich miny (dwujezycznych osob nie ma w naszej ekipie tzn tylko ja.)
Wiec, moja droga, dzieki tobie uchodze za osobe natchniona wena poezji... nikogo nie wyprowadzilam z bledu naturalnie...

MalgorzataSz1 2014.04.18 21:14
Lectrice

W miejscu, w którym mieszkasz nie ma więcej Polaków? Rozumiem, że w szkole jesteś jedyną Polką, a poza nią? Masz w ogóle okazję rozmawiać po polsku?
lectrice (gość) 2014.04.18 21:25
Ja rozmawiam caly czas (no moze przesadzam) ale mam dwie psiapsioly tu poznane z ktorymi nawijam tylko po polsku. Z corka, tu wychowana, tez mowie wylacznie po polsku (kiedys odebralam telefon w szkole od corki i odpowiedzialam po francusku to biedaczka myslala, ze cos sie stalo :-)
Prawie codziennie dzwonie do mamy i mozemy nawet wisiec godzine na telefonie wiec polskiego mi nie brakuje. W szkole sie nie afiszuje ale zostal mi lekki akcent wiec on intryguje... w tej chwili wszyscy wiedza, ze jestem nabytkiem z zewnatrz i jesli juz cos zaciekawia to to, ze ja nigdy nie chodzilam do francuskiej szkoly.
Czasami bawi mnie to, ze stalam sie mini ekspertem w problemach ..... no zgadnij jakich.... gramatycznych naturalnie ! Z ortografia mam pewne problemy (to chyba nie dziwi) ale pracuje nad tym bardzo duzo by nie zrobic sobie obciachu. I jakos to leci.
Jedyna i duza porazka to to, ze moje zbuki nie chcialy sie podciagnac pod te polskosc, byli za duzi i do tego sa bardzo dziwni od zawsze !
MalgorzataSz1 2014.04.18 22:00
Zapytałam o to dlatego, że znam wiele przypadków wśród moich znajomych, którzy lata temu wyemigrowali do Niemiec. Emigrowali z małymi dziećmi, które w chwili obecnej nie mówią po polsku w ogóle, bo rodzice nie pielęgnowali tej polszczyzny. Sami też mocno kaleczą język i czasami zastanawiam się, czy nie robią tego celowo. Moim zdaniem to raczej brak powodu do dumy, że dziecko nie potrafi porozumieć się ze swoimi dziadkami, którzy nadal mieszkają w Polsce, a rodzice taką postawą tylko się kompromitują, bo w przeciwieństwie do swoich pociech oni powinni pamiętać wszystko. Fajnie, że Twoje najstarsze dziecko mówi czysto po polsku. Gdyby chłopcy byli młodsi pewnie też dałabyś radę ich nauczyć i tutaj na Twoim miejscu nie robiłabym sobie wyrzutów.
Ja chyba nie nauczyłabym się francuskiego. Dla mnie to zbyt trudny język podobnie jak niemiecki. Angielski jest takim dość logicznym językiem i jakoś łatwiej przyszło mi się go nauczyć, chociaż oczywiście wiele słów już nie pamiętam, bo nie mam okazji rozmawiać. Tekst pisany bardziej przyswajam, bo nawet jeśli czegoś nie rozumiem to domyślę się o co chodzi z kontekstu.
jute (gość) 2014.04.18 22:28
Witaj Małgosiu. Widzę,,żę szykuje się bardzo ciekawe i całkiem spore opowiadanie.Właściwie wczoraj dotarło do mnie że te opowiadania wymagają bardzo dużo pracy.Myślałam,że tylko Eco tak dokładnie podchodzi do opisywanych sytuacji. Tzn. jeżeli np.pisze ,że przy ulicy Krzywej stał dom z zielonymi okiennicami to naprawdę istnieje taka ulica i taki dom.(tak przynajmniej) gdzieś wyczytałam)TY normalnie piszesz powieść. Podoba mi się. Chciałam Cię jeszcze przeprosić za moje głupie żarty i zabawę w radio Erewań. Przepraszam,że przez moje wygłupy poczułaś się niezręcznie lub niekomfortowo. Ja chyba naprawdę czasem mylę blogi.Ale list gończy ,który przywiozłam z Legolandu długo zdobił ścianę w moim miejscu pracy ( a było na nim napisane jak byk,że jestem uzbrojona i niebezpieczna).Jagodówka na kościach też była u mnie w domu w barku. To miał być dowcip.Moja siostra uwielbiała do kawy wypijać kieliszeczek likieru.Im bardziej dziwny był kolor owego napitku tym lepiej.Kupiłam kiedyś takie fioletkowe chyba holenderskie coś.Moj syn zapytał co to za świństwo kupiła kupiłam.Powiedziałam,że dla cioci..Synek zapytał i co będziesz denaturat ciotce polewać stwierdziłam ,że tak bo ona lubi.I koniec dyskusji. Kiedy siostra przyszła podreptałam do barku ,aby tradycyjnie poczęstować ją likierem . Patrzę a w barku stoi butelka DENATURATU!Zamknęłam barek, otworzyłam,ale to nie zniknęło.A moje diablę stoi w drzwiach i jak zwykle się szczerzy.Potem podchodzi do barku wyciąga tą flachę i pyta niewinnie moją siostrę czy ona napije się likieru.Przez moment coś dziwnego zawisło w powietrzu ale zaraz potem siostra pyta dowcipnisia a przez beret przefiltrowałś? (Siostra całe życie robiła za kuratora sądowego więc miała na dziwne tematy sporą wiedzę)Dowcipniś już mniej pewnie odpowiada ,że filrtował. A moja siostrzyca z całym spokojem mówi -To ja poproszę .Z wiśieńką.Okazało się że diablę było bardzo pracowite.Zauważył w garażu satrą butelkę denaturatu i chciało mu się ją umyć ba, podobno wyparzyć przelać likier,wszystko po to ,żeby zobaczyć nasze miny.Fakty są faktami ale wszystko zależ od sposobu ich podania.Jeszce raz przepraszam i zapewniam,że to mój ostatni wpis nie na temat.Postaram się być grzeczna .Chciałam Wam jeszcze dziewczyny życzyć zdrowych i pogodnych Świat .
jute (gość) 2014.04.18 22:34
Kurde dziewczyny ale mi mini wyszła. Przepraszam za przynudzanie, ale chciałam wyjaśnić. Zawsze jak jestem zmęczona to mój chumorek włazi na katafalk.
lectrice (gość) 2014.04.18 22:42
Ja angielskiego nigdy nie uczylam sie "regularnie", zaczynalam tu i owdzie i nigdy ne wyszlam poza 10 pierwszych lekcji. Jakos mi "nie lezal".
W liceum mialam francuski i bardzo mi sie spodobal. Potem byla romanistyka, a potem wyjaz do zabichowa. Glownym problemem dla moich rodzicow bylo zagrozenie , ze ich wnuczka nie bedzie mowila po polsku, co bylo niedopuszczalne dla mnie. Tez znam osoby, ktorych dzieci nie mowia po polsku, troche to dla mnie sztuczne i wymuszone, no ale kazdy robi jak chce.
Ja zawsze bardzo dbalam aby moja ltorosl mowila po polsku, mialam z tym duzo szczescia bo ona jest uzdolniona w tym kierunku (mowi tez biegle po niemiecku i angielsku). Ale jak byla mala to o tym nie wiedzialam. Wszystkie wakacje spedzala w Polsce (doslownie wszystkie aby miec kontakt z dziadkami i mowic po naszemu). Z mojej strony to byl chyba rodzaj fobii, nie moglabym sobie wyobrazic, ze moje dziecko nie mowi po polsku !
A poza tym, ja u rodzicow nadal czuje sie jak "w domu" i staralam sie to przekazac corce, ona nie jechala na wakacje tylko "do siebie".
Efekt jest taki, ze ona dobiero teraz zaczyna poznawac Francje bo z wakacji to znala Zakopane , Gdansk, Kaszuby itp
Do tego stopnia zakotwiczylam w niej jezyk, ze na wymiane studencka Erasmusa pojechala do Polski ku uciesze babci...

Ja nigdy nie pomyslalabym zerwac lub poluzowac wiezy z rodzina, moj wyjazd do zabichowa byl przypadkiem, nie planowala ani nie staralam sie oto, tak jakos wyszlo.
Czasami sie nawet zastanawiam co ja na tym wygnaniu robie, no ale jest praca i zbuki, mimo wszystko.
Nie odcielam sie od Polski bo mi zawsze w Polsce bylo dobrze, nie mowie tu o systemie tylko o rodzinie, moja byla super, a to jest ponadsystemowe.
MalgorzataSz1 2014.04.18 22:48
Jute

Naprawdę nie wiem za co Ty mnie przepraszasz. Chyba za to, że dzięki Twoim dowcipnym komentarzom ja mam nieustające powody do śmiechu, a śmiech to samo zdrowie. Z tego też powodu możesz wypisywać tutaj co tylko zechcesz, bo tu nikt nie będzie się za to obrażał, a ja już na pewno nie.
Historia z denaturatem świetna. Jesteście kreatywni, bo mnie nie przyszłoby do głowy podmieniać butelkę i przelewać trunek.

Jeśli chodzi o moje opowiadania, to nie są one tak do końca wyssane z palca. Miejsca, które opisuję, są jak najbardziej autentyczne. Również Cleggan istnieje na mapie Irlandii podobnie jak Clifden, które jest dość dużym miastem. Wszelkie ulice, których nazw używam również istnieją. Nazwy instytucji przewijające się przez opowiadania np. szpitali, czy prywatnych klinik także. Jednym słowem każde opisywane przeze mnie miejsce ma swoje odniesienie w realu.
Jedyne co zmieniłam akurat w tej historii, to klimat zachodniego wybrzeża Irlandii. U mnie jest surowy, śnieżny i wietrzny, a tak naprawdę mają tam łagodne zimy i nigdy lód nie skuwa wód przybrzeżnych. To jednak wszystko wymyśliłam na potrzeby opowiadania.

Ja również życzę Ci fantastycznych świąt w rodzinnym gronie. Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.04.18 22:51
To Marek bedzie robil za balwana zagubionego w zimowych przestworzach Irlandii? To on z samolatu wypadl czy co ?
MalgorzataSz1 2014.04.18 22:57
Lectrice

Hahaha. Zgadłaś! Marek to istotnie bałwan do kwadratu, ale z perspektywami na rozsądek, ale nie w tym opowiadaniu. Spadochroniarzem też nie będzie, ani desperatem wyskakującym z samolotu bez odpowiedniego ekwipunku.
jute (gość) 2014.04.18 23:27
Moim zdaniem to on będzie podglądaczem. Tam ludzie nie mają firan ani zasłon w oknach ( bo chłopy to marynarze albo rybacy i często są poza domem a żona będąca w domu nie ma nic do ukrycia) i on ja zobaczy ( to będzie to 18+) i się zakocha.
MalgorzataSz1 2014.04.18 23:39
Jute

Nie zgadłaś. Nigdy nie zrobiłabym z Marka świadomego podglądacza, no chyba żeby był przypadkowym podglądaczem. Irlandia to jeszcze nic. Jak zobaczyłam domy w Holandii, których okna są bardzo nisko, niecały metr od ziemi a w dodatku też bez firan i przez to widać całe mieszkanie jak na dłoni, to pomyślałam sobie, że ci ludzie nie mają kompletnie żadnej intymności i nic do ukrycia. To jednak trochę krępujące. :)
jute (gość) 2014.04.18 23:53
To fakt.i jeszcze te ich sklepy z dziwnymi słodyczami.Już się zamykam.Obiecałam ,ze będę grzeczna. Oczy tez mi się zamykają .Idę spać dziewczyny.Trzymajcie się ciepło.
marit (gość) 2014.04.19 00:06
Kochana Gosieńko.
Trudno myśli ubrać w słowa,
oddać piórem życzeń kwiat...
wyrzec to,co serce chowa...
Powiem krótko...żyj Gosiu 100 lat !!!!!
Życzę Ci pogody ducha,
abyś godziła się z tym,czego nie możesz zmienić,
odwagi,abyś zmieniła to,co zmienić możesz.
Życzę Ci,aby wszystkie plany, nawet te wydające się abstrakcyjne, udało się zrealizować.
SZCZĘŚCIA - dzięki któremu te zamierzenia będą realne.
ZDROWIA - które pomoże Ci w ich realizacji.
PIENIĘDZY-bez których,nawet te najwybitniejsze,są niczym. Bliskich,z którymi te sukcesy będziesz mogła dzielić.
Ściskam Cię bardzo mocno,abyś wiedziała i poczuła ten uścisk w chwilach,gdy moje ,życzenia będą się spełniały. Wszystkiego najlepszego,a przede wszystkim,zdrowia nieustającego.
marit (gość) 2014.04.19 00:43
Jak zwykle, moje przypuszczenia ,może w części spełnią się w Twoim scenariuszu. Otóż, Ula tęskniąca bardzo za rodzinką, zrealizuje swój zamiar i poleci do kraju. Znając zamiary i plany na przyszłość swojego przyjaciela,wobec Erin,Ula pozostawi do ich dyspozycji pensjonat. Oni oboje będą nim zarządzać,a Ula jako współwłaścicielka,będzie z tego mieć profity. Przecież będzie mogła w każdej chwili odwiedzić swoją posiadłość i przyjaciół,których zostawi na jakiś czas.
Uruchomiona strona internetowa przez Maćka i Ulę, umożliwiła wgląd na nią Markowi. Oczywiście zawita do pensjonatu, zapozna Ulę,razem wyjadą do kraju i to on zapewni jej pracę w jego firmie.
Teraz poczekam na odbicie piłeczki przez Małgosię i mój scenariusz spali na panewce. To teraz poczekam dłłługo bo do 25.IV. O rety,tak długo?
Nic się jak zwykle nie da przyspieszyć ?
lectrice (gość) 2014.04.19 00:51
Marit,
przeciez ktos do drzwi wali !!! To pewnie Mareczek, bo on na jesieni przyjechal do Irlandii, na wrzosowiska pokaz robic i sie zgubil i sie, tulal do zimy i teraz wali do drzwi. Spedzi u Ulci w pensjonacie cala zime, wyceenczony, Ulcia bedzie sie nim zajmowac jak pieleniarka, a niektorzy zakochuja sie w swoich pielegniarkach.
I bedzie mu dobre rzeczy gotowac (przez zoladek do serca !!!).
jute (gość) 2014.04.19 07:19
Małgosiu ! Z okazji urodzin życzę Ci zdrowia ,. pogody ducha, wiecznej weny twórczej. cierpliwości dla maruderów,Spełnienia wszelkich marzeń.
marit (gość) 2014.04.19 07:28
Lectrice.
Gosia nie taka skora do wyłożenia Mareczka nam na sam początek Mareczka,Uli pichcenia dla jego żołądeczka.Ona nas pognębi jeszcze trochę,a potem okrężnymi drogami będzie dręczyć, aby jak najdłużej się nie spotkali,a my z niecierpliwością będziemy wyczekiwać happy endu.
Tia. Teraz wiesz co z nami zrobi?
A to nie będzie Mareczek,a to będzie Erin stęskniona za Maćkiem. Marek bez GPS nigdzie się nie rusza,więc to chyba nie on.No, może spadł z mietły. Szkoda,że nie wprost do komina.Zabawne komentarze można snuć. Gosia,jak zwykle perfekcjonistka ma gotowca i tak nam nie zdradzi, choć ociupinkę na święta, co to to będzie za gościuwa,bo dzisiaj ma odlot,poza granice swego miasta.
Życzę jej miłej podróży.
MalgorzataSz1 2014.04.19 08:17
DZIEWCZYNY UWIELBIAM WAS!!!!
BAAARDZO DZIĘKUJĘ ZA ŻYCZENIA I LICZĘ NA TO, ŻE SPEŁNIĄ SIĘ CO DO JOTY.

A teraz odnośnie Waszych przewidywań.

Marit muszę Cię rozczarować, bo niezbyt wiele pokrywa się z tym, co sama wymyśliłam. Oczywiście zjawi się i Marek, bo jakżeby inaczej. Będzie i miłośnie i pięknie, ale też momentami dramatycznie. Nieco bliżej prawdy jest Lectrice, ale jak już pisałam wcześniej nie będzie to spadochroniarski desant.
Nie mam zamiaru trzymać Was dłużej w niepewności. Marek pojawi się już w następnym rozdziale. Przecież to jedna z głównych postaci i nie mogę go wprowadzić w połowie opowiadania. Powiem jeszcze tylko, że ono jest nieco dłuższe, bo liczy 15 rozdziałów.
Mam nadzieję, że chociaż w minimalnym stopniu Was usatysfakcjonowałam, no może poza Lectrice, bo ona chciałaby znać już zakończenie opowiadania. hahaha.

Pozdrawiam Was dziewczyny i z całego serca dziękuję raz jeszcze za piękne, rymowane życzenia urodzinowe. Udanych świąt. :)
MalgorzataSz1 2014.04.19 09:05
Lectrice

Mam tu dla Ciebie prawdziwą, językową perełkę.

http://images02.bebzol.com/data/201404/146824-3ef903d6f9b095b67e882260307fd474.jpg

lectrice (gość) 2014.04.19 09:40
Dobre
A ja to mam w domu skrzeczace straszydla (dwa).
MalgorzataSz1 2014.04.19 09:59
No chyba aż tak źle nie jest. Demonizujesz te swoje dzieci. Zagoń ich do malowania jajek, będziesz miała przynajmniej jakiś czas spokój. :)
lectrice (gość) 2014.04.19 10:19
GPS mu sie popsuje, w zaspe wpadnie, w sniegu sie zakopie (Mareczek oczywiscie) ?
A co on robi w tych stronach, po swieza rybe pojecal na swieta, czy co ? Troche daleko...
I tak sie w te zaspe zakopie, ze zostanie na tyle by sie zakochac czy to bedzie od pierwszego spojrzenia, raczej odmrozenia ?
No dobra juz sie zamykam... chociaz ta koncoweczka by sie przydala, zebym przestala wreszcie gadac sama ze soba, Marit tez ma wiele pytan, jedynie Jute chyba nie ale ona ma naparstki ukajajaco uspokajajace...
Mam nadzieje, ze juz cie zabrali na rodzinno swiateczny przeglad, tulisz juz mieciutkie kurczaczki i gadasz z zajaczkami, moze Ci z tego wyjdzie jakies opowiadanie np. Mareczek z polotem w krainie mieciutkich nielotow lub tez Plochliwa Ula w krainie przeploszonych kroliczkow...

No to dobrego jajka, cienko pokrojonego szczypiorku, niech baba na stole mazurka tancuje w pieknej barszczowo bialej sukni...
MalgorzataSz1 2014.04.19 11:17
Na temat Marka już nic nie napisze. Wyjeżdżam o trzynastej. Teraz pakuję trochę ciuchów na te prawie trzy dni i leki, bo one najważniejsze. :)
lectrice (gość) 2014.04.19 11:26
Jakto NIC ??? Chyba z opowiadania go nie wykasujesz ? :-D
MalgorzataSz1 2014.04.19 11:30
Dobrze wiesz, co mam na myśli Lectrice. Oczywiście, że nie wykasuję go z opowiadania, bo niby kim miałabym go zastąpić? Nie napisze już nic więcej na temat treści. Czekaj cierpliwie do czwartku.
lectrice (gość) 2014.04.19 11:35
OK, siadam i czakam, jak na autobus...
marit (gość) 2014.04.19 14:04
Lectrice.
Ale nas udupiła do czwartku.Ja pierdziulę,tyle czasu mamy czekać? A czy ona nie może chociaż raz złamać, jakieś tam głupie zasady?Co za uparta dziewucha z Gośki. Dała by całe od razu opowiadanko,a tak oblizać się tylko wypada. Nie ładnie i to na same święta odwaliła taki numer. Szkoda,że bliżej nie mieszka oblewałabym ją przez cały lany poniedziałek,za karę,że nas udupiła.
I co my biedne żuczki będziemy czytać psorko ?
Nic innego nie wypada,jak zrobić skok w naturę. Roweryk nasmarowany,napompowany to w drogę.
Jak ja nie lubię świąt.
Lectrice.
Życzę Ci lenistwa w świąteczne dni. Mniej obżarstwa, więcej spacerku na świeżym powietrzu z rodzinką.
Obfitego lanego poniedziałku,takiego, żebyś trzy dni schła.
Tradycji musi się stać zadość.
Podtrzymuj ją będąc na obczyźnie.
Nieustającego zdrowia i uśmiechu w koło głowy.
Zdrowych pogodnych Świąt Lectrice.
NieIdealna (gość) 2014.04.19 14:18
Ja nie wiem jak Ty to zrobisz i szczerze mnie to nie interesuje, le masz dodać kolejny rozdział teraz, zaraz, natychmiast. A jeśli nie to chociaż powiedz kto to łomoce do drzwi . :)
marit (gość) 2014.04.19 19:27
Nie bierz jej na litość,na nią to nie działa.
Nawet granat nie pomorze,twarda jak skała i jej ruszysz. Chyba,że ją czymś przekupisz,może krówki.
Lectrice,jak sądzisz,Gosiucha złapie się na krówki,żeby ją przekupić. Cholera,że te nasze podchody nic nie działają na nią. Mam ściągniemy Filipa do niej,na imprezę rodzinna.
O rety,ona już na pewno napisze całe opowiadanie.Trzeba działać. Gosia,zgadzasz się?
MalgorzataSz1 2014.04.19 19:36
Same zgodziłyście się na to, więc teraz nie narzekajcie. Napisałam już wcześniej Lectrice, że nic więcej nie napiszę o treści opowiadania. Mogę też zrobić tak, że wkleję od razu wszystkie rozdziały i to zakończy moją działalność na tym blogu.

Natalia, dlaczego od rana wyświetla mi się informacja, że Twój blog nie istnieje?
lectrice (gość) 2014.04.19 19:41
Nieidealna,
ty niestety musisz wziac na wstrzymanie tak jak ja i Marit, Ula do czwartku klucz wreszcie znajdzie i te cholerne drzwi otworzy. Mam nadzieje, ze Mareczek (wg mnie to Mareczek z nosem w zaspie lomocze) nie zamarznie na zupelne stracenie przez ten czas. A jesli nawet zamarznie to mu Uleczka usta usta zrobi i tchnie w niego nowe zycie.

Malgosia, niestety, zamienila sie w swiateczna jedze i zostawila nas, bidne zuczki, na pastwe pozerajacej nas ciekawosci. Mam nadzieje, ze ta ciekawosc zezre najpierw moj gruby brzuch to bedzie chociaz jakis pozytek z tego czekania !
A Malgosia jest twarda i nie chce wszystkiego wstawic, trenuje nasza dobra wole, ja to juz nie wiem, ona chce nas na olimpiade mocnej woli wyslac czy co ? One obydwie z Amikus takie zawziete trenerki sie znalazly !
Sa twarde, twardsze nawet od jajka na twardo !

Marit
moja najstarsza latorosl przyjezdza do mnie na swieta. Ja tez nie lubie swiat ale jakos je spedzimy, chcemy wybrac sie do wielkiego miasta na lazenie (tu jst wiekszosc muzeow, wystaw i kawiarni otwartych w swieta.)
Beda swieta i po swiatach, trzymaj sie !
Bobasy daly znak ?
lectrice (gość) 2014.04.19 19:46
Malgorzato,
A ty mialas kurczaki bawic i kroliki karmic swiatecznie. My tu sobie gadu gadu jako te myszki harcujace uprawiamy swawole slowna pod nieobecnosc kota, a tu kot nam wyskakuje !
Mieli cie kocie zabrac na zjazd rodzinny !

DO JASNEJ..... KTO LOMOCZE DO TYCH PIERUNSKICH DRZWI ???????????????????????????????????
lectrice (gość) 2014.04.19 19:48
Mi tez Natalka zniknela z horyzontu !
MalgorzataSz1 2014.04.19 20:12
Lectrice

Ja już jestem na zjeździe rodzinnym, ale tu też mają komputer, więc z ciekawości weszłam na swój blog, a tu proszę, myszy harcują. A odnośnie tych pieruńskich drzwi, to:

- Puk, puk
- Kto tam?
- Nikt tam.
- Jak to nikt tam jak puk, puk?
NieIdealna (gość) 2014.04.19 20:20
A Gosia lubi krówki ? To może coś jej podeślemy coo ?^_^
Mój blog istnieje http://imponssible.blogspot.com/ Aaa badum!
Nie no na serio trzeba biedakowi otworzyć bo zamarznie, a pewnie nie przywykły do takich warunków pogodowych :)
A czwartek może być za późno.
A czy wy wiecie, że na TVN7 znów leci BrzydUlka od początku ?
O.o Taaki szok dziś przeżyłam. Na szczęście mój ukochany (czasami) braciszek mnie uświadomił, bo żyłabym w takiej nieświadomości <#
Pozdrawiam :D
lectrice (gość) 2014.04.19 20:31
Do Idealnej (tylko o tym nie wie)
A no tak Nieidealna to Natalka, zapomnialam. A co ty tak szastasz tymi blogami ?

Malgosiu
Puk, puk i nic ? Ulka moczy nogi w misce i nie moze otworzyc ? A Maciek na amory polecial ?
Okrutno jestes, jajko na twardo przy tobie to mieczak ! Okrutniejsza od ostrej papryki jestes ale dzis ci wszystko wybaczamy bo toTwoj dzien !
Ja nie wiem czy cie tymi krowkami przekupia, krowa dla kota ? jakos slabo to wymyslily...
NieIdealna (gość) 2014.04.19 21:33
Moja droga, nie szastam, tylko musiałam zmienić adres, bo pewna osoba go znalazła, a ja nie wiem czy chcę by ta osoba to czytała. :)
Ulka stwierdziła, że zrobi się na bóstwo i dopiero otworzy, bo czuje, że to amor przysyła gościa :D
lectrice (gość) 2014.04.19 22:05
Do tej nieswiadomej swej idealnosci...
Jak to nie wiesz czy chcesz aby ta osoba to czytala ? Wiesz czy nie wiesz ? Nie wiedziec czy sie wie to troche skomplikowane !
No bo pomysl, jesli sie okaze, ze jednak chcesz - to po co zmienialas adres ? :-DDD
jute (gość) 2014.04.19 22:19
Lectrice Czy Ty już albo dopiero świętujesz?. Jesteś na etapie malowania czy skubania jaj?
lectrice (gość) 2014.04.19 22:25
Jute
Troche swietowalam z moimi zbukami, czekam na moja core, przyjedzie dopiero jutro, na dwa dni i sobie poswietujemy. Chwilowo mam luz miedzyswietujacy. A co do jajek to my sie nimi objadamy odkad sie szczypiorek pojawil tzn od 2 tygodni (tu szczypiorek nie jest tak rozpowszechniony jak w Polsce).
Zadowolona ?
jute (gość) 2014.04.19 22:32
A Ty?Dlaczego Ty masz takie młode dzieci? to jest wysoce szkodliwe i niewłaściwe i niewskazane.
lectrice (gość) 2014.04.19 22:38
Nooooo! Szczegolnie tez zbuczek szesnatoletni jest cholernie niewskazany na moje nerwy !
Nastepnie jest osiemnastolatek, lekarz by mi go nie przepisal jako lek na skolatane nerwy ale mozna go ogarnac.
No i moja cora majaca cwierc wieku za piec dni, ta jest do rany przyloz.
jute (gość) 2014.04.19 23:08
No ,moja droga to Ty jesteś jeszcze młódka w pełnej krasie.Moi też jutro przyjadą podobno na 9.,już to widzę.Idę spać.Życzę Ci zdrowych i pogodnych świąt. Dobranoc.
NieIdealna (gość) 2014.04.19 23:43
Lectrice moja ukochana, to skomplikowane co napisałaś, ale dałam radę i się połapałam.
Właśnie ta cholerna niewiedza doprowadza mnie do szału. No bo sama pomyśl czy gdybyś była tym leniwym facetem i przeczytałabyś to wiedząc, że to jest pisane o Tobie to jakbyś się czuła ? Z drugiej jednak strony napisałam to do konkretnej osoby i chciałabym by ona to przeczytała .
Ja nie wiem co ja mam zrobić, ja jestem chora, ja mam gorączkę, ja nie myślę racjonalnie:)
lectrice (gość) 2014.04.20 00:11
Co masz zrobic ??? To proste ! ODPOCZYWAC I KUROWAC SIE !
Zdrowka zycze.
Marcysia (gość) 2014.04.20 09:01
Małgosiu,
smutnie zaczyna się to opowiadanie, wręcz nietypowo, bo od śmierci. Ale czy ta śmierć nie będzie przypadkiem początkiem czegoś nowego, pięknego? Czy powinniśmy my, czytelnicy, tak na to patrzeć?
A to łomotanie... Czyżby miał to być człowiek, który jest w tej historii bardzo potrzebny?
Pozdrawiam Cię serdecznie, niezwykle świątecznie i... zapraszam do siebie :) (10 sobót!)
kochanyzawod 2014.04.20 09:31
ZACZYTAŁAM SIE U CIEBIE , PRZEPIĘKNE SŁOWA ......I ZAWSZE TYLKO LICZY SIE UCZUCIE .

Zmartwychwstania pragnę Ci życzyć, aby ten czas był czasem przemiany serc. Aby udział w tych Tajemnicach ożywiał wiarę, dawał nadzieję i umacniał miłość.
marit (gość) 2014.04.20 13:19
Lectrice.
Nie odpuściła,musiała nawet zajrzeć w swoje święto na swój bloczek. Tak jak mówiłyśmy,skała nie nie odpuściła. A ona jeszcze nas tu szantażuje,że puści wszystkie i blog zamknie. No,nie ! Ależ ona sobie grabi,grabi,grabi.
Pomyślunków w głowie na następne opowiadania ma tyle,
jak cała nasza Europa,a ona chce zamknąć blog.
Gosi,podrzucę te `krówki ,` jednak.
Jak sądzisz Lectrice, poprawi jej to humorek?
Odpuści szantażyk? Mam nadzieję!!!
Zapukam do niej,puk,puk,puk, jak Mareczek z nosem zamarzniętym,a mój będzie czerwony od wycierania po płaczu i zrobię maślane oczy, żeby nie zamykała bloga bo się zapłaczemy. Pomoże? NA PEWNO. HA!
Gosiu. A teraz zdaj nam relację,jak głośno śpiewali Ci sto lat i czy cały Sosnowiec słyszał,że nasza poetka jest u nich.

marit (gość) 2014.04.20 13:25
Lectrice.
Marcelinka po tak długim okresie się odezwała.
Nareszcie. Witamy na pokładzie i życzę nieograniczonej weny.
Życzę Wesołych Świąt i mokrego dyngusa.
lectrice (gość) 2014.04.20 22:07
Marit
Nie martw sie pokrzyczy, pokrzyczy i przestanie. Blogu nie zamknie bo juz ma cala szuflade wypchana po brzegi mascia na zajady i bez nas nigdy takiej ilosci nie zuzyje...

Krowek jednak jej nie dawaj bo ona niekrowkowa, ale mozesz w nia rzucic krowka za kare, ze nas straszy zamykaniem blaga i za to, ze trzyma Mareczka za drzwiami w taka zimnice ! Sumienia nie ma !

Mam nadzieje, ze jej spiewali glosno (ze az szyszki z sosen w Sosnowcu pospadaly!), ma dobry humorek i sie zapomni i cos wstawi przypadkiem... moze koncoweczke ?

Mam tez nadzieje, ze smingus dyngus nie wyplucze z niej tych dobrych postanowien !

Zycze wam mokrego poniedzialku !




Marcysia (gość) 2014.04.20 22:59
Marit,
serdecznie dziękuję Ci za powitanie ;) Wiesz, jak dawno nie czytałam/słyszałam tego zdrobnienia, którego wobec mnie użyłaś? Ludzie dochodzą do wniosku, że chyba już nie wypada :D
marit (gość) 2014.04.21 13:00
Marcelinko kochana,ludziskom wiele rzeczy się nie podoba, ja wśród nich też jestem, ale cóż to byłby za świat,gdyby nie było urozmaiconych myśli,poglądów i protestów,nawet wtedy,gdy nie ma się racji.
Twoje imię ma pochodzenie łacińskie,o osobowości,królowej piękności.Twoje główne cechy to,wola,intelekt,intuicja,towarzyskość. Planetą Twoją jest Merkury,a kwiatem piękności jest oleander.
Marcelina,kobieta o tym imieniu,oznacza kobietę należącą do rzymskiego rodu Marcelli.
Jak widzisz jest ono piękne i bardzo zdrobniałe dla wszystkich. Powodzenia.
marit (gość) 2014.04.21 13:23
Lectrice.
Krówkę dla niej,żeby za bardzo nie ryczała,w razie "zamykania bloga". A wiesz, ona to jakaś taka zimna się robi,za bardzo chłodno, na tym jej południu Polski wiaje ,
może i to jej się udziela.
Mareczka na mrozisku za drzwiami z kinolem odmrożonym zostawiła,sama na lumy świąteczne pojechała limuzyną, nas olała jak na dyngusa. No, to zakrawa na otwarcie puszki Pandory.
Lectrice.
Cosik musimy z nią zrobić,bo za bardzo chłód w koło siebie utrzymuje,jeszcze na tą Irlandię wyprawę zrobiła. Okropieństwo. Wygwizdowo takie tam,gdyby się kto pytał.
GOSIU, u nas już wiosna,a u Ciebie północnym chłodem , z nad Irlandii wiaje jak cholerka. Dawaj tą końcóweczkę opowiadanka, następne będzie chyba opowiadanko gorące,sądząc po tytule.Skoro środka nie chcesz daj koniec. Lectrice też czeka na to,no i my wsie.
Rozbestwiłąś nas jak bezpańskie pieski,więc kochana nie masz za wielkiego wyboru i dogadzaj nam.
Już po świętach, i po ptakach,dosyć leniuchowania kochana, koleżaneczki czekają.
daję Ci jeszcze dzisiaj dyspensę,ale od jutra rękawki zakasuj kochana.
Życzę Ci miłego lenistwa dzisiaj i mam nadzieję,że tyłek zlali Ci wodą i w sadzawce pływasz. Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2014.04.21 15:11
Moje kochane dziewczyny!

Krówki odpuszczam, chociaż lubię, ale przez ostatnie lata bardzo mi nie służą. 100 lat było, a jakże, ale kto chciałby dożyć wieku, w którym tak naprawdę już się nie wie, że się żyje.
Śmigus dyngus bardzo skromny i chwała Bogu, bo nie znoszę, kiedy śmierdzę kakofonią zapachów różnych perfum.
Właśnie przed chwilą wróciliśmy obżarci do granic przyzwoitości na szczęście dietetycznym jedzeniem, bo wszystko było robione dla cukrzyków, czyli mnie i brata.
Było miło, wesoło i przyjemnie. Sosnowiec przeżył nasz najazd.
Po powrocie natychmiast odpaliłam laptopa a tu taka niespodzianka. Marcysia wreszcie się odezwała. Moja groźba obicia jej tyłka widać zaskutkowała i zmobilizowała ją do napisania rozdziału, który za chwilę przeczytam.
Tak jak już pisałam wcześniej, następny rozdział w czwartek. Pracuję nad ostatnim opowiadaniem i bardzo chciałabym je skończyć, dlatego przez kolejne dni będę się skupiać wyłącznie na tym.
Pozdrawiam Was wszystkie poświątecznie. Ja sama wracam do normalności. :)
lectrice (gość) 2014.04.21 17:34
Ale masz fajnie, ze tak te wszystkie koncoweczki znasz i nie musisz sie prosic o ociupinke edytorskiej litosci !
marit (gość) 2014.04.21 17:40
Wiesz co Gocha samocha,humorek to Ty na 100 % naprawdę poprawiasz.
Żyjesz, ale bredzisz,bo kto za Ciebie pisze, aniołki Chaplina?
Ten dyngus za cienki był. Mieli Cię lać zimną wodą, anie perfumikami. Patrzcie ją damessa,Chanel chciała być pryskana. Jakież to wybredne. o mateńko.
U mnie nawet starsze babcie wiadrami były oblewane i wiesz co,żadna nie krzyczała, śmiały się ,że już dawno nikt nim takiego psikusa nie zrobił. A ja myślałam,że w sadzawce będziesz pływać. No trudno,muszę się oblizać.
Koleżanko kochana,od kiedy to diabetycy się tak nie przyzwoicie obżerają,a gdzie przyzwoitość umiaru ,aby cztery litery nie przybrały na wadze,co ?
No pięknie. Łakomstwo ? Ja jestem grzeczna i mam od czterech dni piękne cukry : 82.48.68.93.140.144.179.
Roweryk,mniej zajęcia przy garach,a więcej ruchu w plenerze. Zaczęłam brać chrom i mniej jadam. Za to muszę 3 l. wody wyżłopać.
Święta minęły,co niektórzy ida do pracy,a co niektórzy lenistwem obrosną. Ja byłam w lesie. O matko,jak tu cicho świeżo,ptaki śpiewają,bobry chrupały nad rzeką drzewo. Nawet pierony się już ludzi nie boją,bo się przyzwyczaiły. Chłopcy milczą,fanie prawda ? No to by było na tyle. Miłego popołudnia Gosiu.
MalgorzataSz1 2014.04.21 18:47
Marit

To obżarstwo było z przymrużeniem oka. Ja bardzo dbam o dietę. Zresztą po Lantusie mam wreszcie dobre wyniki. Dzisiaj rano miałam 101. Od miesięcy nie miałam takiego.
Śmigus u nas inny niż u Ciebie. Nie ma lania z wiader, czy butelek. Jest kulturalnie z buteleczek z perfumami, ale jak każdy Ci trochę siknie, to potem śmierdzisz jak skunks i tego właśnie nie lubię.
lectrice (gość) 2014.04.21 18:53
Marit
A ja zaliczylam wystawe i kino z moja najstarsza i najbardziej rozwojowa latorosla, przyjachala do mamusi i wyprowadzila mamusie na spacerek. Chlopcy niezmiennie nijacy, zajeci swoimi sprawami, troche bardziej na mnie okiem lypia bo ostatnio jakies slabosci mialam i obawiaja sie, ze im karta kredytowa sie przekreci i na zawal na druga strone przeleci... A karty kredytowej zawsze szkoda... Laska panska na pstrym koniu jezdzi...
Mam nadzieje, ze twoje bobasy sie odezwa.
lectrice (gość) 2014.04.21 19:37
Od kiedy to skunks Chanelem jedzie, ja chce takiego skunksa !
MalgorzataSz1 2014.04.21 20:21
Nie napisałam, że kropiono mnie Channelem, to wymysł Marit. Spróbuj się polać dziesięcioma rodzajami różnych perfum. Nie będziesz wtedy pachnieć zapewniam Cię.
lectrice (gość) 2014.04.21 20:54
A moze wlasnie przypadkiem odkrylabys jakas wspaniala mieszanke wieku i stalabys sie bogata ? A tak przeszlas obok wspanialej okazji !!! Mozesz jeszcze wymieszac wode kwiatowa z perfumami jakimistam...

I nazwalabys te nowa perfumy 'dyngus numer 5'... :-DD
MalgorzataSz1 2014.04.21 21:01
Niestety nie mam czasu na takie eksperymentowanie. Piszę dla Was kolejne opowiadanie, zapomniałaś?
marit (gość) 2014.04.21 21:03
Lectrice. Moje perfumiki to Chanel,a nie jakieś tam skunksisko, wyjątkowo dorodne, Gosi.Lepiej tych śmierdzieli nie mieć na sobie,a nawet blisko siebie. OHYDA.
Lectrice. A córunia daleko od Ciebie mieszka? Czy ona nie może tych charakterków, Twoim chłopakom,tak trochę podkręcić. Dziewczyny zawsze mają jakiś dobry wpływ na nich.
Jeśli chodzi o chłopaków to cisza nocna.Zero kontaktów,nawet maila nie mam,skasowany.
Poczekamy pożyjemy,bez nakręcania się. Miłego wieczorku.
marit (gość) 2014.04.21 21:11
Gosiu. U nas tak nie leja się jak kiedyś,wiadrami,z butelkami. No może jacyś chłopcy którzy chcą dziewczynom dokuczyć, to,to się widzi. Chodniki są suche bez ulewy.
Ja dzisiaj miałam farta ,jak pisałam na las i lenistwo. Biorę się za czytanie książki Kasi Grocholi, "Serce na temblaku". Pierwsza część była sfilmowana "Nigdy w życiu". Oglądałam już ze trzy razy.Fajne.
No to miłego wieczorku Gosiu.
lectrice (gość) 2014.04.22 00:03
Marit,
moja corka jest 200 km ode mnie. Na chlopcow ma niewielki wplyw, tak jak cala reszta rodziny. Ich prawdziwe ciotki (przyrodnie siostry ich rodzonego taty) tez nie maja na nich wplywu, czasami w czasie wakacji prawily im moraly jak byli nie do zniesienia i to dzialalo ale wiezow to nie ma miedzy nimi nadzwyczajnych. Z wlasna, rodzona babcia nie utrzymuja specjalnie kontaktow. Oni sa bardzo nierodzinni i nie przywiazuja sie do nikogo, wlasciwie to sa przywiazani tylko do mnie. Ale nie okazuja tego zbyt czesto. Ostatnio zle sie poczulam i widzialam, ze sie przestraszyli nie na zarty i widze pewna zmiane w ich zachowaniu, minimalna ale jednak.
Sadze, ze sa chyba niereformowalni i te nasze dziwne relacje nie zmienia sie bardzo, szkoda ale z drugiej strony glowa muru nie przebije ! Zaczynam ich w pelni akceptowac takimi jakimi sa i trudno !
Teraz niewiele robimy razem bo oni wszystko odrzucaja. Jak moja corka przyjedzie to wszedzie chodzimy razem i czuje, ze ona lubi przebywac ze mna. U chlopcow tego nie wyczuwam. A jednoczesnie sa ze mna i lubia byc w naszym domu i zawsze do niego wracaja. Kiedys rozmawialam z pewna psycholozka od adopcji i ona stwierdzila, ze ta adopcja jest bardzo udana (!!!) bo chlopcy sa caly zas ze mna i wyglada to na ich wybor.
A ja juz sama nie wiem co o tym myslec, oni sa w stosunku do mnie grzeczni i ukladni, nie czesto mowia podniesionym tonem lub w zdenerwowaniu, mam do nich pelne zaufanie i moge na nich polegac, a jednoczesnie sa zimni i strasznie zamknieci w sobie !
Mam nadzieje, ze twoi sie niedlugo odezwa. Dla nich czas plynie inaczej, maja mnostwo nowosci. Dla ciebie dwa dni bez telefonu to wiecznosc, dla nich to chwilka !
marit (gość) 2014.04.22 09:40
Lectrice.
Pisałam Ci kiedyś,że w swoich sercach, gdzieś głęboko na dnie, mają ukrytą miłość do Ciebie i to się potwierdza.
Wystarczyło Twoje małe niedomaganie i już nastąpiła obawa przed czymś.A wiadomo w głowach w takiej chwili,przychodzą różne myśli,czy,odesłanie ich do innej rodziny itd. Więc podtrzymuję swoje zdanie,oni Ciebie bardzo kochają,tylko nie potrafią tego okazać,bo może matka tego im nie okazywała,nie potrafiła okazać prawdziwej miłości. Jestem tego wręcz pewna,a teraz oni nie potrafią ,bo nie mają w sobie tego ciepła,tego które ty im okazujesz. To nie niereformowalność,a brak wiedzy i umiejętności oddania w podzięce Tobie tego czego oni nie umieją i nie potrafią.
Obawiam się,że kiedyś,gdy założą swoje rodziny nastąpi to co w tej chwili jest. Jeżeli nie nauczą się tego w tej chwili,a nie jest jak wiesz za późno, nigdy w ich życiu,nie będzie istniał na ich twarzach uśmiech sam z siebie i okazywanie ciepła,miłości drugiej osobie.
Ale Tobie okazują szacunek,poważają Ciebie na pewno,bo inaczej odeszli by już dawno.
Ciężkie charaktery to co piszesz. Mam pytanie,czy byli z Tobą w Polsce? Jeśli tak,to na pewno odnieśli wrażenie, że jest tak samo jak u nich,chociaż zapewne jest inaczej do czego by się nie przyznali.
Zazwyczaj jest tak,że ciężkie charaktery po wielu spotkaniach rodzinnych,jak by inaczej zachowują się przystosowują do niej. Wiem to po,zięciu mojej koleżanki. Jej córka wyszła za mąż będąc na studiach za algierczyka.
Lectrice,dla niej to było nie do przyjęcia. Jak wiesz w Polsce reakcja na inna karnację, zawsze była odrazą,czymś upokarzającym rodzinę.
Gdy jej nagadałam do łba,powoli,ale z postępem zmieniała zdanie o nim. Natomiast jemu było ciężko się dostosować do nas polaków,bo my mamy inne zwyczaje inne tradycje co dla niego było czymś nowym.Wiadomo. Najbardziej kumpelę wkurzało tłumaczenie mu i nauka polskiego jego. No cóż,zabierałam go na spacery,brałam słownik,zeszyt aby sobie zapisywał słowa polskie w jego języku. Częsta z nim rozmowa po polsku szybko była wdrażana przez niego,bo powiedział,że jemu język angielski szybko się przyswoił,aniżeli nasz tak trudny.
Miał ima rację. Dzisiaj,może nie jest to płynność jaka my operujemy,ale za to zaskakuje kumpelę każdym słowem,trochę nie poprawnie ale mówi stosując słowo do odpowiedzi.
Po drugie jego tradycje musieli,jak by nie było wprowadzić w domu,bo jego rodzice przyjeżdżają i chcieliby ich równie miło ugościć, jak oni ich u siebie ugaszczali.
Zaku,bo tak zdrobniale ma na imię,za bardzo nie miał ochoty na jakieś prace domowe,bo u nich jego mama to robiła,a jego nikt do nauki obowiązków domowych nie zmuszał. Okazało się jednak,że musi nauczyć się tego u nas,a to dla niego za duży obowiązek i trud.Teściowa ciągle narzekająca,że nic nie umie i co? Jak ta bidula miała się nauczyć czegokolwiek. Wredna ta moja kumpela,ale mała sprzeczka matki z córką pomogła,a on dzisiaj już będąc razem z Mirką na swoim uczą się na wzajem i on pokazuje co zapamiętał z podglądania u teściowej. No jest super.
No to na tyle mądralstwa mojego.
Życzę miłego dnia i ciesz się,bo oni Ciebie bardzo kochają Lectrice,pogadaj z nimi,a zobaczysz jak oni Ci ją okażą,może nie powiedzą,ale,ale.
HEJ.
elkanum (gość) 2014.04.22 11:15
Cześć :) Pamiętasz mnie? Bo ja ciebie tak! Nie mogę uwierzyć w to, że wciaż prowadzisz tego bloga :p Ja teraz prowadzę bloga na blogspocie. A konkretnie to dwa blogi. Wpadniesz? Nie mam pojęcia czy uda mi się nadrobić zaległosci na twoim blogu. Tak dawno mnie tu nie było! Tak sie cieszę, że nie skasowałaś tego bloga :D Pozdrawiam :)

http://blogkunegundy.blogspot.com/

http://ankaszostakowska.blogspot.com/
MalgorzataSz1 2014.04.22 13:01
Elkanum

Oczywiście, że Cię pamiętam, ale zniknęłaś tak nagle i nawet nie wiedziałam, czy prowadzisz nadal bloga, czy nie. Zajrzałam pod linki, które podałaś. Postaram się od czasu do czasu skomentować, a przede wszystkim przeczytać to co od tej pory wstawiłaś. Mam nadzieję, że wystarczy mi czasu. Wprawdzie serial "To nie koniec świata" oglądam, ale nie porywa mnie jakoś. Tak naprawdę oglądam, bo obejrzałam pierwszy sezon, który wydał mi się ciekawy, ale już drugi taki nie jest. Scenarzyści silą się na to, żeby było zabawnie, ale wychodzi jak zwykle.
Fajnie, że wpadłaś. Liczę na to, że i Ty nadrobisz u mnie. Blog będę prowadzić do momentu, w którym stwierdzę, że kompletnie brak mi pomysłów na nowe opowiadania. Wtedy opuszczę go z czystym sumieniem, chociaż likwidować nie będę, bo może znajdzie się ktoś, kto zechce do niego wrócić.
Serdecznie pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.04.22 14:02
Marit
Dziekuje za psycholostwio i podniesienie na duchu. obiecuje,ze zaczne sie odchudzac bo jak jeszcze bedziesz musiala mnie "podnosic" to bedzie ci ciezko...
Chlopcy byli ze mna w Polsce po raz pierwszy jak mieli z 8 i 10 lat. Ta Polska nam nie wyszla, bylo za pozno, to zupelnie nie z mojej winy. Ja wlasnie chcialam ich "wciagnac" do rodziny zeby sie czuli dobrze, niestety niektore osoby z mojego otoczenia (niepolskiego) byly przeciwne. Mialam plany wakacyjne jak z moja corka i wszystko spalilo na panewce.
Starszemu sie nie bardzo podobalo, mlodszy byl bardziej chlonny i potem wracal ze mna ze dwa razy na wakacje. NIe chcieli sie uczyc jezyka (to byla jednoznaczna odmowa) i te wiezy nie zaciesnily sie. Nigdy nie zrozumialam dlaczego ten odrzut jezyka bo mieli dobry kontakt z moja mama (taty juz nie bylo) i z reszta rodziny tez. Maly powtarzal slowa z latwoscia ale mial totalna blokade i niechec jak tylko wyczul , ze to jest "nauka".
Moje dzieci sa "kolorowe" i myslalam , ze ta totalnie "biala" rodzina im jakos nie odpowiada. Nie nawiazali tez zadnych mocnych kontaktow ze swoja "kolorowa" rodzina !
To na pewno nie odrzut ze strony mojej rodziny bo moj maz tez byl "kolorowy", corka jest mieszana i nigdy nie bylo z tym zandego problemu, wrecz przeciwnie.
Wiec ja juz sama nie wiem, oni zyja inaczej niz ja , maja totalnie inne zainteresowania i sposob spedzania czasu i chyba musze z tym przejsc do porzadku dziennego i pogdzic sie z tym, ze nie bedzie tak jak bym chciala.
elkanum (gość) 2014.04.22 16:13
Ja zaczęłąm oglądać serial "To nie koniec świata" dlatego, że przepadam za główną bohaterką serialu - Karoliną Gorczycą. Gdyby nie to prawdopodobnie nie uzależniłabym się od niego aż tak bardzo :) Dzięki za to, że wpadniesz. Postaram się wkrótce nadrobić twoje opowiadania. Jak nadrobię to na pewno skomentuję :p Ty chyba jesteś najwierniejszą fanką "Brzyduli" na całym świecie! Żeby tyle czasu prowadzić bloga! Podziwam cię :)
MalgorzataSz1 2014.04.22 16:44
Elkanum

Ten blog aż tak bardzo długo nie istnieje, bo od marca 2012 roku. Powstał tylko dlatego, że socjum Brzyduli, na którym publikowałam swoje pierwsze opowiadania po prostu któregoś dnia znikło i utonęło w odmętach internetu. Wtedy kilka publikujących tam osób po prostu założyło blogi, żeby nie stracić dotychczasowego dorobku. W tej chwili zamiast socjum istnieje streemo, którego adres internetowy widnieje po prawej stronie bloga. Tam również można znaleźć wszystkie moje opowiadania. Na szczęście nie tylko ja jestem wierna serialowi, bo jest jeszcze kilka osób, które nadal publikują opowiadania na kanwie serialu i oby znalazły się kolejne.
elkanum (gość) 2014.04.22 16:52
Cześć :) To znowu ja :D Właśnie przeczytałąm dwa rozdziały twojego najnowszego opowiadania i jestem pod wrażeniem. Żałuję, że opuściłam twój blog na tak długo. Opowiadanie jest cudowne, czyta się je z zapartym tchem. Trochę zrobiło mi się żal Uli. Mam nadzieję, że znajdzie w końcu swoją drugą połówkę i zobaczy się ze swoją rodziną. Czekam z niecierpliwością na trzeci rozdział. Obiecuję przeczytać również zaległe opowiadania.
PS. Ale i tak cię podziwiam. Włożyłaś przecież w ten blog mnóstwo pracy. :p
MalgorzataSz1 2014.04.22 17:14
Elkanum

Czego się nie robi, żeby zadowolić stałych czytelników, a i tak niektórzy mówią, że za rzadko dodaję kolejne rozdziały. (Publikuję dwa razy w tygodniu, żeby była jasność).
Cieszę się, że przynajmniej z tym opowiadaniem będziesz na bieżąco.
Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.04.22 17:31
Droga Malgosiu, "Czego się nie robi, żeby zadowolić stałych czytelników".... My doskonale wiemy czego ty nie robisz.... zeby zadowolic bardzo stalych czytelnikow !
Teraz czekamy na to "co sie robi, żeby zadowolić stałych czytelników" - tak, tak - i juz nie bedzie przekupstw w rodzaju rzucania krowkami, oblewania Chanelem nr 5, i prosze nie straszyc zamknieciem bloga (podobno mam slabe serce od czterech dni), wiec powtarzam sie : prosze mnie nie straszyc bo padne pod stol, a u mnie Juta jeszcze nie sprzatala wiec jest kurz i sie pobrudze ! :-D
No to koncoweczka - i prosze nie udawac, ze jest sie twardsza od tych swiatecznych jajek na twardo bo jajka juz dawno zjedzone !
No coz, to koncze ten bezsensowny wpis i ide do sklepu bo cos mi sie wydaje, ze nic nie wskoram... a tak to sobie chociaz gume do zucia kupie ! :-(
MalgorzataSz1 2014.04.22 17:39
Lectrice

Uderz w stół a nożyce się odezwą. Czułam, że zareagujesz na ten wpis. Gdybyś przeczytała uważnie to wiedziałabyś, że bloga zamknę tylko wtedy, gdy nie będę mieć już żadnych pomysłów na opowiadania. Póki co nie zamierzam tego robić. Na szczęście już jutro środa, a po niej czwartek. Nie zostało wam wiele i ani się obejrzycie, a trzecia część będzie wstawiona. :)
lectrice (gość) 2014.04.22 18:04
Ja nie jestem zwolenniczka przemocy ale widze, ze zastraszanie sie przydalo (ciekawa jestem czy ktoras krowka doleciala do ciebie i czy dobrze mierzylysmy) bo juz grozba zamkniecia bloga nad nami nie wisi. Inspiracji tez nie powinno ci zabraknac, jak juz bedziesz w impasie to napiszesz opowiadanie o mieszkancach furiatkowa (tu wystarczy sie zainspirowac komentarzami jakie ci zostawiamy na blogu... - wystarczy ci na pare tomow).
A guma do zucia super, mietowa i ryja wykreca...
MalgorzataSz1 2014.04.22 18:53
Lectrice

Naprawdę nie mam pojęcia, jak miałabym nawiązać z tych komentarzy do Uli i Marka. Jak już będzie tak ze mną źle, to wtedy poproszę o rzucenie jakiegoś pomysłu.

Miętę uwielbiam. Im mocniejsza tym lepsza.
lectrice (gość) 2014.04.22 19:15
Nie masz pojecia, nie masz pojecia, a moze Ula ma stryjeczno wujeczna ciocie, a Marek stryjeczno ciotecznego wuja w tym samym wariatkowie ? I ta ciocia z wujem w karty graja i ciocia przegrala caly majatek i musi wracac mieszkac do Uli, a ten wujek to bardzo lubi te ciocie i bedzie kazal Markowi wozic sie w odwiedziny do zbankrutowialej cioci ( ktora hoduje karczochy, nosi ponczochy, zbiera paprochy i gada glupochy...). I Marek jako, ze kase ma bedzie chcial (za namowa wuja) pomoc tej cioci i kupi od niej cala produkcje karczochow.... No i , no i , no i ... spotkaja sie ... przy robieniu sloikow na zime...
No powiedz sama, czy to az takie nieprawdopodobne ?
marit (gość) 2014.04.22 19:45
Gosiu ? A długo będziesz Marunia tak trzymać na tym mrozie?
Przecia mu tam cosik odmarznie,zamarznie,no i nie daj cie panie odpadnie.
Ty nas tu nie omamiaj środą,a potem czwartkiem,a potem co rybki w akwarium?
Nie do zniesienia po tych świętach się zrobiłaś. Rozleniwiłaś się,roztyłaś przez obżarstwo. No pięknie,że jak tak daleko mieszkam.Brrrr.
A tak nawiasek,goście byli i jusik poszli.Potem napiszę. Hejka.
marit (gość) 2014.04.22 19:46
Lectrice.
Nie zauważyłaś,że towarzystwo na ty blogu się rozbestwiło?
Jute u Ciebie nie wypełnia obowiązków.
Gośka nas olewa i to jeszcze zbutwiałymi świątecznymi jajami obrzuca,a raczej wciska,że były dobre w czasie jej pobytu w jakichś tam sosnach.
A co najgorsze,stodoła pęka w szwach od pomyślunków na opowiadania,a ona dalej nawija,że blog zamknie,
jak jej zabraknie pomysłów na kłamstwa.
Rozumiesz coś z tego? Jejku,nawet się nie boi szantażu. Czy ona za bardzo nie uodporniła się na nas i nie ma z nami za dobrze?
Wiesz Lectrice,nie dziwię Ci się,że po gumę latasz,no bo trzeba jakoś tę zgryzotę przerzuć,a jeszcze jak mówisz,że ryja wykręca, to chyba sama pójdę i sobie kupię. Dotrzymam Ci towarzystwa. Też przeżuję apaszkę,no nie Gosiu????????????????
marit (gość) 2014.04.22 19:51
Jak tam Gosiu,barchany suche czy po dyngusie jeszcze sechną / jak moja babcia mówiła/.
Damy Ci kochana popalić,sorki,odpocząć po świętach,że ho, ho,ho. Wyślij kochanie po miętówkę,będzie nam raźniej ryjki wykręcać.
MalgorzataSz1 2014.04.22 20:11
Lectrice

Coś mocno naciągany ten pomysł na opowiadanie. Lepiej wymyśl coś innego, bo jak rozwinę ten, to już nikt nie będzie chciał tu zaglądać.

Marit

A kto powiedział, że za tymi drzwiami Mareczek stoi i marznie mu to i owo? Ja nic takiego nie napisałam przecież. Wyobraźnia Was ponosi, że ho, ho. A tej apaszki lepiej nie żuj, bo jeszcze Ci cholera jedna zaszkodzi i znowu będziesz się wycierać po szpitalach., Weź przykład z Lectrice i zastosuj gumę do żucia. Polecam orbit bez cukru.
lectrice (gość) 2014.04.22 21:06
Marit
To podobno nie Mareczek wali do tych drzwi tylko ktos kto sie mrozu nie boi i dlatego Malgosia go tak przetrzymuje. Jak nic to Dziadek Mroz, o rany Malgosi sie bajki pomieszaly !

Ja zaproponowalam pomysl na bardzo ciekawe opowiadanie ale mnie olala, a ja cale 47 sekund nad tym myslalam ! I nawet dziekuje nie dostalam ! Co za zycie !
Nasza Autorka na tych sosnach dwa dni spedzila to teraz na nas z gory patrzy ! A ja sie tak staralam !

Marit, nie zuj tej apaszki bo jak ja polkniesz to co wtedy ? To nie jest tak jak z koralikiem, ze pogrzebisz i znajdziesz !
Namawiam na gume orbit to ci oczy wyjda z orbit i bedziesz mogla podziwiac swiat piekny wokol bez przekrecania glowy...

A do czwartku to jednak daleko !

MalgorzataSz1 2014.04.22 22:02
Lectrice

Zgadłaś! Nareszcie! To właśnie Dziadek Mróz z prezentami z Polski.

47 sekund?! No to sama musisz przyznać, że to nie jest długi czas na wymyślenie czegoś oryginalnego. Daj sobie jeszcze 47, a może wtedy coś wpadnie Ci do głowy. Ja obiecuję to rozwinąć w opowiadanie. :)
marit (gość) 2014.04.22 23:03
Lectrice.
Wiesz co,ja mam kolegę wulkanizatora i chyba ruszę. do niego po zeluwę,będę miała więcej i dłużej do żucia..
Ta cholera orbitówka,za szybko się zżuwa i po chwili znowu biorę następną i dalej żuję. O rety, jakie nudne to. Zelówka chociaż od czasu do czasu między zęby ci wlezie jak jakiś paździor.No a wtedy paluchom dasz szansę na wyjęcie gumy.
Czy Ty zauważyła to co ja?
Gosia napisała,że Dziadunio mróz zawita z prezentami,a nie jakiś tam Marunio. a ja myślałam,że mu już co, nie co się odmrozi i nie będzie potomstwa.
Czyżby braciszek Jasiek,miał ochotę zawitać do nich i zrobić im niespodziankę ?
A do czwartku dwa dni,ale się wloką te dni po świętach.
No nic idę spać. Miłej nocy paniusie.Niech wam się śnią robaczki wpierdzielaczki. Hejka.
lectrice (gość) 2014.04.22 23:47
Dziadek Mroz z Polski, eee to chyba Mikolaj ! Ja to bym nawet rodzimego Mikolaja tyle za drzwiami nie trzymala, a dla Dziadka Mroza tez znalazla ociupike litosci (z sasiadami trzeba w zgodzie zyc !!!) . Ja nie wiem jakie oni maja upodobania i sklonnosci polityczne ale GDZIE TA SLYNNA POLSKA GOSCINNOSC ?
No i Dziadek Mroz skad by nie byl, to jednak starszy czlowiek ! GDZIE SZACUNEK DLA STARSZYCH ?

NO i te dwa osobniki prezenty przynosza, jak sie wkurza to podarki zabiora i pojda do sasiada !

Oj, nie podoba mi sie kierunek jaki obiera to opowiadanie !

Co do wpadania nowych mysli to za pozno ! Ostatnio latalam dziury w gaciach zbukow i z rozpedu zalatalam wlasne dziury miedzymozgowe (zeby przeciagu nie bylo i genialnych mysli mi nie wywialo.). Wiec juz nic nie wpadnie bo nie ma do czego. Musisz wiec sobie radzic z tym co masz !
Nie narzekaj, ze opowiadanie (moje) zostalo stworzone za szybko, czas to pieniadz wiec nie moglam poswiecic wiecej czasu na tworzenie bo by bylo za drogo ! (sama mi tlumaczylas, ze pasta rybna albo jajeczna to danie ekonomiczne wiec na oszczednosciach sie znasz i doskonale mnie zrozumiesz.

Marit
A co ty bedziesz nosic jak wszystkie buty przezujesz ? Lepiej jednak wez sie za gume orbit. Zeby ci sie nie nudzilo to pisz ponaglajace komentarze do Gochy-Uprciochy bo ostatnio stroi fochy i tekstu nie chce przepisac z karciochy zeby zadowolic kumochy ( i jest glucha na nasze ochy !!!).
marit (gość) 2014.04.23 01:15
Wiesz Lectrice,zastanawiam się skąd u niej takie gwałtowne lenistwo? Czyżby na nią tak podziałała wiosna?
Wierzysz w skutki uboczne u niej?
Ona zaczyna na Tobie już wymuszać tematy do jej opowiadanka, już wyznaczonym czasem. No nie źle sobie poczyna nasza poetka. A co ze stodołą zawaloną pełnymi jej pomyślunkami ?
Oj,nie dobrze,wiosną i lenistwem obrasta nasza poetka. Dlaczego ja nie mieszkam. Wiosenki jej się zachciało,
ćwierkania ptaszków.
A co z tymi Twoimi karczochami,odwaliła uprawę?
to może podsuńmy jej jakąś biedną wielodzietną rodzinę, którą zajmie się Mareczek,a przy okazji pozna piękne dorastające dziewczyny,kandydatki na modelki itd.
W między czasie pozna Ulę,która będzie nabijał w butelkę z dorastającymi dziewczynami,modelkami.Trochę zazdrości i mamy zagmatwanie w życiu pary zakochanej,Uli i Marka.
A tak przy okazji Aleksa wmieszać w romansik. Dawno nie było go w eterze,w roli upierdliwego współwłaściciela firmy.
Troche to słabe.Nie nadaję się na pismaka opowiadań. Z tym człowiek się rodzi.a ja biedny żuczek,ekonomistką się stałam.To tez dobre,ale gnaty przy takim siedzeniu sie powykrzywiały przez tyle lat.
No miłych snów,teraz chyba zasnę,bo kundle i kocury się marcują pod moimi oknami.
Cześć poetki.
marit (gość) 2014.04.23 01:27
Zapomniałam Ci napisać o butach.
Otóż, idzie lato i będę chodzić na bosaka.A co, japonce łażą w przedziałkowych butkach,
a ja nie mogę też, i to w jakich w wygodnych? Mam wulkanizatora,to przeciągu nie będę mieć w butach od dziur. Chrzanię te wszystkie cienko podeszwowe buty. Lepiej bez, aniżeli człapaki ciągać z dziurami i szlifować chodniki moimi stópkami delikatnymi.
Jak by co, kupię sobie gnojówki przeciw deszczowe i wygodne pod wieloma zaletami.
Mają gumę i mogę żuć,nie przemokną mi nogi,no i najważniejsze dodają humoru,bo nikt tak wygodnych nie nosi,a za tobą się chociaż oglądają. A co to znaczy, to,że się tobą interesują jak cholera.
Na razie Lectrice.
MalgorzataSz1 2014.04.23 08:28
Marit

Ja na nikim nic nie wymuszam, to Lectrice wyskoczyła z tymi pomysłami na opowiadane, a poza tym, skąd Ty wytrzasnęłaś tę stodołę, w której miałam zamknąć swoje pomysły? Ja chciałabym mieć chociaż pół takiej stodoły, bo z pomysłami krucho i coraz ciężej jest wymyślić coś oryginalnego.
lectrice (gość) 2014.04.23 12:52
Ty nas nie strasz, masz chociaz stodolke, jesli juz nie stodole...
Niedlugo zniwa wiec moze i u Ciebie stodolka sie zapelni sianem pod sam sufit ?
Ja nie wiem czy siano jest pomyslonosne, ale zawsze lepiej miec siano pod sufitem niz sieczke.
Koncze bo chyba sama siebie juz nie rozumiem, to co ja mam pod sufitem, chyba nic bo zniwa byly dawno temu...
Moze dlatego moj pomysl na opowiadanie (to wekowanie karczochow) Ci sie nie podobalo, jestem pewna, ze Juta by mnie docenila...
marit (gość) 2014.04.23 15:51
Gosiek.
To Ty nie nie wiesz,jak się mówiło o człowieku z głową pełną pomyślunku ? Otóż ma łeb na stodoła,bo wiele pomieści i jeszcze przechowa na następne lata. Ja będąc smarkata zawsze słyszałam od moich dziadków,a skąd oni wytrzasnęli to powiedzenie, tego ja już nie wiem.
Z Tobą jest właśnie tak.Spójrz na swoje opowiadania,ile ich napisałaś. Czy to nie stodoła pomyślunków ? można te powiedzenie równie dobrze przyjąć za przenośnię. Ale zawsze jest prawdziwą i trafną w stwierdzeniu.
Ja chciałabym mieć tyle pomysłów co Ty.Nie zazdroszczę Ci,a wręcz przeciwnie,wyciągaj z głowy tyle pomysłów ile się da.Nie wierzę,że brak u Ciebie weny. Myślę,że wypad za miasto na kilka dni,na łono natury zawsze skutkuje. Nie raz się coś usłyszy z boku,od siedzącego sąsiada,turysty.
Wiem z życia wielu moich starszych już sąsiadów,że wiele w swoim życiu przeszli dobrego i złego. Właśnie tacy ludzie, nas nie raz nakręcają do podejmowania wielu trudnych decyzji ,wydających się nie do przeskoczenia.A jednak zbieramy siły i dajemy radę. Inspiracje do napisania,zawsze są w zasięgu ręki.
Gdybyś nie pisała o Uli Marku,gotową historię życia miałabyś,jak bajeczkę z mojego własnego poturbowanego życia.
Czyż nie mam racji?. No właśnie.
Zrób sobie wypad na obrzeże miasta i nadstaw uszu,a przekonasz się, jak zabawnie opowiada, i to nie raz młodzież, o swoich przeżyciach będąc za granicą,czy na studiach albo o koledze po przejściach rodzinnych.
Ostatnio usłyszałam niebywałą historie, o młodej sąsiadce z czwartej klatki. Młode małżeństwo bo zaledwie od sześciu lat,nie mogli mieć dzieci. Postanowili adoptować dwójkę,parkę w różnym wieku. Po trzech latach, zaczęło coś psuć się w ich udanym dotychczas małżeństwie. Mama dwudziestoośmioletnia,zrezygnowała z pracy na rzecz dwójki maluchów,gdyż tata miał lepsze zarobki,
Sielanka z dnia na dzień stawała się coraz trudniejsza,bo okazało się ,iż tatusiek obracał młodszą sikutę, od żony, zamiast wyręczać ją w obowiązkach,gdy się podjął w chwili adopcji i jak przystało na ojca zajmować się ich wychowaniem.
No cóż,po dwóch latach,od chwili, gdy dzieci zostały adoptowane, zostawił ją bez środków do życia i bez mieszkania.Dlaczego bez lokalu? Ponieważ to mieszkanie było tylko jego, zakupione przez niego w czasach jego kawalerstwa,a ona nie miała do niego żadnych praw.
Wyprowadziła się do naszego bloku,wynajęła mieszkanie,a sąsiadki emerytki zaopiekowały się jej dziećmi,by mogła pójść do pracy,mieć pieniądze na utrzymanie siebie i tej dwójki.
Uczciwych ludzi spotkać to rzadkość,zawsze coś mają za skórą,ale są i tacy którzy chcą tylko komuś tą uczciwość i oddanie zniszczyć. Tak jest w przypadku matki dwójki tych dzieci adoptowanych. Ktoś oddany i uczciwy polak, poinformował o rozpadzie małżeństwa Dom Dziecka. W takim przypadku jest to rodzina już nie pełna i trzeba to zgłosić. Jak sądzisz Gosiu,zabiorą jej te dzieci,czy zostawią. Czeka na sprawę i nie wie co ma zrobić ze sobą.
Mamy nadzieję,że zakończy się pomyślnie na jej korzyść,ale to tylko sąd może tak zadecydować.
Jak widzisz,są różne dole i nie dole życia.
Życzę Ci miłego wypadu,dużych uszy na "podsłuchiwanie ".
Pozdrawiam i czekam na jutro.
lectrice (gość) 2014.04.23 16:58
Marit, ja ie rozumiem jak moga jej zabrac dzieci skoro je adoptowala, przeciez stala sie ich prawna matka !
Moje dzieci maja prawnie w paprierach moje nazwisko i mojego meza. Nie ma sladu (prawnie ) po ich rodzonych rodzicach. W przypadku moich dzieci nazwisko jest to samo bo one pochodza z rodziny mojego meza, ale tylko nazwisko zostalo, to rowniez moje, imiona ich prawdziwych rodzicow nie figuruja w aktach prawnych. I nikt mi ich nie odbierze bo sa moje !
Przeciez nie adoptuje sie dzieci "na probe" !
MalgorzataSz1 2014.04.23 17:13
Lectrice ma rację. Adopcja się dokonała i mimo, że kobieta została sama, to jej były mąż nadal figuruje jako ojciec dzieci i ponosi tego prawne konsekwencje. Mam tu na myśli alimenty. Jeśli ich nie ma, powinna się o nie postarać. To, że nie są już razem nie zwalnia go z ojcowskiego obowiązku. Nie rozumiem tego donosu do domu dziecka. To miałoby uzasadnienie w wypadku, gdyby matka zaniedbywała te dzieci, a tak przecież nie jest. Przez dwa lata nawiązuje się silna więź i nie sądzę, by sąd zadecydował inaczej niż pozostawienie dzieci przy niej. Przecież tu chodzi o dobro tych dzieciaków.

A jeśli chodzi o moje opowiadania, to rzeczywiście napisałam ich sporo. Każde z nich porusza jakiś ważny, życiowy temat, więc nie są one chyba bez sensu. Przynajmniej taką mam nadzieję. Owszem inspirację można czerpać zewsząd, ale trafić na dobry temat do napisania, taki, który zaciekawiłby czytelnika, to już trudniejsza sprawa. Czasami zupełnie przypadkowo natrafię na coś, co pobudzi moją wyobraźnię, ale nie dzieje się to zbyt często. Mam nadzieję, że jeszcze niejedno opowiadanie mam przed sobą do napisania, bo bardzo bym nie chciała, by ten blog był kiedyś martwy. Na razie macie przed sobą cztery opowiadania, więc będzie co czytać.
lectrice (gość) 2014.04.23 17:15
Malgosiu
Marit proponuje ci zostac kablem, podsluchiwaczem i gumowym uchem !

Musisz miec caly swiat na oku, chodzić za ludzmi jak cien, inwigilować, podglądać, podpatrywać, podsłuchiwać, szpiclować, szpiegować, węszyć i wietrzyć nowinki !
Cos mi sie wydaje, ze nuda ci nie grozi ! Na brak zajec nie bedziesz narzekac !

Marit by to wszystko pewnie sama zrobila ale ona teraz bedzie wszedzie zasuwac w gumiakach do gnoju i bedzie za latwo rozpoznawalna !

A swoja droga to juz bys te drzwi otworzyla !!! Bo jak w prezentach Mikolaj czekolade niesie to przypuszczam, ze juz ja spalaszowal dla rozgrzewki i teraz to juz tylko szpulke Ulce moze dac (bo z czekolady nici !).
A my z niecierpliwosci wspinami sie na wyzyny super rad - porad i czasami glupstwa osiagaja apogeum. Zajdziemy tak wysoko, na sam szczyt (byc moze glupoty), moze i widok bedzie ladny, najgorsze to to , ze mozemy spasc z tego szczytu bzdur i sie poobijac. A ty przeciez dobrze nam zyczysz i wcale nie chcesz bysmy zolto fioletowe lazily na bosaka albo w kaloszach od gnojowki...
MalgorzataSz1 2014.04.23 17:58
Drzwi otwieram już jutro. Będzie ziąb.
marit (gość) 2014.04.23 18:17
Dziewczyny,ja tego też nie rozumiem,że sprawa w sądzie będzie. jedno co usłyszałam od jej koleżanki to,to,że te dzieci mają ich nazwisko i oczywiście tatuś nie płaci alimentów. Zasięgnęłam języka u mojej kumpeli bo ona to gumowe ucho i powiedziała mi,że GOPMS / ogólnie mówiąc skrót ośrodek pomocy społecznej / założył sprawę w jej imieniu, /gdyż nie miała pieniędzy,/ o alimenty.
Ktoś coś usłyszał i g...o się dowiedział.
Ojciec tych dzieci,nawet się nie kwapi do jej pomagania. Natomiast jego ojciec,od chwili,gdy opuściła ich dom,bardzo to przeżywał i zaczął do niej chodzić i odwiedzać dzieci.Widzę go co dziennie w piaskownicy. Wierzcie mi,tak się nimi opiekuje,jak ojciec,a nie dziadek.
Jego syn przechodzi obok naszego bloku dzień,w dzień i widzi te dzieci jak się bawią z jego ojcem.Nawet cham,nie podejdzie. Jakim trzeba być upodlonym skur...lem,żeby być tylko obserwatorem dzieci,które właśnie w tej chwili mogły być bardziej szczęśliwsze w pełnej rodzinie. Chłopiec widzi go i powiem Wam,obserwowałam ich dzisiaj na ławce. Odniosłam wrażenie,że chłopczyk,który chodzi do trzeciej klasy, patrzył na niego licząc,że ten ojciec podejdzie,spojrzy na niego,ale sam nie zawołał go,bo wyglądało to tak, jakby się bał,że pokrzyczy na niego,że go woła. To jest ohydne,jak tak można.Widziałam,jak dłuższą chwilę patrzył za nim. Boże jak on biedny patrzył za nim,to mnie w gardle tak
ścisnęło. Jutro pogadam z dziadkiem tych dzieci,bo to kolega mojej siory i mój znajomy. Nie wiedziałam o nich nic,aż zaskoczyła mnie informacja,że ona wynajmuje na dole mieszkanie. Ciekawe co z tym sądem.
To co wiem,że nikt jej dzieci na pewno nie odbierze i macie tak samo rację jak ja,ale sąsiadka mówi,że jeszcze o coś innego chodzi,lecz ona nie wie o co.
No dobra. Gosiek,a po północy dasz koleżankom,wypuścić powietrze, przy rozdziale trzecim,czy na mrozie będziesz nas trzymać?
Nie mów,że chodzisz z kurami spać.
Lectrice mnie podsumowała, jak cholera. Zrobiłam z Ciebie szpiega z krainy deszczowców, na zapełnienie stodoły pomysłami na opowiadania,z podsłuchów, podglądania, inwigilacji,o matko czego jeszcze ?
Kochana,wystarczy,że wyjedzie na wózeczku i posłucha jak świergolą ptaszyny i już wszystko wie.
A ja moja droga,w życiu nie nadążę za myślami Gosi.Ona to ma polot do wsiego,a ja biedny żuczek,do łażenia w gnojaczkach po działeczce,po lesie,żeby mnie żmije nie pokąsały,no i żeby kleszczyska mi się nie wgramoliły tam gdzie nie trzeba.
Teraz moje panie jadę nad jezioro,zobaczyć,czy wreszcie położyli mój kochany pomost,żebym miała,gdzie posadzić swój zadek. Jak obiecali to chyba będzie. Narka.

MalgorzataSz1 2014.04.23 18:40
Marit

Naprawdę nie wiem, czy wytrzymam do północy, ale jeśli tak, to wstawię na pewno. Mam nadzieję, że Jute jakoś przeżyła najazd gości i wróciła do dawnej formy. Ona też lubi długo posiedzieć.
lectrice (gość) 2014.04.23 18:41
Ach, Marit,
Zaczynasz pisac prawdziwe tasiemce !
Przez te dziwne decyzje Malgosi (odmrazanie Mikolaja i wystawianie na probe zimna Dziadka Mroza) to jej sie komentarze na blogu wydluzaja. A moze ona tak specjalnie, zeby jakis rekord pobic bo tych komentarzy duzo. Rozwia sie to i rozwija, konca nie widac, niedlugo jej papieru w rulonie na blogu zabraknie !

Ja jeszcze mam pytanko z rodzaju "natura i robaczki". Nie bardzo rozumiem co z tymi kleszczami. Nosisz buciska zeby ci kleszczyska "się nie wgramoliły tam gdzie nie trzeba".
Czy to znaczy, ze moga sie wgramolic tam gdzie trzeba, a gdzie trzeba ?

A zadkowy pomoscik jest ?

A co do tych dzieci, to szkoda bo ten niedorobiony tatus tylko poglebia ich traume, a specjalnie tego nie potrzebuja bo juz swoje przezyly !
No ale tatus zyje sam dla siebie i chyba jeszcze nie dorosl. Moze lepiej, ze dal noge bo lepszy tatus zaden niz taki zupelnie do kitu.

No napisz koniecznie w co moga ci bezkarnie te kleszczyska wchodzic...
lectrice (gość) 2014.04.23 18:50
Ja nie wiem czy do polnocy dosiedze bo ostatnio jestem cholernie rozsadna. Zbuki mnie pedza do spania bo sie boja, ze im zejde z tego swiata i kto bedzie kieszonkowe dawal ?

Twierdza, ze jestem chyba glucha (uchole do przebadania!), nosze okulary do czytania wiec wg nich jestem slepa, a teraz jeszcze sercowa...

Wprawdzie twierdza, ze im zycie zatruwam, szpieguje ich i trzymam na postronku ale chyba ten postronek troszke lubia... wyraznie boja sie, ze sie zerwie...

Ale jutro (jesli wstawisz jutro) to nie za pozno bo ja pracuje w ten czwartek tylko do dwunastej i bede mogla przeczytac (potem mamy dentyste, cala trojka, to nam sie zejdzie - o rany, juz sie boje ! A jak znow dentystka bedzie chciala zrobic ze mnie krolewska koronowana glowe ???!!!
lectrice (gość) 2014.04.23 18:53
P.S. To jest jedyny przypadek, kiedy swiadomie wole nalezec nawet do najgorszego plebsu i krolewskie progi mam za nic !
MalgorzataSz1 2014.04.23 19:03
Brawo za rozsądek Lectrice. Trzeba o siebie dbać i Twoje chłopaki chyba zaczynają to rozumieć, że gdyby Ci się coś stało (oby nie) to będzie z nimi krucho. Na swój sposób kochają Cię i na pewno doceniają to, co dla nich robisz.
Poza tym w pewnym wieku okulary do czytania są niezbędne. Ja noszę jej już od dziesięciu lat i tylko z każdym rokiem zmieniam szkła na silniejsze. Ze słuchem i sercem odpukać, na razie w porządku.
marit (gość) 2014.04.23 20:02
Gosiu?Za długie komentarze piszę? Nie słyszę sprzeciwu.
Słuchaj opierzona kaczuszko,uważaj,bo Ci ten wyrwiząb szczękoszczęk ,wydzierga wszystkie próchniaki i szufladkę wstawi w złocistej oblamówce..
Jednak masz przeciąg w paszczaku i między dziurami Ci gwiżdże,a po drodze kup gips,to Ci załata na amen wszystkie dziurska.
Słuchaj no kochana,a po co Ci obstawa dwóch dryblasów, będą trzymania Ciebie,żebyś nie uciekła z fotela ?
To znaczy,że masz jednak pietra i możesz zwiać?
Widocznie oni już Ciebie rozgryźli i teraz muszą Ciebie na krótkiej uwięzi trzymać, bo się boją o Ciebie. Pisałam Ci, uprzedzałam,że kiedyś do nich dotrze,że nie okazywane dla Ciebie uczucie,ukaże się w pewnym momencie,w postaci strachu i będą się bać na każdym kroku,o Twoje samopoczucie. To znaczy,że nie jesteś im w żadnym stopniu obojętną kochana. Teraz słuchaj się tych Twoich zbuków,bo jak widzę potrzebujesz już i teraz urlopu dłuższego,a do wakacji,oj daleko.
Nie czekaj do północy,bo Gosia musi też odpoczywać,a te cholerne bóle ją wykańczają.
No to przed snem kochana spacerek,dobry na serducho.
Pozdrawiam.
lectrice (gość) 2014.04.23 20:47
To nie dzieci mnie prowadzaja do wyrwizeba tylko ja dzieci prowadzam, a za razem, jednym rzutem i siebie na fotel wsadze (oj, niestety).
Ja z natury mam wygodny tylek ale w tym przypadku bardzo chetnie bym na jakims zdechlym pienku sobie posiedziala i wcale mi sie na fotele wielkopanskie nie spieszy.
jute (gość) 2014.04.23 23:24
Witaj Małgosiu. Mam iść spać dzisiaj, czy dopiero jutro?
marit (gość) 2014.04.24 00:41
Lectrice , obudź się Jute wróciła z zaświatów i czeka w kolejce na rozdzialik trzeci.
A już się martwiły dziewczyny,że Jute nie ma,a tu proszę po wydłużonych świętach,powrót do normalności.
Witamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz