Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"Z DALEKIEGO KRAJU" - rozdział 4

27 kwiecień 2014
ROZDZIAŁ 4

Z brulionem, który zabrał z komody stojącej przy drzwiach wejściowych usiadł obok Uli. Przewrócił kilka kartek i pokazał jej rysunek.
- Proszę spojrzeć. Poznaje pani?
Delikatnie pogładziła papier. Zalśniły jej w oczach łzy.
- Poznaję… To Stara Pomarańczarnia… Bardzo pięknie pan rysuje. Widać wszystkie detale. Powinien pan zacząć na tym zarabiać. - Roześmiał się.
- Nigdy o tym nie myślałem w taki sposób. Rysowanie mnie relaksuje i sprawia wiele radości, – przewrócił kartkę. – a tu pomnik Chopina. Akurat byłem na niedzielnym spacerze i narysowałem. – Kolejna przedstawiała staw i pływające po nim kaczki.
- Są śliczne i wyglądają jak żywe. Ma pan wielki talent i wprawne oko. Dostrzega pan wiele szczegółów, których inni nie widzą. – Wytarła mokre policzki.
 – Przepraszam pana, ale te łzy to wynik wspomnień i ogromnej tęsknoty. Chciałabym tam kiedyś jeszcze pójść. Najlepiej wiosną lub latem. Wtedy w Łazienkach jest najpiękniej.
- To prawda. Może jeszcze będzie pani miała okazję, kto wie?
Przewracał kolejne strony. Zobaczyła na nich starszą kobietę i mężczyznę, który wydał jej się podobny do gościa.

Potem zdjęcie pięknej, młodej kobiety. Jednak w jej rysach dostrzegła coś złego, a właściwie złośliwego. Z twarzy biła duma i chyba pogarda.
- Kto to?- Spytała cicho. Marek niemal wyrwał jej zdjęcie z rąk i natychmiast potargał w drobne strzępki.


- To ktoś zupełnie nieważny, ktoś o kim staram się zapomnieć.
Następna kartka przedstawiała portret mężczyzny. Musiał być jakoś spokrewniony z kobietą, bo mieli podobne rysy twarzy, a co najdziwniejsze wydał się Uli znajomy.

- Ja go znam. To znaczy na pewno już go kiedyś widziałam i nie zrobił na mnie 
dobrego wrażenia. – Marek pokręcił z niedowierzaniem głową.
- To niemożliwe pani Urszulo. Skąd miałaby go pani znać?
- Jestem pewna. Już wiem. To było w Londynie. Najęliśmy się z Maćkiem do 

obsługi przyjęcia. Była jakaś międzynarodowa konferencja poświęcona ekonomii i finansom. Sami byliśmy jej ciekawi, bo oboje kończyliśmy SGH w Warszawie. Udało nam się wcisnąć na obrady, a potem obsługiwaliśmy stoliki na bankiecie. Szłam z tacą wypełnioną kieliszkami z szampanem i wtedy on wpadł na mnie.  Upuściłam tacę i potrzaskałam wszystkie kieliszki. Myślałam, że zapadnę pod ziemię. Zrugał mnie po angielsku wyzywając od głupich dziewuch. Zwykle jestem opanowana, ale wtedy bardzo mnie zdenerwował, bo całą winę zwalił na mnie. Zaklęłam i po polsku wyzwałam go od buraków. Wbiło mnie w ziemię, kiedy odpowiedział  mi również po polsku. Powiedział mi, że polskie, wiejskie dziewuchy nie powinny wynajmować się do pracy, w której potrzebna jest gracja i finezja, bo przynoszą tylko wstyd krajowi. Wyglądał jak prawdziwy diabeł. Rozpłakałam się wtedy i uciekłam na zaplecze. Pamiętam, że przyszedł Maciek i powiedział, że on jest przedstawicielem strony polskiej i nazywa się…, nazywa się Febo. Tak, na pewno Febo. To też jakby nie polskie nazwisko, ale nie zastanawiałam się nad tym. Chciałam stamtąd uciec. Nie zarobiłam wtedy ani pensa, bo wieść o tym incydencie dotarła do organizatora. Jestem pewna, że to on właśnie na mnie doniósł.
Marek był wstrząśnięty. Był ponad dwa i pół tysiąca kilometrów od domu i nawet w tej małej mieścinie dopadł go jego największy antagonista, a raczej jego cień. Westchnął ciężko.
- Ma pani rację pani Urszulo. To Febo. Alexander Febo. W połowie Włoch z pochodzenia. Współwłaściciel domu mody Febo&Dobrzański. Mój wspólnik i największy wróg. O nim też staram się zapomnieć. Kobieta, którą wcześniej pani widziała, to jego siostra - Paulina, a ci starsi ludzie, to moi rodzice. To przez nich wszystkich opuściłem kraj. Nie wytrzymałem psychicznie. Tu mam nadzieję odetchnąć i zregenerować nerwy.
Popatrzyła mu w oczy i powiedziała cicho.
- Tutaj na pewno się panu uda. Tu jest cisza i spokój. Tu nikt nikogo nie ocenia, bo sposób postrzegania świata i mentalność mieszkających tu ludzi jest diametralnie różna od naszej. Ciężko pracują, żeby utrzymać swoje rodziny i nie w głowie im komentowanie zachowań innych. Nawet jeśli się im coś nie podoba, nie wyrażają głośno swoich opinii lecz zachowują je dla siebie. Dają się łatwo pokochać, za szczerość, otwartość, życzliwość i prostotę. Jestem pewna, że jeśli zostanie pan tu dłużej, pozna ich pan lepiej i bardzo doceni.
Rozmowę przerwał im czyjś wesoły śmiech. Do domu wszedł Maciek, a za nim Connor MacKinley. Głośno otrzepali buty i ściągnęli puchowe kurtki. Zacierając zmarznięte ręce przeszli do saloniku. Ula uśmiechnęła się na ich widok i wstała od stołu.
- Panie Marku przedstawiam panu Connora MacKinley’a tutejszego rybaka i naszego przyjaciela. Connor, to nasz gość z Polski, pan Marek Dobrzański. – Przedstawiła ich sobie po angielsku. MacKinley uścisnął Markowi dłoń.
- Słyszałem, że macie gościa. Maciek mi powiedział. Zdziwiłem się, że kogoś przygnało w to dzikie miejsce. – Marek uśmiechnął się. Poczuł sympatię do tego człowieka.
- Dzikie, ale bardzo piękne. Naprawdę jest pan rybakiem? Widziałem port i kutry. Łowicie codziennie?
- Przeważnie. Łowimy dopóty, dopóki lód nie skuje zatoki. Jeśli tak się stanie, to nie ma szans na wypłynięcie z portu. Na razie można łowić, ale trudno powiedzieć jak długo.
- Czy było by to bardzo kłopotliwe, gdyby zabrał mnie pan na taki połów? Nigdy nie brałem udziału w czymś podobnym, a bardzo jestem tego ciekaw. Postaram się nie przeszkadzać i jestem gotów zapłacić za taką atrakcję. – Connor uśmiechnął się i rzekł.
- Jeśli pan chce, może pan płynąć jutro, ale bardzo wcześnie rano. Wypływamy o piątej. Wstanie pan?
- Na pewno. Bardzo dziękuję.
- A o pieniądzach nie ma mowy. Zawsze przyda się na kutrze dodatkowa para rąk. No to jesteśmy umówieni. Dasz coś zjeść Klejnocie? – Zwrócił się do Uli. - Zgłodnieliśmy.
- Już szykuję. Jeśli chcecie, mam imbirową herbatę na rozgrzewkę. – Rozlała im do szklanek i zajęła się obiadem. Mężczyźni rozsiedli się przy stole.
- Chciałbym podziękować wam za ściągnięcie samochodu, bo jeszcze nie miałem okazji. – Marek spojrzał z sympatią na nich obu.
- Nie ma za co. Najważniejsze, że go znaleźliśmy. Ula, w sobotę jedziemy z Connorem do Clifden zamówić materiały. Na razie cegły. Resztę jak się ociepli. Zadatkujemy, a za całość zapłacimy przy ostatniej dostawie. Świetna wiadomość, prawda? – Uśmiechnęła się.
- Ależ wy jesteście w gorącej wodzie kąpani. Nie dziwię się Maćkowi, ale ty Connor, ojciec dzieciom ulegasz pomysłom takiego narwańca?
- To dobry pomysł Ula. Najlepszy. Mamy już dość gnieżdżenia się na kupie. Trzeba odbudować wreszcie nasz dom. Dzięki Artowi będzie to możliwe.
Postawiła przed nimi parującą wazę z gęstym chowder’em i różnego rodzaju upieczone mięsiwo. Marek pociągnął nosem. Zapach był nieziemski. Chyba nigdy w życiu nie jadł czegoś podobnego. Zapytał Ulę co to za mięso.
- Tu jest zając nadziewany pasztetem, baranina, jagnięcina i trochę sarniny. Proszę jeść wszystko, na co tylko ma pan ochotę.
W brzuchu Connora znikały pierwsze kęsy. Oblizywał się i mruczał z zadowolenia.
- Postarał się nasz morski klejnocik. Nawet moja Brit tak dobrze nie gotuje. Pyszności.
- Morski klejnocik? – Marek zdziwiony spojrzał na Irlandczyka. Ten rozchichotał się.
- Tak nazywamy tu Ulę. Właściwie jej imię to właśnie oznacza, morski klejnot. To z celtyckiego. Ale proszę mi wierzyć, że ta kobieta całkowicie zasługuje na to miano. Jest tu prawdziwą perełką. – Zaśmiał się widząc jak czerwienieją jej policzki. – No nie wstydź się Ula. Jesteś najlepsza.
Po obiedzie nakroiła całą górę ciasta i zaparzyła świeżej kawy. Zajadali się pachnącym, korzennym piernikiem, sernikiem i biszkoptem z kremem, i owocami. Kiedy Connor żegnał się z nimi wieczorem wcisnęła mu jeszcze paczkę tych słodkości.
- Zabierz to dla Brit i dzieci. Tu i tak nie ma kto tego jeść. To co zostało w zupełności nam wystarczy.
- Dzięki Ula, a z panem widzę się o piątej rano przy kei. Dobranoc.

Cicho dzwoniący budzik zerwał ją ze snu. Zmrużyła powieki i spojrzała na podświetlony cyferblat. Była trzecia trzydzieści. Zarzuciła na siebie szlafrok i podreptała do kuchni. Zaparzyła sporo kawy i wlała jej część do wysokiego termosu. Przygotowała całą furę kanapek z wędliną i opakowawszy w papier włożyła do foliowego worka. Ubrała się ciepło i podeszła do pokoju, w którym spał Marek. Zapukała cicho, ale nie otworzył. Zapukała jeszcze raz. Tym razem pojawił się rozespany w rozchełstanej piżamie. Zarumieniła się widząc jego gołą klatkę piersiową.
- Ja bardzo przepraszam panie Marku, ale już czas, jeśli chce pan wypłynąć z MacKinley’em. Ja odwiozę pana do portu, bo to jednak kawałek drogi.
Oprzytomniał w momencie. Podziękował jej i po piętnastu minutach zszedł na dół. Czekał już tam na niego kubek gorącej kawy, którą wypił niemal duszkiem. Ubrali się w pośpiechu. Ula wręczyła mu jeszcze torbę z termosem i kanapkami. Na jego zdziwione spojrzenie odpowiedziała.
- To śniadanie i kawa. Na pewną się przydadzą.
Wyszli na zewnątrz. On przystanął wpatrując się w tę śnieżną biel odcinającą się wyraźnie od czarnego nieba. Było bardzo cicho i nawet tak dokuczliwy tutaj wiatr odpuścił. Wyprowadziła z garażu skuter śnieżny i odpaliła go. Pokazała Markowi miejsce za sobą. Zajął je i ruszyli.
Ta przejażdżka, chociaż dość krótka bardzo mu się spodobała. Postanowił, że po powrocie poprosi Ulę, by mógł korzystać ze skutera. To bardzo ułatwiało poruszanie się po okolicy.
Zatrzymała skuter przy kei. Zauważyła krzątaninę przy kutrze MacKinley’ów.
- Już są.
- Są?
- Connor zawsze wypływa z synem. Nolan ma osiemnaście lat, ale nie mniej wprawy niż ojciec. Od dziecka mu towarzyszył. Chodźmy.
Przywitali się i już po chwili młody MacKinley łapał rzuconą przez Ulę cumę. Connor ostrożnie manewrował między kutrami do momentu aż nie zobaczył otwartego oceanu. Teraz mógł przyspieszyć. Stojący obok niego w sterówce Marek oczarowany patrzył na widok przed sobą. Ominąwszy rozrzucone gdzie nie gdzie małe, skaliste wysepki mieli już przed sobą tylko ocean.


Po godzinie dotarli do miejsca, w którym na wodzie unosiły się kolorowe małe boje.
- Będziemy wybierać sieci. Dwa dni temu zarzuciliśmy. Mam nadzieję, że są pełne – 

mruknął Connor. Sięgnął za siebie i wyciągnął dwa gumowe kombinezony. 
– Proszę to założyć. Wprawdzie ocean wyjątkowo dzisiaj spokojny, ale nigdy nic nie wiadomo.
Wyszli z ciepłej sterówki. Dołączył do nich Nolan w podobnym stroju. Wziął długi drąg z potężnym hakiem i wychylił się za burtę podbierając boję, do której uczepiona była sieć.
- Będziecie ciągnąć obaj – zarządził Connor. - Proszę stanąć z prawej strony. Ja 

będę wybierał ryby.
Ciężko pracowali. Marek niemal zdarł dłonie do krwi mimo rękawic. Nie był 

przyzwyczajony do fizycznej pracy. Zmęczony, ale szczęśliwy z zapałem ciągnął 
sieci, a Connor wybierał z nich dary morza i rozdzielał do skrzyń. Połów był udany. Młody Nolan wciągnął na pokład ostatnią boję. Koniec. Mogli odetchnąć. Zabezpieczyli jeszcze skrzynie i weszli do sterówki.
- I jak panie Marku podobało się panu?
- Bardzo. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. Będę miał co wspominać na stare lata. Chyba zasłużyliśmy na porządne śniadanie. Pani Urszula naszykowała mi górę kanapek, których sam na pewno nie dam rady zjeść. Jest też gorąca kawa.
Kuter łagodnie bujał się na falach, a oni posilali się. Była siódma trzydzieści. Przed sobą mieli godzinę drogi do portu. Dopłynęli spokojnie. Już na brzegu Connor wrzucił do wielkiej reklamówki dwa kraby i kilka garści krewetek. Do nich dorzucił sporego tuńczyka, rdzawca i molwę. Podał siatkę Markowi.
- Proszę do zanieść naszemu Klejnotowi, ona będzie wiedziała co z tym zrobić. 

Przez najbliższe dni będzie się pan raczył naprawdę pyszną rybą.
Marek wyciągnął do niego dłoń.
- Możemy mówić sobie po imieniu? Byłoby mi bardzo miło.
Connor uścisnął mu prawicę i rzekł.
- Bardzo chętnie Mark. A teraz zmykaj. My mamy tu jeszcze trochę roboty. Musimy zanieść  ryby na targ. Do zobaczenia.
Z zawadiacką miną taszczył ogromną siatkę z imponującymi rybami. Ten poranek  był dla niego męczący i stanowił wielkie wyzwanie, ale po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł się naprawdę szczęśliwy. Szczęśliwy i wolny. Po raz pierwszy też od dłuższego czasu ani raz nie pomyślał o swoich rodzicach, swojej byłej narzeczonej i o swoim niedoszłym i to była bardzo miła świadomość.

Rozebrawszy się wszedł od razu do kuchni. Zauważył na półce jakieś stare gazety na podpałkę, rozłożył je na stole i powykładał na nie ryby. Mył ręce, kiedy do kuchni weszła Ula. Ze zgrozą spojrzała na stół.
- Rany boskie, czy ten Connor zwariował!? Na co nam tyle ryb? Jeszcze nie zjedliśmy tych, które przyniósł przed wigilią.
Marek widząc jej minę roześmiał się na całe gardło.
- Proszę się nie martwić pani Urszulo, ja na pewno zjem ich całkiem sporo. Connor dał mi też kraby i krewetki. Może zrobimy je sobie na obiad? Widziałem kiedyś w chińskiej knajpie jak je przyrządzają i wydaje się to być dość proste.
- Istotnie to nic skomplikowanego. Ja je przyrządzę. Jeśli nie ma pan zajęcia, to proszę nalać sobie kawy lub herbaty, usiąść przy kominku i od czasu do czasu włożyć do niego jakąś szczapę. 

Na stole jest ciasto.  Smacznego.



kawi ;) (gość) 2014.04.27 00:20
Marek niczym Santiago z opowiadania Ernesta Hemingway'a łowił ryby i mimo bólu rąk się nie poddawał.
Piękne są te obrazki, nie wiem czy faktycznie je ktoś namalował,czy jakoś nie wiem... w jakimś programie graficznym je tak zmieniłaś, w każdym razie są cudowne.
Pozdrawiam!
jute (gość) 2014.04.27 00:24
Fajnie. Podoba mi się. Coś więcej póżniej.Dziękuję Małgosiu.Dobranoc.
lectrice (gość) 2014.04.27 00:50
Zobaczyła na nich starszą kobietę i mężczyznę, który wydał mu się podobny do jej gościa. Nie" mu" tylko "jej", wyrzucilabym drugie "jej".
Zobaczyła na nich starszą kobietę i mężczyznę, który wydał JEJ się podobny do gościa.

Najęliśmy się z Maćkiem do obsługi przyjęcia. - mi pzeszkadza "e" z ogonkiem - wyrocznia w ortografii nie jestem, wiec nie wiem...

Marek spojrzał z sympatią na nich obu. - bardziej mi pasuje "na ich obu", nie wiem dlaczego, nie chce mi sie szukac reguly na to.

Reszta jutro bo juz zbuki wrocily i moge spokojnie isc spac.
Aneta (gość) 2014.04.27 09:37
Ten rozdział, jak zreszta każdy bardzo mi sie podobal.
Marek łowiacy ryby, no nieżle, chciałabym to zobaczyć :)
Czekam na moment kiedy Marek zakocha się w naszym Klejnocie:)
MalgorzataSz1 2014.04.27 10:05
Kawi

Te rysunki znalazłam w sieci, ale myślę, że nie jest to samodzielna praca, ale zdjęcia przetworzone w programie graficznym, bo i na oryginalne zdjęcia też się natknęłam. Ale skoro Marek nieźle radził sobie z ołówkiem i węglem postanowiłam poprzeć te jego umiejętności tymi rysunkami. Nie znalazłam tylko zmodyfikowanego zdjęcia Pauliny, stąd tylko zdjęcie oryginalne.

Anetko

Marek w tym opowiadaniu będzie robił jeszcze inne ekstremalne rzeczy. Rzeczy, które dla rozpieszczonego i wychuchanego jedynaka nie są czymś typowym. Cieszę się, że rozdział Ci się podobał.

Lectrice

Nie dałam rady zrobić w nocy korekty. Pisałam o tym pod poprzednim rozdziałem. Zaraz poprawię te czterokopytne. Dzięki.

Bardzo dziękuję dziewczyny za komentarze. Pozdrawiam wszystkie. :)
MalgorzataSz1 2014.04.27 10:16
Lectrice

"Najęliśmy się" - jest poprawne jak najbardziej.

Marek spojrzał z sympatią na nich obu. - "na ich obu" - forma oboczna stosowana zamiennie. Doczytałam, że to nie jest błędem więc na razie zostawiam.
Elkanum (gość) 2014.04.27 10:21
Cześć :) Bardzo fajny rozdział :) A może Marek narysowałby portret Uli w następnym rozdziale skoro ma taki talent? :D Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) Życzę ci miłego dnia! :)
marit (gość) 2014.04.27 10:25
- klejnocik, zakocha się w następnym rozdziale.
- Wyleci do kraju,bo tęskni za rodziną / brak gości /
- Spotka w kraju Febo,a może i rodziców Marka.
- Marek załapie się na stałe do połowów.
- W wolnych chwilach nadal będzie szkicować.
- Powrót Uli i wielka miłość.

Gosiu,rysunki które umieściłaś / nie wiem czyje to dzieło/, są rysunkami fotorealistycznymi,które ukazują twarze Heleny i Krzysztofa,lepiej niż na niektórych zdjęciach.Super.

No i znowu będę się w wyrku przewalać czekając do
czwartku? Zanudzę się.Robaczkom już poprzeszkadzałam, mężusiowi grzywkę poczesałam,świczki zapaliłam i co dalej. Grzyby nie chcą wyłazić jeszcze.
Nudy na pudy. A u Ciebie dalej leje?

MalgorzataSz1 2014.04.27 10:35
Elkanum

Marek narysuje wiele portretów Uli. Niestety nie znalazłam nic odpowiedniego w sieci, dlatego nic nie wstawiłam.

Marit

Tak naprawdę to nie pamiętam, czy ona zakocha się w nim w następnym rozdziale. Myślę, że chyba nie. Na pewno nie wyleci do kraju. Febo na pewno spotka, ale dużo, dużo później. Marek nie będzie etatowym rybakiem i na pewno nie porzuci rysowania. Historia ich miłości zupełnie nie pokrywa się z Twoją wersją, ale być może Ci się spodoba.
Jak pisałam wyżej, to są zdjęcia przerobione za pomocą programu graficznego na rysunki, ale to nie moje dzieło.

Do czwartku na pewno wytrzymasz, a na grzyby chyba trochę za wcześnie. O ile pamiętam to pierwsze wychodzą kurki na przełomie maja i czerwca.
U mnie na razie słońce, ale prognozy nie są dobre. Ma lać i grzmieć.

Dzięki za wpisy dziewczynki. Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.04.27 10:50
Co do niebyczkow to ten z "e" z ogonkiem to chyba wynik pisania (od 14 lat) na klawiaturze bez ogonkow - glupieje mi czacha, cale szczescie, ze jestes...
A ten drugi ich/nich to tak jak pisalam cos mi sie wydawalo ale nie bylam pewna.

Ale zrobilas Marit na szaro ! Ty juz dokladnie nie pamietasz ciagu dalszego ! No i masz wielki problem bo ciag dalszy dopiero w czwartek HI, HI, HI - cierp do czwartku tak jak my !!!
MalgorzataSz1 2014.04.27 11:18
Lectrice

Nie pamiętam, bo opowiadanie pisałam dość dawno i trudno jest spamiętać, co jest w poszczególnych rozdziałach. W wolnej chwili przeczytam następną część i zobaczę, czy to już to zakochanie, czy jeszcze nie. :)
lectrice (gość) 2014.04.27 11:38
Potargania zdjecia Pauliny juz nie bede sie czepiac, ja bym je podarla... Ale siedze juz cicho bo jeszcze oberwe. Gdyby bylo blizej to nie powiedziane, ze jakies jajo (niedojedzone przez swieta) by mi na glowe spadlo... - zoltka ponoc dobre na wlosy wiec sie nie krepuj...
Ja bym nie potrzaskala kieliszkow ale je potlukla - wlasciwie to efekt jest dokladnie taki sam... Cos mi sie wydaje, ze zasluzylam na drugie jajo, ale bede miala piekne wlosy !
Musisz chyba zainwestowac w jajeczna katapulte...


Aleks jest wrogiem Marka tak z zasady czy tak jak w filmie,Marek mu poderwal dziewczyne... to by nie najlepiej swiadczylo o Marku tym barcziej, ze wydaje sie byc ofiara, a nie prowodyrem swoich nieszczesc rodzinnych.


Zapach był nieziemski. Chyba nigdy w życiu nie jadł czegoś podobnego. - No prosze, ona przez zoladek do serca, a on co ???? NO wlasnie, co ? : dwa kraby i kilka garści krewetek, sporego tuńczyka, rdzawca i molwę.
Facet przeciez z wielkiego swiata, z domu mody, on nie wie, ze kobiecie to kwiaty sie daje ? Zeby chociaz jakas alge przyniosl, ale nie, on smierdzace ryby !
A ona mimo wszystko sie w nim zakocha ? Ja bym miala watpliwosci, tym bardziej, ze nawet Gocha nie pamieta ciagu dalszego... HI, HI, HI !

Pytanko co do zdjec krajobrazow. Najpierw szukasz zdjecia i opisujesz krajobraz wzorujac sie na zdjeciu czy na odwrot (tu byl opis portu i wyjscia z portu) ?
Elkanum (gość) 2014.04.27 11:40
Wiedziałam! Mężczyźni zawsze rysują portrety kobiet w filmach, książkach i serialach :D Zapraszam cię na nowy wpis na moim blogu http://blogkunegundy.blogspot.com/
MalgorzataSz1 2014.04.27 11:58
Lectrice

Potarganie mogę zmienić na podarcie, ale nie uważam tego za błąd stylistyczny podobnie jak potrzaskanie a potłuczenie. Każdy wie o co chodzi i nie musi się wysilać na wielkie myślenie, co autor ma na myśli. Jaj nie wysyłam nawet katapultą. Szkoda jaj. Hahaha.

Stosunek Alexa do Marka zawsze wynika z tej samej przyczyny. To zamierzchłe czasy i nie mają nic wspólnego z obecną sytuacją Marka. On jest ofiarą, a nie tym, który wywołuje burzę w rodzinie. Mam nadzieję, że dalsze rozdziały Cię o tym przekonają.
Z tymi kwiatami, to chyba za mocno poniosła Cię wyobraźnia. Gdzie niby miał je nabyć? Poza tym świeżo złowione ryby nie śmierdzą i są pyszne. Nie miały być prezentem od Marka dla Uli, ale prezentem dla Marka od Connora za pomoc przy łowieniu. A tak w ogóle, to czy ja muszę wyjaśniać takie oczywistości? Zlituj się Lectrice.

Najpierw piszę tekst, potem szukam zdjęcia pasującego do opisu.
lectrice (gość) 2014.04.27 12:04
Nie musisz, ale jak Cie podpuszcze to wyjasniasz...

A skad ty wiesz, ze sweazo zlowiona ryba nie smierdzi przeciez Katowice nad morzem nie leza... a moze zaciagnelas jezyka u Marit ?

marit (gość) 2014.04.27 12:06
Skoro już dawno czytałaś swoje opowiadanka,to może jednak się pomyliłaś odnośnie moich sugestii.
Chyba jednak nie? Oj Goch,daj wreszcie te wszystkie rozdziały
i nie będę z siebie głupa walić.

Lectrice,chyba odłożę czytania za miesiąc,bo za długo mi się czeka na kolejne odcinki. No i taka siara od Gosi,no nie.
Rzucę się w wir natury,pomarudzę,poprzeszkadzam, powyrywam chwaściory na działce. No i tak, w ogóle oczy od kompa wypoczną. Trzeba dać im odpocząć.
Będę spać w altance,nie zajrzę do domu,bo po co. A tam mam wszystko,śpiew pticów, wyją psiuny,koty się rajcują, żabole rechoczą w stawie na deszcz.Sama słodycz i natura.
Teraz nie pada,ale Gosia ostrzega przed burzami i deszczem, który zapewne przyfrunie do mnie po południu.
No to miłego dnia. Idę szukać robali dla sąsiada na przynętę / rekinów szczupaków i okoni.
Trzymaj się Lectrice.
lectrice (gość) 2014.04.27 12:27
No prosze, Marit do czwartku bedzie robakow szukac... ja bym na dzialke nie pojechala bo jest realne niebezpieczenstwo, ze na mej drodze pojawi sie jakis robak, a ona z wlasnej woli za nimi lata !!!

A po co jej tyle robakow ? Nawet ten biedny sasiad wedkarz takiej ilosci nie przerobi, a ryby beda mialy nadwage i na dno pojda ! A wszystko to dlatego, zeMarit nie ma co czytac ! Moze ty jej jakies slowko szepnij o ciagu dalszym bo sama widzisz, ze Marit zamierza spustoszenie w naturze poczynic !
Malgosiu, ratuj nature !

A te wiadomosci o przyszlym pokoleniu to pewne, z drugiej reki wiec nie wiem...
MalgorzataSz1 2014.04.27 12:28
KOMENTARZ OD MARIT

Przepraszam Marit, ale musiałam nieco zmodyfikować Twój komentarz i mam nadzieję, że nie masz mi za złe, a dlaczego wyjaśnię na fb.

Lectrice, ona nie zasięgnęła języka u mnie,ale namawiam ją na przyjazd do mnie na całe wakacje. Zamoczy nogi w jeziorkach / nie zgniją jej od moczenia/, na które złowi świeżuteńkie okonki drapieżne i szczupaczki wredne.
A ona nic w ząb,nie chce zadka z domu ruszyć. Uczepiła się tego węgla i tam siedzi. Zaraz zacznie wymyślać,że coś tam,coś tam.

Gosik miłego dnia. Hejka.
MalgorzataSz1 2014.04.27 12:37
Lectrice

Nie wiem dlaczego zakładasz, że skoro mieszkam na Śląsku nie znam smaku świeżo złowionej ryby. Znam doskonale, bo niejednokrotnie bywałam nad morzem i miałam możliwość je jadać.
lectrice (gość) 2014.04.27 13:13
Bo ja mysllam, ze rybom daleko do Katowic i nawet jesli jakas doplynie (poprzez rzeki, kanaly, jeziora i inne kaluze) to juz jest taka wyczerpana i chuda bidulka, ze nikt jej zjesc nie chce bo ma sama skore na osciach tzn same luski na osciach...
inna rzecz, to moze byc z pozytkiem dla ryby bo w ten sposob wlasne zycie ratuje !

Chyba pojde na spacer, mozg przewietrzyc.. z nadzieja, ze zaden robak nie stanie mi na drodze A FUJ !
Aneta (gość) 2014.04.27 13:32
Ekstremalne rzeczy... hmm aż się boję co to bedzie. Może w polu bedzie robił, chociaż w tym też go nie widzę.
MalgorzataSz1 2014.04.27 13:32
W tych śląskich ściekach żadna ryba nie przeżyje. Nie ma szans. Wprawdzie i tu są amatorzy wędkowania, ale ja za żadne skarby nie chciałabym zjeść tego, co oni złowią. Po zjedzeniu takiej rybki mogłabym zacząć świecić jak choinka.
MalgorzataSz1 2014.04.27 13:34
Anetko

Może w polu niekoniecznie, ale z całą pewnością posmakuje "prawdziwego", twardego życia, które go zahartuje i wzmocni. On sam bardzo doceni te zmiany, bo będą to zmiany na lepsze.
Aneta (gość) 2014.04.27 13:39
Już się doczekać nie umiem kolejnego rozdziału, a gdzie tam czwartek...
lectrice (gość) 2014.04.27 13:39
O rany ! Klate sobie wyrobi od tego wyciagania sieci ?

A Ulka w niego bedzie ladowac ciasteczka, keksy i inne dobroci, to nic dziwnego, ze mu tam sie spodoba !
lectrice (gość) 2014.04.27 13:45
Aneto,
Musisz iestety trenowac spokoj i cierpliwosc bo szanowna Autorka mimo naszych marudzen nie przyspieszy publikacji. Juz probowalysmy ja do tego zmusic na wszelkie mozliwe sposoby, ona twarda jak jajko wielkanocne - nie ustepuje nic a nic !
lectrice (gość) 2014.04.27 13:49
Malgosiu,
A gdybys tak sobie poswiecila troszke to bys zaoszczedzila na fakturkach z elektrycznosci i moze by o tobie w gazecie napisali, a moze nawet program by nakrecili? A wszystko to dzieki jakiejs nieswiadomej swej mocy rybce ! To prawie jak bajka o zlotej rybce !
Aneta (gość) 2014.04.27 14:07
Lectrice
Już od dluższego czasu śledzę Wasze komentarze i wiem jakie czasami sa burzliwe dyskusje na temat wcześniejszego rozdziału, ale niestety nie mamy takiej władzy aby Ja przekonac do tego... a szkoda...
MalgorzataSz1 2014.04.27 14:15
Próżne żale, próżny trud. Uważam, że dodaję bardzo często i już nie raz wypowiadałam się na ten temat. Gdybym chciała dodawać codziennie jeden rozdział nie znalazłabym ani czasu, ani pomysłów na następne opowiadania. Spróbujcie same napisać dłuższą formę i być może wtedy zrezygnujecie z marudzenia. Gdyby nie fakt, że zakochałam się w tym serialu nigdy te opowiadania by nie powstały. Fascynacja nie mija, chociaż serial skończył się już pięć lat temu. Na szczęście są powtórki, a ja nadal szukam dobrych tematów na kolejne historie.
Nie narzekajcie więc. Oprócz mnie nadal pisze jeszcze kilka osób, na których blogi warto wejść i coś przeczytać.
Aneta (gość) 2014.04.27 14:19
Przeczytałam już sporo blogów o tej tematyce, ale na ten wchodze regularnie... Był jeszcze blog Moniki ale niestety przestała pisać już jakiś czas temu...
MalgorzataSz1 2014.04.27 14:31
Tak, wiem Anetko. Ja czytałam i komentowałam u niej regularnie. Nie pisze już ponad rok czasu i chyba nie zamierza skończyć tego opowiadania, chociaż zarzekała się, że to zrobi. Nie ona jedna niestety...
U mnie w linkach jest blog Madzi. Wprawdzie też zarzuciła pisanie, ale przynajmniej wszystkie opowiadania zaczynają się i kończą, no może poza tym ostatnim, którego zaniechała. Dziewczyna pisała naprawdę fajnie i z przyjemnością czytałam jej historie. Nie wiem, czy byłaś na jej blogu, ale jeśli nie, to polecam.
Aneta (gość) 2014.04.27 15:02
Nie byłam na tym blogu ale napewno przeczytam dostepne tam opowiadania.
bewunia68 (gość) 2014.04.27 17:17
Dopiero wróciłam od teściowej. Rozdział czytałam. Marek inny. Czekam czwartku.
MalgorzataSz1 2014.04.27 17:48
Bewuniu

Spokojnie. Złap oddech. Zapodałaś wszystko w telegraficznym skrócie. Niemal słyszę jak sapiesz i nie możesz złapać tchu. Hahaha. Szalona kobieto. :)
Dzięki, że wpadłaś.
ADRIANCREVAN (gość) 2014.04.27 20:10
czy ucieszy was fakt że już zabrałam się za dalsze pisanie ? Pstaram sie jutro coś wrzucic i nadrobić zaległości :-) buziaczki
Amicus (gość) 2014.04.27 20:33
Witaj Małgosiu,

zaczęłaś kolejną, intrygującą historię. Niezłe piekiełko musiał przechodzić Marek, że zdecydował się wyjechać niemal z dnia na dzień na drugi koniec Europy.
I ma ciekawą pasję. Szczerze mówiąc o taką cierpliwość do rysowania nigdy bym go nie podejrzewała.
Uli i Maćkowi naprawdę się poszczęściło. Dostać taki spadek to jak trafić 6 w totka.
Czekam na dalszy rozwój akcji i na to, aż Ula i Marek przejdą na 'ty'. W sumie są w podobnym wieku, więc mogliby skończyć z tą oficjalną formą, zwłaszcza, że Dobrzański zamierza zostać na dłużej i jest de facto jednym gościem póki co.
Pozdrawiam serdecznie! :)
MalgorzataSz1 2014.04.27 21:01
Aniu

No wreszcie, bo już niedługo miesiąc minie od ostatniej notki. Tej informacyjnej nie liczę.

Amicus

To prawda, że rodzinna sytuacja Marka przerosła. Będę jeszcze na ten temat pisać. Jedynym wyjściem z sytuacji wydawała mu się ucieczka i to jak najdalej od firmy, rodziców i obojga Febo.
Przeczytałam kiedyś w jednym z wywiadów Filipa, że gdyby nie został aktorem, skończyłby pewnie akademię sztuk pięknych i wyciągnęłam z tego wniosek, że on musi być też uzdolniony plastycznie, stąd te rysunki.

Ulę i Maćka chciałam wreszcie ustawić w życiu, dlatego wymyśliłam ten ogromny spadek.
Na "ty" przejdą na pewno w jednym z następnych rozdziałów.
Cieszę się, że znalazłaś czas i przeczytałaś.
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)
jute (gość) 2014.04.27 21:06
Witaj Małgosiu. Fajnie się czyta to opowiadanie.Marek zmężnieje,okrzepnie,wyciszy emocje.Myślę ,że będzie pomagał przy rozbudowie pensjonatu i przy budowie domu Connora.Podobno na kaca najlepsza jest praca.Na tego moralnego również. Pozdrawiam..
MalgorzataSz1 2014.04.27 21:33
Jute

A ja myślałam, że na kaca najlepszy jest Alkaprim. Człowiek uczy się przez całe życie. Jak będę miała moralniaka natychmiast rzucę się w wir zajęć.
Marek rzeczywiście pozna smak fizycznej pracy. Łowienie ryb, to tylko jedna z nich, ale spodobało mu się i wielokrotnie będzie jeszcze wypływał z Connorem w morze.

Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.04.27 21:45
Praca na kaca ?
A przeciez za duza praca moze dac kaca ! I znowu praca na kaca ?
Jednym slowem klin klinem !

Jak ten Marek ma dobrze, ze tak moze sobie zwiac za siodma gore, za siodma rzeke i nie martwic sie, ze go z pracy wyrzuca ! Mi sama mysl o tym daje kaca !
MalgorzataSz1 2014.04.27 22:15
Lectrice

Niektórzy są w czepku urodzeni. Ja nie miałam tego szczęścia dlatego zapierdzielam całe życie.
lectrice (gość) 2014.04.27 22:33
No wlasnie, chyba mam to samo !
Czasami tak mi sie marzy super wygrana w lotka totka... ach tak sobie przymkne oczy i pomarze... Ja to bym chyba wszystko rozdala bo przeciez w szczesliwej kupie razniej !

A co do kaca to niektorzy maja kaca bo robota nie taka ( to nie moj przypadek), inni maja kaca bo roboty nie maja. Czy to znaczy, ze zycie to jeden wielki kac (z drobnymi wyjatkami) ? Malgosiu, moze przy odpowiedniej reklamie zrobimy fortune na Alkaprimie ?
MalgorzataSz1 2014.04.27 22:56
Tak naprawdę nigdy nie miałam potrzeby, żeby go zażywać i nawet nie jestem pewna, czy nadal go produkują. Być może funkcjonuje pod inną nazwą, której nie znam. Kaca z przepicia nigdy nie miałam, bo nie piję alkoholu, natomiast tego moralnego, wielokrotnie. Czasami długo musiałam go leczyć, bo gryzły mnie wyrzuty sumienia.
lectrice (gość) 2014.04.27 23:06
Tez nie pije wiec o kacu z przepicia wiem niewiele.

A ten moralny to chyba kazdego dopada !
Ja nie rozumiem, ty masz wyrzuty sumienia bo masz moralniaka i leczysz te wyrzuty sumienia, czy ty czasem nie masz parowarstwowego kaca ?

Ja przez X lat mialam moralniaka az wreszcie sie czesciowo od niego uwolnilam i chociaz troche odetchnelam. U mnie kaca powodowaly nie bardzo odpowiednie osoby, u Ciebie pewnie chorobska, a to trudniej wyeliminowac !
A nie ma jakiejs masci na ugryzienia wyrzutow sumienia ?
MalgorzataSz1 2014.04.27 23:09
Sęk w tym, że nie ma. Gdyby to było takie proste Lectrice, posmarować je maścią, ale niestety... Człowiek sam musi się z tym uporać i czasem to trwa długo, tak jak u Ciebie.
lectrice (gość) 2014.04.27 23:29
No to glowa do gory i nie dajmy sie pogrysc, zezrec i polknac kacowi !!!
Prykryc kocem kaca albo niech sobie kica na inne grzadki, albo go wyslac na kucu na koniec swiata !
Tym optymistycznym akcentem antykacowym, do jutra i dobrej nocy bez kaca, pod cieplym kocem !
ADRIANCREVAN 2014.04.28 09:18
dziewczyny wrzuciłam mały rozdzialik :-) piszę dalej bo mam wene hi hi , potem wracam i czytam u Ciebie Małgosiu bo mam niewybaczalne zaległości :-) miłego dnia kochana
Patka (gość) 2014.04.28 11:38
Pozwole sobie tez wersje stworzyc dalszych losów:
Marek decyduje się zamieszkać na stałe w angli
marek i Ula zakochuja się w sobie
Zakładaja firmę razem z mackiem
slub, dziecko
lectrice (gość) 2014.04.28 12:44
Malgosiu, a gdzie ty sie podziewasz, no wyjdzze spod tego koca bez kaca bo tu sie duzo (choc krotko) dzieje u Ani.
A ja mam ferie (tydzien) i moge robic co chce (np super zakupy dla zbukow bo oni tez maja ferie i... jedza na calego !!!
Wlasnie mialam wizyte u lekarza na osma i zaspalam cala godzine !!! No ale podobno jestem anemicznie zmeczona i sercowa wiec dobrze wyszlo bo jak zmeczona to sie nie moze obudzic na czas, logiczne, nie ?

Zycze milego przebudzenia...
MalgorzataSz1 2014.04.28 13:25
Patka
Marek na pewno nie zdecyduje się zamieszkać w Anglii, bo póki co jest w Irlandii i to tu mieszka miłość jego życia, chociaż on o tym jeszcze nie wie.
Wiadoma rzecz, że Marek i Ula zakochują się w sobie. Gdyby było inaczej, to opowiadanie nie miałoby sensu.
Czy będzie dziecko i ślub? Tego nie powiem, ale powiem, że na pewno nie będzie żadnej wspólnej firmy.

Lectrice

Ja dzisiaj jestem na nogach bardzo wcześnie, bo podobnie jak Ty leciałam do przychodni na badania w dodatku na czczo.
Też niedawno wróciłam i przed chwilą odpaliłam laptop. Widzę, że Ania wraca do żywych, jakiś rozdział zapodaje, więc przenoszę się na jej blog czytać.

Pozdrawiam dziewczyny. :)
lectrice (gość) 2014.04.28 18:28
A ja sie bardzo ciesze, ze Ania sie nad Toba troszke poznecala (nade mna tez ale trudno, ja jestem przyzwyczajona bo taka jedna publikuje tylko w czwartki i niedziele i urywa odcinki w tzw nieodpowiednich momentach i nie chce zdradzic co dalej... wiec jestem zahartowana !).
A Ty sobie cierp z powodu za krotkiego odcinka, łaska pańska na pstrym koniu jeździ, fortuna kołem się toczy i raz na wozie raz pod wozem O!!!

A tak nawiasikiem grzecznie i cichutko spytam co przewidzialas na czwarteczek ?

I jeszcze jedna wiadomosc z rodzaju blogowych horrorow !!! Amicus sie odgraza, ze kiedys przestanie pisac dobre zakonczenia, sumienia nie ma !
MalgorzataSz1 2014.04.28 19:24
Lectrice

A Tak poza tym to wcale nie jesteś złośliwa. W czwartek wstawiam piątą część. A jeśli chodzi o Amicus, to u niej nawet złe zakończenia będą piękne.
lectrice (gość) 2014.04.28 20:22
Jak to nie jestem zlosliwa ? A tak bardzo chcialam byc okropna ropucha !

A co do zlych zakonczen u Amicus to sie totalnie nie zgadzam i protestuje ! Ja teraz najpierw koncoweczke tej mini dwuwagonowej przeczytam i jak sie zle skonczy to juz poczateczek i srodeczek... ani, ani !!! A jak tam sie beda pasly byki (w poczateczku i srodeczku) to ich nie zlowie i caly tekst zjedza, i trudno, bedzie Amicus miala za swoje ! Tylko troche tych byczkow szkoda bo sie z przejedzenia moga pochorowac...
jute (gość) 2014.04.28 21:21
Ktoś wstawił rozdział? Gdzie? Wiem,że jestem oćiupinkę ślepa, ale żeby aż tak. Powiecie mi?
lectrice (gość) 2014.04.28 21:26
Adriancrevn wstawila kolejna czesc, czytay ja z Malgosia.
lectrice (gość) 2014.04.28 21:27
Adriancrevan - no bez byka
MalgorzataSz1 2014.04.28 22:16
Jute

ADRIANCREVAN nie pisze opowiadań o Brzyduli, ale opowiadania z gatunku fantazy i nie wiem, czy przypadną Ci go gustu, ale spróbuj poczytać, może akurat Ci się spodobają.
jute (gość) 2014.04.28 22:29
Nawet fajne to to. i dobrze napisane.Zastanawiam się czy przeczytać od początku , czy wrócić do czegoś co już kiedyś czytałam i bardzo mi się podobało.Czytał ktoś "Dobrzańscy - zawsze po wiatr" Alicji chyba.
MalgorzataSz1 2014.04.28 22:31
Jeśli Cię zainteresowało, to powinnaś przeczytać od początku. To też opowieść o miłości. A tego drugiego nie czytałam. Możesz podać link do strony?
MalgorzataSz1 2014.04.28 22:37
Znalazłam to. To opowiadanie dubai1239, które czytałam już bardzo dawno temu. Pamiętam, że w nim Terlecki miał córkę, która nieźle mu namieszała oczyszczając jego konto z forsy i zrobiła jakiś przekręt z umową dla Marka. Była chyba też uzdolniona muzycznie i sporo jeździła po świecie. Chyba o to opowiadanie właśnie chodzi.
jute (gość) 2014.04.28 22:45
To jest na blogu Dubai. Wpisz w G "O marzeniach, Brzyduli i nie tylko" .To opowiadanie zaczyna się w styczniu 2010.
jute (gość) 2014.04.28 23:00
Małgosiu ,tak o to mi chodziło. Chyba sobie poczytam.Wczoraj i dzisiaj rano czytałam Browna, ale mnie trochę zdołował. a może powinnam zaserwować sobie jakiś wsteczny ciąg "Akademię Pana Kleksa" albo "Koziołka matołka."Normalnie wszystko do kitu.Chyba pójdę spać.
MalgorzataSz1 2014.04.28 23:20
Jute, a może lubisz inteligentne horrory? Jeśli tak, to polecam Mastertona. Pisze genialnie.
lectrice (gość) 2014.04.28 23:28
Jesli chodzi o" Koziolka Matolka" to jestem absolutnie ZA.
Polecam goraco "Awantury i wybryki malej malpi Fiki Miki", po prostu cudo, wzruszajace bo malpka jest sierota, o ile pamietam waz jej pozarl mamusie ! ((To byl totalny horror mojego dziecinstwa !) Jak macie inne lektury ogolno rozwijajace to ja chetnie...

Co do blogu Dubai, to sa tam prawdziwe cudenka, swietne teksty, nie wszystkie ale trzeba cierpliwie pogrzebac.
lectrice (gość) 2014.04.29 21:31
W zimujace niedzwiedzie sie wszyscy zamienili czy co ? A moze w susly swistakowate. No budzcie, sie wiosna idzie !
Cos mi sie wydaje, ze Jute przeczytala ten ineligentny horror i do tej pory siedzi pod pierzyna ze stachu...
A mowilam, ze malpka Fiki Miki bezpieczniejsza !
MalgorzataSz1 2014.04.29 21:58
Nie czas na a pobudkę, bo już 22-ga. Ja za chwilę idę spać, bo miałam dość intensywny dzień i padam na twarz.
lectrice (gość) 2014.04.29 22:06
Wybierz odpowiednie miejsce do tego padania i dobrze wylicz czas i kat spadania, zeby w te mieciusia poduszke wcelowac...
No to milego lotu na twarz i ciagu dalszego takze (rendez-vous z Morfeuszem ?). Chociaz Orfeusz tez by sie przydal do natchniecia i weny na nastepne opowiadanko.
jute (gość) 2014.04.29 22:11
Witajcie dziewczyny.Lectrice nie trafiłas. Mastertona, Kinga,Herberta,Lovecrafta nie czytuję już od kilku lat Od kiedy przez mój "real" przeszło tornado(na co prawie nie miałam wpływu) to wybieram sobie literaturę spokojniejszą i raczej pogodną (na to mam wpływ,sama wybieram)Wczoraj było " Miłość przed użyciem wstrząsnąć"
lectrice (gość) 2014.04.29 22:21
Ty wstrzasnelas czy toba wstrzasnelo ?
lectrice (gość) 2014.04.29 22:32
Ja mam chrapke na najnowszego GUILLAUME MUSSO, czytujemy je sobie w pracy, od poniedzialku jest moja kolej :-)))
Cos bylo przetlumaczone na polski chyba WROCE PO CIEBIE, moze cos jeszcze - dobre, lekkie i wciaga, przy tym nie demoluje delikatnego realu ! Prawie tak dobre jak malpka Miki Fiki ! -
Inny autor "gwiazda" zabolandu to Mac Levy, tez chyba tlumaczony, sama nie wiem bo czytam go po zabiemu.
lectrice (gość) 2014.04.29 22:44
Polecam tez z lekkich i przyjemnych Caterine Pancol " Zolte oczy krokodyla", to jest przetlumaczone.
A teraz obiecuje, ze juz sie zamykam...
jute (gość) 2014.04.29 23:11
Ani jedno ani drugie. Ale poczytajka dobra.Trochę historii,trochę miłośći,trochę przygody. Ale najlepszy był baran o imieniu Hugo.Możecie sobie wyobrazić, ze ktoś szczuje bandziorów baranem? ,Poryczałam się ze śmiechu.Poszukam pozycji o których piszecie.( Lectrice myślę o książkach.) Wszystkie blogi brzydulowe przeczytałam po parę razy, Ten Dubai tez. Czekam teraz na czwartek .
jute (gość) 2014.04.29 23:13
Dlaczego się zamykasz?To jest moja kwestia.
lectrice (gość) 2014.04.29 23:49
Nie bardzo rozumiem dlaczego nie moglabym sie zamknac z wlasnej nieprzymuszonej woli.... Dlaczego masz na to monopol ? Ja tak lubie sie zamykac , choc nie czesto...

Na Blogu Dubai jakas Jute cos kiedys napisala, to Ty ?

A czytalas Terakowskiej "Tam gdzie spadaja Anioly" i "Ono" - pewnie czytalas. Po polsku w domu tez mam Pinokia i wierszyki Brzechwy (to jeszcze z lat kiedy czytywalam to mojej corce).
Polecam tez Lize SEE np Milosc Peonii - ale sadze, ze to wszystko znasz (no moze oprocz Brzechwy), acha, mam tez polski Elementarz... To chyba wszystkie lektury w rodzimym jezyku pod reka...
Reszta po zabiemu, glownie pozyczona bo w pracy mamy prywatne kolko czytelnicze i ksiazki kraza caly rok...
Poszukaj koniecznie Marc Levy - nie pozalujesz, gwaranuje.

Pozno troche ale i tak czekam na zbuka bo mial w planach pizze, kino i kregielnie... a ja w tym czasie nie spie...
lectrice (gość) 2014.04.30 00:10
W czwartek jest pierwszy maja, mam nadzieje, ze Malgosia sie swietem nie posluzy, zeby nas w szare jajo zrobic !

Malgosiu, to jest swieto PRACY, wiec do roboty, wstawiaj odcineczek ! W ten sposob godnie poswietujesz sobie i uhonorujesz ten 1wszy maja i bedziesz z siebie zadowolona ! Same korzysci, jak widzisz !
jute (gość) 2014.04.30 00:15
Nie, nigdy nie pisałam. Ja tyko czytam.Taki jeden złośliwy twierdzi,że gdyby mi zabrać książkę z przed nosa to zacznę obczytywać napisy na słoiku z musztardą.Jest coś napisane to musi być przeczytane. i kropa.Brzechwę czytali mi rodziciele .Ale bardziej lubiłam bajkę "O jeżu co mieszkał na wybrzeżu" Albo "szewc czarodziej" z cudnymi ilustracjami takimi pod Maję Berezowską. Idę spać.I sama sobie poczytam (ale luksus) przed snem trochę MiM Bułchakowa. Dobranoc.
lectrice (gość) 2014.04.30 00:41
Na tym sloiku to sie wiele nie naczytasz... no chyba, ze do sklepu pojdziesz i se cala polka zajmiesz...
ADRIANCREVAN 2014.04.30 11:22
DZIEWCZYNY :-) macie kolejny rozdział :-) piszę , choć jakby wszystko przeciwko mnie , czasu jakoś wciąż a mało :-(
Aneta (gość) 2014.04.30 17:18
gdzie ten czwartek... doczekać się nie umiem nowego rozdziału...
MalgorzataSz1 2014.04.30 17:23
Dziewczyny

1-ego maja będę świętować poprzez dodanie kolejnej części, więc bez paniki. Do południa rozdział będzie.
jute (gość) 2014.04.30 19:37
Witaj Małgosiu.Widzę,że Twoje nerwy są w stanie wzorowym.,tak przynajmniej wnioskuję po lekturze.Lubisz horrory? polecam Michaela Grubera "zwrotnik Nocy" Noc jaguara" "dolinę kości" Ale najlepszego kopa daje ta pierwsza.
jute (gość) 2014.04.30 19:56
Lectrice Marca Levy czytałam ":Jeśli to prawda", Pancol"Żółte oczy krokodyla " czytałam, a widziałam też ostatnio na wystawie tej samej autorki książkę ze smutnymi wiewiórkami w tytule. Dokładnie nie pamiętam i przyznaję,że mam tendencję do przekręcania tytułów. Ale smutne wiewiórki tam były na 100%. Natomiast Terakowskiej czytałam "Poczwarkę" i dla mnie to nie była lekka książka. No i tyle Bo zmienimy małgosiowy blog w kółko czytelnicze.Ale zanim się zamknę to barrdzo polecam "Trylogię husycką " Sapkowskiego,oraz "Carskie polki" i"Cuchnący Wersal" wywiało mi nazwisko autorki z głowy,ale jak wróci to zapodam. I już się zamykam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz