01 maj 2014 |
ROZDZIAŁ 5
Usiadł na kanapie z kubkiem w dłoni i talerzykiem ciasta. Stąd miał dobry widok na kuchnię i krzątającą się w niej Ulę. Tym razem pomyślał o Paulinie. Pomyślał, że nigdy nie widział jej przy przygotowywaniu jakiegokolwiek posiłku. Śniadania szykował zwykle on. Obiady jadali późno i to zawsze w jakichś eleganckich knajpach. Jej szlachetne podniebienie nie zniosłoby pewnie prostych, zwyczajnych dań. Uważała się za kogoś lepszego niż inni, chociaż zupełnie nie miała do tego powodu. Spojrzał na Ulę. Siedziała skupiona przy stole i z wielką uwagą usuwała krewetkom pancerzyki. Sięgnął po brulion i ołówek. Nagle wydała mu się piękna i w jakimś sensie uduchowiona. Jakby w to, co robiła wkładała całe serce i duszę. Gęste, kasztanowe włosy spłynęły długą falą aż do połowy pleców. Upstrzony kilkoma piegami nosek, długie rzęsy, pełne usta i policzki kształtowały jej śliczny profil. Przez kilka minut siedział wpatrując się w nią. Wreszcie chwycił ołówek i zaczął szkicować. Wprawna ręka i oko w kilka minut wyczarowały jej obraz. Przyjrzał się mu i uśmiechnął. Musiał przyznać, że była naprawdę wdzięcznym obiektem do pozowania, chociaż niczego nieświadomym. Późnym popołudniem pojawił się Maciek. I tym razem nie był sam. Wszedł ciągnąc za rękę jakąś dziewczynę. Przywitał się z nimi i przedstawił Markowi Erin. - To moja dziewczyna – powiedział z dumą. Ula uśmiechnęła się i pomyślała, że jej przyjaciel chyba jednak zdobył się na odwagę i wyznał Erin, co do niej czuje. – Wiecie, że rybacy organizują sylwestra u Johna w pubie? Będzie mnóstwo dobrego żarcia, szampan, piwko, whiskey i tańce. My idziemy, a wy? Chyba nie będziecie siedzieć w domu w taki dzień? Panie Marku, proszę namówić Ulę. Ona nigdy nie chce iść na żadną zabawę. Powinna mieć trochę rozrywki. Marek uśmiechnął się szeroko. - Co pani na to pani Urszulo? Ja poszedłbym bardzo chętnie, ale samemu nie wypada. Pan Maciek miał świetny pomysł. Proszę – spojrzał na nią błagalnie. Poczuła się zażenowana. - Ty to naprawdę masz oryginalną wyobraźnię – zwróciła się do Maćka. - Przecież ja nawet tańczyć nie umiem. Po co tam pójdę? Żeby ściany podpierać? - Oj Ula – odezwała się Erin – zgódź się. Zobaczysz, że będzie fajnie. - Prosimy – Marek złożył ręce jak do modlitwy. - No dobrze. Pójdę, ale jak będą się ze mnie śmiać, to wracam do domu. - Ja nie pozwolę, żeby ktokolwiek naśmiewał się z pani. Przysięgam. Pogoda trochę się ustabilizowała. Przestało śnieżyć, a i wiatr ucichł. Dostawszy przyzwolenie Uli na używanie skutera śnieżnego Marek każdego ranka zaopatrzony w swój brulion i ołówki, zwiedzał okolicę. Zeszyt szybko zapełniał się grafikami klifów w zimowej szacie i urokliwych wysepek, które jak grzyby wyrastały w niewielkiej odległości od brzegu. Były siedliskiem tutejszej populacji fok, które kiedy nie polowały, leniwie wyciągały swoje grzbiety na skalnych półkach. Wody oceanu obmywające tę część Irlandii były dość płytkie. W sporej odległości od linii brzegowej nadal nie było tu więcej niż sześćdziesiąt metrów do dna. Najważniejsze jednak, że wciąż były wolne od kry i rybacy mogli swobodnie wypływać na połów. Jeszcze przed sylwestrem Marek wsiadłszy w wypożyczony samochód pojechał do Clifden. Uznał, że jednak nie będzie mu już potrzebny i bez sensu było opłacać każdego dnia jego wynajęcie. Maciek pojechał swoim samochodem, by móc potem zabrać Dobrzańskiego do domu. Umówili się na konkretną godzinę przed jednym z pubów. Maciek pojechał załatwiać interesy, a Marek po oddaniu auta buszował po sklepach. Kupił kilka koszul, ładny krawat z myślą o sylwestrowej zabawie, a przede wszystkim garnitur. Natknął się też na sklep, chyba jedyny w mieście, który zaopatrywał plastyków. Dostrzegł bruliony o takim samym formacie jak jego własny i od razu wziął trzy. Uzupełnił braki w ołówkach i węglu drzewnym. Wypłacił też w bankomacie trochę gotówki. Nie chciał zostać tak zupełnie bez pieniędzy. Czekając na Maćka przed pubem pomyślał, że jest tu zaledwie od kilku dni a czuje się tak, jakby spędził tutaj połowę życia. Poznał sporo ludzi podczas swoich wypraw mimo, że nie było ich tak wiele. Oni wszyscy pytali go skąd się tu wziął, a on niezmiennie powtarzał, że przyjechał z Polski i mieszka u Uli i Maćka. Oni kiwali wtedy głowami ze zrozumieniem i mówili. - Aaa, u naszego Klejnocika… Dobrze pan trafił. Ula to świetna dziewczyna i taka zaradna. Jeden z nich, rudy olbrzym o imieniu Cedric wyznał mu ze śmiechem. - Człowieku, gdybym ja był młodszy, to nawet bym się nie zastanawiał, ale uderzył w konkury do niej. To prawdziwy skarb nie kobieta. Drugiej takiej ze świecą szukać. U nas dziewczyny i urodne, i gospodarne, ale takiej jak ona nie znajdziesz. Wielu zabiegało o nią, ale ona odporna na ich zaloty. Szuka tego jednego, jedynego i myślę, że to nie będzie żaden z miejscowych, choć chłopy z nas na schwał. Twarde i nieokrzesane. A ona łagodna jak łania i dobra. Stary Art, poprzedni właściciel pensjonatu pokochał ją jak własne dziecko. Nie brzydziła się smarować go maściami, doglądała, pielęgnowała i karmiła jak dziecko. Nie czuła wstrętu, gdy kąpała go i przebierała w czystą odzież. To z tej wdzięczności zapisał im hotel i szmat ziemi. Zasłużyli oboje i ona i Maciek. Po takich rozmowach nieco inaczej spoglądał na Ulę. Rzeczywiście taka była. Spokojna, cicha i skromna. Nie marnująca słów. Zawsze skupiona na czynności, którą akurat wykonywała. Ciągle nie mógł się oprzeć, żeby nie porównywać jej z Pauliną. Nie miały ze sobą żadnych punktów wspólnych poza tym jednym, że obie były kobietami, a co dziwniejsze jego była narzeczona mocno odstawała od wizerunku idealnej kobiety. Dziwił się sam sobie jak mógł tkwić przy niej przez pięć długich lat i jak mógł nawet pomyśleć, że kiedyś będą małżeństwem. Chyba sam stwórca czuwał nad nim, by nie popełnił tego błędu. Dopiero tutaj zrozumiał, że jego życie tam w dalekiej Polsce było kompletnie pozbawione sensu. To tu pojął, że prawdziwe życie nacechowane jest ciężką pracą, właściwym stosunkiem do drugiego człowieka i docenianiem na każdym kroku tego, co się posiada dzięki własnej inicjatywie. Z tych myśli wyrwał go ostry pisk hamulców. To Maciek parkował. Wyskoczył z samochodu i pomógł Markowi z rzeczami. - Może wejdziemy na jakąś herbatę? Trochę zmarzłem. Wypijemy i ruszamy. Marek bez sprzeciwu przystał na to. Polubił Maćka za jego otwartość i prostolinijność. W czasie drogi do Clifden przeszli na „ty”. - Bardzo mi miło – mówił Maciek. – Tutaj nikt nie bawi się w „Wersal” i wszyscy mówią sobie po imieniu. Tak jest o wiele łatwiej w kontaktach z ludźmi. Weszli do pubu i już od progu twarz Maćka przyozdobił szeroki uśmiech. Podszedł do mężczyzny siedzącego przy barze i klepnął go w ramię. - Witaj Bernen. Jedziesz do nas? – Mężczyzna odwrócił się i odwzajemnił uśmiech. Uścisnął Maćkowi dłoń. - Część Maciek, a kim jest twój towarzysz? – Obrzucił Marka zaciekawionym spojrzeniem. - To Marek Dobrzański z Polski. Jest gościem pensjonatu, a to nasz listonosz Bernen MacDoyle. Poznajcie się. – Uścisnęli sobie dłonie. – To co, jedziesz do Cleggan? - No jadę, ale skoro już cię spotkałem, to może oszczędzisz mi drogi. Mam tylko jedną przesyłkę i to dla Uli. Zamówiła przez internet jakąś kieckę w tutejszym sklepie. Weźmiesz? - No pewnie. To chyba na tę zabawę sylwestrową. - Nie wiem. Szczegółów nie znam, ale dzięki. Przynajmniej szybciej będę dziś w domu. Dopili herbatę. Bernen wcisnął jeszcze Maćkowi spore pudło i ruszyli w powrotną drogę. Dzień przed sylwestrem w całej wsi panowało wesołe podekscytowanie. Jedynej Uli nie udzielił się ten nastrój. Raczej była nieco zdenerwowana. Wprawdzie sukienka przez nią zamówiona była śliczna, ale to nie zmieniało faktu, że jej właścicielka tańczyła fatalnie. Po obiedzie zrobiła jeszcze Markowi kawy i zabrała się za mycie naczyń. Marek rozsiadł się w saloniku i cicho nastawił radio, z którego popłynęła spokojna melodia. Widząc, że Ula skończyła i wyciera dłonie wstał i poszedł do kuchni. Stanął naprzeciw niej i uśmiechnął się. - Koniecznie musimy spróbować pani Urszulo, żeby nie dać plamy na zabawie. – Wyciągnął w jej kierunku dłoń i delikatnie ujął ją w pasie. Spięła się. Zaskoczył ją. – Proszę się rozluźnić, to nie będzie bolało. Trzeba się tylko wsłuchać w rytm, a nogi same panią poniosą. Ruszył wolno pociągając ją za sobą. Poddała się muzyce. Z niepewną miną patrząc mu w oczy sunęła za nim, a on prowadził ją doskonale. Zrobili kilka rundek wokół stołu. Kiedy melodia umilkła wyszczerzył się do niej uszczęśliwiony. - Widzi pani? To wcale nie takie trudne, a pani ma świetne wyczucie rytmu. Spróbujemy jeszcze raz? Przez kolejną godzinę nie robili nic innego tylko tańczyli i tańczyli. Wypróbowali wszystkie możliwe kroki. Musiała przyznać, że Dobrzański był znakomitym tancerzem. On natomiast ze zdumieniem stwierdzał, że wyjątkowo przyjemnie jest ją trzymać w ramionach, odurzać się zapachem jej włosów lub przytulić policzek do jej skroni. Zmęczeni usiedli na kanapie. Z zaróżowionymi policzkami i przyspieszonym oddechem dziękowała mu za tę naukę. - Jestem naprawdę panu wdzięczna. Przynajmniej nie będę świecić oczami ze wstydu. - Nie ma za co. Naprawdę. Było bardzo przyjemnie, a ja uwielbiam tańczyć. W pubie Johna MacNamary powoli zaczęli gromadzić się goście. Pub był duży i spokojnie mógł pomieścić ich mnóstwo. Stoliki przesunięto pod ściany, by opróżnić środek sali przeznaczony na tańce. Ogromny bar zastawiony był tutejszymi pysznościami przygotowanymi przez żony rybaków. Z uwagi na to, że miejscowe wody obfitowały w rekiny, nie zabrakło pieczonych płetw i steków. Do tego wielkie michy colcannonu, zrobionego z tłuczonych ziemniaków, kapusty i posiekanej cebuli podprawionych masłem i mlekiem. Pełno też było dziczyzny w postaci sarniny czy zajęcy. Na słodko przygotowano różnego rodzaju puddingi i tradycyjne ciasta. Pod dostatkiem było szampana, piwa i irlandzkiej whiskey. Nolan MacKinley wraz z kolegami ustawiał i podłączał sprzęt grający. Marek i Maciek stojący w holu byli nieco zniecierpliwieni. Co chwilę któryś z nich spoglądał na zegarek i głośno wzdychał. - Ula, pośpiesz się. Tak się grzebiesz, że dojdziemy ostatni. Wreszcie wyszła, a im zmiękły nogi z wrażenia. Suknia, którą miała na sobie opinała jej zgrabną sylwetkę jak druga skóra. Włosy zaczesała w angielski kok wypuszczając wokół twarzy kilka dłuższych kosmyków. Delikatny makijaż dopełniał wizerunku. Maciek aż cmoknął. - No, no… Dzisiaj to ty na pewno nie posiedzisz i nie będziesz podpierać ścian. Prawdziwy klejnot z ciebie. - W pełni się z tobą zgadzam – wystękał Marek. – Wygląda pani zjawiskowo. Na te komplementy nie mogła zareagować inaczej jak tylko pokaźnym rumieńcem, który oblał jej policzki. - Nie przesadzajmy. Chodźmy już. Narzuciła na siebie królicze futerko i wziąwszy niewielką torebkę, i reklamówkę z butami na zmianę, wyszła na zewnątrz. Rzeczywiście przybyli jako jedni z ostatnich. Gdy ujrzano ich w drzwiach zaczął się gromadzić przy nich prawdziwy tłum. Ludzie podchodzili i witali się z Ulą dziękując jej za różne przysługi lub dobre rady. Dziękowali też Maćkowi. Marek patrzył zdumiony na reakcję tych ludzi. Traktowali Ulę jak kogoś szczególnego i bardzo wyjątkowego zarówno kobiety jak i mężczyźni i to w różnym wieku. Bez wątpienia darzyli ją tutaj wielkim szacunkiem. Podeszli MacKinley’owie i zaprosili ich do stolika. - Trzymamy dla was miejsca. Chodźcie. Kiedy usiedli już wszyscy przy stolikach, na środek wyszedł John MacNamara, właściciel pubu. W krótkich słowach przywitał ich wszystkich zapraszając też do poczęstunku i życzył wesołej zabawy. Zabrzmiała muzyka. Marek nie tracił czasu. Wstał i wyciągnąwszy rękę w kierunku Uli poprosił ją do tańca. Nieco zawstydzona podała mu swoją i ruszyli na środek parkietu. Okazało się, że póki co nie ma chętnych i przez cały czas tańczyli sami. Nie widzieli wlepionych w nich dziesiątek oczu. Oni patrzyli wyłącznie w swoje unosząc się lekko na parkiecie. Nie rozumiała tych wszystkich uczuć, które targały nią podczas tańca. Było jej dobrze w jego ramionach, które trzymały ją mocno chroniąc przed potknięciem. I jeszcze ten jego szczęśliwy uśmiech, którym ją obdarzył. Miał coś takiego w sobie, co podrażniało zmysły, ale w bardzo przyjemny sposób. Był jednym z tych mężczyzn, którym trudno się było oprzeć. Jego uśmiech rozbrajał i zniewalał, a oczy patrzyły na nią z jakąś szczególną czułością, której nie potrafiła zinterpretować. Muzyka ucichła, a oni wirowali jeszcze. Przystanęli dopiero wówczas, gdy rozległa się burza oklasków. Wszyscy bez wyjątku byli pod urokiem ich tańca i szczerze bili brawo. Oni ukłonili się mocno zażenowani i wrócili do stolika. Podał jej kieliszek z jakimś winem. - Proszę. Niech pani trochę ochłonie. Przyjęła go z wdzięcznością. |
bewunia68 (gość) 2014.05.01 10:09 |
Marek roztacza swój czar. Potrzebna jest bliższa
forma kontaktu aby zaiskrzyło. Układ klient - właściciel pensjonatu nie
wystarczy. A sylwester to dobra okazja by potańczyć. Rozbawiło mnie
porównywanie Pauliny i Uli. Pierwsza, poza urodą nie przedstawiała
właściwie żadnej wartości. Ot ładna oprawa, a pod spodem same śmieci.
Może moje kryteria oceny są zbyt wygórowane? Czasami zastanawiam się dlaczego tak polubiłam Marka Dobrzańskiego? Ten facet z pierwszych odcinków posiadał tylko wygląd. Bardzo powoli i po długim czasie pokazał, że ma i zalety.Uwierzyłam, że się zmienił. Że posiada jednak inteligencję. Pozdrawiam |
lectrice (gość) 2014.05.01 10:40 |
Wody oceanu obmywające tę części Irlandii były
dość płytkie. - chyba trzeba wyrzucic "i" z "czesci" bo to ma byc liczba
pojedyncza "czesc". Stoliki przesunięto pod ściany, by oczyścić środek sali przeznaczony na tańce. - ja bym powiedziala oproznic zamiast oczyscic bo ten srodek sali nie byl brudny ale zapelniony. Przepraszam jesli znow sie czepiam ale jest swieto pracy wec sie wysilam jak moge... Ula chyba do konca nie wiedziala, ze on ja rysuje bo by spiekla raka i musialby uzywac czerwonej kredki ! Oni nadal sa na pan, pani ! Cos mi sie wydaje, ze do tej pory Marek wiedzial co robi ale ten taniec tez jego nieco zaskoczyl i przede wszystkim zauwazyl jej reakcje na to wszystko. No teraz to juz (chyba) bedzie z gorki, chociaz znajac Ciebie jeszcze pogmatwasz im zycie przez te dziesiac rozdzialow ! No i czekamy na cd.... Slowko do Jute Ta czesc o wiewiorach to druga czesc Zielonych oczu krokodyla (Wiewiorki z Central Park sa smutne w poniedzialki - albo cos w tym stylu), istnieje tez trzecia czesc Powolny walc/taniec zolwi (to moje tlumaczenie tytulu). Co do Terakowskiej, to Poczwarka jest swietna ale rzeczywiscie troche dolujaca, "Ono" jest rewelacyjne i "Tam gdzie spadaja anioly" tez. Wiecej chyba nie napisala, troche literatury dla dzieci, zmarla jakos wczesnie. |
lectrice (gość) 2014.05.01 10:44 |
Bardzo ladnie sie spisalas i wstawilas wczesnie, godnie uczcilas swieto pracy, zapomnialam cie pochwalic... Od razu widac kto robotny z natury...cale szczescie dla nas ! |
MalgorzataSz1 2014.05.01 11:13 |
Bewuniu Wiesz, że na temat Pauliny mam zdanie podobne do Twojego. Twarz piękna, ale wnętrze to wydmuszka. Uwielbiam ją "gnoić" w swoich opowiadaniach i przynosi mi to dziką satysfakcję, że doprowadzam do sytuacji, kiedy ta snobistycznej Włoszce Marek uciera nosa. U mnie tym razem Marek nie tylko posiada wygląd, ale i sporo zalet. Mam nadzieję, że je dostrzegacie czytając kolejne rozdziały. Lectrice Błędy są ewidentne i za chwilę je poprawię. Przez kolejnych dziesięć rozdziałów jeszcze trochę się podzieje zarówno dobrych jak i złych rzeczy. W następnej części wreszcie przejdą na "ty" i nie będą wobec siebie tacy oficjalni. Oczywiście ich zażyłość będzie coraz silniejsza. Dzięki za korektę. Serdecznie pozdrawiam dziewczyny i dziękuję. :) |
lectrice (gość) 2014.05.01 11:32 |
A ja jaj ! Moje byczki sa ewidentne! Widze, ze postanowilas uhonorowac lud pracy... :-DD No ja mysle, ze przez te dziesiec rozdzialow bedzie sie dzialo, ale, kurcze, zeby tak pod nas, pod nasze ckliwe serca... A ja nie sadzilam, ze ty masz takie niemal krwawe przekonanie co do Pauliny... Ale z ta wydmuszka to ladnie, tak jeszcze troche swiatecznie. A gdzie wydmuszka ma nos ? Glowna zaleta Marka jest to, ze potrafi robic rzeczy niestworzone ? np ucierac nos wydmuszce, no tego to chyba nikt nie potrafi !!! Ja np potrafie ucierac zoltko na kogiel mogiel - z tej Pauliny to nawet kogla mogla nie bedzie bo ona wydmuszka! Tego w polo tez nie lubisz... to ja juz bede grzeczna bo ostro i niebezpiecznie sie zrobilo i lepiej sie nie narazac ! |
Elkanum (gość) 2014.05.01 11:46 |
Marek narysował portret Uli bez jej wiedzy! Jestem bardzo ciekawa jak zareaguje Ula kiedy się o tym dowie :D Czułam taki lekki niedosyt kiedy skończyłam czytać ten rozdział. Marek nauczył Ulę tańczyć, zachwycił się także jej wyglądem, a potem ruszyli razem na środek parkietu... Mimo tego nic więcej pomiędzy nimi nie zaszło. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale Marek i Ula zbliżą się bardziej do siebie :D Bardzo fajnie czytało się ten rozdział. Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam i życzę miłego weekendu! :) |
MalgorzataSz1 2014.05.01 12:47 |
Elkanum Opowiadanie ma 15 części, więc trzeba dawkować napięcie i nie przyspieszać za bardzo akcji. Oni na pewno do siebie się zbliża i to nastąpi bodajże w siódmym rozdziale. Marek narysuje jeszcze niejeden portret Uli. Przecież tego pierwszego nie narysował w tajemnicy przed nią. Ona była w kuchni a on w salonie skąd miał dobry widok, na to co ona robi. Rysowanie portretów nie ma w tym opowiadaniu jakiegoś szczególnego znaczenia. Po prostu jest hobby Marka i już. Wielkie dzięki za wizytę na blogu i wpis. Pozdrawiam. :) Lectrice Najbardziej w serialu nie znosiłam Pauliny i Piotra. Oboje mieli coś tak drażniącego, że doprowadzali mnie do szewskiej pasji. Ktoś mi kiedyś napisał, że to nieprawda, że Paulina nie kochała Marka. Ja tam w tę jej miłość nie wierzę. To wszystko to była gra pozorów. Nawet wtedy gdy pokazują scenę rozstania jej z Markiem ona nie pyta, co z ich miłością, ale pyta, czy nie zależy mu już na ich związku. To samo było z Sosnowskim. On nie kręcił się koło Uli, bo ją kochał, ale dlatego, żeby zrobić na złość Dobrzańskiemu. |
lectrice (gość) 2014.05.01 12:54 |
Ja obejrzalam serial na internecie w bardzo
krotkim czasie i chyba nie zdazylam rozwinac tej totalnej niecheci do
owych wydmuszek. Poza tym wiedzialam, ze dobrze sie konczy bo naturalnie
najpierw obejrzalam koncoweczke, a co tam ! To oni sie zbliza dopiero za tydzien ! A ja w poniedzialek do pracy wracam i nie bede miala czasu by si delektowac na calego ! I do tego jest to "bodajze" wiec, kurcze blade, nic pewnego ! No i co my sie z Toba mamy ! |
lectrice (gość) 2014.05.01 12:58 |
A tak jeszcze o koncoweczce, on to spryciula - wino jej proponuje na ochloniecie ! Na ochloniecie to raczej woda... Cos mi sie wydaje, ze ona nie ochlonie za bardzo, a dopiero jej zawiruje (wino+spojrzenie PANA Mareczka i do tego plasy...). |
jute (gość) 2014.05.01 18:43 |
Witaj Małgosiu.Fajny rozdział.Niby zwyczajnie,ale cieplutko.Może jeszcze nie uczucie , ale preludium na pewno.Taniec jak z kopciuszkowego balu.Opisy. wątki poboczne, dziewczyno Ty powieść piszesz.Podziwiam Twój talent i pracowitość.Pozdrawiam i czekam na c.d. |
MalgorzataSz1 2014.05.01 18:56 |
Jute Zarumieniłam się. Tyle pochwał. Jednak do powieści temu czemuś jeszcze daleko i na pewno nigdy nie pokuszę się o jej napisanie, bo by mnie przerosło, ale mimo to bardzo dziękuję. Pozdrawiam. :) |
marit (gość) 2014.05.01 21:15 |
Opisałaś wspomnienia z zimną Włoszką.Ale
obserwującego Marka,Ulę, ich zbliżenie w tańcu,opisałaś z taką misterną
precyzją,dbałością o każdy szczegół, delikatnością i czułością, że
jeszcze chwila,a doczekałabym się, ich gorącego pocałunku . A tu co? A
tu kicha. Rozczarowałam się. Ulką targają dziwne, nie przeżyte, zapewne dotychczas z mężczyzną uczucia. A Marek? Na pewne nigdy,takich uniesień, nie przeżył z tą zimną suką Pauliną. Powiem ci Gosiek jedno,ja dostanę skrętu kiszek,jak się nie doczekam ich miłosnych uniesień. No,co? Pisz i nie wstydź się,ja to przeżyję. Już się nie mogę doczekać Tylko nie zwlekaj z niedzielą,bo zakichane "święto pracy" ze szturmówkami już dawno minęło.Pozdrawiam i dalej na robale. |
MalgorzataSz1 2014.05.01 21:32 |
Marit Musisz dać sobie na wstrzymanie, bo ich miłość rozwija się powoli, ale konsekwentnie. Po kilku dniach pobytu Marka w Irlandii mają już pójść do łóżka? Bez przesady. Najpierw muszą trochę koło siebie pochodzić i poznać się lepiej. Musze przeczytać siódmy rozdział, bo to chyba w nim Marek wyznaje Uli miłość i jeśli rzeczywiście tak jest, to za tydzień będziesz już usatysfakcjonowana. Nie nastawiaj się też na sceny erotyczne, bo będzie tylko jedna. Buziole. :) |
marit (gość) 2014.05.01 22:04 |
Buziolu,ale dajesz mi popalić.
Ja nie mówiłam o łóżku,a o buziaczkach.
A co do erotyku? No cóż,szkoda,bo myślałam,że taki będzie pies na
dziewuchy, jak w serialu.Chociaż tu za wcześnie na takie wyskoki w jego
wykonaniu. Żartuję Gosiu. Odnoszę wrażenie,że w tym opowiadaniu,będzie starał się wyciszyć z emocji,po ostatnich przeżyciach w Polsce. Zapewne odzyska swój spokój, przy tak opanowanej Uli. No cóż, nie od razu znikną wszystkie złe wspomnienia, ale kiedyś przeminą. Już teraz opisujesz go, jako skupionego obserwatora, dopieszczającego każdy szczegół zalet,u Uli. Ciekawa jestem, kiedy ona zorientuje się,że wiszą ciągle na niej oczy Marka? |
lectrice (gość) 2014.05.01 22:28 |
No, dala z siebie wyciagnac pare nowinek, wreszcie ! A do tego, autorka zostala zmuszona do przeczytania swojego tekstu ! To juz prawie sukces ! :-D |
ADRIANCREVAN (gość) 2014.05.01 23:39 |
Chyba zacznę raz jeszcze od 1 rozdziału :-) / |
Justynka29 (gość) 2014.05.02 06:23 |
Opowiadanie bardzo mi się podobało. Ten taniec Uli i Marka dobrany w szczegółach . Delikatność i czułość . Pięknie opisane .Ale podobnie jak innym czytelniczką zabrakło miłośnego uniesienie chociaż pocałunku . Po przeczytaniu tego naszedł mnie romantyczny nastrój i poczułam niedosyt. Nie mogę doczekać się kolejnej części. A i zastanawia mnie jedno dlaczego Ula i Marek nie przeszli jeszcze na Ty? Podoba mi się ta pasją Marka. :) Czekam na kolejny rozdział . Pozdrawiam |
Aneta (gość) 2014.05.02 08:14 |
Ulka taka cichutka, skromniutka a na parkiecie królowala, no prosze nie wiedziałam że z Marka taki dobry tancerz. Tylko szkoda ze już się rozdział skończył. pozdrawiam! |
MalgorzataSz1 2014.05.02 09:30 |
Marit, Justyna, Aneta, Ania. Lectrice Kochane dziewczyny. Gdybym przyspieszyła akcję opowiadania to nie miałoby ono 15 a 10 rozdziałów. Nie lubię kiedy wszystko dzieje zbyt szybko, chociaż spontaniczności nie unikam. Siódmy rozdział przyniesie długo wyczekiwany pocałunek, który poprzedzi miłosne wyznanie. To już za tydzień. Marit, Marek nie będzie w tym opowiadaniu psem na baby. Sytuacja, która miała miejsce przed jego wyjazdem z kraju wstrząsnęła nim tak bardzo, że póki co nie szuka silnych wrażeń w ramionach nowo poznanych panienek. Dla niego teraz najważniejsza jest higiena własnych nerwów. Justyna, dzięki za pochwały, ale to że tańczyli praktycznie ze sobą cały czas nie oznacza jeszcze, że ten taniec miał się zakończyć pocałunkiem. Na to przyjdzie czas za chwilę i to w zupełnie innych okolicznościach, podobnie jak przejście na "ty". To drugie stanie się już za chwilę, w niedzielę. Anetko, Ula to skromna osoba. Raczej woli być w cieniu niż na widoku. Marek to dobry nauczyciel, a ona pilna uczennica. Dzięki temu nie podpierała ścian, a wręcz była rozchwytywana na zabawie. Niech i ona ma coś z życia. ADRIANCREVAN - Zaczniesz od pierwszego rozdziału? To od którego zaczęłaś czytać? Lectrice, tak naprawdę to niczego nie zdradzam istotnego, a rozdział kolejny musiałam przeczytać, bo jak Ci pisałam, opowiadanie powstało dość dawno i nie pamiętam, co w nim było po kolei. Bardzo dziękuję za Wasze opinie i wpisy. Serdecznie wszystkie pozdrawiam. :) |
lectrice (gość) 2014.05.03 11:12 |
Chcialam zaznaczyc, ze mimo braku wyczekiwanej reformy tygodnia, mimo wszystko jutro jest NIEDZIELA ! I wszystkie doskonale rozumiemy, ze każdemu człowiekowi potrzebny jest dzień, w którym mógłby odnaleźć samego siebie, niedziela odpowiada tym potrzebom natury ludzkiej, ma ona podstawę w prawie naturalnym. W wielu cywilizacjach były zawsze takie dni świąteczne. Człowiek ma wypisane w swojej naturze potrzebę wypoczynku i świętowania. Ale bez przesady... Jestesmy pewne, ze sama siebie nie zgubilas wiec to "odnalezienie samej siebie" nie zajmie Ci duzo czasu... co do potrzeb natury ludzkiej to my tez mamy potrzeby natury ekranowej ! A jakies tam prawo naturalne jest jak jogurt naturalny, bez smaku, wiec kto by sie tym przejmowal ! Co do innych (wielu) cywilizacji i dni swiateczno-odpoczynkowych to tak naprawde to nie wiadomo bo ci wszyscy uczeni historycy i socjologowie mogli sie pomylic i cos zle zinterpretowac, a jak to byly zwykle leniuchy to nagiely prawde historyczna do wlasnych potrzeb ! Wiec... do roboty ku uciesze gawiedzi .... :-D Milej soboty zycze. |
jute (gość) 2014.05.03 12:37 |
No właśnie!. Lectrice napisała już wszystko. Nic dodać nic ująć. I już się zamykam. |
lectrice (gość) 2014.05.03 12:42 |
Jute Ty sie nie zamykaj juz po jednej linijce, co to za chude poparcie ! |
jute (gość) 2014.05.03 13:09 |
1.Bo ja jestem nieśmiała.2. Bo tak tu cicho. 3. Bo jedna autorka już strzeliła focha, co będzie jak następnej się udzieli?To co wtedy? To jest straszna myśl. Ponieważ,albowiem wtedy może z telewizorem trzeba by się pogodzić! Horror. |
MalgorzataSz1 2014.05.03 14:06 |
Jute O jakiej autorce mówisz? Która strzeliła focha i do kiedy jesteś taka nieśmiała? Ja mam dzisiaj fatalny dzień ze względu na przygnębiającą pogodę. Szaro, buro i ponuro. U Ciebie też tak? Lectrice Ależ strzeliłaś wykład! Zgodnie z kalendarzem jutro niedziela i będzie kolejny rozdział. A co do mojego zagubienia, to ja bym tego tak nie nazwała. Trochę luk w pamięci, bo chyba jednak zbyt dużo piszę i nie jestem w stanie zapamiętać. Ja nie dopisywałabym do tego jakiejś ideologii. Pozdrawiam. :) |
MalgorzataSz1 2014.05.03 14:08 |
Zajrzałam do Amicus i już chyba wiem, że to chodzi o nią. Miała przecież wczoraj wstawić drugą część mini. Gdzie ona się podziewa? |
lectrice (gość) 2014.05.03 14:09 |
1. Ty jestes niesmiala ? Bo masz zdecydowanie
za duzo okien ! Mozesz sobie na swiat popatrzec, w kazda strone, z
'chaupki' nie wychodzac, taka Pani Bovary 21 wieku ? Poczekaj az ci sie te okienka pobrudza (no tylko ich nie myj !!!) i nic nie bedziesz widziala to cie nuda z 'chaupki' wygna do LUDZI ! I pogadac z nimi bedziesz miala o czym - no o tym ze ci sie okienka ubrudzily - zawsze jakiegos brudasa znajdziesz ! 2. Cicho tu, no niestety, na majowke wszyscy wybyli,... 3. A ktora strzelila focha ? No moze troszke Amicus, ale jak juz cos opublikuje to sie nam romantyzm po ciele rozleje i czlowiek bedzie w stanie wszystko jej puscic plazem... Poza tym ona zostala zaatakowana przez jakis licencjat (raczej magisterke) i sie bidula bronic musi... Mam nadzieje, ze powali cala komisje, wszystkie psorki i psorkow na lopatki ! Jak nie to cala komisje zamkniemy na cztery spusty i kazemy im czytac teksty Amicus i lzami sie zaleja (mam nadzieje, ze umieja plywac) i serca im sie rozmiekcza i jeszcze beda blagac Amicus, zeby sie u nich broila ! A jesli nie Amikus strzelila focha to kto ? 4. A ty telewizorem ludzi dobrej woli nie strasz ! Jak przyjechalam do Zabolandu 23 lata temu to lecial "Maly domek na prerii" Z malymi przerwami nadal leci... I rzeczywiscie jest to straszna myśl (no to zawieszenie broni z gadajacym pudlem). Ponieważ,albowiem ja sie ostatnio z pudlem poklocilam i nie wiem czy laskawie zechce na mnie patrzec jak naprzeciwko niego usiade... Malgosiu, nie zbies sie ani troche bo jak sama widzisz w tobie ratunek i lek na znudzone dusze ! |
lectrice (gość) 2014.05.03 14:11 |
Ten ostatni komentarz wypunktowany jest do Jute, a ostatnia linijka do Malgosi, albo na odwrot, to juz jak kto woli ! |
lectrice (gość) 2014.05.03 14:30 |
Nie doszukuj sie zadnej glebokiej teorii w tym co wypisuje bo chyba takowej nie ma... Jakie to szczescie, ze mamy ten sam kalendarz, wyobraz sobie, ze mieszkalabym w muzulmanskim kraju, a tam maja rok gdzies 1400 ktorys (chyba) i musialabym czekac z 600 lat aby Cie poczytac ! No, w takiej perspektywie czekanie na Amnicus to pikus !!! A co do zagubienia, to wujcio G napisal, ze niedziela jest przeznaczona na zglebianie i poszukiwanie siebie... zglebiac sama siebie to ja ci nie kaze bo jeszcze sobie jakas dziure zrobisz od tego drazenia... a ja nie chce zeby bylo namnie ! A co do tego poszukiwania... to logicznie najpierw trzeba cos zgubic, zeby potem szukac... no nie ? To juz wedlug starej prawdy "Szukaj, a nie znajdziesz jesli nie zgubiles". |
jute (gość) 2014.05.03 14:43 |
Lectrice.Dobra jesteś jak się pokłóciłaś? Ze mną gadać nie chce.Ja do niego(telewizora) ,że głupoty gada a on nic tylko dalej głupoty gada i głupoty pokazuje.To się obraziłam i więcej na to to nie spojrzę, no, chyba ze mi Pan Bóg, jak rakowi umieści oczy w dupie(to jest zapożyczenie z książki ale bardzo adekwatnie ukazuje mój stosunek do tego pudła)Amicus obroni się bez problemu. Jestem tego pewna. Wiem,że to jest dla niej w tej chwili priorytet,ale mogła kliknąć tylko,że żyje i będzie potem. |
ADRIANCREVAN 2014.05.03 14:58 |
interia zdecydowanie mnie nie lubi :-( chyba się przeniosę na blogera , zawsze albo nie umiem się zalogowac albo nie umiem dodac notki :-( to co udało mi sie napisać wklejam :-) miłęgo dnia kochana Małgosiu :-) |
jute (gość) 2014.05.03 15:07 |
Małgosiu jesteś. Myślałam,że Ciebie też gdzieś wywiało.Tutaj też jest wstrętnie.Wszystko jest do kitu.Mój pies będzie w środę operowany.Pewnie przez cały tydzień będę nawijać jak potłuczona,więc się dziewczyny nie dziwcie.( tzn. będzie jeszcze bardziej głupio niż zwykle) |
lectrice (gość) 2014.05.03 15:58 |
Jute Jak to jak sie poklocilam? Zwymyslamam go i tyle. Zdenerwowal mnie bo nawet na Canal + bez przerwy to samo leci. Afiszuja sie, ze nowosci beda dawac no i jest to prawda, tylko, ze ten "nowy" film puszczaja chyba codziennie az sie przejje ! No i telewizor sie tez wkurzyl i mu pilot prawie przestal dzialac tzn dziala ale z opoznieniem dwudziesto sekundowym tzn naciskasz np program trzeci i on sie zmienia tzn pojawia ale za 20 sekund. Czyz to nie prowokacja ze strony pudla? Prad mu wylacze to zobaczy kto gora !!! I postanowilam mu geby (tzn ekranu) nie odkurzac - fajtlapa sama nie umie... nowa technologia, kurcze, a sciera nie umie przejechac ! |
lectrice (gość) 2014.05.03 16:08 |
Psa twego mi szkoda, ale moze potem mu sie polepszy... A co do twego gadania bez sensu to ja nie wiedzialam, ze ty mozesz jeszcze bardziej bez sensu niz zazwyczaj... no czekamy na probke tych karkolomnosci lingwistycznych - ja mowie powaznie CZEKAMY... To u Was nieladna pogoda, a w Zabolandzie super, troszke wiaterku i sloneczko... Od poniedzialku do roboty, jeszcze ten wolny czwartek (WOLNY !!!) mnie przy zyciu trzyma ! Ale zbuczki tez do szkoly ida, niech zyje szkola !!! Wreszcie zaczna zyc jak osobniki cywilizowane, a nie jak zaspane kocmoluchy majace wzrok na ekranie komputera, raczki na telefonie i uwage wyostrzona na jedno slowo "kolega". (no i "jedzenie" oczywiscie ale to slowo robi furore niezaleznie od pory dnia, nocy, ferii i innych niedogodnosci zyciowych ...). |
jute (gość) 2014.05.03 20:19 |
Cicho wszędzie ,głucho wszędzie co to będzie? co to będzie! |
MalgorzataSz1 2014.05.03 20:45 |
Jute Sama jestem przerażona tą ciszą i siedzę cicho jak miś pod miotłą. Marit wsiąkła na facebookowych stronach, Lectrice napisała już wszystko, co leżało jej na wątrobie, a cała reszta pewnie na majówce z całkowitym brakiem dostępu do internetu. Może jak jutro wstawię rozdział to towarzystwo się rozbudzi z tego majowego letargu i będzie miało trochę więcej ikry. |
jute (gość) 2014.05.03 21:17 |
Super,majówka z nartami.Rozdział będzie jutro- jutro , czy dziś jutro? |
jute (gość) 2014.05.03 21:20 |
Lectrice WY śpicie ? Czy obmiatacie kurze i pajęczyny z telewizora? |
MalgorzataSz1 2014.05.03 21:50 |
Jute Rozdział będzie jutro do południa. Już dzisiaj nie chce mi się robić korekty, bo jest dość późno, a moje oczka już nie takie jak dawniej. |
jute (gość) 2014.05.03 22:11 |
Trudno.Czyli biorę czytadełko i udaję się pod kordełkę.Kobanocka |
jute (gość) 2014.05.03 22:19 |
Kurde,To miało być kobranocka bo idę pod kordełkę z kryminałem. Co za czasy. Starość nie radość. Małgosiu z Lectrice coś jest nie tak. Ona mówi o sobie w liczbie mnogiej!.Lectrice bolą Cię piersi? a może rzygasz?A było wypić szklankę wody. Ona mnie pewnie udusi mentalnie i na odległość. Idę spać. |
MalgorzataSz1 2014.05.03 22:36 |
No narażasz się. Tylko patrzeć jak wystrzeli z jakimś długaśnym komentarzem. Dobrej nocy Jute. Do jutra. :) |
lectrice (gość) 2014.05.03 23:03 |
Jute Jak to "co to będzie?" A nic nie bedzie ! No chyba, ze kolejny rozdzialik ... Malgosiu Przerazona cisza i siedzi jak cicho mis pod mietla ... co z ciebie za mis, a ryknij sobie raz a dobrze to moze te zimowe spiochy pobudzisz !!! Marit to te robale liczy i przelicza je na ewentualne ryby... Ja to sobie chyba tego facebooka zaloze, zeby z postepem isc !!! (a nie tylko z zakupami) Ja wszystkiego z mojej watroby jeszcze nie opisalam tylko zbuczek wziol kompa do niewoli ! Ja juz sama nie wiem w ktorym momencie zaczelam pisac o sobie w liczbie mnogiej ( i po co) ale tak sobie mysle, ze to moze i dobrze bo ja zawsze chcialam byc krolewna albo inna jejmoscia, a z tymi to sie chyba nikt nie spoufala ! Pajeczyn z pudla nie obmiatam bo sobie odkurzacz kupilam. Chlopcy twierdza, ze sobie nawa zabawke sprawilam. Powiedzialam im, ze nie bede sknera i dam im sie troche pobawic... Malgosiu, ty sie nie przemeczaj z ta korekta bo zaczynasz po moich grzadkach latac ! Jute Nic mnie nie boli, cy.ki tez nie, nie zwracam wczesniej pochlonietych specyjalow zywieniowych, a mentalnie na odleglosc moge cie pomeczyc, czemu nie. Mlgosiu, masz racje, ze ona sie naraza i to bardzo..., juz ja cos na nia wymysle, leniucha jednego, pod kordelke sie schowala ! |
MalgorzataSz1 2014.05.03 23:20 |
Uderz w stół, a nożyce się odezwą. No to dałaś do wiwatu Lectrice. Sweet dreams. :) |
lectrice (gość) 2014.05.04 00:08 |
A po co ty w stol po nacy walisz...? Ja wole byc tym wilkem co go z lasu wywoluja, wyskocze, obszczekam i znow chopsasa do lasa ! A te nozyce to takie malo poetyczne, a poza tym kojarzy mi sie to z cwiczeniem gimnastycznym na brzuszek. Nigdy w zyciu nie umialam tego zrobic bo ja brzuszek mam ale miesni niestety nie. No to jak wam wilka potrzeba to na skraju blogu sobie stancie i glooooosssssno drzyjcie sie jak stare przescieradlo, a moze sie pojawie (zeby Jute mentalnie nawiedzac). A jutro to juz niedlugo i dzis sie zamieni w jutro, a jutro zrobi sie dzis ale to nastepne... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz