Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"Z DALEKIEGO KRAJU" - rozdział 7

08 maj 2014
ROZDZIAŁ 7



Była połowa lutego. Przez cały styczeń nie mogli narzekać na pogodę. Mrozu nie było, jedynie śnieg sypał od czasu do czasu. Connor MacKinley chciał jak najlepiej wykorzystać ten czas. Każdego wieczora uważnie śledzili prognozy pogody, a te były dobre. Nadal nie zaniedbywał połowów. Często zabierał w morze Marka. Wieczorem zastawiali sieci, a rano je wybierali. Po sprzedaży ryb na targu zabierali się za budowę domu. Connor skrzyknął kilkunastu przyjaciół i znajomych, którzy mieli jakiekolwiek pojęcie o murarce. W tak licznej grupie praca posuwała się bardzo szybko. Maciek i Marek nie oszczędzali się i zaangażowali się w budowę całym sercem. Często przyjeżdżała tam Ula przywożąc im gorący obiad.
Connor budował na starych fundamentach, które nie zostały uszkodzone przez ogień. Stary dom był drewniany, ale podmurówkę miał z tutejszego kamienia i ona jedyna ocalała. Do połowy lutego podciągnęli wysoki parter i pokryli go stropem. Jednak piętnastego lutego pogoda załamała się. Ścisnął tęgi mróz i w ciągu nocy zatoka pokryła się grubym lodem. Teraz nie mogli już ani wypłynąć, ani budować. Musieli czekać, aż trochę się ociepli.
Marek czuł się tak, jakby przeżywał swoje życie od początku. Nie życie rozpieszczonego jedynaka, bywalca warszawskich salonów i pierwszego playboya stolicy, ale życie człowieka, którego hartuje ciężka praca i trudne warunki. Co dziwne, nigdy nie narzekał i nigdy się nie skarżył. Sprawiał wrażenie, że tego właśnie potrzebuje i to go uszczęśliwia. Warszawskie życie zacierało się powoli w pamięci i wszystkie uwierające sytuacje z nim związane. Paulina odeszła w niebyt, Alex całkowicie mu zobojętniał. Czasami rozmawiał z matką, ale i ona była już w lepszym nastroju niż podczas ich pierwszej rozmowy. Wiedział, że to dzięki Sebastianowi. Jedyny żal jaki w nim tkwił to żal do ojca za jego całkowity brak zaufania do swojego jedynaka. Mimo to nie miał czasu na smutek i rozpamiętywanie. Dni wypełnione były pracą, a wieczory poświęcał rysowaniu tego co zapamiętał, lub prosił Ulę, żeby mu pozowała.


Początkowo była nieco onieśmielona, ale z czasem przywykła. Zwykle dłubała coś na drutach i wtedy siedziała niemal nieruchomo, a on spokojnie mógł uwieczniać ją na papierze. Poprzez szczere rozmowy o sobie, o życiu, o problemach, bardzo zbliżyli się do siebie. Marek niezwykle cenił sobie jej zdanie. Była mądra i doświadczona życiowo. Ukazywała mu jego własne poczynania z zupełnie innej perspektywy. Nigdy go nie oceniała i nie potępiała, ale starała się we wszystkim znaleźć pozytywne strony lub wręcz usprawiedliwiała czasem jego niezbyt dobre i mądre uczynki.
- Nie piętnuj się tak i nie biczuj – mawiała. – Pomyśl, że tak naprawdę nie mogłeś postąpić inaczej, bo cokolwiek byś nie zrobił, wszyscy ucierpieliby jednakowo. Nikogo nie mogłeś oszczędzić. Zawsze są jakieś ofiary bez względu na to jak bardzo byśmy się starali.
Nawet nie miała pojęcia jak wiele ulgi przynosiły mu te rozmowy. W jakiś sposób tłumiły wyrzuty sumienia i oczyszczały umysł. Imponowała mu pod każdym względem. Imponowała skromnością i łagodnym usposobieniem. Tym, że nigdy nie podnosiła głosu, że wszystkich bez wyjątku traktowała z niezwykłą życzliwością, a także tym, że najpierw myślała i troszczyła się o innych myśląc o sobie na samym końcu. Zrozumiał, że właśnie za to pokochali ją miejscowi i za to darzyli ją tak ogromnym szacunkiem. W ich oczach urastała do rangi symbolu, bo mimo, że drobna, wrażliwa i krucha, potrafiła walczyć i przetrwać w tych surowych warunkach. Czasami płakała, gdy wspominała rodzinę. Na widok jej łez kroiło mu się serce. Miał wtedy wrażenie, że wystarczyłoby zamknąć ją w ramionach odgradzając w ten sposób od świata i zaraz poczułaby się lepiej. Wzbudzała w nim wiele bardzo ciepłych i pozytywnych uczuć. Uczuć, których istnienia nawet by nie się nie domyślał. Ze zdumieniem stwierdzał, że przy niej stał się lepszym człowiekiem. Dzięki niej dostrzegał o wiele więcej niż kiedyś. Potrafił cieszyć się drobiazgami, słonecznym porankiem i sypiącym śniegiem. Pod jej wpływem zdecydowanie się zmienił.
- Wiesz Ula, ja nigdy nie poznałem nikogo takiego jak ty i Maciek. W świecie, w którym żyłem takie osoby się nie zdarzają. To świat pełen pozorów, kłamstwa i obłudy. W nim nikt nie jest szczery, bo wygodniej jest nie powiedzieć prawdy tylko po to, żeby ludzie dobrze o tobie mówili. Najważniejsze jest unikanie skandali. Otrząsam się na samą myśl, że wywodzę się z tej moralnej zgnilizny. Na szczęście uciekłem i świat, w którym się znalazłem mimo, że surowy, to szczery do bólu, a to odpowiada mi bardzo i najchętniej zostałbym w nim na zawsze.
- Przecież możesz zostać. Nikt cię z niego nie wyrzuca i nic cię nie ciągnie do tego, co było kiedyś. Ta zmiana jest dla ciebie dobra. Może tak właśnie miało być? Może ktoś tam na górze miał wobec ciebie taki plan, żebyś mógł znaleźć cel w życiu i jego sens.
-Może… - zamyślił się. – Myślę jednak, że kiedyś będę musiał tam wrócić. Bez względu na to, co się stało i bez względu na to jak bardzo źle potraktowali mnie rodzice przeczuwam, że wrócę, chociaż to miejsce na zawsze pozostanie w moim sercu najważniejsze.
- Ja chcę pojechać już w maju na cały miesiąc. Trzy lata się z nimi nie widziałam i tęsknię bardzo. Chociaż przez miesiąc chcę się nimi nacieszyć. Dopóki Maciek nie rozbuduje hotelu muszę tu być, bo nie poradzi sobie sam. Wprawdzie Erin zamieszka tutaj z nami po ich ślubie, ale moja pomoc na pewno się przyda. Maciek ma zamiar ściągnąć rodziców. We czwórkę świetnie sobie poradzą, a wtedy ja z czystym sumieniem wrócę do Polski i nawet jeśli nie znajdę tam pracy, to na życie na pewno wystarczy, bo Maciek będzie przesyłał mi moją część na konto, dopóki nie spłaci mi mojej połowy udziałów w ziemi i pensjonacie. Tak ustaliliśmy. Poza tym mam przecież jeszcze pieniądze, które dostałam w spadku od Arta. One też są jakimś zabezpieczeniem przed biedą.

Zima nie ustępowała, ale to nie przeszkadzało Maćkowi w intensywnych przygotowaniach do ślubu. Przy pomocy Marka wybrał w Clifden odpowiedni garnitur. Ula też zabrała tam kiedyś Erin. Musiały przecież kupić ślubną suknię i welon. Pojechał z nimi i Marek. Był tutaj czymś w rodzaju guru mody. Od kiedy gruchnęła wieść, że w Polsce był prezesem znanej firmy odzieżowej nagle wszystkie kobiety zaczęły się zwracać do niego o rady. Przy wyborze sukni ślubnej też nie mogło go zabraknąć.
Kuchnia w pensjonacie stała się centrum przygotowywania wszystkich potraw na wesele. Przy pomocy sąsiadek Ula wyczarowywała pyszne ciasta i torty, piekła mięsiwa i wędziła kiełbasy. To wesele miało być utrzymane w tradycji polskiej nie irlandzkiej, która nie przewiduje tak bogatego jadłospisu, a wręcz przeciwnie, serwuje się tylko obiad złożony z pięciu dań i przekąski. Zabawa trwa zwykle do drugiej, góra trzeciej nad ranem, a nie do świtu jak w Polsce. Erin nie miała nic przeciwko temu, by urządzić polskie wesele. Przynajmniej będzie oryginalne i nie takie jak wszystkich.
Dwudziestego szóstego marca rozdzwoniły się dzwony w kościele. Państwo młodzi podjechali bryczką. Maciek prezentował się niezwykle elegancko, a Erin wyglądała prześlicznie w swojej białej sukni. Jedyną smutną myślą pana młodego było to, że jego rodzice nie będą mogli uczestniczyć w tej uroczystości. Senior Szymczyk niedomagał i z tego powodu nie odważyli się na tak męczącą podróż. Obiecali jednak, że jak tylko wyzdrowieje przyjadą i zostaną na dłużej. Dzięki internetowi poznali swoją przyszłą synową i od razu przypadła im do gustu. Zresztą nigdy nie ingerowali w wybory syna i tym razem było podobnie.
Przed kościołem zaczął formować się weselny orszak. Tuż za parą młodą ustawiła się Ula z Markiem, którzy byli świadkami, a za nimi przyjaciółki Erin i jej rodzeństwo.
Uroczystość była bardzo piękna i podniosła. Na początku ksiądz wychwalał wszystkie przymioty Maćka i Erin. Potem młodzi złożyli przysięgę małżeńską.
Życzeniom nie było końca, bo cała wieś brała udział w tym ważnym dla młodych dniu. Oni sami wsiedli do bryczki, która wolno ruszyła w kierunku pubu, a za nią tłum weselnych gości. Zanim zaczęto jeść obiad wstał Connor i rzekł.
- To bardzo szczęśliwy dla nas dzień. Nie mógłbym sobie wymarzyć lepszego męża dla naszej Erin. Wszyscy dobrze znamy Maćka. Wiemy jak wiele mu zawdzięczamy, bo nigdy nie odmówił żadnej prośbie i zawsze jest chętny do udzielenia pomocy. Życzę wam szczęścia kochani, a nam gromady wnuków.
Po nim wstała Ula. Na jej widok wszyscy ucichli.
- Moi drodzy. Wiecie już, że rodzice Maćka nie mogli być na tej uroczystości, a skoro tak, uznałam, że i ja jestem winna wam kilka słów.
Maciek był moim przyjacielem od pieluch. Mieszkaliśmy naprzeciwko i odkąd pamiętam zawsze trzymaliśmy się razem. Razem chodziliśmy do szkoły podstawowej, potem do średniej. Studia również kończyliśmy te same. Nie mieliśmy tam przyjaciół, bo wystarczało nam własne towarzystwo. Zawsze rozumieliśmy się bez słów. Zawsze też wspieraliśmy się w najtrudniejszych momentach. Chcę mu podziękować za tę przyjaźń, na której nigdy się nie zawiodłam i mam nadzieję, że nadal tak będzie, bo jest dla mnie jak najlepszy brat. Erin to wspaniała dziewczyna i wierzę, że będzie z nim szczęśliwa, bo w to, że on będzie dla niej najlepszym mężem, nie wątpię. Wszystkiego najlepszego kochani. Piję za wasze szczęście. – Wytarła nerwowo mokre policzki i wychyliła kieliszek do dna. Za jej przykładem poszli inni. Usiadła. Marek ścisnął jej dłoń.
- Wzruszyłaś się – wyszeptał.
- Bardzo, bo kończy się jakiś etap w naszym życiu i zaczyna się zupełnie coś nowego szczególnie dla Maćka.
Po przemowach i obiedzie zaczęły się tańce. Najpierw Maciek zatańczył z żoną. Potem dorwał Ulę. Podziękował jej za przemówienie, a także za wierną przyjaźń. Później tańczyła już tylko z Markiem. O północy były oczepiny. Tu nie znano tej polskiej tradycji. Przed nimi Maciek wyjaśnił wszystkim na czym one polegają. Poszeptał jeszcze ze swoją małżonką i z figlarnymi iskierkami w oczach rzucili jednocześnie i bukiet ślubny i muszkę w kierunku Uli i Marka. Czerwonej jak burak Uli zarzucono ślubny welon, Markowi zawiązano muszkę i kazano tańczyć. On pochylił się do jej ucha i szepnął.
- Pięknie ci w tym welonie.
Ona nie mogła wykrztusić z zażenowania słowa.
O pierwszej w nocy postanowili wyjść na zewnątrz. Atmosfera w pubie zrobiła się bardzo duszna i Uli zaczęło brakować powietrza. Ubrali się ciepło i spacerkiem poszli w stronę klifów. Stanęli w pobliżu jednego z nich wpatrując się w zamarznięty ocean.
- Czyż nie jest tu pięknie? – Powiedział Marek cicho. – To wszystko wydaje się takie majestatyczne. I te ośnieżone klify i ta ogromna biała przestrzeń, która niemal styka się z niebem. Mógłbym tu żyć i tu umrzeć byle z tobą.
- Ze mną? – Spojrzała na niego zdziwiona. Odwrócił się do niej i spojrzał głęboko w jej błękitne tęczówki.
- Czy ty nie widzisz, co się ze mną dzieje? Czy nie przeczuwasz? Zakochałem się w tobie Ula. Zakochałem tak bardzo, że na myśl o tym aż serce ściska. Stałaś się dla mnie najważniejszą osobą na ziemi i jeśli powiesz mi teraz, że ty nie czujesz do mnie nic, nie pozostawisz mi wyboru i z rozpaczy rzucę się z tego klifu. Nie wyobrażam już sobie, że miałoby cię nie być w moim życiu. Stałaś się jego sensem i treścią. - Zamilkł nadal wpatrując się intensywnie w jej oczy i czekając na reakcję z jej strony. Ale ona milczała przetrawiając w myślach to, co usłyszała. – Na litość boską powiedz coś. Nie mogę znieść tej ciszy – wyszeptał. Wreszcie odetchnęła głęboko.
- Nie pozwolę, żebyś rzucił się z klifu. Nie jesteś mi obojętny Marek, bo łatwo jest się zakochać w tak dobrym i porządnym człowieku.
Objął ją mocno i zamknął w ramionach. Zdławionym ze wzruszenia głosem mówił.
- Strasznie się bałem tej odpowiedzi, ale teraz jestem już spokojny. Bardzo, bardzo cię kocham. Po raz pierwszy kocham naprawdę i nic nie muszę udawać. Już dawno doszedłem do wniosku, że tylko z tobą mogę być szczęśliwy. – Pogładził jej policzek, a potem pochylił się do jej warg. Całował delikatnie. Ledwie muskał, omiatał oddechem, by w końcu dać się ponieść tej wyjątkowej chwili i namiętnie wpić w jej usta. Wreszcie oderwał się od niej. Oboje oddychali ciężko. Była oszołomiona. Nikt nigdy tak jej nie całował. To…, to było piękne i takie zmysłowe.
- Kocham cię całym sercem – usłyszała. Przytuliła się do niego mocno i trwali tak do momentu, w którym poczuli chłód przenikający ich ciała. Postanowili wracać.

Tydzień po ślubie Erin wprowadziła się do pensjonatu. Razem z Maćkiem wyszykowali dla siebie dawny pokój Arta. On był jednym z większych w pensjonacie. Stary pokój pomalowali i przystosowali go dla turystów. Zrobiło się nieco weselej. W połowie kwietnia mróz odpuścił i uwolnił port z kry. Ich tryb życia wrócił do normy. Marek znowu wypływał w morze łowić ryby z Connorem, a potem szedł pomagać mu na budowie.

Ewidentnie wiosna pchała się na świat. Zrobiło się znacznie cieplej. Któregoś dnia przed pensjonatem pojawiły się trzy kłady przywiezione przez Maćka z Clifden.
- Przydadzą się Ula tak jak w zimie skutery śnieżne. Trzeba oszczędzać nogi, a takie zabawki będą idealne do przemieszczania się w terenie. Marek na pewno to doceni, bo nie będzie musiał wcześnie rano drałować do portu na piechotę.

W ostatnią niedzielę kwietnia Marek wziął kłada i pojechał na najwyższy klif. Towarzyszyła mu Ula. Za tydzień wyjeżdżała do Polski i chciał jak najlepiej wykorzystać czas, który im pozostał. Pogoda dopisywała. Było naprawdę ciepło. Zazieleniły się łąki, a okolica pozbawiona zimowej szaty wyglądała pięknie. Rozsiedli się na trawie. Marek wyjął z torby brulion i szkicował widok z klifu. Ula wystawiła do słońca twarz.
- Będzie mi ciebie brakowało, gdy wyjedziesz – powiedział ze smutkiem.
- Będziemy rozmawiać i widzieć się przez internet. Miesiąc szybko zleci. Dacie sobie radę. Jest Erin i to ona będzie o ciebie dbać, i szykować ci posiłki.
- Wiesz, że to nie to samo – mruknął. Wstał i podszedł do krawędzi klifu, żeby zerknąć w dół.
- Nie podchodź za blisko, bo… - nie dokończyła, ponieważ w tym momencie Marek poślizgnął się na mokrej trawie, stracił równowagę i wymachując rozpaczliwie rękami poleciał w dół. Przez kilka sekund stała jak sparaliżowana nie wierząc w to, co się stało przed chwilą. Potem wrzasnęła przerażona.
- Marek! Marek! Marek!



Patka (gość) 2014.05.08 10:29
No super super
jakże bardzo zdziwiła mnie ta końcówka

Wyjdzie z tego?
marit (gość) 2014.05.08 10:37
No tak,Ty chyba chcesz,żeby na zawał zeszła.O materdeju,w takim momencie przerwać? Nie nasz litości kochana.
Pomoc na pewno nadejdzie szybko,ale obawiam się,czy nie obejdzie się z odłożeniem wyjazdu Uli?
Ktoś będzie musi chodzić przy Marku,czy Maciek pozwoli na to Erin? Maciek będzie zazdrosny.Oj,będzie. A Ula? Czy przełoży wyjazd?
No i to piękne szczere wyznanie miłości Marka do Uli. Oj będzie się potem działo.
MalgorzataSz1 2014.05.08 10:55
Patka, Marit

Niestety nie mogę odpowiedzieć na Wasze pytania. Wszystkiego się dowiecie w następnym rozdziale, a ten już w niedzielę.
Dziękuję za komentarze i pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.05.08 11:02
No widze, ze wstawione wczesnie... byczkow nie ma bo chyba sie przestraszyly 'kobiety z marmuru'.

Dlaczego nie chcialas zafundowac wycieczki tym biednym Szymczykom ?

Marek wyskoczyl z wyznaniem na slubie, a mi sie wydawalo, ze wczesniej nie byl az tak zakochany, raczej zauroczony.

Ja nie rozumiem dlaczego Marek woli leciec z klifu w dol zawiast leciec z Ula do Polski ! Dlaczego rozstaja sie na miesiac ? I czy teraz sie rozstana tzn czy Ula wyjedzie bo kto bedzie dopieszczal potluczonego Marka (wiadomo, ze jak sie pocaluje siniaka to sie lepiej goi) ?

No i ciekawa jestem czy oni raczej w Irlandii, czy raczej w Polsce, a moze Marek zalozy domek mody z owczej welny, a Ula bedzie robic bizuterie z wrzosow ?

Naturalnie 'kobieta z zelaza' pary z geby nie pusci bo ocieplenie idzie...

A Marit zgadla, ze Mareczek pomoze przy budowie domu !
MalgorzataSz1 2014.05.08 11:35
Lectrice

Cieszę się, że byczków brak. Natomiast jeśli chodzi o odpowiedzi, to odsyłam do komentarza powyżej. Niestety na żadne pytanie odpowiedzieć nie mogę. No może tylko na jedno. Szymczykowie nie mogli przyjechać na ślub syna, bo mam wobec nich inne plany. Jednak wcześniej, czy później na pewno dotrą do Irlandii.

Dziękuję i pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.05.08 11:41
A ja mysle, ze to jest taki klif w formie schodow, i Marek polecial ale ze dwa trzy metry nizej tylko !
O !
MalgorzataSz1 2014.05.08 11:51
Brawo Lectrice
Twoje domysły są tak trafne, że chyba daruję sobie wklejenie ósmego rozdziału. :D
marit (gość) 2014.05.08 12:13
Tak pomyślałam o tym guru mody.Czy Ty przypadkiem,nie sprowokujesz Marka do założenia jakiego małego zaplecza szwalniczego dla kobiet tego regionu?
Coś mi się zdaje,że jego zasoby wiedzy związane z modą,nie pójdą na marne.
Zapewne jego dochody w przyszłości związane z moda,dały by mu stały dochód,a i zatrudnienie taniej marnującej się, siły roboczej. Mylę się?
MalgorzataSz1 2014.05.08 12:54
Niestety mylisz się Marit i to nawet bardzo. Sorry. :)
marit (gość) 2014.05.08 13:03
SZKODA.
kawi ;) (gość) 2014.05.08 14:39
Świetna część. Ula i Marek nareszcie wyznali sobie, co czują. Mam nadzieję, że teraz będzie im się dobrze układać. Jestem ciekawa, jak przebiegnie spotkanie Ulki z rodzinom. Ja sama mam brata tysiące kilometrów od Polski i od pięciu lat nie widziałam go na oczy. Takie spotkanie po latach musi być bardzo ekscytujące,
Pozdrawiam cię serdecznie i zapraszam do mnie na nowy rozdział opowiadania ;)
Elkanum (gość) 2014.05.08 14:44
Rozdział przeczytałam z zapartym tchem :) Scena, w której Marek pocałował Ulę była piękna, a zakończenie było takie niespodziewane i nieoczekiwane. Bardzo spodobał mi się ten rozdział i już nie mogę doczekać się następnego. Ula na pewno będzie zrozpaczona :( Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2014.05.08 15:16
Kawi

Tak naprawdę to jeszcze nie wiadomo, czy Ula spotka się z rodziną. Ostatnie zdania rozdziału raczej temu przeczą. Przecież nie wiadomo co z Markiem. Nie wiadomo, czy przeżył.
Cieszę się, że u Ciebie nowa część. Zaraz wchodzę na Twój blog.

Elkanum

Widzę, że wiernie śledzisz to opowiadanie. Zapowiadałam, że rozdział siódmy będzie tym, w którym wyznają sobie miłość. Od tej pory powinno kwitnąć szczęście, ale tak nie będzie, bo Marek spadł z klifu.

Dziękuję dziewczyny za wpisy. Obie serdecznie pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.05.08 15:47
To moze ona sobie skoczy na ten schodek klifowy , hop suip do Mareczka. I tam sobie zrobia szalasik na lato i beda sobie cwierkac z dala od innych rudzielcow ...

Raz zostalam pochwalona za trafnosc (mam nadzieje, ze to nie bylo ironiczne), i tak sie rozochocilam, ze czekam na nastepne, choc w pelni rozumiem, ze to trudne bo ja mam tak wspniala wyobraznie, ze 'kobieta z zelaza' nie zawsze mi przyznaje racje (to zwykla zazdrosc :-D ).
MalgorzataSz1 2014.05.08 16:06
Lectrice

Nie mam sumienia trzymać Cię dłużej w niepewności. Marek to już zimny trup. Nikt nie przeżyje spadając z takiego stromego klifu. Jemu się też nie udało. Zrozpaczona Ula rzuca się za nim w dół i też ginie. Napisałam wprawdzie, że będzie piętnaście rozdziałów, ale żartowałam. Będzie tylko osiem. Nie ma sensu reanimować trupa, a raczej dwóch trupów, których nikt nigdy nie odnajdzie na tych skałach.

lectrice (gość) 2014.05.08 16:19
No, widze, ze Cie wreszcie sumienie ruszylo !
Ale klaczuszek z Ciebie straszny, pietnascie rozdzialow zamiast osmiu !!! No, no, no !!!
Ja rozumiem, ze Marek to zimny trup bo tam przeciez dopiero poczatek wiosny i sie wystarczajaco nie ocieplilo abys nam cieple trupy serwowala!
A Ula to tak jak ta Wanda co Niemca nie chciala, tez sie rzuca (troszke z innych powodow - no ona to by akurat chciala...no nie Niemca ale tak ogolnie by chciala, a co to juz inna sprawa...)
A kto opisze ich romans w zaswiatach, no do roboty !!! - no bo przeciez ta ich mnilosc musi sie spelnic bo jak nie to Ci Marit robaka poczta przysle, a Jute kota z kurzu, a co ja zrobie to TAJEMNICA - lubisz kijanki ?
lectrice (gość) 2014.05.08 16:23
PS Ty nie jestes 'klaczuszek' tylko 'klamczuszek', chyba sama siebie o spowodowanie smierci z przesmiania posadze !

A tak ogolnie to dlaczeo uzywac takich eufemizmow ? Jestes Gocha- klamczocha i tyle !!!
lectrice (gość) 2014.05.08 16:28
A moze ty lubisz zwierzeta i robaki z zabami i kotami wcale Ci nie beda przeszkadzac i dlatego tak klamczuszkujesz bo tak serio to ty marzysz o oryginalnych przesylkach pocztowych ?

To ja juz lepiej sie zamkne... a u mnie pada i nie moglam isc na spacer i mnie energia rozpiera i oto tego oplakane skutki !
CysioLove (gość) 2014.05.08 16:58
Oooooooooooooo!
Co to ma być ?
Dlaczego Ty mnie tak nienawidzisz?
Co ja Ci takiego strasznego zrobiłam?
No pytam co?
Przecież jestem taka grzeczna, a Ty mi karzesz czekać do niedzieli (a może i do poniedziałku) żebym dowiedziała się co tam się stało dalej ?
Co z Markiem ?
Hello!
Jak zejdę kiedyś na zawał to wiedz, że to będzie Twoja wina :D
Lovki kisski i uściski :D
lectrice (gość) 2014.05.08 17:27
No widzisz, kolejna placzka ! Malolat chce tu na zawal schodzic!
CysioLove (gość) 2014.05.08 17:29
hahahh!
Czy Ty Gosiu chcesz mieć mnie na prawdę na sumieniu ?
jute (gość) 2014.05.08 18:15
Witaj Małgosiu,ale końcówkę nam zafundowałaś! I co dalej?Zwykle w takich razach przewracam kartkę i czytam następną stronę. Ale tu takowej brak.Następna strona w niedzielę. Nie wierzę,że Ula zostawi Marka i wyjedzie.Może wyjadą razem i Marek będzie zdrowiał w Polsce?Jestem ciekawa co Ty wymyśliłaś?Chyba wzorem Lectrice chcę zerknąć na ostatnią stronę.
lectrice (gość) 2014.05.08 18:29
CysioLove
Ty nas tu nie strasz jakimis zejsciami, jak juz koniecznie musisz to zejdz sobie do piwnicy np po jakies ogoreczki, konfiturke, czy cos w tym stylu ! No chyba jakies przetwory na zime sie ostaly, wszystkiego jeszcze nie spalaszowalas ! Wiem, ze nie jestes idealna no ale nie do TEGO stopnia !!! A jak juz o stopniach mowa to ile masz stoni do piwnicy ?
A w szkole ? Schodzenie po stopniach (scodow) jest jak najbardziej wskazane w piwnicy i absolutnie zabroniona w szkole, tam wolno tylko piac sie w gore po tuch stopniach !

A tak ogolnie rzecz biorac to jak Malgosia moze sprawdzic czy ty RZECZYWISCIE bylas grzeczna, no jak ? Moze ty tez jestes klaczuszek-klamczuszek ?
lectrice (gość) 2014.05.08 18:31
Malgosiu, do czego doprowadzilas ???? Mam zwolenniczke koncoweczki !!!!!!
MalgorzataSz1 2014.05.08 18:54
Natalio

O Ciebie jestem spokojna, bo jesteś za młoda na zawały i na pewno dasz radę. Zresztą sama czasami pisałaś swoje historie nie pozytywnie a negatywnie, więc u mnie na pewno przetrwasz tę odrobinę dramatyzmu.

Yute

Błagam Cię tylko nie pisz, że chcesz końcóweczkę i nie trzymaj strony tej szalonej kobiety z Żabolandu. Wiem, że Ty dasz radę i w tzw. międzyczasie łykniesz jakiś horror na dobrym poziomie. Czasami muszę Wam zaserwować trochę dramatu, żeby nie było wyłącznie sielanki, prawda?

Lectrice

Co Cię napadło z przesyłkami pełnymi kijanek, czy robali. Marit nie jest taka złośliwa i ona na pewno nie przysłałaby mi takiego "prezentu". Nie znoszę robali i tłukę regularnie, jak tylko pojawi się w domu jakiś komar, czy ćma. Bez takich niespodzianek proszę.
Czasami odnoszę wrażenie, że jakbyś mogła, to wywierciłabyś mi dziurę w brzuchu jakimś wielkim wiertłem. Wiesz, że jesteś przypadkiem patologicznym i to w dodatku nieuleczalnym? Kto chce od razu znać koniec opowiadania? To właśnie jest piękne w czytaniu, że od początku zagłębiasz się w historię i czytasz po kolei perypetie bohaterów, żeby na końcu mieć frajdę czytając szczęśliwy finał. A już w ogóle nie wyobrażam sobie przeczytać kryminał zaczynając od końca, żeby dowiedzieć się, kto zabił.
Popraw się Lectrice i bierz przykład z pozostałych, bo one nie marudzą tak jak Ty.

Buziaki dla wszystkich. :)
Justynka29 (gość) 2014.05.08 19:39
Najbardziej zaskoczyła mnie końcówka i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Opowiadanie świetne i intrygujące co dalej. Co dalej z Markiem? I czy Ula pojedzie do rodziny ? Ale wątpię by zostawiła teraz Marka. zwłaszcza ,że nie wiadomo co z nim. Jestem tylko pewna ,że będzie żył bo przecież nie masz skłonności do pisania tragicznych zakończeń. Fajnie ,że Maciek znalazł swoją miłość i jest szczęśliwy. A Erin jest odpowiednią kobietą dla Szymczyka. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2014.05.08 19:53
Justyna

Bardzo dziękuję za komentarz i cieszę się, że chociaż raz mogłam Was zaskoczyć, co nie zdarza mi się często i raczej jestem dość przewidywalna. Naturalnie nie mogę napisać i wyjaśnić, co dalej z Markiem, bo zdradziłabym dalszy ciąg opowiadania i nie byłoby niespodzianki.
Serdecznie pozdrawiam. :)
CysioLove (gość) 2014.05.08 20:40
Masz odwet u mnie na blogu. Cierp.
lectrice (gość) 2014.05.08 21:26
Ja nie sugerowalam latajacych robali tylko takie do lapania ryb bo przeciez wszystkie przynenty na polnocy Polski sa u Marit, no to moglaby Ci jednego przeslac moze bys karpia w wannie zlapala?
Moje kijanki moglabys podhodowac i w postaci udek skonsumowac (DOBRE!!!), no a co do kota...to nie wiem. No ale przeciez ja Ci wszystkiego podpowiadac nie moge !

Ja osobiscie moge byc przypadkiem nieuleczalnym, zupelnie mi to ni przeszkadza. Co do wiercenia dziury w brzuchu to prosze mnie z Kuba Rozpruwaczem nie mylic, jestem pokojowa osoba ale upierdliwa.

Na pytanie : "Kto chce od razu znać koniec opowiadania?" odpowiem bardzo szczerze : JA.

Niestety jestem za stara na poprawe, a ponad to jestem nieuleczalna klinicznie i psychicznie wiec nie rozumiem, kurcze, czego sie ode mnie wymaga...
Ale obiecuje, ze przestane marudzic ! Sama widze, ze to absolutnie nic nie daje - to teraz zaczne WYMAGAC !!! hi, hi, hi :-DDDD

Aneta (gość) 2014.05.08 21:42
No prosze... Najpierw sielanka, wyznania a tu taki koniec... Co ten Marek jeszcze tam nie przeżyje... Rozdział świetny i nic tylko czekac do niedzieli.
MalgorzataSz1 2014.05.08 21:46
Lectrice

Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać swoim talentem do skojarzeń. Kuba Rozpruwacz, o ile mi wiadomo, posługiwał się nożem, a nie wiertłem. Jadnak niezależnie od narzędzia, jego ofiary kończyły marnie.
Od jakiegoś czasu przestałam jeść karpia na święta. Oczka już nie te i coraz większe prawdopodobieństwo zadławienia się ością, więc daruję sobie.
Wiem, że cokolwiek bym nie napisała, Ty nie odpuścisz uparta kobieto. Ale marudź sobie do woli. Przeżyję. :)
MalgorzataSz1 2014.05.08 21:48
Anetko

Dzięki za wpis. Nie napisałam, że Marek przeżyje... Jeszcze trochę się podzieje, zanim tych dwoje doczeka spokojnych i szczęśliwych dni, ale doczeka. No to teraz się wygadałam na całego. Lectrice będzie miała radochę.
Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
jute (gość) 2014.05.08 21:57
Małgosiu nie znosisz wszelkich małych żyjątek ?A co byś powiedziała na malutką żabkę w umywalce, ślimaczka w bidecie albo multum biedronek w szufladzie nocnego stolika?
lectrice (gość) 2014.05.08 22:13
Jute
Chyle czola w obecnosci takiej inwencji zyjatkowo zwierzatkowej i przypominam, ze Ty mialas przeslac tylko kota, a tu sie az tak rozochocilas ! Malgosia zwatpi...

Malosiu
No jak Marek nie przezyje to jak oni doczekaja spokojnych i szczesliwych dni ? To jednak ciag dalszy w zaswiatach ! No ale jesli Marek byl super podrywaczem kiedys tam to nie jestem pewna czy na niebo zasluzyl, a Uleczka na pieklo tez nie (no moze dlatego, ze ryby, krewetki i inne tam zycia pozbawiala...)
Komplikuje nam sie sprawa...

PS A radoche mam, a jakze !
MalgorzataSz1 2014.05.08 22:15
Jute

To w ogóle nie wchodzi w rachubę. I tak co roku walczę z robactwem pchającym się do chałupy. Mieszkam bardzo bliski lasku bytkowskiego i to stamtąd ciągnie to cholerstwo. Co roku mam tutaj plagę różnych robali, a to jakichś latających chrząszczy, a to os i trzmieli (te są niemal co roku), a rokrocznie są też biedronki, które pod koniec lata zbieram szufelką z okien, bo chowają się w szczelinach okiennych ram. Makabra. :)
buka (gość) 2014.05.08 22:17
Byczkiem jest zaczęcie budowy w trakcie zimy. Wiem, że jest to literacka fikcja, ale tynk im popęka jak tylko przyjdzie przymrozek, co może dać początek osłabieniu konstrukcji budynku, a w efekcie zawalenie chałupska:D
MalgorzataSz1 2014.05.08 22:17
Lectrice

Muszę przyznać, że tym ostatnim komentarzem zabiłaś mi klina do tego stopnia, że zastanawiam się, czy nie wywalić do kosza tych następnych ośmiu rozdziałów i zmienić moją koncepcję na dramat nad dramatami. Muszę pomyśleć.
lectrice (gość) 2014.05.08 22:34
No wiesz, jest cos takiego jak wolnosc autorska, rob wiec jak uwazasz ale dlaczego od razu tak ekstremalnie DO KOSZA ? Na maila mi przeslij, nie martw sie, nie zmarnuje sie... a ja, biedna, nieuleczalna psychopatka sobie troszke skorzystam...

Co do robali to nie znosze zadnych : latajacych, lazacych i dzdzownicowatych, nawet motyle w formie robalowej nie przejda (jak bylam mala to dostawalam spazmow na ich widok, teraz nieco zmadrzalam, ale tylko nieco !) Wiec wielce wspolczuje tego lasku nieopodal, jedyne co ewentualnie moge zniesc to biedronka... nad biednymi Bronkami mozesz miec troszke litosci...

Sama widzisz, ze planowane przesylki nie doszlyby do skutku (kijanka tez robal !!!)
lectrice (gość) 2014.05.08 22:38
A dacze onie masz moskitiery w oknach ? Moje kuzynki na wsi wszedzie pozakladaly i maja spokoj ! Wprawdzie troche im sie przytylo bo juz nie lataja za muchami, no ale cos za cos !
jute (gość) 2014.05.08 22:40
Mam dwie wnuczki, różne jak zenit i nadir.W lecie zawsze spędzają u mnie trochę czasu.Młodsza znosi do domu wszystko co tylko da się przemycić.Boże ,cała wieś słyszy potem wrzask tej starszej,a wyjaśnienia małej to sama poezja.Bo :żaba była taaka smutna i sama i było jej brak wody, ślimaka mógł przejechać samochód,a biedronki wcale nie miały domu itd.A babcia musi negocjować wypuszczenie tego tałatajstwa i szorować i oblewać wszystko dziesięć razy Sterinolem. Fajna zabawa,mówię Ci.
lectrice (gość) 2014.05.08 23:04
A ja znam miejsce gdzie duzo smunych zab...

A tej twojej wnuczki z litosciwym serduszkiem to nie chcialabym spotkac na swej drodze...(przynajmniej nie wtedy kiedy przeprowadza akcje ratunkowa), w pelni rozumiem wrzaski starszej !
jute (gość) 2014.05.08 23:57
Mam nadzieje,,że kiedy podrośnie to zrozumie że nie tędy droga. A Ty Lectrice ciągle jeszcze świętujesz?Ja już chyba pójdę spać. Dobranoc Dziewczyny. Jestem ciekawa czy młoda tzn.Amicus się jutro odezwie.Dobranoc.
Aneta (gość) 2014.05.09 10:22
Ja tam wiedziałam że przeżyje :) To musi sie skończyć dobrze :)
bewunia68 (gość) 2014.05.09 17:34
Gosiu! Jak możesz, tak straszyć czytelniczki? Serca nie masz. A poważnie, co Ty wykombinowałaś? Jeszcze ucierpi Marka uroda. Zbrzydnie i co wtedy?
Żartuję. Dla Uli to nie miałoby znaczenia. Chyba.
Pa!
MalgorzataSz1 2014.05.09 18:06
Bewuniu

Nie przejmuj się, bo musiałam dać nieco odpór naszej Lectrice. Strasznie mnie naciska, a ja nie chcę się wygadać i czasem piszę kompletne bzdury nie mające nic wspólnego z tym, co napisałam. Uroda Marka nie ucierpi, zapewniam, chociaż napisałam jedno opowiadanie, w którym już nie będzie tym Markiem o pięknej twarzy i uroczych dołeczkach. Ale to dopiero w przyszłości będzie publikowane.
Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.05.09 18:52
To ja juz daje nurka w moja kaluze i nic, sza, ani slowka, nawet na zadna darmowa rade nie licz (nawet na jedna z tych myjatkowo inteligentnych). To sie nawet dobrze sklada bo u nas dzisiaj straaaszny wiatr i wlasnie mi lepetyne urwalo (z lepetyna gadalam bzdury, to bez - tragedia !). Juz nie zamierzam macic w niczym i pozbawiac Autorke zdrowego rozsadku, bo jak slusznie zauwazyla ostatnio cos jej sie placze i i opowiada nam niestworzone andruty.
No to kum, kum i plusku, plusku w bajorko!
I nabieram wody w usta....
MalgorzataSz1 2014.05.09 18:56
Lectrice

Już nie bądź taka obrażalska. Mam Cię błagać na kolanach, żebyś wychynęła z tej kałuży? Gdybyś to Ty napisała opowiadanie, zaczęłabyś je publikować od końca, albo opisywałabyś perypetie bohaterów zanim dodasz kolejny rozdział? Na pewno nie, bo chciałabyś czymś zaskoczyć czytelnika. Lepiej nie uprzedzać faktów i cierpliwie poczekać na dalszy ciąg.

No wyłaź już z tej kałuży, bo jeszcze się reumatyzmu nabawisz i kto mnie będzie mordował o końcóweczkę?
lectrice (gość) 2014.05.09 19:19
O jeżuniu klujacy !
To juz nawet pomoczyc sie w bagienku nie mozna spokojnie !
Prosze mi tu nie wypominac beztalecia bo ja opowiadan pisac nie umiem, biedna ropuszka-wydmuszka !
Pusto w mojej glowinie, woda chlupie i wiatr sie uszami przeciaga...

Gdybym to JA napisała opowiadanie, zaczęłabym je publikować od końca, albo opisywałabym perypetie bohaterów zanim dodalabym kolejny rozdział ! Naturalnie, ze tak ! Tylko zastanawiam sie skad Ty to wiesz, medium jakies jestes czy co ? A moze podsluchy masz ? A moze Ty przez ten ekran wszystko widzisz (przepraszam jestem troche rozczochrana przez ten wiatr !)
U mnie czytelnik by cierpliwie czekal na poprzedniejszy ciag czyli poczatek bo marzylby o tym by znac ow poczatek ! O!
I przy tym wszystkim by sie ten czytelnik czul mlodszy bo by sie w czasie cofal !!!
I moze bym zaczela sprzedawac te opowiadania jako krem odmladzajacy ????? Kto nie wie ???
MalgorzataSz1 2014.05.09 19:37
Lectrice

Jakby czytelnik tak się ciągle cofał, to dotarłszy do początku opowiadania byłby taki wycofany, że nie można by było z nim złapać jakiegokolwiek kontaktu. I nie mów, że nie masz talentu. Ja uważam, że posiadasz gigantyczny, szczególnie jeśli chodzi o ody. :D
lectrice (gość) 2014.05.09 19:39
Ta ponczocha i Stachu tudziez Lechu tak Ci w pamiec zapadly....
lectrice (gość) 2014.05.09 19:43
Ty sie na te ponczoche tak nie nastawiaj bo ostatnio z toba jak groch o sciane, nic nie kumkasz ...
Ta ponczocha sie gladka zrobi bo te grochy przez ciebie o sciane wala i dopiero bedzie binc, robaczek i kijanka (o kocie juz nie wspomne...)!
jute (gość) 2014.05.09 22:18
Dobry wieczór wszystkim wymiataczkom biedronkowym,łowczynim robali, tudzież smutnym żabkom. Co tu tak cicho?
lectrice (gość) 2014.05.09 23:45
No ciiicho jakos tak...
Ja postanowilam dzis isc po rozum do glowy ale u nas bardzo wietrznie i mi lepek wywialo gdzies... no i rozumku nie znalazlam... i nie wiem co dalej....
Chcialam sie zaszyc w mule zabkowym ale to podobno grozi reumatyzmem !
A zbuczki mnie oskubaly z drobnych i czuje sie jak kurczak do rosolu : oskubany i bez glowy. Nawet nie smiem myslec o niedzieli bo wiem co sie z takim jednym stalo co myslal o niedzieli... no i jak ja te sobote przezyje ? Chyba zaczne sie bawic w chowanego sama ze soba ! :-DD
jute (gość) 2014.05.10 00:12
Lectrice, witaj e klubie!Jak się będziesz chować to zamknij oczy wtedy Cię nikt nie zobaczy. Idę spać ,bo ostatnią noc spędziłam na słuchaniu czy moje psisko oddycha i czekaniu na telefon od moich bachorków,którym się zachciało jakichś dziwacznych podróży.Dobranoc. No i pamiętaj,że musisz przeżyć do niedzieli bo inaczej nie dowiesz się co dalej w opowiadaniu.
lectrice (gość) 2014.05.10 10:21
Jute
Dziekuje za dobre rady, w chowanego bawilam sie z dziesiec godzin... bylo super ale w koncu sie znalazlam i musialam z wyrka wstac !

Jak tam twoj psiak, lepiej mu ?

Mojej corce tez zachcialo sie dziwnych podrozy i tez kocham dzwonek telefonu....

No ja wiem, ze musze przeżyć do niedzieli bo inaczej nie dowiem się co dalej w opowiadaniu i dlatego postanowilam nie wskakiwac do kaluzy zeby sie nie utopic...
lectrice (gość) 2014.05.10 13:56
Ktos mi dume wlasna podreperowal wiec postanowilam zafundowac Wam troche Ody dla ochlody, a co tam !

Oda do koncoweczki,
A gdzies ty sie bidulko podziala ?
Gdzie cie Malgocha posiala ?
Dlaczego sie smecisz na krancach ?
I nie uczestniczych w pierwszych plasancach ?
Ty ciekawiutka i slodziutka
Wybralas sie w podroz samiutka,
Czy Malgocha cie z domciu wygnala,
I przez cztery tygodnie wracac zakazala ?
Koncoweczka ty nasza wspaniala !

Nie wiem czy ukazuje Szanowna Autorke w najlepszym swietle, ale trudno.
MalgorzataSz1 2014.05.10 14:28
Lectrice

Dobrze, że wylazłaś z tej kałuży, bo to wyjście ewidentnie przełożyło się na polot twórczy i dało wspaniały efekt.
Końcóweczka u mnie jak najbardziej na swoim miejscu, czyli na końcu. Nigdzie się stamtąd nie rusza i tkwi cierpliwie czekając publikacji. Oda piękna!
Pozdrawiam. Miłego weekendu. :)
lectrice (gość) 2014.05.10 16:10
Do kaluzy wracam, nie da sie inaczej, bez przerwy leje...

No ciesze sie, ze koncoweczka sobie gdzies siedzi cieplutko w skarpecie albo pod materacem (bo ona dla nas cenna), dobrze, ze jej nie wyrzucilas z domu na zbita kropke.

Mokro wszedzie, dzdzysto wszedzie, co to bedzie, co to bedzie ?
I tym akcentem przesiaknietym rozmiekczonym optymizmem zycze niezapomnienia niedzieli i niezaspania bo przeciez "Kto rano wstaje, temu Pan Bog daje" - a jak ktos rano wstanie i cd nam da, to tez dobrze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz