09 grudzień 2012 |
Rozdział XVII +18
Któregoś poranka Maciek Szymczyk zszedł schodami na trzecie piętro, gdzie mieścił się dział księgowości. Pilnie potrzebował kilku segregatorów i raporty cząstkowe, które zwykle przygotowywał Adam Turek. Maciek otrzymał bojowe zadanie od Alexa. Miał sporządzić wstępny budżet zbliżającego się powoli pokazu kolekcji wiosenno-letniej. Wprawdzie czasu było dużo, bo pokaz miał się odbyć na początku czerwca, ale Alex zawsze chciał być przygotowany na ewentualne niespodzianki w postaci nieprzewidzianych kosztów. Taki właśnie powód tego pośpiechu przedstawił swojemu asystentowi. Maciek rzadko zapuszczał się w te rejony biurowca. Zwykle to Turek przynosił mu niezbędne materiały. Tym razem było jednak inaczej. Alex nie wiedzieć czemu, ponaglał. Maciek nie był typem pracownika, który sprzeciwiał się poleceniom szefa. Wręcz przeciwnie. Zawsze starał się sumiennie i rzetelnie wykonywać swoje obowiązki. Tym razem nie było inaczej. Zapukał cicho do drzwi i wszedł nie czekając na zaproszenie. - Witaj Adam. – Rzucił do pochylonego nad klawiaturą Turka. Ten podniósł głowę i bacznie przyjrzał się Maćkowi. - Maciek? A co cię tu przygnało? Potrzebujesz dokumenty? Trzeba było zadzwonić, przyniósłbym. - Nie było takiej potrzeby. Zresztą Alex mnie pośpiesza i nie chciałem tracić czasu. - Co w takim razie potrzebujesz? - Kilka segregatorów z fakturami za dwa poprzednie lata i raporty cząstkowe, jeśli masz je gotowe oczywiście. - Mam i zaraz ci dam. A segregatory są za tobą na drugiej półce. – Maciek odwrócił się i wyszukał te, które go interesowały. Na nie Turek położył mu stos dokumentów zapakowanych w cienkie, papierowe teczki. - To chyba wszystko. Jakby czegoś brakowało, to daj znać, przyniosę. Z ulgą położył ten spory stos na swoim biurku. Był sam. Dorota wzięła kilka dni urlopu. Miała jakieś sprawy rodzinne do załatwienia. Nie wnikał, jakie. Nie interesowało go to. Z pedantyczną dokładnością układał dokumenty według dat, starając się ich nie pomieszać. Wreszcie dotarł do pomarańczowej teczki i otwarł ją. Ze zdumieniem stwierdził, że nie zawiera raportów, lecz jakieś umowy i korespondencję, w dodatku w języku włoskim. Nie znał go, ale pomyślał, że skoro teczka jest tutaj w biurze, to nie zawiera korespondencji prywatnej jego szefa, lecz służbową. Tylko dlaczego po włosku? Ta myśl nie dawała mu spokoju. Przypomniał sobie słowa Marka, kiedy przyszedł po raz pierwszy do pracy. To właśnie wtedy Marek ostrzegał go przed Alexem. Mówił, że czasami Febo robi różne rzeczy, by pogrążyć firmę. Zapaliła mu się lampka w głowie. Podszedł do xero i zaczął kopiować dokumenty. Nie było ich wiele więc uporał się z nimi dość szybko. Spakował z powrotem tak jak były wcześniej ułożone i odłożył teczkę na biurko. Szybko wprowadził dane z raportów do komputera i ponownie tego dnia zawitał u Adama. - Dziękuję Adam – wręczył mu stos teczek. – Wprowadziłem wszystko. Segregatory jeszcze zatrzymam, bo będę potrzebował ich do porównania. - Nie ma sprawy. Ja ich nie potrzebuję. Możesz trzymać ile zechcesz. Po wyjściu z księgowości sięgnął pod sweter i wyłowił białą, wiązaną teczkę. Nie zwlekając udał się z nią do gabinetu prezesa. W sekretariacie zastał tylko Ulę. Uśmiechnął się na widok pochłoniętej pracą przyjaciółki. - Cześć Ula. – Oderwała się od wyliczeń i odwróciła. - Maciuś! Dawno cię tu nie było. Co słychać? Rodzice zdrowi? - Zdrowi. Dzięki Bogu. Ja tu dzisiaj nie jestem przypadkowo. Marek u siebie? - Jest, jest. Ma trochę pilnej roboty. A co? Masz coś ważnego? - Tak naprawdę to nie wiem. Podejrzewam jednak, że tak. Chodź ze mną do niego, to wszystko wyjaśnię. Podniosła się zza biurka i cicho otworzyła drzwi do gabinetu Marka. - Marek? Mogę na chwilę? Przyszedł Maciek i chyba ma coś ważnego. - Pewnie. Wchodźcie. Rozsiedli się na wygodnej kanapie i Maciek zaczął. - Byłem rano u Turka, bo potrzebowałem kilku rzeczy do wstępnego budżetu dotyczącego pokazu wiosna-lato… - Już robisz budżet? – Zdziwił się Marek. – Przecież jeszcze kupa czasu. Ponad dwa miesiące. - Sam byłem zdziwiony, ale Alex mocno mnie naciska i nie bardzo rozumiem, dlaczego. Zresztą nieważne. W każdym razie poszedłem po raporty cząstkowe. Kiedy przyniosłem już je do siebie i zacząłem przeglądać, natknąłem się na teczkę, która zawierała zupełnie coś innego. Coś napisanego po włosku. Nie wiem, czy to ważne, ale pomyślałem, że skopiuję. Ja nie znam włoskiego i nie rozumiem ani w ząb, a ty? - Ja znam z konieczności – Marek podrapał się po głowie. – To pokaż, co tam masz. – Maciek wręczył mu teczkę. Zaczął ją uważnie studiować. Co chwilę kręcił z niedowierzaniem głową. W końcu podniósł ją i wbił wzrok w Szymczyka. - Maciek. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jakie to ważne. Chyba natchnął cię sam anioł, że skopiowałeś to wszystko. Pamiętasz Ula, jak mówiłem ci, że nazwisko Scacci nie jest mi obce? Nie mogłem sobie tylko przypomnieć, gdzie je już słyszałem. Teraz wiem. Kilka lat temu F&D nie stała najlepiej. Nie wiadomo skąd wypełzła wówczas ta włoska spółka. Bardzo gorliwie zabiegała o to, by wykupić znaczną część naszych udziałów. Weszli w kontakt z Alexem. To głównie on z nimi knuł i układał się. Na szczęście ojciec był bardzo sceptyczny i daleki od tego, by przekazać część firmy w ręce obcego kapitału. Pomysł upadł, ale Alex jak widać nie zrezygnował. Ta umowa, którą skserowałeś dobitnie o tym świadczy. Alex dowiedział się, choć nie mam pojęcia jak, że w marcu będzie spotkanie naszych potencjalnych wspólników. Muszę przyznać, że szybko działa. Znowu skumał się z nimi. Zaproponował, żeby weszli we współpracę z F&D i zasugerowali najkorzystniejsze warunki. Warunki, których oczywiście nie mają zamiaru spełnić. Ich jedynym zamiarem jest przejęcie firmy. W zamian za pięć procent udziałów Febo będzie miał większość i zostanie jedynym właścicielem. W korespondencji wymienia nawet podział stanowisk. Sami Włosi. Dobrzańskich nie ma wcale. To czysty kryminał. On układa się z nimi poza naszymi plecami. Ojciec nawet nie ma pojęcia, że wychował węża na własnej piersi. To na razie wielka tajemnica. Nie możecie z nikim o tym rozmawiać. Scacci mają przyjechać na to spotkanie, a ja muszę się do niego solidnie przygotować, by wytrącić im argumenty z ręki. Musimy sprawdzić Ula wszystko. Ich kapitał zakładowy, prężność na włoskim rynku i jakość odzieży. Również opinie klientów nie są bez znaczenia. Reklamacje, zwroty, wszystko. Dosłownie wszystko. Musimy to poprzeć mocnymi dowodami, by nie dopuścić do podpisania umowy. Całe szczęście, że Alexa nie będzie na tym spotkaniu. Boże… Nie mogę uwierzyć, że posunął się do czegoś tak ohydnego. Ewidentnie chce pogrążyć tę firmę, ale niedoczekanie. Tą teczkę zabieram Maciek i dobrze ją schowam, a w odpowiednim czasie wykorzystam. Wygląda na to, że wciągnął Adama w te swoje intrygi. - No właśnie. Ja chciałem cię tylko prosić, by nie wyszło na jaw, że to ja skopiowałem te dokumenty. Febo wywaliłby mnie na zbitą twarz, a wiesz dobrze, jak zależy mi na tej robocie. - Nie martw się Maciek. Dopóki ja tu jestem, nikt nie tknie cię palcem. Nawet nie wiesz jak bardzo ci jestem wdzięczny za twoją czujność i szósty zmysł. Aż boję się pomyśleć, do czego mogłoby dojść, gdybyśmy o tym nie wiedzieli. Po wyjściu Maćka Marek przetarł zmęczoną twarz. - No to mamy klops Ula. Postaraj się sprawdzić wszystkie informacje dotyczące Scaccich. Muszę wiedzieć jak najwięcej o ich poczynaniach. Ja też trochę pogrzebię w Internecie. Jak możesz, to wszystko drukuj. Nie możemy niczego zaniedbać. Ojcu na razie nic nie będę mówił. Powiem jak podpiszemy już umowy z pozostałymi. To, czego dopuścił się Alex, to przestępstwo gospodarcze a ja nie zamierzam mu niczego darować. Już dość nawrzucał mi kłód pod nogi. Za to, co zrobił powinien iść siedzieć, a ja już zadbam o to, by zajął się nim prokurator. Już od dwóch godzin starała się wyszukać wszelkie informacje na temat tej włoskiej firmy. Nie rozumiała włoskiego, dlatego drukowała dosłownie wszystko łącznie z opiniami klientów na stronie spółki. Nie wiedziała, czy są dobre, czy złe, ale Marek na pewno nie będzie miał problemu z przetłumaczeniem. Dokopała się nawet do kilku spraw sądowych, lecz nie wiedziała z jakiego powodu firma była pozywana. Z plikiem wydrukowanych kartek poszła do Marka. - Masz. To wszystko, co znalazłam. Nic nie rozumiem, ale spróbuj przetłumaczyć. – Odebrał z jej rąk kartki i pochylił się nad nimi. Po dłuższym czasie przerwał czytanie. - Rany boskie! Ula! Czy wiesz, że wszystkie sprawy sądowe dotyczą odszkodowań? Szyją z prawdziwej tandety. Nic dziwnego, że ludzie idą do sądu, skoro reklamacje nie przynoszą pożądanych rezultatów. Firma sprzedaje za ciężkie pieniądze kompletny chłam. Zasądzają im odszkodowanie, a oni się z tego nie wywiązują. Te sprawy ciągną się latami, a oni uważają się za zupełnie bezkarnych. Piszą nawet, że stoi za nimi włoska mafia. Kto niewygodny, to do piachu. I ja miałbym zawrzeć z nimi umowę? Nigdy w życiu. Nie będę czekał, aż raczą tu przyjechać. Nie chcę tu widzieć nikogo ze Scaccich. Zaraz zadzwonię i powiem, że zmieniliśmy zdanie i nie jesteśmy zainteresowani współpracą z nimi. – Mówiąc to sięgnął po słuchawkę telefonu wybierając numer jednego z braci Scaccich. Po chwili uzyskał połączenie i upewniwszy się, że rozmawia z właściwą osobą wyłuszczył swoje racje. - Proszę nie nalegać panie Scacci. Ja dzisiaj właśnie przypomniałem sobie, skąd znam pańską firmę. To wy kilka lat temu chcieliście pod pretekstem poratowania nas waszym kapitałem, przejąć udziały w mojej firmie. Macie kilka niezamkniętych spraw sądowych. Oszukujecie swoich klientów. Sprzedajecie za ciężkie pieniądze najgorszą tandetę. Moja firma jest solidna i nigdy nie zgodzę się na to, by utraciła swoją markę, a tak niezawodnie by się stało, gdybym podpisał z wami tę umowę. Nic z tego nie będzie. Ja lubię współpracować z uczciwymi i solidnymi partnerami, a wy takimi nie jesteście. Być może mój wspólnik, Alexander Febo obiecał wam znaczne profity, gdyby został jedynym właścicielem Febo&Dobrzański, jednak dzięki informacjom, w których posiadaniu jestem on będzie miał poważne kłopoty z prokuraturą. Zaczynając współpracę z wami popełnił przestępstwo gospodarcze, bo jego działania zmierzały do pogrążenia firmy. Nie sądzę, że zechcecie mu pomóc w takiej sytuacji. To wszystko, co miałem panu do powiedzenia. Żegnam. - Odłożył słuchawkę i usiadł ciężko na fotelu. Wypuścił powietrze z płuc. – Jestem wykończony. Zmieniłem zdanie Ula. Nie ma na co czekać. Trzeba jechać do ojca. Scacci zapewne nie omieszka donieść Febo o tej rozmowie. Chcę, żeby tata był uprzedzony o jego działaniach. Spakuj się Ula. Pojedziemy po Betti i z nią do rodziców. Ja jeszcze tylko wykonam jeden telefon i uprzedzę, że przyjedziemy. - I tak to właśnie tato wygląda. – Marek upił łyk kawy bo zaschło mu w ustach od godzinnego perorowania. – Ula wygrzebała wszystkie dane z Internetu na temat firmy. Długo nie mogłem przypomnieć sobie, skąd ich znam i gdyby nie te dokumenty, które wpadły nam niespodziewanie w ręce, pewnie bym sobie nie przypomniał. Najgorsze, co mogłoby się zdarzyć, to podpisanie z nimi umowy. Omamiony warunkami, które by mi zaproponowali pewnie bym się nawet nie zastanawiał. Za pół roku, góra za rok już nie byłoby Dobrzańskich w firmie. Senior wyglądał na zszokowanego. Długo nie potrafił wydobyć z siebie głosu. - Ja ich dobrze pamiętam. Wtedy bardzo naciskali na tę współpracę, a i Alex obstawał twardo, by skorzystać z ich propozycji. Nigdy bym nie przypuszczał, że człowiek, którego traktowałem jak syna, wbije mi nóż w plecy. Naprawdę nie rozumiem, skąd w nim tyle nienawiści do nas. Zawsze starałem się was traktować jednakowo, choć pewnie ty uważałeś, że bardziej faworyzowałem Alexa. Ja tylko się starałem, by nie odczuł tak bardzo śmierci ojca, bo z nim był bardziej związany niż z matką. Pięknie mi się odwdzięczył. Teraz już nie będę taki pobłażliwy. Jutro przyjedziemy wraz z mamą do firmy. Zwołasz posiedzenie zarządu na godzinę jedenastą. Jemu nie może to ujść bezkarnie. Zobaczymy jak sprawa rozwinie się na zarządzie i jak będzie się tłumaczył. Jeśli nadal będzie hardy i butny, zagrożę oddaniem sprawy do sądu. - W porządku tato. Sam chciałem postąpić podobnie. On zasłużył na karę. Knuł, intrygował, układał się z Włochami poza naszymi plecami. Wciągnął w te intrygi Turka, który na dźwięk imienia „Alex”, poci się jak szczur i truchleje z przerażenia, taki jest zastraszony. Dobrze, że Maciek nie pozwolił się w to wciągnąć. Jest mądry i pewnie Alex pomyślał, że od razu przejrzy jego podejrzane działania. Pójdziemy już. W takim razie jutro o jedenastej widzimy się w firmie. Wstali z foteli i przeszli do przedpokoju ubierając się powoli. Ula kończyła ubierać Betti, gdy wszedł jeszcze Krzysztof. - Marek? Posłuchaj synu. Wiem, że nie byłem nigdy idealnym ojcem. Zbyt dużo wymagałem i ciągle mówiłem, byś brał przykład z Alexa. Cieszę się teraz, że mnie nie posłuchałeś. On bardzo mnie rozczarował, ale za to z ciebie jestem bardzo dumny. Bardzo. – Markowi zalśniły w oczach łzy. Usłyszał to. Wreszcie to usłyszał. Podszedł do ojca i przytulił go mocno. - Dziękuję tato. Powinieneś mi to często powtarzać, bo ja naprawdę bardzo się staram i chcę dla firmy jak najlepiej. - Wiem synku, wiem i bardzo to doceniam. Gdyby nie twoja przenikliwość i podejrzliwość co do działań Alexa, nie wiem gdzie bylibyśmy za kilka miesięcy. Podjechali na Sienną. Beatka zasnęła. Jak dla niej to była już późna pora. Marek wziął ją ostrożnie na ręce i pomógł Uli w przebraniu jej. Mała spała kamiennym snem. Nie obudziło jej nawet ściąganie ubrania. Ula zamknęła cicho drzwi od jej pokoju i usiadła na kanapie przy Marku. - Nie jesteś głodny? A może napiłbyś się czegoś? Może herbaty? - No dobrze, niech będzie herbata, choć muszę przyznać, że mam ochotę na zupełnie coś innego. – Uśmiechnął się wdzięcznie ukazując w pełnej krasie jeden ze swoich najpiękniejszych atutów. - Marek…, - powiedziała z wyrzutem – za ścianą śpi dziecko. - No właśnie. Śpi. A ja mam na ciebie wielką ochotę i będę bardzo, bardzo cicho. Tobie też nie pozwolę krzyczeć. Seks pod prysznicem jest baaardzo przyjemny. – Wtulił twarz w załamanie jej szyi pieszcząc ją ustami. – Nooo…, kotku… nie odmawiaj mi. Tak bardzo cię pragnę. ![]() - Jesteś niemożliwy. A jak się obudzi? - Nie obudzi się. Śpi jak anioł. No chodź. – Wstał z kanapy i pociągnął ją za sobą do łazienki. Pomógł jej się rozebrać a potem siebie szybko pozbawił ubrania. Wszedł do kabiny i odkręcił wodę. Podał jej dłoń wciągając ją do środka. Z przyjemnością poddali się ciepłym kroplom zraszającym ich nagie ciała. Objął ją ramionami całując pożądliwie. Sięgnął po gąbkę i żel. Nasączył ją obficie i zaczął namydlać ciało ukochanej. Poddawała się tym zabiegom z prawdziwą rozkoszą. Jego dłonie były takie delikatne i czułe. Przymknęła powieki. Słodko pachnący, owocowy żel podziałał na jej zmysły. Zamruczała cicho, gdy poczuła gąbkę na swoich pośladkach. Oparła dłonie na jego sutkach gładząc je i drażniąc. Przyssała się do jednego z nich, by po chwili podążać ścieżką sunących po jego ciele kropel. Dotarła do pępka. Obwiodła go językiem. Dłonie wylądowały na jego podbrzuszu, by po chwili przesunąć się na jędrne pośladki. Po swoich śladach wróciły z powrotem ujmując jego męskość. Zacisnął zęby, by nie krzyknąć. Ten masaż jej delikatnych rąk przyprawił go niemal o utratę zmysłów. To było zbyt wiele. Zbyt wiele, by mógł poprzestać tylko na pieszczocie jej pełnych piersi. Zarzucił jej nogę na swoje biodro torując sobie w ten sposób drogę do jej intymności. Przejechał po niej dłonią wsuwając do środka palce. Jęknęła, gdy poczuła znajomy skurcz. Oparła łokcie na wystającym murku i uniosła się nieco oplatając go smukłymi nogami. Wsunął dłonie pod jej pośladki i wszedł w nią najgłębiej jak tylko mógł. Ponownie poszukał jej ust i wpił się w nie z pasją. Odwzajemniała te szaleńcze pocałunki wijąc mu się pod dłońmi jak w obłąkańczym tańcu. Jej podrygujące przy każdym pchnięciu piersi kusiły go i mamiły. Wtulił głowę między nie i całował raz jedną raz drugą. Osuwała się. Nie mogła już utrzymać ciężaru ciała na wspartych o murek łokciach. Splotła nogi jeszcze ściślej na jego biodrach, a on sunął wolno wraz z nią na dno brodzika. Przykleili się do siebie poruszając się w zgodnym rytmie. Szarpnęło nią. Odchyliła głowę do tyłu przygryzając wargę, by po chwili opaść na jego ramię. Objęła go mocno poruszając się jeszcze. Poczuła w sobie jego pulsowanie i westchnęła cicho. Zwolnili. Znowu ją całował namiętnie i czule. - Dziękuję skarbie – wyszeptał. Uniósł ją nadal w niej tkwiąc. Opuściła nogi i stanęła tuląc się do niego. - Kocham cię. Następnego dnia rano, tuż po wyjściu z windy Marek podszedł do Ani i poprosił ją, by powiadomiła Alexa i Paulinę, że o jedenastej odbędzie się posiedzenie zarządu zwołane przez Krzysztofa. Ania niezwłocznie wypełniła polecenie. Wiedziała, że Alex już jest u siebie, bo brał od niej klucze. Podobnie Paulina. Ta ostatnia siedziała właśnie u brata w gabinecie sącząc wraz z nim aromatyczne espresso. Ania zapukała cicho i po usłyszeniu „proszę” weszła do środka. - Dzień dobry. Chciałam was tylko powiadomić, że o jedenastej senior Dobrzański zwołał posiedzenie zarządu. Obecność obowiązkowa. - Posiedzenie zarządu? – Zdziwił się Alex. – A co go tak nagle przypiliło? - Naprawdę nic więcej nie wiem – odpowiedziała Ania – poza tym, co już powiedziałam. To ja wracam do siebie. – Odwróciła się na pięcie i umknęła z gabinetu. Po drodze natknęła się na Maćka. On rozejrzał się wokół i stwierdziwszy, że nikogo nie ma na korytarzu przyssał się do ust swojej dziewczyny. - Witaj maleńka. A co ty tak zwiewasz? Byłaś u Febo? - Byłam. Krzysztof zwołał na dzisiaj posiedzenie zarządu. Nie wiem o co chodzi, ale to chyba coś poważnego, bo zwołuje tak z dnia na dzień. - Pewnie chodzi o tych Scacci. Widać Marek był u ojca i wszystko mu powiedział. – Pomyślał Szymczyk. Jeszcze raz cmoknął swoje kochanie. - Będę leciał. Dużo roboty mam dzisiaj. Może wyskoczymy gdzieś po pracy? Może jakiś obiad? - Może być. To na razie. Kilka minut przed jedenastą z windy wysiedli Dobrzańscy. Przywitali się z Anią, która natychmiast otworzyła drzwi od sali konferencyjnej i zaproponowała kawę. Seniorzy ochoczo na nią przystali. Zanim weszła do socjalnego pobiegła jeszcze zawiadomić Marka, że rodzice już są. Zebrał wszystkie potrzebne dokumenty i tak uzbrojony rzucił jeszcze Uli – trzymaj kciuki – i wszedł do sali. Przywitał się z rodzicami i zajął swoje miejsce. Tuż po nim weszło rodzeństwo Febo. Krzysztof odebrał od Marka dokumenty i uważnie popatrzył na Alexa. - Zwołałem was tu dzisiaj wszystkich, bo dowiedziałem się, że w firmie nie dzieje się najlepiej. Chciałbym w związku z tym usłyszeć od was kilka wyjaśnień. Szczególnie od ciebie Alex. – Febo poruszył się niespokojnie i wpił w Krzysztofa zdziwiony wzrok. - Ode mnie? Ja nic nie wiem. Nie słyszałem, by coś złego działo się w firmie. - Nie słyszałeś, powiadasz. To może wyjaśnisz mi, skąd wiesz o spotkaniu przedstawicieli zachodnich firm modowych, które ma się odbyć dziesiątego marca w hotelu „Metropol”? - Spotkanie? Ja nic nie wiem o żadnym spotkaniu. – Krzysztof spodziewał się, że Alex za żadne skarby nie przyzna się do tego, z tego powodu postanowił od razu przejść do konkretów. - A ja myślę, że wiesz o tym doskonale. Mało tego. Wiedząc o tym spotkaniu porozumiałeś się z włoską firmą braci Scacci i wraz z nimi ustaliłeś, że złożą nam ofertę współpracy. Warunki, jakie nam zaoferowali są tak wspaniałe, że gdyby nie podejrzliwość Marka, bez wątpienia podpisalibyśmy z nimi umowę i tym samym wyrok na rodzinę Dobrzańskich. Jesteśmy w posiadaniu kopii umowy, którą z nimi zawarłeś. Umowy, która gwarantuje ci przejęcie pięciu procent udziałów. Tym samym zostałbyś niekwestionowanym właścicielem firmy wykluczając nas i pozbawiając nas udziałów. Właśnie w taki sposób podziękowałeś nam za opiekę nad wami po śmierci waszych rodziców, za wykształcenie was i pomnożenie waszego majątku. Przez te wszystkie lata traktowałem cię lepiej niż własnego syna, a ty odpłaciłeś mi się judaszowym srebrnikiem. Mamy kopie korespondencji między tobą i Scacci. Nigdy bym nie pomyślał, że stać cię na taką podłość. Na taką nielojalność. Wasi rodzice przekręcają się chyba w grobie. To, co zrobiłeś, to sprawa kryminalna. To przestępstwo gospodarcze. Działanie na niekorzyść firmy. Zapewniam cię, że nie omieszkam powiadomić o tym prokuraturę. Kiedy Marek mi mówił, że knujesz poza naszymi plecami, utrudniasz mu pracę, szpiegujesz i kradniesz mu dokumenty, nie uwierzyłem. Wręcz zrugałem go za te bezpodstawne insynuacje. Okazało się, że jednak nie były takie bezpodstawne. Mam tu dowody twojej działalności i nic mnie nie powstrzyma, by ich użyć. Albo sprzedasz nam swoje udziały po cenie kursu, albo zgłaszam to do prokuratury. Nie ma innej opcji. Nie chcę w firmie nikogo, kto dopuszcza się zdrady jej interesów. Nie chcę w firmie ciebie. Nie przyjmuję też żadnych twoich tłumaczeń. Dowody są miażdżące. Daję ci tydzień. Za tydzień spotkamy się ponownie o tej samej porze w tym samym miejscu i powiesz nam, co zadecydowałeś. Mieliśmy wielkie szczęście, że Marek jest taki czujny. Po odkryciu twoich machlojek natychmiast zadzwonił do Scaccich i powiedział, że nie podpiszemy z nimi żadnej umowy. Ta firma ma podejrzane kontakty z włoską mafią, szyje z najgorszego sortu tkanin i bierze za kreacje ogromne pieniądze. Ma kilka spraw w sądzie dotyczących odszkodowań. To takiego wspólnika chciałeś nam załatwić? Nie chciałbym być wulgarny, ale muszę powiedzieć, że nawaliłeś w swoje własne gniazdo, a teraz poniesiesz tego konsekwencje. To wszystko. Możecie odejść. Febo podnieśli się z krzeseł i w milczeniu opuścili salę konferencyjną, w której na moment zaległa dzwoniąca w uszach cisza. Przerwał ją Marek oddychając głośno. - Jak się czujesz tato? - Nie uwierzysz, ale dobrze. Starałem się zachować spokój i chyba mi się udało. Jestem pewien, że zdecyduje się na odsprzedanie udziałów. Najbardziej na świecie boi się kompromitacji i ludzkich języków mówiących o nim źle. Mam stuprocentową pewność, że będzie chciał uniknąć skandalu i sprawy karnej. Wreszcie będziesz mógł spokojnie pracować synu i nikt ci nie będzie przeszkadzał. Dobrze, że już po wszystkim. Wracamy do domu Helenko, a ty wracaj do pracy. Pożegnał się z rodzicami przed windą i wrócił do sekretariatu dając znak Uli, by weszła do gabinetu. Była spięta podobnie jak on nim poszedł na posiedzenie zarządu. Już nie mogła się doczekać, jakie ustalenia poczynili w sprawie Febo. - No i…? Co postanowiliście? - Ula. Alex nie odezwał się prawie w ogóle. Tylko na początku próbował wszystkiemu zaprzeczać, ale ojciec zmiażdżył go tymi dowodami. Zażądał, by sprzedał mu udziały i powiedział, że nie chce go w firmie. Dał mu tydzień do namysłu. Ciekawy jestem jak Paulina się zachowa po usłyszeniu tych rewelacji. Zawsze murem stawała za nim, zawsze go broniła. Przez te wszystkie wspólnie spędzone z nią lata nie słyszałem o niczym innym, tylko o tym, jak kryształowo czysty jest jej brat, jak bardzo uczciwy i lojalny wobec firmy. – Prychnął. – No i dzisiaj wyszedł z niego ten najszlachetniejszy ze szlachetnych. - Zacisnął pięści. – Podły drań i intrygant. Cieszę się, że mamy to już za sobą. Ojciec twierdzi, że Febo się ugnie i sprzeda nam te udziały. Za bardzo boi się skandalu, a ten niechybnie by wybuchł, gdyby sprawa trafiła do prokuratury. – Westchnął ciężko. – Mam dość Ula. Zabierzesz mnie na zapiekanki? Muszę odetchnąć. Przytuliła się do niego mierzwiąc mu włosy. - Pewnie, że cię zabiorę. Ja stawiam. |
Yabi (gość) 2012.12.09 19:46 |
Witaj!!! A gdzie jakś grafika hyhhhy Skoro nima, to sobie popatrz na to. Wykonała to moja znajoma, a ja tylko dałem miejsce i tam umieściłem http://www.radiowom.pl/limeryki.html Pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2012.12.09 20:05 |
Yabi. Nadal usiłuję coś znaleźć odpowiedniego, a za link dziękuję. Naprawdę świetny. Pozdrawiam. :) |
Agata (gość) 2012.12.10 11:00 |
Bardzo dobry tekst:) |
MalgorzataSz1 2012.12.10 11:51 |
Dzięki Agata. Pozdrawiam. :) |
Shabii (gość) 2012.12.10 14:26 |
Małgosiu. Znalazłam troszkę czasu, by przeczytać i skomentować. Część świetna. Tak czułam, że Aleks coś kombinuje. Dobrze, że zawsze czujny, solidny i przede wszystkim szlachetny Maciek w porę się zorientował, że coś jest na rzeczy. Jednak nauka w las nie idzie. Co by było gdyby Marek nie znał Włoskiego? Dzięki znajomości tego języka, mógł zareagować i tym samym wyeliminować Febo z firmy. Bardzo się cieszę, że Krzysztof mu uwierzył, przeprosił go i powiedział mu, że jest z niego dumny. Cieszę się też, że nie dał się nabrać i postawił sprawę jasno. Mam nadzieję, że Aleks odsprzeda te udziały i raz na zawsze skończą się kłopoty. Część +18 jak zwykle cudowna. Z tego miejsca, dziękuję Ci za "prysznic". Muszę przyznać, że dawno go nie było. Dobrze, że byli cicho i nie obudzili dziecka, bo byłoby naprawdę nie ciekawie. Ej! Narobiłaś mi smaku na zapiekanki! Fantastyczny rozdział! Pozdrawiam! |
MalgorzataSz1 2012.12.10 17:30 |
Shabii. Ten rozdział, to czubek góry lodowej. Za chwilę rozpęta się niezłe piekiełko i mam nadzieję, że nie posądzicie mnie o utratę zmysłów. Ciągle się obawiam, że wyobraźnia poniosła mnie zbyt daleko. A może jednak nie...? Febo na pewno odejdzie. Boi się skandalu jak mało czego na świecie, a już zamieszanie w sprawę karną, to szczyt szczytów w pojęciu Alexa. Jego odejście zrodzi jednak konkretne skutki. Jakie? Na razie nie zdradzę. Prysznic. Wiedziałam, że Ci się spodoba. Bardzo dziękuję, że znalazłaś chwilę, żeby przeczytać i skomentować. Cieplutko pozdrawiam. |
Kokola (gość) 2012.12.14 00:03 |
Nieźle piszesz. Brawo |
MalgorzataSz1 2012.12.14 06:42 |
Kokola, bardzo dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam. :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz