Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"ZE SMUTKU NOCY W RADOŚĆ DNIA" - rozdział 18

14 grudzień 2012
Rozdział XVIII



Paulina siedziała w gabinecie Alexa rozparta w fotelu i z napięciem wymalowanym na skądinąd pięknej twarzy przyglądała się miotającemu po pokoju bratu. Ten najwyraźniej nie panował już nad nerwami. Był wściekły.
- Skąd Krzysztof wytrzasnął te dokumenty? Przecież trzymałem to wszystko w tajemnicy. – Przystanął na środku gabinetu i wbił w Paulinę czarne jak węgiel oczy. – Jasna cholera! – Klepnął się w czoło. – Turek. Ten cholerny Turek! Ależ jestem durniem! Sam dałem mu teczkę, bo miał jeszcze sprawdzić poprawność umowy. Niech to szlag! Już ja sobie z nim porozmawiam. Jak go dopadnę, urwę mu łeb i nasikam w szyję. Podły zdrajca! – Tupnął nogą.
Paulina splotła dłonie na kolanach i prychnęła pogardliwie.
- Zdrajca? A kim ty jesteś? Czy można inaczej nazwać to, co zrobiłeś, jak zdradą? Zdradziłeś nie tylko firmę i Krzysztofa. Zdradziłeś również mnie. Zawsze stałam za tobą murem. Broniłam cię, gdy Marek mówił o tobie coś złego. Okazuje się, że z jego strony nie były to tylko zwykłe pomówienia. Jak mogłeś dopuścić się czegoś tak ohydnego i podłego. A ja cię miałam za szlachetnego, uczciwego człowieka. Ta nienawiść zaćmiła ci umysł. Ty już nie potrafisz racjonalnie myśleć. Żyjesz jakąś dziwną zemstą. Karmisz się nią. Krzysztof miał rację. Oboje z Heleną poświęcili się dla nas. Wychowali nas i zadbali o nasze wykształcenie. Równie dobrze mogli nie zrobić nic, gdy osierocili nas rodzice, a jednak wzięli na siebie ten trud. Naprawdę nie rozumiem cię. Wiem, że z jakichś powodów nienawidzisz Marka, ale Krzysztofa? Za co? Za to, że zastępował nam ojca przez te wszystkie lata i stworzył nam namiastkę rodziny? Faktycznie pięknie mu podziękowałeś.
Febo żachnął się i skierował na nią wskazujący palec.
- Nie waż się mówić o rzeczach, których nie rozumiesz – wysyczał.
- Nie rozumiem? To może mnie łaskawie oświecisz?
- Nie mam zamiaru ci niczego wyjaśniać. Powinno ci wystarczyć, że miałem uzasadnione powody, by tak właśnie postąpić. A teraz wyjdź. Chcę zostać sam.
Podniosła się z gracją z fotela. Widać było, że jest obrażona i wściekła na brata.
- Pamiętaj o tym, że tylko mnie tu masz i robisz wszystko, bym i ja została twoim wrogiem. Nie przeciągaj struny Alex. Moja cierpliwość ma też swoje granice. – Odwróciła się na pięcie i dumnym krokiem wymaszerowała z gabinetu.
Został sam. Usiadł ciężko za biurkiem i ukrył w dłoniach twarz. Nie żałował, że nawiązał współpracę ze Scacci. Mógł nawet powiedzieć, że zaprzyjaźnił się z oboma braćmi. Żałował tylko, że nie był dość sprytny i jego konszachty z nimi wyszły na jaw. Chyba najlepiej będzie, jak rzeczywiście sprzeda te udziały i wyjedzie. Scacci na pewno mu pomogą. Może nawet zatrudnią go w swojej firmie? Poradzi sobie, przecież jest z rodziny Febo, a Febo nigdy się nie poddają. Znowu zalała go fala wściekłości. Jak ten nieudacznik Marek urobił Turka, że ten zrobił mu kopie tych dokumentów? Turek był tchórzem podszyty i bałby się cokolwiek powiedzieć wbrew woli Alexa, a tym bardziej zrobić. A jednak w jakiś sposób młody Dobrzański wszedł w ich posiadanie i nie omieszkał podzielić się tymi rewelacjami z Krzysztofem. Musi koniecznie to ustalić. Musi pogadać z księgowym. Potem pomyśli jak zemścić się na Marku. Nie ma nic słodszego od zemsty. – Jeszcze mnie popamiętasz Mareczku i gorzko będziesz żałował dnia, w którym pojawiłem się w twoim życiu. – Złapał za słuchawkę i wykręcił wewnętrzny do księgowości. Usłyszał głos swojego zausznika i rzucił tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Adam! Do mnie. Biegiem.
Nie minęło pięć minut gdy usłyszał ciche pukanie do drzwi i po chwili ujrzał wsuwającego się przez nie Turka. Był wystraszony. Każda taka wizyta w gabinecie diabelskiego Febo przyprawiała go o gwałtowne palpitacje serca. Wszedł do środka i poluzował krawat.
- Wzywałeś mnie…
- Siadaj! Wiesz, że Krzysztof zwołał dzisiaj posiedzenie zarządu? Jak myślisz? Dlaczego?
- Alex, a skąd ja mogę wiedzieć? Przecież nie wyściubiam nosa z pokoju. Mam dużo roboty.
- Czyżby? W takim razie może powiesz mi, skąd Krzysztof ma kopie umowy z Włochami i całą korespondencję, jaką z nimi prowadziłem?
Twarz Turka przybrała szary kolor a na czole ukazały się wielkie krople potu, które nerwowo wytarł.
- Nie mam pojęcia. Przecież nie myślisz chyba, że ja mu je dałem? – Przyjrzał się uważnie twarzy swojego szefa. – Ty myślisz, że to ja? Alex, przecież wiesz, że ja bym nigdy tego nie zrobił. Nie pogrążyłbym cię przed Krzysztofem. – Mina Alexa wyrażała powątpiewanie. – Przysięgam ci na głowę mojej matki, że to nie ode mnie ma te kopie.
- Jeśli nie od ciebie, to od kogo? Tylko ty miałeś do nich dostęp. Może ktoś je wykradł? Sprawdzałeś?
- Nie, nie sprawdzałem ale mogę to zaraz zrobić.
- W takim razie idź i sprawdź. Muszę wiedzieć, kto był taki gorliwy.
Telefon Alexa zadzwonił po paru minutach.
- Alex, jest wszystko. Teczka nienaruszona. Dokładnie pamiętam jak układałem dokumenty. Jestem pewien, że nikt w nich nie grzebał. Pojęcia nie mam skąd, Krzysztof ma kopie.
- Dobra. To już nie jest ważne. Ja i tak wylatuję. Wynoszę się stąd i więcej nie chcę już tu wracać. Cześć.
Turek z ulgą odłożył słuchawkę. Alex wylatuje? Chyba nie mógł dożyć większego szczęścia. Wreszcie odetchnie i być może stanie się mniej nerwowy. Współpraca z Febo przez dziesięć długich lat wykończyła go psychicznie. Był jednym, wielkim strzępem nerwów. A swoją drogą to ciekawe, że ktoś dokopał się do tych dokumentów. Przecież Alex miał drugi komplet u siebie. Równie dobrze ten ktoś mógł skopiować jego egzemplarz. Na szczęście on nie musi sobie zawracać tym głowy. Wreszcie koniec tej kolaboracji. Teraz może być już tylko lepiej.

Wracali. Zapiekanki jak zwykle były pyszne. Najedli się. Jeszcze w windzie rozmawiali na temat dzisiejszego zarządu. Kiedy z niej wyszli, natknęli się na Paulinę.
- Dobrze, że cię widzę – ostro zwróciła się do Marka całkowicie ignorując Ulę. – Chciałabym z tobą porozmawiać. – Przystanął zdziwiony nieco jej obcesowością.
- A o czym? Jeśli chcesz wymóc na mnie, bym zmienił zdanie, co do twojego brata, to muszę cię rozczarować. Decyzję o jego odejściu, jak wiesz, podjął ojciec, a ja nie będę mu się sprzeciwiał. Sam chętnie poszedłbym z tym do prokuratury. – Spojrzała na niego mściwie, mocno zaciskając zęby.
- Wolałabym porozmawiać na osobności. W twoim gabinecie.
- No dobrze, ale uprzedzam cię, że zdania nie zmienię.
Zasiadła w fotelu i poczekała aż on to zrobi. W końcu powiedziała.
- Chciałabym wiedzieć, skąd wytrzasnąłeś te obciążające Alexa dowody. – Roześmiał się pogardliwie.
- Myślisz, że ci powiem? Chyba żartujesz? To tajemnica służbowa, a ja nie będę ci jej zdradzał. Co to? Konfesjonał, czy co? Jeśli tylko to chciałaś ode mnie wyciągnąć, to bardzo mi przykro, ale muszę cię rozczarować. Twój brat popełnił kryminał i powinien iść siedzieć. Ojciec dał mu szansę, niech więc ją wykorzysta i przestanie doszukiwać się winnych. Powinien się cieszyć, że ojciec chce oszczędzić mu upokorzenia i nie pójdzie z tym do sądu. Ja z pewnością postąpiłbym inaczej.
Jej oczy rzucały gromy a dłonie zacisnęły się na oparciu fotela. Gdyby mogła rzuciłaby się na niego i zdarła z jego twarzy ten pogardliwy uśmieszek. Zdała sobie sprawę, że nienawidzi go w równym stopniu jak jej brat. I choć miała świadomość, że Alex zdradził interesy firmy i nie pochwalała jego działań, to jednak jemu byłaby bardziej skłonna wybaczyć niż Markowi te sześć lat zdrad. Pielęgnowała w sobie wielkie poczucie krzywdy, jakiej od niego doznała. Swojej winy nie upatrywała w rozbiciu ich związku zupełnie i z lubością czyniła z siebie jego ofiarę. Jej samokrytycyzm nie sięgał aż tak daleko, by i na siebie wziąć część odpowiedzialności. Ciągle miała się za kobietę idealną, którą mężczyzna powinien adorować i bezustannie wznosić na piedestał.
- Więc nie powiesz mi?
- Ani myślę. Poza tym po co ci ta wiedza? Chcesz się zemścić na tym kimś za to, że okazał się lojalny wobec firmy i mojego ojca? Za to, że jest uczciwy i zależy mu na tej firmie i na pracy w niej? Więcej godności Paulina. Zachowaj twarz, bo jak do tej pory, tylko się ośmieszasz. Twojego brata nie uratuje już nic. Musi odejść, a ja jego odejście przyjmę z ulgą, bo już nie będzie nikogo, kto będzie mi rzucał kłody pod nogi i intrygował za moimi plecami. No chyba, że ty zechcesz przejąć tę niechlubną schedę po nim. Jeśli tak, to dobrze ci radzę, uważaj, bo podobnie jak jemu i tobie będę patrzył na ręce. To wszystko, co miałem do powiedzenia w tej sprawie, a teraz jeśli możesz, wróć do siebie. Ja muszę popracować.
Podniosła się z fotela myśląc jeszcze intensywnie o tym, co od niego usłyszała. Dumnym krokiem wyszła z gabinetu pozostawiając w nim gęstą od napięcia atmosferę. Marek odetchnął. Ciężko znosił rozmowy z nią i jej słowa ociekające złośliwością. Po raz pierwszy pomyślał, że jeśli Alex odejdzie, to ona zostanie tutaj bez jakiegokolwiek wsparcia. W firmie nie lubiono jej za tą wyniosłość, traktowanie wszystkich z góry i złośliwe uwagi, których nie szczędziła żadnemu z pracowników. Nie miała tu przyjaciół, no może poza Violettą, która chyba i tak tylko udawała, że zależy jej na Paulinie. Bardziej zależało jej na potencjalnych korzyściach, które mogła wynieść z tej znajomości. Otrząsnął się z tych rozmyślań. Miał jeszcze sporo pracy i to na niej powinien się skupić.

Tydzień minął szybko i ponownie cały zarząd firmy F&D zebrał się w sali konferencyjnej. Oboje Febo weszli jako ostatni i z ponurymi minami zajęli swoje miejsca. Krzysztof powitał wszystkich a następnie całą uwagę skupił na Alexie.
- Mam nadzieję, że miałeś dość czasu na przemyślenia i doszedłeś do jakichś konstruktywnych wniosków. Jaką decyzję podjąłeś?
Wzrok Alexa nie potrafił skupić się w jednym miejscu, co oznaczało, że jest zdenerwowany. Nie patrząc Krzysztofowi w oczy powiedział.
- Nie dałeś mi wyboru. Sprzedam wam te dwadzieścia pięć procent akcji po cenie kursu. Nie mam zamiaru tkwić tu dłużej niż to konieczne. Wyjeżdżam i mam nadzieję nigdy tu nie wrócić.
- My też mamy taką nadzieję, lecz mimo wszystko życzymy ci powodzenia. Za chwilę przyjdzie tu notariusz i sporządzi umowę kupna udziałów. To zakończy naszą współpracę. Po podpisaniu umowy natychmiast dokonam przelewu na twoje konto.
Nie czekali zbyt długo na notariusza. Ten podsunął im dwa egzemplarze umowy do podpisania. Krzysztof nie tracił czasu i natychmiast przelał pieniądze na konto Febo. Nie uścisnęli sobie dłoni, bo to zakrawałoby już na hipokryzję. Dobrzański popatrzył tylko smutno na swojego przybranego syna i cicho powiedział.
- Nigdy nie sądziłem Alex, że dożyję dnia, w którym mnie zdradzisz i tak mocno rozczarujesz. Traktowałem cię jak syna. Nie liczyłem na wdzięczność, ale przynajmniej na lojalność. Tymczasem z twojej strony spotkało mnie coś znacznie gorszego. – Alex wreszcie spojrzał mu w oczy. W jego własnych czaiła się buta i wściekłość. Podniósł dumnie głowę i wysyczał.
- Daruj sobie Krzysztof te sentymentalne bzdury. Nie jestem już współwłaścicielem tej firmy i dzięki Bogu nie muszę tego wysłuchiwać. Na koniec powiem wam tylko jedno. To wy powinniście zginąć wtedy w tym wypadku, a nie nasi rodzice. Żegnam. – Odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem wyszedł z sali konferencyjnej zostawiając zszokowanych Dobrzańskich i Paulinę. Po chwili i ona wyszła kierując się do gabinetu brata. Helena pierwsza odzyskała głos.
- Jak on śmiał… Jak on śmiał powiedzieć nam takie rzeczy. Wychowaliśmy go. Daliśmy mu bezpieczny dom, miłość, możliwość nauki, a on po tym wszystkim śmie nam mówić coś takiego? – Marek podszedł do niej i objął ją mocno.
- Nie denerwuj się mamo. On już nie będzie miał okazji mówić podobnych rzeczy. Już nigdy nie będziesz musiała go oglądać. To koniec Alexa w tej firmie.
- Masz rację synu. – Odezwał się Krzysztof. – Za naszą dobroć odpłacił się zdradą a nasza krzywda niech mu stanie kością w gardle. Chodź Helenko, wracamy do domu. Wreszcie koniec tej przykrej dla nas sytuacji. Zapomnijmy o tym.

Wszedł do gabinetu i z impetem zatrzasnął za sobą drzwi. Wyciągnął z szafy kartony i zaczął pakować swoje rzeczy. Jeszcze tylko poprosi Paulinę, by dopilnowała sprzedaży jego domu. Nic go już tu nie trzyma. W Milano odetchnie. Zatrzyma się u babci. Staruszka na pewno nie będzie miała nic przeciwko temu. Trochę odpocznie, odstresuje się, a potem poprosi o spotkanie braci Scaccich. Może rzeczywiście będą mogli zatrudnić go u siebie? Odwrócił się słysząc otwierające się drzwi. Zobaczył w nich swoją siostrę.
- Dobrze, że jesteś. Mam ci trochę spraw do przekazania. Usiądź. - Usiadł obok niej i pogładził jej szczupłą dłoń. – Zajmiesz się moim domem, tak?
- Przecież ci to obiecałam. Nie martw się. Jak tylko go sprzedam zaraz przeleję ci pieniądze. Dzisiaj jestem umówiona po południu z pośrednikiem. Ponoć jest dość operatywny. Zobaczymy.
- Dobrze. Ja już spakowałem część swoich rzeczy. Wszystko jest w kartonach i zanim sam stąd wyjadę, prześlę je na adres babci. Z nią też muszę jeszcze ustalić kilka szczegółów. Ale to wieczorem. Nie chcę cię obarczać dodatkowo sprawami wysyłki.
- Alex, co zamierzasz robić w Milano? Będziesz szukał pracy?
- Chyba nie mam innego wyjścia. Może sam zainwestuję w jakiś interes? Jednak najpierw chciałbym odpocząć przez jakiś miesiąc. Nabrać dystansu. Uspokoić się. Wiem, że to będzie trudne, bo ilekroć pomyślę o całym rodzie Dobrzańskich, gotuje się we mnie krew. Jak ja ich nienawidzę! – Trzasnął pięścią w kolano. – Gdybym mógł pozbyłbym się każdego z nich.
- Nie możesz tak mówić. Jednak trochę mamy im do zawdzięczenia, nie sądzisz? To ostatnie zdanie wypowiedziane do Krzysztofa też mogłeś sobie darować. Przecież to nie z ich winy zginęli nasi rodzice. To był wypadek, a nie celowe działanie.
- Dobrze. Nie mówmy już o tym. Pomóż mi się spakować. Chcę stąd wyjść jak najszybciej.
Trzymając w rękach kartony wyszli z gabinetu. Alex zatrzymał się jeszcze przy biurku Maćka, który ze zdumieniem patrzył na to ogromne pudło trzymane przez jego szefa. Nie znał najświeższych nowin i nie miał pojęcia, co działo się na zarządzie. Nawet nie rozmawiał z Ulą.
- Chciałem się pożegnać Maciek i podziękować ci za współpracę. Okazałeś się świetnym pracownikiem i mam nadzieję, że szefostwo tej firmy odpowiednio to doceni.
- Wyprowadzasz się? Do innego gabinetu? Może mógłbym ci pomóc przenieść te pudła?
- Nie Maciek. Wyprowadzam się na dobre. Sprzedałem Dobrzańskim swoje udziały i nie pytaj, dlaczego. Już nie jestem współwłaścicielem firmy. Życzę ci powodzenia, tobie Dorota też. Byłaś dobrą sekretarką.
- W takim razie my też życzymy ci powodzenia. – Maciek uścisnął mu dłoń. Zrobiło mu się głupio i przykro, bo uświadomił sobie, że to z jego powodu Alex odchodzi. Jednak szybko odgonił te myśli. Febo knuł, działał na niekorzyść firmy. Chciał ją sprzedać Włochom. To nie było w porządku. Oboje z Dorotą patrzyli, jak opuszcza firmowy korytarz.
- Ciekawe kto po nim? – Mruknęła Dorota. – Pewnie Turek.
- Ja nie będę zgadywał. Kto będzie, to będzie. Czy był to Alex, czy będzie to ktoś inny, my mamy tu robotę do wykonania.
Następnego dnia rozdzwonił się telefon na biurku Maćka. Podniósł słuchawkę, w której usłyszał głos Marka.
- Cześć Maciek. Mógłbyś przyjść do mnie do gabinetu? Mam ważną sprawę i chciałbym pogadać.
- Już idę. – Szybko złożył na kupkę dokumenty, nad którymi pracował i wylogował się z komputera.
- Marek dzwonił – rzucił Dorocie. – Muszę do niego iść. Miej oko na wszystko. – Szybko przemierzył korytarz i wszedł do sekretariatu, w którym była tylko Viola. Przywitał się z nią i spytał.
- Uli nie ma?
- Jest, jest. U Marka. Czekają na ciebie.
Wszedł do gabinetu rzucając krótkie „cześć”.
- Cześć Maciek. Siadaj. Musimy pogadać. Jak wiesz, Alex odszedł z firmy i mamy wakat na stanowisku dyrektora finansowego. Długo rozmawiałem wczoraj z Ulą i oboje doszliśmy do wniosku, że najlepszym kandydatem na to stanowisko będziesz ty.
- Ja!? – Maciek był w wyraźnym szoku. – Dlaczego ja? Turek przecież pracuje tu od dziesięciu lat i bardziej zasługuje na to stanowisko ode mnie. – Marek uśmiechnął się do niego z sympatią.
- Maciek, ale to nie Turek sporządza tu najlepsze budżety i to nie Turek oszczędza nam mnóstwo pieniędzy. Dzięki tobie ta firma ma potężne oszczędności. To dzięki nim mogłem podnieść niektórym pensje i dać godne premie. Nie odmawiaj mi, bo ja nie widzę tu lepszego kandydata. Najpierw chciałem by była to Ula, ale ona woli pracować jako moja asystentka, ja zresztą też tak wolę. Przekonała mnie, że albo ty, albo szukamy kogoś z zewnątrz. Wolałem wybrać pierwszą opcję, bo ciebie znam i wiem, na co cię stać. Mam do ciebie stuprocentowe zaufanie. Dzięki tobie nie poszliśmy z torbami i ustrzegliśmy się Włochów. Zgodzisz się? Ja jestem przekonany, że poradzisz sobie świetnie.
- To wielka odpowiedzialność Marek. Jednak przyjmuję ten awans i zapewniam cię, że nigdy cię nie zawiodę.
- Ja to wiem Maciek i stąd mój wybór. To oczywiście wiąże się ze znaczną podwyżką pensji. Jutro wręczę ci oficjalną nominację, a Sebastian sporządzi nowy angaż. Bardzo ci dziękuję, że się zgodziłeś. To wiele dla mnie znaczy. Już dzisiaj powinieneś przenieś swoje rzeczy do gabinetu. Wiem, że Alex wyniósł stamtąd swoje. Poinformuj też o zmianach Dorotę i cały dział księgowości. Od teraz ty jesteś szefem i powinni mieć tego świadomość.
Maciek podniósł się z fotela i uścisnął Markowi dłoń.
- Zapowiem zebranie jutro rano. Mam pewne pomysły, by usprawnić pracę w dziale. Na pewno będą z korzyścią dla firmy. Dziękuję ci za to zaufanie i awans. Naprawdę nie spodziewałem się.
- Nie ma za co Maciek. Ja wiem, że będziesz najlepszym dyrektorem finansowym, jakiego kiedykolwiek miała ta firma. No to do roboty.
Kiedy za Maćkiem zamknęły się drzwi, Marek z uśmiechem podszedł do Uli i objął ją mocno.
- Dziękuję kochanie, że tak obstawałaś przy nim. Miałaś rację. On jest najlepszy.
- Jest Marek i na pewno nie będziesz żałował tej decyzji, bo nie dość, że zna się na tej robocie, to jeszcze jest uczciwy do szpiku kości i z pewnością nie będzie przeciwko tobie knuł. No, wracam do siebie. Muszę dograć jeszcze sprawy hotelu. Jeśli chcesz tam urządzić jakiś mini pokaz, to trzeba się dowiedzieć, czy oni w ogóle posiadają takie możliwości. To na pewno będzie dodatkowo kosztować, ale może wynegocjuję jakąś przystępną cenę. – Spojrzał z miłością w jej oczy i przytulił się do tych pełnych ust.
- Naprawdę nie wiem, jak ja radziłem sobie bez ciebie. Zanim zdążę pomyśleć, ty odczytujesz moje intencje w lot. Czytasz we mnie, jak w otwartej księdze. Czasami się tego boję – zażartował.
- Nie masz czego się bać. Przecież nie siedzę ci w głowie, tylko czasem mam takie przeczucie i potrafię przewidzieć twój kolejny krok, a to niczym ci nie grozi.
- Wiem Ula, wiem. Kocham cię. To tylko żarty. – Cmoknął ją w nosek i wypuścił z ramion. – W takim razie ty dzwoń, a ja przejrzę dzisiejszą pocztę. Wcześniej jednak zajrzę do Sebastiana i powiem mu o nowym angażu dla Maćka.
Miała szczęście. Hotel dysponował odpowiednią salą, w której mogli ustawić niewielki wybieg. Nie policzyli za to nic, bo firma załatwiała to we własnym zakresie płacąc całościowo za wynajem sali konferencyjnej. Ucieszyła się, że nie będą ponosić dodatkowych kosztów. Jeszcze raz potwierdziła rezerwację czterech apartamentów na dziesiątego marca. Teraz pozostało tylko czekać na ten dzień i solidnie się do niego przygotować.
 
 


Shabii (gość) 2012.12.16 16:45
Małgosiu.

Część świetna. Bardzo się cieszę, że Aleks wyniósł się z firmy. Coś jednak czuję, że to nie koniec problemów. Jak on mógł powiedzieć tak przykre słowa do Heleny i Krzysztofa? W głowie się nie mieści. W nim jest sama złość, sama nienawiść. Spodobała mi się w tej części Paulina. Upomniała Aleksa i na pewne rzeczy w końcu otworzyła sobie oczy. Bronić go broniła, bo w końcu to jej brat, ale powiedziała też co jej się nie podoba. Super, że Marek zaproponował Maćkowi stanowisko dyrektora finansowego. Ten pracowity chłopak zasłużył sobie na taki awans. To dzięki niemu, firma nie dotknęła dna. U Uli i Marka wszystko pięknie, kolorowo i cukierkowo. Oby tak dalej. Z niecierpliwością czekam na kolejne części i przesyłam buziaczki.

:):)
MalgorzataSz1 2012.12.16 18:48
Shabii.

Pisałam Ci już wcześniej, że to tylko czubek góry lodowej. Teraz nastąpi lawina, choć tak naprawdę to w 20-tym rozdziale, ale jej pomruki dadzą o sobie znać już w następnym. Alex odszedł z firmy i tym samym zapoczątkował kłopoty. Nie byłby sobą, gdyby pogodził się z obecnym stanem rzeczy. To, co nastąpi z pewnością skomplikuje życie nie tylko jemu ale i innym bohaterom tego opowiadania.
Bardzo dziękuję za wpis. Cieplutko pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz