27 grudzień 2012 |
Rozdział XXI
![]() Siedział na mokrej od rosy trawie oszołomiony tym tragicznym przebiegiem wypadków. Widział wszystko jak na dłoni i zamiast uciekać, nie mógł się ruszyć. Widział jak Ula wyciąga telefon i dzwoni. Widział jak wybiegają z budynku znane mu osoby, Olszański i cała reszta. Słyszał nawet, co mówią. Widział bezwładne ciało swojej siostry ułożone na zimnym granicie. To przechodziło wszelkie granice jego pojmowania. W głowie tłukła mu się tylko jedna myśl. Zabił ją. Zabił własną siostrę. Jedyną przychylną mu istotę. Nie ma już dla niego żadnego usprawiedliwienia. Już nie wywinie się od odpowiedzialności za to, czego się dopuścił. Jego wróg nadal żyje, a on został zupełnie sam. Ten plan tak precyzyjnie przygotowywany, plan, który wydawał mu się taki sensowny tam we Włoszech, tu okazał się kompletnym niewypałem. Nie przewidział takiego splotu wypadków. Nie przewidział, że kula przeznaczona dla Dobrzańskiego, kula, która miała raz na zawsze rozwiązać jego problemy i pozwolić mu wreszcie normalnie funkcjonować, dosięgnie jego siostry. Dlaczego wyszła właśnie w takim momencie? Tego już pewnie nigdy się nie dowie. Za późno. Na wszystko za późno. Jego ręce podobnie jak ręce jego wroga unurzane były we krwi niewinnej ofiary. Zobaczył nagle podjeżdżającą karetkę. Skupił wzrok na lekarzu, który badał Paulinę. Potem zobaczył sanitariusza niosącego nosze. Nie przykryli jej ciała. Nie przykryli jej twarzy. - Może więc ona jeszcze żyje? Dobry Boże spraw, by żyła, by wyszła z tego. - Jego usta szeptały bezgłośną modlitwę błagając o cud. Karetka odjechała. Nie rozumiał, dlaczego ta Cieplak jechała wraz z nieprzytomną Pauliną. Po chwili ujrzał policyjne radiowozy. Usłyszał psy. A więc szukają go. Nie…, nie będzie uciekał. Jego życie po tym, co zrobił przestało mieć jakikolwiek sens. Siedział skulony trzymając na kolanach broń. Tak zastał go policjant. Po chwili podszedł drugi. - Odłóż broń! – Krzyknął jeden z nich celując do niego z policyjnego pistoletu. Alex popatrzył na niego wzrokiem pełnym rozpaczy i zrobił, o co go prosił. – A teraz wstań! Powoli! Drugi z policjantów wyciągnął kajdanki i skuł nimi nadgarstki Febo. Pchnął go brutalnie do przodu. - Idziemy! Zaprowadzili go pod budynek pomarańczarni, gdzie Marek opowiadał przebieg wypadków inspektorowi. Zauważył prowadzonego przez policjantów Alexa. Kiwnął głową. - Proszę zobaczyć inspektorze. To Alexander Febo we własnej osobie. Jestem pewien, że przyjechał tu tylko po to, by poczęstować mnie tą kulką. Gdyby Paulina nie stanęła przede mną, to ja leżałbym tu martwy. – Wraz z inspektorem podszedł do Alexa i przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Pierwszy odezwał się Marek. - Coś ty narobił Alex? Czy naprawdę nienawidzisz mnie do tego stopnia, że chciałeś mnie zabić? Czy ta nienawiść już zupełnie pomieszała ci rozum? Nie przewidziałeś tego, prawda? Nie przewidziałeś, że na drodze tej kuli stanie Paulina. Nie wiadomo, czy ją uratują. Jak ją zabierali, żyła jeszcze, ale oddychała z trudem. Jeśli umrze, do końca życia sumienie nie da ci spokoju. Straciła mnóstwo krwi. Ula i cała reszta pojechała do szpitala, by oddać swoją. Dla niej. Mam nadzieję, że przeżyje, ale na twoim miejscu nie liczyłbym wtedy na jej przychylność. Takich rzeczy się nie wybacza. Stałeś się potworem i masz na rękach krew własnej siostry. Marek popatrzył na niego ze smutkiem, co było dla Febo dziwne, bo powinien był patrzeć z nienawiścią. Odwrócił się do inspektora i zmęczonym głosem spytał. - Pozwoli pan, że umyję ręce? Potem będę do pańskiej dyspozycji. - Oczywiście. Proszę to zrobić. – Popatrzył na zaschniętą już krew na dłoniach Marka. – Pojedzie pan z nami na komisariat i złoży zeznania. Siedział przy policyjnym biurku na niewygodnym krześle i wolno sączył gorącą kawę z plastikowego kubka. Przetarł zmęczone oczy. - Żeby pan dobrze wszystko zrozumiał inspektorze, muszę właściwie zacząć od samego początku. Opowiem o założeniu firmy, o mojej przyjaźni z rodzeństwem Febo i o tym, co spowodowało, że tak bardzo się poróżniliśmy. Musi pan zrozumieć powody, które pokierowały Alexem, że dopuścił się tak ohydnego czynu. Przez blisko godzinę snuł opowieść a inspektor słuchał uważnie nagrywając wszystko na dyktafon. Czasami rzucał tylko jakieś pytanie. Kiedy Marek skończył, powiedział. - Rzeczywiście relacje państwa nie były łatwe. Powiedziałbym nawet, że bardzo skomplikowane, ale to nie powód, by kogoś pozbawiać życia. Pan Febo, to niewątpliwie złożona osobowość. Ciekawe, co on ma do powiedzenia w tej sprawie i czy w ogóle będzie usiłował się w jakiś sposób bronić, bo co do jego intencji, by pana zastrzelić, nie mamy wątpliwości. Już nie będę pana dłużej męczył. Mam pańskie namiary i jeśli zajdzie taka konieczność, wiem gdzie pana szukać. Proszę jechać teraz do domu i odpocząć. Dam panu podwózkę. - Muszę jeszcze pojechać do szpitala na Banacha. Moja dziewczyna i przyjaciele czekają tam na mnie. Jak panu wcześniej mówiłem, pojechali oddać krew dla Pauliny. - Dobrze. W takim razie wydam dyspozycje, by zawieziono pana właśnie tam. Dziękuję za szczegółowe wyjaśnienia i dobranoc, choć właściwie to już wczesny świt. Wszedł na drugie piętro szpitala. Zobaczył Ulę siedzącą w fotelu i chyba śpiącą. Podszedł do niej i pogładził jej ramię. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się blado. - Jesteś… Martwiłam się. Usiadł obok i mocno przytulił ją do siebie. - Jestem skarbie. Już wszystko dobrze. Wszystko dobrze… Byłem na komendzie. Musiałem złożyć zeznania. Miałem rację. To był Alex. Złapali go. Podobno nie uciekał, tylko siedział na trawie jak oniemiały. Powiedziałem mu kilka słów, choć nie mam pewności, czy do niego dotarły. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. A co tutaj? Wiadomo już, co z Pauliną? - Nic jeszcze nie wiem. Seba, Viola, Maciek i Ania są w zabiegowym. Oddają krew. Już powinni chyba wyjść. Jak będziemy w komplecie, to pójdziemy się czegoś dowiedzieć. Mam nadzieję, że przeżyła. - Ja też. Dzisiaj już nie mam siły, ale jutro przyjadę i też oddam swoją. Może się komuś przyda. – Kiedy skończył mówić, drzwi od pokoju zabiegowego otworzyły się i wyszła z niego cała czwórka ich przyjaciół. - Dobrze, że już jesteście. Chodźmy dowiedzieć się, co z Paulą. Była już po operacji i leżała na oddziale intensywnej terapii. Przeżyła, choć nadal jej życiu zagrażało niebezpieczeństwo. Marek poszedł do lekarza, który ją operował, by uzyskać jakieś informacje. - To było naprawdę wyzwanie. Musieliśmy działać bardzo ostrożnie. Kula weszła dokładnie w sam środek między łopatkami. Ona miała wiele szczęścia w tym nieszczęściu, bo pocisk nie skierował się na lewo w stronę serca, ale na prawo. Otarł się o jeden z kręgów nie uszkadzając szczęśliwie rdzenia kręgowego, naruszył śledzionę i utkwił w wątrobie. Wyjęliśmy go i oddaliśmy policji. Muszą go zbadać. Śledziona i wątroba są nieco poszarpane, ale połataliśmy to możliwie najdokładniej jak się dało. To przez uszkodzoną śledzionę straciła tyle krwi. Przetoczyliśmy kilka jednostek. Nadal ją dostaje wraz ze środkami na wzmocnienie. - Moi przyjaciele przed chwilą oddali krew, ja oddam swoją jutro. Spędziłem dużo czasu na komendzie składając zeznania i nie mam już na nic siły. Jutro jednak przyjadę. Czy ona jest przytomna? Może rozmawiać? Lekarz uśmiechnął się. - Dokładnie to samo pytanie zadawał mi dyżurujący przy niej policjant. Niestety nie. Nie wiadomo, czy i jutro będzie w stanie. Jest bardzo słaba. Teraz musi dużo odpoczywać, by nabrać sił. Ale jeśli państwo macie ochotę, to możecie ją odwiedzać i przynajmniej dowiadywać się o jej stan. Tego wam nie zabronię. – Marek uścisnął lekarzowi dłoń. - Bardzo panu dziękuję doktorze. Pójdę już. Do widzenia. Wyszedł na korytarz i przekazał im informacje usłyszane od chirurga. - Jedziemy do domu. Trzeba odpocząć i przespać się trochę. Seba odwieziesz nas? Ula już ledwo patrzy na oczy. Jeśli możesz to odwieź nas do rodziców. Chyba powinni wiedzieć, co się stało. - Nie ma sprawy. Chodźmy w takim razie. Dzwonek do drzwi domu Dobrzańskich o piątej rano, postawił wszystkich domowników na nogi, no może tylko z wyjątkiem Beatki, która spała smacznie w urządzonym dla niej pokoju. Zosia opasawszy się szlafrokiem poszła otworzyć drzwi. Zobaczyła Marka i Ulę. - A co wy… - Marek przyłożył wskazujący palec do ust. - Ciii… Musimy pilnie rozmawiać z rodzicami. Mam nadzieję, że nie będą źli za to, że ich obudziliśmy. - Pewnie już są na dole. Z pewnością też usłyszeli ten dzwonek. Umarłego by o budził. – Powiedziała zrzędliwie Zosia wpuszczając ich do środka. Rzeczywiści byli już w salonie i ze zdumieniem patrzyli na wchodzących tych dwoje. - Stało się coś? – Helena uważnie lustrowała ich od stóp do głów. – Marek! Dlaczego masz zakrwawione rękawy od koszuli? Skaleczyłeś się? - Mamo, spokojnie. Zaraz wszystko wam opowiemy. To nie moja krew, tylko Pauliny. Zosiu zrób nam mocnej kawy, bo padamy z nóg, a wy usiądźcie. Mamy wam sporo do opowiedzenia. Kolejny raz opowiadał przebieg wypadków mających miejsce tej nocy. Dobrzańscy słuchali go z zapartym tchem. Nie mogli w to wszystko uwierzyć. Alex, którego wychowywali, któremu poświęcili tyle miłości, dopuścił się czegoś tak okropnego. - A co z Pauliną? – Helena zacisnęła dłonie w pięści. Paulina była przecież dla niej jak córka. - Nie jest za dobrze. Najpierw myślałem, że nie żyje. Że ten postrzał okazał się dla niej śmiertelny. Jednak żyła i oddychała. Z trudem, ale jednak. Zaraz wzięto ją na stół. Z tego, co mówił mi chirurg, straciła mnóstwo krwi, bo kula uszkodziła śledzionę i wątrobę. Jednak trzeba być dobrej myśli. Organizm jest młody i szybko powinien zniwelować powstałe szkody. Nadal obawiają się o jej życie. Leży na oddziale intensywnej terapii. Ula wraz z naszymi przyjaciółmi oddała dla niej krew, bo ma taką samą grupę jak Paulina. Ja swoją oddam jutro, a właściwie to już dzisiaj. Musimy się trochę przespać, bo od wczoraj jesteśmy na chodzie. Możemy u was? Skorzystalibyśmy z mojego dawnego pokoju. - Oczywiście synu – odezwał się Krzysztof. – Bez sensu byłoby teraz wracać na Sienną. Idźcie. Beatka jeszcze śpi, a i my wracamy do łóżek, bo bardzo jest wcześnie. Było już wczesne popołudnie, gdy Ula otworzyła oczy. Z żalem stwierdziła, że Marka przy niej nie ma. Leżała jeszcze chwilę przypominając sobie wydarzenia tej nocy. To było naprawdę traumatyczne przeżycie. Spojrzała w kierunku otwierających się drzwi i zobaczyła ukochanego przepasanego ręcznikiem i z burzą mokrych włosów. Uśmiechnął się do niej promiennie. Podszedł do łóżka i przytulił się do niej. - Wyspałaś się kotku? – Cmoknął ją czule w nosek. – Jeśli tak, to wstań. Pojedziemy po samochód a potem do szpitala. Obiecałem przecież oddać krew. Przy okazji dowiemy się jak Paulina. Może jest przytomna i będzie mogła rozmawiać? Ubrani zeszli na dół do salonu. Przywitali się z Betti i rodzicami. Zosia już wnosiła kawę i późne śniadanie. Ula wzięła małą na kolana i przytuliła do siebie. - Dzisiaj kochanie zostaniesz jeszcze u państwa Dobrzańskich. My mamy coś ważnego do załatwienia. Wieczorem przyjedziemy po ciebie, dobrze? - Ja nawet muszę tu dzisiaj zostać. Będę sadziła z wujciem kwiatki. Muszę mu pomóc, bo powiedział mi, że bez mojej pomocy sobie nie poradzi. – Ula uśmiechnęła się do Krzysztofa. - Jeszcze trochę, a ona nie będzie chciała sypiać w domu. Zawojowaliście ją zupełnie. - A ona nas. Bardzo ją kochamy i cieszymy się jak jest tu z nami. Nawet nie wiesz Ula, ile to dziecko wnosi życia w ten dom. - No dobrze. W takim razie my się zbieramy. - Wrócicie na kolację? – Spytała Helena. - Jeśli to nie kłopot, to bardzo chętnie. Nie bardzo mam głowę, żeby szykować jakieś jedzenie. Mocno mną wstrząsnęły te wczorajsze wydarzenia. - To zrozumiałe moje dziecko. W takim razie czekamy na was. Może będziecie mieć lepsze wieści o Paulince. Też chcielibyśmy odwiedzić ją w szpitalu i pocieszyć. Ona pewnie nawet nie wie, że znalazła się tam z powodu Alexa. - I na razie niech tak zostanie. – Powiedział Marek. – Nie będziemy na razie jej mówić, kto jest sprawcą tego postrzału. Mogłaby nie przyjąć tego dobrze, a ostatnią rzeczą, jakiej bym chciał, to pogorszenie stanu jej zdrowia. Ona musi teraz wydobrzeć, a nadal jest mocno niestabilna. No dobra. Zostawiamy was. Zamówiłem taksówkę. Już powinna być. Najpierw jedziemy na Sienną po samochód i przede wszystkim przebrać się w inne ciuchy, potem do szpitala. Znowu siedziała na szpitalnym korytarzu w tym samym fotelu, co ostatnio. Czekała na Marka. Czas się dłużył, a on nadal tkwił w pokoju zabiegowym. Wreszcie wyszedł stamtąd. Poszli na OIOM. Najpierw skierowali swe kroki do pokoju lekarzy. Zastali tam ordynatora chirurgii. Lekarza, który przeprowadzał operację Pauliny, nie było. Ordynator znał przypadek. Najpierw jednak spytał, kim są dla chorej. Marek wybrnął z sytuacji mówiąc, że jest jej przyrodnim bratem. To wystarczyło. Poprosił, by usiedli. - Drodzy państwo. Jak zapewne wiecie, wczoraj nie było najlepiej. Jednak transfuzje zrobiły swoje. Uzupełniły krew, której straciła tak wiele. Jest bardzo słaba jeszcze i obolała, ale dziś rano wybudziła się. Nawet rozmawiała ze mną podczas obchodu. Mogę z całą pewnością powiedzieć, że stan zagrożenia minął. Zezwalam państwu na krótką wizytę. Najwyżej piętnaście minut. Ona musi odpoczywać. Podnieśli się z krzeseł dziękując lekarzowi. Poszli do sali, w której ją umieszczono. Nie spała. Leżała z otwartymi oczami wbitymi w sufit gapiąc się na niego bezmyślnie. Podeszli do niej cicho. - Witaj Paulina. – Przeniosła wzrok na Marka. - Marek…, Ula… - wyszeptała cicho. – Co się stało? Dlaczego tu jestem? Nikt nie chce mi nic powiedzieć? Przysiadł na łóżku a obok na krześle przycupnęła Ula. - Jesteś jeszcze bardzo słaba, ale od dzisiaj będzie już tylko lepiej. Wyjdziesz z tego. - Wyjdę z czego? Powiedz mi i nie każ się domyślać. - Postrzelono cię. Strzelono ci w plecy. Pamiętasz? To było po pokazie. Zamyśliła się na chwilę. - Pamiętam. Wyszłam z budynku, bo szukałam was. Chciałam się pożegnać i pogratulować pokazu. Potem poczułam ogromny ból w plecach. Kto to zrobił? Dlaczego do mnie strzelał? – Marek pogładził jej dłoń. - To był przypadek Paulina. To nie do ciebie strzelano. To ja byłem celem. Ty pojawiłaś się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze. Gdybyś nie stanęła naprzeciw mnie, ja leżałbym już w kostnicy. Uratowałaś mi życie, płacąc za to wysoką cenę. Dlatego zrobię wszystko, byś znowu stanęła na nogi i jak najszybciej wyzdrowiała. Jej czarne jak węgiel oczy były ogromne i zszokowane tym, co usłyszała. W głowie zaczęła się wykluwać pewna myśl. - Ty byłeś celem? – Marek pokiwał głową. – To Alex. To był Alex, prawda? Powiedz mi i nie oszczędzaj mnie. Ja muszę to wiedzieć. – W takiej sytuacji, gdy domyśliła się wszystkiego, nie było sensu ukrywać tego przed nią. Spuścił głowę i powiedział cicho. - Tak Paula, to był twój brat. Nie przewidział, że wypadki tak właśnie się potoczą. Przyjechał do Polski, by pozbyć się mnie raz na zawsze. Stało się jednak inaczej. Prawie umarłaś mi na rękach. Straciłaś bardzo dużo krwi. Na szczęście Ula ma taką samą grupę jak twoja. Oddała ją bez wahania, podobnie jak Seba, Violetta, Maciek i Ania. Dzisiaj oddałem swoją. Jeszcze trochę jej potrzebujesz, by się wzmocnić. – Patrzyli jak jej policzki moczy strumień łez. Musiała odreagować te rewelacje w taki właśnie sposób. - Dziękuję wam bardzo. Chyba żyję dzięki waszej krwi. Pozostałym podziękuję jak już wyzdrowieję. A co z moim bratem? - Siedzi w areszcie. Nie sądzę, by prędko stamtąd wyszedł. Posiedzi do rozprawy, a po niej z pewnością czeka go jeszcze wiele lat więzienia. Wiem, że zawsze był dla ciebie wsparciem i nie zdziwiłbym się, gdybyś czuła do niego żal. My ze swojej strony zarówno ja, Ula i moi rodzice chcemy cię zapewnić, że na nas zawsze możesz liczyć. Rodzice pytali, czy mogą cię odwiedzić. Przyjmiesz ich jutro? - Oczywiście. Cieszę się, że po tym wszystkim chcą mnie jeszcze widzieć. - Spytam lekarza, co możesz jeść i przywiozę co trzeba. Teraz już pójdziemy, bo lekarz dał nam tylko piętnaście minut. Do jutra. Wrócili do domu Dobrzańskich w samą porę. Zosia właśnie nakrywała do stołu. Już przy kolacji opowiedzieli seniorom o Paulinie. - Nawet nie spodziewałem się, że będę mógł dzisiaj z nią rozmawiać. Słaba jest jeszcze, ale wymusiła na mnie, bym opowiedział, co się stało i dlaczego znalazła się w szpitalu. Domyśliła się, że to sprawka Alexa. Może to i lepiej, że już wie? Może łatwiej sobie z tym poradzi? Jutro do południa możecie ją odwiedzić. Jeśli chcecie, to kupcie jej wodę niegazowaną. Na razie nie można jej podawać nic do jedzenia. Odżywiają ją przez rurkę jakimiś witaminizowanymi papkami. Treściwszego jedzenia ta uszkodzona wątroba mogłaby nie przetrawić. Powiedzcie jej, że my przyjedziemy po pracy. Dacie radę jutro odebrać Betti ze szkoły? Kończy o czternastej. - Wiem synku. Przecież mamy tu jej plan lekcji. Najpierw pojedziemy do szpitala, a potem po Beatkę. - Dziękuję pani Heleno. – Powiedziała Ula. - My w takim razie odbierzemy ją w drodze powrotnej ze szpitala. Nie wiem jak poradzilibyśmy sobie bez państwa pomocy. – Zadrżał jej głos a w oczach zalśniły łzy. Helena podeszła do niej i pogładziła ją po głowie. - Już dobrze kochanie. Przecież nie raz rozmawiałyśmy o tym. Beatka to takie dobre dziecko. Uszczęśliwia nas, więc nie miej wyrzutów sumienia, bo dla nas to przyjemność a nie obowiązek. – Betti przytuliła się do Heleny. - Ulcia. Przecież wiesz jak bardzo ich kocham. Dobrze mi tu z nimi. Ty przynajmniej nie musisz się o mnie martwić, a ja nie siedzę do późna w świetlicy. – Ula otarła łzy i uśmiechnęła się do siostry. - Masz rację. Ale ja nic na to nie poradzę, że ciągle mam wyrzuty sumienia, że zrzuciłam cię na głowy państwa Dobrzańskich. - Kochanie, słyszałaś co przed chwilą powiedziała mama? – Marek cmoknął ją w policzek. – Nie wyszukuj problemów tam, gdzie ich nie ma. Mało mamy innych kłopotów? Jutro trzeba wrócić do pracy i ogarnąć to popokazowe szaleństwo, bo że takie będzie, jestem o tym przekonany. Jedźmy już. Jutro trzeba wcześnie wstać. Rano odwieźli Betti do szkoły a sami pojechali prosto do firmy. Marek poprosił Anię, by ściągnęła Maćka, Sebastiana i Violę do jego gabinetu. Uważał, że po tym, co zrobili dla Pauliny, należy im się garść informacji o niej. Ania zrobiła wszystkim kawę. Rozsiedli się na kanapie wlepiając w Marka wzrok. - Byliśmy wczoraj w szpitalu. Z Pauliną już trochę lepiej. Nawet z nią rozmawialiśmy. Wyjaśniliśmy, z jakiego powodu znalazła się w szpitalu. Domyśliła się, że to Alex strzelał. Poza tym podziękowała nam wszystkim za krew. Powiedziała, że jak już opuści szpitalne mury przyjdzie wam podziękować osobiście. Pewnie nawet nie spodziewała się, że ktokolwiek zechce oddać dla niej krew. Tak, czy owak nie ulega najmniejszej wątpliwości, że dzięki Paulinie ja żyję. Gdyby nie ona, mielibyście dzisiaj pogrzeb. Złożyłem też zeznania na komendzie. Ciekawy jestem, czy wyciągnęli coś od Alexa. Nie wyglądał na zbyt rozmownego. Raczej na kogoś zamkniętego w sobie, wycofanego. To, co zrobił, zapewne i nim mocno wstrząsnęło. Nie wiem, czy w ogóle będzie chętny do składania zeznań. Ale to już sprawa policji. Z drugiej strony myślę, że człowiek zrównoważony psychicznie nigdy nie dopuściłby się takich czynów. On jednak musi mnie bardzo nienawidzić skoro zdobył się na taki krok. Też go nie cierpię, ale nigdy w życiu nie porwałbym się na to, by do niego strzelać. Teraz pewnie i tak przebadają go psychiatrzy. - No…, - odezwał się Olszański – z pewnością i uznają go za kompletnego wariata. Dzięki temu nie posiedzi ani dnia tylko wyląduje w jakimś przytulnym szpitaliku dla inteligentnych inaczej. Tym samym uniknie odpowiedzialności. Kolejny raz się wywinie. - Mam nadzieję, że nie Seba. To zbyt duży ciężar czynu, by on mógł się wywinąć od odpowiedzialności. Wierzę, że za to, co zrobił, poniesie zasłużoną karę. Dobra, to tyle. Wracamy do roboty, bo mamy jej całkiem sporo. Aniu, Pshemko już jest? - Jest. Święci triumf od samego rana. Dawno nie widziałam go takiego szczęśliwego. Z windy wyszedł ze śpiewem na ustach. - To dobrze, że ma dobry nastrój. Ja w takim razie idę do niego i jeszcze raz powiem mu, jakim jest świetnym projektantem. |
Dziuba (gość) 2012.12.27 14:05 |
Droga Małgosiu! Uwielbiam Twoje opowiadania. Co prawda rzadko wstawiam komentarz ( ostatnio to chyba było przed moim wyjazdem na Sardynię w sierpniu) , bo nigdy tak do końca nie wiem co napisać. Naprawdę , Twoje opowiadania to taka miła odskocznia od codziennych problemów, obowiązków i tej całej nieustannej bieganiny. Pomimo tego ,że wszystkie opowiadania są fantastyczne , to najbardziej podoba mi się Trochę inna bajka. Czytając je bardzo często nie mogłam powstrzymać łez, nawet teraz gdy do niego wracam łzy same pojawiają się w moich oczach.To opowiadanie jest przepiękne i przecudowne. Małgosiu , Ty naprawdę masz talent i bardzo się cieszę ,że mogę czytać tak wspaniałe opowiadania. Muszę przyznać, że był kiedyś krótki okres w moim życiu, iż sama zamierzałam napisać opowiadanie. Miałam nawet obmyślony pierwszy rozdział, ale na tych planach tylko pozostało. Główny powód to brak czasu niestety. No ale tak to już w tym naszym życiu bywa. Wracając do powiadania to rozdział jak zwykle super. Cieszę się , że Paulinie jednak nic się aż tak poważnego nie stało. Na pewno ta sytuacja da jej wiele do myślenia i być może panna Febo przewartościowuje swoje dotychczasowe życie. Aleks to powinien ponieść surowa karę za swój niecny czyn. Mam jednak nadzieje ,że ta sytuacja również otworzy mu oczy na wiele spraw i Febo będzie dążył do zmiany obranej drogi życiowej. Fajnie,że państwo Dobrzańscy tak wiele czasu poświęcają Beatce. Mała na pewno kocha ich jak dziadków a oni ją jak wnuczkę. Kto wie może wkrótce Marek sam postara się o maleństwo..........Z pewnością byłby cudownym ojcem. Wiesz ja czekam na opowiadanie, w którym poświęcisz trochę więcej uwagi na życie rodzinne Marka i Uli po ślubie. Jakoś tak zawsze mi tego brakuje. Czytałam kiedyś takie jedno i było fajne. Twoje z pewnością też takie by było. Na koniec pozdrawiam, życzę dużo weny i czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg! |
kawi :) (gość) 2012.12.27 14:54 |
Gosiu! Na początek chciałam ci podziękować za komentarz u mnie. Co do mojego opowiadania to.... Ula ma wykształcenie ekonomiczne, tylko tak jak Maciek w filmie to ona w moim opowiadaniu nie umiała znaleźć pracy więc łapała się każdej deski ratunkowej, w tym przypadku jej deską ratunkową był taniec, znalazła prace jako nauczycielka baletu. Ula bardzo lubi tą pracę, ale chciałaby robić coś co studiowała tyle lat. Zapewniam cię, że Ula czy będzie tego chciała czy nie trafi do FD, na razie nie zdradzę jak :) Co do twojej nn, to bardzo mi się podobała. Biedny Alex, szkoda mi go, choć wiem, że nie powinno. Mam nadzieję, że zrozumie swój błąd. Dobrze, że nie zabił Pauliny, albo nie trafił w Marka. Nienawiść zupełnie go zaślepiła. Teraz pewnie spędzi jakiś czas na oddziale zamkniętym. Jak dobrze, że Paulina ma wokół siebie ludzi, którzy zawsze służą jej pomocą. Oczywiście pierwszą '' Matką Teresą z Kalkuty'' była Ula, bo ona nie mogła by przejść obojętnie obok osoby, która potrzebuje pomocy. Cieszę się, ze nawet Seba i Viola oddali swoja krew, to bardzo... szlachetne z ich strony. I jeszcze jak dobrze, że państwo Dobrzańscy polubili Beatkę, bo zawsze się nią opiekują kiedy Ula nie może. Gdyby nie oni pewnie Cieplakówna musiałaby wszędzie ze sobą Betti targać, a tak to ma, że się tak wyrażę spokój :p Serdecznie pozdrawiam i czekam na następną część :D |
MalgorzataSz1 2012.12.27 16:47 |
Dziuba. Jest mi bardzo miło, że się odezwałaś. Niektórzy twierdzą, że komentarze karmią wenę i chyba jest w tym sporo prawdy. Niewątpliwie dają dużą motywację do dalszego pisania. I jeszcze tyle pochlebnych słów na temat moich opowiadań. Muszę Ci powiedzieć, że jesteś chyba pierwszą osobą, która najbardziej lubi "Trochę inną bajkę". Może Cię to zdziwi, ale opowiadanie zostało napisane na podstawie moich własnych przeżyć. Pisałam już o tym wielokrotnie, ale być może, że umknęły Ci te moje odpowiedzi na komentarze. Ja przeżyłam wiele, wiele lat temu coś bardzo podobnego. Też był wypadek i długie miesiące rehabilitacji, choć ja miałam mniej szczęścia niż Ula, bo nie doszłam do pełnej sprawności, ale jednak jakoś chodzę. W tym opowiadaniu zawarłam własną historię i być może dlatego tak Cię poruszyła, bo jest prawdziwa. Jeśli czujesz, że potrafisz pisać, ja bardzo Cię do tego zachęcam. Też nie cierpię na nadmiar czasu, bo jestem aktywna zawodowo a i w domu jakieś obowiązki mam. Jednak zawsze staram znaleźć sobie chwilę i poświęcić ją mojemu ulubionemu zajęciu. To też w jakimś sensie forma rehabilitacji, forma terapeutyczna. A wracając do tego rozdziału. Paulina dostała kulką w plecy i to nie jest błaha rzecz. Kula spowodowała znaczne spustoszenie w jej ciele, ale przy tym całym nieszczęściu Paulina miała trochę szczęścia. Wątroba jest uszkodzona, ale to chyba jedyny organ w człowieku, który potrafi się dość szybko zregenerować. Poszarpana jest też śledziona. Jednak dzięki transfuzji ona szybko nabiera sił i szybko stanie na nogi. Z pewnością zarówno ona jak i jej brat przewartościują swoje dotychczasowe życie. Inaczej nie może być, choć u Alexa będzie to trwało znacznie dłużej. On ciągle ma świadomość, że zabił siostrę i nie ma pojęcia, że przeżyła. Marek i Ula doczekają się maleństwa, ale to już przy końcu opowiadania. Jeszcze macie przed sobą 11 rozdziałów, więc będzie co czytać. Nie wiem, czy kiedyś pokuszę się o opisanie życia rodzinnego Marka i Uli. Kiedyś już pisałam takie rzeczy, ale były one zawarte głównie w epilogach lub ostatnich rozdziałach. Mam wątpliwości, czy potrafiłabym o tym napisać na tyle interesująco, żeby zaciekawić czytelnika. Jednak tak, czy owak, temat wart jest przemyślenia. Bardzo dziękuję Ci za tak obszerny komentarz. Przeczytałam i odpowiedziałam na niego z prawdziwą przyjemnością. Serdecznie Cię pozdrawiam. Kawi. Dziękuję, że wyjaśniłaś chociaż trochę, jakie masz plany w stosunku do Uli. Mam nadzieje, że nie każesz nam długo czekać na nową część, bo zapowiada się ciekawie, jak zwykle u Ciebie. A jeśli chodzi o mój rozdział i o Alexa, to mogę Cię zapewnić, że w dalszych częściach możesz poczuć jeszcze większy żal i współczucie dla niego. Jak by na to nie patrzeć Febo nie jest mordercą i do tej niby zbrodni doskonałej podszedł po amatorsku, choć jemy wydawało się zupełnie inaczej. To było bardzo naiwne z jego strony, że taki czyn ujdzie mu na sucho i bezkarnie. Poza tym, wszyscy wiemy, że zbrodni doskonałej nie ma. Ulę można określić '' Matką Teresą z Kalkuty'' , ale trzeba też pamiętać o tym, że ona jako jedyna miała tę samą grupę krwi i mogła być bezpośrednim dawcą. Paulina z pewnością doceni ten gest również w stosunku do pozostałych i na pewno im podziękuje. Bez wątpienia też się zmieni, ale to jeszcze melodia przyszłości. Bardzo dziękuję Kawi za komentarz i serdecznie pozdrawiam. |
danka69 (gość) 2012.12.27 23:49 |
Gosiu! Po dłuższej nieobecności wracam do
komentowania.Jak wiesz, nie lubię trudnych rozdziałów a ten należy do
gatunku bardzo trudnych. Aleks już w Brzyduli , jak dla mnie
kwalifikował się do konsultacji psychiatrycznej. Nie posunął się
wprawdzie do żadnej fizycznej zbrodni ale jego rozchwiana osobowość
dawała wiele do myślenia. Przez cały serial knuł różne intrygi,
doprowadzając głównie do strat ekonomicznych w firmie. Tutaj posunął się
znacznie dalej, dając upust swojej chorobliwej nienawiści do Marka.
Misternie obmyślony plan 'szcześliwie" dla Marka nie powiódł się a
ofiarą padła jego siostra. Cała ta sytuacja pewnie sprawi , że Paula nie
będzie już tą samą osobą. Na Aleksa nie będzie mogła już liczyć. Nie
będzie jej też łatwo zaadaptować się do nowej rzeczywistości. Czytając fragment dotyczacy stanu Pauli, wewnętrznych uszkodzeń wątroby i śledziony uśmiechnęłam się , bo moje dziecko wczoraj mi powiedziało, że uszkodzoną śledzionę np. podczas wypadków samochodowych usuwa się w całości, ponieważ należy do organów, podobnie jak wyrostek czy woreczek żółciowy , bez których da się żyć. Gorzej z wątrobą, która owszem regeneruje się dość szybko( jej tkanki), ale mechaniczne uszkodzenia są bardzo groźne.To taka drobna dygresja , " konsultacja medyczna", ha, ha, ha.Sorry. Gosiu czekam na dalszy rozwój wydarzeń.Mam nadzieję,że kolejny rodział nie będzie w całości poświęcony Pauli i Aleksowi. Dziękuję i pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2012.12.28 08:43 |
Danusiu. W kolejnym rozdziale rzeczywiście poświęcę sporo miejsca i Paulinie, która powoli dochodzi do zdrowia i Alexowi, który siedzi w areszcie i nadal nie ma pojęcia, czy jego siostra żyje. Jednak już w tym rozdziale doprowadzę do konfrontacji tych dwojga. Paulina już nie będzie tą samą Pauliną co dawniej i dzięki temu spotkaniu dostarczy swojemu bratu materiału do przemyśleń. Sama wiesz, że nie jestem lekarzem a o organach wewnętrznych człowieka posiadam wiedzę jedynie w stopniu podstawowym. Akurat to, że bez śledziony można żyć wiem, bo mam taki przypadek w rodzinie. Jednak nie chciałam, by Paulina wyszła ze szpitala w jakimś sensie wybrakowana, dlatego napisałam, że połatali jej wątrobę i śledzionę. Przecież wiesz, że to co tutaj piszę to tylko fikcja i pomysły mojej szalonej głowy. W bajkach wszystko jest możliwe i skoro pocałunek może przemienić żabę w królewicza, to i uszkodzonej śledziony nie muszą usuwać. Jednak to, co napisałaś dało mi trochę do myślenia. A o czym, to już napiszę w mailu. to będzie zadanie z gwiazdką dla Kasi. :) Dzięki wielkie, że dodałaś wpis. Tym bardziej doceniam, bo zrobiłaś to bardzo późno. O której Ty chodzisz spać? Pozdrawiam Cię najcieplej jak się da. |
kawi :) (gość) 2012.12.29 19:15 |
Serdecznie zapraszam do mnie na nową notkę :D Pozdrawiam kawi :) |
Wiola (gość) 2012.12.29 23:00 |
Małgosiu notka przepiękna jak wszystkie.Bardzo podoba mi się to, że Dobrzańscy opiekują się Beti i traktują ją jak wnuczkę którą pewnie pragną mieć.Ta mała dodaje im skrzydeł.Cieszę się,że Paula sama domyśliła się,że to Alex strzelał.Jak bardzo trzeba nie na widzieć drugiego człowieka żeby chcieć go zabić?Podejrzewam,że tu nie tylko chodzi o to,że Marek spał z Julią ale o coś więcej.Nie wiem czy Paula mu wybaczy ale na pewno mu tego nie zapomni.Myślę,że Marek odwiedzi go w areszcie i będzie próbował z nim porozmawiać,takie są moje przypuszczenia.Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejną notkę. |
MalgorzataSz1 2012.12.29 23:11 |
Wiola. Rozpływam się jak krówka ciągutka pod wpływem tych pochwał. Potrafisz zmotywować człowieka. Niestety Marek nie odwiedzi Febo w więzieniu. Zbyt dużo w nim sprzecznych emocji. Umożliwi natomiast takie widzenie Paulinie i to już w następnym rozdziale. (chyba). Zawdzięcza jej życie i zrobi wszystko, by jak najszybciej stanęła na nogi. W dalszych rozdziałach zarówno on jak i Ula okażą się bardzo pomocni i życzliwi Paulinie. Zrobią wiele pięknych gestów w jej kierunku za co będzie im bardzo wdzięczna. A ja jestem Ci wdzięczna za ten komentarz i pozdrawiam Cię serdecznie. :) |
Wiola (gość) 2013.01.01 05:41 |
Małgosiu Niech NOWY ROK przyniesie Ci radość,miłość,pomyślność i spełnienie marzeń a gdy się one już spełnią,niech dorzuci garść nowych,bo tylko one nadają życiu sens.SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO 2013 ROKU i DUŻO WENY DO PISANIA TAK CUDOWNYCH OPOWIADAŃ. |
MalgorzataSz1 2013.01.01 10:16 |
Wiola. I ja życzę Ci wszystkiego najlepszego na ten Nowy Rok. Ogromnego szczęścia, pomyślności, sukcesów i zdrowia. Niech Twoje plany się realizują a życie upływa bez trosk i zmartwień. Sobie życzę, by Twoja przychylność do mojego pisania była wieczna i mam nadzieję, że pod tym względem nie zawiodę i dopóki starczy siły i pomysłów, będę pisać. Moja wena na razie trzyma się całkiem nieźle. Dwa opowiadania są już skończone i czekają w kolejce na publikację. Ich tytuły przeczytasz w zakładce "Moje opowiadania" tu na blogu. Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam. a jutro zapraszam na nowy rozdział. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz