01 styczeń 2013 |
Rozdział XXII
Znowu byli w komplecie. Wrócił na wakacje Jasiek. Był szczęśliwy, że udało mu się zaliczyć kolejny rok. Szczęśliwy tym bardziej, że od półrocza przyznano mu stypendium za wysoką średnią, a jego kwota była nie do pogardzenia. Mimo, że nie potrzebował już tak bardzo oszczędzać, bo przecież dostawał pieniądze przyznane mu przez ministra i to stypendium, to jednak nawyk był silniejszy. Uskładał trochę grosza obiecując sobie, że spożytkuje te pieniądze na wakacje dla siebie i sióstr. Podzielił się swoimi planami z Ulą. Ona jednak była temu przeciwna. - To bez sensu – mówiła. – Mam dość pieniędzy, by zafundować nam wszystkim wakacje. Te, które odłożyłeś, wpłacimy na twoje konto. Niech procentują na przyszłość. Już kiedyś rozmawialiśmy z Markiem na temat wakacji. Myśleliśmy najpierw o wyjeździe w góry. Chcemy jednak zabrać państwa Dobrzańskich, a oni ze względu na swoje przypadłości wolą jednak morze. Co ty na to? - Może być morze. – Uśmiechnął się Jasiek. – Mnie tam wszystko jedno. Bylebym mógł odpocząć. Ciężki miałem ten rok. Błogie lenistwo na plaży może być całkiem przyjemne. - No to załatwione. Prawdopodobnie pojedziemy na początku lipca. Przez ten czas zajmiesz się Betti, tak? - No pewnie. Trzeba odciążyć trochę Dobrzańskich. Nadal odwiedzali Paulinę w szpitalu. Była już w niezłej formie. Wreszcie mogła jeść normalnie, bo zarówno wątroba jak i śledziona zagoiły się. Czuła się już całkiem nieźle i zamęczała lekarzy prośbami o wypis ze szpitala. Mimo wszystko zmieniła się. Jakby złagodniała, a jej głos przybrał spokojny ton bez tej charakterystycznej dla niej nerwowości i wyniosłości. Doceniła pomoc Marka i Uli. Byli przy niej, wspierali ją, spełniali jej zachcianki pod warunkiem, że były uzasadnione. Starała się ich nie wykorzystywać ponad miarę i sama siebie musiała nieraz hamować. Chyba pogodziła się już z faktem, że oni są razem. Widziała jak Marek traktuje Ulę, jaki jest wobec niej opiekuńczy i dobry. To utwierdzało ją w przekonaniu, że Ula jest naprawdę miłością jego życia. Jej nigdy tak nie traktował chyba właśnie dlatego, że ciągle posądzała go o zdrady i robiła mu o byle co awantury. Miał prawo od niej odejść. Teraz nie dziwiła się, że mógł mieć dość takiego życia. Życia pod lupą. Jednak jako przyjaciel sprawdził się znakomicie. Równie dobrze mógł ją zostawić w tym szpitalu na pastwę losu a jednak nie zrobił tego. Nie spodziewała się też, że Sebastian, którego nie znosiła organicznie i Violetta, którą do tej pory traktowała jak narzędzie i Maciek, którego nie znała zbyt dobrze i wreszcie Ania, która nie darzyła jej sympatią, potrafili tak ofiarnie przyjść jej z pomocą i oddać jej swoją krew. Oni też ją odwiedzali. Początkowo to nie było zbyt komfortowe dla nich. Nie potrafili z Pauliną rozmawiać. Jednak, gdy przeprosiła ich wszystkich za to, że tak paskudnie traktowała ich w przeszłości i podziękowała za krew, atmosfera się znacznie ociepliła. Od tej pory spotykali się już bez napinania się. Czasami takie odwiedziny były bardzo wesołe i kipiące od żartów. Zrozumiała jak wiele straciła będąc tak dumną i nieprzystępną. Stwarzając dystans między sobą a innymi ludźmi. Wcześniej nie miała przyjaciół. Teraz ich wszystkich mogła do nich zaliczyć i co dziwne świetnie się czuła z tą świadomością. Tematu Alexa nie poruszali nigdy. Czuli, że to byłoby dla niej zbyt bolesne. Ona też nigdy nie pytała. Alex chyba nie wiedział, że ona żyje i nadal tkwił w przekonaniu, że zginęła na schodach pomarańczarni. Pod koniec czerwca wreszcie doczekała się wypisu. Zadzwoniła do Marka informując go, że wychodzi dwudziestego piątego. Obiecał jej, że przyjedzie po nią razem z Ulą i odwiozą ją do domu. Tak się też stało. Pomogli wnieść jej torby do środka. Poprosiła ich, by zostali jeszcze chwilę. Usiadła naprzeciw nich i powiedziała cicho. - Chciałam wam za wszystko raz jeszcze podziękować. Przede wszystkim za to, że nie zostawiliście mnie samej. To nie powinno było nigdy się wydarzyć. Ale czasu nie cofnę. Gdy byłam w Milano Alex mówił mi jak bardzo cię nienawidzi. Mówił, że gorzko pożałujesz tego, że zniszczyłeś mu życie. Pożałujesz tego, że zmarnowałeś mnie tyle lat. Jednak nie brałam wtedy poważnie tego, co mówił. Myślałam wówczas, że on jest bardzo zraniony i nieszczęśliwy przez to, że musiał opuścić kraj. Całą winą obarczył ciebie, choć już wcześniej karciłam go za jego postępki względem firmy i mówiłam, że to głównie jego wina, że się tak stało. On zdawał się nie przyjmować tych argumentów a mnie do głowy nawet nie przyszło, że on planuje cię zabić. Pewnie i tak nie zdołałabym go powstrzymać. Znasz go i wiesz jaki potrafi być konsekwentny i uparty. Teraz jednak myślę, że powinnam się z nim spotkać. Twarzą w twarz. Możecie mnie za to potępić, ale uważam, że tak powinnam zrobić. Chcę pójść jutro na komendę i poprosić o widzenie. Mam nadzieję, że umożliwią mi to. Rozprawa dopiero w sierpniu. - Paula. Ja nie wiem, czy to jest dobry pomysł. Jednak uszanuję twoją decyzję. Jeśli chcesz zadzwonię do inspektora Zalewskiego i spytam, czy w ogóle jest taka możliwość. Ja w każdym razie nie chcę go oglądać, choć pewnie na rozprawie będę musiał. Dam ci znać. Chcę, żebyś wiedziała coś jeszcze. My wyjeżdżamy na wczasy drugiego lipca. W firmie nareszcie spokój i każdy wie, co ma robić. My jesteśmy już bardzo zmęczeni i musimy odetchnąć. Zabieramy też ze sobą rodziców. Przez dwa tygodnie musisz poradzić sobie bez nas. Gdybyś czegoś potrzebowała, dzwoń do Sebastiana. Wiesz, że nie odmówi ci pomocy. Podobnie jak cała reszta. Jak nas nie będzie, firma zostanie na głowie Maćka. Jest naprawdę świetny i da sobie radę. On też jest gotowy, by pomóc ci w razie potrzeby. Jak więc widzisz nie zostawiam cię tak całkiem samej. Zrobiłem też rozeznanie w ośrodkach rehabilitacyjnych. Uważam, że powinnaś oderwać się przynajmniej na kilka tygodni od Warszawy. Wyjechać i pooddychać innym powietrzem. Podeślę ci oferty. Wybierz coś i zarezerwuj sobie pokój. Jeśli ten wyjazd nastąpi po naszym powrocie zawieziemy cię do takiego sanatorium, żebyś nie musiała tłuc się pociągiem. Przemyślisz to, tak? - Bardzo wam dziękuję. Na pewno przemyślę. Jednak najpierw wizyta u Alexa. Mam mu dużo do powiedzenia i chcę, by miał jasność sytuacji. - No dobrze. Ja jeszcze dziś wykonam telefon do Zalewskiego i dam ci znać. Pojedziemy już. Musimy wrócić do firmy. Trzymaj się i nie forsuj. Po południu wpadniemy jeszcze na chwilę. Zrobimy ci jakieś zakupy, bo pewnie nic nie masz. Na razie. Kiedy wracali już na Lwowską powiedział do Uli. - Wiesz, naprawdę jej nie rozumiem. Po co ona chce się widzieć z Alexem? Tak bardzo ją skrzywdził. Omal nie umarła. - To jej brat Marek. Widocznie więzy krwi mają dla niej ogromne znaczenie i są niezwykle silne. Jestem pewna, że mu wybaczy. On jest całą jej rodziną. Taką prawdziwą, nie przyszywaną. Kocha twoich rodziców i ma im dużo do zawdzięczenia, ale to z nim czuje się najsilniej związana. Ja to rozumiem. - Rozumiesz, bo sama jesteś wielkoduszna i wspaniałomyślna. Potrafisz wybaczać. Wiem o tym, bo mnie wybaczyłaś to, czego dopuściłem się względem ciebie. Jesteś aniołem skarbie. Chłód panujący w celi spowodował, że przebudził się. Usiadł na twardej pryczy i roztarł zziębnięte ramiona. Koc, który miał do dyspozycji, nie dawał ciepła. Przypominał raczej sfilcowaną derkę dla konia. Podniósł głowę w kierunku małego okna umieszczonego dość wysoko. Z tego miejsca mógł zobaczyć jedynie skrawek nieba. Dziś było błękitne, przesycone słońcem, bezchmurne. ![]() Nagle zatęsknił za Włochami. Za Toskanią. Sporo czasu spędził tam będąc dzieckiem. To właśnie tam widywał najpiękniejsze niebo. Niebo nasiąknięte soczystym, głębokim błękitem. Podświetlone promieniami słońca. Niebo najczystsze. Już nigdy takiego nie zobaczy. Już zawsze będzie je oglądał przez zakratowane okno celi. Poczuł, że się dusi. To małe pomieszczenie przypomniało mu o jego skłonnościach do klaustrofobii. Będzie się musiał do tego przyzwyczaić. Już od ponad miesiąca musiały mu wystarczyć krótkie spacery po więziennym dziedzińcu. To zdecydowanie było za mało. Lubił oddychać pełną piersią. To miejsce zabierało mu oddech i błogie poczucie wolności. Wolność… Dopiero tutaj dogłębnie zrozumiał znaczenie tego słowa. Zaczynał żałować, że uległ i tak bardzo zaangażował się w ten, jak się okazało, nietrafiony pomysł, by szukać zemsty na Dobrzańskim. Nietrafiony? W dosłownym tego słowa znaczeniu był bardzo trafiony. Trafił nim prosto w plecy Pauliny. Oddałby wszystko, by móc cofnąć czas, by nigdy nie doszło do tej dramatycznej sytuacji. Nawet nie wiedział, czy ona żyje, czy umarła. Ta niewiedza dobijała go. Nikt nie chciał mu udzielić żadnych informacji na ten temat. Przez pierwszy tydzień pobytu w areszcie maglowali go przez kilka godzin dziennie zadając w kółko te same pytania. Miał dość. I choć na początku usiłował być pomocny i przyznał się do wszystkiego, to kolejne dni utwierdzały go tylko w przekonaniu, że nie doceniono jego szczerości. W końcu zamknął się w sobie i przestał udzielać odpowiedzi. Odpowiedzi na pytania, które zadawano mu miliony razy. Ludzie przesłuchujący go zdawali się nie pamiętać, że już kiedyś takie pytania padły. Miał ich za kompletnych półgłówków. Ćwierćinteligentów. Przypomniał mu się nawet dowcip podczas jednego z przesłuchań. „Dlaczego policjant chodzi z psem? Bo co dwie głowy, to nie jedna.” Na samą myśl roześmiał się i śmiał się długo, jakby dostał ataku. Patrzyli na niego jak na wariata, nie mogąc zrozumieć, co go tak rozbawiło. Tego dnia nie zadali mu już ani jednego pytania. Postanowili jednak wezwać psychiatrę, by ten ocenił, czy Febo ma wszystkie klepki w porządku. Teraz on przejął rolę śledczych. Każdego dnia urządzał sesje i starał się wyciągnąć od Alexa jak najwięcej informacji. Początkowo nie pozwolił się sprowokować i na wszystkie indagacje lekarza odpowiadał milczeniem. Jednak długo nie wytrzymał i przy kolejnej okazji wysyczał mu przez zęby. - Chce pan ze mnie zrobić idiotę? Zapewniam pana, że nie jestem nim. Gdy strzelałem, nie byłem niepoczytalny. Doskonale wiedziałem, co robię. Byłem świadomy swojego czynu i nic nie zachwiało mojej równowagi psychicznej. Jestem zdrowy na ciele i umyśle, więc proszę dać mi już spokój i nie męczyć mnie dłużej. Jeszcze kilka sesji z panem, a naprawdę zwariuję. Odpuścili. Psychiatra wydał opinię, że Febo nie jest niepoczytalny i w momencie popełniania zbrodni był świadomy tego, co robi. To dolało tylko oliwy do ognia. Nie mógł się już uratować w żaden sposób a widmo wolności i widok błękitnego nieba nad głową, odeszły w niebyt. Teraz czekał na rozprawę. Miała się odbyć ostatniego sierpnia. Szczęk przekręcającego się klucza w zamku i odsuwanej zasuwy skutecznie oderwał go od tych rozmyślań. Odwrócił głowę w kierunku drzwi, w których ukazał się policjant. - Chodź Febo. Masz gościa. Ręce. Wyciągnął obie, a policjant skuł je kajdankami. - Gościa? Jakiego gościa? - Nie miał tu przecież nikogo, kto zechciałby go odwiedzić. – Dobrzańscy? Nie. Niemożliwe. Przecież chciałem zabić ich jedynaka. - Wie pan kto to? – Spytał. - Nie wiem. Jakaś kobieta. - Kobieta? To już w ogóle bez sensu. Pozwolił się zaprowadzić do sali odwiedzin, gdzie można było rozmawiać przez słuchawkę telefonu za szklaną szybą. Usiadł na krześle przy jednym z takich stanowisk i czekał. Wreszcie ją zobaczył i pomyślał, że cierpi na jakieś omamy. To przecież niemożliwe. Widział jak osuwała się martwa podtrzymywana przez Marka. A jednak była tu. Podchodziła wolno do szyby utkwiwszy w nim wzrok. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że jego policzki są mokre od napływających wciąż do oczu łez. Podniósł się z krzesła nadal nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. - Paulina… - Wyszeptały bezgłośnie jego usta. – To naprawdę ty? – Wskazała mu dłonią słuchawkę. Podniósł ją. - Mój Boże… Paulina… Zadręczałem się na śmierć, bo myślałem, że…, że cię zabiłem. - Nie byłeś taki daleki od prawdy. Niemal umarłam i gdyby nie szybka reakcja Marka, gdyby nie poświęcenie Uli i innych ludzi z firmy, nie byłoby mnie już wśród żywych. To dzięki nim żyję, bo nie zostawili mnie na pastwę losu i cały czas byli ze mną i wspierali mnie, bym doszła do zdrowia. Jak mogłeś Alex? Jak mogłeś wpaść na tak okrutny pomysł, by zabić Marka? Czy twoje racjonalne myślenie wzięło urlop a zamiast niego rządzi tobą nienawiść? Co ty sobie myślałeś, co? Gdyby nawet ta kula dosięgnęła twoją ofiarę, myślisz, że nie poniósłbyś konsekwencji tego czynu? Nie ma zbrodni doskonałej Alex. Bardzo mnie skrzywdziłeś i bardzo rozczarowałeś. Jeśli już chciałeś się na nim mścić, to trzeba było zrobić to w inny sposób. Ty wybrałeś jeden z najgorszych. Zmarnowałeś sobie życie. Nie wiem ile lat będziesz musiał odpokutować, bo to ustali sąd. Kiedy wyjdziesz z więzienia, będziesz już innym człowiekiem. Być może, że gorszym. To nie jest dobre środowisko dla ludzi takich jak ty. Nie chcę być złym prorokiem, ale ludzie siedzący długo w więzieniu załamują się i popełniają straszne rzeczy włącznie z tym, że dokonują samobójstw. Mimo wszystko nie chcę byś tak właśnie skończył. Postanowiłam wynająć najlepszego adwokata. Będzie walczył o maksymalne skrócenie kary i umieszczenie cię w więzieniu o łagodnym rygorze. Słuchał jej słów i niedowierzał. Po tym wszystkim, co jej zrobił, po tym wszystkim, co przez niego przeszła, ona chce mu pomóc, by skrócili mu wyrok? Dlaczego? - Paulina, dlaczego to robisz? Przez to, co powiedziałaś wyrzuty sumienia wykończą mnie. Nie tak to miało wyglądać. Nie ty miałaś ucierpieć w tym wszystkim. - Nie ja? Gdyby nie ja, Marek leżałby już na cmentarzu. Bez względu na to, co zaplanowałeś, ktoś zawsze by ucierpiał. Nie masz prawa. Nie masz takiego prawa, by komukolwiek odbierać życie, bez względu na to jak bardzo sam czujesz się zraniony. Stałeś się mordercą Alex. Mimo tego nadal jesteś moim bratem, moją jedyną rodziną. To właśnie przeważyło. Nie chcę być wiecznie sama i choć Dobrzańscy otoczyli mnie troską i miłością, odwiedzali w szpitalu, to oni są tylko namiastką tej prawdziwej rodziny. Bez względu na to, czy tego chcesz czy nie, ja będę o ciebie walczyć. To jedyny powód, który mną kieruje i zrobię to, mimo krzywdy jaką mi wyrządziłeś. Marek był przeciwny tej wizycie. Nie rozumiał, dlaczego tak bardzo mi na niej zależy, a mimo to, to dzięki niemu jestem tutaj, bo to on załatwił zgodę u inspektora Zalewskiego. To wyjątkowa uprzejmość ze strony tego człowieka, bo tak naprawdę, żaden z aresztowanych nie ma prawa do odwiedzin przed rozprawą. Doceń ten gest. Marek nie nosi w sercu nienawiści. Jest mi wdzięczny, że uratowałam mu życie. Powiedział, że zawsze mogę na niego liczyć. Na niego, na Ulę i na ludzi z firmy. Jak do tej pory słowa dotrzymuje. Dzięki niemu za tydzień wyjeżdżam na dalsze leczenie do sanatorium. Odwiezie mnie tam razem z Ulą, bo nie chce, bym tłukła się pociągiem. Na każdym kroku doświadczam ich dobroci i troski. Naprawdę martwią się o mnie i chcą dla mnie jak najlepiej. Oni potrafią wybaczać Alex. Ja nie traktowałam ich najlepiej. Dokuczałam im. Mówiłam wiele przykrych rzeczy. Oni nie odwrócili się ode mnie i wyciągnęli pomocną dłoń. Czy za to mam ich nienawidzić? Za to, że zaopiekowali się mną i pomogli wrócić do zdrowia? Źle postępowaliśmy Alex. Odsądzaliśmy Marka od czci i wiary, a tak naprawdę sami byliśmy winni wielu sytuacji. Łatwo kogoś osądzić. Łatwo u kogoś znaleźć drzazgę w oku podczas, gdy u siebie nie widzi się ogromnej belki. Ja to zrozumiałam. Byłoby dobrze, gdybyś i ty zechciał. Pójdę już, bo pozwolono mi tylko na półgodzinne widzenie. Przemyśl to, co powiedziałam i nie pielęgnuj w sobie złości. Naprawdę nie warto. To cię niszczy. Zobaczymy się na rozprawie. Trzymaj się braciszku. Patrzył jak odwraca się i odchodzi zamykając za sobą drzwi. Będąc już w celi wciąż rozpamiętywał tą rozmowę. Tak się ucieszył, że ona żyje. Myśl, że ją zabił, była nie do zniesienia. Wiele przeszła. Ledwie ją uratowali. Jednak udało jej się a on będzie wdzięczny za to Bogu do końca życia. Dobrzańscy i Cieplakowie wrócili znad morza szczęśliwi, opaleni i wypoczęci. Ten wyjazd wszystkim wyszedł na zdrowie. Odpoczęli i nabrali sił. Wreszcie odespali zaległości. Dzieciaki tryskały energią podobnie jak starsi członkowie rodziny. Czas wrócić do pracy. Pierwszy dzień był jeszcze w miarę spokojny. Musieli rozeznać się w sytuacji. Zebrali wszystkich w gabinecie Marka. Maciek zdawał relację. Rzeczywiście poradził sobie ze wszystkim znakomicie. Wyszedł z niego genialny organizator i logistyk. Marek był zachwycony i bez przerwy mu dziękował. - Wiesz Marek, doszedłem do wniosku, że Adam mógłby być moim zastępcą. Kiedy ja byłem pochłonięty sprawami dostaw, koordynowaniem pracy szwalni i kontaktami z naszymi kontrahentami, on sprawdzał się w finansach. Robił to, czym ja zwykle się zajmuję i wierz mi, że godnie mnie zastępował. Okazało się, że on jest bardzo skrupulatny i bardzo solidny. Do tej pory patrzyliśmy na niego przez pryzmat Alexa, a on rzeczywiście był przez niego zastraszony. Alex podciął mu skrzydła przez co stracił całą pewność siebie. Tym awansem podbudowalibyśmy go trochę i jego wiarę we własne możliwości. Co ty na to? - Ja jestem za. Twoje słowa to najlepsza rekomendacja. Sebastian napisz jeszcze dzisiaj nominację. Chcę mu ją wręczyć i chcę, byś i ty Maciek przy tym był. Mamy w ogóle jakieś pomieszczenie, w którym moglibyśmy go posadzić? - Jest taki niewielki pokój przy pracowni Pshemko. Na razie służy jako magazyn do przechowywania manekinów, ale te można by wynieść do piwnicy. W archiwum jest sporo miejsca i tam możemy je ustawić. - Świetnie. Dopilnujesz tego Seba? Zamów ekipę. Niech wyniosą wszystko i pomalują pomieszczenie. Ja zadzwonię do technicznego, by przygotowali dla niego biurko i całą resztę. Na jego miejsce awansujemy Matyldę. Pracuje tu już wiele lat i zna się na robocie jak mało kto. Zasłużyła. Dla niej Seba też nominacja i nowy angaż. No, to chyba wszystko. Najważniejsze, że podczas naszej nieobecności nie było żadnych niemiłych niespodzianek i za to wam wszystkim dziękuję. Kiedy został w gabinecie tylko z Ulą, powiedział. - Kochanie chyba musimy zadzwonić do Pauliny i dowiedzieć się kiedy ona wyjeżdża. Obiecałem jej, że ją odwieziemy. W firmie spokój. Maciek trzyma rękę na pulsie. Możemy pozwolić sobie na jeden dzień nieobecności, gdyby wyjazd miał nastąpić w tygodniu. Jasiek z Betti pojadą do moich rodziców, chyba że masz do niego takie zaufanie, że możesz małą z nim zostawić. - Oczywiście, że mam. Przecież wiesz jak bardzo jest odpowiedzialny. Nie muszą iść do twoich rodziców. On potrafi o nią zadbać. To nie będzie konieczne. - No dobrze. W takim razie dzwonię. – Wybrał numer i po chwili usłyszał jej głos. - Witaj Marek. Już wróciliście? - Wróciliśmy a dzwonię, by spytać, czy ty załatwiłaś to sanatorium i gdzie. Odwieziemy cię. - Załatwiłam Marek i to całkiem niedaleko w Ciechocinku. Sprawdzałam w Internecie. To około dwustu kilometrów i niewiele ponad trzy godziny jazdy. Abidar Hotel z bazą SPA. Mam pokój jednoosobowy. Hotel usytuowany jest niedaleko parku zdrojowego. Będę miała gdzie spacerować. Na razie wykupiłam trzy tygodnie. Muszę przecież być na rozprawie. Potem być może wykupię jeszcze dwa. Zobaczymy. Wyjazd musiałby nastąpić w środę, bo od tego dnia mam opłacony pobyt. - Dobrze Paulina. Umawiamy się zatem, że podjedziemy po ciebie w środę o ósmej. Może być? Nie za wcześnie? - Myślę, że nie. Zajedziemy na jedenastą. W sam raz, by zorientować się, gdzie co jest. W takim razie czekam na was. Do zobaczenia. Rozłączył się i uśmiechnął do Uli. - Ona jedzie do Ciechocinka. Zdążymy obrócić w jeden dzień. W środę ją zawieziemy. Zapomniałem spytać, czy była u Alexa, ale to nic straconego. Pewnie sama nam powie jak się spotkamy. Wszedł Sebastian. W ręku trzymał nominację dla Turka i Matyldy i ich nowe angaże. Po chwili zjawił się też Maciek. Teraz czekali na nominowanych. Wkrótce zjawili się i oni nie bardzo rozumiejąc, po co zostali wezwani i to przez samego prezesa. Uśmiechnął się do nich z sympatią i poprosił, by usiedli. - Posłuchajcie. Wiele dobrego nasłuchałem się o was od Maćka, który jak wiecie, godnie mnie zastępował w firmie podczas mojej nieobecności. W związku z tym na dowód tego jak bardzo doceniam waszą pracę, postanowiłem was awansować. To twoja nominacja Adam. Od dzisiaj jesteś zastępcą dyrektora finansowego a co za tym idzie otrzymujesz wynagrodzenie adekwatne do zajmowanego stanowiska. Proszę. Tu jest twoja nominacja i angaż, który musisz podpisać. Dostaniesz też swój własny gabinet. Na razie go malują. Jak skończą, wstawimy ci tam niezbędne sprzęty. W szczegóły wprowadzi cię już Maciek. Ponieważ zwolni się tym samym miejsce na stanowisku głównego księgowego, chciałbym ciebie Matyldo obsadzić na tym miejscu. Zgadzasz się? Dla ciebie też mam przygotowaną nominację i nowy angaż. - Oczywiście, że się zgadzam i bardzo dziękuję, bo nie spodziewałam się tego. Adam też wygląda na zaskoczonego. - To prawda. Jestem zaskoczony. - Adam. Maciek bardzo docenił twój wkład pracy. Uznał, że sprawdziłeś się świetnie zastępując go przez te dwa tygodnie. Stąd nasza decyzja o tym awansie. Oboje pracujecie już w F&D bardzo długo. Ten awans wam się po prostu należy. Gratulacje. – Marek uścisnął dłonie obojga. – No to teraz do roboty, a z tobą Maćku chciałbym jeszcze pogadać. Po wyjściu Turka i Matyldy Marek zagaił. - W środę musimy odwieźć Paulinę do Ciechocinka. Tam właśnie załatwiła sobie rehabilitację. Zgodzisz się na zastępstwo na jeszcze jeden dzień? Byłbym bardzo zobowiązany. - No pewnie. Nie ma problemu. Nie zapowiada się przecież trzęsienie ziemi. Póki co wszystko przebiega bardzo spokojnie. Możecie jechać bez obaw. – Marek uścisnął mu dłoń i przyjaźnie poklepał po plecach. - Dziękuję Maciek. Jesteś prawdziwym przyjacielem. |
miki (gość) 2013.01.01 22:04 |
Alexsa może uratować tylko pozbycie się nienawiści,może jak zobaczy że ci których skrzywdził nie życzą mu źle coś zrozumie.Nienawiść potrafi zjeść człowieka od środka.Bardzo się cieszę że u Uli i Marka wszystko się układa.Wszystkiego dobrego w nowym roku. |
danka69 (gość) 2013.01.01 22:38 |
Gosiu! Dziękuję za noworoczną niespodziankę. Po szalonej nocy na białej sali miło jest przeczytać Twoje opowiadanie... . Aleksa chyba w życiu nic jest w stanie zmienić.Odczuł lekką ulgę widząc żywą Paulinę ,ale specjalnie nie wykazał żadnej skruchy. Słowa "to nie tak miało wyglądać, to nie ty miałaś ucierpieć w tym wszystkim" sprawiają ,że ścierpła mi skóra jak to czytałam. Dla mnie jest to absolutnie chore zachowanie, aczkolwiek psychiatrzy są innego zdania. Przykład Brejvika,czy też naszego rodzimego, niedoszłego zamachowca -chemika to przykłady ludzi o podobnej jak Aleks psychice . Zdaniem psychiatrów i psychologów to ludzie psychicznie zdrowi, w pełni świadomi swoich czynów , u których poczucie nienawiści do drugiego człowieka jest tak olbrzymie,że bez większych skrupułów realizują swoje mordercze zamierzenia.Są oburzeni ,kiedy psychiatrzy próbują dopatrywać się jednostki chorobowej w ich zachowaniu. Mój mały rozumek jednak tego wszystkiego nie ogarnia.Zdaje się, że jesteśmy bezradni wobec takich ludzi. Jestem pewna, że tacy ludzie nigdy się nie zresocjalizują. Ich długi pobyt w więzieniu tylko pogłębi ich problemy. To taka smutna refleksja na początek Nowego Roku. Wszystkeigo co najlepsze w Nowym 2013 Roku.Dziękuję i gorąco pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2013.01.01 22:54 |
Miki. Masz rację co do Alexa i zapewniam Cię, że pobyt w zamknięciu dokona cudów. Jednak potrwa to dość długo zanim zrozumie, że błądził i sukcesywnie zacznie naprawiać swoje błędy. Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam. Danusiu. W moim przypadku ta noc nie była kompletnie szalona. Raczej dość pracowita, bo skończyłam pisać jedno z kolejnych opowiadań. Wbrew temu, co napisałaś, ja jednak zmieniam Alexa. On, jakby na to nie patrzeć nie jest jakimś psychopatą. Nienawiść rzeczywiście zaślepiła go, ale do zemsty zabrał się nieprofesjonalnie i dość naiwnie, choć już na początku założył, że będzie to zemsta doskonała. Coś takiego nie istnieje, bo sprawca nie jest w stanie kontrolować wszystkiego i zawsze zostawi jakiś ślad swoich poczynań. Alex jest amatorem. Zawodowiec zbiegłby z miejsca zbrodni, a on siedział jak skamieniały i nie mógł się ruszyć. Skruchę w końcu wykaże, zapewniam Cię i zrobi wiele, by ludzie, których w przeszłości bardzo skrzywdził, wybaczyli mu. Wielkie dzięki, że chciało Ci się skomentować po tym białym szaleństwie. Pozdrawiam. |
kawi :) (gość) 2013.01.02 20:54 |
Gosiu! Dziękuję za komentarz u mnie na blogu :D To po pierwsze, a po drugie, to co do mojej notki to nie za bardzo zrozumiałam ''znalazłam kilka znajomych wątków'', chodzi ci o to, że od kogoś ściągnęłam coś? Bo jak tak to mogę cię zapewnić, że nic takiego nie zrobiłam a jeśli tak to zupełnie nieświadomie. W każdym opowiadaniu Ula jest nieco inna. W jednych jest ciotką cnotką w innym zaś przebojową kobietą. W moich opowiadaniach chcę pokazać Ulę, jako kobietę, która została skrzywdzona i szuka gdzieś pocieszenia, oparcia, często jest zagubiona i nie ma z kim porozmawiać. Ula nie upiła się tylko ze względu na uwagi jakiegoś tam chłystka tylko dlatego, że chciała zapomnieć o tym jak bardzo skrzywdził ją facet, którego bardzo kochała. Nie chciała upić się świadomie, tak jak napisałam Ula nigdy nie miała kaca, więc jest to adekwatne do tego, że nigdy się nie upiła. Ula i Eliza polubiły się i to będzie miało duży wpływ na przyszły związek Marka i Uli, to ona będzie popychać swojego ojca do randek z Ulką, ale równie będzie mogła porozmawiać z Ulą na różne tematy, często będzie się jej zwierzać. Och! chciałam, żeby informacja o matce Elizy była owiana tajemnica a ty ją już odkryłaś.Masz rację, matką Elizy jest Paulina :D Dziękuję przy okazji za tą uwagę o moim '' na prawdę '', zawsze sądziłam, że dobrze to piszę, ale jednak się pomyliłam, teraz już będę wiedzieć jak to się piszę, i mam nadzieję, że więcej takiego błędu nie popełnię. Twoja notka bardzo mi się podobała. Naprawdę szkoda mi Aleksa. Dobrze, że Paulina przyszła do niego i z nim porozmawiała, przynajmniej Febo wie, że jego siostra żyje. może spać spokojnie... no , może oprócz wyrzutów sumienia, które zapewne go dręczą może spać spokojnie. Dobrze, że Paulina znalazła oparcie w Marku i Uli. Nikt nie jest zły do szpiku kości i Ula razem ze swoim ukochanym pewnie to zauważyła i wybaczyła pannie Febo te wszystkie przykrości.. Serdecznie pozdrawiam i czekam na cd :] kawi :) . |
MalgorzataSz1 2013.01.02 21:51 |
Kawi. Absolutnie i nigdy w życiu nie posądziłabym Cię o powielanie cudzych pomysłów. Źle mnie zrozumiałaś. Pisząc to zdanie miałam na myśli serialowe momenty, które zresztą wymieniłam w komentarzu u Ciebie. Np. to, że Marek mimo, że jest już w jakimś sensie ustabilizowany życiowo, to nadal lubi odwiedzać puby. lubi wesołą zabawę, lubi wychylić kilka drinków i lubi kobiety. Nadal ma tego samego przyjaciela, z którym chętnie spędza czas w takich miejscach. I tylko tyle miałam na myśli. Po prostu porównałam ten rozdział z serialem i to wszystko. Cieszę się natomiast, że odgadłam, kto jest matką małej Elizy, choć właściwie to już nie takiej małej. Z tego, co napisałaś odegra kluczową rolę w tym opowiadaniu, bo dzięki niej Ula i Marek zbliżą się do siebie. Już bardzo mi się to podoba. Poza tym każdy w życiu ma taki moment, w którym chciałby o wszystkim zapomnieć. Uli to się udało przynajmniej przez ten jeden wieczór, choć mam nadzieję, że już tego nie powtórzy. Jeśli natomiast chodzi o mój rozdział, to jest on niejako przedsmakiem tego, co będzie działo się w dwóch kolejnych. Przede wszystkim odbędzie się rozprawa, która najmocniej zaskoczy samego Alexa. Ciężko będzie mu sobie poradzić z emocjami, które ona wywoła. Najpierw jednak Paulina wyjedzie na kurację. Więcej nie zdradzę, bo za parę dni wkleję rozdział następny. Bardzo Ci dziękuję za wpis. Odpowiedź na Twoje pytania umieszczę też w komentarzu na Twoim blogu. Serdecznie Cię pozdrawiam. |
kawi :) (gość) 2013.01.03 11:24 |
U mnie na blogu pojawiła się nn - zapraszam :D kawi :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz