04 styczeń 2013 |
Rozdział XXIII
W środowy poranek podjechali pod dom Pauliny. Marek pomógł Uli wysiąść i razem podeszli do frontowych drzwi. One otworzyły się na oścież i ukazała się w nich uśmiechnięta Febo. - Ależ jesteście punktualni. – Pochwaliła ich. – Ja też jestem już spakowana. Weźmiesz moje rzeczy Marek? Walizkę i podręczną torbę wpakował do bagażnika. One usadowiły się we wnętrzu samochodu. - Wszystko zabrałaś? – Spytała Ula. – Wypis ze szpitala też? On jest najważniejszy. - Sprawdzałam dwa razy. Mam wszystko. Nawet się cieszę z powodu tego wyjazdu. Odetchnę trochę i być może uda mi się zapomnieć o tych przykrych momentach. - Nie separuj się od ludzi Paulina. Znajdź sobie jakieś towarzystwo. Zawsze to przyjemnie móc mieć do kogo otworzyć usta. – Poradziła Ula. - Nie będę się separować. Już nie. Wiem, że to nie jest dobre. - Jedziemy, tak? – Marek wsunął się na miejsce kierowcy i ustawił jeszcze GPS. - Jedziemy. Drogę przez centrum aż do wylotu na autostradę przebyli w milczeniu. Na autostradzie rozwinął prędkość i wtedy zapytał. - Nic nie mówisz, jak wizyta u Alexa. Byłaś? - Byłam Marek. Nie wygląda najlepiej i chyba źle znosi pobyt tam. On nie miał pojęcia, że ja żyję. Był przekonany, że zginęłam od tej kuli. Był zszokowany moim widokiem i chyba wzruszony, bo płakał, co nie jest u niego czymś normalnym. Nie mówił zbyt wiele. Głównie to ja mówiłam. Musiałam mu uświadomić kilka rzeczy i mam nadzieję, że zrozumiał. Chcę wynająć dla niego najlepszego adwokata w mieście. Wiem, że zasłużył na karę, jednak to mój brat. Ja wybaczyłam mu i nie chcę, by cierpiał dłużej niż to konieczne. W sądzie poproszę o złagodzenie kary. Nie wiem, czy sędzia wysłucha mojej prośby i czy w ogóle będzie ona miała jakiekolwiek znaczenie dla przebiegu całej sprawy. Jednak tak postanowiłam. Ty pewnie nie zgodzisz się z tym. Zalazł ci tak za skórę, że najchętniej widziałbyś go za kratami do końca jego dni. Ja jednak nie potrafię inaczej. - Nie jestem mściwy Paulina, a nawet jeśli taki byłem kiedyś, to zmieniłem się. Głównie dzięki Uli. Ja nie czuję do niego nienawiści, a jedynie żal, że nagromadziło się między nami tak wiele animozji, które popchnęły go do tego czynu. Wiesz, że usiłowałem wielokrotnie z nim porozmawiać i przeprosić go. Pozostał głuchy na moje prośby i pielęgnował w sobie nienawiść. Nie mam pojęcia, co on myślał naciskając na spust. Może sądził, że moja śmierć sprawi, że on będzie mógł przestać żyć przeszłością? Pomyśl, jak wiele osób skrzywdził. Mnie, moich rodziców, waszą babcię, a przede wszystkim ciebie. Ty ucierpiałaś najbardziej. Byłby głupcem nie doceniając tego, co chcesz dla niego zrobić. W sprawie adwokata mogę ci pomóc. Znam takiego mecenasa. Nazywa się Jodłowski. Ma bardzo duże doświadczenie w sprawach karnych i naprawdę niewiele z nich przegrał. Może on zechciałby się podjąć obrony Alexa? Ja mogę umówić się z nim na rozmowę, jednak będę działał w twoim imieniu. W przeciwnym razie Alex mógłby nie zechcieć przyjąć pomocy prawnika, gdyby dowiedział się, że to ja za tym stoję. Siedząca na tylnym siedzeniu Paulina spojrzała w lusterko nad głową Marka napotykając jego wzrok. - Naprawdę mógłbyś to zrobić? Już tyle dla mnie zrobiliście. Nigdy nie zdołam wam się odwdzięczyć za to wszystko. - My nie czekamy na twoją wdzięczność Paulina, – odezwała się milcząca dotąd Ula – rozumiemy jak jest ci ciężko, szczególnie po tej wizycie w areszcie. Jeśli Marek zna tego adwokata, niech go uruchomi. On powie, że działa z twojego polecenia. Alex nie musi wiedzieć, że to Marek go załatwił. My zadzwonimy do ciebie jak będziemy znać więcej szczegółów. - Dziękuję Ula. Myślałam, że nigdy w życiu tego nie powiem, ale jesteście najlepszymi ludźmi na świecie. - Marek roześmiał się. - No sam siebie bym tak nie nazwał, ale Ula to prawdziwy anioł. – Ucałował ukochanej dłoń. Dojechali wreszcie. Hotel wyglądał imponująco i na zewnątrz i wewnątrz. Podeszli do recepcji. Paulina musiała się zameldować. Formalności nie trwały długo i już po kilku minutach wręczono jej kartę magnetyczną do pokoju. Mieścił się na pierwszym piętrze. Przy okazji zorientowali się, że cała baza SPA zajmuje rozległy parter. Tu również była restauracja, gdzie miała jadać posiłki. O ósmej w czwartek zapowiedziano jej wizytę u lekarza. Od jutra też miała mieć przepisane zabiegi. Ula pomogła jej się rozpakować. Odświeżyli się trochę wszyscy i postanowili iść na mały rekonesans. Park zdrojowy nęcił zielenią. Udali się najpierw właśnie tam. Spodobało im się to spokojne zatopione w letniej zieleni miejsce. Kuracjuszy było całkiem sporo, jednak zupełnie nie przeszkadzała ich obecność. Spacerowali rozmawiając cicho i delektując się wodą zdrojową pitą z naczyń przypominających małe dzbanuszki. ![]() Ciechocinek - fontanna "Grzybek" - Bardzo urokliwe miejsce. Jestem pewien, że tu się zrelaksujesz i nabierzesz sił. – Zerknął na zegarek. – Zjadłbym coś. Nie jesteście głodne? Może poszlibyśmy na jakiś obiad? Po nim i tak będziemy się zbierać do powrotu. - Wróćmy do hotelu. Tam przecież możemy zjeść. Restauracja zrobiła na nich dobre wrażenie. Śnieżnobiałe obrusy na stolikach i świeże kwiaty w wazonikach postawionych na każdym z nich, zachęcały. Zajęli miejsca. Błyskawicznie pojawił się przy nich kelner wręczając karty z menu. Obiad nasycił ich. Był gorący i smaczny. - Nieźle karmią. Już ci zazdroszczę Paulina, choć z drugiej strony nie zamieniłbym tego jedzenia na to, które codziennie serwuje mi Ula. Pysznie gotuje i ma do tego niezaprzeczalny talent. Będziemy się zbierać. Korzystaj z zabiegów ile się da. Ja zadzwonię, gdy ustalę już coś z adwokatem. Trzymaj się i odpoczywaj. - Dziękuję. Wy też dojedźcie szczęśliwie i pozdrówcie ode mnie Krzysztofa i Helenę. Do zobaczenia. Marek nie tracił czasu. Następnego dnia, ledwie przekroczył próg swojego gabinetu wyszukał wizytówkę mecenasa Jodłowskiego. Wybrał jego numer, a gdy usłyszał w słuchawce głos prawnika wyłuszczył mu w wielkim skrócie sprawę i poprosił o spotkanie. Umówili się na piątek w kancelarii adwokata. Tego dnia przed osiemnastą Marek pojechał z powrotem do centrum. Przywitał się z Jodłowskim, który gestem ręki wskazał mu fotel. Sam zasiadł naprzeciwko i splótł dłonie na kolanach. - Dość pobieżnie nakreślił mi pan sytuację przez telefon. Muszę wiedzieć znacznie więcej, więc może teraz opowie mi pan wszystko ze szczegółami. - Jeśli tak ma być, to będzie musiał usłyszeć pan tą historię od samego początku. Podobnie jak wcześniej inspektorowi Zalewskiemu i Jodłowskiemu Miarek opowiedział wszystko nie pomijając żadnego detalu. Mecenas słuchał uważnie robiąc od czasu do czasu jakieś notatki. - Z tego, co usłyszałem od pana wyłania się obraz dość wrażliwego człowieka nie potrafiącego jednak pogodzić się z ewentualnymi, życiowymi porażkami. Ma duże poczucie własności i chyba nie znosi, gdy zabiera mu się coś bezpowrotnie i nie chodzi tu tylko o rzeczy materialne. Trochę namieszał mu pan w życiu i gdyby był inny, już dawno pogodziłby się z niektórymi faktami. Wydaje się być człowiekiem, któremu obce są takie wartości jak wybaczanie, czy godzenie się z tym, co już się stało. Nie istnieje dla niego również pojęcie przemijania pewnych zdarzeń i puszczania ich w niepamięć. Ma pamięć jak mamut i pamięta tylko to, że kiedyś go skrzywdzono. Nie bez znaczenia jest tu też śmierć w jednym czasie jego rodziców. On pielęgnuje w sobie poczucie krzywdy i chęć zemsty. To bardzo typowe dla potencjalnych morderców. Druga strona medalu, to jego miłość do siostry. Bez wątpienia niezwykle silna. To dlatego nie uciekł z miejsca przestępstwa, bo zdał sobie sprawę z tego, co zrobił. Czas, który spędził w areszcie może okazać się zbawienny, bo pozwolił na przemyślenie paru rzeczy. Myślę że i wizyta siostry jest tu nie do przecenienia. To bardzo ciekawy przypadek, a ja lubię takie wyzwania. Chętnie podejmę się obrony. Jutro porozmawiam z inspektorem Zalewskim, którego znam dość dobrze i poproszę o widzenie z aresztantem. Kwestię honorarium ustalimy później. - Ja mam jeszcze jedną prośbę mecenasie. Proszę nie mówić Alexowi, że rozmawiałem z panem i prosiłem pana o pomoc. Mógłby nie przyjąć tego dobrze lub wręcz odmówić pańskich usług. Jest bardzo dumny i honorowy. Proszę mu powiedzieć, że działa pan na polecenie jego siostry Pauliny. Myślę, że wtedy nie będzie problemu. Rozprawa przewidziana jest na ostatni dzień sierpnia i nie zostało zbyt wiele czasu. Kto wie, może przydzielili mu już adwokata z urzędu? - Nawet jeśli, to najmniejszy kłopot, bo można go odwołać. Ja w takim razie od jutra zacznę działać. Muszę się zapoznać z materiałem dowodowym i przede wszystkim spotkać się z panem Febo. Marek wstał i uścisnął mu dłoń. - Jestem panu bardzo wdzięczny. Będziemy w kontakcie. Do zobaczenia. Wrócił na Sienną i zadzwonił do drzwi Uli. Czekała na niego ciekawa nowin od adwokata. Poprosił, by przeszli do jego mieszkania. Dzieciaki oglądały telewizję a oni musieli spokojnie porozmawiać. Nastawił expres i zrobił im kawę. Podał Uli filiżankę i usiadł obok niej na kanapie. - Wiesz kochanie, Jodłowski to fajny facet. Bardzo zaintrygowała go ta historia i bez wahania podjął się obrony Alexa. Obiecał, że jutro pójdzie do Zalewskiego i poprosi o widzenie. Pewnie ma już jakiś plan, ale najpierw zobaczymy, czego się dowie od Febo. Będziemy w kontakcie. Do Pauli nie będę na razie dzwonił. Zadzwonię jak będziemy mieli jakieś konkrety w ręku. - Dobrze to załatwiłeś. Nawet nie wiesz kiedy zaangażowałeś się w pomoc swojemu nieprzyjacielowi a tak się zastrzegałeś, że nie chcesz mieć z nim nic wspólnego. - To prawda, ale żal mi Pauliny i robię to tylko ze względu na nią. On i tak posiedzi. Pytanie tylko jak długo. Jodłowski pewnie zrobi wszystko, żeby jak najkrócej. Zmordował mnie ten dzień. Może byś została dzisiaj ze mną? – Z nadzieją spojrzał jej w oczy. - Marek… Przecież wiesz, że to niemożliwe. Nawet nie chcę się domyślać, co Jasiek by sobie pomyślał, a nie daj Boże, jeszcze komentował. Nie chcę doprowadzać do takich sytuacji. Westchnął tak żałośnie, że musiała się uśmiechnąć. Przytuliła się do niego i z przyjemnością zanurzyła palce w jego czarną czuprynę. - Nie smuć się. Z pewnością nadarzy się jakaś okazja, byśmy znów pobyli tylko we dwoje. - Strasznie mi ciebie brakuje. Brakuje mi bliskości. Chciałbym cię mieć przy sobie zawsze, na wyciągnięcie dłoni. Zasypiać i budzić się przy tobie. Marzę o tym. – Pocałowała delikatnie jego usta. - Marzenia czasem się spełniają, kiedy się czegoś bardzo chce. Może i twoje się spełnią? Pójdę już. Trzeba naszykować dzieciakom kolację. Zjesz z nami? – Uśmiechnął się promiennie. - No pewnie. Nawet nie musisz pytać. A co będzie? – Uśmiechnęła się do niego tajemniczo. Mecenas Jodłowski wszedł dziarskim krokiem do budynku komendy. Znał dobrze to miejsce, dlatego pewnie kroczył środkiem korytarza aż wreszcie dotarł do obitych skajem drzwi. Wszedł bez pukania i przywitał się z sekretarką, którą również znał. - Dzień dobry pani Ewo, Zalewski u siebie? - Jest, jest. Proszę wejść mecenasie. Wszedł do pokoju i ujrzał inspektora zatopionego w dokumentach. - Cześć Marian. Chyba przyszedłem nie w porę. Dużo roboty masz, widzę. Zalewski podniósł się z krzesła. - Dobry Boże! Stefan! Jakie dobre wiatry cię tu przywiały! Chyba z rok cię nie widziałem. - Chyba tak. – Jodłowski uścisnął mu dłoń. – Mam u ciebie klienta, dlatego tu jestem. To Febo. Alexander Febo. - Serio? No to nie zazdroszczę. To bardzo oporny materiał. Ciężki do współpracy. Naszego psychiatrę spuścił na drzewo. - A więc badał go psychiatra? Masz raport? Chciałbym przejrzeć wszystkie dokumenty, jeśli pozwolisz i spotkać się z delikwentem. - Nie ma sprawy. Tu masz jego teczkę a przepustkę zaraz ci wydam. Usiądź i przeglądaj sobie spokojnie, poproszę Ewę, żeby zrobiła nam kawy. Usiadł w fotelu i zagłębił się w lekturze. Gdy dotarł do opisu zdarzenia pomyślał, że Febo był śmiertelnie przestraszony tym, co zrobił. Nie spodziewał się, że na linię strzału wejdzie jego własna siostra. Zapewne to spowodowało, że nie mógł się ruszyć z miejsca, z którego strzelał. Nawet nie bronił się i poddał biernie policjantom. Złożył zeznania i przyznał się do wszystkiego. Przerzucał kolejne kartki raportu. – Po co go tak maglowali? Powiedział przecież wszystko już na pierwszym przesłuchaniu i jeszcze ten nieudolny psychiatra. - Jego relacja nie niosła w sobie niczego odkrywczego. Tak naprawdę to nic nie ustalił. Nie wiadomo było, czy Febo działał z premedytacją czy pod wpływem silnych emocji. Lekarz tego nie wyjaśnił. Przyjął jako pewnik to, co powiedział mu aresztant, że jego czyn był świadomy i że był zdrowy na ciele i umyśle. Co do tego ostatniego mecenas miał wątpliwości. Jakby na to nie patrzeć, nie był to rzetelny raport i można go było z łatwością podważyć. Koniecznie musi mieć opinię drugiego biegłego. Lepsze zdanie wyrobi sobie po rozmowie z Febo. Miał nadzieję, że ten zechce współpracować. Zamknął teczkę z dokumentami i dopił kawę. - Będę się zbierał Marian. Czas mnie goni. Możesz zrobić mi xero raportów? Jak będę wracał, to wejdę je odebrać. - Nie ma sprawy. Zaraz poproszę Ewę. Tu masz przepustkę. Trafisz, prawda? - Trafię bez problemu. Usiadł w niewielkiej świetlicy przy stoliku i czekał. Wreszcie otworzyły się drzwi i ujrzał policjanta prowadzącego skutego Alexa. Skrzywił się na ten widok. - Proszę go rozkuć. – Rzucił do policjanta. - Ale… - próbował zaprotestować. - Żadne ale. Nie będę rozmawiał ze skutym klientem. Proszę zdjąć kajdanki. Febo roztarł ścierpnięte nadgarstki. Kiedy ulotnił się policjant, adwokat wstał i wyciągnął do niego rękę. - Witam panie Febo. Nazywam się Jodłowski i od dziś jestem pańskim adwokatem z polecenia pana siostry Pauliny. - Pauliny… - Wyszeptał cicho. – Jak ona się czuje? Powie mi pan? - Powoli wraca do siebie. Aktualnie przebywa w Ciechocinku na kuracji. Mam z nią kontakt telefoniczny. Wróci na rozprawę, ale do tego czasu musi mi pan sporo wyjaśnić. Ja ze swojej strony zapewniam pana, że zrobię wszystko, by wyrok zapadł jak najkrótszy. Jednak podstawowy warunek, to szczerość. Muszę wiedzieć na temat tej sprawy absolutnie wszystko, bym mógł obmyślić strategię działania. Miałem już wiele podobnych przypadków i spore sukcesy. Będzie pan współpracował? Pana siostra jest bardzo zdeterminowana. Febo spuścił głowę. - Nie zasłużyłem na taką wspaniałomyślność z jej strony. Prawie ją zabiłem. Nie rozumiem, dlaczego tak desperacko walczy o mnie. Powinienem zgnić w więzieniu. – Powiedział cicho rozgoryczony. - Ona bardzo pana kocha i bardzo pragnie panu pomóc. Jednak najbardziej może pan pomóc sam sobie. To co? Porozmawiamy szczerze? - Dobrze. Co chce pan wiedzieć? - Wszystko. Jak doszedł pan do punktu, w którym nacisnął pan na spust i za co znienawidził pan Marka Dobrzańskiego. Ta spowiedź trwała ponad godzinę. Alex był wyczerpany. Jednak powiedział absolutnie wszystko nie zatajając niczego. Jodłowski był zadowolony, bo jego zeznanie pokrywało się z tym, co powiedział mu dzień wcześniej Marek. - Jest jeszcze jedna sprawa, co do której potrzebuję pańskiej zgody. Wiem, że badał pana psychiatra. Jednak jego raport, który miałem okazję przeczytać nie jest nic wart, bo zapisał w nim nie własne obserwacje i ustalenia, ale pana słowa, że w momencie oddawania strzału był pan w pełni władz umysłowych. Ja bardziej przychylam się do opinii, że był pan kompletnie rozchwiany emocjonalnie. Jednak ja nie jestem psychiatrą. Potrzebujemy opinii w tym zakresie od niezależnego biegłego. Zgodzi się pan na jedną sesję? To bardzo by pomogło. – Widział wahanie swojego klienta i dodał. – Ja wiem, że jest pan już zmęczony tymi dziesiątkami przesłuchań, proszę tylko o jeszcze jeden niewielki wysiłek a potem dam już panu spokój i skupię się na linii obrony. - No… dobrze… zgadzam się. - Dziękuję. Proszę też, by w czasie sesji przypomniał pan sobie wszystkie myśli i emocje, które towarzyszyły panu podczas planowania tego zamachu we Włoszech i potem tu na miejscu. To niezwykle ważne. Pożegnam się już. Porozumiem się jeszcze dzisiaj z pana siostrą i przekażę jej nasze ustalenia. Proszę być dobrej myśli. Strzelał pan, ale na szczęście nikt nie zginął. Wtedy ta sprawa miałaby zupełnie inny wymiar. Alex uścisnął mu dłoń. - Dziękuję mecenasie. Proszę też pozdrowić siostrę jak będzie pan z nią rozmawiał i proszę jej przekazać, że bardzo ją kocham i dziękuję za wszystko. - Przekażę. Do widzenia. Wrócił do celi. Położył się na twardej, niewygodnej pryczy kierując wzrok na niebo widoczne przez zakratowane okno. Może będzie jednak mógł cieszyć się jego widokiem? Może nie wszystko stracone? Oczywiście nie był głupcem i nie wierzył, że zwrócą mu wolność. Jednak perspektywa piętnastu lat a pięciu, stwarzała taką szansę. Jakoś wytrzyma. Dla Pauliny. Zrobi bezwzględnie wszystko, by wynagrodzić jej te długie tygodnie cierpienia, jakie musiała przez niego znieść. Wizyta mecenasa zdecydowanie poprawiła mu nastrój. Po rozmowie z nim uwierzył, że jeszcze wszystko obróci się na dobre. Z tą myślą zasypiał. Jodłowski wyszedł z budynku komendy dzierżąc pod pachą papierową teczkę zawierającą xera raportów. Sięgnął do kieszeni po telefon i wybrał numer Dobrzańskiego. Streścił mu rozmowę z Alexem i poinformował, że osobiście zadzwoni do panny Febo i poinformuje ją o postępach. Marek podziękował mu. Był pod wrażeniem operatywności tego faceta. Nic dziwnego, że miał na koncie tyle wygranych procesów. Był niezwykle skrupulatny i dociekliwy. Nie zdziwiłby go niski wyrok za to, co zrobił Alex. Ucieszył się nawet z tego, ale tylko ze względu na Paulinę. Współczuł jej i chyba sam już tego pragnął, by Alex wyszedł jak najprędzej z więzienia. Znowu pokonywali trasę, którą już dobrze znali. Tym razem z Ciechocinka do Warszawy. Odebrali Paulinę i byli zdumieni, jak świetnie wygląda. Ewidentnie wypoczęła. Tryskała energią i humorem. Opowiadała dowcipy i chwaliła się nowo zawartymi znajomościami. Podziękowała Markowi też za Jodłowskiego. - Ten człowiek jest niesamowity. Namówił Alexa na jeszcze jedną sesję z psychiatrą. Dzięki temu dysponuje niezależną opinią o jego stanie poczytalności w momencie oddania strzału. On wtedy nie był sobą. Nienawiść zaślepiła go kompletnie. Nie działał racjonalnie i wbrew jakiejkolwiek logice. Nie oznacza to jednak, że jest wariatem, tylko to, że działał jakby w afekcie, w stanie silnego pobudzenia emocjonalnego. To przemawia na jego korzyść. Zaczynam wierzyć, że jeszcze ma szansę na skrócenie wyroku. Bardzo tego pragnę. Wiem, że nie podzielacie mojego entuzjazmu, ale to mój brat. Jedyny jakiego mam. – Usprawiedliwiała się. - Rozumiemy cię Paulina i wcale nie mamy ci tego za złe. Mnie też przeszła już złość na niego i nawet mu współczuję, bo niewątpliwie zmarnował sobie kilka lat życia. Przez ten czas mógłby się ustabilizować. Może poznałby jakąś wartościową kobietę, przy której mógłby zapomnieć o przeszłości, a tak spędzi te kilka lat za kratami. To bardzo przygnębiające. Mimo wszystko nie życzę mu źle. Za dwa dni rozprawa. Może trudno ci będzie w to uwierzyć, ale wszyscy trzymamy za niego kciuki. - Dziękuję. Naprawdę nie spodziewałam się, że będziecie mnie tak mocno wspierać. To dla mnie niezwykle ważne. Dzień trzydziesty pierwszy sierpnia zgromadził na korytarzu budynku sądu wiele osób. Byli wśród nich seniorzy Dobrzańscy, Marek z Ulą, Sebastian z Violettą i Maciek z Anią. Oprócz seniorów oni wszyscy brali udział w rozprawie. Mieli składać zeznania jako świadkowie. Również była i Paulina. Ona zeznawała, jako pokrzywdzona. O godzinie dziewiątej otworzono drzwi do sali rozpraw i cały, zalegający korytarz tłum wypełnił sądowe ławy. Gdy ucichł szmer rozmów na salę wprowadzono Alexa. Wszyscy jak jeden mąż skonstatowali, że bardzo się zmienił. Przede wszystkim mocno schudł. Przy jego wzroście stu dziewięćdziesięciu pięciu centymetrów ta chudość była przerażająca. Najbardziej odbiła się na twarzy. Blade, zapadnięte policzki kontrastowały z ciemnym śladem zarostu. Sińce pod oczami świadczyły o wielu nieprzespanych nocach. Niepewnie omiótł wzrokiem salę. Zobaczył Dobrzańskich i ludzi z firmy. Napotkał wzrok wpatrzonego w niego Marka. Jednak nie poczuł nic. Żadnych emocji, żadnej nienawiści, tylko smutek. Jego oczy przesunęły się na siedzącą obok Marka Paulinę. Uśmiechnął się nieznacznie na jej widok. Wyglądała pięknie. Wyglądała tak, jakby nigdy nie przeżyła nic strasznego. Uświadomił sobie jak bardzo kocha tę swoją młodszą siostrzyczkę. Gdyby mógł cofnąć czas… |
ania1302 (gość) 2013.01.04 21:46 |
Witaj Gosiu. Nareszcie dobrnęłam do końca i
jestem zaskoczona zwrotem akcji? Wyobrażam sobie jak poczuł się Aleks
widząc Paulinę upadającą od jego strzału. Wydaje mi się też, że areszt
zmiękczył jego lodowate serce? No i sama Paulina nareszcie zrozumiała,
co jest w życiu ważne. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie i to
właśnie odczuła. Oddana krew przez pracowników F&D, troskliwość Uli
i Marka. No i ciągle czekam na deklarację Marka, co do jego
przyszłości z panną Cieplak. Jego tęsknota za bliskością obojga chyba
przyspieszy, coś w ich relacjach, przecież chłopak jest inteligentny, a i
Ula chyba też za nim tęskni? Jak ja lubię takie lukrowane opowiadanie
jak twoje? Czekam na dalszy rozwój wypadków z niecierpliwością. |
MalgorzataSz1 2013.01.04 22:40 |
Aniu. Czy wiesz, że ja dosłownie przed chwilą nadrobiłam zaległości u Ciebie? A byłam do tyłu trzy rozdziały. Dzisiaj trochę już późno, ale obiecuję, że jutro mój komentarz pojawi się na Twoim blogu. Areszt rzeczywiście będzie miał ogromny wpływ na zachowanie Febo a jeszcze większy więzienie, do którego trafi. Przed nami rozprawa w sądzie i myślę, że też powinna Cię zaskoczyć. Najbardziej zaskoczony jej przebiegiem będzie jednak sam Alex. To już w następnym rozdziale. Marek i Ula starają się ze wszystkich sił, by Paulina doszła do siebie po tej traumie, którą zafundował jej własny brat. Marek robi to z wdzięczności. Przecież gdyby nie ona, strach pomyśleć. Dziękuję Ci Aniu, że nadrobiłaś. Wiem, że teraz masz pewnie niewiele czasu ani na pisanie, ani na czytanie, bo absorbuje Cię ta mała kruszynka. Tym bardziej to doceniam. Serdecznie Cię pozdrawiam. |
Marcysia (gość) 2013.01.05 22:53 |
Gosiu, to cudownie, że z Pauliną coraz lepiej.
Pomimo tego, jaką osobą była, zasługuje na szczęśliwe i spokojne życie.
Mam nadzieję, że mimo wszystko Alex dostanie za swoje, poniesie
odpowiednią karę. Można powiedzieć, że najgorszą już dostał - poczucie
winy towarzyszące do końca życia. Ale jakiś okres w więzieniu też się
przyda. Żal mi Dobrzańskiego - musi mu być naprawdę ciężko z powodu braku bliskości między nim a ukochaną. Gosiu, chyba nie dasz im za długo czekać, hm? :) Zapraszam do siebie na miniaturkę - moje zakończenie 224. odcinka Brzyduli ;) Pozdrawiam Cię serdecznie :) |
MalgorzataSz1 2013.01.05 23:00 |
Marcysiu. Jeśli jest wina, musi być i kara. Tak będzie w przypadku Alexa, choć być może on będzie mocno zaskoczony jej wysokością. Inni chyba też, ale o tym w następnym rozdziale. Opisałam w nim przebieg rozprawy i zeznania niektórych świadków. A na bliskość Uli i Marka nie każę Wam czekać zbyt długo. Przecież nie mogłabym się nad nimi tak pastwić. Twoją mini już przeczytałam, a jutro postaram się skomentować. Dziękuję Ci za wpis i pozdrawiam. :) |
http://mojblognatemat.blogspot.com (gość) 2013.01.11 17:56 |
Fajny blog, powodzenia. |
mojblogowszystkim.posterous.com (gość) 2013.01.12 14:57 |
Ciekawy wpis, powodzenia w kolejnych. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz