08 styczeń 2013 |
Rozdział XXIV
![]() Jego obserwacje przerwał donośny głos. – Proszę wstać, sąd idzie. Wszyscy jak na komendę powstali z miejsc. Sędzia wraz z dwoma ławnikami zasiadł na katedrze. Rozpoczął się proces. Najpierw prokurator przedstawił zarzuty, następnie wstał Jodłowski przedstawiając linię obrony. W końcu poproszono Alexa o ustosunkowanie się do zarzutów. Wstał z miejsca i cichym głosem zaczął. - Nazywam się Alexander Febo, lat trzydzieści dwa, były dyrektor finansowy w firmie Febo&Dobrzański. Ponoszę całkowitą odpowiedzialność za to, co wydarzyło się w dniu trzecim czerwca bieżącego roku. Strzelałem z zamiarem pozbawienia życia Marka Dobrzańskiego, prezesa wspomnianej przeze mnie firmy. Niefortunnie na linii strzału stanęła moja siostra, Paulina Febo. Myślałem, że ją zabiłem. – Załamał mu się głos a po policzkach pociekły łzy. Otarł je jednym ruchem ręki usiłując opanować drżenie głosu. – W tym miejscu chciałbym przeprosić całą rodzinę Dobrzańskich, którzy przez wiele lat zastępowali nam rodziców i prosić ich o wybaczenie. Dopuściłem się strasznych rzeczy względem nich i bardzo tego żałuję. Gdybym mógł cofnąć czas, nigdy bym nie zrobił nic równie podłego. Chcę też przeprosić Marka Dobrzańskiego, moją niedoszłą ofiarę. Przepraszam cię Marek. Nienawiść zaćmiła mi rozum. Nie myślałem logicznie. Przepraszam i dziękuję, że zadbałeś o Paulinę. Wiem, że dzięki tobie żyje. Dziękuję także Urszuli Cieplak, Sebastianowi Olszańskiemu, Violetcie Kubasińskiej, Maćkowi Szymczykowi i Ani Nawrot. Gdyby nie wy i wasza krew, mojej siostry nie byłoby wśród żywych. Wszystkich jeszcze raz szczerze przepraszam i nie robię tego, by uniknąć kary. Wiem, czego się dopuściłem i zasłużyłem na nią. To wszystko, co miałem do powiedzenia. - Proszę nam opowiedzieć, jak pan wszedł w posiadanie broni? – Odezwał się prokurator. - Dostałem na nią pozwolenie we Włoszech. Zakupiłem ją legalnie. Nielegalnie przewiozłem ją przez granicę. - Przyjechał pan do Polski dzień wcześniej, prawda? - Tak. Przyjechałem drugiego czerwca. - A trzeciego zaczaił się pan w krzakach przy pomarańczarni. - Czekałem, aż skończy się bankiet. Ofiara miała być tylko jedna. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że przez mój nieodpowiedzialny czyn ucierpiało wiele osób. - Z raportu psychiatry wynika, że był pan całkowicie świadomy dokonywanego czynu. Jodłowski wstał. - Pan prokurator zdaje się zapominać, że mamy drugi raport niezależnego biegłego i jest on skrajnie inny od tego, który trzyma teraz w ręku. Raport dołączyłem do akt sprawy. - Wskazał na teczki leżące przed sędzią. – Wzywam na świadka Zenona Gołębiowskiego, psychiatrę, który przesłuchiwał i ponoć badał pana Febo, jako pierwszy z lekarzy. Gołębiowski wszedł na salę i zajął miejsce dla świadków. - Ile sesji przeprowadził pan z oskarżonym? – Spytał Jodłowski. - Chyba osiem. Przez większość nie odpowiadał na pytania w ogóle. Podczas ostatniej sesji był zirytowany i wykrzyczał mi, że był w pełni władz umysłowych, gdy strzelał i żebym przestał z niego robić wariata. - Czyli tak naprawdę nie mógł pan napisać obiektywnej opinii o stanie emocjonalnym oskarżonego podczas popełniania czynu? Napisał pan tylko to, co usłyszał od niego podczas ostatniej sesji? - No… właściwie… to tak. - Wysoki sądzie, wnoszę o odrzucenie tej opinii, jako dowodu w sprawie. Jest niekompetentnie sporządzona i nie może być brana pod uwagę. Sędzia kiwnął potwierdzająco głową. - Przychylam się do tego wniosku. Ten dowód pomijamy. - Dziękuję - ukłonił się mecenas. – Druga opinia jest znacznie bardziej rozbudowana i jak najbardziej fachowa. Mówi o tym, że Alexander Febo po wyjeździe z kraju pozostawał w stanie permanentnego wzburzenia emocjonalnego i nie potrafił logicznie myśleć, choć pewnie jemu samemu wydawało się inaczej. Pragnienie zemsty na odwiecznym wrogu było tak silne że nie potrafił skupić się na niczym innym. Zaślepiony nienawiścią snuł plan pozbawienia życia pana Dobrzańskiego. Skąd się wzięła ta nienawiść, która doprowadziła go do tego zbrodniczego czynu? Otóż… - Tu adwokat wzniósł się na wyżyny swojego oratorskiego kunsztu i opowiedział od początku historię, którą usłyszał wcześniej od Marka i Alexa. – Jak więc wysoki sąd widzi, wiele przyczyn złożyło się na późniejsze postępowanie pana Febo. Jego czyn godny jest potępienia, jednak nie bez znaczenia jest tu przeszłość oskarżonego i wiele dramatycznych wydarzeń w jego życiu. Z pewnością zeznania świadków rzucą więcej światła na ten aspekt. Dlatego chciałbym tu poprosić pannę Paulinę Febo, bezpośrednią ofiarę i osobę, która ucierpiała najbardziej. Paulina podeszła do miejsca dla świadków i złożyła przysięgę. - Panno Febo, – zwrócił się do niej adwokat – czy może nam pani opowiedzieć przebieg wydarzeń tamtego dnia? - Oczywiście. W tym dniu odbywał się pokaz najnowszej kolekcji F&D w Starej Pomarańczarni. Zakończył się dużym sukcesem. Potem byłam oblegana przez dziennikarzy i udzielałam wywiadów, bo w firmie pełnię funkcję jej ambasadora i jestem odpowiedzialna za kontakt z mediami. Po pokazie odbył się bankiet. Skończył się dość późno. Szukałam Marka Dobrzańskiego. Chciałam pogratulować mu pokazu i pożegnać się. Ktoś mi powiedział, że wyszedł wraz z Urszulą Cieplak na zewnątrz. Udałam się tam. Rzeczywiście zobaczyłam ich stojących na schodach przed wejściem i już miałam otworzyć usta, gdy poczułam silny ból w plecach. Straciłam przytomność. Dalsze wydarzenia znam już tylko z relacji Marka Dobrzańskiego. Po operacji dowiedziałam się, że zostałam postrzelona i że to mój brat strzelał. Niestety to nie ja miałam być ofiarą. Gdyby jednak nie taki splot okoliczności, podejrzewam, że Marka nie byłoby dzisiaj wśród nas. On nie stracił zimnej krwi i wezwał pogotowie. Udzielono mi pomocy błyskawicznie. Do końca życia i jemu i innym będę wdzięczna za wsparcie, pomoc i troskę, jakiej mi udzielili. Początkowo byłam w szoku, gdy dowiedziałam się, że to z winy mojego brata leżę w szpitalu. Jednak uświadomiłam sobie, że bez względu na ciężar tego czynu on jest moją jedyną rodziną. Wybaczyłam mu i nie mam do niego żalu. Chcę też z tego miejsca prosić wysoki sąd o możliwie najniższy wymiar kary dla niego. Bardzo go kocham i jestem pewna, że on już nigdy nie dopuści się czegoś tak ohydnego. - Czy są jeszcze jakieś pytania do świadka? – Prokurator i mecenas zaprzeczyli. – W takim razie może pani wrócić na miejsce. Poprosimy kolejnego świadka. Pan Marek Dobrzański. Teraz Marek zajął miejsce dla świadków. Do ataku przystąpił prokurator. - Od jak dawna zna pan oskarżonego? - Wychowywaliśmy się razem. Rodzice obojga Febo zginęli w wypadku samochodowym. Byli przyjaciółmi moich rodziców i wraz z nimi założyli przed laty firmę modową. Moi rodzice przysięgali nad grobem, że zaopiekują się ich dziećmi. One nie miały tam we Włoszech żadnej rodziny prócz babci, która z racji wieku i chorób nie mogła się zająć dwójką dość ruchliwych dzieci. Wychowywaliśmy się więc razem praktycznie od szkoły podstawowej. - Czy to prawda, że Paulina Febo była kiedyś pana narzeczoną? - To żadna tajemnica. Byliśmy zaręczeni, ale zerwaliśmy. Nie kochaliśmy się i tylko męczyli we dwoje. O tym, byśmy się pobrali zadecydowali nasi rodzice sądząc, że nasz związek umocni pozycję firmy. Niestety, mylili się. - Co spowodowało, że był pan w permanentnym stanie wojny z Alexandrem Febo? - Przed laty przespałem się z jego dziewczyną. I ona i ja byliśmy w stanie upojenia alkoholowego. Gdybym był trzeźwy, nigdy bym tego nie zrobił. Ja i Alex byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Mój brak odpowiedzialności poróżnił nas. Od tej pory znienawidził mnie. Ja próbowałem wiele razy porozmawiać z nim i przeprosić. Bezskutecznie. Zniszczyłem mu życie. To przeze mnie stał się taki a ja czuję się współodpowiedzialny tych dramatycznych wydarzeń tam na pokazie. Mogę nawet powiedzieć, że jestem w takim samym stopniu winny jak on. – Zwrócił twarz do Alexa. – Przepraszam cię Alex za wszystko. Wiem, że gdyby nie tamten incydent, ty byłbyś innym człowiekiem. Nie czuję do ciebie nienawiści, nie mam do ciebie żalu i nie dziwię się, że chciałeś mnie zabić. Gdybym był na twoim miejscu, kto wie, może byłbym tak samo zdesperowany? Alex był w szoku. Człowiek, którego tak bardzo nienawidził, człowiek, którego chciał pozbawić życia, świadczy teraz na jego korzyść. Słyszał szczerość w słowach Marka. Ani jednej fałszywej nuty, tylko słowa płynące prosto z serca. Swoją przemową Marek sprawił, że znowu wezbrała w jego mrocznej duszy fala wyrzutów sumienia, choć jeszcze do niedawna twierdził, że nie posiada ich w ogóle. W oczach swojego dawnego przyjaciela nie dostrzegł nienawiści a jedynie żal za tym, co kiedyś ich łączyło, za wielką przyjaźnią. Po Marku przesłuchiwano pozostałych. Alex był zdumiony. Ani jeden świadek nie życzył mu źle i przemawiał właściwie na jego korzyść. Wreszcie na miejsce dla świadków poproszono Turka. Febo spojrzał na niego z obawą. Miał świadomość, że przez te wszystkie lata traktował go podle. On nie stanie po jego stronie. Za bardzo go zastraszył i wymagał czasem niemożliwego. Wciągał go w swoje gierki i knowania przeciw Markowi. - Proszę się nam przedstawić. - Adam Turek, lat czterdzieści, zastępca dyrektora finansowego w firmie Febo&Dobrzański. - Jak długo pracuje pan w firmie? – Padło pytanie z ust prokuratora. - Jedenasty rok. - Czy zawsze pełnił pan tak wysoką funkcję? - Nie. Zastępcą dyrektora jestem od niedawna. Wcześniej piastowałem stanowisko głównego księgowego i prawej ręki Alexandra Febo. - Podobno nie traktował pana dobrze i wykorzystywał do swoich celów. – Turek poluzował krawat. - Nic mi na ten temat nie wiadomo. Pan Febo był zawsze bardzo wymagającym szefem. Wymagał wiele od innych, ale i od siebie też. Kiedy było trzeba, karcił. Potrafił jednak też docenić i nagrodzić pracę innych. - Podczas wstępnych przesłuchań mówił pan coś innego. Pozwoli pan, że zacytuję. „Febo, to wcielony diabeł. Byłem przez niego poniżany i zastraszany. Zmuszał mnie do robienia rzeczy, które szkodziły firmie”. Jak pan się ustosunkuje teraz do tych słów? - Plotłem, co mi ślina na język przyniosła. Nic takiego nigdy nie miało miejsca. Byłem zły, że Alex odszedł i nie wyznaczył mnie na swojego następcę, choć miał taką możliwość. Tak gadałem ze złości. - Przypominam panu, że składa pan zeznania pod przysięgą. - Wiem o tym doskonale. Prawdą jest to, co powiedziałem przed chwilą. Pan Febo może i był czasami nerwowy, ale miał do tego prawo, gdy ludzie nie wywiązywali się rzetelnie ze swoich obowiązków. Był surowym, ale sprawiedliwym szefem. Alex nie wierzył w to co słyszy. W życiu by nie przypuszczał, że Turek, którego poniewierał przez tyle lat, którym pogardzał, jak nędznym robakiem, teraz będzie świadczył na jego korzyść. Na pewno nie zrobił tego ze strachu. Nie miał już powodu, by się go bać. Alex podejrzewał, że Marek lub Paulina odbyli z nim poważną rozmowę i po prostu poprosili go, by jego zeznania nie były do końca zgodne z prawdą. Być może, że dzięki nim jego wyrok zostanie złagodzony, kto wie? Zarządzono półgodzinną przerwę. Wszyscy opuścili salę i wyszli na korytarz. Do Adama Turka podszedł Marek i poklepał go po plecach. - Dziękuję przyjacielu. Wiem, że nie było ci łatwo, ale wierz mi, że i mnie przyszło z trudem mówić o tym wszystkim. Febo, to nieszczęśliwy człowiek ze skrzywioną psychiką. On już tobie nie zagrozi w niczym a Paulina i ja jesteśmy ci bardzo wdzięczni za to, co zrobiłeś i na pewno to docenimy. - Turek uśmiechnął się. - Daj spokój Marek. Nie oczekuję żadnej rekompensaty. Zrobiłem to przede wszystkim dla was, ale i dla niego trochę też. Żal mi go i tyle. Nie będę się mścił w ten sposób za te lata upokorzeń. Może i on przez to, co powiedziałem tam na sali, coś zrozumie. - Myślę, że już zrozumiał Adam. Posiadanie przyjaciół to bardzo cenna rzecz, a on do tej pory nie miał ich w ogóle. Ci z Włoch zawiedli go na całej linii. Został kompletnie sam i założę się, że jest w szoku, bo wszyscy właściwie wypowiadali się o nim dobrze. Druga część rozprawy upłynęła na mowach końcowych. Prokurator podtrzymał swoje zarzuty, za to Jodłowski perorował niemal czterdzieści minut udowadniając, że Febo sam jest ofiarą własnej psychiki. Kolejna przerwa. Tym razem już ostatnia. Po niej mieli usłyszeć wyrok. Ponownie zasiedli na sali. Wszedł również i skład sędziowski. - Oskarżony, proszę wstać. W imieniu Rzeczpospolitej Polskiej skazuję pana Alexandra Febo na trzy lata więzienia o złagodzonym rygorze w tym sześć miesięcy pobytu na oddziale psychiatrii. Karę odbywać pan będzie w zakładzie karnym w Piotrkowie Trybunalskim. Jutro zostanie pan tam odwieziony. Proszę usiąść. – Sędzia odłożył kartkę z wyrokiem i zwrócił się do Alexa. - Ten wyrok jest bardzo łagodny. Gdyby nie przedstawione nam przez pana mecenasa Jodłowskiego okoliczności, przez które doszło do tych dramatycznych wydarzeń, gdyby nie zeznania świadków, które nie obciążyły pana w żaden sposób i przedstawiły pana raczej w korzystnym świetle, w końcu, gdyby nie decydujące zeznania w tym procesie pana siostry Pauliny Febo i Marka Dobrzańskiego, zapewniam pana, że ten wyrok byłby znacznie surowszy. W tym całym nieszczęściu ma pan wielkie szczęście. Po pierwsze nikt nie stracił życia w wyniku pana działań, a po drugie, okazało się, że w pańskim otoczeniu są jednak ludzie panu życzliwi i nie pragnący się mścić. Mam nadzieję, że wyniesie pan z tej lekcji wnioski na przyszłość. Pana psychika szwankuje i należy nad tym popracować. To dlatego zaleciłem ten półroczny pobyt na oddziale psychiatrycznym. Nie jest pan niepoczytalny, ale też nie do końca poczytalny wbrew temu, co pan twierdził. To wszystko w tej sprawie. Zamykam rozprawę. Paulina zerwała się z ławki i podbiegła do brata. Chciała jeszcze wykorzystać moment zanim go zakują w kajdanki. Uściskała go mocno. - Widzisz. Wszystko skończyło się szczęśliwie. Wytrzymasz, prawda? - Wytrzymam Paula. Wytrzymam dla ciebie. Jak wyjdę na wolność wynagrodzę ci krzywdę, którą ci wyrządziłem. Panu też dziękuję mecenasie. Gdyby nie pan, nie skończyłoby się to tak dobrze. Siostra zadba o to, by dostał pan godziwe honorarium. Zasłużył pan. Podszedł Marek z Ulą i całą resztą. Alex popatrzył na nich niepewnie. - Wybaczcie mi – wyszeptał. - Już dobrze Alex. Za trzy lata będziesz cieszył się wolnością. Może za dobre sprawowanie wypuszczą cię wcześniej. Powodzenia. – Powiedział Marek. Podeszli i Dobrzańscy. Nie wytrzymał ich spojrzenia, szczególnie spojrzenia Krzysztofa. - Bardzo was przepraszam raz jeszcze – powiedział drżącym głosem. – Przepraszam, że narobiłem tylu kłopotów i wam i firmie. Już nigdy więcej, przysięgam. - Wierzymy ci synu. Trzymaj się i dbaj o siebie. Do zobaczenia, mamy nadzieję, że szybko. Podszedł policjant i skuł mu ręce. - Państwo wybaczą, ale muszę odstawić pana Febo do aresztu. Patrzyli jeszcze jak odchodzi z pochyloną głową i trzęsącymi się ramionami. Płakał. Był zdruzgotany tą wielką życzliwością, jaką go obdarzyli. Nie spodziewał się. Prędzej czekał na jakieś wyrzuty i pretensje, tymczasem nic takiego nie miało miejsca, a Krzysztof nazwał go synem. Nie zasłużył sobie na to miano. Paulina miała rację. Byli mu przychylni. Wszyscy. I nie potępiali go. Kiedy zamknęły się za nim drzwi Marek odwrócił się do reszty i powiedział. - Nie wiem jak wy, ale ja mam dość sądu. Zapraszam wszystkich na solidny obiad. Zasłużyliśmy. Jedziemy do „Baccaro”. Przy obiedzie powoli opadały emocje. Jednak nie potrafili przestać komentować tego, co działo się na rozprawie. Marek wytarł usta serwetką. - Wiecie co wam powiem? Alex miał wielkie szczęście. Akurat w tej kwestii sędzia nie pomylił się ani trochę. Prawnik był znakomity. Kiedy słuchałem jego mowy końcowej niemal się rozpłakałem, choć wciąż nie mogłem uwierzyć, że on mówi o Alexie. Zrobił z niego anioła. Ah… ta prawnicza logika. Piotrków Trybunalski jest całkiem niedaleko. To chyba jakieś sto trzydzieści kilometrów od Warszawy. Będziesz go mogła często odwiedzać Paulina. Teraz nie będzie z tym problemu. Poza tym to więzienie o złagodzonym rygorze, więc nie będą go tam gnębić. Poradzi sobie. Równie dobrze mógł dostać piętnaście lat. Wtedy z pewnością by się załamał. Jednak nie ma takiej odpornej psychiki jak większość z nas myślała. - A ja chcę wam wszystkim podziękować z całego serca, że świadczyliście na jego korzyść. Jutro też muszę spotkać się z Jodłowskim. Trzeba mu przecież zapłacić. Wykończyła mnie ta rozprawa. Odwieziesz mnie do domu Marek? Muszę odpocząć. - No jasne. Zapłacę tylko i możemy jechać. Wszyscy zjedli? Jeśli tak, to zmywamy się stąd. Wstał od stolika, ale zatrzymała go jeszcze matka. - Poczekajcie. Chciałam zapytać Ulę, czy zgodziłaby się, by Jasiek razem z Beatką zostali u nas na weekend. Jest trochę pracy w ogrodzie i może Jaś zechciałby pomóc. Ojciec sam sobie nie poradzi, a i Beatka trochę pobiega na świeżym powietrzu. - Na pewno nie będzie miał nic przeciwko temu i z chęcią pomoże. – Odparła Ula. – Jutro w takim razie przywieziemy ich rano. My też odsapniemy. Te ostatnie dni były dla nas stresujące. - To wybierzcie się gdzieś za miasto. Należy wam się. Po co siedzieć w domu jak taka ładna pogoda. - To świetny pomysł mamo. Żałuję, że sam na niego nie wpadłem. Poszperam w Internecie. Na pewno coś fajnego znajdę. Odebralibyśmy dzieciaki w poniedziałek, dobrze? - Nie ma problemu. Do zobaczenia w takim razie. Jutro czekamy na was. Ani Jasiek a tym bardziej mała Betti nie mieli nic przeciwko, by spędzić weekend u Dobrzańskich. Oboje czuli się u nich świetnie i z entuzjazmem przystali na tę propozycję. Jasiek lubił pracę w ogrodzie i wyraził chęć pomocy seniorowi Dobrzańskiemu. Następnego dnia rano, jeszcze przed pracą zawieźli młodych Cieplaków do domu seniorów. Marek, jak tylko zasiadł za biurkiem, rozpoczął szukanie czegoś atrakcyjnego. Natknął się na Teresin koło Sochaczewa. Ładny, zadbany ośrodek położony w lesie. Pomyślał, że to dobre, spokojne miejsce na wypoczynek. Zadzwonił zaraz, by zorientować się, czy mają wolne pokoje. Na szczęście były. Zabukował miejsce i z dobrymi wieściami poszedł do Uli. - Urwiemy się dzisiaj wcześniej. Spakujemy trochę rzeczy i pojedziemy. To niedaleko. Musimy zająć czymś innym głowy. W mojej tłucze się ciągle Alex i już nie daję rady. Skoczę jeszcze do Maćka, niech popilnuje interesu jak nas nie będzie. Obleciał niemal wszystkich. Na końcu trafił do Sebastiana i uprzedził go o wyjeździe. - A dokąd się wybieracie? - Znalazłem fajny ośrodek w Teresinie. Zrobiłem już rezerwację. Wy też powinniście gdzieś wyjechać. Dobrze by wam zrobił mały wypad za miasto. - No pomyślę, pomyślę. Violka byłaby zachwycona. Nic nie mówi, ale i ją dopadł ten sądowy stres. Pomidory pochłania w zastraszających ilościach. W takim razie bawcie się dobrze. Miłego… Wpadł do sekretariatu jak burza i wydyszał. - Ula zbieraj się. Jedziemy się spakować. Wszyscy powiadomieni i wiedzą, co mają robić. Na następny weekend pojedzie Maciek i Sebastian. Jak wrócimy spytam jeszcze Adama, czy nie chce skorzystać z wolnego piątku. Pakowali się w pośpiechu. Nie było sensu brać wielu rzeczy, bo jechali przecież tylko na trzy dni. Marek dziękował w duchu matce, że zaprosiła Jaśka i Betti. Tęsknił za bliskością z Ulą. Już tak dawno nie byli razem a słodkie pocałunki już przestały mu wystarczać. Zabrał jej walizkę i wpakował do bagażnika. W pośpiechu opuszczał Warszawę jakby palił mu się grunt pod nogami. Tymczasem powód był bardziej prozaiczny. Nie mógł się już doczekać, by ją przytulić tak mocno, by zatopić się w jej błękitnych oczach i by posiąść ją całą do utraty tchu, do zatracenia. |
Marcia (gość) 2013.01.08 20:42 |
Gosiu Twoje notki obiecuję nadrobić w najbliższym czasie. A tymczasem zapraszam Cię do mnie na nową notkę oraz krótką informację :) Pozdrawiam Marcia |
Wiola (gość) 2013.01.09 01:52 |
Witaj Gosiu.Nadrobiłam twoje opowiadanie i muszę
przyznać jak zawsze oczywiście,że są przepiękne.Czytam je i ciągle mam
nie dosyt.Na tym rozdziale się wzruszyłam.Cieszę się,ze do Alexa powoli
dociera to iż Marek nie jest jego wrogiem.Podoba mi się,że wszyscy
przedstawili go w dobrym świetle bo to właśnie dało tak mały wyrok.Sam
Alex był tym wszystkim zaskoczony bo nie spodziewał się,że mogą
powiedzieć o nim coś dobrego gdyż on nie był w porządku w stosunku do
nich.Dobrze,że Alex na samym wstępie przeprosił i podziękował wszystkim
oraz prosił o wybaczenie. Krzysztof i Helena są po prostu cudowni dbają o Jaśka i Beatkę,kochają ich tak jak by byli ich wnukami bo w pewnym sensie są.Miło z ich strony,że zapraszają ich do siebie bo tym samym Ula może pobyć sam na sam z Markiem.Jestem ciekawa kiedy Marek zaproponuje im żeby zamieszkali razem jak rodzina.Dziękuję za cudowne chwile,które spędzam przy Twoich opowiadaniach.Zauważyłam już,ze będą dwa kolejne i powiem szczerze,że nie mogę się ich doczekać.Pozdrawiam i czekam z utęsknieniem na kolejne rozdziały. |
MalgorzataSz1 2013.01.09 06:45 |
Wiola. A ja się cieszę, że tak pozytywnie odbierasz to, co piszę. Ten proces sądowy zapoczątkował przemianę Alexa. To będzie w nim dojrzewać, choć będzie miał jeszcze chwile zwątpienia. Doprowadzę też do konfrontacji jego i Marka, ale to za jakiś czas. Ula z Markiem też nie zamieszkają razem zbyt prędko, ale następny rozdział dużo wniesie do ich wzajemnych relacji. Tak. Na publikację czekają dwa kolejne opowiadania. Nie są zbyt długie, bo pierwsze ma 9 rozdziałów, a drugie 15. Myślę, że to pierwsze "Pokochaj mnie tato" trochę Wami wstrząśnie, bo poruszam w nim dość trudny, życiowy temat. Na razie jednak nic nie zdradzę. Bardzo dziękuję Ci za komentarz i serdecznie pozdrawiam. |
danka69 (gość) 2013.01.09 10:52 |
Gosiu. Znów wpadłam w wir pracy i nie mam czasu/siły na spokojne śledzenie Twoich opowiadań i komentarz do nich.Obie części przeczytałam jednym tchem. Przygotowania do procesu i sam proces wywołał u mnie bardzo mieszane uczucia . Z jednej strony cieszę się , że ludzie potrafią wybaczać . Niech to będzie początek rzeczywistej przemiany Aleksa, ale z drugiej strony słowa , które padają z ust Marka , Adama Turka nie do końca odzwierciedlają prawdę o ich relacjach z Aleksem. Wiem, wiem , że Marek zeznaje tak z uwagi na Paulinę , która uratowała mu życie. Ale czy jest to uczciwe. Jest to fikcja i z pewnością dalej poprowadzisz tak wydarzenia, że Aleks wykorzysta daną mu szansę. W życiu jest chyba trochę inaczej, nie tak różowo. To tyle. Dzięki. Pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2013.01.09 11:43 |
Danusiu. Oczywiście, że taki wyrok sądu należy włożyć między bajki, ale czyż nie piszę właśnie bajek? Za próbę zabójstwa nie dostaje się w Polsce tak niskich wyroków i to w dodatku odsiadując karę w więzieniu o złagodzonym rygorze. Potencjalni sprawcy mogą tylko o tym pomarzyć. Wszystko, co dotyczy Alexa ma na celu ukazanie przeze mnie przemiany jaka może się dokonać w człowieku, który wydaje się na wskroś zły. Musi być jednak spełniony podstawowy warunek, że człowiek ten potrafi docenić życzliwe intencje osób trzecich. Ja założyłam, że tak właśnie będzie. Przecież Febo nie był zły od samego początku i dlatego uznałam, że drzemią w nim jeszcze resztki przyzwoitości i rozsądku. A Ty spasuj trochę. Roboty jeszcze nikt nie przerobił. Tobie też się nie uda. Wyluzuj. Wielkie dzięki, że znalazłaś czas na czytanie i komentarz. Pozdrawiam Cię cieplutko w ten zimowy dzień. |
http://www.mogprywatnyblog.weebly.com (gość) 2013.01.12 01:46 |
Bardzo fajny blog. Gratuluję. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz