Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"ZE SMUTKU NOCY W RADOŚĆ DNIA" - rozdział 25

11 styczeń 2013
Rozdział XXV     +18



Ustawiony GPS szczęśliwie doprowadził ich do celu. Zatrzymali się przed budynkiem otoczonym zewsząd lasem. Wysiedli z samochodu i wciągnęli z przyjemnością ten żywiczny zapach. Ula rozejrzała się wokół i uśmiechnęła do Marka.
- Naprawdę tu ładnie i tak cicho. Las zawsze mnie ciągnie. Uwielbiam chodzić wśród drzew. Lubię też zbierać grzyby. Pójdziemy jutro sprawdzić? Może będziemy mieli szczęście i znajdziemy jakieś?
- Pójdziemy. Dzisiaj zrobimy tylko mały rekonesans wokół ośrodka. – Zbliżył się do niej i objął ją mocno. – Już nie mogę się doczekać dzisiejszej nocy. – Wymruczał jej do ucha. Jego seksowny, niski głos działał na nią jak najlepszy afrodyzjak. Przytuliła się do niego.
- Może jednak najpierw zameldujmy się i rozpakujmy rzeczy. Chętnie wzięłabym kąpiel. Czuję jak się lepię od tego gorąca. – Błysk w jego oczach zdradził jej jego myśli. Roześmiała się kręcąc głową.
- Jesteś niemożliwy.
- No co? – Udawał, że nie wie o co chodzi.
- Już ja dobrze wiem, co ci chodzi po głowie. Chodźmy. Szkoda czasu.
Zameldowali się w recepcji i odebrali klucze od pokoju. Weszli do środka. Pokój nie był zbyt duży, ale miał wszystko co trzeba, a przede wszystkim wielkie, podwójne łóżko, na widok którego twarz Marka rozciągnęła się w błogim uśmiechu.
- Co na to powiesz kochanie? Tego mi najbardziej brakowało ostatnio.
- Podwójnego łóżka? – Spytała przekornie.
- Ula. Wiesz dobrze o co mi chodzi. To co? Idziemy pod prysznic?
- Ja idę. Ty rozpakowujesz torby. – Popatrzył na nią z zawiedzioną miną.
- Nie drocz się ze mną. Nie możesz być taka okrutna.
- Właśnie doszłam do wniosku, że czasem chyba powinnam.
Rzucił torby na łóżko i porwał ją na ręce. Chichotała rozbawiona, a on podążył wprost do łazienki. Jednym ruchem zdarł z niej cienką sukienkę zostawiając ją w samej bieliźnie. Sam rozebrał się pośpiesznie i stanął przed nią nagi. Odpiął zapięcie biustonosza i uwolnił ją z fig. Wszedł do brodzika i odkręcił prysznic. Podał jej dłoń i pociągnął do środka. Lubiła kąpiele z nim. Zawsze traktował jej ciało z niezwykłą delikatnością. Czule namydlał i starannie pieścił każdy jego skrawek. Zawsze sprawiał jej tym wielką przyjemność. Tym razem nie było inaczej. Nasączona kokosowym żelem gąbka wędrowała po całym jej ciele docierając do najdalszych jego zakamarków. Sięgnęła po drugą i nalała na nią męskiego żelu. Teraz myli siebie nawzajem. Ta gra wstępna nie mogła trwać długo. Marek był zbyt pobudzony. Szybko spłukał z niej i z siebie pianę. Swoje ciało wytarł a ją opatulił wielkim, kąpielowym ręcznikiem. Wziął na ręce i ostrożnie ułożył na łóżku. Odpakowywał ją jak świąteczny prezent wycierając przy okazji jej wilgotne ciało. Spojrzał zachwycony na nią i wyszeptał.
- Boże, jak ja za tobą tęskniłem.
Zawisł nad nią i delikatnie zaczął muskać ustami jej czoło, oczy, nos, docierając do tych słodkich malin, które tak bardzo lubił całować. Początkowo te pocałunki były niewiarygodnie subtelne, niezwykle czułe, a potem coraz bardziej namiętne, żarliwe, szalone. Poddała się temu szaleństwu. Pieszcząc jej piersi dotarł do pępka. On był jednym z tych najbardziej wrażliwych miejsc na jej ciele. Westchnęła rozkosznie. Jego usta łaskotały to miejsce, by po chwili przesunąć się niżej, na podbrzusze. Była coraz bardziej pobudzona. Przyciągnęła go do siebie, by znów zatracić się w żarze jego pocałunków. Objęła nogami jego biodra i przekręciła go na plecy. Usiadła na nim gładząc jego męskość. Przygryzł wargi, by stłumić krzyk. Podniosła się nieco i połączyła ich ze sobą. Siedziała przez moment rozkoszując się tym zespoleniem. Przymknęła oczy i po chwili zaczęła się unosić i opadać raz w górę, raz w dół. Ujął w dłonie jej biodra dociskając ją do siebie. Spod na wpółprzymkniętych powiek z zachwytem patrzył na jej falujące przy najmniejszym ruchu piersi. Nie były zbyt duże. Dla niego były idealne. Ładnie uformowane i pełne. Nie powstrzymał dłoni, które z jej bioder przeniosły się na te dwie cudowne półkule próbując uspokoić ich taniec. Przyspieszyła. Oddech stał się również szybszy. Nie przestawała jednak. Objął ją wpół i przekręcił się wraz z nią. Teraz on dominował. Objął ją ciasno ramionami energicznie się w nią zagłębiając. Każde pchnięcie wywoływało u niej słodki jęk. Dochodziła. Wbiła mocno palce w jego plecy. Z gardła wydobył się krótki krzyk. Poczuł jej pierwsze skurcze. Jeszcze tylko kilka pchnięć i on także doznał błogiej ulgi. Przywarł do niej jeszcze mocniej i trwał tak przez kilka minut pozwalając dojść jej do siebie. Przylgnął do jej ust całując je z pasją. To było jego podziękowanie za jej oddanie i miłość, którą ofiarowywała mu w takich momentach w dwójnasób. Nigdy z żadną kobietą nie przeżywał tak dogłębnie chwil uniesień. Przy tej cudownej istocie za każdym razem tracił zmysły, niemal tracił przytomność z rozkoszy, jaką mu dawała. Ona była darem, była cudem, o który modlił się przez tak wiele lat.
Po zmyciu z siebie śladów tego upojnego popołudnia ubrali się w bardziej swobodne stroje i zeszli do jadalni. Była już dziewiętnasta, a oni mocno wygłodzeni. Ustawiony na środku szwedzki stół zachęcał do jedzenia. Postawili na jajka na twardo i gorące kiełbaski. Nasyciwszy głód wybrali się na spacer. Objął ją ramieniem i przytulił. Szli wolno wydeptaną ścieżką wdychając zapach wydzielany przez strzeliste sosny. Cisza miło dzwoniła w uszach. Oparła głowę na jego ramieniu i przymknęła powieki.
- Cudowne miejsce – wyszeptała. – Mogłabym tu zostać na zawsze. Byle z tobą. – Uśmiechnął się do niej.
- Szkoda, że za chwilę nadejdzie jesień. Szkoda, że nie pomyśleliśmy latem o takich weekendowych wypadach. Szkoda, że za chwilę będzie zimno i słotno. To przygnębiające. Deszcz jest przygnębiający. – Dokończył ze smutkiem. Popatrzyła na niego uważnie.
- Jakiś masz nostalgiczny nastrój dzisiaj. Póki co do jesieni jeszcze trochę a my przyjechaliśmy odetchnąć, więc cieszmy się tym, co tu i teraz.
- Masz rację kochanie. Przepraszam. Te ostatnie tygodnie rozstroiły mnie zupełnie. Koniecznie muszę o tym zapomnieć. Wracajmy. Chłodno się zrobiło.

Następnego dnia po śniadaniu ponownie wybrali się na spacer. Tym razem mieli konkretny cel, a mianowicie szukanie grzybów. Nawet gdyby nie znaleźli ani jednego, sama perspektywa chodzenia po lesie była bardzo przyjemna. Doszli do końca ścieżki, którą szli wczoraj wieczorem i zagłębili się w las. Szli blisko siebie nie chcąc tracić się z oczu. Po kilku minutach usłyszał radosny krzyk Uli.
- Znalazłam Marek! Znalazłam! Ale duży! To podgrzybek! Zobacz! – Uniosła dłoń pokazując mu ten imponujący okaz z daleka.
- Rzeczywiście jest piękny skarbie. Mam nadzieję, że i ja natrafię na podobny. – Rozczuliła go ta jej dziecięca spontaniczność. W opiętych jeansach, bluzeczce i sweterku wyglądała jak dziewczynka. Krucha i drobna. Odruchowo położył rękę na sercu. Wyczuł pod nią wypukłość i uspokoił się. Wszystko było w porządku i wszystko na swoim miejscu. Po godzinie dotarli do niewielkiej polany. On pierwszy wszedł na nią i zawołał Ulę.
- Chodź kochanie! Zobacz jaki piękny zakątek odkryłem!
Po chwili zza ściany sosen wyłoniła się i ona niosąc do połowy wypełnioną grzybami reklamówkę. Podeszła do niego ze szczęśliwym uśmiechem.
- Ale dużo nazbierałaś. Mnie udało się znaleźć zaledwie kilka. Masz pełno igieł i liści we włosach. Gdzie ty zbierałaś te grzyby? W krzakach? – Rozchichotała się.
- A żebyś wiedział i w dodatku na czworakach. – Złapał ją za rękę.
- Chodź, odpoczniemy na tym zwalonym pniu. Nie zgłodniałaś?
- Nie, ale kawy napiję się chętnie.
Zdjął z ramion niewielki plecak i wysupłał z niego termos wraz z dwoma plastikowymi kubkami. Nalał do nich gorący napój i podał jej jeden z nich.
Popijali wolno rozglądając się wokół siebie i delektując smakiem mocnej kawy i ciszy, jaka panowała wokół. Ula westchnęła.
- Pięknie tu, aż chce się oddychać pełną piersią. – Przymknęła oczy i wystawiła do słońca twarz. Patrzył na nią z zachwytem. Od kiedy dokonała w sobie tej spektakularnej przemiany pozostawał pod wrażeniem jej wyjątkowej urody. Przede wszystkim jej piękno tkwiło jednak nie na zewnątrz, ale wewnątrz. Piękno jej duszy, piękno dobrego, wrażliwego serca. To piękno otaczało ją całą a on chłonął je wszystkimi zmysłami i nigdy nie miał dość. Była jego nałogiem, jego narkotykiem, od którego się uzależnił i nigdy nie pragnął odwyku. Rzucił alkohol, bo uświadomiła mu, że on do niczego dobrego nie prowadzi i ma tylko przez niego same kłopoty. Jej nie rzuciłby nigdy. Nie odwykłby od niej, bo bez niej nie potrafiłby już żyć. Była jedyną i największą miłością jego życia. To ona chroniła go przed podejmowaniem złych decyzji, była drogowskazem pokazującym właściwy kierunek. Uczyniła z niego człowieka, którym w głębi duszy zawsze chciał być. Dobrego, uczciwego, prawdomównego. Wydobyła na zewnątrz jego wrodzoną wrażliwość na nieszczęście innych, na to, by nie mógł tak po prostu przejść obok nie zauważywszy niczego.
- Mężczyźni są mniej wrażliwsi od kobiet, – mawiała – ale ty jesteś inny. Im dłużej cię znam, tym wyraźniej to widzę w tobie.
Miała rację. I on dostrzegał to w sobie i dzięki niej zauważał coraz więcej. Przy niej stał się spokojny, wyciszony, bardziej wyrozumiały i opanowany. Ona była buforem, który łagodził jego rozdrażnienie i nerwowość. Czy mógłby marzyć o lepszej kobiecie? Wiedział, że poznając ją miał ogromne szczęście. To był podarunek od losu, na który z pewnością nie zasługiwał i tym bardziej go doceniał. Ponownie jego dłoń powędrowała w kierunku wypukłości w miejscu, gdzie biło jego serce. Wsunęła się pod cienki materiał swetra wyjmując z kieszonki koszuli okrągłe, powleczone błękitnym aksamitem pudełeczko. Zacisnęła się na nim. Zsunął się z pnia i ukląkł przed ukochaną.
- Ula… - szepnął cicho, jakby nie chciał mącić tej ciszy wokół. Otworzyła powieki i ujrzała go na klęczkach.
- Co się sta…? – Nie dokończyła, bo jej przerwał. Ujął jej dłoń i przycisnął do ust.
- Skarbie mój najdroższy, w tym pięknym miejscu chciałbym cię zapytać o coś bardzo dla mnie ważnego a myślę, że dla ciebie też. Znasz moje uczucia do ciebie i wiesz, że są szczere. Kocham cię tak bardzo, że już nie wyobrażam sobie życia bez ciebie u mojego boku. Jesteś najważniejszą dla mnie osobą na ziemi, czy zgodzisz się towarzyszyć mi do końca naszych dni? Czy zgodzisz się zostać moją żoną?
Zaskoczył ją. Zawsze sądziła, że intuicja podpowie jej, kiedy Marek zechce jej się oświadczyć, a jak się okazało zawiodła ją na całej linii. I ona nie wyobrażała sobie życia z kimś innym. On był przecież całym jej światem. Czy mogła się nie zgodzić, gdy jego ogromne, stalowo-szare oczy patrzyły na nią z napięciem czekając na odpowiedź? Uśmiechnęła się do niego łagodnie.
- Marek… naprawdę nie spodziewałam się, że akurat tutaj…, że teraz… Przecież dobrze wiesz, że moja odpowiedź nie może być negatywna. Bardzo cię kocham i o niczym tak bardzo nie marzę jak o tym, by zostać twoją żoną.
Szczęście sprawiło, że pojaśniały mu oczy a usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Otworzył wieczko pudełeczka wyjmując z niego skromny pierścionek z niewielkim, diamentowym oczkiem i nakładając jej na palec.
- Jestem szczęśliwym człowiekiem kochanie. Dziękuję. – Ucałował jej dłoń a następnie z czułością przylgnął do ust.

Wracali uradowani i uśmiechnięci trzymając się za ręce. On co chwilę skradał jej słodkie buziaki ona je odwzajemniała. I jej i jemu serce rozpierała ogromna radość. Będą razem już na zawsze. Dotarli do pensjonatu. Ula ostrożnie wyjęła ich leśne skarby i rozłożyła na reklamówkach. Była pora obiadowa. Umyli się szybko i zeszli do jadalni na posiłek.
- Wiesz, pomyślałam, że nie mamy tyle czasu, by te grzyby wyschły i trzeba je zabezpieczyć w inny sposób. Pojedźmy do miasteczka. Może tam dostaniemy jakieś słoiki, w których mogłabym je zasolić. W ten sposób nie zniszczą się a my będziemy je mieć świeże do grzybowej zupy czy sosu.
- Dobrze kochanie. Pojedziemy i kupimy wszystko, co będzie potrzebne. Jutro też możemy rano pójść, może uzbieramy jeszcze trochę. Po południu trzeba będzie się zbierać do wyjazdu.
Teresin okazał się całkiem sporym miasteczkiem. Mógł nawet uchodzić za miasto. Bez problemu zaopatrzyli się w weki i odpowiednią ilość soli. Do późnego popołudnia spacerowali zwiedzając to miejsce. Wrócili tuż przed kolacją. Ula poszła zapytać szefa kuchni, czy udostępni jej jakiś garnek, w którym mogłaby zrobić solankę. Kucharz okazał się miłym człowiekiem i bez problemu się zgodził. W pokoju mieli do dyspozycji czajnik bezprzewodowy i dzięki temu mogła zagotować odpowiednią ilość wody, w której wyparzyła słoiki. Oczyściła dokładnie wszystkie uzbierane grzyby i poukładała w nich. Wszystko zalała solanką. Zakręcanie wieczek zostawiła Markowi. Miał więcej siły niż ona. Nie wychodzili już nigdzie po kolacji. Mieli dość wrażeń jak na jeden dzień. Marek jednak nie odpuścił sobie przyjemności kochania się z Ulą. Ta noc była nocą pełną słodkich wzdychań i uniesień. Zasypiali w swych ramionach niezwykle szczęśliwi i spełnieni w tej miłości.
Czas do obiadu również spędzili na grzybach. Jednak Ula nie wkładała ich do słoików. Do domu nie było daleko i uznała, że na pewno wytrzymają. Po powrocie na Sienną nanizała je na nitkę i powiesiła w kuchni, by się ususzyły. Te dwa dni pozwoliły im na oddech i na zapomnienie o Alexie i sądzie. Skupili się wyłącznie na sobie i to przyniosło pozytywne rezultaty. W dobrych humorach wyszli z windy w poniedziałkowy poranek i przywitali się z Anią. Uśmiechnęła się do nich z sympatią.
- Świetnie wyglądacie. Ten weekend dobrze wam zrobił.
- Dziękujemy Aniu. Violetta już jest?
- Jest. Chyba wzięła sobie za punkt honoru punktualne stawianie się w pracy. Robi wszystko, by być przed wami. – Roześmiała się.
Weszli do sekretariatu i Marek z przyjemnością spojrzał na wlepiającą oczy w monitor Violę. I on zerknął dyskretnie stwierdzając, że to na co ona patrzy nie jest wyprzedażą.
- Cześć Viola. – Oderwała się od monitora i żywiołowo się z nimi przywitała.
- No jesteście. Sebulek mówił, że my jedziemy na następny weekend, to prawda?
- Najszczersza Viola. Należy wam się. Możecie już w piątek wyjść wcześniej z pracy i jechać. Ja nie mam nic przeciwko temu.
- Cudownie – pisnęła Kubasińska przyglądając się jednocześnie odgarniającej włosy z twarzy Uli, a raczej jej dłoni.
- A co ty masz na palcu? Pokaż. O matulu, jaki on piękny. – Mówiła podekscytowana. – To zaręczynowy, prawda? Zaręczynowy?
Marek uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Jednak przed tobą nic się nie ukryje. Masz rację. Zaręczyliśmy się i jesteśmy bardzo szczęśliwi. – Kolejny raz ich mocno wyściskała gratulując im obojgu.
- Mam nadzieję, że i Sebulek nie będzie usypiał gruszek w kościele i też dostanę od niego takie cudeńko.
- Jestem tego pewna Violetta. Wcześniej czy później pozazdrości Markowi i nie będzie chciał być gorszy. Teraz jednak powiedz nam, co w firmie i przekaż bieżące rzeczy.
- Ja nie mam nic do przekazania. Wszystkie telefony przełączałam na Maćka i to jego powinniście zapytać.
- No dobrze. To ja pójdę zrobić nam kawę a potem do niego. Może ma coś ważnego.
Spotkała go w socjalnym jak stał nad expresem. Przywitała się z nim i spytała.
- Podobno odbierałeś jakieś telefony. Coś ważnego?
- Było kilka do Marka. Jeden z Czech od Gabiny Paralovej. Prosiła o dostawę z ostatniej kolekcji. Zająłem się tym i już wszystko jest w porządku. Mówiła, że wszystko szybko schodzi i musimy dostarczać częściej kreacje a nie czekać, aż klientki wykupią ostatnie egzemplarze. Powiedz o tym Markowi. Najlepiej niech on sam do niej zadzwoni i pogada o tym. A tak poza tym, jak weekend?
- Cudownie Maciuś. Odpoczęliśmy. Uzbieraliśmy trochę grzybów. Najważniejsze jednak to, że zaręczyliśmy się. Jestem bardzo szczęśliwa.
Porwał ją w ramiona i wycisnął na jej policzkach dwa siarczyste buziaki.
- Dziewczyno! I ty mówisz o tym tak spokojnie?! Gratuluję. Z całego serca gratuluję. Jak powiem o tym w domu to moi chyba pospadają z krzeseł. To kiedy ślub?
- Maciek – śmiała się na całego – nie bądź w gorącej wodzie kąpany. Jeszcze nie rozmawialiśmy na ten temat. Wszystko w swoim czasie. Nawet dzieciaki i rodzice Marka nic o tym nie wiedzą. Powiemy im dzisiaj po południu.
- Bardzo się cieszę Ula. Naprawdę. Marek to wspaniały facet i na kilometr widać jak bardzo cię kocha. Pasujecie do siebie jak dwie połówki jabłka. Wspaniała nowina.

Sebastian Olszański przeciągnął się mocno w fotelu rozrzucając ramiona na boki. Ziewnął przy tym porządnie. Ostatnio nie sypiał zbyt długo, bo jego ukochana wciąż miała niezaspokojoną ochotę na łóżkowe igraszki. Seks z nią był bardzo przyjemny, jednak od jakiegoś czasu potrzeba wysypiania się stawała na pierwszym miejscu. Mimo tej drobnej niedogodności on i tak uwielbiał tę spontaniczność u swojej dziewczyny i cieszyła go myśl, że nadal stanowi dla niej obiekt pożądania. Od jakiegoś czasu mocno spasował. Właściwie od czasu, gdy Marek tak sporządniał i on nie miał już ochoty na klubowe harce i pijaństwo. Stracił towarzysza zabaw i chyba sam doszedł do wniosku, że nadszedł czas, by trochę się ustabilizować. Częściej zabierał więc swoją ukochaną na romantyczne spacery i do przytulnych knajpek, gdzie mogli szeptać sobie cicho do ucha miłosne wyznania. Te myśli przerwało energiczne pukanie do drzwi i po chwili ukazał się w nich jego najlepszy przyjaciel.
- Marek! Dobrze cię widzieć. Chciałbym się ciebie poradzić w pewnej delikatnej kwestii. – Przywitali się uściskiem dłoni i Dobrzański zajął miejsce w fotelu.
- A co to za kwestia?
- Myślę o tym od dość dawna intensywnie i coraz częściej dochodzę do wniosku, że powinienem się ustatkować. – Marek wytrzeszczył na niego oczy.
- Naprawdę?
- Mhmm. Pomyślałem, że powinienem oświadczyć się Violi. – Popatrzył na przyjaciela, który ledwie hamował śmiech. – Możesz mi powiedzieć, co cię tak bawi? Dla mnie to poważna sprawa, a ty się śmiejesz?
- Wybacz Seba. Mamy chyba podobne myślenie. Ja przyszedłem ci powiedzieć, że w ten weekend oświadczyłem się Uli. – Teraz Olszański przybrał głupią minę.
- Żartujesz?
- Ani trochę przyjacielu. Oświadczyłem się jej w bardzo romantycznym miejscu, a ona zgodziła się zostać moją żoną. Jestem niewyobrażalnie szczęśliwy bracie. Skoro jednak i ty myślisz o tym, to nie radzę zwlekać. Viola widziała pierścionek Uli i głośno wypowiedziała swoje pragnienie posiadania podobnego. Kuj więc żelazo póki gorące.
– No skoro tak, to nie będę się już ociągał. Jeszcze dzisiaj kupię pierścionek a w najbliższy weekend oświadczę się jej. Nie ma na co czekać. – Marek podniósł się z fotela i uścisnął mu dłoń.
- Bardzo się cieszę Sebastian. To mądra decyzja a ona będzie bardzo szczęśliwa. Powinna dostać medal za to, że wytrzymywała twoje wybryki tak długo. Gdyby cię nie kochała już dawno uciekłaby od ciebie. Właściwie to sam nie byłem w lepszej sytuacji. Różnica między nami jest tylko taka, że ja nie kochałem Pauliny ani ona mnie, a ty masz fioła na punkcie Violetty. Działaj więc, ja wracam do siebie.
Jadąc wraz z Ulą do rodziców po Jaśka i Betti opowiadał jej o zamierzeniach Sebastiana.
- Na razie nic Violi nie mów. Chcę, by miała niespodziankę.
- To oczywiste. Nie mogłabym zepsuć tak ważnego dla nich obojga dnia.
Przywitali się ze wszystkimi i usiedli przy stole w salonie. Mała wpakował się na kolana Uli opowiadając szczegółowo, co robili przez sobotę i niedzielę.
- Jasiek pomógł wujciowi obcinać gałęzie i grabić liście. Zrobiliśmy wielkie ognisko a Zosia przyniosła nam kiełbaski do pieczenia. Były pyszne. Piekliśmy też w popiele ziemniaki. Pycha. Musisz kiedyś spróbować. Było fajnie. – Przytuliła się do niej. Ula pogłaskała ją z miłością po głowie.
- Cieszę się, że tak miło spędziliście ten weekend. My też odpoczęliśmy.
- No właśnie. – Podjął temat Marek. – A’propos weekendu. Chcieliśmy wam oznajmić, że podczas niego oświadczyłem się Uli, a ona zgodziła się zostać moją żoną. Nie ustaliliśmy jeszcze daty ślubu, ale pewnie wkrótce to zrobimy. – Helena klasnęła w dłonie i przypadła do nich.
- Kochani, to najlepsza wiadomość od dłuższego czasu. Gratulujemy wam z całego serca i bardzo, bardzo się cieszymy. – Gratulował i Krzysztof, a potem Jasiek i Beatka.
- Rewelacyjnie dzieci, rewelacyjnie – mruczał z zadowolenia senior Dobrzański. – Nie moglibyśmy sobie wymarzyć lepszej żony dla naszego Marka. Ula nie dość, że piękna, to jeszcze mądra i z sercem na dłoni. Wspaniała nowina. Naprawdę wspaniała.



Wiola (gość) 2013.01.13 01:52
Witam. Małgosiu ren rozdział przeczytałam od razu ale nie miałam czasu komentować,więc robię to teraz.Opowiadanie cudowne Marek nareszcie oświadczył się Uli i wszyscy są zadowoleni.
Seba w końcu wydoroślał bo i on poważnie myśli o ustatkowaniu się i teraz też nadeszła pora na Maciusia żeby złożył deklarację Ani(co ta miłość z nami robi)ale cudownie jest mieć obok siebie kogoś kto jest dla nas zarazem mężem,kochankiem i prawdziwym przyjacielem to jest cudowne uczucie.
Małgosiu już czekam na kolejna notatkę i myślę,że dowiemy się coś więcej o Pauli i Alexie,czy spotka się z Markiem.
Pozdrawiam i proszę o kolejną notatkę bo już nie mogę się doczekać co dziennie zaglądam i wypatruję z utęsknieniem kolejnego rozdziału bo Twoje opowiadania są boskie.
MalgorzataSz1 2013.01.13 08:28
Wiola.

Następny rozdział będzie niejako próbą pojednania, wyjaśnień, przeprosin i prośbą o wybaczenie ze strony Alexa i nie będzie to dotyczyło wyłącznie Marka. Jeszcze nie dojdzie do konfrontacji ale oni obaj dojrzewają do niej. Alex jakby nieco wcześniej a Marka przekona do tego Ula. Zarówno ona jak i Marek cały czas wspierają Paulinę. Każdorazowo zawożą ją do Piotrkowa na widzenia. Póki co Alex nadal przebywa na oddziale psychiatrycznym więziennego szpitala. Zasądzone pól roku pobytu tam szybko zleci i już wkrótce wyląduje w normalnej celi.
Następną część dodam prawdopodobnie we wtorek więc nie będziesz czekać za długo.
Bardzo dziękuję za wpis. Na Ciebie zawsze można liczyć. Pozdrawiam Cię cieplutko mimo tej zimy za oknem i ogromnych ilości śniegu, który spadł tu u mnie przez noc.
Shabii (gość) 2013.01.14 14:04
Małgosiu.

Masz prawo być na mnie wkurzona. Wiem, że zaniedbałam opowiadanie, zaniedbałam streemo. Wstyd mi okropnie. Miałam tak dużo spraw na głowie, że na wszystko brakowało mi czasu. W ramach rekompensaty, spodziewaj się dzisiaj epopei. Mimo, że nie komentowałam na bieżąco Twoich rozdziałów to czytałam je w wolnych chwilach i muszę przyznać, że wyszły rewelacyjnie. Zrobiłaś z tego opowiadania taki troszkę kryminał. Gdy przeczytałam, że Aleks po powrocie do Włoch dostał pozwolenie na broń i zapisał się do klubu strzeleckiego to już wiedziałam, że planuje okropną zemstę. Przeczułam, że będzie chciał zrobić Markowi krzywdę. Ta jego nienawiść przyćmiła mu umysł. On oszalał. Tak pięknie zakończył się pokaz, nikt by nie przypuszczał, że zaraz po bankiecie wydarzy się taka tragedia. Gdyby nie to, że kula trafiła w Paulinę, Marek już by pewnie wąchał kwiatki od spodu. Co ten Aleks sobie myślał? Strasznie się bałam, że Paulina nie żyje. Może i nie była cudowna i dobra, ale to jednak człowiek. Ucieszyłam się, gdy przeczytałam, że kryzys minął. Pięknie zachowali się znajomi z pracy oraz Ula z Markiem. Wiele jej pomogli. Dzięki temu Paulina przejrzała na oczy i zmieniła się. Zmieniła się na lepsze. Mam nadzieję, że już teraz będzie wszystko dobrze. Troszkę jestem w szoku, że Aleks dostał tak niską karę. Dobrze, że podziękował i przeprosił. Coś w końcu do niego dotarło. Gdyby nie dobroć Dobrzańskich i całej reszty zgniłby w więzieniu. Reasumując : Wątek z Aleksem bardzo ciekawy. Łykałam każdy rozdział, bo byłam bardzo ciekawa jak pociągniesz to dalej. Teraz odniosę się do wątków pobocznych. Bardzo się cieszę, że pokaz się udał. Fajne wakacje zafundowali sobie Ula z Markiem i dzieciaki. Wrócili szczęśliwi i wypoczęci. Wątek +18 cudowny, piękny, wspaniały. Bardzo mi się podobała scena pod prysznicem, brakowało mi tego. Gosiu! Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, gdy przeczytałam, że Marek się oświadczył. Tak długo na to czekałam i doczekałam się. Powinni podziękować chyba Dobrzańskim seniorom. Zaopiekowali się Beatką i Jaśkiem dzięki czemu oni mogli urwać się na kilka dni i pobyć tylko we dwoje. Wrócę jeszcze na moment do Pauliny. Byłam przekonana, że panna Febo spotka w sanatorium jakąś bratnią duszę. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Mimo wszystko i tak czuję, że niebawem poukłada sobie jakoś życie. Bardzo ładnie ze strony Maćka, że pochwalił przed Markiem Matyldę i Adama. Oni naprawdę wiele z siebie dawali i ten awans im się należał. Małgosiu czy ty planujesz upiec dwie pieczenie na jednym ogniu? Mówię tutaj o ślubach. Violetta będzie skakać z radości, że niebawem też awansuje na narzeczoną. Może urządzisz im wspólny ślub? Oczywiście nie chcę Ci nic sugerować ale mogłoby być całkiem ciekawie. Hmm, tak się zastanawiam, czy coś mi nie umknęło, ale chyba odniosłam się do wszystkiego. Jeśli jednak o czymś zapomniałam, to bardzo przepraszam. Na koniec napiszę to, co piszę Tobie zwykle czyli WSPANIALE I BOSKO !! Wszystkie rozdziały trzymały w napięciu, były ciekawe, wzruszające i przesycone miłością. Oby tak dalej. Czekam na kolejne części i obiecuję nie znikać już na tak długo. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam moc buziaków!

:):)
MalgorzataSz1 2013.01.14 14:37
Shabii!

Ty mnie kiedyś do grobu wpędzisz. Tyle dni bez znaku życia. Czy Ty chcesz, żebym zeszła na zawał? Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, gdy zobaczyłam ten komentarz. Rzeczywiście wysmarowałaś epopeję. Cieszę się jednak, że czytałaś i że Ci się podobało. Mnie raczej tak średnio.
Niestety nie przewiduję podwójnego ślubu. Dla Pauliny też nie znalazłam póki co nikogo odpowiedniego na kuracji. Jednak będzie i w jej przypadku niespodzianka. Zostało już naprawdę niewiele rozdziałów i wkrótce wszystko się wyjaśni.
Ja nie będę się tak bardzo rozwlekać z odpowiedzią. Cieszę się, że żyjesz, funkcjonujesz, oddychasz i to jest bardzo pocieszające. Wielkie dzięki za ten długi wpis. Mam nadzieję, że już teraz będziesz łykać kolejne części na bieżąco. Pozdrawiam Cię najcieplej jak się da. :)
asymaka 2013.01.14 14:58
Witam, postaram się niedługo przeczytać Twoją twórczość, z tym, że do tego potrzebuję więcej czasu, a nie chcę zaczynać od środka
MalgorzataSz1 2013.01.14 17:27
Asymaka.

Bardzo się cieszę, że tu trafiłaś. Liczę też na Twoją opinię po przeczytaniu tej już sporej ilości opowiadań. Niecierpliwie będę czekać na Twój wpis.
Serdecznie pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz