Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"ZE SMUTKU NOCY W RADOŚĆ DNIA" - rozdział 26

15 styczeń 2013
Rozdział XXVI



Od tego wydarzenia upłynęło kilka miesięcy. Firma stała dobrze i nie miała kłopotów z płynnością finansową. Współpraca z zachodnimi kontrahentami układała się nadzwyczaj pomyślnie. Rytmiczność dostaw pozwalała na utrzymanie godziwych wynagrodzeń a i nadwyżki finansowe rozdzielano w formie premii pracownikom. Sytuacja uległa od dawna wyczekiwanej stabilizacji. Teraz pracowali spokojnie, bez szaleństw, dopilnowując jedynie terminów. To było istotne, bo pozwalało nie zaburzać tego tak ciężko wypracowanego rytmu pracy. Ula nie musiała się już martwić o byt. Zarabiała świetnie. Dzięki tym pieniądzom odetchnął i Jasiek, który nie musiał przeznaczać już tyle czasu na pracę w spółdzielni studenckiej, czy na korepetycje. Mógł ten czas poświęcić na naukę i tak też robił. Ambicjonalnie podchodził do niej i każdy egzamin starał się zdawać w terminie zerowym. Wiedział, że jak się spręży, więcej czasu spędzi ze swoimi bliskimi.
Święta Bożego Narodzenia spędzili u Dobrzańskich. Przygotowywała je Ula wraz z Heleną, bo Zosia, jak zwykle wyjechała do swojej rodziny na południe kraju. Zaprosili też Paulinę. Nie chcieli, by samotnie spędzała ten czas myśląc bez przerwy o swoim bracie. I tak ta wigilia przebiegała dość smutno. Tuż przed nią Marek wraz z Ulą zawozili ją do Piotrkowa. Paulina przygotowała Alexowi świąteczną paczkę a w niej trochę ciepłej odzieży i trochę świątecznych słodkości. Zresztą warunki na oddziale psychiatrycznym piotrkowskiego szpitala więziennego były o niebo lepsze, niż te w warszawskim areszcie. Tu nigdy nie było mu zimno, bo pokoje były ogrzewane a i na kuchnię nie mógł narzekać. Wychodził też częściej na zewnątrz w towarzystwie rosłego pielęgniarza i częściej mógł przyglądać się niebu nad swoją głową.
Marek i Ula byli tu już wiele razy. Jednak zawsze czekali na Paulinę w restauracji. Marek nie miał odwagi, by spotkać się z nim. Nie był w ogóle na to gotowy, mimo że zanim zabrano Febo z sali sądowej, zwracał się parę razy bezpośrednio do niego. Tkwił w nim jakiś wewnętrzny opór. Jakby na to nie patrzeć, on chciał go zabić i Marek nadal nie był pewny, czy ta nienawiść, którą do niego żywił Alex, już z niego wyparowała.
Paulina za każdym razem po pobycie na terenie piotrkowskiego więzienia wracała przygnębiona i smutna. Zauważała wyraźne zmiany w zachowaniu swojego brata. To nie był już ten dumny, cyniczny i złośliwy Alex. Teraz był osowiały, apatyczny, przytłoczony sytuacją w jakiej się znalazł. Mówił monosylabami, nie podejmował tematu, na jaki chciała z nim porozmawiać. Zachowywał się tak, jakby nie był już zainteresowany niczym. Tylko raz zapytał ją o babcię. Powiedziała mu wtedy, że staruszka nie wie o wszystkim, a szczególnie o jego pobycie w więzieniu. Wie tylko, że zrobił coś niezgodnego z prawem i ma narzucony areszt domowy. Mimo, że Paulina oszczędziła jej najgorszego to i tak źle zareagowała na te wieści. Długo płakała a biedna Bianca nie mogła jej w żaden sposób uspokoić. Następnego dnia znękana i zapłakana udała się do miejscowej katedry i długo modliła się za wnuka.
Ten czas zbliżających się świąt też był trudny do przeżycia dla Alexa. Samotność doskwierała mu bardzo. Pod jej wpływem zamykał się w sobie. Odnosił wrażenie, że zapada się w swoim własnym wnętrzu. Paulina odwiedzała go co miesiąc. Miała stałą przepustkę, a jednak te krótkie wizyty nie rekompensowały mu tych chwil, które spędzali razem u niego w domu, gotując coś włoskiego lub słuchając włoskich arii operowych. Czy jeszcze kiedyś tak będzie? Naprawdę mocno w to wątpił. Zmieniał się. Na swój czyn potrafił już spojrzeć z innej perspektywy i żałował szczerze, że się go dopuścił. Właściwie to żałował wielu rzeczy. Żałował, że tak upodlił i zastraszył Adama Turka. Żałował wszystkich przykrych słów, które powiedział do Uli. Anię też nie zawsze traktował dobrze. Często burczał na nią i psioczył upokarzając ją w ten sposób. Dorota też nie mogła się o nim wypowiedzieć dobrze. Nie był dobrym szefem i nie był dobrym człowiekiem. Oddałby wszystko, by móc cofnąć się w czasie i żyć zupełnie inaczej, lepiej. Kiedy stąd wyjdzie będzie miał trzydzieści pięć lat. Czy to dobry wiek, by zacząć wszystko od nowa, z czystą kartą? Do firmy i tak nie miał już powrotu. Zresztą Paulina opowiadała mu jak świetnie radzi sobie Maciek na stanowisku, które on wcześniej piastował. Jaki jest zdolny, pomysłowy i operatywny. Dzięki niemu firma oszczędza krocie i krocie zarabia. Ale przecież on to już wszystko wiedział. Wiedział, jak tylko przyjął tego chłopaka do pracy. Już wtedy poznał jego możliwości i je doceniał. Nie doceniał jednak Adama. Rzeczywiście podciął mu skrzydła. Sprawił, że Turek stracił pewność siebie i wiecznie się go bał. Ten skromny księgowy zadziwił go na procesie. Gdyby był na jego miejscu nie zawahałby się zniszczyć taką szuję. Nigdy nie pozna się do końca ludzkiej natury. Za wszystkie lata upokorzeń, poniżania, szydzenia, jego księgowy odwdzięczył się mu czymś naprawdę wyjątkowym. Czymś, na co on, dumny Febo nigdy nie zasługiwał. Odwdzięczył mu się zeznaniem, które przyczyniło się do skrócenia jego wyroku. Powinien mu za to podziękować. Powinien podziękować im wszystkim. Postanowił, że do każdego z osobna wyśle list. Tak będzie mu łatwiej, niż rozmowa w cztery oczy, na którą miałby szansę dopiero za trzy lata. Nie mógł i nie chciał tyle czekać. To dlatego poprosił Paulinę, by przywiozła mu koperty, znaczki i papier. Musiał napisać te listy, bo one byłyby jak catharsis i pomogłyby mu w jakimś stopniu dojść do względnej równowagi psychicznej.

Siedzieli przy stoliku jednej z piotrkowskich restauracji przy kawie i ciastku. Czekali na Paulinę. Zwykle trwało to jakieś dwie godziny, jednak tym razem wcześniejsze pojawienie się jej wprawiło ich w zdumienie. Minę też miała nie najszczęśliwszą. Marek wstał od stolika i pomógł jej się rozebrać. Odsunął krzesło i gdy usiadła na nim, spytał.
- Paulina, co się stało? Wracasz wcześniej niż zwykle.
- Nic się nie stało. Po prostu musiałam już z stamtąd wyjść. To takie przygnębiające patrzeć na niego. Nie wiem, czy dają mu tam jakieś prochy. On jest zupełnie inny. Ospały i apatyczny. Na moje pytania ledwie burknie. Czuję się tak jakbym traciła z nim kontakt. – Rozpłakała się. Ula pogładziła ją po dłoni.
- Nie płacz. Może próbują jakichś leków uspokajających a to co zobaczyłaś, to ich skutki uboczne. Nie rozmawiałaś z lekarzem?
- Chciałam, ale żadnego nie było. Pielęgniarki nie chciały mi udzielić żadnej informacji. Mówiły, że nie są do tego upoważnione.
- Posłuchaj Paula, – odezwał się Marek – zrobimy tak. Przyjedziemy tu w przyszłym miesiącu i pójdziemy razem z tobą. Ja postaram się o przepustki dla nas. Ty pójdziesz do niego, a my pogadamy z lekarzem. On na pewno wyjaśni nam tą apatyczność Alexa. Będzie dobrze, zobaczysz. Niedługo jego pobyt tu się skończy i pójdzie do normalnej celi. Może tam będzie mu lepiej? Na pewno znajdą mu jakieś zajęcie i nie pozwolą, by siedział bezczynnie całe dnie. Każdy zakład karny w tym kraju prowadzi jakieś zajęcia resocjalizacyjne. Ten nie jest wyjątkiem. Może kiedy zacznie przebywać wśród normalnych ludzi a nie wśród chorych psychicznie, poczuje się lepiej? Nie zadręczaj się już. Zamówię nam jakiś obiad i wracamy.

Rzeczywiście pod koniec stycznia ponownie zawitali w Piotrkowie. Umówili się, że Paulina pójdzie do Alexa a oni do lekarza prowadzącego. Mieli pewność, że go zastaną, bo Marek dzwonił wcześniej i umawiał taką wizytę. Wszyscy mieli się spotkać potem w znanej już im restauracji.
Na korytarzu rozstali się. Marek pociągnął Ulę w stronę dyżurki pielęgniarek, gdzie zapytał o pokój lekarski i doktora Nowaka. Wskazały im pokój do drzwi którego zapukali po chwili. Usłyszeli „proszę” i weszli do środka. Marek przedstawił się i przypomniał, że umawiał się z lekarzem telefonicznie. Przedstawił również Ulę, jako swoją narzeczoną. Wyjaśnił, że jest przyrodnim bratem Alexandra Febo i zapytał o leki, które mu podają.
- Nie wiem, czy pan zauważył, ale on po nich jest nie do życia. Jest ospały i apatyczny. Nie chce rozmawiać a jak już coś powie, to bardzo wolno i flegmatycznie, jakby był na zwolnionych obrotach.
- Tak. Też to zauważyłem. Mam jednak dobrą wiadomość. Jego pobyt u nas już się wkrótce kończy. W związku z tym powoli odstawiamy te leki. One już spełniły swoje zadanie i wyciszyły tę burzę, która w nim szalała na początku. Nieco zmieniły też jego psychikę. Każdy lek ma jakieś skutki uboczne. Ten również. Jednak jego działanie jest długofalowe i przynosi pożądane rezultaty. Z pewnością zmniejszył jego nerwowość i gwałtowne reakcje, a o to przecież chodziło, prawda? Pan Febo już nie jest taki wybuchowy jak kiedyś i wreszcie można powiedzieć, że ma kontrolę nad samym sobą. Powoli będą się cofać te niepożądane skutki działania leku. Jestem pewien, że jak stąd wyjdzie, będzie myśleć logicznie i jasno, a przede wszystkim rozsądnie.
Marek uścisnął lekarzowi dłoń.
- Bardzo panu dziękuję. Nie ukrywam, że uspokoił pan nas tymi wyjaśnieniami. Nie będziemy już panu zabierać czasu. Do widzenia.
Znowu czekali na Paulinę. Tym razem wróciła w lepszym nastroju. Alex był bardziej kontaktowy i mogła powiedzieć, że rozmawiał z nią przytomniej niż do tej pory. Marek przekazał jej treść rozmowy z lekarzem.
- Jak widzisz, wszystko jest w najlepszym porządku. Niepotrzebnie gryzłaś się tym. On za chwilę przestanie brać te leki i znowu będzie sobą lecz w łagodniejszym wydaniu.
- Bardzo wam dziękuję, że poszliście do tego lekarza. To naprawdę dobre wiadomości. Ulżyło mi. To co? Zjemy coś? Zgłodniałam. – Wzięła do ręki kartę z menu z zamiarem wybrania czegoś smacznego.

Wreszcie mogli pochylić się nad kalendarzem i ustalić datę ślubu. Marek nie chciał już dłużej czekać. I tak zmitrężyli dość czasu załatwiając nie swoje sprawy. Uzgodnili, że pobiorą się piętnastego sierpnia. Będzie już po pokazie kolekcji wiosenno-letniej a do jesienno-zimowej zostanie sporo czasu. Termin był o tyle dogodny, że i Jasiek będzie na miejscu i Betti będzie miała wakacje. Jeszcze tego samego dnia ustalili listę gości. Wiedzieli już, że Sebastian i Violetta pobierają się we wrześniu. Sebastian dotrzymał słowa i poszedł w ślady swojego najlepszego przyjaciela oświadczając się szalonej Kubasińskiej w tydzień po Marku. Viola promieniała i unosiła się nad podłogą ze szczęścia na swoich niebotycznych obcasach. Nie omieszkała też pochwalić się imponującym pierścionkiem zaręczynowym.
Marek nie tracił czasu. W ciągu kilku dni wybrali wzory zaproszeń, Pshemko już zabierał się za projekt sukni ślubnej i garnituru, kościół też był już załatwiony. Ula nie mogła wyjść z podziwu dla operatywności narzeczonego. Teraz był na etapie załatwiania sali na wesele i wiele godzin spędzał w Internecie intensywnie przeczesując stronę po stronie. Któregoś dnia zaciągnął ją do jubilera i wspólnie wybrali obrączki. W końcu i salę znalazł taką jak chcieli. Okolica, w której był położony dom weselny urzekła ich. Stał zatopiony w zieleni starych dębów i buków i przypominał wyglądem szlachecki dworek. Marek wpłacił zaliczkę i ustalili menu. Teraz pozostawało tylko czekać.

Któregoś kwietniowego poranka zawitał do sekretariatu Adam Turek. Trzymał w dłoniach jakieś pismo i był bardzo podekscytowany. Przywitał się z dziewczynami i spytał, czy Marek bardzo zajęty.
- Nie tak bardzo Adam. Możesz wejść jeśli masz coś pilnego.
Marek ze zdziwieniem spojrzał na swojego gościa. Adam nie przychodził tu zbyt często. Zwykle bywał dość zajęty i nie miał za bardzo czasu. Tym razem jednak było inaczej.
- Adam! Co cię do mnie sprowadza? Masz coś ważnego? Rzadko tu zaglądasz przyjacielu.
- Nie uwierzysz. Wyobraź sobie, że dostałem list od Alexa. Padniesz, jak ci przeczytam. – Rozsiadł się wygodnie na kanapie i zaczął.

Adam.
Pewnie zdziwi Cię mój list, ale pomyślałem, że to dobry sposób, by móc Cię przeprosić za wszystkie krzywdy, jakich ode mnie doznałeś. Nie zasłużyłeś na takie podłe traktowanie a ja ze wstydem przyznaję, że były momenty, że traktowałem Cię gorzej niż psa. Nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję. Dużo czasu musiało upłynąć, bym zrozumiał jak bardzo byłem wredny i cyniczny wobec Ciebie. Miałeś w sobie potencjał a ja sprawiłem, że nie mogłeś go rozwinąć w sposób jaki chciałeś. Upodliłem Cię, poniżałem na każdym kroku, wyśmiewałem twoją nieporadność i strach, który odczuwałeś za każdym razem, gdy przekraczałeś próg mojego gabinetu. Byłem potworem. Twoje słowa, które cytował na rozprawie prokurator były prawdą. Nie te, które wypowiadałeś później. Przeczące tym pierwszym. Długo nie mogłem zrozumieć, dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego Twoje zeznania właściwie broniły mnie zamiast oskarżać? Do czasu rozprawy wszystkich mierzyłem jedną miarką. Po niej zrozumiałem, że żadne z Was nie życzyło mi źle, choć przysięgam zasłużyłem nie na trzy a na piętnaście lat więzienia. Ty postąpiłeś nie jak moja ofiara, nie jak mój wróg, ale jak mój przyjaciel. Broniłeś mnie i dzięki temu mój wyrok jest łagodniejszy.
Wiem, że nie mam prawa prosić Cię o cokolwiek, jednak jeśli jesteś w stanie to błagam, wybacz mi. Ja już jestem innym człowiekiem. Zrozumiałem jak wiele błędów popełniłem w swoim życiu. Błędów, których bym teraz nigdy nie popełnił. W tej chwili marzę jedynie o tym, byś mi wybaczył i nie żywił do mnie urazy. Alex.

Adam skończył czytać i złożył kartkę na pół.
- I co o tym myślisz? Muszę przyznać, że jestem w szoku. Wszystkiego mógłbym się po nim spodziewać, ale nie czegoś takiego. Alex błagający o wybaczenie? To jakiś abstrakcjonizm. A swoją drogą, to ja mu chyba już wybaczyłem, choć rzeczywiście wielokrotnie mnie upokarzał i chciał czasem zdeptać jak wstrętnego robaka. Moją słabością było to, że nie potrafiłem mu się przeciwstawić i sam beształem się o to. Najzwyczajniej w świecie bałem się go jak ognia.
– Ja to wiem Adam. Przecież sam byłem świadkiem tego, w jaki sposób cię traktował. Jednak ten list świadczy o tym, że on jednak się zmienił i wiele zrozumiał. To już nie ten sam Alex co dawniej. Może jednak tak miało być? Może to więzienie było mu potrzebne, by w końcu pojął jak źle postępował? Co teraz zrobisz? Odpiszesz mu?
Adam zdziwiony spojrzał na Marka.
- No co ty? Po co? Myślę, że on nie oczekuje odpowiedzi na ten list. To taka forma przeprosin. Co ja mógłbym mu odpowiedzieć? W porządku Alex, traktowałeś mnie jak śmiecia, ale to nie ważne, bo ja ci wybaczam i od teraz możemy zostać przyjaciółmi? Nie Marek, – księgowy pokręcił głową – nic z tego. Nie będę do niego pisał. Ja jestem szczęśliwy, że nie muszę go widywać i nie muszę się go bać. Pójdę już. Pewnie masz dużo pracy a ja zawracam ci głowę. - Adam wstał z kanapy. – To na razie.
Kiedy wyszedł, Marek zamyślił się. Ten list był bardzo wymowny i wiele mówił o obecnym stanie Alexa. Z drugiej strony nie ma się co dziwić. Ma sporo czasu na przemyślenia i pewnie dziesiątki razy wracał już myślami i do tego nieszczęsnego wieczoru, którego postrzelił Paulinę i do procesu. Ewidentnie się zmienił. Co do tego Marek nie miał najmniejszych wątpliwości. Gdyby był taki jak wcześniej, nigdy nie zdobyłby się na to, by wysłać list o takiej treści do Adama. Nigdy nie zdobyłby się na to, by wysłać list do kogokolwiek.
Splótł dłonie na karku i odchylił się na fotelu. Spojrzał na zegar wiszący na przeciwległej ścianie i pokazujący dwadzieścia minut po piętnastej. Zamknął laptopa i spakował teczkę. Narzucił na siebie lekki trencz i wyszedł z gabinetu. Obie dziewczyny również skończyły na dzisiaj pracę. Biurka były już puste a one właśnie ubierały się.
- Jesteście gotowe? Może gdzieś cię podwieźć Viola? Wiem, że Sebastian wychodził, ale nie wiem, czy zdążył wrócić.
- Nie, dzięki. Dzwonił do mnie i mówił, że jedzie prosto do domu. Ja muszę zrobić zakupy. Wcześniej jednak idę pod ścianę płaczu. – Oboje wbili w nią zdziwiony wzrok.
- Pod jaką ścianę płaczu? O czym ty mówisz?
- No do bankomatu. Idziesz, wypłacasz i płakać ci się chce, bo na koncie coraz mniej. To chyba jasne, nie? – Zarzuciła torebkę na ramię i spojrzała na nich wyczekująco. – To idziecie, czy zostajecie?
- Idziemy Viola, idziemy.
Wchodzili już do klatki schodowej, gdy odruchowo spojrzał na swoją skrzynkę pocztową, z której wystawały niechlujnie wciśnięte gazetki reklamowe.
- Boże, jak ja tego nienawidzę. Po co wciskają do skrzynek te tony makulatury? Potrzymaj Ula moją teczkę. Od razu wyrzucę to do zsypu.
Rzeczywiście wygarnął ze skrzynki całkiem sporo ulotek. Segregując je natknął się na białą kopertę i zamarł. Rozpoznał to pismo. Ładne, staranne i kształtne. To był list od Alexa.
- Alex wziął się za pisanie listów. Zobacz Ula. – Podał jej kopertę. – Najpierw taki dostał Adam, a teraz ja. Ciekawe, co pisze.
- Adam dostał list od Alexa? – Marek pokiwał twierdząco głową.
- I to jaki. List, w którym przeprasza Adama, że tak go podle traktował, dziękuje mu za przychylne dla niego zeznania w sądzie i błaga go o wybaczenie.
Uli oczy były ogromne. – To dlatego Adam był taki podekscytowany – pomyślała. – W takim razie chodźmy. Zjemy obiad i po nim na spokojnie będziesz mógł go przeczytać.
Obiad naszykowała u Marka. Po nim Betti rozciągnęła się na miękkim dywanie w salonie i zajęła się rysowaniem. Ula zrobiła kawę i usiadła na przeciwległym końcu kanapy nie chcąc przeszkadzać Markowi, gdy będzie czytał list. Rozdarł kopertę i zagłębił się w lekturze.

Marek.
Piszę ten list z nadzieją, że nie podrzesz go od razu i dasz radę przeczytać go do końca. Uznałem, że nadszedł czas, by wszystko wyjaśnić i w miarę możliwości wyprostować. Przepraszam za formę listowną, ale nie czuję się jeszcze gotowy, by stanąć z Tobą twarzą w twarz i spojrzeć Ci w oczy. Nie oczekuję od Ciebie niczego, a już na pewno nie wybaczenia, bo to, czego się dopuściłem, na wybaczenie nie zasługuje. Pragnę tylko, byś dowiedział się o powodach, jakie mną kierowały. W sądzie nie powiedziano wszystkiego, a ja chcę, byś miał jasność.
Na przestrzeni lat wydarzyło się dużo złych rzeczy sprowokowanych głównie przeze mnie. Teraz bardzo ich żałuję, ale czasu nie cofnę. Ty jednak też miałeś w tym swój udział. Kiedy zdradziłeś mnie z Julią, zawalił mi się świat. Nie mogłem uwierzyć, że mój najlepszy przyjaciel, człowiek, któremu bezgranicznie ufałem, potrafił dopuścić się takiego draństwa. Nie mogłem uwierzyć, że ona, moja wielka i jedyna miłość, kobieta, której byłem gotowy uchylić nieba i całować ślady jej stóp, mogła dopuścić się takiej zdrady, podczas, gdy wcześniej wielokrotnie zapewniała mnie o swoim wielkim uczuciu. Byłem w szoku gdy ujrzałem Was razem w mojej sypialni. Uciekłem i długo błąkałem się po mieście nie potrafiąc zrozumieć, dlaczego…, za co… Coś we mnie wtedy pękło, coś umarło. Po kilkugodzinnej wędrówce ulicami Warszawy wreszcie oprzytomniałem, ale wtedy byłem już innym człowiekiem. To, co zrobiliście zmieniło zupełnie moją osobowość. Zamknąłem się w sobie i zacząłem pielęgnować nienawiść do Was obojga. Gdyby nie ten incydent, być może dzisiaj byłbym statecznym mężem i ojcem. Byłbym z najdroższą memu sercu kobietą. Zniszczyliście mi życie Marek. Zniszczyliście do tego stopnia, że przez długie lata nie mogłem dojść z tą świadomością do ładu i przez ten cały czas myślałem tylko o zemście. Chciałem, żebyś cierpiał tak samo jak ja Byś nigdy nie zaznał szczęścia u boku żadnej kobiety. Kiedy dowiedziałem się, że jesteś z Pauliną, kolejny raz ziemia usunęła mi się spod stóp. Nie mogłem dopuścić, by małżeństwo z nią doszło do skutku. Nie zasługiwałeś na nią. Nie zasługiwałeś na żadną kobietę. Wtedy zacząłem swoją grę. Knułem, intrygowałem, nasyłałem detektywów, by robili Ci zdjęcia. W krótkim czasie przekonałem się, że nie jesteś jej wierny. Zadbałem o to, by sukcesywnie dowiadywała się o wszystkich Twoich postępkach. Byłeś lekkoduchem lubiącym używać życia, a przede wszystkim nie byłeś monogamistą. Ta ostatnia wiadomość była dla mnie bardzo pomyślna. Wiedziałem już, że nie kochasz Pauliny. Gdyby było inaczej, siedziałbyś z nią w domu a nie z panienkami w klubie. Ucieszyłem się myślą, że z tej mąki nie będzie chleba. Teraz musiałem tylko sprawić, by i Paulina zrozumiała i nie trzymała się tak kurczowo myśli o ślubie. Wiem o wszystkich awanturach, które wywoływała. Wiem, że zdarzały się niemal codziennie. Widziałem jak bardzo Cię to wykańcza i z radości zacierałem ręce. Każda Twoja porażka była dla mnie sukcesem. Oczerniałem Cię przed Krzysztofem opowiadając o Twoich niezbyt trafnych decyzjach. Nazywałem nieudacznikiem. W końcu pomyślałem, że sam mogę zarządzać firmą i żeby móc to zrobić, muszę ją przejąć. Wszedłem w kontakt z Włochami. Za pierwszym razem się nie udało, bo Krzysztof był bardzo przeciwny. Jednak okazja nadarzyła się ponownie. Wciągnąłem w intrygi Turka. Był mi posłuszny, bo bał się mnie jak ognia. Zawarłem ze Scacci tajną umowę, którą odkryłeś. Po tym nieszczęsnym zarządzie znienawidziłem Cię jeszcze bardziej. Znienawidziłem cały ród Dobrzańskich. Najchętniej zgniótłbym Was jak robactwo. Zmusiliście mnie do opuszczenia kraju. Nie mogłem tego tak zostawić. W Mediolanie nauczyłem się strzelać i kupiłem broń. Scacci okazali się marnymi przyjaciółmi. Nie wsparli mnie, nie pomogli. Byłem bardzo zawiedziony i rozgoryczony. Jedynym wyjściem z tej sytuacji wydawało się pozbycie Ciebie, głównej przyczyny moich niepowodzeń. Nie zastanawiałem się długo. Resztę już znasz, bo byłeś świadkiem tych nieszczęsnych wydarzeń.
Ja jestem człowiekiem straconym i nie oczekuję już od życia niczego. Chcę jedynie podziękować i Tobie i Uli za Paulinę. Sama wielokrotnie podkreślała, że gdyby nie Wy, ona zmarłaby na tych schodach. Nie zasłużyłem na jej wybaczenie, a jednak wybaczyła mi i uparcie do mnie przyjeżdża. Za to też Wam dziękuję, że wspieracie ją i przywozicie tu co miesiąc. To ja powinienem być dla niej wsparciem, a okazałem się najgorszym bratem na świecie. Mam tylko ją, gdyby umarła, ja też nie miałbym po co żyć. Proszę Was o dalszą opiekę nad nią. Kiedy stąd wyjdę postaram się wynagrodzić jej wszystkie cierpienia, których doznała przeze mnie.
Mam sporo czasu na przemyślenia i teraz już wiem jak bardzo błądziłem i jak bardzo złe jest pielęgnowanie w sobie nienawiści. Zdziwisz się, ale w ogóle jej nie czuję w stosunku do Ciebie. Już nie. Czuję tylko żal, że tak niefortunnie potoczyły się nasze wspólne losy. Jedyne, co mogę zrobić w tej sytuacji, to przeprosić Cię za wszystko. Przepraszam również Ulę, dla której nie byłem miły i powiedziałem do niej wiele przykrych słów, choć na nie nie zasługiwała. Wiem, że jesteście ze sobą i życzę Wam szczęścia.
Alex.

Marek skończył czytać a jego dłoń trzymająca list bezwładnie osunęła się na kolana. Ula z przerażeniem patrzyła na jego zalaną łzami twarz. Przysunęła się do niego obejmując go ramionami. Już nie powstrzymał się i głośno zaszlochał. Bez słowa przytuliła jego głowę i gładząc ją szeptała.
- Już dobrze kochanie, już dobrze. Wypłacz się, może Ci to pomoże.
Długo trwali w tej pozycji. W końcu oderwał się od niej.
- Boże… Ula… Co ja narobiłem? Mam na sumieniu o wiele więcej niż on. To ja tam powinienem siedzieć zamiast niego. Zniszczyłem go jako człowieka. Zniszczyłem wszystko, co kochał. To nie on jest potworem Ula, tylko ja, tylko ja… - Przetarł mokrą od łez twarz. - Masz, – podał jej list – przeczytaj a wszystko zrozumiesz.
Kilka minut musiało upłynąć nim przyswoiła cały tekst. I ona się popłakała. Przytuliła się ponownie do Marka.
- Źle postępowałeś kochanie. Bardzo źle. Jednak teraz i ty jesteś już innym człowiekiem. Musimy zrobić wszystko, by jego pobyt tam był jak najbardziej znośny. Chyba wy obaj nie zdajecie sobie z tego sprawy, ale najlepsza byłaby konfrontacja. Dużo już zostało wyjaśnione, ale tylko przez Alexa. Teraz kolej na ciebie. On ma prawo znać twoją wersję wydarzeń, choćby była najgorsza z możliwych. Powinniśmy tam pojechać i spotkać się z nim.
Oczy Marka były ogromne i przerażone. Nie był gotowy na takie spotkanie i powiedział to Uli.
- Marek, nigdy nie będzie dobrego momentu. Nie możesz czekać w nieskończoność, bo w ten sposób nie wyjaśnisz niczego. Musisz być odważny a ja będę cię wspierać z całych sił. Trzeba tylko ustalić termin tej wizyty i załatwić przepustki, bo on już teraz jest chyba w celi a nie w szpitalnej sali.
Westchnął ciężko.
- Masz rację Ula. Nie będę dłużej zwlekał. Trzeba to załatwić jeszcze przed naszym ślubem.
- I to mi się podoba. Kocham cię.
 
 
 
 
kawi :) (gość) 2013.01.16 08:23
u mnie pojawiła się nn zapraszam :d
Ps Twoje nn skomentuję dzisiaj albo jutro :)
pozdrawiam kawi :D
Wiola (gość) 2013.01.16 22:45
Gosiu notka jak zawsze cudowna.Cieszę się,że Alex zrozumiał swój błąd i powoli wyciąga z tego wnioski.Pomysł z tymi listami cudowny super,że przeprosił Adama za to jak go traktował.Myślę,że Adaś odezwie się do niego było by miło z jego strony.List,który Alex wysłał do Marka jest cudowny,wyjaśniający co go zmusiło,że tak postępował.Markowi też to dało dużo do myślenia i zrozumienia również jaką wyrządził Alexowi krzywdę i zgodzę się z tym,ze również jest za to odpowiedzialny.Dobrze,że Marek zdecydował się spotkać z Alexem bo jest im obu to potrzebne.Czytając ten list również się popłakałam bo takie wyznania łapią za serducho.
Gosiu pozdrawiam cię cieplutko i czeka na następną część.
MalgorzataSz1 2013.01.16 22:50
Wiola.

Bardzo się zawsze cieszę, gdy ktoś pisze i, że wzrusza się moimi historiami, bo to oznacza, że czytając ulega emocjom. W następnym rozdziale dojdzie do konfrontacji i szczerej rozmowy między Markiem i Alexem. Po niej ulży im bardzo i wreszcie obaj przestaną się zadręczać. Ja zapraszam Cię już w piątek na nową część.
Za komentarz dziękuję i pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz