18 styczeń 2013 |
Rozdział XXVII
![]() Następnego dnia poprosił Paulinę, by przyszła do jego gabinetu. Zaprosił też Ulę, by była świadkiem tej rozmowy. Od samego początku zaangażował ją w tę sprawę i nie chciał, by cokolwiek ją ominęło. Ona zrobiła im kawę. Przy niej zawsze się lepiej rozmawiało. Paulina rozparła się wygodnie na kanapie zarzucając nogę na nogę. Upiła łyk kawy i uśmiechnęła się do Uli. - Świetną kawę parzysz Ula. Aromatyczną i mocną. Lubię taką. To o czym chciałeś porozmawiać? – Zwróciła się do Marka. Usiadł obok i popatrzył jej w oczy. - Czy wiesz, że Alex przysłał kilku osobom listy? - Listy? Jakie listy? Ja o niczym nie wiem. A wiadomo, co pisze? - Wszystkie zawierają przeprosiny, niektóre prośbę o wybaczenie. Taki na przykład dostał Adam Turek. Ja dostałem wczoraj na adres domowy list z przeprosinami. Wiem, że w podobnym tonie dostały też listy Ania i Dorota a także moi rodzice. Dzwonili wczoraj wieczorem i powiedzieli mi o tym. – Paulina odstawiła filiżankę na stół i uśmiechnęła się. - Nooo, teraz to już wszystko rozumiem. To dlatego tak prosił mnie o papeterię i o znaczki. Nie miałam pojęcia do czego mu to potrzebne. Teraz wszystko jasne. Te listy chyba świadczą o tym jak bardzo czuje się skruszony i żałuje tego co zrobił. - Masz rację. Wszyscy właśnie tak to odbieramy. Jednak mój list jest bardzo długi. Pisze w nim, że nie oczekuje ode mnie wybaczenia, jednak szczerze za wszystko przeprasza. Wyjaśnia też powody, dla których posunął się do takiego czynu. Kiedy wczoraj czytałem ten list zrozumiałem coś niezwykle istotnego Paulina. Zrozumiałem, że to przeze mnie stał się taki, że zrujnowałem mu życie i że to ja dopuściłem się gorszych rzeczy niż on. Pomyśleliśmy z Ulą, że nie należy tego tak zostawiać. Ula twierdzi, że powinniśmy się spotkać i porozmawiać w cztery oczy. Wyjaśnić sobie wszystko do końca i szczerze. On pisze, że już nie czuje do mnie nienawiści a jedynie żal. Bardzo się boję tej konfrontacji, ale jeśli tego nie zrobię, będę miał wyrzuty sumienia do końca życia. Za trzy tygodnie masz kolejne widzenie. Pójdziemy razem z tobą. Wcześniej wyrobię nam przepustki. Podobno odwiedziny odbywają się w jakiejś świetlicy, to prawda? - Tak. W więzieniu jest to inaczej rozwiązane niż w tym areszcie, w którym siedział przed rozprawą. Nie ma tylu rygorów. Pod tym względem mają swobodę. Chcesz rozmawiać z nim sam? Jeśli tak, to ja i Ula usiądziemy gdzieś z boku i damy wam możliwość swobodnej rozmowy. Chyba dla was byłoby lepiej, żeby odbyła się bez świadków. - Tak. To będzie niezręczna sytuacja i wolałbym najpierw porozmawiać z nim sam. Mam tylko prośbę, byś nie uprzedzała go o tym. Wiem, że masz z nim kontakt telefoniczny. - Nie obawiaj się, nic mu nie powiem. Chyba lepiej, by o tym nie wiedział. Pewnie zacząłby marudzić, że nie jest gotowy do takiej rozmowy. - To samo mówiłem wczoraj Uli. Ona jednak uważa, że nigdy nie będzie dobrego momentu i należy to załatwić jak najszybciej. - I ma rację. Ja uważam podobnie. Wiem, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Jednak ta rozmowa być może umożliwi utrzymywanie poprawnych stosunków między wami bez napinania się. W takim razie załatwiaj te przepustki. Ja wracam do siebie. Mam trochę roboty. Kiedy zostali sami Ula spytała. - Pamiętasz, że mamy dzisiaj przymiarki? Pshemko nie darowałby nam, gdybyśmy się nie stawili na nie. Ja chyba pójdę teraz. Zaproszenia też trzeba wypisać. Dzisiaj i tak nie mam nic pilnego, więc mogłabym się tym zająć. Trzeba też spytać Violę i Sebastiana, czy zechcą być naszymi świadkami. Pewnie jeszcze o to nie pytałeś, prawda? - Nie pytałem Ula. Ciągle miałem na głowie coś innego. Może załatwmy to od razu, co? Zadzwonię po Sebę. Zjawił się w ciągu minuty ciągnąc za sobą Violettę. - No, co tam? Macie coś ważnego? – Spytał od progu. - Usiądźcie. Dla nas bardzo ważnego. Chcieliśmy was spytać, czy zgodzilibyście się zostać świadkami na naszym ślubie? Violetta nie byłaby sobą, gdyby nie zareagowała na tę propozycję żywiołowo. Podskoczyła jak piłka na kanapie i wydała z siebie przeciągły pisk. - Dacie wiarę, że marzyłam o tym odkąd dowiedziałam się, że zaręczyliście się? Oczywiście, że się zgadzamy, prawda Sebulku? To dla nas zaszczyt. Zresztą my was chcieliśmy prosić o to samo. - Nie ma sprawy Viola. – Marek uśmiechnął się szeroko. – Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubańczykom, prawda? – Puścił do niej oczko. - Z ust mi to wyjąłeś. Ni wypiąć ni przypiąć. - No dobrze. W takim razie ustalone. Ula idzie teraz do Pshemko na przymiarkę a ja zaraz po niej. Jeśli chcesz Viola, to możesz iść z nią. Ja nie pójdę, bo to ponoć przynosi pecha. Pan młody nie powinien oglądać panny młodej w ślubnej sukience przed ślubem. - No pewnie, że nie. To co idziemy Ulka? - Idziemy. Stała na podeście w pracowni mistrza, który przyglądał jej się krytycznie i mówił Izie, głównej krawcowej, co powinna jeszcze poprawić. Zgodnie z jego wskazówkami upinała szpilkami te miejsca, które jej wskazywał. Wreszcie po wpięciu ostatniej odsunęła się od Uli a on wreszcie rozciągnął usta w szerokim uśmiechu. - Bella, wyglądasz pięknie. Wszystko dopasowane tak jak być powinno. Nie ciśnie cię nigdzie? Nie odczuwasz dyskomfortu? - Nie Pshemko. Jest bardzo wygodna i przepiękna. Stworzyłeś najpiękniejszą suknię ślubną jaką kiedykolwiek widziałam. Bardzo ci za to dziękuję. Jesteś wielkim artystą. - To prawda mistrzu, – odezwała się Violetta – nic nie przebije tego arcydzieła. Uśmiechnął się usatysfakcjonowany tymi pochlebstwami. - No dobrze. Następna przymiarka za dwa tygodnie. To będzie już chyba ostatnia. Wtedy przymierzysz razem z welonem. Będzie cudnie. A teraz przebierz się i zawołaj mi tu Marka. I jego garnitur kończono już szyć. Na nim upięto wyłogi kołnierza i klap marynarki, z czarnego aksamitu. Wszystko pasowało i wyglądało na nim niezwykle elegancko. - Będziecie najpiękniejszą parą młodą tego sezonu. Ty taki przystojny i ona nieziemsko piękna. To będzie wyjątkowy ślub. – Pshemko nie krył wzruszenia. – Marek zszedł z podestu i uściskał go. - Wiesz dobrze, że to wyłącznie twoja zasługa. Gdyby nie ty, nie wyglądałoby to tak pięknie. Naprawdę spisałeś się przyjacielu i za to jestem ci bardzo wdzięczny. Wszedł do sekretariatu i zastał w nim pochyloną nad zaproszeniami Ulę. Miałą bardzo staranne pismo i z wielką pieczołowitością wpisywała datę ślubu i nazwę kościoła na ozdobnych kartonikach, a także nazwisko gościa. Przysiadł obok i spytał. - Pamiętasz o zaproszeniach dla naszych zagranicznych kontrahentów? Rozmawialiśmy o tym kiedyś. - Pamiętam Marek i nawet wpisałam ich na listę gości. Ingrid Krϋger też. Dużo jej zawdzięczamy i wypada ją zaprosić. - Myślisz o wszystkim kochanie. Jutro, jak się z tym uporasz, możemy rozdać zaproszenia tym, którzy są na miejscu. Reszcie wyślemy pocztą. Do Szymczyków wolałbym jechać osobiście. - Ja też. Może pojedziemy w sobotę? Przy okazji poszlibyśmy na cmentarz. Ja ich zawiadomię, że przyjedziemy. Maćkowi powiem, by sprowadził tam Anię. Dla nich mam osobne zaproszenie. Poza tym chcę poprosić pana Staszka, żeby poprowadził mnie do ołtarza. Tata nie żyje, a on był dla mnie jak ojciec. - To bardzo dobry pomysł skarbie. Jestem za. W sobotnie wczesne przedpołudnie zapakowali się do Lexusa Marka i ruszyli do Rysiowa. Mieli sporo czasu, więc Marek nie naciskał zbyt często na pedał gazu. Spokojnie, bez pośpiechu zrobili porządek na mogile Cieplaków, zapalili znicze i cicho zmówili modlitwę. Potem podjechali pod dom Szymczyków. Jak zwykle zostali przywitani ciepło i radośnie. Weszli do pokoju stołowego, w którym zastali Anię i Maćka. Przywitali się i z nimi. Marysia już stawiała na stole parującą kawę i wspaniale pachnące ciasto. Betti dostała herbatę. - Pani Marysiu proszę zawołać pana Staszka. Mamy wam coś ważnego do powiedzenia. Gdy usiedli już wszyscy Marek zagaił. - Jak już zapewne wiecie piętnastego sierpnia odbędzie się nasz ślub. Mamy tutaj zaproszenia. Jedno jest dla państwa a drugie dla ciebie Maćku i dla Ani. Cieszylibyśmy się, gdybyście zostali naszymi drużbami. Pierwszymi będą Violetta i Sebastian, bo są naszymi świadkami. Drugimi bylibyście wy. Beatka pójdzie przodem. Bardzo chce sypać kwiatki a my nie odmówimy jej prośbie. Ula ma jeszcze ważne pytanie do pana Szymczyka. - Tak, to prawda. Panie Staszku, – zwróciła się do ojca Maćka – mój tata nie żyje i nie może mnie poprowadzić do ołtarza. Pan zawsze był dla nas jak drugi ojciec. Czy zgodziłby się pan na tę funkcję? Byłabym panu bardzo wdzięczna. Siedzący obok niej Szymczyk pogładził jej dłoń. - Będę zaszczycony Ula. Nie mogę odmówić takiej prośbie, choć szkoda, że Józef nie dożył tej szczęśliwej chwili. Byłby z ciebie taki dumny. Byłby dumny z was wszystkich. Uli zaszkliły się oczy na wspomnienie o tacie. - Dziękuję – odparła wzruszona. Marek zatarł z zadowolenia ręce. - No to sprawa załatwiona. Teraz chciałbym spróbować tego pysznego ciasta. Wreszcie udało mu się załatwić przepustki dla siebie i Uli. Paulina miała wyrobioną stałą, bo regularnie, co miesiąc odwiedzała brata. Przepustki mieli odebrać przy więziennej bramie. Przez całą drogę do Piotrkowa rozmawiali o zbliżającym się ślubie. Wręczyli już wcześniej Paulinie zaproszenie i teraz opowiadali jej o szczegółach tej uroczystości. W ten sposób zajęli myśli czymś innym a nie tą ważną rozmową, którą miał przeprowadzić Marek z Alexem. Zaparkował przed bramą na sporym parkingu i pomógł dziewczynom wysiąść. Przepustki czekały już na nich. Teraz prowadziła Paulina, bo już dobrze znała drogę. Labiryntem korytarzy dotarli wreszcie do sporego pomieszczenia, w którym umieszczono kilka niewielkich stolików zaopatrzonych w cztery drewniane krzesła. Pokazali strażnikowi przepustki a on poprosił, by usiedli i poczekali kilka minut. Wybrali stolik w kącie sali. Paulina wyjęła duży termos i cztery plastikowe kubki. Szczęk przekręconego w drugich drzwiach klucza spowodował, że podnieśli głowy. Wszedł do środka Alex prowadzony przez strażnika i rozejrzał się niepewnie po sali. Na widok Marka chciał się wycofać, ale było za późno, bo strażnik już zamknął za nim drzwi. Stał chwilę na środku i obserwował ich z obawą. Paulina wstała i podeszła do niego. Uściskała go mocno mówiąc. - Witaj braciszku. Jak się masz? – Ze strachem w oczach spojrzał na nią. - Co oni tu robią. – Szepnął. - Nie obawiaj się, – uspokoiła go – przyjechali w bardzo pokojowych zamiarach. Marek koniecznie chce z tobą porozmawiać, a my nie będziemy wam przeszkadzać. Chodź. Podszedł wolno do stolika gniotąc ze zdenerwowania palce. - Witajcie. – Powiedział cicho. Podnieśli się z miejsc. Ula podała mu dłoń. - Dzień dobry panie Febo. – Uścisnął ją. - Alex. Po prostu Alex. – Przeniósł spojrzenie na Marka zauważając, że i ten wyciągnął do niego prawicę. Z obawą ją uścisnął. - Nie spodziewałem się was tutaj. - Musieliśmy przyjechać. Teraz moja kolej, by wyjaśnić ci wszystko. Zgodzisz się na chwilę rozmowy? – Alex spojrzał mu w oczy, ale nie dostrzegł w nich niczego niepokojącego. - Dobrze, porozmawiajmy. - My usiądziemy przy tamtym stoliku – Paulina wskazała stolik na drugim końcu sali. Zabrały swoje kubki zostawiając ich samych. - Usiądźmy. – Marek wskazał Alexowi krzesło. Usiedli naprzeciw siebie, obaj niepewni, spięci i zdenerwowani. Przez dłuższą chwilę milczeli nie patrząc na siebie. W końcu Marek podniósł głowę i wbił oczy w pochylonego nad stolikiem Febo. - Alex. List, który mi przysłałeś bardzo mną wstrząsnął, bo uświadomił mi kilka rzeczy. Pamiętasz jak wiele razy usiłowałem po tym incydencie… - Po zdradzie… - szepnął Alex. - Tak… masz rację. Należy rzeczy nazywać po imieniu. Po zdradzie. Jak wiele razy usiłowałem z tobą porozmawiać i wyjaśnić. Nie chciałeś mnie słuchać. Nie przyjmowałeś żadnych argumentów. Kiedy przeczytałem twój list zrozumiałem, że argumenty, które chciałem ci przedstawić były głupie i płytkie. Ja chciałem ci wtedy powiedzieć, że to był jednorazowy wyskok zupełnie bez znaczenia i przeprosić cię. Nie brałem w ogóle pod uwagę twoich uczuć. Za to cię bardzo przepraszam. Nie przypuszczałem, że to tobą tak wstrząśnie. Z czasem zacząłem rozumieć jak wielką krzywdę ci wyrządziłem. Zmieniłeś się. Kiedy przez lata pozostawałeś sam bez żadnej kobiety u boku pojąłem, że żadna nie jest Julią i że tylko z nią wiązałeś swoją przyszłość. Nie potrafiłeś jej wybaczyć podobnie jak mnie. Dotarło do mnie, że zrobiłem coś znacznie gorszego niż wcześniej przypuszczałem. Zniszczyłem ci życie. Dobitnie podkreśliłeś to w liście. Nie uwierzysz, ale czytając go płakałem. Płakałem z żalu nad utraconą przyjaźnią, zaufaniem, nad twoim nieszczęściem. Potwornie cię zraniłem. Gdybym był na twoim miejscu, nigdy nie wybaczyłbym komuś, kto zrobiłby mi podobne świństwo. Nie sądzę byś był w stanie mi wybaczyć. To czego się dopuściłeś jest niczym w porównaniu z tym, co ja zrobiłem tobie. Nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję. To ja powinienem tu siedzieć zamiast ciebie. Twój list odarł mnie ze złudzeń i szkoda, że ta kula nie dosięgła mnie. Zasłużyłem sobie na nią. Ubolewam tylko, że Paulina stanęła na jej drodze i musiała tyle wycierpieć. Nie sądzę bym był w stanie odkupić swoje winy względem ciebie. To chyba już niemożliwe. Mam tylko nadzieję, że po wyjściu stąd będziesz mógł posklejać swoje życie do kupy i ułożyć je sobie z jakąś miłą kobietą. To ty zasługujesz na to, by być szczęśliwym, nie ja. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym zamienić się z tobą miejscami. Jak bardzo chciałbym sprawić byś znów był człowiekiem wolnym. Człowiekiem szczęśliwym. Byś był dawnym, wesołym Alexem. To ja tu jestem sprawcą całego nieszczęścia i już chyba do końca życia ta sprawa będzie mi spędzać sen z powiek. Tak bardzo cię przepraszam Alex za tę wielką krzywdę, którą ci wyrządziłem. – Zadrżał mu głos. Alex podniósł głowę a po jego policzkach, podobnie jak po policzkach Marka, ciekły łzy. Długo patrzyli sobie w oczy. Alex wytarł swoje wierzchem dłoni i powiedział cicho. - Cieszę się, że wreszcie to zrozumiałeś i cieszę się, że odważyłeś się tu przyjechać i porozmawiać ze mną twarzą w twarz. Bałem się tej konfrontacji, ale to było potrzebne nam obu. Ja zasłużyłem sobie na karę. Bez względu na to jak ty to postrzegasz, ja dopuściłem się zbrodni i nie będę się wybielał tym, że nie byłem wtedy sobą. Ty też nie usprawiedliwiałeś się teraz tym, że oboje byliście pijani i dlatego zdradziliście mnie. - Byłem idiotą Alex. Szalałem w klubach i prawie bez przerwy chodziłem na rauszu. To Ula uświadomiła mi, że wódka jest usprawiedliwieniem dla wielu złych postępków, a tak nie powinno być. Powiedziała mi kiedyś coś bardzo ważnego. Powiedziała, że zanim ja wytrzeźwieję, ktoś został już przeze mnie skrzywdzony. Miała rację. Wódka to zły doradca. Była przyczyną wielu głupich rzeczy, które zrobiłem pod jej wpływem. Dlatego nie będę wysuwał argumentu, że gdybyśmy się nie upili, do niczego by nie doszło. Równie dobrze mogliśmy nie pić. - Kochasz ją? - Wódkę? – Marek nie bardzo rozumiał. - Ulę, matołku. – Roześmiał się i przetarł mokrą od łez twarz. - Nawet nie wiesz jak bardzo. Jest miłością mojego życia. Kobietą, przy której chcę się zestarzeć. Jest dla mnie wszystkim. Istotą najdroższą na ziemi. – Febo pokiwał głową. - Tak właśnie kochałem Julię. Pomyśl teraz jakbyś się czuł, gdybyś stracił Ulę. – Marek spojrzał mu w oczy przerażony. - Gdybym stracił Ulę, nie miałbym po co żyć. Palnąłbym sobie w łeb, żeby nie cierpieć. - No widzisz, a ja nie miałem tyle odwagi, choć wspomnienie o niej nadal bardzo boli. - Byłbyś w stanie jej wybaczyć? To już tyle lat Alex. Mógłbyś chociaż spróbować. Ona nadal jest sama. Od kiedy rozstaliście się, ciągle jest sama. Z nikim się nie związała. - Skąd o tym wiesz? - Kolega ze studiów pracuje w tej samej londyńskiej firmie, co ona. Czasem przekaże mi jakieś wieści. – Marek wyjął portfel i wyciągnął z niego wizytówkę. – Zostawiam ci ją. To nazwa i adres tej firmy. Jeśli się zdecydujesz, to napisz do niej. Może jest jeszcze jakaś szansa, ale wszystko zależy od ciebie. Ona nadal cię kocha i nie może zapomnieć. Gdyby było inaczej już dawno byłaby szczęśliwą żoną i matką u boku kogoś innego. Pomyśl o tym. - Pomyślę… i dziękuję. – Alex obejrzał się za siebie. – Paulina, chodźcie tutaj do nas. Skończyliśmy. Wróciły z powrotem do stolika pełne obawy i niepokoju. Nie wiedziały, czy oni dwaj dogadali się. - Wszystko w porządku? – Spytała Paulina patrząc raz na Alexa a raz na Marka. Alex schwycił jej dłoń i przycisnął do ust. - Spokojnie sorella. Żyjemy i wyjaśniliśmy sobie wszystko. Jest dobrze. Paulina odetchnęła z wyraźną ulgą. Rozlała do kubków resztę kawy z termosu i wyciągnęła upieczone przez Ulę ciasto. - Spróbuj Alex. Ula piekła. Jest naprawdę pyszne. Posiedzieli jeszcze trochę. Marek opowiedział mu o ślubie. Powiedział też, że żałuje, że Alexa na nim nie będzie. - Jak już stąd wyjdziesz, zrobimy imprezę powitalną na twoją cześć. Mam nadzieję, że ten czas szybko zleci. Wracali do Warszawy w znacznie lepszych humorach. Ta rozmowa jednak oczyściła atmosferę i pozwoliła uspokoić nerwy. Kolejny raz zawdzięczał coś Uli. Kolejny raz podziwiał jej mądrość, przenikliwość i znajomość ludzkiej psychiki. Przypomniał mu się pokaz w Łazienkach, na którym była po raz pierwszy odkąd podjęła pracę i to, co mówiła mu o Alexie, że odnosi wrażenie jakby on nosił w sercu żałobę i uzewnętrzniał to ubierając się na czarno. Miała rację, choć nie znała wtedy przecież całej sytuacji. Jednak rozgryzła go w mgnieniu oka. Rzeczywiście nosił żałobę w sercu i niesamowicie cierpiał. Marek miał jednak nadzieję, że od teraz to się zmieni. Obaj byli wobec siebie szczerzy, odkryli swoje uczucia. Być może to pozwoli mu dojść do równowagi i wreszcie pomyśleć o przyszłości. Pragnął z całych sił, by Alex zdobył się na odwagę i napisał do Julii. Pragnął, by porozmawiali i żeby on jej wybaczył. Wtedy na świecie byłoby o dwoje szczęśliwców więcej. Podwieźli Paulinę pod dom i pożegnali się z nią. Marek był wykończony. Nie miał już siły, by jechać jeszcze do rodziców odebrać Betti Zadzwonił tylko, że przyjadą po nią jutro. Było już zresztą dość późno i mała szykowała się do snu. Pojechali więc prosto na Sienną. Ula rozebrała się i pomaszerowała do kuchni szykować kolację. Marek ciężko usiadł na kanapie i przymknął powieki. Trudny był dla niego ten dzisiejszy dzień. Jednak cieszył się, że ma tę rozmowę z Alexem już za sobą. Dla nich obu była swoistym oczyszczeniem. - Śpisz? – Usłyszał głos swojej narzeczonej. Uśmiechnął się. - Nie kochanie. Nie śpię. Myślę tylko o tym dzisiejszym dniu. Postawiła talerz z kanapkami na ławie i wróciła po szklanki i dzbanek z herbatą. Przysiadła obok niego i pogładziła włosy. - Nie myśl już o tym – powiedziała łagodnie. – Najważniejsze, że doszliście do jakiegoś porozumienia. Teraz może być tylko lepiej. Jedz, bo herbata wystygnie. - Zostaniesz dzisiaj ze mną? - A chcesz? – Spytała przekornie. Spojrzał na nią z wyrzutem. - Ula, przecież wiesz, że chcę i to bardzo. - W takim razie zostanę. Zmyła naczynia po kolacji i pomaszerowała pod prysznic, pod którym już stał Marek. Ta wspólna kąpiel pobudziła tylko ich zmysły. Niosąc ją nagą do sypialni nie mógł oderwać się od jej słodkich ust. Kochali się jednak spokojnie, celebrując każdy ruch, każdą pieszczotę i każdy pocałunek. Wolno, ale konsekwentnie doprowadził ich do spełnienia. Zasnęli, ściśle objęci, ukojeni bliskością. |
kawi :) (gość) 2013.01.19 21:10 |
Gosiu! Przepraszam, że komentuje dopiero teraz. Notki świetne, Bardzo się cieszę, ze Marek się oświadczył Uli, tak szczerze mówiąc to czekałam na to już od jakiegoś czasu :p . Bardzo dobrze, że Marek i Aleks sobie wszytko wyjaśnili i już nie czują do siebie urazy :D Z niecierpliwością czekam na kolejną część:) Ps. Serdecznie zapraszam do mnie na miniaturkę i na 4 część ''tańcz, baletnico, tańcz...'' pozdrawiam kawi :D |
zaczarowana355 2013.01.19 21:35 |
Cudowna notka. Super, że Marek z Aleksem
wyjaśnili sobie wszystkie nieporozumienia. Mam nadzieję, że Aleks
skontaktuje się z Julką i będą razem. :) Pozdrawiam. Daria :) ps. zapraszam do mnie zaczarowana355.blog.interia.pl |
MalgorzataSz1 2013.01.19 22:14 |
Dziewczyny, bardzo dziękuję za wpisy. Dario,
chyba po raz pierwszy komentujesz u mnie. Weszłam na Twój blog i widzę,
że też pozostajesz pod urokiem "Brzyduli". Obiecuję, że moje komentarze
dodam na Waszych blogach już niebawem. Serdecznie obie pozdrawiam. |
Wiola (gość) 2013.01.20 09:58 |
Witaj Gosiu Notka jak zawsze przepiękna i
wzruszająca jak poprzednia.Super że Marek przeprosił szczerze Alexa to
btło im potrzebne żeby żyć spokojnie.Alex powinien skontaktować się z
Julią i jej wysłuchać i wybaczyć bo miłość potrafi wybaczyć
wszystko.Pewnie wielkimi krokami zbliżamy się do ślubu?Trochę szkoda,że
Alexa na nim nie będzie a może jednak....... Czekam na ciąg dalszy.Pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2013.01.20 10:14 |
Wiola. Właśnie przed chwilą dodałam nową część. To część, w której odbywają się zaślubiny Uli i Marka. Niestety Alexa na tym ślubie nie będzie. On ma do odsiedzenia jeszcze trochę kary i siłą rzeczy nie mógł uczestniczyć w tej uroczystości. Od teraz Ula i Marek zaczną wieść wspólne życie. Dostaną jeszcze przed ślubem ciekawą propozycję od rodziców Marka, ale o tym wszystkim przeczytasz w rozdziale. Bardzo Ci dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz