20 styczeń 2013 |
Rozdział XXVIII
Przez cały maj pracowali bardzo intensywnie. Zbliżał się termin kolejnego pokazu i nie mogli sobie pozwolić na jakiekolwiek opóźnienia. Kolekcja zapowiadała się całkiem nieźle. Mnóstwo pieniędzy włożyli w reklamę i promocję. Dzięki temu było spore zainteresowanie. Pshemko dwoił się i troił. Poganiał krawcowe i swoich asystentów. Często jego ambicja brała górę nad technicznymi możliwościami, ale był uparty i nie odpuszczał. Wszystko musiało być zgodne z jego wizją. Ten zbliżający się pokaz przypomniał im też o tych przykrych wydarzeniach mających miejsce już rok temu. Czas szybko leciał. Paulina doszła w pełni do sił i bardzo aktywnie zajęła się dodatkami do nowej kolekcji. Potrzebowała sporo fantazyjnych pasków i małych torebek. Przeglądając listę zawierającą firmy zajmujące się tym asortymentem dotarła do firmy Wolszczana. Pamiętała, że i w zeszłym roku korzystali z jej usług. Nie znała właściciela, ale wyroby spodobały jej się, więc postanowiła tam zadzwonić. Rozmawiała z nim osobiście. Przedstawiła mu się i bez dłuższego wstępu zaprosiła do F&D. Wolszczan od razu przypomniał sobie o Uli, dlatego swoje pierwsze kroki skierował do sekretariatu prezesa. Była tam, a on z przyjemnością stwierdził, że jest jeszcze piękniejsza niż wtedy, gdy ją poznał. Zdziwiła się i jednocześnie ucieszyła z jego wizyty. Rozmawiali chwilę, ale rozmowa została przerwana przez Paulinę, która właśnie weszła do sekretariatu. - Panie Sławku, to jest właśnie Paulina Febo. To z nią jest pan umówiony. Wolszczan odwrócił się i zamarł. Ta kobieta była piękna. Posągowo piękna. Alabastrowa cera kontrastowała z kruczoczarnymi włosami i pełnymi ustami pociągniętymi krwistą szminką. Zbliżył się do niej, ujął jej dłoń i ucałował z atencją. - Już teraz rozumiem, dlaczego w Warszawie tak rzadko można się natknąć na olśniewające kobiety. Wszystkie pracują w Febo&Dobrzański. Najpierw miałem zaszczyt poznać panią Urszulę a teraz poznaję kolejną wyjątkową i bardzo piękną kobietę. Los jest dla mnie dzisiaj bardzo łaskawy. ![]() - I mnie jest bardzo miło pana poznać. Może przejdziemy do mojego gabinetu i tam porozmawiamy spokojnie? - Z wielką ochotą. Do zobaczenia pani Urszulo. - Do widzenia. Poprowadziła go przez hol na drugi koniec korytarza. Po drodze poprosiła Anię o dwie kawy. Gdy recepcjonistka już je przyniosła i zamknęła za sobą drzwi, Paulina uśmiechnęła się do swojego gościa i rzekła. - Jak pan zapewne wie, zbliża się kolejny pokaz. W związku z tym chcielibyśmy ponownie skorzystać z usług pana firmy i złożyć zamówienie na dodatki. Tu mam projekty sukien i do takich kolorów chciałabym dobrać stosowne paski i torebki. Paski muszą być cienkie a torebki malutkie. Czy może nam pan zaoferować coś w takim właśnie stylu? Wolszczan przyjrzał się projektom i uśmiechnął się. - Pani Paulino, dla pani wszystko. Będą i torebki i paski. Chciałbym zaprosić panią do swojej firmy, by tam, na spokojnie obejrzała pani sobie wszystko i coś wybrała. Tak byłoby chyba najlepiej. - Tak… To dobry pomysł. Moglibyśmy zaraz? Nie ukrywam, że czas mnie goni, bo pokaz tuż, tuż. – Wolszczan rozciągnął twarz w szerokim uśmiechu. - Będę zaszczycony. Serdecznie zapraszam. To spotkanie nie skończyło się jedynie wizytą w firmie Wolszczana. Ewidentnie adorował ją i nadskakiwał. Zaprosił na obiad do ekskluzywnej restauracji i odwiózł z powrotem do F&D. Zauroczył ją. Już od dawna żaden mężczyzna tak jej nie traktował. Nawet gdy była z Markiem nigdy nie doczekała się takiej uprzejmości z jego strony. Spodobał jej się ten niezwykle miły, kulturalny i przystojny człowiek. Podczas obiadu przeszli na „ty”. Zanim się z nią rozstał wymógł na niej obietnicę kolejnego spotkania i to niekoniecznie w sprawach służbowych. Prosto z windy poszła do Uli. Koniecznie musiała ją wypytać o Wolszczana. Z tego, co mówił wynikało, że znali się wcześniej. - Ula? – Cieplakówna podniosła głowę znad klawiatury i uśmiechnęła się do Pauliny. - Potrzebujesz czegoś? - Potrzebuję pogadać. Pójdziesz ze mną do bufetu? Zamówimy sobie kawę i porozmawiamy. - No dobrze. Chodźmy w takim razie. W bufecie zajęły wciśnięty w kąt stolik. Paulina pochyliła głowę i spytała cicho. - Dawno znasz Wolszczana? Opowiedz mi coś o nim. Ula popatrzyła na nią zdziwiona. - Wolszczana? Nie znam go zbyt dobrze. Poznaliśmy się rok temu. Był obecny na bankiecie po pokazie. Podszedł do mnie i poprosił do tańca. Musiałam mu odmówić, bo miałam żałobę. Chciał się koniecznie umówić na randkę. W końcu się zgodziłam, ale z tej randki nic nie wyszło. Moja siostra złapała świnkę i musiałam z nią siedzieć w domu przez dwa tygodnie. Zadzwoniłam wtedy do niego i odwołałam to i wszystkie następne spotkania, które planował w związku ze mną. - Dlaczego? Nie podobał ci się? - Paulina. To bardzo fajny facet. Grzeczny, uprzejmy i miły, ale to nie przy nim moje serce biło szybciej. Wiesz przecież o tym, prawda? Już wtedy kochałam Marka i mimo, że nie byliśmy jeszcze razem, to nie mogłam umówić się z kimś innym na spotkanie. Uważałam, że to nie jest dobry pomysł. - On mnie adoruje Ula. Byłam z nim dzisiaj w jego firmie oglądać dodatki, a potem zaprosił mnie na obiad. Wymógł na mnie kolejne spotkanie. Naprawdę nie wiem, co o tym myśleć. Doradź mi coś. - On ci się podoba? - Jest bardzo przystojny, ma ładne oczy. Zielone. Zauważyłaś? – Ula pokręciła przecząco głową. – Tak. Podoba mi się i to nawet bardzo. - To w takim razie nie miej skrupułów i idź na tą randkę. Od tak dawna nie masz żadnych przyjemności w życiu. Ciągle myślisz o Alexie. Może już najwyższy czas pomyśleć o sobie? Dużo przeszłaś i należy ci się trochę szczęścia od losu. Nie broń się przed tym, bo może narodzi się z tej znajomości coś bardzo dobrego. Paulina popatrzyła na nią z wdzięcznością. - Bardzo ci dziękuję Ula. Rozwiałaś moje wątpliwości. Pójdę na tą randkę. - I bardzo dobrze kochana. I bardzo dobrze. Po pracy pojechali do Dobrzańskich. Seniorzy czekali na nich z obiadem a i Betti chciała się pochwalić nowymi rysunkami. Przywitali się ze wszystkimi i zasiedli do stołu. Najpierw rozmawiali na błahe tematy, jednak później Helena popatrzyła uważnie na swojego syna i powiedziała. - Muszę was o coś zapytać. Niedługo ślub, czy zastanawialiście się, gdzie będziecie mieszkać? Ja wiem, że mieszkanie na Siennej nie jest małe, ale jakby przyszły na świat dzieci, to może być ciasno. My myśleliśmy nad tym z ojcem i mamy dla was propozycję. Nasz dom jest bardzo duży. Sam dobrze wiesz Marek, że lewe skrzydło jest w ogóle nie wykorzystane. Moglibyśmy zrobić tam remont i przygotować tam mieszkanie dla was. Tam podobnie jak tu też jest duża kuchnia i pięć sporych pokoi w tym duży salon. Jest też niezależne wejście. Dawno tam nie zaglądaliśmy, bo nie było takiej potrzeby, ale teraz wydaje nam się to takie logiczne. Ten dom powinien tętnić życiem, a tymczasem obija się w nim tylko dwoje ludzi. Poza tym Jasiek niedługo skończy studia i pewnie też będzie się chciał usamodzielnić. Pomyślałam, że on mógłby zamieszkać w twoim mieszkaniu Marek. Mieszkanie Uli można by sprzedać, a wy wraz z Beatką przenieślibyście się tutaj. Co o tym myślicie? Kompletnie zaskoczyła ich ta propozycja. Wprawdzie Marek już wcześniej robił plany w sprawie kupna domu, ale rozwiązanie jakie proponowała matka wydawało się bardzo rozsądne. Poza tym rodzice byli coraz starsi i dobrze by było mieć ich blisko. - Myślę mamo, że to świetna propozycja. Co o tym myślisz kochanie? Betti czuje się tu znakomicie, Jasiek również. Choć myślę, że on nie chciałby mieszkać na kupie z nami, ale pragnie być niezależny. W końcu kiedyś i on znajdzie swoją połówkę i będzie się chciał ożenić. Moje mieszkanie byłoby dla niego idealne. - No cóż… Zaskoczyła mnie ta propozycja, ale rzeczywiście wydaje się być rozsądna. Państwu też z pewnością przyda się nasza pomoc, a Beatka będzie szczęśliwa mogąc tu przebywać codziennie. Ja bardzo dziękuję za ten wspaniały gest. Czy jutro moglibyśmy przyjechać i obejrzeć te pomieszczenia? - Oczywiście Uleńko. Koniecznie musisz zobaczyć i być może już coś zadecydować w sprawie remontu. My nie chcielibyśmy się wtrącać. Przecież to wam ma się podobać, nie nam. - No to postanowione. – Marek nie krył radości. – Jutro po południu jesteśmy i zobaczymy jak to wygląda. Ja też nie byłem w tej części od wielu lat i już nie pamiętam nawet rozkładu pomieszczeń. Będąc już na Siennej do późna rozmawiali o tym szczęśliwym darze od losu. - To świetna propozycja kochanie. Dom jest ogromny i pomieścimy się w nim wszyscy. Dopóki Jasiek się nie usamodzielni, będzie mieszkał z nami. Poza tym ja nie jestem pewien, czy on wróci do Warszawy po skończeniu tych studiów. Przecież po to studiuje, by pływać i to nie na barkach po Wiśle. Jak przyjedzie na wakacje to koniecznie trzeba z nim pogadać. Następnego dnia po pracy pojechali prosto do rodziców. Zjedli obiad i wraz z seniorami poszli obejrzeć lewe skrzydło domu. - Nie musimy wychodzić na zewnątrz, bo oba skrzydła łączy przejście na parterze. Jednak niezależnie od tego jest drugie wejście. To jakby bliźniak, bo obie części mają niemal identyczny rozkład pomieszczeń. Spójrzcie. Helena otworzyła drzwi dzielące długi korytarz na pół. Weszli przez nie i rozejrzeli się ciekawie. Rzeczywiście nikt dawno tu nie zaglądał, bo kurz zdążył pokryć wszystko dookoła. Jednak meble okryte były pokrowcami zabezpieczającymi je przed zniszczeniem. - Te meble, to jeszcze po naszych rodzicach, ale nie musicie się nimi przejmować. Na pewno nie gustujecie w antykach i chcecie nowocześnie urządzić dom. Ja postaram się znaleźć kupca na te meble. Możemy je na czas remontu wynieść do oranżerii. Tam jest dużo miejsca. Co o tym myślisz Ula? - To bardzo duży dom i tyle tu pokoi. Myślę, że wystarczy tylko wszystko odmalować i będzie pięknie. Potem rozejrzymy się za meblami, ale to chyba dopiero po pokazie. Teraz mamy jeszcze trochę pracy w związku z nim. - Trzeba też ściągnąć hydraulika i elektryka. – Zauważył przytomnie Marek. - Niech posprawdzają rury i instalację. Nie chciałbym żadnych niespodzianek po remoncie. Zmienimy też kafelki w łazience i kupimy wannę z hydromasażem, taką jak na Siennej. Brodzik też. Będzie trochę roboty, ale mam nadzieję, że do naszego ślubu fachowcy uporają się ze wszystkim. - Na pewno tak będzie synu – odezwał się Krzysztof. - My z mamą jesteśmy na miejscu i dopilnujemy wszystkiego. Jutro załatwię ekipę murarską. Zrobią wam gładzie i pomalują pomieszczenia. Wy tylko uzgodnijcie kolory ścian. Zdecydowali się na pastelowe odcienie. Jasne i ciepłe. Pokoje były dość duże, a Ula chciała nadać im przytulności. Na początku czerwca wrócił Jasiek. Pomyślnie zaliczył rok i wreszcie mógł odpocząć. Wtajemniczyli go w swoje plany. Opowiedzieli o remoncie i o mieszkaniu Marka, które chcieli mu przekazać. Spytali go o zamiary po ukończeniu uczelni. Chłopak miał mieszane uczucia. Nie spodziewał się, że chcą, by wrócił do Warszawy. Pozostanie w Szczecinie wydawało mu się takie naturalne. - Przecież wiecie od jak dawna marzę, by pływać na dużych jednostkach. Tu nie będę miał takich możliwości. Myślałem nawet, by tam w Szczecinie kupić jakieś niewielkie mieszkanie. To tam jest moja przyszłość. Oczywiście będę was odwiedzał, jak tylko będę na lądzie, ale pływanie to moje marzenie od dawna. Wiesz przecież o tym Ula. - Wiem Jasiu, wiem i wcale nie mam ci za złe, że to tam chcesz mieszkać. W takim razie bez sensu jest zostawiać oba mieszkania Marek. Jak tylko się urządzimy w domu rodziców, będziemy musieli je sprzedać. Za pieniądze ze sprzedaży naszego kupimy ci coś w Szczecinie i urządzimy je. Może już nowy rok akademicki zaczniesz na swoim? Przed nami jednak najpierw pokaz a potem ślub. Po nim wyjedziemy, ale tylko na tydzień a wy pójdziecie do rodziców Marka, bo nie będziesz sam gotował. Jak wrócimy, rozejrzymy się za kupcami na nasze mieszkania i przejrzymy szczecińskie oferty. Mam nadzieję, że uda się to jakoś logistycznie połapać. - Na pewno kochanie. Są rodzice, a oni bardzo zaangażowali się w ten remont. Będzie dobrze. Marek nie mylił się. Ojciec zachowywał się tak jakby miał misję do spełnienia. Nie tracił czasu. Następnego dnia po oględzinach przez nich wszystkich pomieszczeń w lewym skrzydle domu obdzwonił firmy remontowe i w końcu udało mu się załatwić dość liczną ekipę. Ważne było to, że wśród ludzi, których wynajął byli i kafelkarze i elektrycy i hydraulicy. W sumie dwanaście osób. Kiedy przyjechali do domu seniorów Krzysztof rozmówił się z kierownikiem tej licznej brygady. Obiecał im podwójną stawkę w zamian za pośpiech i solidność. Skuszeni perspektywą wysokiego zarobku ochoczo wzięli się do roboty. Sami załatwili farbę trzymając się wytycznych seniora. Marek i Ula wybrali tylko kafelki do łazienki, wannę i brodzik. Już po pokazie zamówili meble na wymiar do kuchni i potrzebne urządzenia kuchenne. Stare, antyczne meble Helena upłynniła bardzo szybko sobie tylko znanym sposobem. Nawet nie pytali jej o to, jak zdołała ich się pozbyć w tak krótkim czasie. Któregoś dnia po prostu wszystkie znikły z oranżerii. Prace posuwały się naprzód. Jasiek z Beatką częściej siedzieli teraz u Dobrzańskich, niż u siebie na Siennej. Młody Cieplak również doglądał prac i pomagał Krzysztofowi jak tylko potrafił najlepiej. Pod koniec lipca przeprowadzili się. Oba mieszkania wysprzątane na błysk czekały na potencjalnych kupców. W związku z tą przeprowadzką Ula zrobiła jeszcze jedną ważną rzecz. Przepisała małą Betti do nowej szkoły. Szkoła mieściła się niedaleko domu Dobrzańskich i bezsensem byłoby wozić małą na Sienną. I ona i Jasiek dostali ładne, jasne pokoje urządzone specjalnie dla nich. Zadomowili się. ![]() Piętnastego sierpnia rozdzwoniły się dzwony w Archikatedrze św. Jana Chrzciciela znajdującej się na Starym Mieście przy ulicy Świętojańskiej, obwieszczając radosną nowinę. To właśnie dzisiaj Marek Dobrzański miał poślubić Urszulę Cieplak. Już od bladego świtu trwały gorączkowe przygotowania pary młodej. Marek ubierał się u rodziców w swoim dawnym pokoju, Ula przy pomocy Pshemko i sztabu wizażystów zakładała suknię ślubną w lewym skrzydle domu. Przyjechali Szymczykowie. Marysia wraz z Anią dołączyła do ekipy ubierającej Ulę, a obaj Szymczykowie czekali w salonie. Helena właśnie wróciła od Uli i weszła do pokoju syna. Sebastian podawał mu marynarkę, którą ten zarzucił na ramiona. Podeszła do niego i poprawiając mu muszkę westchnęła. - Byłam teraz u Uli. Ona też prawie gotowa. Wygląda tak pięknie. - Też chciałbym ją zobaczyć. Pshemko mówił, że jej widok zwali mnie z nóg. - I wierz mi, nie przesadził. Wygląda olśniewająco. Sebastian, obrączki masz? – Zwróciła się do Olszańskiego, który poklepał się po kieszeni. - Wszystko na swoim miejscu pani Heleno. Trzy razy sprawdzałem. My jedziemy pierwsi tak? - Tak. Zaraz pewnie będziemy się zbierać. Marek poczeka na Ulę przy ołtarzu. Piętnaście minut później ruszyła kawalkada samochodów z podjazdu Dobrzańskich. Na przedzie jechała czarna limuzyna wioząc pana młodego, jego rodziców i świadków. Pod domem została tylko biała limuzyna ustrojona kwiatami i wstążkami. Wreszcie i Ula wyszła z domu prowadzona przez pana Szymczyka. Zajęła miejsce w samochodzie. Obok niej usadowiła się Beatka z Jaśkiem i Marysia ze Stanisławem. Maciek wraz z Anią pojechał już wcześniej swoim samochodem. Goście rozsiedli się w kościelnych ławach czekając podobnie jak stojący przy ołtarzu pan młody, na pannę młodą. Był zdenerwowany i niecierpliwie przestępował z nogi na nogę. Jego urodziwa twarz przybrała poważny wyraz, a oczy zrobiły się jeszcze większe niż zwykle. Usłyszał organy i spojrzał w kierunku szeroko otwartych drzwi kościoła. Uśmiechnął się ujrzawszy małą Betti, która z uroczystą miną sypała płatki róż. Za nią kroczył dostojnie pan Szymczyk podtrzymując Ulę. Poczuł ciepło rozlewające się wokół serca i napływające do oczu łzy. Oto spełnia się jego największe marzenie. To marzenie płynie teraz środkiem kościoła, drobne, kruche, eteryczne, piękne i zjawiskowe. Uśmiecha się cudnie do niego a on odpowiada takim samym uśmiechem. Jej twarz wygląda jak twarz anioła, natchniona, uduchowiona, po prostu zachwycająca. Czy mógł marzyć o większym szczęściu? On należy tylko do niej i tak już będzie do końca ich wspólnych dni. Ona myśli podobnie. Tam przed ołtarzem stoi jej wyśniony rycerz, królewicz z bajki, człowiek, którego pokochała całym sercem. Jest opiekuńczy, dobry, szczodry a przy tym tak nieprzyzwoicie przystojny i absurdalnie piękny. Ma szlachetne serce a przede wszystkim bardzo ją kocha. Stają przed kapłanem, który łączy ich dłonie stułą. Zaczyna się ceremoniał. Chłoną słowa księdza patrząc sobie głęboko w oczy i powtarzają za nim znane formułki. Helena nie może powstrzymać łez a i Krzysztof ukradkiem je ociera. Przelatują jej przez głowę te lata, gdy tak bardzo martwiła ją przyszłość syna. Był taki nieodpowiedzialny, niepoważny i szalony, z trudnym do utemperowania charakterem. Pod wpływem Uli zmienił się z chłopca w mężczyznę. Za to będzie jej wdzięczna do końca życia. Dzięki niej i oni poczuli, że żyją. Wniosła w ich dom wraz ze swoim rodzeństwem tak wiele radości i spontaniczności, ale też wielkiej łagodności i spokoju. Tego potrzebowali. Ona była spełnieniem marzeń o idealnej synowej. Zerknęła w bok na siedzącą nieopodal Paulinę. I ona wreszcie była szczęśliwa. Przedstawiła im Sławka. Spodobał im się ten zrównoważony, młody człowiek tak bardzo oddany Paulinie. Może i ona stanie kiedyś z nim na ślubnym kobiercu? Brakowało tylko Alexa. Poczuła ukłucie w sercu. Mimo tego, co od niego usłyszała i mimo tego, jak potraktował ich oboje, nadal nie przestała go kochać. Był przecież drugim jej synem. Zbłądził, ale zrozumiał swój błąd, wytłumaczył i błagał ich o wybaczenie. Wybaczyli. Nie mogli go przecież zostawić bez żadnego wsparcia. W więzieniu byli tylko raz na odwiedzinach. Płakał jak dziecko i na kolanach przepraszał za to, co zrobił. Pogładziła go wtedy po głowie i powiedziała, że już wszystko dobrze, że czekają na niego. Odwróciła z powrotem twarz do ołtarza usłyszawszy, jak młodzi przysięgają sobie miłość aż po grób. - Ja Marek… - Ja Urszula… Wiedziała, że tak właśnie będzie. Aż po grób. Marek kochał Ulę nieprzytomnie, a i ona nie widziała poza nim świata. Może i wnuki niedługo pojawią się na świecie? I ona i Krzysztof pragnęli tego z całych sił. Ale oto padają słowa. - Co Bóg złączył, człowiek niech nie waży się rozdzielać. Ogłaszam was mężem i żoną. Marek unosi do góry krótki woal ledwie zasłaniający oczy Uli i z miłością patrzy w te dwa najpiękniejsze na świecie diamenty lśniące od szczęśliwych łez. Wtula się w jej słodkie usta i szepce. - Bardzo cię kocham pani Dobrzańska. - Bardzo cię kocham panie Dobrzański – odpowiada jak echo. Przed katedrą ustawiają się prawdziwe tłumy, bo każdy chce złożyć życzenia parze młodej. Najpierw rodzice, Beatka z Jaśkiem, Szymczykowie i dalsza rodzina Marka. Potem przyjaciele i inni goście. Violetta z Sebastianem stoją wiernie obok odbierając naręcza kwiatów. Część z nich nie zwiędnie w wazonach lecz zostanie złożona na grobie rodziców Uli. Taki mają plan. Najpierw pojadą do Rysiowa, podczas gdy reszta gości uda się do domu weselnego. Na cmentarzu najpierw wspólna modlitwa, bo jest z nimi rodzeństwo Uli. Potem poproszeni przez nią oddalają się zostawiając ją przy grobie samą. Przysiadła na niewielkiej ławeczce i zaczęła swój monolog. - Mamusiu, tatusiu. Dzisiaj jest najszczęśliwszy dzień mojego życia. Dzisiaj wyszłam za mąż za dobrego człowieka. On bardzo mnie kocha tak jak ja jego. Gdybyście byli tu z nami, na pewno pokochalibyście go tak jak ja. Po waszej śmierci byłam taka zrozpaczona a w moim sercu panował wieczny smutek. On sprawił, że zaczęłam się wreszcie uśmiechać i nauczył mnie jak cieszyć się życiem. Jestem szczęśliwa kochani podobnie jak Beatka i Jasiek. Nie zmarnowałam ich. Nie pozwoliłam, by się zdeprawowali. Wyrastają na porządnych, uczciwych ludzi. Kochamy was bardzo. Czuwajcie nad nami wszystkimi i opiekujcie się nami. Wstała z ławki i pogładziła jeszcze fotografie rodziców. Otarła z twarzy łzy i ruszyła w stronę czekającego na nią Marka. |
Marcysia (gość) 2013.01.20 11:00 |
Dzisiaj weszłam na Twego bloga z planem
skomentowania notki, która dotyczyła spotkania Marka i Alexa. A tu
proszę, kolejna częśc! Bardzo miła niespodzianka :) Ale po kolei ;) Co do poprzedniej części - widać, że ta rozmowa zarówno Dobrzańskiemu, jak i Febo była potrzebna. Obaj dusili się w tym niezdrowym konflikcie. Na całe szczęście wszystkie nieporozumienia zostały wyjaśnione i mam nadzieję, że między nimi będzie już dobrze :) Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy dot. wspólnego zamieszkania z Dobrzańskimi. Oczywiście bardzo mi się ten pomysł spodobał. Oni wszyscy się kochają i grzech byłoby z takiej propozycji nie skorzystać. Pięknie opisane moment ślubu Marka i Uli. Naprawdę szkoda, że nie było z nimi rodziców Uli, byliby naprawdę, naprawdę szczęśliwi... Ale Ula ma teraz nową rodzinę, z którą na pewno będzie szczęśliwa ;) Pozdrawiam Cię serdecznie :) |
kawi :) (gość) 2013.01.20 12:02 |
Świetna notka, taka optymistyczna ;D Dobrze, że
Paulina znalazła sobie kogoś i wreszcie zapomniała o tym strasznym
incydencie. Helena i Krzysztof zawsze służą pomocną dłonią i tym razem
nie zawiedli - świetnie wymyślili to, żeby Marek i Ula zamieszkali w ich
domu, przynajmniej nie będą czuć się samotni. Bardzo łatwo mi było sobie wyobrazić cały ślub Uli i Marka, scena ich zaślubin mnie wzruszyła, pięknie to opisałaś. Mam nadzieję, że to nie jest przedostatnia część tego opowiadania ? Fajnie by było gdybyś opisała ich życie po ślubie. A co do mojej notki to : Dziękuję za komentarze i dziękuję za uwagę co do tego czy to opowiadanie nadaje się do gazetki. W sumie miałam mieszane uczucia co do niego, z tego powodu. że gazetkę prowadzi moja pani z matematyki, więc wątpię żeby się zgodziła. W dzisiejszych czasach często słyszy się o samobójstwach nastolatków. Dla bohaterki mojego opowiadania życie było obojętne, nie miała nikogo, żadnej bratniej duszy i w końcu, chłopak, który jej się podoba, w którym była zakochana odwzajemnił jej uczucie, ale trwało to tylko rok. Później z nią zerwał i dziewczyna postanowiła wszystko skończyć, bo po co żyć, skoro ukochana osoba odchodzi :) Co do 4 części ”tańcz, baletnico… ” to : Ula, tak jak napisałaś przeżyła wewnętrzną walkę sama ze sobą. Podoba jej się Marek, ale chce go unikać, bo wie, że kogoś ma, choć to jest nieprawda, bo Marek pozostaje wierny żonie. Przyjaciel gej, tak na prawdę jest biseksualny tylko jeszcze o tym nie wie. Wszystko wyjaśni się w następnych rozdziałach :D . Eliza w następnych częściach obdarzy Ulę takim samym uczuciem jak swoją matkę, bardzo się do niej przywiąże i będzie się strać, żeby jej tata się z nią związał. W następnym rozdziale Ula idzie ( nie nazwałabym tego randką ) na spotkanie z Markiem. Po tym rozdziale akcja już nabierze znacznie tempa. Co do uwag technicznych to jak później opublikowałam notkę to właśnie zauważyłam, że jest trochę tych błędów, w sumie to się zastanawiam czemu ich jeszcze nie poprawiłam… Te moje nieszczęsne ”na prawdę” zaczyna doprowadzać mnie do szału, nie potrafię zapamiętać jak to się pisze, albo robię to zupełnie nieświadomie. Normalnie to słowo sobie na tablicy korkowej przywieszę :) Jeszcze raz dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam :D |
MalgorzataSz1 2013.01.20 12:03 |
Niewątpliwie ta szczera rozmowa Marka i Alexa
spowodowała, że obaj odczuli ulgę. Jeden i drugi pragnęli oczyścić
atmosferę i to się udało. Dobrzańscy mają ogromny dom i są coraz starsi. Nic dziwnego, że takie rozwiązanie wydaje się wszystkim najrozsądniejsze. Powoli zbliżamy się do końca opowiadania. Już nie zostało zbyt wiele osób, które trzeba uszczęśliwić. Tylko w zasadzie zostało rodzeństwo Febo, ale i ono doczeka się lepszych dni. Dziękuję Marcysiu za wpis i pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2013.01.20 12:11 |
Kawi. Ubawiły mnie ostatnie zdania Twojego komentarza. Tablica korkowa, to niezły pomysł. NAPRAWDĘ. A pomijając to wszystko, to nie przejmuj się. Ja też popełniam błędy jak każdy. Wprawdzie nie są to błędy ortograficzne i dość rzadko literówki, ale za to mam nerwicę przecinków i wstawiam je tam, gdzie nie powinno ich być. Wielokrotnie zwracała mi na to uwagę Monika i bardzo się staram przy sprawdzaniu tekstu pamiętać o jej radach, ale nie zawsze wychodzi. Tak więc luzik. Pozdrawiam. |
zaczarowana355 2013.01.20 17:55 |
Gratuluję udanej notki, taka pozytywna. Bardzo
fajnie, że Paula znalazła sobie odpowiedniego mężczyznę, naprawdę
zasługuje na prawdziwą miłość. Świetny pomysł z tym wspólnym
zamieszkaniem, mam nadzieję, że będzie im się razem dobrze żyło. I
dziękuję za komentarz u mnie. Pozdrawiam, Daria :)) |
MalgorzataSz1 2013.01.20 19:07 |
Daria. Ja również dziękuję za miłe słowa u mnie i pozdrawiam równie serdecznie. :) |
Wiola (gość) 2013.01.21 23:55 |
Witam.Małgosiu przepraszam,że nie od razu zostawiłam ślad. Jak się moja buzia uśmiechnęła jak dodałaś w niedziele notatkę bo powiem szczerze,że brakowało mi ich trochę w niedzielne przedpołudnie.Twoje opowiadania czytałabym co dziennie bo są fantastyczne. W tej części spodobało mi się,że Seniorzy zaproponowali młodym żeby z nimi zamieszkali.Dobrze,że się na to zgodzili bo zaopiekują się Beatką o później wnukami.Ślub cudny i zapewne wygladali przepięknie.Super,że Paula zawarła znajomość ze Sławkiem.Myślę,że stworzą razem rodzinę bo Paula zasługuje na szczęście bo każdy na nie zasługuje.Rodzice Uli jak by żyli to byli by z niej bardzo dumni ale z Jaśka również bo to mądry chłopak a Marka pokochali by jak drugiego syna.Nie doczekali najpiękniejszego dnia jakim jest ślub córki ale byli z nią i patrzyli na jej szczęście z góry. Pozdrawiam i czekam na wtorkową notkę(mam taką nadzieję) |
MalgorzataSz1 2013.01.22 09:06 |
Tak Viola. Kolejna notka dzisiaj., ale dopiero po południu. Od dwóch dni coś grzebią u mnie w kablach i co rusz jest brak prądu. Po południu ma być już dobrze. Mam nadzieję, że i kolejny rozdział Ci się spodoba. Bardzo dziękuję Ci za to, że zawsze tu jesteś i komentujesz. Cieplutko Cię pozdrawiam. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz