Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"ZE SMUTKU NOCY W RADOŚĆ DNIA" - rozdział 5

26 październik 2012
Rozdział V



Na pięć minut przed końcem pracy pożegnała się z Markiem i z Violettą. Ta ostatnia była mocno zaskoczona.
- Marek pozwolił ci wyjść wcześniej? To do niego niepodobne.
- Muszę odebrać dziecko ze szkoły Viola. Nie może siedzieć tam do wieczora. – Oczy Kubasińskiej zrobiły się ogromne.
- Masz dziecko? Chodzi do szkoły? To ile ono ma lat?
- Ma sześć lat. Lecę. Do jutra.
Kubasińska była w szoku. – Kto by pomyślał? Taka brzydota a ma dziecko. Ciekawe, gdzie znalazła jego tatusia. Swoją drogą godne podziwu, że w ogóle połaszczył się na jej dźwięki. Chyba, że był ślepy na jedno oko, no to rozumiem i pewnie też taki śliczny jak ona. Ciekawe, czy dzieciak odziedziczył urodę po rodzicach. – Zachichotała na sama myśl. – Nie rozumiem, dlaczego Marek przyjął do pracy takiego paszczaka. Ani to ładne, ani ubrane. Bryle, jak denka od butelek i zadrutowana szczęka. – Otrząsnęła się. – A zresztą, nie będę zaprzątać sobie nią głowy. – Zerknęła na zamknięty gabinet szefa. – No szefuniu, czas do domciu. Ja w każdym razie się zbieram. Zajrzę jeszcze do Sebulka.
Ula wybiegła z budynku i ile sił w nogach popędziła na przystanek. Miała szczęście, bo autobus, którym miała wrócić właśnie podjechał. Był zatłoczony. Sporo ludzi wracało do domu po pracy. Pocieszała się myślą, że to tylko kilka przystanków. Z ulgą opuściła duszny pojazd. Spojrzała na zegarek. - Za dwadzieścia czwarta. Nie jest źle. – Szybkim krokiem ruszyła w kierunku szkoły. Weszła na świetlicę i rozejrzała się. Zobaczyła, jak jej mała siostrzyczka siedzi samotnie przy stoliku i coś rysuje. Podeszła do niej. Gdy Betti ją zobaczyła, zerwała się z krzesła i rzuciła jej się na szyję.
- Już jesteś. Nie mogłam się doczekać. – Wyciskała na jej policzkach niezliczone całusy.
- Już dobrze. Zbierz książeczki i wracamy do domu. Po drodze zadzwonimy jeszcze do Jasia.
Do stolika podeszła nauczycielka mająca dzisiaj dyżur w świetlicy.
- Dzień dobry pani Cieplak. Możemy porozmawiać?
- Dzień dobry. Oczywiście. Słucham panią.
- Jak pani wie niedługo koniec roku. Zbieramy pieniądze na świadectwa. Byłoby miło, gdyby pani zechciała uiścić tą wpłatę. Chcę też panią poinformować, że w czasie wakacji organizujemy dla dzieci półkolonie. Mała mówiła, że dostała pani pracę i myślę, że to byłoby dobre rozwiązanie, gdyby Beatka mogła przychodzić na takie zajęcia.
- Tak, to bardzo dobry pomysł. Za świadectwo zapłacę choćby teraz, jednak co do półkolonii, to jeszcze dam znać. Mój brat wraca na okres wakacji do domu i być może on będzie mógł się zająć małą podczas mojej nieobecności. Muszę jednak porozumieć się z nim.
- W porządku. Mnie chodziło tylko o to, by siostra miała opiekę w czasie, gdy jest pani w pracy.
Ula uśmiechnęła się do niej z sympatią.
- Dziękuję i naprawdę to doceniam. Proszę, tutaj są pieniążki za świadectwo. Do widzenia.
Wyszły ze szkoły i przechodząc koło poczty zatrzymały się przy automacie telefonicznym. Szybko połączyła się z bratem. Opowiedziała mu o ostatnich wydarzeniach w ich życiu. Najbardziej ucieszył się z wiadomości, że dostała pracę.
- A co u ciebie? Zaliczyłeś wszystko?
- Zaliczyłem Ula. Jutro mam ostatni egzamin i wracam do domu. Bardzo stęskniłem się za wami.
- My za tobą też. Świetnie się składa, bo będziesz mógł zająć się Betti, gdy ja będę w pracy. Wiem, że po tak ciężkim roku najchętniej wyjechałbyś gdzieś odpocząć, ale ja cię tu bardzo potrzebuję. Nie wiedziałabym, co z nią zrobić podczas wakacji, a do pracy przecież nie mogę jej zabierać. Wprawdzie dzisiaj nauczycielka mówiła, że szkoła organizuje półkolonie, ale nie chciałabym przez kolejne dwa miesiące prowadzać ją do szkoły. Niech i ona od niej odpocznie.
- Nic się nie martw Ulka. Ja chętnie się nią zajmę. Mam wolne ponad trzy miesiące. Już się cieszę, że spędzę je z wami. Specjalnie pozaliczałem egzaminy w zerowych terminach. Dzięki temu mogę przyjechać wcześniej niż zakładałem.
- Bardzo się cieszę Jasiu. Czekamy na ciebie i tęsknimy. Trzymaj się bracie.
- Wy też. Ucałuj ode mnie Betti.
Do optyka poszły pieszo. Okazało się, że jego zakład mieści się niedaleko osiedla, na którym mieszkały. Młoda, zadbana kobieta pomogła jej wybrać oprawki.
- Proszę spojrzeć, jak zmieniła się pani twarz. Te oprawki są bardzo lekkie. Damy akrylowe szkła i nawet nie poczuje ich pani na nosie. A próbowała pani soczewek? Mamy naprawdę doskonałe. Nie podrażniają oczu a klienci bardzo sobie je chwalą.
- Nie próbowałam. Jednak to chyba niezły pomysł. Wezmę na próbę. Dziękuję.
Pospacerowała jeszcze z Betti po okolicy i po godzinie wróciła do zakładu. Jej okulary były gotowe. Z zadowoleniem wsunęła je na nos.
Dotarły do domu. Naszykowała małej posiłek i trochę pokręciła się ze ścierką. Wieczorem poczytała jej bajkę na dobranoc. Zmęczona z ulgą kładła się spać.

Kiedy następnego ranka wyszły przed blok stwierdziły, że nie ma samochodu Marka. Nie chciała być nachalna i dzwonić do niego. Postanowiła pójść na przystanek. Odstawiwszy małą do szkoły, tak też zrobiła. Po wyjściu z windy zerknęła na zegarek i odetchnęła. Było kilka minut przed czasem. Uśmiechnięta podeszła do recepcji i przywitała się z wczoraj poznaną Anią.
- Dzień dobry Aniu. Masz jakąś pocztę?
- Mam i dam ci klucz, bo ani Marka ani Violetty jeszcze nie ma.
Położyła plik kopert na biurku Marka. Usiadła za swoim biurkiem włączając komputer i obstawiając się górą segregatorów. Świat cyferek pochłonął ją zupełnie. Oderwała się od pracy, gdy zobaczyła wbiegającą Violę.
- Cześć – rzuciła już od progu. – Dasz wiarę, że dwa przystanki szłam pieszo? Autobus zapalił. – Ula otworzyła szeroko oczy.
- Zapalił? – Spytała nie bardzo rozumiejąc, co Kubasińska ma na myśli.
- Nawalił znaczy. Koła się zapaliły, czy coś. Dym szedł. Jak mogą wypuszczać na ulicę takie gruchoty? Świat się przekręca. Marek już jest? – Spojrzała niepewnie na zamknięte drzwi.
- Nie, nie ma go jeszcze.
- To świetnie. – Usiadła zadowolona przy biurku.
Było kilka minut przed dziewiątą, gdy w sekretariacie pojawił się prezes. Nie wyglądał jakoś szczególnie.
- Cześć dziewczyny – rzucił cicho. – Dostanę kawy? Ula zrobisz mi? Przynieś też butelkę wody mineralnej. – Obrzuciła go uważnym spojrzeniem i podniosła się zza biurka.
– Zaraz ci zrobię.
Ruszyła do pomieszczenia socjalnego. – Ciekawe, co mu się stało? Wygląda, jakby pił całą noc. Blada cera i podkrążone oczy dobitnie o tym świadczą. Nie sądziłam, że ma takie ciągoty.
Zanim weszła do jego gabinetu na spodeczku filiżanki położyła tabletkę pyralginy. Cicho wsunęła się do środka i postawiła przed nim kawę.
- Proszę, taka jak lubisz. A tu jeszcze woda.
Spojrzał na nią z wdzięcznością.
- Dzięki Ula. Przepraszam cię też za to, że nie przywiozłem cię do pracy, ale nie spałem dzisiaj w domu.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Zorientowałam się, że cię nie ma, bo zauważyłam brak samochodu na parkingu. Nie masz żadnego obowiązku mnie przywozić. Ja mogę jeździć autobusem, bo połączenie jest dobre.
- No dobrze… - wskazał ręką na okulary. – Załatwiłaś? Są naprawdę ładne i nie zasłaniają ci pół twarzy.
- Dziękuję. Pójdę do siebie. Mam trochę pracy. – Wycofała się z pokoju.

Dobrzański dogorywał. Ta wczorajsza noc, to było istne szaleństwo. Upili się wraz z Sebastianem. On wykorzystał fakt, że Violka pojechała do rodziców. Pamięta, że szaleli z jakimiś dziewczynami w klubie, a potem ten koszmarny poranek w hotelu, w którym obudził się koło jednej z nich.
- Ciekawe jak Seba? Pewnie też nie wygląda lepiej ode mnie. Boże… łeb mi pęka… 
Dopiero teraz podniósłszy filiżankę do ust zauważył leżącą na spodeczku tabletkę. Machinalnie spojrzał na drzwi, jakby spodziewał się, że zobaczy w nich Ulę. – Jak ona się domyśliła? Słowa nie powiedziała. Muszę chyba naprawdę wyglądać jak lump. – Wrzucił tabletkę do ust i popił wodą. Zza drzwi dobiegł go jazgot Violetty. Złapał się za skronie. – Nie…, tylko nie to. Niech ona przestanie wrzeszczeć. – Podniósł się z fotela i otworzył drzwi. W sekretariacie zastał Sebastiana, który próbował uspokoić swoją dziewczynę.
- Violuś, no… Violuś… nie krzycz tak… Głowa mnie boli…
- Jeszcze bardziej cię rozboli – wrzasnęła zapalczywie Violetta. – Coś ty z siebie zrobił? Wystarczy na jeden dzień zrzucić cię z oka, a ty już idziesz w tango razem z Dobrzańskim. On dzisiaj wygląda tak samo. Nie trudno się domyślić, gdzie balowaliście. Nie będę tego więcej znosić. Prędzej zniosę pisankę, niż zostanę z tobą. Dzisiaj się wyprowadzam i żadna moc mnie nie powstrzyma.
- Violuś, no… nie bądź taka. Wypiliśmy troszkę, ale czy to powód, by od razu ode mnie uciekać? Przecież cię kocham… - Olszański wytoczył najważniejszy argument, ale ten dość słabo podziałał na rozjuszoną Violettę.
- Troszkę? – Parsknęła pogardliwie. – Jakby to było troszkę, to nie wyglądalibyście tak. Pod monopolowym mają gładsze gęby niż te wasze dzisiaj. Brawo. Pogratulować. Nie pokazuj mi się na oczy. Nie chcę cię znać.
- Viola, no… - Spojrzała na niego mściwie.
- Wynocha – pokazała dłonią drzwi.
Popatrzył żałośnie na Dobrzańskiego, spuścił głowę i powędrował do siebie. Wystraszony Marek też wycofał się do swojego pokoju. W stanie, w jakim była obecnie Violetta Kubasińska, bezpieczniej było z nią teraz nie zadzierać. Ula przyglądała się całej scenie w milczeniu wybałuszając oczy. Kiedy Viola już nieco ochłonęła, zapytała cicho.
- Viola, to oni tak razem popijają?
- Kochana, popijają to za mało powiedziane. Chlają na umór, a do towarzystwa mają chętne na darmowe drinki panienki. Pewnie na drinkach też się nie kończy. Jeden wart drugiego. Pat i Pataszon, Bolek i Lolek, Pixi i Dixi, Jacek i Agatka. – Wyrzuciła z siebie jednym tchem, jak z karabinu maszynowego. - To przecież przez to chlanie i sypianie z takimi flejami na jedną noc, rozpadł się związek Pauliny i Marka. Sześć lat byli ze sobą, dasz wiarę? Sześć lat i przez te wszystkie lata wybaczała mu. Ale miska się w końcu przelała. Przynajmniej raz w życiu postawiła na swoim i wywaliła go z domu na zbity druk. Zasłużył sobie. Ja nie będę tyle czekać. Albo on udowodni mi, że się zmienił, albo koniec miłości.
Ula długo myślała nad tym, co usłyszała od Violetty. Ten drugi wizerunek Marka tak bardzo kłócił się z tym pierwszym. Doktor Jakyll i mister Hyde? Jak w człowieku mogą tkwić dwie tak różniące się od siebie osobowości? Niewiarygodne. Postanowiła jednak, że nie będzie komentować sytuacji, której była świadkiem. Mógłby zarzucić jej, że wtrąca się w nie swoje sprawy. Rzeczywiście, to nie były jej sprawy. To jego życie i ma prawo robić, co tylko chce. Ona ma tu do wykonania pracę i to na niej powinna się skupić. Kilka minut po piętnastej wychynął wreszcie z gabinetu. Z zadowoleniem odnotował obecność Uli w sekretariacie. Violetty nie było.
- Ula zbieraj się. Zabiorę cię do domu. – Pokręciła głową.
- Nie Marek, nie pojadę z tobą. Przepraszam cię, ale nadal masz w sobie wypity alkohol, a ja nie będę ryzykować. Pojadę autobusem.
- Nie wygłupiaj się Ula. Już mi przeszło.
- Nie przeszło ci Marek, a ja muszę cała i zdrowa odebrać Betti ze szkoły.
Zabrała torebkę z biurka i popatrzyła na niego ze smutkiem.
- Trzymaj się. Do jutra.
Patrzył jak odchodzi w stronę wind. Poczuł wyrzuty sumienia i wielki wstyd. Zaczynał żałować, że zobaczyła go w takim stanie.

Wrócił Jasiek. Nie mogły się nim nacieszyć. Mała nie schodziła mu z kolan. Dużo opowiadał o uczelni. Ula była taka z niego dumna. Wybrał naprawdę trudny kierunek, jednak z sukcesem zaliczył ten rok i nie zawiódł nikogo, kto pokładał w nim nadzieję. Opowiedziała mu o swojej pracy. Zdziwił się, że jej szef mieszka naprzeciwko.
- To właśnie dzięki temu, że się tu wprowadził dostałam tę pracę. Trochę pomogłam mu przy przeprowadzce, a on pomógł mnie i zatrudnił. – Mówiła. – Betti jeszcze przez tydzień będzie chodzić do szkoły, a potem ma wakacje. Zajmiesz się nią, tak?
- No pewnie. – Przytulił małą. - Zabiorę cię na basen, albo nad Wisłę. Może do Zoo? Nie będziemy się nudzić. Zarobiłem Ula i odłożyłem trochę grosza. Czas już, byś i ty o siebie zadbała. Przez ostatnie lata tylko na nas wydawałaś pieniądze. Teraz to się zmieni. Widzę, że okulary już zmieniłaś. W sobotę idź do fryzjera i zrób coś z tymi włosami. Pochodź po sklepach i kup sobie jakieś ładne rzeczy. Tu masz dwa tysiące. Całe dla ciebie i nie chcę słyszeć odmowy.
Rozpłakała się. Mimo, że był od niej młodszy, mówił tak rozsądnie i dojrzale. Momentami miała wrażenie, że słyszy głos taty. Jasiek był taki do niego podobny.
- To za dużo Jasiu. Wezmę połowę, bo na pewno wystarczy. Drugą schowam na czarną godzinę. Nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć. Ja niedługo dostanę swoją pierwszą pensję. Odbijemy się. Zobaczysz. Zrobię, jak mówisz. Sobotę poświęcę dla siebie, a w niedzielę pojedziemy do Rysiowa. Dawno tam nie byłam, tylko dzwoniłam do Szymczyków. Uprzątniemy grób rodziców, bo pewnie nie jest tam za czysto. Tak się cieszę, że przyjechałeś. Odetchniemy przez ten czas, jak tu będziesz i nacieszymy się tobą na następne miesiące.

W sobotę rano poszła do fryzjera. Szkoda jej było tak długo zapuszczanych włosów, jednak fryzjer przekonał ją, że nie są zdrowe i koniecznie należy je podciąć, by się wzmocniły. Zaproponował też nałożenie innego koloru. Zgodziła się, ale uprzedziła, by nie był to blond. Uspokoił ją mówiąc, że odcień gorzkiej czekolady będzie dla niej idealny.
Gdy skończył, nie mogła wyjść z podziwu. Po raz pierwszy spodobała się sama sobie. Fryzjer westchnął.
- Jest pani bardzo piękna. Trochę farby i kilka ściętych kosmyków potrafi czynić cuda. Gdy nałoży pani jeszcze delikatny makijaż, efekt będzie powalający.
Podziękowała mu serdecznie. W jej przekonaniu dokonał cudu. Po wyjściu z salonu solidnie się obkupiła. Kolejno lądowały do toreb zgrabne sandałki na obcasiku, szykowne szpilki, ładne sukienki, fantazyjne spodnie i kostiumy. Kupiła nawet trochę kosmetyków. Kredkę do oczu, tusz do rzęs, delikatną szminkę i błyszczyk.
Obładowana licznymi torbami wracała do domu. Miała na sobie dopasowaną sukienkę w czarnym kolorze przewiązaną w pasie białą wstążką a na nogach niewysokie, czarno-białe sandałki. Już w sklepie postanowiła się przebrać zrzucając z siebie te nieforemne ciuchy. Wysiadła z windy i pomagając sobie łokciem nacisnęła na dzwonek do własnego mieszkania. Niestety nikt nie otwierał. Szarpała się jeszcze chwilę z torbami chcąc je ułożyć na podłodze i dostać się do swojej torebki, w której miała klucz, gdy usłyszała za plecami znajomy głos.
- Przepraszam panią, może mógłbym pomóc? U nich nie ma nikogo w domu. Widziałem ich przed chwilą na placu zabaw.
Odwróciła się i zobaczyła stojącego na schodach Marka. Uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Cześć Marek. Właśnie usiłuję odnaleźć klucz.
Spojrzał na nią zdziwiony. Nikogo mu nie przypominała i chyba nie znał jej jeszcze.
- Przepraszam, pani mnie zna?
Znieruchomiała i popatrzyła mu prosto w oczy.
- No co ty. Nie wygłupiaj się. Przecież to ja, Ula, twoja asystentka. Pamiętasz jeszcze?
Zszokowany studiował każdy centymetr jej twarzy.
- To naprawdę ty? Boże, w ogóle nie jesteś do siebie podobna. Coś ty ze sobą zrobiła? W ogóle cię nie poznałem. Nawet nie zauważyłem tego aparatu. – Roześmiała się perliście.
- To wszystko przez mojego brata. Kazał mi iść i zrobić ze sobą porządek i oto jestem. – Z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Jesteś piękna. Nigdy bym nie przypuszczał. Te okulary i ta sukienka. Ładne buty. Wyglądasz zjawiskowo.
Na tę lawinę komplementów mogła zareagować tylko w jeden sposób. Jej twarz przybrała barwę dojrzałego buraczka.
- Nie przesadzaj. To tylko moje zewnętrze. W środku pozostałam tą samą Ulą.
- Bardzo podoba mi się to zewnętrze. Mam naprawdę bardzo piękną asystentkę. Pomóc ci? – Wskazał na torby.
- Nie, nie trzeba. Mówisz, że widziałeś Betti i Jaśka na placu zabaw? Będę musiała tam iść.
- To był Jasiek? Zupełnie do was niepodobny. – Roześmiała się.
- To prawda. My jesteśmy podobne do mamy, a Jasiek do taty. Tata miał takie kruczoczarne włosy i ciemną oprawę oczu. Ostatnio stwierdziłam, że nawet głos ma podobny do taty. – Znowu na jego wspomnienie zalśniły w jej oczach łzy.
- Chodź. Pomogę ci to wnieść, bo chciałbym, cię jeszcze o coś zapytać.
Weszli do mieszkania. Zaproponowała mu kawę. Z wdzięcznością przyjął propozycję. Kiedy już usiedli przy stole, spytał.
- Masz czas w następną sobotę? Chcę zorganizować parapetówkę dla przyjaciół. Chciałem cię prosić byś pomogła przygotować mi jedzenie i byś była też moim gościem.
Spojrzała na niego zdziwiona.
- Ja…? Ja nie nadaję się na takie imprezy Marek. Poza tym mam żałobę. Bardzo chętnie ci pomogę, ale w piątek po pracy. Zakupów nie musisz robić, bo wykupiłeś połowę sklepu. Jest z czego gotować. Ty tylko pomyśl, co chciałbyś im podać na ciepło.
- Pomyślałem o krokietach z czerwonym barszczem i boeuf Strogonow. Potrafisz to przyrządzić?
- No pewnie. Kupiłeś przecież polędwicę. Widziałam też w koszu pieczarki, paprykę i ogórki konserwowe. Masz wszystko, by móc to przyrządzić. A co najważniejsze, wbrew nazwie nie jest to jakaś skomplikowana potrawa. Krokiety jeszcze prostsze.
- Kupiłem też schab i kalifornijskie śliwki. Kiedyś jadłem w restauracji faszerowany właśnie śliwkami i bardzo mi smakował. Trudne to do zrobienia? – Uśmiechnęła się.
- Przyrządzanie mięs jest naprawdę bardzo proste. Zobaczysz jak ja to robię i sam będziesz się śmiał z tych mało skomplikowanych dań. Pamiętaj tylko, by już w czwartek wyjąć je z zamrażalnika. Muszą porządnie się odmrozić.
- Będę pamiętał. Dzięki za kawę. Pójdę już do siebie. A i jeszcze jedno. Przemyśl moją propozycję. Było by fajnie gdybyś zechciała być na tej imprezie. – Odprowadzała go do drzwi, gdy otworzyły się weszła uśmiechnięta od ucha do ucha Beatka a za nią Jasiek.
- O! Pan Marek. Dzień dobry. – Pisnęła z radością. – To szef Ulci. – Powiedziała do brata.
- Dzień dobry panu. Jan Cieplak. Miło mi pana poznać. – Jasiek wyciągnął do Marka dłoń.
- I mnie jest bardzo miło. Wiele dobrego słyszałem o tobie od obu sióstr.
- A ja bardzo dziękuję za posadę Uli. Była nieszczęśliwa nie mogąc nic znaleźć w swoim zawodzie.
- Nie ma za co. Naprawdę. Ula jest profesjonalistką w każdym calu. Od dawna szukałem kogoś z takim fachowym przygotowaniem. No, będę leciał. Miłego weekendu.
- Nawzajem.
Kiedy wyszedł z podziwem przyjrzeli się Uli.
- No, no siostra. Wypiękniałaś w ciągu jednego popołudnia. Widzisz, jak niewiele było trzeba, byś wyglądała tak jak powinnaś?
- Wyglądasz Ula jak księżniczka. Jeść mi się chce. – Poskarżyła się Beatka. Roześmiali się na całe gardło.
- Zaraz dostaniesz jeść, a po obiedzie może wszyscy wybierzemy się do tego Zoo?
- Tak Ulcia, tak. Ja bardzo, ale to bardzo chcę zobaczyć hipopotamy.
- No to załatwione.

Ogród zachwycił ich wszystkich. Betti z przejęciem oglądała swoje ulubione hipopotamy.
Trafili też do rekinarium i podziwiali rekiny. Betti była tu po raz pierwszy. Oni pamiętali, że gdy byli dziećmi, rodzice przyprowadzili ich tu kiedyś. Mała po raz pierwszy miała taką frajdę. Nie żałowali na nią pieniędzy. Dostała i colę i ulubione lody w waflu. Była naprawdę uszczęśliwiona. Wieczorem już po kąpieli długo jeszcze opowiadała im o swoich wrażeniach.

Wchodząc w poniedziałek rano do firmy, nawet nie przypuszczała, że jej wygląd wzbudzi tak wielką sensację. Ktokolwiek by obok niej nie przeszedł, oglądał się za nią. Podeszła jak zwykle do recepcji i przywitała się z Anią. Ta długo taksowała ją wzrokiem. Wreszcie uśmiechnęła się szeroko.
- Ula? Boże, jak ty się zmieniłaś! Wyglądasz bosko. – Ula uśmiechnęła się skromnie.
- Dziękuję Aniu. Nie chciałam przynieść wstydu firmie i musiałam coś zrobić. Dasz mi pocztę i klucze?
- No pewnie. Proszę. Dużo tego.
- Nie szkodzi. To już Marka zmartwienie.
Największy szok przeżyła jednak Violetta. Sama uważała się za skończoną piękność, więc kiedy weszła do sekretariatu i zobaczyła Ulę, kompletnie zgłupiała. Omiotła ją podejrzliwym spojrzeniem i wypaliła.
- Może mi pani powiedzieć, co tutaj robi? Chyba Marek nie zatrudnił nowej asystentki na miejsce Brzyduli? Już przyzwyczaiłam się do tego paszczaka i teraz mam przyzwyczajać się do nowej? Świat się przekręca!
- Cześć Viola. Mnie też miło cię widzieć. Nie wiedziałam, że nazywasz mnie Brzydulą. – Powiedziała rozbawiona reakcją Kubasińskiej Ula. Viola kolejny raz obrzuciła ją uważnym spojrzeniem.
- Ula, to ty? – Spytała z niedowierzaniem.
- No ja, ja…
- A niech to chudy Mojżesz… Jesteś piękna! Coś ty zrobiła z twarzą i te ciuchy. Wyglądasz jak milion dolarów.
- Viola, nic takiego nie zrobiłam. Obcięłam włosy i zmieniłam oprawki, to wszystko.
- Naprawdę zadziwiające.
- Co cię tak dziwi Viola? – Do sekretariatu wszedł Dobrzański.
- Czy ty widzisz jak ona wygląda? – Pokazała palcem Ulę. – Z kijanki przemieniła się w motyla. Dasz wiarę?
Dobrzański obrzucił Ulę zachwyconym spojrzeniem. Rzeczywiście wyglądała przepięknie. Pociągnięte tuszem długie i gęste rzęsy okalały najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widział. Nie… To już u drugiej osoby widział takie cudne. Pierwszą była siostra Uli. Nie mógł przestać się na nią gapić. Poczuła się zażenowana i zarumieniła się.
- Naprawdę pięknie wyglądasz Ula, naprawdę pięknie.
Obrzucił ją jeszcze raz zachwyconym spojrzeniem i wszedł do gabinetu zamykając za sobą drzwi.
 



miki (gość) 2012.10.26 16:28
bardzo fajny odcinek,twoje opowiadanie jest najlepsze jakie znalazłam w sieci,zawsze pozytywnie mnie nastraja.Ula przemieniła się z poczwarki w motyla,a Marek zaskoczony,mam nadzieje że się szybko zaprzyjaźnią,chociaż wolała bym by Marek pokochał Ulę jeszcze zanim przemieniła się w motyla.Czekam niecierpliwie na kolejny odcinek.
MalgorzataSz1 2012.10.26 17:19
Miki.

Ty, jak zawsze pierwsza i niezawodna. To bardzo miłe, co piszesz, choć myślę, że inne osoby mniej zafascynowane Brzydulą nie napisałyby, że to opowiadanie jest najlepsze w sieci.
No niestety, w tym opowiadaniu nie będzie tak jak w serialu, że Marek pokocha Ulę jeszcze przed przemianą. Już wiesz, że stanie się to po niej. Oczywiście, że się zaprzyjaźnią, nawet już chyba są zaprzyjaźnieni, choć nie znają się jeszcze zbyt dobrze i niewiele o sobie wiedzą. Z czasem będą poznawać się coraz lepiej. W dzisiejszym rozdziale Ula doznała szoku dowiadując się, że Marka ciągnie do alkoholu. Ten nałóg będzie miał swoje przełożenie w dalszej części. Ale to dopiero za jakiś czas.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam.
miki (gość) 2012.10.26 17:39
nie chodzi o zafascynowanie Brzydulą,chętnie bym poczytała inne dobre opowiadania.TO opowiadanie jest pełne pozytywnych emocji,nie ma zdrad,oszustw,są ludzie którzy są wrażliwi na innych.Nawet jeśli robią jakiś błąd potrafią przyznać się do tego.w bardzo wielu opowiadaniach zdradzanie i oszukiwanie siebie jest niemal obowiązkiem bo to podobno jest ciekawsze niż prawdziwa miłość i przyjaźń.Dlatego lubię twoje opowiadania bo pozytywnie mnie nastrajają i pozwalają wierzyć że nie tylko chamy wygrywają w życiu.
MalgorzataSz1 2012.10.26 17:57
Miki.

A ja Ci szczerze dziękuję za tyle wspaniałych pochwał. Lubię pozytywne opowieści i nawet jeśli na początku coś zgrzyta, to później wszystko wychodzi na prostą i ma szczęśliwe zakończenie. Czytasz moje opowiadanka już od jakiegoś czasu i zapewne zauważyłaś, że żadnego z nich nie skończyłam tragicznie i smutno. Dla mnie najważniejsze jest szczęśliwe i pozytywne zakończenie.
Pozdrawiam. :)
Shabii (gość) 2012.10.26 17:58
Małgosiu

Cudowna część. Bardzo optymistyczna i przełomowa. Strasznie się cieszę, że Ula się zmieniła. Zmieniła na lepsze. Jasiek wiele jej pomógł. Zaoszczędził pieniądze i podarował je siostrze. Swoją drogą zastanawia mnie gdzie on tyle zarobił? Mniejsza jednak o to. Fajnie, że wrócił bo zajmie się Beatką w czasie wakacji i będą przez te 3 tygodnie razem. Zdziwiło mnie strasznie to, że Ula musiała zapłacić za świadectwo. Od kiedy płaci się za świadectwa szkolne? U mnie chyba czegoś takiego nie było. Różne są jednak szkoły, a w Warszawie wszystko jest możliwe. Jak tylko przeczytałam, że Marka samochodu nie było na parkingu to już wiedziałam, że zabalował gdzieś w klubie. Ula jak zwykle pomyślała o wszystkim i wraz z kawą i wodą przyniosła też tabletkę. Takiej asystentki to ze świecą szukać. Brawa dla Violetty. W końcu pokazała Sebastianowi, że nie podoba jej się to co on wyczynia. Dobrze, że dała mu do zrozumienia, że jeśli nie zerwie z klubami to z nimi koniec. Mam nadzieję, że Olszański weźmie sobie to do serca. Rozbawiła mnie sytuacja pod drzwiami, kiedy to Marek nie poznał Uli. Przeszła świetną metamorfozę i zaskoczyła wszystkich. Kubasińska też jej nie poznała i wypaliła z tą Brzydulą. Zapomniałam dodać, że bardzo się cieszę, że Marek poprosił Ulę o pomoc w przygotowaniu potraw i zaprosił na parapetówkę. Nie rozumiem, dlaczego Ula odmówiła. Żałobę nosi się w sercu. Nie musi tam szaleć i tańczyć. Mam nadzieję, że jednak się pojawi. Czuję, że wpadła Markowi o oko. Wypiękniała, zmieniła styl a Marek takie właśnie kobiety lubi. Nie mogę się już doczekać, aż zacznie do niej podbijać i w końcu coś się między nim izacznie. Ula jest wspaniałą kobietą - ciepłą, wyrozumiałą, mądrą a teraz jeszcze śliczną. I jeszcze słówko odnośnie ich wypadu do zoo. Zazdroszczę, też bym się wybrała. Beatka z nadmiaru emocji nie mogła zasnąć. Gosiu na koniec raz jeszcze napiszę, że rozdział cudowny. Czekam z niecierpliwością na kolejny i pozdrawiam.

:):)
MalgorzataSz1 2012.10.26 18:11
Shabii.

Ja chyba gdzieś już pisałam, że Jasiek ma stypendium i dorabia w spółdzielni studenckiej. Oprócz tego daje korepetycje. Oszczędny jest chłopak i tyle. Chciałam aby to właśnie on wykonał taki piękny gest w stosunku do Uli.
Ja tak naprawdę nie wiem, czy płaci się teraz za świadectwa, bo już od dawna nie mam dziecka w wieku szkolnym. Jednak pamiętam swoje czasy w podstawówce i fakt, że musieliśmy płacić za jakieś znaczki skarbowe umieszczane wówczas na cenzurkach. Dzisiaj pewnie już tego nie ma. Poza tym chciałam jakoś zgrabnie przejść do tej propozycji półkolonii.
Ula bardzo poważnie traktuje okres żałoby. Nie potrafi się cieszyć tak do końca, a zabawa w towarzystwie nie jest dobrym pomysłem. Ona nadal nosi w sobie ten smutek po utracie ojca i nie potrafiłaby się śmiać tak beztrosko. Poza tym takie imprezy związane są nieodłącznie z piciem alkoholu, a Ula jest zdeklarowaną przeciwniczką takich używek. To stąd właśnie ta kategoryczna odmowa uczestniczenia w parapetówce.
Wielkie dzięki Shabii za długi wpis. Przesyłam buziaki.
Shabii (gość) 2012.10.26 18:40
Faktycznie Gosiu, pisałaś o tym. Zapomniałam. Przepraszam. O ile się nie mylę, w dzisiejszych czasach już się za nic nie płaci. Ja przynajmniej nie płaciłam. Chyba, że rodzice ale nic mi o tym nie wiadomo. Masz rację z tą parapetówką. Minęło bardzo mało czasu od śmierci jej ojca i pewnie ciężko byłoby jej iść na taką imprezę. Różne są parapetówki. Na niektórych człowiek siedzi, sączy jednego drinka przez cały wieczór, rozmawia, a na innych tańczy, pije na umór i szaleje. Nie masz za co dziękować. Zasłużyłaś sobie na komentarz, bo rozdział był naprawdę bardzo fajny i miło się go czytało. Pozdrawiam. :) :)

MalgorzataSz1 2012.10.26 18:58
Z tymi świadectwami to tylko dowód na to, jak bardzo jestem do tyłu i nie nadążam. Mam jednak nadzieję, że reszta czytających potraktuje to po prostu jako fikcję literacką i mój niezbyt udany wymysł.
Buziaki.
miki (gość) 2012.10.27 18:23
teraz nie połaci się za świadectwa bo te są drukowane z komputera,za to płaci się za papier toaletowy,mydło,ksero,a nawet za sprawdziany,mam dziecko w gimnazjum to wiem.
XUlaX (gość) 2012.10.27 18:53
Gosiu,
Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale wcześniej nie miałam czasu.
Notka jak zwykle świetna, fajnie, że Jasiek wrócił. Dzięki temu Ula będzie miała mniej na głowie i dodatkowo zmieniła swój wygląd. To bardzo szlachetnie ze strony Jaśka, że dał Uli te dwa tysiące. Mogła w końcu o siebie zadbać. Jasiek napewno dobrze zajmnie się Beti i da Uli odpocząć.
W ostatnich rozdziałach Marek był taki odmieniony, że już prawie zapomniałam jaki był pierwotnie w serialu. Ty nam to przypomniałaś, to, że się upił z Sebastianem to nie jest jeszcze nic złego. Ale to, że poszedł do łóżka z pierwszą lepszą panienką, z pewnością powrócił tu ten "stary" Marek. Marek to Marek, jest sam więc mogą mu się zdarzać takie wyskoki, ale Sebastian przesadził. Przecież jest z Violettą, nie może robić takich rzeczy. Stało się to co się miało stać, Viola z nim zerwała. Za to Seba nagle zaczął ją przepraszać, obudził się. Zdradził to niech cierpi. Chociaż nie sądzę, aby tak było przez dłuższy czas, podejrzewam, że oni się jeszcze zejdą.
To zrozumiałe, że Uli zrobiło się trochę przykro, gdy dowiedziała się o wybrykach Marka. Miała go za zupełnie innego człowieka, ale oni tak naprawdę nie bardzo się znali.
Reakcja Marka na przemianę Uli, bezcenna...
Czekam na cd
kawi :) (gość) 2012.10.27 18:58
Uff w końcu udało mi się oderwać od tych zadań domowych, książek. Nadrobiłam zaległości i postanawiam już czytać systematycznie nowe notki. :)
"Ze smutku nocy w radość dnia" jest na prawdę wspaniałym opowiadaniem. Ula i jej rodzeństwo wiele wycierpiało, stracili w końcu rodziców.
Szybko się jednak otrząsnęli i wszystko jest dobrze, oczywiście każde wspomnienie o rodzicach Uli, Beatki i Jaśka wywołuje łzy.
Oh! Gdyby Ula nie wprowadziła się do nowego domu, pewnie nigdy by nie poznała Marka, który zaproponował jej wspaniałą pracę, super, że się zaprzyjaźnili, liczę na coś więcej ;) Ula już poznała drugą twarz Marka, niekoniecznie dobrą, ale chyba nie zraziło ją to. Dalej lubi Marka, a on jest nią oczarowany! Cieplakówna wypiękniała w jedno popołudnie, teraz pewnie będzie przyciągać męskie spojrzenia a Dobrzański będzie zazdrosny : ]
Serdecznie pozdrawiam :)
Kawi :D
MalgorzataSz1 2012.10.27 19:28
Miki.

Już mnie dziewczyny uświadomiły. Moje dziecko już jest dorosłe i zamężne, więc i ja nie mam pojęcia, jak to teraz wygląda w szkole. Pisałam już gdzieś, że za moich czasów płaciło się za znaczki skarbowe przyklejane na cenzurce.To było jednak już bardzo dawno, wtedy, gdy podstawówki liczyły osiem klas.
Potraktuj to proszę, jako fikcję literacką. :)


Paulina.

Nie przepraszaj, bo nie masz za co. Ja przed chwilą spytałam na sb, czy dotarła wiadomość ode mnie, a tu proszę. Tyle, co skończyłam pisać, wyskoczył Twój komentarz.
Wszyscy wiemy, że Marek ideałem nigdy nie był. W tym opowiadaniu początkowo też nim nie będzie. Jednak z czasem to zacznie ulegać zmianie. No, może taki idealny to on nie będzie, ale z pewnością lepszy.
Tak naprawdę to opowiadanie poświęciłam rodzinnej miłości, dbania o siebie nawzajem i troszczenia się o siebie. Po traumatycznych przeżyciach wsparcie bliskich jest niezwykle ważne a tu szczególnie, bo chodzi przecież o traumę ich wszystkich. Ula, Jasiek, mała Betti. Oni są dla siebie całym światem,mają tylko siebie i stąd taka ogromna potrzeba opiekuńczości, sprawiania drobnych radości, miłości siostrzanej i braterskiej.
Jak przekonasz się czytając kolejne rozdziały, miłość siostrzano-braterska nie będzie dotyczyć tylko tej trójki ale i innych bohaterów. Uzewnętrzni się w dość niespodziewany sposób i być może dla czytelnika dość brutalny, jednak z biegiem czasu wejdzie na właściwe tory. Oczywiście nie zdradzę nic więcej, bo nie byłybyście zaciekawione ciągiem dalszym. Mam nadzieję, ze będzie to dla Was niespodzianką, którą jednak szykuję gdzieś w okolicy 18 lub 19 rozdziału.
Ja bardzo Ci dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam.

Kawi.

Bardzo się ciesze, że się odezwałaś. Bardzo dawno Cię tu nie było i zachodziłam w głowę, co się z Tobą dzieje. Na szczęście to tylko nadmiar nauki. Mam jednak nadzieję, że jak już złapiesz oddech, to przeczytam kolejny rozdział Twojego świetnego opowiadania. Zastanawiałaś się może nad wklejeniem go na streemo? Byłoby fajnie. Mogłybyśmy komentować je tam i na Twoim blogu.
Jeśli chodzi o moje opowiadanie, to nie przez przypadek nosi taki tytuł. Oznacza, że z każdej tragedii można się podźwignąć i znaleźć szczęście. Jak przeczytasz to, co napisałam w komentarzu Pauliny, będziesz miała większe pojęcie o zagadnieniach, jakie w nim będą poruszone. Ja ze swojej strony mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu.
Bardzo Ci dziękuję za wpis i cieszę się, że znowu jesteś.
Pozdrawiam. :)

PS.
Czy mogłabyś wkleić swój komentarz na streemo pod moim opowiadaniem? Publikuję je tam na równi z blogiem. Byłabym Ci bardzo wdzięczna. :)
kawi :) (gość) 2012.10.27 23:05
Zapraszam do mnie na nn :D
Pozdrawiam kawi :p
danka69 (gość) 2012.10.29 14:52
Gosiu, dziękuję za pełną ciepła i miłości braterskiej notkę.
Takie mądre dzieci jak Ula i Jasiek to rzadkość w tych czasach. Chociaż okoliczności w których się znalazły w pewnym sensie tę miłość spotęgowały. Oczywiście na tę ekstremalnie trudną sytuację mogły zareagować bardzo negatywnie , zupełnie się pogubić .
Szczęśliwie Gosiu to Ty tworzysz tę literacką fikcję i nie pozwolisz na dalszy traumatyczny przebieg wydarzeń w rodzinie Cieplaków.
Czuję, że postanowiłaś w tym opowiadaniu zwrócić baczniejszą uwagę na problem Marka z alkoholem. Ula jest jak widać na tym punkcie bardzo wrażliwa, zareagowała natychmiast, dość zasadniczo.I dobrze.
Cieszę się już na następną część, jestem ciekawa jaki masz przepis na Strogonowa... ?
Nie spodziewałam się ,że Jasiek będzie motorem napędowym przemiany zewnętrznej Uli. Motyw pięknych oczu Uli już się pojawił i zaczyna powolutku działać na Marka. Wiem ,wiem jeszcze nie prędko zaczną na siebie patrzeć inaczej niż tylko jak na przyjaciół ale pierwsze symptomy zainteresowania już się pojawiły.
Gosiu, naprawdę pięknie. Wrzuć dalszą część niebawem by poprawić wszystkim , a przynajmniej mnie "zmrożony" humor.Dziękuję. Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2012.10.29 17:55
Danusiu.

Napisałaś tyle miłych słów, że nie wiem od czego zacząć. Może jednak od Cieplaków. To, że oni są tacy "porządni", nie jest znowu w realnym świecie taką rzadkością. Zdarzają się oczywiście patologie, jednak i takie przypadki są dość częste. Te dzieci musiały szybko dorosnąć i stać się odpowiedzialne. W chwili śmierci ich matki Ula zdawała maturę i można powiedzieć, że była już dorosła, jednak Jasiek był jeszcze dzieckiem o Beatce nie mówiąc. Wielkie brzemię wzięła na swoje barki, bo jak wspomina, ojciec nie był wówczas zbyt pomocny. Jasiek zamiast grać z chłopakami w piłkę i mieć normalne dzieciństwo, na przemian z Ulą niańczył Betti. Mimo tych wszystkich nieszczęść i biedy głęboko jest w nich zakorzeniona troska o siebie nawzajem. Wszystkie te szlachetne wartości starają się wpoić Beatce. Ula czuwa nad tym, by jej rodzeństwo się nie zdeprawowało, by się uczyło, żeby wyjść na ludzi. Głównym jej priorytetem jest to, by nie zmarnować ich i bardzo się stara, by do tego nie doszło.

Alkoholizm, to plaga społeczna. I nie ważne czy pochodzisz z wyższych sfer, czy z nizin. Jeśli masz ciągoty, bez względu na pochodzenie, z czasem stajesz się zwykłym lumpem. To prawda, że alkohol w tym opowiadaniu odegra dość ważną rolę i będzie powodem różnych perypetii. Ale to za jakiś czas.

Przepis na Strogonowa? No cóż, chyba nie będę tu zbyt oryginalna. Od wieków mam jeden i ten sam i chyba większość gotujących kobiet ma podobny. Bazą jest polędwica, dodatkami pieczarki, ogórki konserwowane, cebula. Zresztą w rozdziale, chyba właśnie tym następnym dość dokładnie opisałam metodę jego przyrządzania, więc nie będę tego powtarzać tutaj. Potrawa jest bardzo prosta i łatwa w przygotowaniu. To właśnie ten następny rozdział nazwałam obyczajowo-kulinarnym, choć takich części będzie więcej w tym opowiadaniu.
Jest w nim jeszcze niewielki niuans w stosunku do serialu. Oczywiście Marek zrobił na Uli wrażenie i zakochała się w nim niemal natychmiast, jak tylko zobaczyła go po raz pierwszy. Jednak podchodzi do tego uczucia niezwykle rozsądnie. Zdaje sobie sprawę, ze taki mężczyzna jak Marek, nigdy nie pokocha takiej dziewczyny jak ona. Dlatego nie robi sobie w związku z nim żadnych nadziei. Natomiast Marek nie będzie potrzebował aż tak długiego czasu jak w serialu, by zrozumieć co do niej czuje i nazwać to uczucie.

Humor to i ja mam zmrożony jak widzę co się dzieje za oknem. U nas sypie cały boży dzień. Nie cierpię zimy. Kocham wiosnę i lato, a zima działa na mnie przytłaczająco.
Myślę, że kolejny rozdział wkleję koło środy o ile nic nie stanie na przeszkodzie.
Bardzo Ci dziękuję za ten piękny komentarz i przesyłam buziaki.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz