Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"ZE SMUTKU NOCY W RADOŚĆ DNIA" - rozdział 7

04 listopad 2012
Rozdział VII


Weszła cicho do domu z głową pełną najróżniejszych myśli, spośród których na pierwsze miejsce wysuwała się jedna. Dlaczego to zrobił? Dlaczego ją pocałował? Czy to miało coś znaczyć? Czy to tylko najzwyklejszy w świecie, nic nieznaczący odruch? Naprawdę nie wiedziała, co ma o tym sądzić. Była zmęczona. Oderwała się od drzwi i powędrowała do łazienki. Długo stała pod lejącą się z prysznica wodą. Jednak ta galopada myśli i przypuszczeń nadal szalała w jej głowie. Wsunęła się do chłodnej pościeli. Przymknęła oczy. Jakby na to nie spojrzeć, pocałował ją. Wprawdzie tylko w policzek, ale i tak ten pocałunek był bardzo przyjemny. – Ma takie miękkie usta. Ciepłe i czułe. – Zasnęła.
Rano obudziła ją Betti wsuwając się do jej łóżka i przytulając się do niej. Dała jej buziaka i z miłością popatrzyła na nią.
- Już się wyspałaś Iskierko? – Mała energicznie pokiwała głową. – A Jasio też już wstał?
- Jest w łazience. Jedziemy dzisiaj do mamy i taty?
- Tak skarbie. Zaraz wstanę i zrobię wam śniadanie. Odwiedzimy też Szymczyków.

Zawsze wracali tu chętnie, choć te wizyty niosły ze sobą smutek i łzy, ale też i radość ze spotkania z przyjacielem i jego rodziną, której zawdzięczali tak wiele. Uprzątnęli grób i zapalili znicze. W granitowe wazony powkładali kupione wcześniej, czerwone gladiole. Usiedli na ławeczce i zadumali się nad mogiłą. Każdy z nich w duchu odmawiał modlitwę. Brakowało im rodziców. Poza sobą nie mieli żadnej rodziny a nawet jeśli jakaś istniała, oni nie znali jej wcale. Szymczykowie dawali im jej namiastkę, dlatego po wyjściu z cmentarza właśnie do nich skierowali swoje kroki. Oni, zawiadomieni wcześniej przez Ulę, czekali już na nich. Przywitali się i uściskali Cieplaków. Było ciepło, więc posiadali na drewnianych ławkach z tyłu domu w ogrodzie. Ula pomogła Szymczykowej z kawą, ciastem i napojami. Poustawiały wszystko na stole rozdzielając na talerze pachnący, drożdżowy placek.
- I jak Ula, opowiadaj. Jak wam się żyje?
- Coraz lepiej pani Marysiu. Ja mam wymarzoną pracę, a dzięki temu, że wrócił Jasiek i spokojną głowę, bo nie muszę się martwić, co zrobić z Beatką. On zawsze wynajdzie jakieś atrakcje, by uszczęśliwić małą. Wczoraj byli w kinie i na lodach, a wcześniej na basenie i w ZOO. A co u was? Dalej siedzisz za barem u Ryśka Maciek?
- No niestety. Jednak ciągle próbuję znaleźć coś innego. Przecież nie po to kończyłem studia, żeby rozlewać piwo tym moczymordom. Rysiek też nie zawsze jest w porządku. Naśmiewa się, że magister u niego piwo leje. Szkoda gadać. – Machnął ręką.
- Wiesz co? Ja popytam u siebie, może w Febo&Dobrzański znalazłaby się jakaś robota. Zawsze to lepiej niż w tej mordowni.
- Zostaniecie na obiedzie? Jestem przygotowana. – Spytała Marysia.
- Dziękujemy, ale nie dzisiaj. Mam jeszcze coś do załatwienia. Obiecałam coś komuś i nie chcę go zawieść. – Maciek popatrzył na nią z uwagą.
- Obiecałaś temu Dobrzańskiemu, tak?
- Tak. On dzisiaj robi parapetówkę i będzie miał trochę gości. Obiecałam, że zajdę do niego i jeszcze sprawdzę, czy wszystko zrobił tak jak trzeba.
- A ty nie idziesz?
- Maciek, przecież mam żałobę. Jak mogłabym się dobrze bawić? To nie wchodzi w grę. Zresztą Markowi też tak powiedziałam, choć bardzo chciał, żebym tam była. – Maciek pokiwał ze zrozumieniem głową.
- W tym wielkim nieszczęściu miałaś jednak sporo szczęścia. To prawdziwe zrządzenie losu, że on się tam wprowadził. Dzięki niemu masz niezłą robotę i staniesz szybko na nogi.
- Mam taką nadzieję. Mam już dość klepania biedy. Ciągle muszę się ograniczać ze wszystkim i nawet czasami nie mam pieniędzy, żeby Beatce kupić najtańszego lizaka. Za to Jasiek jest bardzo zapobiegliwy. Ciężko pracował i uskładał trochę pieniędzy. Dzięki niemu mogłam kupić sobie trochę ubrań i zadbać o siebie. Tam gdzie pracuję kręcą się naprawdę piękni i dobrze ubrani ludzie. Ja wyglądałam przy nich jak Kopciuszek. Teraz nie mamy już większych wydatków. Pod koniec sierpnia kupię tylko Beatce nowy plecak i książki do pierwszej klasy. Zapłacę za komitet i to chyba będzie wszystko. Najbardziej się cieszę, że Jasiek zostanie do końca września. Dużo mi pomaga. Szkoda, że tato nie dożył. Ucieszyłby się, że jakoś dajemy sobie radę. – Zakończyła drżącym głosem ocierając z policzków łzy. Marysia pogładziła ją po głowie.
- Nie płacz dziecko. On już szczęśliwy, że nie musi cierpieć i na pewno patrzy na was z góry i rozpiera go duma.
Posiedzieli trochę dłużej niż zakładali. Maciek ofiarował się, że ich odwiezie. Nie musieli wracać autobusem. Pożegnali się z nim przed wejściem do budynku. Ula jeszcze raz zapewniła go, że popyta o pracę dla niego i da mu znać. Otworzyła rodzeństwu drzwi a sama nacisnęła dzwonek do mieszkania Marka. Otworzył natychmiast i uśmiechnął się na jej widok.
- Wchodź Ula, wchodź. Ocenisz, czy dobrze nakryłem stół.
Rzeczywiście prezentował się imponująco. Marek rozłożył go na całą długość i nakrył śnieżno-białym obrusem. Ustawił na nim talerze i porozkładał sztućce. Kieliszki też zajęły swoje miejsce. Na samym środku pyszniła się bateria różnego rodzaju znakomitych alkoholi od białych i czerwonych win po gatunkowe wódki.
- Zrobiłeś to bardzo fachowo. Wyjmij jeszcze z lodówki sałatkę. Dodam do niej majonezu i wymieszam. Doprawię też do smaku. – Zatrzymała się jeszcze przed kuchnią. – Mogę cię o coś zapytać? To dla mnie dość ważne. Wiesz, że w Rysiowie zostawiłam mojego najlepszego przyjaciela Maćka, bo opowiadałam ci o nim. On kończył te same studia, co ja, choć on tylko jeden kierunek, ekonomię. Jest naprawdę świetny, bardzo pomysłowy i bardzo poukładany. Zna także języki. Niestety podobnie jak ja, nie miał szczęścia w poszukiwaniu pracy. Mnie, dzięki tobie się udało, a on nadal pracuje w rysiowskim barze. Może u ciebie w firmie znalazłaby się jakaś praca dla niego. On jest bardzo nieszczęśliwy za tym barem. Chciał się dalej rozwijać w zawodzie, ale w taki sposób nie będzie miał możliwości nigdy.
- Też jest taki dobry jak ty?
- Lepszy. O wiele lepszy.
- No cóż… Na razie nic nie przychodzi mi do głowy, ale obiecuję ci, że zastanowię się nad tym. Alex jest bez asystenta. Ma tylko sekretarkę. Musiałbym z nim pogadać. On i Paulina wracają w poniedziałek po urlopie. Nie znosimy się, ale postaram się z nim porozmawiać na ten temat.
- Bardzo ci dziękuję. – Popatrzyła na niego z wdzięcznością. – To daj tę sałatę.
Udzieliwszy mu ostatnich wskazówek powędrowała do domu. Jej rodzina też domagała się obiadu. Zajęła się nim. Postarała się, by był taki prawdziwie świąteczny. Ze smakiem pałaszowali gorący, złocisty rosół ze swojskim makaronem i ziemniaczki polane gęstym sosem. Pieczeń rozpływała się w ustach podobnie jak przyrządzone na kwaśno buraczki.
- To było pyszne Ula. Dawno nie jadłem takiego domowego obiadu. Czasem mi tego brakuje. Na studenckiej stołówce nie karmią tak dobrze. Pójdziemy na spacer? Trzeba spalić te kalorie.
- Pójdziemy. Pomyślałam, że zabierzemy małą do Łazienek. Będzie miała radość, bo tam jest mnóstwo kaczek. Weźmiemy trochę suchej bułki i pokarmisz je. – Twarz Beatki przybrała uszczęśliwiony wyraz.
- Super! – Zaczęła podskakiwać w miejscu. – Już teraz idziemy?
- Za chwilę. Pozmywam tylko po obiedzie i możemy iść.
Spacer zapowiadał się obiecująco. Pogoda była piękna. Przysiedli przy stawie nie spuszczając z oka Betti, która z radością wrzucała kawałki bułki do wody. To nie było już to smutne, zrozpaczone dziecko sprzed kilku miesięcy. Miała tyle energii w sobie, że pozazdrościli jej.
- Wiesz Jasiu, cieszę się, że przynajmniej ona ma teraz szczęśliwe dzieciństwo. Tak ciężko przeżyła śmierć taty i obiecałam sobie, że postaram się ze wszystkich sił, by nie odczuła aż tak boleśnie jego braku. Z pewnością za nim tęskni tak jak my, ale potrafi oderwać się od tych smutnych myśli i skupić się na tym, co daje radość i szczęście.
- Masz rację. Zazdroszczę jej tej beztroski. Już nie pamiętam, kiedy zachowywałem się tak jak ona teraz.
Ten spacer naładował ich pozytywnie. Pozwolił również na oderwanie się od bolesnych myśli. Wrócili do domu po dziewiętnastej. Kiedy wysiedli z windy usłyszeli gwar dochodzący z mieszkania Marka.
- Zaczęło się. – Ula uśmiechnęła się do brata. – Mam nadzieję, że zapamiętał wszystko, co mu powiedziałam. Chodźmy. Wykąpię małą i przygotuję kolację.
Beatka usnęła bardzo szybko. Miała kolejny dzień pełen wrażeń. Ula odłożyła książkę z bajkami i pogładziła ją po głowie. – Śpij maleńka. Kolorowych snów. – Zamknęła cicho drzwi od pokoju dołączając do Jaśka siedzącego na kanapie w pokoju stołowym i pracowicie przełączającego kanały na pilocie.
- Usnęła?
- Tak. Szybko padła. Jest coś ciekawego? Ustaw może jakiś film.
- Słyszysz? Nieźle balangują za ścianą. – Pokiwała z uśmiechem głową.
- Żebyś wiedział. Jutro pan prezes będzie miał kaca giganta. Dobrze, że to niedziela, przynajmniej w poniedziałek przyjdzie do pracy w stanie używalności.

Było już dobrze po godzinie pierwszej, gdy ze snu wyrwało ją walenie do drzwi. Zerwała się z łóżka i narzucając na siebie szlafrok pobiegła do przedpokoju. Zerknęła przez wizjer i zobaczyła Dobrzańskiego. Szybko przekręciła w zamku klucz i wyszła na korytarz.
- Czyś ty zwariował? – Wysyczała wściekłym szeptem. – Dzieciaki pobudzisz. Co się stało, że walisz w drzwi? Nie mogłeś normalnie zapukać?
Zachwiał się, a na jego twarz wypłynął szczęśliwy uśmiech.
- Ula, Uleńka, nie gniewaj się. Przepraszam. Przyszedłem, bo tak bardzo nam ciebie brakuje. Chodź do nas.
Gdyby jej spojrzenie mogło zabijać, on leżałby już martwy u jej stóp.
- Ty jesteś pijany – ni to stwierdziła, ni spytała. – Nigdzie z tobą nie idę. Powiedziałam ci już, że mam żałobę. Pamiętasz? A teraz bądź tak dobry i wróć do swoich gości. Dobranoc.
Nie pozwolił jej odejść. Złapał ją za rękę, którą z trudem wyrwała. Przestraszyła się. Odruchowo cofnęła się do ściany. Zbliżył się do niej i odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy.
- Ja wiem Ula…, wiem…, żałoba…, pamiętam, ale chociaż na chwilkę wejdź, proszę.
- Nic z tego. Nie mam zamiaru brać udziału w tej imprezie. Jesteście pijani, a ja nie mam ochoty na to patrzeć.
Przybliżył się jeszcze bardziej przygniatając ją do ściany. Poczuła odór alkoholu i ze wstrętem odwróciła twarz.
- Marek puść mnie.
- Ula, nie bądź taka. Jesteś taka piękna, cudowna, wspaniała. - Wpił się w jej usta miażdżąc je w mocnym, natarczywym pocałunku. Jego język wsunął się do środka, mimo że z całej siły zaciskała zęby. Dłonie powędrowały pod poły szlafroka dotykając jej piersi i płci. Próbowała go odepchnąć, ale trzymał ją w żelaznym uścisku. Ściskał ją tak mocno, że przez materiał szlafroka wyczuła jego wzwiedzioną męskość. Był bardzo pobudzony. Poczuł na wargach wilgoć i przestał na chwilę ze zdumieniem wpatrując się w jej oczy, z których strumieniem płynęły łzy. Wykorzystała ten moment i silnie odepchnęła go od siebie.
- Jesteś zwykłą świnią. – Zamachnęła się i z całej siły otwartą dłonią wymierzyła mu siarczysty policzek. – Nie waż się więcej dzwonić ani pukać do moich drzwi. – Połykając łzy, czym prędzej uciekła do mieszkania a on wciąż stał na korytarzu zdumiony jej reakcją. Przytknął dłoń do palącego policzka. Bolał i piekł. Nagle przyszło otrzeźwienie.
- Rany boskie, co ja narobiłem! Jestem kretynem. Ona mi nigdy tego nie wybaczy.
Trzęsła się i dygotała na całym ciele. Wcisnęła dłonie pod pachy próbując uspokoić to drżenie. – Co za cham. Co za prostak. Co on sobie wyobrażał? Że ma przed sobą panienkę z baru? Mocno mu przyłożyłam. Na pewno będzie miał ślad. Co ja teraz zrobię? Na pewno wywali mnie z roboty, jak nic. Nie nacieszyłam się zbyt długo tą pracą. Trudno. Będę musiała się z tym pogodzić. Co będzie, to będzie.
Nie potrafiła już zasnąć. Przewracała się z boku na bok, ale sen nie nadszedł. Słyszała, jak przed piątą rano towarzystwo opuszcza mieszkanie prezesa. Nie zachowywali się cicho i chyba postawili na nogi cały dom. – Co za żenada, co za wstyd. Na jego miejscu nie potrafiłbym spojrzeć w oczy sąsiadom. - Naprawdę nie rozumiała dwoistości jego natury. Z jednej strony ujmujący, sympatyczny, dobry człowiek o miłej dla oka powierzchowności. Jak tylko wypił, wstępował w niego diabeł i był kompletnie nieobliczalny. Na wspomnienie tego brutalnego pocałunku otrząsnęła się ze wstrętem. – Co za ohyda. – To było tak inne od tego delikatnego pocałunku złożonego na jej policzku.
Do łóżka wsunęła się Betti i przyłożyła rączkę do jej twarzy.
- Ulcia, dlaczego płaczesz?
Uśmiechnęła się do siostry przez łzy.
- To nic takiego Iskierko, miałam zły sen. Przytul się do mnie i pośpij jeszcze troszkę. Jest bardzo wcześnie.
Przy śniadaniu jej smutek nie umknął uwadze Jaśka. Popatrzył na nią z niepokojem.
- Jakaś dziwna jesteś dzisiaj. Bez humoru.
- Miałam zły sen, to wszystko. Nie przejmuj się. Pójdziesz z Betti na huśtawki? Ja dzisiaj nie mam ochoty nigdzie wychodzić.
- Pójdę, a po obiedzie zabiorę ją nad Wisłę. Niech korzysta z ładnej pogody póki ma taką możliwość.
- Dziękuję Jasiu. Ja mam trochę prasowania i zajmę się tym po południu.

Stała nad deską do prasowania i z pietyzmem gładziła żelazkiem każdą rzecz. Chciała odgonić wspomnienie tych nocnych wydarzeń. Jutro pójdzie do pracy i będzie musiała stanąć z nim twarzą w twarz. Nie miała pojęcia, czy da radę. Była przekonana, że po tym incydencie na pewno ją zwolni, a ona obiecała jeszcze pracę Maćkowi. Uśmiechnęła się gorzko. – Co za ironia losu. - Usłyszała pukanie do drzwi. Odruchowo spojrzała na zegar. Była dopiero siedemnasta, więc to nie mógł być Jasiek z Beatką. Zresztą on by nie pukał. Miał własny klucz. Wyłączyła żelazko i podeszła do drzwi. Popatrzyła przez wizjer, ale nie zobaczyła nikogo.
- Kto tam? – Spytała.
- To ja Ula. – Poznała głos Marka. - Proszę, otwórz. Ja muszę cię przeprosić. Muszę wyjaśnić…
- Ale tu nie ma co wyjaśniać. – Powiedziała drżącym głosem. – Jeszcze dzisiaj napiszę wypowiedzenie i przyniosę je jutro do pracy. Nie martw się. Nikt się nie dowie.
- Ula, błagam cię nie zostawiajmy tak tego. Ja nie mam zamiaru cię zwalniać i nie chcę też, żebyś ty to zrobiła. Otwórz. Ja muszę z tobą porozmawiać.
- Wytrzeźwiałeś? – Spytała z obawą.
- Wytrzeźwiałem. Obiecuję, że będę trzymał ręce przy sobie. Nie bój się.
Przekręciła zamek w drzwiach i otworzyła je na całą szerokość. Odsunęła się na bok, by mógł przejść.
- Nie ma dzieciaków?
- Nie. Pojechały nad Wisłę. Siadaj. – Odważyła się i popatrzyła mu ze smutkiem w oczy. Zauważyła na jego policzku odbitych pięć palców w sinym kolorze. – No nieźle go urządziłam. Do jutra na pewno nie zejdzie. – To co masz mi do powiedzenia?
Pokręcił się chwilę na kanapie coraz bardziej tracąc pewność siebie. Spojrzenie jej oczu było takie smutne, pełne żalu i bólu.
- Ula, wybacz mi. Ja nie wiem, co we mnie wstąpiło. Ja nie chciałem być taki obcesowy i nachalny a przede wszystkim brutalny. Zachowałem się karygodnie i przysięgam ci, że to już więcej się nie powtórzy, tylko nie odchodź z F&D. Ja nie poradzę sobie bez ciebie. To wszystko przez alkohol. Gdybym się nie upił, w życiu nie zrobiłbym czegoś tak głupiego.
Westchnęła ciężko.
- Ja to wiem Marek. Alkohol, to bardzo wygodna wymówka. Na jego karb można zwalić każdy rodzaj postępowania, czy zachowania. Jednak dla mnie, to nie jest żadne usprawiedliwienie. Nie rozumiem cię. Przecież nie jesteś taki. Jesteś dobry, miły, wesoły. Nie sposób cię nie lubić. Jednak wystarczy kilka kieliszków i stajesz się zupełnie innym człowiekiem. Aż boję się pomyśleć, do czego mogłoby dojść na tym korytarzu. Byłeś pobudzony. Zgwałciłbyś mnie? Po alkoholu jesteś nieprzewidywalny i nieobliczalny, a ja boję się takiego ciebie. Sądziłeś, że jestem jedną z tych panienek, którym tak chętnie stawiasz drinki w barze? Nie jestem Marek.
- Więc i o tym wiesz? – Pokiwała twierdząco głową.
- Wiem, ale nie wtrącam się, bo to nie moja sprawa. To twoje życie i możesz robić, co zechcesz. Jesteś dorosły. Jednak jeśli sam nie potrafisz powstrzymać się przed piciem, to powinieneś poszukać pomocy. Wczoraj rzuciłeś się na mnie i chciałeś mnie zgwałcić. Jutro możesz kogoś zabić. To niebezpieczny nałóg Marek. Broń się przed nim, póki jeszcze możesz, bo zabrniesz w ślepą uliczkę, z której nie ma wyjścia. Wtedy nie pomoże ci już nic i nikt.
- Przysięgam ci Ula, że od dzisiaj nie wezmę żadnego alkoholu do ust. Skończyłem z tym. Odchorowałem tę wczorajszą popijawę. Już nigdy więcej.
- Nie musisz mi tego obiecywać. Ja nie jestem nikim ważnym. Jestem tylko sąsiadką i twoją asystentką. Jeśli tak postanowiłeś, to zrób to dla samego siebie.
- Ula nie mów tak. Dla mnie jesteś bardzo ważna i zależy mi na twoim zdaniu. Wybaczysz mi? Nie odejdziesz z firmy?
- Nie odejdę, bo dobrze wiesz jak bardzo zależy mi na tej pracy. Wybaczę, ale chyba długo nie będę mogła zapomnieć. Przeżyłam szok Marek i ty też powinieneś to zrozumieć. Nikt nigdy nie potraktował mnie w taki sposób. – Zalśniły w jej oczach łzy a jemu ścisnęło się na ten widok serce.
- Przepraszam cię Ula. Po stokroć przepraszam. Jestem podłym draniem i świnią. Przysięgam ci, że to był ostatni mój wybryk. Nie będzie powtórki z rozrywki. Pójdę już. Nie będę ci przeszkadzał. Muszę posprzątać ten bajzel, który zostawili po sobie moi goście. Do jutra. Pojedziesz ze mną do firmy?
- Jeśli będziesz na parkingu przede mną, pojadę.
- Na pewno będę.
Zamknęła za nim drzwi i wróciła do przerwanego prasowania. Dzisiaj był znowu dobrym, miłym Markiem. Przeprosił ją i błagał o wybaczenie. Zależy mu na niej. Powiedział, że jest dla niego ważna. Ważna? Pod jakim względem? Ważna, bo ją lubi, czy ważna, bo jest pomocna i odwala kupę roboty? Nie potrafiła odpowiedzieć sobie na to pytanie. Najważniejsze, że nie chce, by odeszła z pracy. To zapewnienie, które padło z jego ust sprawiło, że odetchnęła. Ta praca, to było marzenie. Dobrze płatna i ciekawa. Dzięki niej będą mogli nareszcie żyć, a nie wegetować z miesiąca na miesiąc. Może i dla Maćka się coś znajdzie?

Kiedy w poniedziałkowy poranek wyszła z klatki schodowej na zewnątrz, przywitał ją dźwięk klaksonu. Uśmiechnęła się pod nosem i skierowała w stronę samochodu Marka. – Jednak dotrzymał słowa. – Przywitał się z nią i otworzył jej drzwi. Już w środku zauważyła, że jej pięć palców odbitych na jego policzku przybrało barwę granatowo-żóltą.
- Przepraszam cię za to, – pokazała palcem – ale naprawdę nie miałam innego wyjścia. Nie wygląda to najlepiej.
- Nie przepraszaj Ula. Należało mi się jak cholera. Należało mi się. Gdyby nie to, nie opamiętałbym się.
Przed drzwiami firmy natknęli się na Sebastiana i Violettę. Co by o niej nie powiedzieć, była spostrzegawcza i od razu zauważyła ten charakterystyczny siniak na przystojnej twarzy prezesa.
- O matulu! – Stanęła jak wryta przyglądając się jego twarzy, - Kto cię tak urządził? Piękny siniak. Piękna pamiątka po imprezie. A może to byłam ja i teraz tego nie pamiętam?
- Nie Viola, to nie byłaś ty. – Zignorował jej paplanie. - Jak dotarliście do domu?
- Taksówką. Sebastian znowu uchlał się do nieprzytomności. Musiałam go holować do domu. Uszarpałam się, ale impreza była super, a jedzenie pyszne.
- To zasługa Uli.
- Uli? Ty to przygotowywałaś? To dlaczego nie przyszłaś?
- Żałobę mam Viola, zapomniałaś?
- Ano tak, żałobę. Ale gotujesz świetnie.
- Dzięki.
Wysiadając z windy dostrzegli przy recepcji oboje Febo. Violetta wydała z siebie pisk i poleciała uściskać Paulinę. Ta ostatnia nie znosiła takich wylewnych zachowań, dlatego zaraz na wstępie przyhamowała pannę Kubasińską.
- Spokojnie Viola, spokojnie. Też się cieszę, że cię widzę. Witam prezesa. – Skupiła wzrok na jego siniaku. – Co to, pamiątka po upojnej nocy? – Zadrwiła. – Jak widzę nie zmieniłeś swoich przyzwyczajeń. Pięknie ci z tym siniakiem. Jest bardzo wyrazisty. To dłoń, prawda? – Kpiła dalej.
- Czy to ważne? Nie sądzę, żeby cię to obchodziło.
- Masz rację, nie obchodzi mnie.
- Przedstawiam ci Ulę Cieplak. Jest moją asystentką. – Zmienił temat. Paulina spojrzała na Ulę i wyciągnęła do niej dłoń.
- Witam panią. Mam nadzieję, że nie uległa pani wdziękom tego lowelasa. Proszę na niego uważać. – Marek już jej nie słuchał. Podszedł do Alexa.
- Cześć Alex. Chciałbym z tobą pogadać. Służbowo oczywiście. Znajdziesz chwilę? – Febo zamrugał nerwowo powiekami i wbił czarne jak węgiel oczy w Dobrzańskiego.
- Służbowo? Jeśli służbowo to słucham.
- Może nie tutaj. Przejdźmy do mnie.
Zamknął drzwi za Alexem i poprosił, by ten usiadł.
- Posłuchaj. Wiem, że od dawna nie masz asystenta, a Turek nie jest zbyt pomocny. Zgłosił się chłopak po ekonomii. Ma świetne CV. Dyplom z wyróżnieniem i certyfikaty ze znajomości dwóch języków. Nawet publikował podczas studiów. Szkoda mi go odsyłać z kwitkiem. Może przyjąłbyś go do siebie? Odciążyłby cię trochę.
- A co ty się nagle zrobiłeś taki troskliwy? Martwisz się, że mam dużo pracy? To do ciebie niepodobne.
- Nie. Przecież radzisz sobie i nie masz poślizgów. Szkoda mi chłopaka, bo zdolny jest i na pewno byłby przydatny.
- No cóż… Rzeczywiście w tym względzie muszę się z tobą zgodzić. Brakuje mi asystenta. Dorota, to świetna sekretarka, ale na ekonomii i finansach kompletnie się nie zna. Dobra. Zatrudniaj go. To wszystko?
- Tak. Nie chciałem go zatrudniać bez twojej zgody, dlatego czekałem do twojego powrotu. Od kiedy może zacząć?
- A choćby od jutra, jeśli zdąży wszystko pozałatwiać.
- Dobra. Przekażę mu. Dzięki.
Po wyjściu Febo zawołał Ulę.
- Ula dzwoń do tego swojego przyjaciela. Jak może, to niech przyjedzie jak najszybciej do firmy z dokumentami. Febo się zgodził i chłopak zostanie jego asystentem.
Patrzyła na niego, jak oniemiała, a jej wielkie, błękitne jak morze w ciepły dzień oczy, z każdą chwilą stawały się coraz większe.
- Naprawdę? – Wykrztusiła.
- Naprawdę. Dzwoń.
Spontanicznie rzuciła mu się na szyję i uściskała go.
- Dziękuję Marek. Zobaczysz, nie pożałujesz tej decyzji. Przepraszam, że tak zareagowałam, ale tak się cieszę. Już do niego dzwonię.
Prawie wybiegła z gabinetu a on poczuł się szczęśliwy. – Jednak potrafi być spontaniczna, a ten uścisk był baaardzo przyjemny.
 
 
 
 

Shabii (gość) 2012.11.04 11:30
NAWET TU JESTEM PIERWSZA! :)

Małgosiu.

Rewelacyjna część. Bardzo mi się podobała, pewnie domyślasz się dlaczego. Nie popieram zachowania Marka, bo faktycznie zachował się trochę chamsko i nie na miejscu. Jednak muszę napisać, że człowiek po alkoholu nie tylko ma dziwne odchyły. Człowiek po alkoholu ponoć mówi prawdę. Jest śmielszy. Na miejscu Ulki zastanowiłabym się nad tym wszystkim. Może Marek w ten właśnie sposób chciał dać jej do zrozumienia, że coś do niej czuje? Że nie jest mu obojętna? Owszem, mógł to zrobić kulturalniej, mógł nie być taki nachalny ale co się stało już się nie odstanie. Najważniejsze, że zrozumiał swój błąd, przyszedł, przeprosił. Rozbawiło mnie trochę to jak Ula powiedziała, że Marek chciał ją zgwałcić. Chłopak po prostu pod wpływem impulsu pocałował ją a później ciężko było mu się od niej oderwać. Chciał poczuć jej bliskość. Sama już nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony, nie było to zbyt miłe. Ula faktycznie mogła się poczuć jak te puste dziewczyny z baru, jednak z drugiej strony nie sądzę, żeby Marek porównywał ją do nich. Wie jaka jest, zna ją i jestem pewna, że nie chciał jej skrzywdzić. Zaszumiało mu w głowie i popłynął. Pełen spontan jak to mówią. Przed Violettą nic się nie ukryje, gdy tylko zobaczyła Dobrzańskiego, wyłapała sińca na jego policzku. Podczas imprezy na pewno też była trochę wstawiona to nie zauważyła. Uli pewnie musiało zrobić się miło, gdy Kubasińska tak wychwaliła jej potrawy. Nie ma się co dziwić, Ula świetnie gotuje. W końcu pojawiło się rodzeństwo Febo, już myślałam, że w tym opowiadaniu ich nie będzie. Paulina jak zwykle musiała wtrącić swoje trzy grosze i troszkę pokpić. Zaskoczył mnie Aleks. Byłam przekonana, że nie zgodzi się zatrudnić Maćka. Myślałam, że będzie się bał przyjąć kogoś kogo proteguje Marek (jego największy wróg). Jednak udało się. Maciek na pewno bardzo się ucieszy i będzie wdzięczny zarówno Uli jak i Markowi. W końcu będzie mógł się spełniać w swoim zawodzie a nie rozlewać piwo w barze tego niewdzięcznika Ryśka. Znów zapomniałam dodać, że bardzo się cieszę, że Jasiek zaproponował ten spacer. Beatka była w siódmym niebie. Spędzili miło czas i co najważniejsze spędzili go razem. Dobry chłopak z tego Jasia, pomaga ile tylko może. Bardzo podoba mi się to, że mimo przeprowadzki znajdują czas, by odwiedzać grób rodziców i rodzinę Szymczyków. I na koniec (znów mi umknęło) wiem czym pachną takie imprezki. Też raz zabalowałam, na szczęście sąsiedzi się nie skarżyli. Wyrozumiali są. Pamiętam jak studenci z klatki obok mnie robili imprezę. Pół nocy nie spałam tak się pierońsko tłukli. A jak już wyszli na balkon to masakra. U Marka pewnie było podobnie. Huk, gwar, śmichy-chichy. Parapetówki zazwyczaj tak właśnie się zaczynają i kończą. Gosiu, jak już wcześniej pisałam część cudowna, mimo tego małego (dla Uli przykrego) incydentu można ten rozdział określić optymistycznym. Czytało się bardzo przyjemnie. Ani się obejrzałam a niestety dobrnęłam do końca.
Czekam już na CD równie ciekawy i piękny.

Pozdrawiam :) :*
kawi :) (gość) 2012.11.04 12:15
Oh ten Marek, jak jest dobrze to on musi to zepsuć, cóż ale chyba taka jest jego natura Przez chwilę mi się wydawało, że Ulka ulegnie Markowi i spędzą ze sobą noc. ale to w końcu jest Ula, tak bardzo porządna.
Czyżby w tym opowiadaniu Alex miały być dobry? Jeśli tak to całkiem okej. Jestem ciekawa czy Paulina będzie coś kombinować... ^^
Notka bardzo mi się podobała z niecierpliwością czekam na CD :)
MalgorzataSz1 2012.11.04 12:20
Shabii.

Wracasz chyba do żywych. Dawno nie napisałaś tak długaśnego komentarza. Ale Ad rem.
Trudno jeszcze powiedzieć, czy Marek zakochał się w Uli, czy tylko pociąga go jej nietuzinkowa uroda. Przecież to pies na baby i każda ładna buźka go ciągnie. Pod tym względem jest, przynajmniej na tym etapie, estetą jeśli chodzi o kobiety oczywiście. Nawalił się i z pewnością nie zdawał sobie sprawy z tego, co czyni. Gdyby facet napastował Cię w tak obrzydliwy sposób, jaka była by Twoja pierwsza myśl? Że chce Cię zgwałcić. Ula też tak pomyślała. Przestraszyła się go, bo nie znała jego ciemnej strony. Wyczuła, że jest pobudzony. To nie był impuls z jego strony Shabii. To samczy popęd, a on zachowywał się jak niewyżyty pijany samiec. Oczywiście, że nie chciał jej skrzywdzić. Gdyby był trzeźwy, nigdy nie dopuściłby przecież do takiej sytuacji. Ona w późniejszych rozdziałach wyraźnie będzie to podkreślać, że kiedy jest pijany ciągle kogoś krzywdzi i robi rzeczy, których nigdy na trzeźwo by się nie dopuścił. Powie, że zanim on zdąży wytrzeźwieć, już ktoś został przez niego skrzywdzony.

Febo musieli pojawić się obowiązkowo. Dalsza część historii jest mocno z nimi związana i nie mogło ich tu zabraknąć.
Oczywiście w dalszym ciągu dominującym motywem będzie miłość, wsparcie i troska, rzeczy typowe dla kochającej się rodziny.
Z wielką przyjemnością przeczytałam Twój komentarz. Bardzo Ci za niego dziękuję. Ja czekam na Twoją mini.
Serdecznie pozdrawiam.


Kawi.

Ula nie mogła się zgodzić na spędzenie z Markiem nocy. To za wcześnie. Nie są jeszcze na takim etapie zażyłości.
Zapewniam Cię, że Alex nie będzie dobry w tym opowiadaniu. Będzie bardzo, bardzo zły. Może dopiero pod koniec coś się zmieni w tym temacie na lepsze.
Na razie jednak nie będę nic zdradzać, bo nie byłoby ciekawie.
Wielkie dzięki za komentarz. Pozdrawiam.
Shabii (gość) 2012.11.04 14:02
Małgosiu.

Dzisiaj miałam wenę i czas na komentarz, to dlatego jest dłuższy. Tęskniłaś, prawda? Obiecuję, że postaram się częściej takie wrzucać. Już tak mam, że muszę się odnieść do każdego wątku. Trochę po nich skaczę, ale najważniejsze, że chyba niczego nie przeoczyłam. Hm, pytasz jaka byłaby moja reakcja. Pewnie zachowałabym się podobnie jak Ula, bo byłabym w niezłym szoku. Napisałam w komentarzu, że nie popieram Marka. Staram się tylko go zrozumieć i chociaż odrobinkę usprawiedliwić. Napisałam również, że mógł być mniej natarczywy i mógł zachować się kulturalniej. Czasu jednak nie da się cofnąć. Ważne, że przeprosił i przyrzekł, że więcej się to nie powtórzy. Sądzę, że do gwałtu by nie doszło. Owszem Marek jest lowelasem ale przecież on żadnej panienki na siłę do łóżka nie ciągnie i nie gwałci. One same lecą do niego, jak muchy do lepu. Ula mogła się przestraszyć, też bym się pewnie przestraszyła. Reasumując : Zachowanie Marka nie było wzorowe ale z tym "gwałtem" to chyba jednak trochę przesadziła. Nie masz za co Gosiu dziękować. Zasłużyłaś.

Pozdrawiam!


Ps: Jeszcze słówko odnośnie tego, jak ja bym się zachowała. Dałabym mu w twarz i zamknęłabym drzwi. Gdyby przyszedł i przeprosił, zapomniałabym o całej sprawie.
MalgorzataSz1 2012.11.04 14:15
Shabii.

Reakcje ludzi trudno jest przewidzieć zwłaszcza w takich ekstremalnych sytuacjach. Gdyby Marek nie trzymał Uli w żelaznym uścisku, też pewnie by mu się wyrwała, dała po buzi i uciekła do domu. Jednak nie mogła się uwolnić. Zareagowała tak właśnie, jak on ten uścisk zwolnił. Ja pisząc tą scenę nie zastanawiałam się, czy doszłoby do gwałtu, czy nie. Chciałam tylko ukazać, jak nieobliczalny może stać się człowiek pod wpływem alkoholu. Nie panuje wtedy nad sobą ani nad swoimi emocjami. Tu one też zdają się dominować w całym zachowaniu Dobrzańskiego.
Pozdrawiam.
miki (gość) 2012.11.04 14:31
Markowi oberwało się w pysk od Uli i to bardzo dobrze głównie dla niego,bo ma okazje zobaczyć trochę innego świata niż ten w którym do tej pory się obracał.Marek pewnie nie spodziewał się takiej reakcji Uli tym bardziej że wie jak Uli bardzo zależy na tej pracy,nie jedna asystentka w takiej sytuacji by pozwoliła prezesowi na wiele,ale nie Ula.To że Ula wywaliła prezesowi w pysk paradoksalnie jeszcze podsyci zainteresowanie Marka,okazało się bowiem że to nie jest dziewczyna jakich wiele,to jest dziewczyna z zasadami i z poczuciem własnej wartości,a to intryguje.Fajnie że Maciek zacznie pracę w firmie,Ula będzie miała go blisko,jedno co mnie trochę martwi to jak Maciek dogada się z ALEKSEM.
Shabii (gość) 2012.11.04 14:38
Małgosiu.

W sumie jak się tak teraz (już na spokojnie) nad tym zastanawiam, to dochodzę do wniosku, że jednak się myliłam. Ulka chyba jednak dobrze postąpiła. Póki co Marek jest dla niej prawie obcym człowiekiem. Jest tylko jej sąsiadem i pracodawcą. Początkowo trochę inaczej odbierałam tę sytuację, ale teraz, gdy przeczytałam twoje odpowiedzi stwierdzam, że gdyby Ulka tak nie zareagowała mogłaby wyjść na łatwą. W sumie chyba przestaję się dziwić, bo dlaczego jakiś obcy facet ma ją macać.

:):)
MalgorzataSz1 2012.11.04 15:08
I o to właśnie chodzi. Przecież nic ich jeszcze nie łączy prócz bliskiego sąsiedztwa i wspólnej pracy w firmie. Ona bez wątpienia pociąga go, ale sam nie wie jeszcze, czy coś do niej czuje, czy nie. Na razie wychodzi na to, że jest to pociąg wyłącznie fizyczny. Ula ma inne wyobrażenia na temat związku i bliskości z mężczyzną. Uważa, że zanim dojdzie do czegoś poważnego należy najpierw dobrze poznać człowieka, z którym się chce być. Mężczyźni myślą zupełnie innymi kategoriami. Najczęściej... rozporkiem.
MalgorzataSz1 2012.11.04 15:13
Miki.

Bardzo trafnie podsumowałaś sytuację jaka miała miejsce na korytarzu. Nic dodać nic ująć. Marek zasłużył sobie na ten policzek jak diabli. Ula to skromna dziewczyna nie przyzwyczajona do takich zachowań mężczyzn względem niej. Mogła zareagować tylko w taki sposób na napastliwe zachowanie Marka.
Co do Maćka, to bez obaw. Nie planuję jego współpracy z panem FE. Maciek jest mądry i zbyt uczciwy, by pójść na taką kolaborację. Alex nawet nie będzie próbował go zwerbować.
Bardzo Ci dziękuję, że przeczytałaś i skomentowałaś.
Pozdrawiam.
kawi :) (gość) 2012.11.04 17:13
U mnie na blogu pojawiła się miniaturka- zapraszam^^
XUlax (gość) 2012.11.04 19:28
Gosiu.
Przepraszam, że dopiero dzisiaj komentuję, ale wyjechałam do dziadka na ten długi weekend i niestety nie miałam tam dostępu do internetu. Swoją drogą to szkoda, że te kilka dni tak szybko przeleciały. Jutro czeka mnie drastyczny powrót do rzeczywistości. Nieważne, przechodzę już do Twojego opowiadania.
Marek jak typowy facet od razu zainteresował się nowym wyglądem Uli. Gdy tylko pozbyła się okularów i nie modne ciuchy pożyczone od babci zamieniła na bardziej nowoczesne Marek zaczyna poświęcać jest co raz więcej uwagi. To jest jak najbardziej normalne i nie ma się co temu dziwić, pamiętając jaką naturę ma Marek. No oczywiście, to było do przewidzenia! U Ciebie nie może obyć się bez problemów, jak tylko wszystko jest dobrze to zaraz pojawiają się kłopoty. Przeczuwałam, że to się niebawem stanie. Marek zachował się jak świnia!!! Wparował do mieszkania Uli, w środku nocy i kompletnie pijany chciał ją zaciągnąć na parapetówkę. To nie jest nic aż tak złego, pijani ludzie robią różne rzeczy (wiem, bo wczoraj byłam na imieninach u wujka). Ale to co Marek zrobił, gdy Ula odmówiła przeszło ludzkie pojęcie, normalnie no! Zaczął ją całować i w ogóle zupelnie wbrew jej woli. Ula ma rację, gdyby w odpowiednim momencie nie dała mu w twarz i nie uciekła do swojego mieszkania to mogło dojść do czegoś o wiele bardziej gorszego. Biorąc pod uwagę ogromną wrażliwość Uli to, to co się stało napewno bardzo, bardzo dużo ją kosztowało. W jednym momencie zmieniła zdanie o Marku, w którego tak wierzyła. Od początku ich znajomości wierzyła w jego dobroć, jej zdanie o nim zostało już nadszarpnięte w dniu, w którym Marek przyszedł do Febo&Dobrzański kiedy był w stanie nieużywalności. Teraz poznała jego drugą twarz. To jest właśnie Ula i jej bezgraniczna wiara w dobroć ludzi. Marek usilnie tłumaczył się, że wtedy zupełnie nad sobą nie panował, ale alkohol nie jest wytłumaczeniem. Ma szczęście, że Ula ostatecznie dała się przekonać i została w firmie. Jeżeli Markowi zależy na Uli i jeżeli coś do niej czuje, to teraz musi się mieć na uwadze. Wcale nie jest wykluczone, że Ula będzie się teraz bała przebywać w towarzystwie Marka, gdy ten trochę wypije.
Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2012.11.04 20:21
Paulina.

Mężczyźni to przede wszystkim wzrokowcy. Jak zobaczą ładną buzię i kawałek zgrabnego ciałka oblizują się jak kot na widok tłustej myszy. Marek nie odbiega tu od normy. Typowy facet. Ula z tymi całymi pokładami wrażliwości przeżyła autentyczny szok, bo nie sądziła, że on taki dobry, miły i uprzejmy, może się posunąć do takiego czynu.
Mogę Cię zapewnić, że Marek dostał nauczkę. Od teraz będzie się mocno pilnować, by nie zepsuć tego kruchego porozumienia z Ulą. Od teraz też nigdy się nie upije. Jest mu wstyd za to, co zrobił a wyrzuty sumienia będą go jeszcze długo gryzły.
Bardzo Ci dziękuję za ten długi wpis i serdecznie Cię pozdrawiam.
Marcia (gość) 2012.11.04 20:23
Nadrobiłam :)
Gosiu
Rozdział świetny. Cieszę się, że znalazła się posada dla Maćka w FD. Jestem ciekawa czy i w tym opowiadaniu jednym z motywów będzie przemiana Aleksa i Pauliny. Jeśli tak to się cieszę, bo lubię czytać w Twoich opowiadaniach o tym jak się przemieniają ;)
A teraz to co mnie wzburzyło.
Zachowanie Marka.
Ula ma rację, nie można wszystkiego usprawiedliwiać alkoholem. To marna wymówka. Dobrze, że go uderzyła gdyby nie to za pewne nie otrzeźwiałby. Zranił ją bardzo i przestraszył. Jestem pełna podziwu dla Uli, że zdołała mu wybaczyć takie świństwo. Na pewno nie zapomni, ale nie kryje urazy. Dobrze, że Marek miał odwagę przyjść i przeprosić, przyznać, że zachował się okropnie. Dobrzański ma rację, należało mu się oberwać. Musiała nieźle mu przyłożyć, że aż siniak został. Ciekawie rozwija się także wątek problemu alkoholowego Marka. Faktycznie po pijanemu staje się innym człowiekiem. Normalnie miły, sympatyczny, fajny facet nie dający się nie lubić, a po pijaku zupełna odwrotność. Mam nadzieję, że zgodnie ze swoją obietnicą nie będzie więcej pił, bo to faktycznie może się źle skończyć.
No, jestem ciekawa jak dalej będą rozwijać się losy bohaterów.
Pozdrawiam :)
Marcia
Marcia (gość) 2012.11.04 20:25
Gosiu, zapraszam do mnie na pierwszy rozdział nowego opowiadania.
MalgorzataSz1 2012.11.04 21:14
Marcia.

Przede wszystkim cieszę się, że nadgoniłaś zaległości. Brakowało mi Twoich komentarzy.
Nie będę już rozwodzić się nad problemem alkoholowym Marka, bo z pewnością go ma. Ula uświadomiła mu kilka rzeczy a przede wszystkim to, że powinien poszukać pomocy. Dobrzański jak chce, to potrafi. Ma na tyle silnej woli, że potrafi powstrzymać się od picia, co udowodni w dalszych częściach opowiadania.
Szymczyk zacznie pracować w firmie. W bardzo krótkim czasie szefostwo przekona się o jego wielkim talencie do ekonomii. Docenią go, szczególnie Alex.
Przemianę planuję. Jednak nastąpi ona po dość wstrząsających wydarzeniach, w których wezmą udział oboje Febo. Jednak do tych wydarzeń jeszcze daleko.
Wielkie dzięki za wpis. Mam nadzieję, że czas pozwoli Ci na regularne czytanie, choć ze szkołą to nigdy nic nie wiadomo.
Serdecznie Cię pozdrawiam.
monika_2601 (gość) 2012.11.05 20:08
A więc...
Po pierwsze muszę stwierdzić, że niedługo dojdzie do tego, że będę musiała porzucić Twoje opowiadanie. No ja po prostu nie mogę czytać o tych wszystkich pysznościach Tu rosół (moje ulubione jedzenie na świecie), tam sałatka... Chcesz mnie zamęczyć?

Po drugie, to nam Mareczek zaszalał. Kaca miał pewnie porządnego, ale na pewno nie tak dużego jak tego moralnego. Zapędził się trochę facet, ale przynajmniej może się teraz zrehabilitować trochę, zatrudniając Maćka. Z drugiej jednak strony nie jestem wcale pewna czy to taka dobra wiadomość dla Szymczyka Ma w końcu pracować z Aleksem, a to niekoniecznie musi być wdzięczne zajęcie:/

I po trzecie, najważniejsze dla mnie w tym rozdziale, reakcja Ulki. Jak dla mnie o wiele zbyt gwałtowna, przesadzona po prostu. Od razu pomyślała, że by ją zgwałcił? Trochę to niedorzeczne. Wiem, że Ula miała tendencję do nadinterpretacji pewnych rzeczy i rozróżniała tylko biel i czerń, pomijając wszelkie szarości, ale to już chyba lekka przesada. Jak tak pomyśleć, to wcale nie jest taką rzadkością, żeby ktoś "rzucał się" na inną osobę, by sprawdzić czy coś między nimi "zaskoczy". Markowi sprawy wymknęły się trochę spod kontroli, ale ostatecznie jestem pewna, że nie byłby zdolny do gwałtu.

Mam nadzieję, że Marek jak najszybciej zatrze to złe wrażenie po sobie i nieprzyjemne wspomnienia zastąpią inne, lepsze. Zresztą ma teraz dużego plusa u Uli za zatrudnienie Maćka, więc może teraz będzie już z górki. W każdym razie ja na to liczę

Pozdrawiam
M
MalgorzataSz1 2012.11.05 20:09
Monika.

A co ona miała sobie pomyśleć, gdy człowiek, który wydawał jej się miły, sympatyczny i dobry, pijany napastuje ją w środku nocy na korytarzu. Brutalnie ją całuje, jego dłonie nachalnie błądzą po jej ciele, dotykają piersi i łona. Pierwsza myśl, jaka się rodzi w głowie, to gwałt. Przecież nie zna go dobrze. Ledwie poznała tą jego dobrą stronę. Teraz poznaje złą i jest w szoku, bo nigdy by się po nim czegoś takiego nie spodziewała. Zaskoczył ją i przeraził. Z natury niezwykle wrażliwa doznała wstrząsu. Nie sądzę, by z jej strony była to nadinterpretacja. On sam przyzna jej rację, że gdyby go nie uderzyła, nie opanowałby się. Takie sytuacje się zdarzają. Dziewczyny są gwałcone nawet przez ludzi, których dobrze znają i zaliczają do grona przyjaciół. Nie wierzę by w takiej sytuacji myślały racjonalnie sądząc, że to nic takiego, a on niech sobie pomaca. Bardziej skłonna jestem przyznać, ze reagują tak jak Ula. Bronią się.
A teraz druga sprawa.
Nie waż się porzucać tego opowiadania. Uprzedzałam, że jest mocno rozbudowany w nim wątek kulinarny. Z drugiej strony bez przesady. To nie są przecież jakieś dania z kosmosu i proste w przygotowaniu. Nie mam zamiaru Cię zamęczyć, ale może spowoduję, że przyrządzisz sobie coś smacznego.
Na koniec Maciek. Maciek jest zdolny i błyskotliwy. Te cechy bardzo szybko dostrzeże Alex. Doceni je. Nie będzie zmuszał go do współpracy przeciwko Markowi z obawy, że ten może mu o tym donieść. W końcu to Marek go polecił, prawda?
Raz będzie z górki raz pod górkę, ale w ogólnym sensie. Marek i Ula będą na razie egzystować obok siebie poprawnie i bez ekscesów.
Nie uwierzysz, ale spłodziłam 32 rozdziały tego opowiadania i sama jestem w szoku. Przecież niedawno chciałam zrezygnować z pisania. Nie mam pojęcia, czy dalsze rozdziały wydadzą Wam się ciekawe. Ja mam mieszane uczucia. Jeśli jednak będzie zbyt nudno, napiszcie. Przestanę wtedy Was męczyć.
Bardzo dziękuję Monika za wpis i serdecznie Cię pozdrawiam.
danka69 (gość) 2012.11.06 13:23
Gosiu! Bardzo ciekawa część wywołująca mnóstwo kontrowersji co widać po ilości komentarzy i zażartej dyskusji.
Nie wiem jak mogłaś myśleć pisząc to opowiadanie ,że jest nudne, bez ciekawych wątków, że się powielasz i takie tam... .
Trochę się z nami droczyłaś jak widzę.
Gosiu, incydent z Markiem w roli głównej bardzo ożywił tę część. Ja podobnie jak Ty postrzegam tę sytuację bardzo jednoznacznie. Gdyby nie ostra reakcja Uli , Marek z pewnością posunąłby się dalej. I dywagacje na temat tego czy byłby to gwałt czy też nie są trochę bezprzedmiotowe. Do takiej zdarzenia nie powinno wogóle dojść. Jestem tradycjonalistką i zajmuję zawsze zdecydowane stanowisko w takich sprawach. Nawet gdyby oboje byli w bardzo bliskiej i zażyłej relacji do takiej sytuacji też nie powinno dojść.
Gdzie jest miejsce na szacunek dla drugiej osoby. Marek kompletnie pijany, pozbawiony hamulców zachował się jak typowy, rasowy samiec, który nie potrafi okiełznać swoich emocji. Może na takie zachowanie jest właściwe miejsce.... , ale na pewno nie przed drzwiami szanowanej, cenionej sąsiadki. Myślę ,że problem jest głębszy niż nam się wydaje.Takie sytuacje zdarzają się dość często i są jak dla mnie objawem patologii. Nie ma przywolenia na takie zachowania mężczyzn i już. Czy ja wiem, czy Marek się zapędził i w porę opamiętalby się sam. Watpię. A gdyby Ula nie dała rady wyzwolić się z jego mocnego uścisku i poddała się biegowi wydarzeń. To co wówczas. Oznaczałoby to z jej strony przywolenie na takie zachowanie. No chyba nie.
To tyle na temat tego wątku. Mam tylko nadzieję ,że Marek od teraz będzie się tylko starał zatrzeć to niemiłe wrażenie. Taki incydent długo może ważyć na ich dalszych relacjach. Będzie nakazywał Uli zachować wyjątkową ostrożność. Ja przynajmniej tak to widzę. No i dodatkowo ten nieszczęsny alkohol który jest sprawcą rozmiękczenia mózgu u Dobrzańskiego. Jak się pozbiera w tej materii będzie mu znacznie łatwiej .
Gosiu, już czekam na środę bo chyba dobrze kombinuję ,że coś koło środy się ukaże, nieprawdaż?
Bardzo dziękuję i pozdrawiam
MalgorzataSz1 2012.11.06 13:53
Danusiu.

Nie będę pisać długiej odpowiedzi na ten komentarz, bo już wymieniłyśmy opinie na ten temat i okazało się, że są niemal identyczne.
Nie określałam chyba dokładnie, kiedy dodam następną część? Myślę, że koło czwartku najprędzej. Ale wracając jeszcze do Marka. On od teraz będzie się bardzo pilnował. Jest mu przykro i ogromnie wstyd. Nie zrobi już więcej niczego podobnego, bo zacznie większą uwagę zwracać na wygląd Uli i jej charakter. Bez wątpienia pociąga go fizycznie. Ale przecież to za mało. On wkrótce zrozumie, że zależy mu na niej bardziej niż na jakiejkolwiek innej kobiecie. Ale to za jakiś czas, bo w firmie zaczyna pracować Maciek i to na nim się skupię w najbliższym rozdziale.
Dziękuję Ci za bardzo długi i wyczerpujący komentarz.
Serdecznie pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz