Łączna liczba wyświetleń

15384241

wtorek, 6 października 2015

"ŻYJĘ PO TO, BY CIĘ KOCHAĆ" - rozdział 10

05 sierpień 2012
Rozdział X






Długo patrzył jej w oczy i nie mógł złożyć prostego zdania. Wreszcie wziął głęboki oddech i zaczął.
- To, co chcę ci powiedzieć, co chcę ci wyznać sprawia, że czuję się dość niepewnie. Modlę się tylko i mam nadzieję, że zrozumiesz i nie skreślisz mnie już na początku. Przyznam, że obawiam się twojej reakcji, ale też nie mogę już dłużej milczeć i muszę z siebie to wyrzucić, bo inaczej zadręczę się na śmierć.
Patrzyła na niego z przerażeniem w oczach. Przestraszyła się. – Co on chce mi powiedzieć? Zaczynam się bać.
Zauważył jej strach.
- Ula, nie bój się, bo z mojej strony absolutnie nic ci nie grozi. Nasza znajomość zaczęła się fatalnie. Do dziś nie mogę sobie darować sposobu, w jaki cię potraktowaliśmy. Nie mogę sobie darować, że nie potrafiłem powstrzymać Sebastiana od tych drwin. Nie miał racji. Nie dostrzegł w tobie tego, co ja zauważyłem. A zauważyłem piękną, niezwykle delikatną, wrażliwą, cudowną osobę. Zewnętrznie kruchą, jak miśnieńska porcelana, a wewnętrznie niezwykle silną, walczącą. Gdy zobaczyłem cię bez okularów, oniemiałem. Nigdy nie widziałem takich oczu. Tak intensywnie błękitnych, wręcz szafirowych. Utonąłem w nich, Ula. Wtedy nie mogłem ci nic powiedzieć, bo mogłabyś mnie wziąć za durnia, który nadal sobie z ciebie drwi. Kiedy wróciłem do Polski, nie mogłem już przestać o tobie myśleć. Zacząłem tęsknić. Nie rozumiałem tej burzy, która szalała we mnie. Nie rozumiałem sam siebie. Ciągle o tobie śniłem, przywoływałem pod powieki twój obraz. Podrażniałaś zmysły i nie dawałaś spokoju. Musiało upłynąć sporo czasu nim zrozumiałem. Zrozumiałem rzecz najważniejszą na świecie. Zrozumiałem, że żyję po to, by cię kochać. Kocham cię Ula miłością czystą i szczerą. Miłością, która rozsadza mi serce. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Na zawsze.
Patrzył jak jej rozszerzone zdumieniem oczy powoli wypełniają się łzami. Z czułością dotknęła dłonią jego policzka i cicho powiedziała.
- Nawet nie marzyłam, że usłyszę od ciebie kiedyś takie słowa. Jesteś taki mądry, dobry, uczciwy i szczery. Jesteś też niezwykle przystojny i po prostu piękny. Czy ja mogłabym kiedykolwiek marzyć, że taki mężczyzna jak ty może pokochać kogoś takiego jak ja? A jednak odważyłam się marzyć, choć wiedziałam, że to marzenie nigdy się nie spełni, że to tylko mrzonka, pobożne życzenie. Teraz słyszę, co mówisz i nie mogę uwierzyć, że to dotyczy mnie.
- Ula…, - powiedział drżącym z emocji głosem – czy ty chcesz przez to powiedzieć, że czujesz to samo, że też mnie kochasz?
- Tak, – powiedziała ledwie słyszalnie – kocham cię całym sercem.
Przytulił ją mocno.
- Boże, Ula… Jak ja bałem ci się to wyznać. Tak bardzo obawiałem się, że nie odwzajemnisz tego uczucia. Tak bardzo nie chciałem cię stracić. Mój świat zaczyna się i kończy na tobie. Nawet nie wiesz jak wielki kamień spadł mi z serca i jak nieprzyzwoicie jestem szczęśliwy. Sprawiłaś, że moja dusza się rozśpiewała, a serce zwolniło. Jest już spokojne i kocha cię bardzo, bardzo mocno.
Szlochała w jego ramionach. Ujął w dłonie jej twarz i z miłością spojrzał w jej pełne łez oczy.
- Nie płacz skarbie, błagam. Nie mogę znieść tego widoku.
- To ze szczęścia Marek. Jestem bardzo szczęśliwa. – Wyszeptała.
Wytarł jej z policzków łzy i z wielką czułością przylgnął do jej ust. Całował je delikatnie i wolno, chcąc nasycić się ich słodkim smakiem. Oddawała nieśmiało te pocałunki drżąc na całym ciele z emocji. Gdyby jej nie przytrzymał, zemdlałaby w jego ramionach. Oderwał się od niej i spojrzał na nią z wielką czułością.
- Wracajmy. Chyba zmarzłaś.
Objął ją ramieniem i wolno powędrował w kierunku domu. Oddychał już spokojnie i co chwilę spoglądał na nią ze szczęściem wymalowanym na twarzy. Ta słodka istota kocha go równie mocno, jak on ją. Marzył o tym od tak dawna. Błagał Boga o taki scenariusz, by i ona odwzajemniła tę miłość. Bóg go wysłuchał i sprawił, że jest teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.

Trzy dni po świętach ponownie zawitał do Rysiowa. Umówił się z nimi, że przyjedzie po nich rano, by zabrać ich do firmy. Była dopiero siódma i w obawie, że może obudzić śpiących pewnie domowników, nie wchodził do środka, lecz czekał w samochodzie. Pierwszy pojawił się Maciek i przywitał się z nim.
- Jesteś bardzo punktualny Marek i bardzo słowny. – Potarł zziębnięte dłonie. – Wejdę do samochodu, bo zamarznę na kość. Ale się ta Ula grzebie. – Usiadł z tyłu. Po chwili zjawiła się i ona. Wślizgnęła się na pierwsze siedzenie.
- Cześć wam, ale ziąb dzisiaj.
Marek uśmiechnął się do niej promiennie.
- Witaj kotku. Wyspałaś się?
- Wyspałam. Bardzo jestem ciekawa naszej firmy, bo chyba mogę już ją tak nazywać.
- Ja też tak o niej myślę. – Odezwał się z tyłu Maciek.
Wiedział już, co łączy tych dwoje. Kiedy wrócili z tego świątecznego spaceru zastali go w kuchni Cieplaków zajadającego się wielkim kawałkiem makowca. Rozebrali się i też przysiedli przy stole, a zapobiegliwy Józef już nalewał im gorącej herbaty z miodem.
- To na wszelki wypadek, żebyście się nie przeziębili. – Wyjaśnił.
- Proszę usiąść panie Józefie – poprosił Marek. – Mam wam, a przede wszystkim panu ważną rzecz do powiedzenia. Otóż. Chciałem wyznać, że zakochałem się w pańskiej córce. Zakochałem się już tam, w Londynie. Jest miłością mojego życia. Dzisiaj jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem, bo okazało się, że ta cudowna istota odwzajemnia moją miłość. Mam nadzieję, że nie będzie pan miał nic przeciwko temu, bym mógł się z nią spotykać nie tylko w pracy, ale też po. Zapewniam, że moje intencje względem Uli są szczere i czyste. Nigdy nie mógłbym jej skrzywdzić.
Przy stole zaległa kompletna cisza. Oszołomiony Józef patrzył na Marka nie mogąc wykrztusić słowa. Podobnie Maciek. Dopiero po chwili odzyskał głos mówiąc.
- Synu. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę. Jesteś porządnym człowiekiem i wielokrotnie nam to udowodniłeś. Ja mogę tylko pobłogosławić tę miłość i życzyć wam jak najlepiej.
Maciek podniósł się z krzesła i uściskał ich oboje.
- Bardzo się cieszę kochani i gratuluję. Jesteście siebie warci, bo oboje macie dobre serca. Kocham Ulę, jak siostrę i wiem, że przy tobie będzie szczęśliwa.
- Dziękuję Maciek. Jesteś dobrym przyjacielem.
Tak było trzy dni temu, a dzisiaj wiózł ich do Warszawy, by oprowadzić ich po firmie. Zaparkował w podcieniach budynku i wraz z nimi wszedł do środka przez oszklone drzwi. Ściągnął windę. Wyjechali na piąte piętro.
- Zanim pokażę wam wasze gabinety, zapoznam was z niektórymi pracownikami. Pójdziemy też do mojego ojca. Bardzo chce was poznać. Mówił mi to już w wigilię.
Podeszli do recepcji i Marek przywitał się z ładną, szczupłą brunetką.
- Dzień dobry Aniu. Chciałbym ci kogoś przedstawić. To Ula Cieplak i Maciek Szymczyk. Od ósmego stycznia zaczną u nas pracować. A to jest nasza kochana Ania, recepcjonistka i perfekcjonistka w wykonywaniu swoich obowiązków.
Wymienili uściski.
- Violetta już jest? – Ania uśmiechnęła się.
- Chyba żartujesz. Pewnie znowu kierowca pomylił przystanki i nie wysadził jej na właściwym. Albo kolejny raz zostawiła żelazko na gazie.
Marek roześmiał się.
- Wiem, wiem. Wymyśla coraz to inne, niestworzone historie, byle by tylko wymigać się od roboty. Będę musiał z nią poważnie porozmawiać.
- Daj mi pocztę w takim razie. – Podała mu plik kopert wraz z kluczem do gabinetu. – Chodźcie. Rozbierzecie się u mnie a potem oprowadzę was.
Kiedy wychodzili już bez okryć z pokoju Marka niemal wpadli na wbiegającą do sekretariatu ładną blondynkę. Zdziwiona stanęła, jak wryta.
- Przepraszam. Kto was wpuścił do gabinetu Marka? Tu nie wolno wchodzić. – Spytała pretensjonalnym tonem.
- Sam ich wpuściłem Viola. – Usłyszała głos szefa, a potem zobaczyła i jego samego.
- O cześć Marek. Autobus się zepsuł, dasz wiarę?
- Nie, nie dam Viola, bo to już kolejny raz w tym miesiącu. Mamy do pogadania, ale to później. To są nasi nowi ekonomiści. Ula i Maciek. To dla nich przygotowywane były te dwa gabinety. A to jest moja sekretarka, Violetta Kubasińska. Jeszcze sekretarka, być może już niedługo. – Spojrzał na nią tak groźnie, że skuliła się pod wpływem jego wzroku.
- Ale Marek, przecież…
- Nie teraz Viola. Mam ważniejsze sprawy. Ula, – zwrócił się do Cieplakówny – twój gabinet sąsiaduje z moim i dzieli go właśnie ten sekretariat. Spójrz. – Otworzył drzwi pokoju naprzeciwko. – Jest już gotowy i czeka na ciebie.
Weszli do środka. Pokój pachniał świeżą farbą. Był już urządzony. Jedna ściana w regałach. Zgrabne, nowoczesne biurko blisko okna i dwie duże donice z fikusami Beniamina. Na biurku leżał nowiutki laptop i stała ładna, biurowa lampa. Ula była zachwycona.
- Marek, jak tu pięknie. Nie mogę uwierzyć, że to będzie mój gabinet.
- On już jest twój, zobacz. – Pokazał jej leżącą na regale wywieszkę na drzwi. - Jeszcze tylko ją przykręcą i możesz zacząć pracować. Twój gabinet wygląda bardzo podobnie Maciek. Meble są identyczne, tylko nie ma kwiatków. Chodźmy, to ci pokażę. Niestety, sąsiaduje z pokojem Sebastiana. Wiesz jak zachował się w stosunku do Uli. Mam jednak nadzieję, że nie będziesz widywał go zbyt często, bo większość czasu będziesz spędzał w terenie koordynując produkcję w szwalniach i dostawy. Wolałem umieścić tutaj ciebie niż Ulę. Ona mogłaby nie znosić tego dobrze. Rozumiesz.
- Rozumiem i nie obawiaj się. Ja na pewno nie będę poruszał przy nim tego londyńskiego incydentu.
- I tak musimy iść wszyscy do niego, bo on jest tu kadrowym i to on przyjmuje ludzi do pracy i pisze umowy. Wasze są już przygotowane. Zaniesiemy tylko te teczki z dokumentami. Jeśli nie będziecie mieć żadnych uwag do tych umów podpiszecie je dzisiaj.
Weszli w niewielki korytarz i Marek otworzył pierwsze drzwi po prawej stronie.
- A oto twoje królestwo Maciek.
Pokój był rzeczywiście identycznie urządzony, choć nieco mniejszy od pokoju Uli. Maćkowi jednak bardzo się spodobał.
- Piękny jest. Nawet nie marzyłem o czymś takim. Obiecuję ci, że będę harował, jak wół, byś nigdy nie poczuł się zawiedziony, że mnie zatrudniłeś.
- Ja mam nosa do ludzi Maciek, a ty będziesz najlepszym szefem produkcji, jakiego kiedykolwiek miała ta firma. Jestem o ty przekonany. Chodźmy teraz tu obok. Trzeba podpisać umowy.
Ula z obawą spojrzała Markowi w oczy. Odczytał ją w lot.
- Nie obawiaj się skarbie, on już nigdy nie sprawi ci przykrości. Gdyby tak się stało - wyleci, mimo, że od dawna jest moim przyjacielem.
Zapukał cicho do drzwi i nie czekając na zaproszenie, wszedł.
- Cześć Seba. Przyprowadziłem Ulę i Maćka. Masz gotowe te umowy?
Sebastian wstał od biurka i z ciekawością przyjrzał się tej dwójce. Chłopaka nie za bardzo pamiętał. Był chyba w tym pubie i rozmawiał z tą szkaradą. Szkaradą? W niczym jej nie przypominała. Stała przed nim z podniesioną głową patrząc mu prosto w oczy, piękna, zjawiskowa, cudowna. To nie była ta kobieta, którą poznał w Londynie. Zaparło mu dech.
- Dzień dobry panie Olszański. Dawno się nie widzieliśmy. – Powiedziała cicho.
- Dzień dobry – wystękał. Był purpurowy ze wstydu. – Ja chciałem panią bardzo przeprosić za moje wygłupy tam, w Londynie. Zachowałem się skandalicznie i karygodnie. Jest mi z tego powodu ogromnie głupio i wstyd. Chcę, by pani wiedziała, że to się już nigdy nie powtórzy ani wobec pani, ani wobec innych kobiet.
- Bardzo mnie to cieszy. Dla kobiety takie ostentacyjne obrażanie jej, jest jedną z najgorszych rzeczy. Mam nadzieję, że zdał pan sobie z tego sprawę, a przeprosiny przyjmuję. Nie mam żalu. – Wyciągnęła do niego dłoń. Ujął ją i pocałował z estymą.
- Ja również mam nadzieję, że nie usłyszę już niczego podobnego z twoich ust Sebastian. Ula jest moją dziewczyną i nie życzyłbym sobie więcej takich akcji. – Powiedział Marek.
- Twoją… dziewczyną…? – Olszański był w szoku.
- A co w tym dziwnego?
- No… nic, ale nie spodziewałem się. Rozumiesz… Paulina…
- Paulina to już przeszłość i dobrze o tym wiesz. Możemy się skupić na tych umowach? Tu masz dokumenty ich obojga.
- Tak, już daję. Proszę. Czytajcie.
Przeczytali i podpisali nie wnosząc żadnych uwag. Stawka była taka, jak im obiecał. Z ulgą opuścili gabinet kadrowego.
- Słuchajcie. – Marek zatrzymał ich na środku holu. – Może zejdziemy teraz do mojego ojca. Czas, byście poznali prezesa. Jak wrócimy Ania zrobi nam dobrej kawy i przyniesie ciasto z bufetu. Pokażę wam, gdzie jest, bo to na tym samym piętrze, co gabinet ojca.
Zeszli na trzecie piętro i udali się wprost do prezesa. W sekretariacie nikogo nie było. Zapukał i uchylił drzwi wsadzając w nie głowę. Krzysztof Dobrzański siedział pochylony studiując jakieś dokumenty.
- Cześć tato, mogę na chwilę?
Krzysztof oderwał wzrok od papierów i podniósł głowę.
- Pewnie, wchodź. Co tam?
- Przyprowadziłem tą dwójkę ekonomistów. Chciałbym, abyś ich poznał.
- To wchodźcie. Śmiało, śmiało. – Wstał od biurka i podszedł do nich.
- To jest tato Ula Cieplak. Filar „Fashion look” i prawa ręka Finley’a, a to Maciek Szymczyk, tęga głowa i znakomity logistyk.
Krzysztof uścisnął im dłonie.
- Bardzo się cieszę, że państwo zgodzili się u nas pracować. Marek mówił mi wiele dobrych rzeczy o was i bardzo was chwalił. Potrzebujemy zdolnych ekonomistów i mam nadzieję na dobrą współpracę.
- My również na to liczymy i możemy obiecać, że nie zawiedziemy pana. – Zapewniła Ula. - Ja dobrze znam londyński rynek i prawa nim rządzące. Wiele nauczyłam się pracując u pana Finley’a. Wierzę, że moje doświadczenie będzie przydatne.
- Jestem tego pewien, moja droga. Zatem witam w naszej firmie.
- Dziękujemy panie prezesie.

Rozsiedli się w Marka gabinecie popijając dobrze zaparzoną kawę i jedząc smaczne ciasto, które przyniosła Ania.
- Już nie będę was dzisiaj męczył. W trakcie pracy poznacie na pewno naszego projektanta Pshemko. Ma pracownię na tym piętrze podobnie, jak Alexander Febo, o którym wam opowiadałem i jego siostra Paulina Febo. Tę dwójkę radziłbym omijać szerokim łukiem. Zadzierają nosy drapiąc nimi sufit i nie traktują innych zbyt dobrze. Uważają, że są wyjątkowi i lepsi od innych, choć to guzik prawda. Z ważniejszych osób wymieniłbym jeszcze Adama Turka, głównego księgowego. Giermka Alexa i pierwszego donosiciela w firmie. Poza tym jest jeszcze Ala Milewska, asystentka Sebastiana, osoba pracująca od chwili założenia firmy. Wie wszystko o pracownikach i jest prawdziwą kopalnią wiedzy w tym temacie. Poza tym to bardzo miła osoba. Resztę ludzi poznacie później. Ty Maciek na razie będziesz pracował sam. Jak się okaże, że potrzebujesz pomocy, zatrudnimy ci asystentów. Dla ciebie Ula też zatrudniłem asystentkę. Przyjdzie do pracy tak, jak ty, ósmego. Mam nadzieję, że się sprawdzi i będzie lepsza niż Violetta, którą nie wiem po co, trzymam jeszcze w firmie. Chyba tylko dlatego tu tkwi, bo wpadła w oko Sebastianowi. Muszę z nią poważnie porozmawiać. Jak dopijecie kawę zawiozę was do domu. Musicie nacieszyć się jeszcze bliskimi, bo potem będzie naprawdę dużo pracy.

Odwiózł ich do Rysiowa i wrócił do firmy. Wchodząc do sekretariatu huknął od progu.
- Violetta, do mnie!
Przełknęła nerwowo ślinę i wytrzeszczyła na niego przerażone oczy.
- No chodź, chodź. Nie mam całego dnia.
Weszła za nim zamykając drzwi.
- Siadaj. Musimy pogadać. Po nowym roku nastąpią tu zmiany.
- Wywalisz mnie?
- Czy ja powiedziałem coś takiego? Nie powiedziałem. Słuchaj i nie przerywaj mi. – Niezauważalnie odetchnęła. – Ula, którą ci dzisiaj przedstawiłem będzie koordynatorem między naszą firmą a tą londyńską, z którą niedawno podpisałem kontrakt. Razem z nią przyjdzie do pracy jej asystentka. Po nowym roku wstawią do sekretariatu drugie biurko. Od razu cię uczulam. Nie chcę słyszeć żadnych kłótni i sporów. Masz być dla niej miła i uprzejma. Żadnych wycieczek osobistych. Zresztą ta kobieta jest starsza od ciebie i choćby z tego względu należy jej się szacunek. Od nowego roku zjawiasz się punktualnie w pracy. Nie chcę już słyszeć o ciągle psujących się autobusach i innych wymysłach, które z prędkością światła lęgną się w twojej głowie. Od nowego roku również, zaczniesz z większym zaangażowaniem, niż do tej pory, podchodzić do swoich obowiązków. To już kolejne ostrzeżenie i następnego nie będzie. Jeśli nie będziesz przykładać się do pracy i notorycznie spóźniać, wylatujesz. Nie pomoże ci nawet wstawiennictwo Sebastiana ani Pauliny. Nie chcę też widzieć, że grzebiesz w Internecie i śledzisz wyprzedaże. Przychodzisz punktualnie i zajmujesz się tylko i wyłącznie pracą. Czy to jest jasne? Zrozumiałaś wszystko?
- Zrozumiałam. Będzie tak, jak mówisz.
- I tak trzymać Viola. Zrób wszystko, bym nie musiał uciekać się do tych drastycznych środków. Niech to będzie twoje noworoczne postanowienie.
Wyszła z jego gabinetu zdruzgotana. – No Kubasińska, teraz to masz już całkiem przećwiartowane.

W przedostatni dzień roku Marek po pracy pojawił się w Rysiowie. Ula uprzedzona wcześniej jego telefonem przygotowała smaczny obiad i teraz co chwilę zerkała przez okno wypatrując samochodu ukochanego. Tuż przed osiemnastą podjechał pod bramę i zabrawszy bukiet czerwonych róż podążył w kierunku domu. Zanim zdążył dotknąć dzwonka otworzyła mu drzwi uśmiechając się promiennie.
- Witaj kochanie, – powiedział czule wręczając jej kwiaty – to dla ciebie.
Zarumieniona przyjęła bukiet. Jeszcze nie mogła się przyzwyczaić do tych czułych określeń.
- Marek… Nie trzeba było. Są takie piękne. – Wtuliła nos w czerwone płatki. – I pięknie pachną.
Przyciągnął ją do siebie całując jej pełne usta.
- Bardzo się za tobą stęskniłem.
- Ja za tobą też. Wchodź dalej. Pewnie jesteś głodny, zaraz podam ci ciepły obiad.
- Dziękuję kotku. Myślisz o wszystkim. Już chyba od dwóch godzin burczy mi w brzuchu.
Wszedł do kuchni i przywitał się z resztą domowników. Ula już nakładała obiad na talerze. Uśmiechnął się błogo, bo pachniał cudnie. Pochłonął wszystko błyskawicznie. Był naprawdę głodny. Poluzował pasek w spodniach i ciężko odetchnął.
- Dziękuję Ula. To było pyszne. Najadłem się, jak bąk. Nie mówiłem ci o tym wcześniej, bo sam do końca nie wiedziałem. Mam dla nas zaproszenia na sylwestrową zabawę. Nie wiem jak się na to zapatrujesz, bo będzie też Sebastian z Violettą.
- Marek, ale ja nie mam w czym pójść. Trzeba się przecież odpowiednio ubrać. Ja nie posiadam żadnej eleganckiej sukienki.
- O sukienkę i buty nie martw się. Ja mam wszystko u siebie w domu. Załatwiłem u Pshemko. Ty mi tylko powiedz, czy masz ochotę pójść. Jeśli nie, to nie będę naciskał, ale też nie ukrywam, że ucieszyłbym się, gdybyś się zgodziła.
- No dobrze… Możemy iść.
Uśmiechnął się do niej najpiękniej jak potrafił.
- Dziękuję kochanie. Zobaczysz, że ta impreza będzie bardzo udana.
- A właściwie to gdzie to ma być?
- To niewielki zajazd pod Warszawą. Są też wynajęte pokoje, gdyby ktoś poczuł się zmęczony. Tam będzie tylko około trzydziestu osób. Impreza, można by rzec, kameralna. Będą też fajerwerki o dwunastej. Przyjechałbym po ciebie po południu i przywiózł sukienkę. Zabawa zaczyna się o dziewiętnastej.

W sylwestrowe popołudnie zjawił się w Rysiowie taszcząc pokrowiec z kreacją i kilka wypchanych toreb. Po przywitaniu się z domownikami ułożył wszystko w pokoju Uli. Rozpiął zamek od pokrowca i wyciągnął suknię.
- Spójrz skarbie. Jestem pewien, że będzie dobra. Twój rozmiar. Mam nadzieję, że buty też.
Zachwyconym wzrokiem omiotła to szafirowe cudo dotykając czubkami palców delikatnej materii.
- Nigdy nie widziałam nic równie pięknego. Wasz projektant, to prawdziwy geniusz.
- To prawda. Pshemko, to wielki artysta, ale i wielki dziwak i choleryk. Na pewno się o tym wkrótce przekonasz. To, co? Ja idę pogadać z tatą, a ty przebierz się spokojnie.
Wyszedł do kuchni i usiadł przy stole. Zaraz dołączył do niego Józef i mała Betti, która z zacięciem zabrała się za produkcję rysunków.
- Zrobię ci kawy Marek, bo to pewnie trochę potrwa, zanim się wyszykuje. Kobiety zawsze potrzebują więcej czasu.
Podczas, gdy oni gawędzili przy aromatycznym napoju, Ula wkładała na siebie tę zjawiskową kreację. Wreszcie stanęła przed lustrem. Zalśniły jej oczy. Chyba po raz pierwszy podobała się sama sobie. Suknia, leżała, jak druga skóra. Przylgnęła ściśle do ciała podkreślając jej wąską talię i kształtne biodra. Była długa do połowy łydki i to wystarczyło, by pokazać również te śliczne, pasujące kolorem do sukni, buty. Marek pomyślał o wszystkim. Wśród przywiezionych przez niego rzeczy znalazła się i mała torebka z niebieskiego zamszu.
Upięła włosy w kok wypuszczając luźno tylko kilka dłuższych kosmyków. Delikatny makijaż dopełnił reszty. Wreszcie mogła pokazać się światu. Wyszła cicho z pokoju i stanęła w kuchennych drzwiach.
- I jak? – Spytała cicho.
Jak na komendę odwrócili głowy wpijając w nią zachwycony wzrok.
- Kochanie, zrobisz furorę. Jesteś piękna. – Wykrztusił Marek otrząsając się z pierwszego szoku.



orchid94 (gość) 2012.08.05 13:37
Gosiu bardzo, bardzo, bardzo przepraszam, że nie komentuję już od jakiegoś czasu. Miałam kłopoty z internetem, a jak dopadałam komputera, to dodałam jedynie info na blogu i odpowiedziałam Shabii. Jestem teraz na Malcie, więc nie mam jak komentować, bo przy komputerze jestem jedynie na minutę, a w dodatku pożyczam od koleżanki, ale czytam na telefonie. Obiecuję, że jak tylko wrócę do kraju to porządnie skomentuję. Przepraszam i mam nadzieję, że się nie gniewasz. Informuj mnie o nowych notkach na blogu, bardzo proszę, to obiecuję być na bieżąco z czytaniem i spodziewaj się dłuuuuugiego komentarza za tydzień, po moim powrocie. :) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i cieplutko :):*
MalgorzataSz1 2012.08.05 14:26
Iza.
Wiedziałam, że jesteś na Malcie, bo Shabii nam mówiła. Pomyślałam, że nie będę dawać informacji o nowych notkach, skoro Cię nie ma, a jak wrócisz to z pewnością tutaj zajrzysz. Jednak jeśli chcesz, to oczywiście będę zostawiać takie info na Twoim blogu. Życzę Ci udanego pobytu i szczęśliwego powrotu.
Pozdrawiam.
XUlaX (gość) 2012.08.05 15:47
Gosiu,
Cudowna notka, wszystko bardzo dobrze się układa. Ula i Maciek zaczynają pracę w Febo&Dobrzański, jestem pewna, że znakomicie sobie poradzą z nowym wyzwaniem. No i ukazałaś moją kochaną Violettę, ona jest zawsze taka sama. W ogóle nie zmieniłaś jej charakteru z serialu i bardzo dobrze. Niektórzy jak piszą opowiadania o BrzydUli z całkiem nowa fabułą robią z Violki bardzo zrównoważoną kobietę. A to mi się nie podoba. Rozumiem, że pod wpływem pewnych wydarzeń można się zmienić, ale nie aż tak jak w niektórych przypadkach. Ty zachowałaś tą roztrzepaną Violę, jej powiedzonko "żelazko na gazie" mnie rozwaliło mnie kompletnie.
No i najważniejsza sprawa! Wyznanie Marka! Widać jak bardzo się bał, że Ula nie odwzajemnia jego uczucia. Jednak ulga, którą poczuł po tym jak ona powiedziała, że go kocha jest nieopisana. Teraz już są szczęśliwi, Sebie aż opadła szczęka kiedy usłyszał, że Ula i Marek są razem. Dobrze się zachował przepraszając ją za swoje zachowanie, ale Ula pewnie chowa do niego jakiś uraz. W końcu tyle razy ją obrażał, ja tego bym tak łatwo nie zapomniała. Ciekawa jestem jak na wiadomość o związku Uli i Marka zareagują rodzice Marka no i oczywiście Paulina.
Kiedy ciąg dalszy?
Pozdrawiam. :-)
P.S Gdy po raz pierwszy spojrzałam na ten obrazek na początku miałam wrażenie, że ten mężczyzna to Marek. :-)
MalgorzataSz1 2012.08.05 16:09
Paulina.

Nie wiedziałam, że lubisz Violettę. Myślałam, że to Monika jest jej wielką fanką. Ja w przeciwieństwie do Ciebie lubię, kiedy ona jest rozsądna i właściwie we wszystkich moich opowiadaniach ona właśnie taka jest, jeśli nie od początku, to później i tak robię z niej zupełnie normalną dziewczynę.
Ten rozdział miałam dodać we wtorek, ale uległam prośbie Moniki i wkleiłam dzisiaj. Następny dopiero pod koniec tygodnia. Wcześniej nie dam rady. Mam dużo pracy.
Dzięki za komentarz. Pozdrawiam.
ulka-brzydulka (gość) 2012.08.05 20:02
W końcu wyznanie Marka. Wreszcie powiedział co czuje do Uli. Uzewnętrznił swoje emocje, choć bardzo bał się reakcji dziewczyny. Na szczęście okazało się, że Ula czuje dokładnie to samo co on. Ryzykowne posunięcie, bo przecież Ula mogłaby to pomylić z wdzięcznością. Ale wiemy, że kocha ona Marka i zakochiwała się powoli z każdym dniem bardziej.
A i Józef, i Maciek przyjęli tę wiadomość bardzo dobrze i cieszyli się wraz z zakochanymi.
Ten rozdział to nie tylko słowa deklaracji miłości. To również konfrontacja z Sebastianem największym idiotą na tej półkuli. Na szczęście zrozumiał i przeprosił, ale uraz na pewno pozostanie. To również wiele emocji związanych z poznawaniem firmy i gabinetów.
Swoją drogą Mareczek wiedział co robi, umiejscawiając Ulę obok siebie, haha. A i Violi się oberwało, w końcu będzie musiała wziąć się do pracy.
I teraz czekam niecierpliwie na zabawę sylwestrową ;)

Pozdrawiam Bea
MalgorzataSz1 2012.08.05 20:28
Bea.

Przy Sebastianie, największym idiocie na tej półkuli po prostu umarłam. Co za dosadność!
Teraz będzie trochę więcej o pracy, bo muszą przywyknąć i do swoich nowych stanowiska i do swoich gabinetów. Bardzo dobrze rozwinie się współpraca z Anglikami i bardzo dużo ciekawych rzeczy z tego wyniknie. Między Ulą i Markiem już tylko sielanka. Nadają na tych samych falach więc kłótni nie będzie.
Dziękuję Bea, że nadgoniłaś. Serdecznie Cię pozdrawiam.
kawi :) (gość) 2012.08.05 20:41
Jejku to jest jakaś magia. od 4 tygodni nic nie komentowałam oprócz zachowania koleżanki z namiotu :p
Nadrobiłam wszystkie notki i muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem.
Do Marka dość szybko dotarło to co czuje do Uli i bardzo dobrze. Bał jej się tego powiedzieć wcześniej, bo nie wiedział czy Ula odwzajemnia jego uczucia, w końcu jednak odważył jej się to powiedzieć i proszę Ula również go kocha.
Marek to taki uczynny i pomocy człowiek, dzieki niemu Ula i Maciek przylecieli do Polski i spotkali się ze swoimi rodzinami, nawet nie chce czuć tego co oni czuli przez ten rok rozłąki, to musiało być straszne. Teraz jest już jednak wszystko w porządku.
Jestem strasznie ciekawa jak Ulka i Marek będą się bawić na tej zabawie.
Serdecznie pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2012.08.05 21:10
Kawi.

Ta zabawa nie będzie niczym szczególnym. Ot po prostu idą sobie na Sylwestra. Dla Marka to ważne o tyle, że chce jak najwięcej czasu spędzać z Ulą, a i ona widząc jego zaangażowanie nie chce mu odmawiać i tym samym rozczarować go. Nie nastawiaj sie więc, że nastąpią jakieś przełomowe sytuacje, bo na razie jest dobrze i dalej tak będzie. Jeśli nastąpi jakieś zawirowanie, to z pewnością nie u nich.
Wielkie dzięki Kawi za wpis. Pozdrawiam.
monika_2601 (gość) 2012.08.06 02:45
Normalnie ryczałam, kiedy wyznawali sobie miłość... Musiałabym sobie znowu powzdychać, tak jak przy poprzednim rozdziale, ale juz nie będę:p Nie wiem, jakaś wyjątkowo sentymentalna sie ostatnio zrobiłam:p
Przechodzę już do rzeczy, bo dzisiaj od samego początku plotę głupoty;p

Najbardziej jestem ciekawa tej nowej asystentki Uli. Czy ona będzie jakąś znaczącą postacią? Nie chcę już nic zgadywać, bo to akurat ostatnio mi nie wychodzi:p Po tej porażce na polu dywagacji odnośnie Hannah chyba skończę z snuciem jakichkolwiek przypuszczeń:p
Ula i Maciek zaczynają w końcu pracę. Poszczęściło się im, a właściwie Maćkowi. Bo przecież o ile Ula ma jakieś doświadczenie zawodowe, to on przecież pracował tylko w pubie. Tymczasem teraz, zaczynając właściwie swoja pierwszą pracę w zawodzie, dostaje od razu swój gabinet i w ogóle. Każdy by tak chyba chciał. No ja na pewno:p

Sebastian jest zachwycony Ulą. Chciałam napisać, że domyślam się, że na tym wspólnym balu sylwestrowym pewnie ich stosunki się polepszą, bo Ula przecież nie jest pamiętliwa, ale nic już nie będe mówić, bo pewnie znowu się pomylę:p
Ciekawa jestem czy Viletcie uda się utrzymać pracę. Marek nieźle się na nią wkurzył. Szczerze wątpię czy roztrzepana Kubasińska będzie w stanie dostosować się do jego wymogów. Koniec końców pewnie w firmie zostanie, ale czy zmieni się w "pracownicę roku"? Hmm, to mogłoby być ciekawe :D Chociaż w sumie u Ciebie już widzieliśmy taką Violettę:)
Gdzieś tam wyżej, w którymś z Twoich komentarzy przeczytałam, że bal sylwestrowy nie przyniesie żadnych specjalnych wydarzeń. No cóż, ja już oczywiście zaczęłam się nakręcać, że wydarzy się nie wiadomo co :p Jak to ja... :p

Bardzo, ale to bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się wstawić ten rozdział tak szybko. Podobno za moim wstawiennictwem:) No i teraz się zastanawiam czy to dobrze czy źle. Bo albo A - to dzieki mojej, że tak to nazwę, charyzmie, albo B - dlatego że wolałaś uniknąć mojego natręctwa i wstawić rozdział dla świętego spokoju :p No dobra, żartuje sobie oczywiście :p
Naprawdę dziękuję za ten rozdział, bo był bardzo dobry.
Czekam na kolejny, choć wiem, że nie pojawi się on aż tak szybko.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
MalgorzataSz1 2012.08.06 16:42
Monia.

Z tym sentymentem to mam tak samo. Nawet jak pisałam tę scenę to ryczałam. U mnie to normalne, bo ponoć z wiekiem człowiek robi się jakiś wrażliwszy i ma płacz na końcu nosa, ale Twój przypadek jest trudny do zdiagnozowania, bo jesteś młoda. Ja tłumaczę to Twoją wrażliwą duszą.

Asystentka Uli nie odegra żadnej znaczącej roli w opowiadaniu. Została zatrudniona po to, by jej pomóc i stanowić przeciwwagę dla postrzelonej Violi. To kobieta w wieku 35 lat, zamężna i z dwójką dzieci. Pełna stabilizacja.

Co do Sebastiana, to Twoje przypuszczenia były słuszne. Sylwester trochę rozładuje napięcie. Ula właściwie powiedziała mu, że nie ma żalu, ale po czymś takim to w każdej z nas zostałaby jakaś zadra. Póki co z Sebą daję sobie spokój po tym balu. Pojawi się w późniejszych rozdziałach. Niestety Violetta nie stanie się pracownicą roku. Nie tym razem. Chociaż podciągnie się nieco i przestanie przekręcać słowa. Pracę utrzyma. W końcu Marek jest jednak wyrozumiały i nie zwolni jej.

Prosiłaś, żeby wstawić kolejny rozdział, a ja nie mogłam odmówić przeczytawszy wcześniej wiadomość od Ciebie na temat ewentualnego rozwoju sytuacji. I nie, zapewniam Cię, że nie zrobiłam tego z powodu "B", ale tylko i wyłącznie z powodu "A". Bez wątpienia posiadasz wielką charyzmę.

Dziękuję Monika za długi wpis i pozdrawiam, charyzmatyczna kobieto.
zakreconajakas 2012.08.07 10:37
Ej... Napisz jakąś książkę i ją wydaj. Najlepiej o miłości. Masz przecież talent ;D Pozdrawiam!
MalgorzataSz1 2012.08.07 11:34
Zakręcona.

Dzięki za pochwałę mojego "talentu", ale ja nie mam takich ambicji, by wydać te moje wypociny drukiem. Już wystarczająco satysfakcjonuje mnie fakt, że sporo osób czyta to, co napiszę i że niektórym się to podoba.
Dziękuję i pozdrawiam.
'Marcysia' (gość) 2012.08.07 16:04
Małgosiu droga, jak mi ulżyło :) Wreszcie doczekałam się tego umiłowanego dla mego serca rozdziału. Ten wywód Marka, był przecudny. Że też facet potrafi zebrać się w sobie i powiedzieć coś tak pięknego? No tak, miłość potrafi wszystko ;)
Reakcja Sebastiana - bezcenna. Musi sobie teraz pluć w brodę, nie ma co. Zachował się jak świnia, więc niech teraz pogodzi się z myslą, że to dziewczyna jego najlepszego kumpla.
No to teraz czekamy na zabawę sylwestrową ;)
Przy okazji zapraszam do mnie, dodałam nn :)
MalgorzataSz1 2012.08.07 16:43
Marcysiu.

Nie wierz w to, że facet potrafi zebrać się w sobie i powiedzieć tak pięknie o swoich uczuciach wybrance. Jeśli są tacy, to ja chcę ich poznać. To tylko w moich bajkach takie cuda się zdarzają. U mnie Marek zawsze jest wrażliwym facetem i zazwyczaj wie, co ma powiedzieć w takich sytuacjach.
Przed nimi Sylwester i świetna zabawa. Jednak nie nakręcaj się zbytnio, bo nic takiego się nie wydarzy.
Dziękuję Ci za komentarz, pozdrawiam i już zaglądam na Twój blog.
Shabii (gość) 2012.08.08 11:15
Gosiu, jak tylko wróciłam to mimo zmęczenia nie mogłam nie przeczytać. Wystukałam na telefonie twojego bloga i zagłębiłam się w lekturze. Niestety nie dałam rady już skomentować bo padałam na twarz. Taki wypad nad wodę, potrafi zmęczyć. Dobra do rzeczy, bo jak zwykle pisze o wszystkim tylko nie o tym o czym powinnam. A więc, część cudowna! Tak długo czekałam na to, aż Marek odkryje karty i przyzna się Uli, że ją kocha. Czułam, że ona również wyzna mu miłość. Przecież nie mogłoby być inaczej. Ta dwójka jest stworzona dla siebie. Bardzo się cieszę, że wszyscy zaakceptowali ich związek i wraz z nimi są szczęśliwi. Bałam się reakcji Sebastiana na Ulę, myślałam, że może znów zacznie sobie z niej kpić ale widać, że zmądrzał. Zachował się bardzo ładnie, przeprosił za wszystkie przykrości i obiecał już nigdy nikogo nie potraktować w podobny sposób. Ja podobnie jak Ula odpuszczam mu grzechy i wierzę, że będzie się trzymał tej obietnicy. Fajnie, że w opowiadaniu pojawiła się zwariowana Violetta. Muszę przyznać, że trochę mi brakowało tej uroczej, śmiesznej blondyneczki. Widać, że Ula i Maciek już trochę zadomowili się w firmie. Poznali niektórych pracowników, obejrzeli gabinety i zostali ciepło przyjęci przez najważniejszą osobę - prezesa Krzysztofa. Będą dozgonnie wdzięczni Markowi za to, że dał im szansę i na pewno spiszą się na medal. Ach! Sylwester jedna z najpiękniejszych nocy w roku. Ulka w tej kiecce i butach od Marka musiała wyglądać wystrzałowo. Pobije wszystkie kobiety które tego dnia będą się bawić w tym samym miejscu. Czekam na kolejną część. Wiem, że będzie ona również śliczna i wzruszająca jak ta. Serdecznie Cię Gosiu pozdrawiam i przesyłam całusy.

:-) :-)
MalgorzataSz1 2012.08.08 15:53
Shabii.

Wróciłaś, a ja nie mogłam się doczekać, kiedy to nastąpi. A dlaczego, to napiszę Ci prywatnie.
Twój komentarz jest długi, ale chyba do treści w nim zawartych odnosiłam się już wcześniej, bo dziewczyny miały podobne przemyślenia.
Marek wyznał, co czuje dopiero w 10 rozdziale. Dasz wiarę? Jak u mnie, to dość późno, bo zwykle pędzę z akcją, jak oszalała. Jednak był już najwyższy czas na takie wyznanie, a i Marek nie chciał się dłużej męczyć w niepewności. Zapewniam, że ta adoracja i zachwyt nią nie minie i tak będzie już do końca. Choć mówiąc szczerze końca nie widać. Nadal to piszę i nie wiem, czy kiedyś skończę, bo ciągle brakuje mi czasu.
Violka jeszcze nie raz pojawi się w opowiadaniu.
Shabii, wielkie dzięki za komentarz. Pozdrawiam Cię cieplutko.
Marcysia (gość) 2012.08.08 16:58
Na www.brzydulkowo.blog.onet.pl pojawiła się kolejna część :) Zapraszam Cię na nią serdecznie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz