Łączna liczba wyświetleń

15382414

wtorek, 6 października 2015

"ŻYJĘ PO TO, BY CIĘ KOCHAĆ" - rozdział 11

10 sierpień 2012
Rozdział XI


Jego słowa sprawiły, że na jej twarzy wykwitł pokaźny rumieniec. Nadal nie mogła przywyknąć do jego komplementów pod jej adresem. Podniósł się z krzesła i przeszedł do przedpokoju sięgając po jeszcze jedną torbę. Wyłowił z niej białe jak śnieg, sztuczne futerko.
- Jeszcze to, żebyś mi nie zmarzła. - Narzucił je na jej ramiona. Wtuliła policzek w wysoką stójkę.
- Jesteś kochany. Pomyślałeś o wszystkim. Chyba będziemy musieli się zbierać. – Zerknęła na kuchenny zegar pokazujący godzinę osiemnastą.
- Tak, już czas.
Pomógł jej wsiąść do samochodu i natychmiast ruszył. Cieszył się, że zgodziła się mu towarzyszyć i razem z nim witać nowy rok. Serce puchło mu z dumy i szczęścia. Miał u swego boku najpiękniejszą kobietę na świecie. Był o tym święcie przekonany. Dla niego była ideałem pod każdym względem. Doceniał jej niezwykłą urodę, którą przyćmiewała inne kobiety a przede wszystkim jej dobroć, skromność i łagodność. Te sześć lat z Pauliną dało mu w kość, choć wiedział, że to on był głównym powodem tych niekończących się awantur, do których nie mógł przywyknąć. Ula była chodzącą ostoją spokoju. Wystarczyło te kilka wspólnie spędzonych dni razem a on już się przy niej wyciszył i pozbył tej nerwowości, którą nabył obcując z Pauliną. Zerknął na zamyśloną twarz swojej ukochanej, wtuloną w ciepłość futerka. Pogładził ją po rozgrzanym policzku uśmiechając się do niej.
- Co tam kotku? O czym tak intensywnie myślisz?
- Zastanawiam się, jak wrócimy. Przecież nie będziesz unikał alkoholu, a po nim nie siądziesz za kierownicę.
- Nie martw się. Mamy wynajęty pokój dwuosobowy. Prześpimy się kilka godzin i będę jak nowonarodzony.
- Pokój? Jeden pokój?
Pogładził uspokajająco jej dłoń.
- Nie martw się Ula. Ja nie mam żadnych złych zamiarów. Pokój ma dwa łóżka, a ja nie zamierzam zrobić nic przeciwko tobie. Będę grzeczny. Obiecuję.
Odetchnęła z ulgą, a on uśmiechnął się na ten widok. Znowu skupił się na drodze.
- Chyba dojeżdżamy – mruknął. – Spójrz. Cały zajazd świeci, jak choinka. O i Sebastian już jest. Poznaję jego samochód. Mam nadzieję Ula, że nie będziesz czuła się niezręcznie w jego towarzystwie. On naprawdę poczuł się głupio, jak cię zobaczył i chyba wreszcie zrozumiał, jak źle cię potraktował. Mówił mi o tym.
- Przecież przyjęłam jego przeprosiny i powiedziałam, że nie mam żalu. Skoro ma wyrzuty sumienia, to jego sprawa. Ja nie zamierzam już do tego wracać. Dzisiaj mamy się dobrze bawić i to jest nasz cel, prawda?
- Prawda. Kocham cię. Jesteś wspaniała.
Zaparkował przed zajazdem. Wyszedł z samochodu i otworzył Uli drzwi podając jej dłoń.
- Trzymaj się mnie kotku, bo ślisko jest.
Uczepiona kurczowo jego ramienia podążyła wraz z nim do wejściowych drzwi.

Zabawa trwała w najlepsze. Rozluźniony alkoholem Sebastian poczuł się pewniej w towarzystwie Uli i nawet kilka razy poprosił ją do tańca. Jednak to z Markiem tańczyło jej się najlepiej. Przytulona do niego pozwalała się prowadzić, bo w jego ramionach czuła się wyjątkowo. Razem odliczali ostatnie sekundy mijającego roku. Roku, który dla nich okazał się przełomowy i przyniósł ze sobą tak wiele pozytywnych zmian. Po wybiciu godziny dwunastej przygarnął ją mocno do siebie i spojrzał w jej piękne, błękitne oczy.
- Życzę kochanie i tobie i sobie, by nasza miłość była wieczna i nawet wystawiona na próbę wyszła z niej zwycięsko. Wierz mi i ufaj tak jak ja wierzę i ufam tobie. Kocham cię skarbie. – Przylgnął do jej ust i pocałował z żarem.
- Kocham cię, ufam i wierzę. Jesteś moją największą niespodzianką mijającego roku i moją największą miłością. Podobnie jak ty, mogę z całą pewnością powiedzieć, że i ja żyję po to, by cię kochać.
Ponownie napełnił jej kieliszek szampanem.
- Za nasze szczęście kochanie.
- Za szczęście.
O trzeciej nad ranem udali się do wynajętego pokoju. Byli zmęczeni harcami na parkiecie. Ula weszła pod prysznic. Z ulgą jej ciało przyjmowało pierwsze ciepłe krople. Dawały ukojenie. Zwalniając łazienkę Markowi z przyjemnością wsunęła się w chłodną pościel. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się do siebie. Czy jeszcze kilka miesięcy temu, owładnięta tą rozpaczliwą tęsknotą za bliskimi, tam w dalekiej Anglii, mogła marzyć, że tyle dobrego wydarzy się w jej życiu? Poznała Marka i zakochała się w nim. Nie wiedziała, jak wyglądało jego poprzednie życie. On sam niechętnie o tym mówił. Wiedziała tylko, że żył długo z kobietą bez miłości. Z kobietą właściwie narzuconą mu przez rodziców. Nie był szczęśliwy. Teraz, gdy patrzy w jego oczy, widzi w nich całe pokłady szczęścia i radości. Jest dla niej dobry i opiekuńczy. Kocha ją i szanuje. Przy tym jest tak bardzo przystojny i w jej oczach po prostu piękny. Jest jej marzeniem, które się spełniło. Jest jej światem. W myślach dziękowała Bogu, że pozwolił im się spotkać i pokochać.

Marek wyszedł cicho z łazienki, podszedł do łóżka Uli i przykucnął przy nim. Nie poczekała na niego, bo potrzeba snu była silniejsza od jej woli. Z czułością wpatrzył się w jej uśpioną twarz. Delikatnie, nie chcąc jej obudzić odgarnął włosy z jej policzka. – Śpij maleńka. Zmęczyłaś się. Kocham Cię. – Musnął subtelnie jej ciepłe usta. Wstał i gasząc małą, nocną lampkę ułożył się do snu.
Zegar wskazywał dziesiątą trzydzieści, gdy poruszył się i leniwie otwarł senne powieki. Spojrzał w bok na łóżko Uli. Było puste. Usłyszał szum wody dochodzący z łazienki. – A to ranny ptaszek – uśmiechnął się pod nosem. Przeciągnął się mocno rozluźniając spięte po nocy mięśnie.
- Wstałeś już… - usłyszał łagodny głos Uli. Uśmiechnął się do niej najpiękniej, jak potrafił.
- A ty wyspałaś się? Od dawna jesteś na nogach?
- Od dwudziestu minut. Chyba będziemy się powoli zbierać. Może dadzą nam przed wyjazdem chociaż kawę. Bardzo mi się chce kawy.
Wyskoczył raźno z łóżka i wtulił ją w ramiona.
- Nie tylko dadzą nam kawę, ale całe śniadanie. Teraz ja idę pod prysznic i możemy wychodzić. - Cmoknął ją jeszcze w policzek i znikł za drzwiami łazienki.
Po niespełna pół godzinie siedzieli w przytulnej jadalni zajazdu delektując się świeżo zaparzoną, aromatyczną kawą i porządnym śniadaniem. Marek spojrzał na Ulę pochłaniającą chrupiącą bułeczkę z pysznym twarożkiem i uśmiechnął się. Kciukiem delikatnie starł jego resztki z jej buzi.
- I jak skarbie? Jesteś zadowolona z tego sylwestra?
- Wspaniale się bawiłam, a sztuczne ognie były fantastyczne. Nigdy nie byłam na takiej zabawie.
- Jeszcze wiele takich zabaw przed nami. Karnawał tuż, tuż. Na pewno uda nam się na jakąś wyrwać, już moja w tym głowa.
Nasyceni dobrym jedzeniem podziękowali personelowi zajazdu i ruszyli w drogę powrotną do Rysiowa.
- Masz jakieś plany na resztę dzisiejszego dnia? – Spytała Ula, gdy wjechali na trasę szybkiego ruchu.
- Nie. Nie mam żadnych. A co?
- No bo pomyślałam, że mógłbyś zostać w Rysiowie do wieczora. Zjedlibyśmy obiad a po kolacji pojechałbyś do domu.
- Dziękuję Ula. Tak właśnie sobie pomyślałem, ale nie chciałem się narzucać.
- Nie narzucasz się. Cała moja rodzina Cię uwielbia a tata najchętniej by cię adoptował. Jest ci bardzo wdzięczny. Za mnie.
- I ja ich uwielbiam. Dobrze się czuję w waszym domu. Niemal, jak członek rodziny.
- A my cię za takiego uważamy.
Po obiedzie siedzieli w pokoiku Uli rozmawiając o wszystkim. Oparła głowę na jego ramieniu myśląc nad czymś intensywnie.
- Wiesz Marek, trochę się boję tych początków w F&D. Boję się, że nie sprostam obowiązkom.
- Ty? – Spojrzał na nią zdumiony przyciągając ją do siebie. – Nikt nie poradzi sobie z nimi lepiej niż ty. Przeszłaś dobrą szkołę u Finley’a. Nie ma takiej rzeczy, z którą nie potrafiłabyś sobie poradzić. Jestem o tym przekonany. Spójrz na Maćka. Aż go nosi i nie może doczekać się tej pracy. Nie masz powodów do obaw, a ja jestem zupełnie spokojny i wiem, że wybrałem najwłaściwsze osoby na te stanowiska.

Ósmego stycznia stawili się w pracy punktualnie. Marek zaprosił ich do siebie i omówił rzeczy, którymi mieli zająć się na początek. Maciek otrzymał od razu bojowe zadanie. Miał obdzwonić szwalnie i umówić się z ich dyrektorami. Trzeba było zrobić inspekcję w każdej z nich i sprawdzić, czy są gotowe do pracy. Szymczyk miał kilka pomysłów, aby ją usprawnić i nie omieszkał podzielić się nimi z Markiem. Znał pracę szwalni. Naoglądał się u Jonathana, jak to powinno wyglądać i chciał przeszczepić trochę tej skrupulatności i solidności na rodzimy grunt. Marek dał mu zielone światło. Dla niego najważniejsze było, by wszystkie trybiki chodziły, jak w szwajcarskim zegarku i nie było opóźnień.
Po tej naradzie wojennej Maciek uciekł zaraz do siebie i zaczął dzwonić. Marek przedstawił Uli jej nową asystentkę. Basia miała trzydzieści pięć lat i spore doświadczenie na tym stanowisku. Kończyła tę samą uczelnię co Ula i tak jak ona, ekonomię. Była szczęśliwą mężatką z dwójką dzieciaków w wieku szkolnym. Polubiły się właściwie od razu. Zanim jednak zaczęły we dwójkę omawiać zakres jej kompetencji, Marek pociągnął Ulę jeszcze do Pshemko.
- Już czas, byś poznała największy skarb F&D. Natura poskąpiła mu wzrostu, za to obdarzyła go wielkim geniuszem. To prawdziwy guru mody, a przy tym, jak każdy artysta nieźle odjechany i łasy na komplementy.
Wszedł do pracowni ciągnąc ją za sobą. Mistrz siedział w swoim czerwonym fotelu przypominającym tron i bazgrał coś na kartce papieru.
- Witaj Pshemko. – Przywitał się Marek. – Chciałbym ci kogoś przedstawić.
Mistrz podniósł głowę i przyjrzał się Uli ciekawie. Wstał zza stołu i podszedł do nich.
- No witaj Marco. A cóż to za piękność mi przyprowadziłeś?
- To jest Ula Cieplak, koordynator do spraw kontaktów między nami a tą angielską firmą „Fashion look”. To dzięki niej będziesz miał możliwość ocenić i wybrać materiały do wiosennej kolekcji. Niedługo sprowadzi dla nas próbki.
- Witam, witam to piękne zjawisko. – Ujął z galanterią jej dłoń i ucałował. Policzki Uli pokryła wstydliwa czerwień. Była nieco skrępowana zachowaniem mistrza.
- A ja witam genialnego i najsłynniejszego projektanta w Polsce. Dzięki jednej z sukien pana autorstwa nie wyglądałam na zabawie sylwestrowej, jak Kopciuszek. Była przepiękna. Obiecuję zwrócić ją w najbliższych dniach.
- O nie, nie duszko. Ona jest już twoja. Mogę ci mówić po imieniu, prawda? W zamian oczekuję tego samego.
- Będzie mi niezwykle miło. Bardzo proszę i dziękuję za tą cudną kreację.
- Drobiazg moja droga. Moje kreacje lubią lśnić, szczególnie na pięknych kobietach.
- Dobrze Pshemko. Już dość tych komplementów. Spójrz jak jest zawstydzona. Ula, to bardzo skromna osoba i bardzo dobry człowiek. Gdybyś kiedykolwiek potrzebował jej pomocy, na pewno nie odmówi. Teraz jednak pożegnamy się. Czas popracować. Do zobaczenia mistrzu.
Wyszli z jego pracowni i stanęli na chwilę. Ula musiała nieco ochłonąć. Nadal nie mogła przywyknąć do tych wszystkich panegiryków, którymi tak szczodrze obsypywał ją Marek, a teraz jeszcze Pshemko.
Wrócili do sekretariatu. Ula poprosiła Basię do siebie, a Marek zaszył się w swoim gabinecie.
Przez trzy godziny Ula wprowadzała swoją nową asystentkę w tajniki współpracy między obiema firmami. Naświetliła pokrótce charakter angielskiego rynku i opowiedziała o tamtej firmie. Poprosiła też o przygotowanie segregatorów według zagadnień, którymi będą się zajmować i uczuliła na staranność i kolejność wpinania dokumentów.
- Wszystko zrozumiałaś Basiu? Jakbyś miała jakieś problemy, to nie bój się pytać. Ja zawsze pomogę. To na razie tyle. Reszta wyjdzie podczas pracy. Wróć teraz do siebie i przygotuj to, o co prosiłam. Ja muszę skontaktować się z panem Finley’em.
Jak tylko zamknęły się za Basią drzwi, wybrała numer swojego byłego pracodawcy. W słuchawce odezwał się damski głos. Od razu poznała Hannah.
- Dzień dobry Hannah, mówi Ula, Ula Cieplak.
- Ula! Dzień dobry! Jak miło cię słyszeć. Pracujesz już?
- Dzisiaj właśnie jest mój pierwszy dzień pracy, ale po świętach Marek przywiózł mnie tutaj i wszystko pokazał. Mam własny gabinet, a co u ciebie? Radzisz sobie? Nie jest ci ciężko?
- Jakoś radzę, choć pan Finley jest bardzo wymagający, ale przecież wiedziałam o tym wcześniej, bo uprzedzałaś mnie. W każdym razie staram ci się dorównać i myślę, że szef nie ma powodu do narzekań. Podobnie, jak ty usiłuję oszczędzać i chodzę jeść do Jabala a nie do bufetu. Często cię wspomina.
- Pozdrów go ode mnie i uściskaj. Przekaż, że i ja tęsknię za nim i jego piklami. Powiedz mi, czy pan Finley jest w firmie? Muszę koniecznie z nim rozmawiać.
- Jest Ula i zaraz cię przełączę, a pozdrowienia Jabalowi przekażę, ucieszy się. To ja się z tobą pożegnam. Trzymaj się zdrowo.
- Ty też Hannah, wszystkiego dobrego.
Przez chwilę słuchała przyjemnej dla ucha muzyczki aż w końcu odezwał się niski głos Finley’a.
- Hallo? Ushi?
- Dzień dobry panie Finley. Ma pan chwilkę? Chciałabym porozmawiać.
- Dla ciebie zawsze moja droga. No jak tam ci się układa? Jesteś zadowolona?
- Jestem bardzo zadowolona a dzisiaj dostałam bojowe zadanie. Mam zapytać pana o próbki materiałów do wiosennej kolekcji i kiedy ewentualnie moglibyście nam przysłać. Nasz projektant musi się z nimi zapoznać. Nasze próbki wysyłamy jutro rano.
- To bardzo dobra wiadomość. Nie zasypiacie gruszek w popiele. W takim razie i ja każę jeszcze dziś przygotować nasze do wysyłki.
- Bardzo dziękuję panie Finley. Przekazuję też pozdrowienia od Marka.
- Ja też je przesyłam dla was obojga. Do usłyszenia Ushi.
- Do usłyszenia.
Odłożyła słuchawkę i uśmiechnęła się. – No, trzeba wreszcie zainicjować tę współpracę. – Wstała od biurka i poszła do Marka pytając Violettę, czy jest sam.
- Jest sam, samiuteńki, możesz wejść.
Wślizgnęła się bezszelestnie do środka i stanęła przy drzwiach obserwując, jak wlepia oczy w monitor.
- Marek? Masz chwilkę? – Spytała cicho.
Uśmiechnął się na jej widok.
- No, co tam skarbie? Chodź, usiądź. – Przysiadł obok niej na miękkiej kanapie.
- Właśnie rozmawiałam z Finley’em. Jutro podobnie jak my i on prześle nam próbki materiałów. Rozmawiałam też z Hannah. Od obojga masz pozdrowienia.
- Dziękuję kochanie. Teraz musimy tylko sprawić by ta machina ruszyła. Będzie dobrze. Ciekawe, co Maciek załatwi w szwalniach. Jestem pewien, że dyrektorzy będą się trochę buntować, ale on nie tak łatwo da się zbić z pantałyku. Na pewno przeforsuje te swoje innowacje, które wyjdą nam wszystkim na zdrowie.

Przez trzy kolejne dni Ula ślęczała nad komputerem przygotowując liczne tabele i wzory pism potrzebne do rozliczeń z „Fashion look” i korespondencji. Być może nieco ambicjonalnie podeszła do tego zadania, ale lubiła mieć porządek w papierach, a przede wszystkim chciała udowodnić sobie i Markowi, że nie popełnił błędu oferując jej tą posadę.
Podniosła zmęczony wzrok znad klawiatury. Pomyślała, że filiżanka mocnej kawy trochę rozjaśni jej w głowie. Przez te dwa dni do domu odwoził ją Marek. Maciek wyjechał w delegację do szwalni i miał wrócić pod koniec tygodnia. Marek nie chciał, by sama wracała autobusem do domu i dlatego zaproponował podwózkę. Przetarła zmęczone oczy i podniosła się z fotela. W drzwiach zderzyła się z Basią.
- O! Ula! Wychodzisz?
- Nie. Chciałam tylko pójść do socjalnego. Muszę zrobić sobie kawy.
- Ja ci zrobię. Chciałam ci tylko to dać. – Wyciągnęła dłoń z wielką kopertą. – Właśnie przyszło. To chyba te próbki materiałów, na które czekamy.
- Naprawdę? Wejdź. Zaraz zobaczymy. – Cofnęła się do pokoju nerwowo rozdzierając kopertę. Rzeczywiście to były próbki. Wysypały się na biurko pod wpływem gwałtownego szarpnięcia. Uli zabłysły oczy.
- Popatrz Basiu, jakie piękne. – Podniosła plik równo przyciętych skrawków materiałów spiętych razem tworząc w ten sposób kolorowy katalog. – Koniecznie muszę pokazać je Pshemko. Ciekawa jestem, czy mu się spodobają. Wiesz co? Ja pójdę od razu do niego a ty, jeśli możesz, zrób mi tej kawy. Ja za kilka minut wrócę.
Pozbierała wszystkie próbki i powędrowała do pracowni. Tam przywitała się z mistrzem i od razu przeszła do rzeczy.
- Pshemko, właśnie dostałam próbki materiałów z Anglii. Przyszłam, by ci je pokazać. Zostawiam je a ty oceń, które są najlepsze i z których ewentualnie chciałbyś szyć. Jeśli możesz zrób mi możliwie szybko specyfikację, bym wiedziała, co zamówić.
Mistrz gładził piękne materie z nabożną czcią i wzdychał.
- Och Urszulo, czyż nie są piękne? Człowiek widząc takie cuda zaraz dostaje natchnienia. Przyjrzę im się dokładniej i najdalej do piątku przyślę specyfikację. Nie będę zwlekał, bo ręce same rwą mi się do rysowania, gdy je widzę.
- Dziękuję Pshemko. W takim razie na początku przyszłego tygodnia będę mogła je zamówić.
Wchodząc do sekretariatu natknęła się na Marka.
- Dobrze, że cię widzę – powiedział. – Właśnie Basia przekazała mi, że przyszły próbki. Jak Pshemko, spodobały mu się?
- Jest zachwycony. Do piątku zrobi specyfikację. Aż się pali do projektowania.
- To dobrze. Pójdziemy na lunch? Trochę zgłodniałem.
- Pójdziemy, ale za pół godzinki, dobrze? Muszę tylko coś dokończyć. Jak się z tym uporam, przyjdę do ciebie.
- Dobrze, zaczekam. – Uśmiechnął się do niej promiennie i wrócił do siebie.
Usiadła przy biurku i z przyjemnością upiła łyk parującej kawy z filiżanki. Rozdzwonił się telefon. Odebrała i usłyszała wesoły głos Finley.
- Witaj Ushi. Próbki doszły?
- Doszły panie Finley. Dziękujemy, że tak szybko. Nasz projektant jest zachwycony. W przyszłym tygodniu wyślę faxem nasze zamówienie. A nasze próbki? Też dotarły?
- Dotarły Ushi i nasi projektanci są również pod wrażeniem. Jestem przekonany, że to będzie wspaniała kolekcja. Czekam w takim razie na zamówienie. My również wyślemy swoje. Do usłyszenia.
- Do usłyszenia panie Finley.
Wróciła do swoich tabelek. Uporała się szybko i zamknęła komputer. Ubrała płaszcz i poszła do gabinetu Marka. Violetty nie było, więc cicho zapukała do drzwi i po usłyszeniu „proszę”, weszła.
Marek nie był sam. Na kanapie siedziała szczupła, wysoka brunetka. Biel jej cery kontrastowała z kruczoczarnymi włosami i czarnymi, jak węgiel dużymi oczami. Marek wstał od biurka.
- Dobrze, że jesteś kochanie. Pozwól, że ci przedstawię. Paulina Febo, współwłaściciel firmy, a to Paula, jest jeden z tych ekonomistów, których sprowadziłem z Anglii i moja dziewczyna, Ula Cieplak.
Paulina podniosła się z kanapy i wyciągnęła do Uli dłoń, którą ta uścisnęła.
- Miło mi panią poznać – powiedziała.
- I z wzajemnością – odpowiedziała Paulina. – Widzę, że Marek ma świetny gust. Jesteś bardzo piękna. Pozwolisz, że będę się zwracać po imieniu? Tutaj wszyscy tak do siebie mówią.
- Nie mam nic przeciwko temu. Dziękuję. Ty też jesteś piękną kobietą.
- No dobrze dziewczyny. Skoro poznałyście się już, to ja teraz zjadłbym coś. Może dołączysz do nas Paula? Właśnie wybieramy się na lunch.
- Chętnie bym poszła, ale mam trochę roboty. Pshemko pokazał mi te angielskie próbki i chcę się przymierzyć do dodatków. Może innym razem.
Pożegnała się z nimi i wyszła.
- Ona jest naprawdę bardzo ładna, zjawiskowa. – Powiedziała cicho Ula. – Ja nie dorastam jej nawet do pięt.
Podszedł do niej i zamknął ją w ramionach.
- Dla mnie jesteś najpiękniejszą istotą na ziemi i nie zamieniłbym cię na żadną inną. To, że ona jest piękna nie przekłada się na jej paskudny charakter, którego ja miałem szczerze dość. Zerwanie z nią było jedną z najlepszych decyzji w moim życiu. Nie mówmy już o niej. Słyszysz, jak w brzuchu mi burczy? Chodźmy, bo jestem już bardzo głodny.




Marcysia (gość) 2012.08.10 16:16
Gosiu, rozdział jak zwykle w Twoim wydaniu wyszedł zjawiskowo ;) Jak Ty to robisz, że każda Twoja notka jest coraz lepsza? Zadziwiające :)
A skoro o notce mowa... Tak się zastanawiam, jak to będzie teraz między Sebastianem a Ulką. Wspólny Sylwester, nawet wspólny taniec... Może ich relacje się trochę ocieplą, kto wie?
Zakłopotanie Uli w momencie, gdy dowiedziała się, że ma spać z Markiem w jednym pokoju - czarujące. Jej nieśmiałość znowu wyszła na wierzch, ale wydaje mi się, że to urzekło Dobrzańskiego.
Nad perfekcją Cieplakówny w pracy można się rozpływać i napisac sporą pracę na ten temat. Ja jednak powiem krótko - pracowitość i zaangażowanie w nowym miejscu zatrudnienia musiały utwierdzić Marka w przekonaniu, że sprowadzenie Ulki do Polski było jego najlepszą decyzją w życiu.
I najpiękniejsza część tego rozdziału - ostatnia wypowiedź Marka i potwierdzenie, że on zupełnie oszalał na punkcie tej niepozornej dziewczyny.

Bardzo serdecznie dziękuję Ci za tą notkę i zapraszam do mnie, gdzie pojawiła się 8. część mojego opowiadania.
MalgorzataSz1 2012.08.10 16:35
Marcysiu.

Tak chwalisz ten rozdział, a ja wcale nie jestem z niego zadowolona. Przede wszystkim dlatego, że nie niesie ze sobą jakichś szczególnych zdarzeń.Ot, zwykła proza życia. Teraz trochę żałuję, bo mogłam być może bardziej rozbudować tę część sylwestrową. Ale cóż... Wyszło, jak wyszło.
Między Ulą a Sebastianem nic szczególnego się nie wydarzy. Nie planuję w najbliższych rozdziałach ani ich częstego wpadania na siebie, ani kolejnych przeprosin Sebastiana za londyński incydent. Ula przyjęła przeprosiny i nie będzie już do tego wracać. Ona i Marek skupią się teraz na współpracy z Finley'em i nie będzie przez to zbyt częstych spotkań z Sebastianem, co w końcu ten ostatni mocno odczuje i będzie miał poczucie odstawienia na boczny tor. Ale to za jakiś czas.
Ula jest nieśmiała, to prawda, ale myślę, że to przede wszystkim ujęło w niej Marka. Kocha ją bez najmniejszych wątpliwości. A co do decyzji zatrudnienia jej w F&D, to on już tam w Londynie wiedział, że to jest słuszna decyzja.
Dziękuję Ci Marcysiu za wpis i już przenoszę się na Twojego bloga.






miki (gość) 2012.08.10 22:08
przejściowe rozdziały też muszą być,życie nie składa się tylko z pasjonujących wydarzeń,miłość Uli i Marka rozwija się powoli,pierwsze ich wspólne wyjście,wcale nie dziwie się że Ula poczuła się niezręcznie gdy usłyszała o wspólnym pokoju,dopiero od niedawna są razem trudno by mu chciała od razu wskakiwać do łużka.
MalgorzataSz1 2012.08.10 22:14
Miki.
Wielkie dzięki za wyrozumiałość. Ula jeszcze nie może przywyknąć do bliskości Marka i jeszcze się krępuje. Niedługo to się zmieni. Kocha go przecież i ma świadomość, że wiecznie nie będzie spać tylko w łóżku obok.
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
danka69 (gość) 2012.08.10 23:14
Gosiu, jak wiesz miałam trochę zaległości w czytaniu Twojego opowiadania, ale jak tylko dorwałam się do komputera natychmiast je nadrobiłam. Pozwolisz,że skupię się na komentarzu tej ostatniej części, z której jak czytam nie do końca jesteś zadowolona. A ja wręcz przeciwnie.
Początek i koniec tej części zamknęłaś bardzo zgrabną klamrą. Początek to refleksja Marka na temat Uli, która kompletnie odmieniła jego życie. Swoim łagodnym charakterem wniosła dużo spokoju w jego życie. Nie szarpie się, nie kombinuje, jest sobą.Ula wyzwala w nim wiele pozytywnych cech, o które pewnie siebie wcześniej nie podejrzewał.
Koniec tej części , pierwsze spotkanie Uli z Paulą , bardzo miłe zresztą oraz rozmowa Uli z Markiem. Ula, jak zawsze nieśmiała i chyba z odrobiną kompleksów, nie może uwierzyć, że Marek zainteresował się nią, będąc wcześniej z tak piękną kobietą jaką niewątpliwie jest Paulina. Marek natychmiast rozwiewa jej wątpliwości, podkreślając, że uroda nie zawsze przekłada się na piękne wnętrze człowieka. Uli nie brakuje jednego i drugiego. Marek najwyraźniej w rozmowach z Ulą nie chce wracać do jego wcześniejszych relacji z Paulą i dobrze. Być może w dalszych częściach Marek odkryje się delikatnie, a może nie. Nie był kryształowy to prawda, ale najgorsze ma za sobą i ważne jest to co przed nim. A wspólna przyszłość z Ulą, również w pracy jest gwarantem szczęścia i sukcesu. Czekam z niecierpliwością na dalsze miłe chwile z Ulą i Markiem. A jeszcze jedno . Nie mogę przejść obojętnie nad początkową scenę w poprzednim rozdziale, kiedy Marek decyduje się wyznać Uli miłość. Przyłączam się do opinii, że generalnie mężczyźni nie są w stanie w tak piękny sposób mówić o miłości. Tylko kobieta Gosiu, a w tym przypadku Ty nią byłaś mogła to uczynić! W ten sposób trochę tego Marka wyidealizowałaś..... . Ale niech już tak zostanie... , no bo kto jak nie Marek ma być idealnym mężczyzną? Żartuję oczywiście!
Pozdrowionka!

monika_2601 (gość) 2012.08.11 01:33
Paulina miła i grzeczna wobec Uli? No tego jeszcze nie grali:p
Mój dzisiejszy komentarz długi nie będzie, więc wybacz mi to, no ale co tutaj pisać, skoro wszystko układa się jak "deska berlińska"?:p Sylwester udany, przy okazji sytuacja między Sebastianem a Ula się załagodziła. Wspaniale spędzony pierwszy dzień nowego roku, w gronie rodziny, przy obiadku i domowym ciepełku. Nowa praca owocnie rozpoczęta. Nowa sekretarka bardzo porządna i z tego co widać szybko wdrożyła się w działanie firmy. Pshemko przyjął Ulę bardzo dobrze, a nawet jeszcze lepiej niż dobrze:) Nazwał ją przecież zjawiskiem! Jednym słowem wszystko tak, jak być powinno :)
Zastanawia mnie tylko czy pojawienie się Pauli w tym rozdziale zwiastuje jakąś jej większą rolę na przestrzeni kolejnych. Uchylisz kątka tajemnicy?:D
A przerażenie Uli na wieść o wspólnym pokoju podczas nocy sylwestrowej - tak dla niej typowe, bardzo fajnie pokazane.
No, to chyba na tyle:) Jak zwykle przeczytałam z wieeeeeelką przyjemnością i już czekam na kolejny rozdział;)
Pozdrawiam

P.S. Baner społeczności pięknie wygląda na Twoim blogu;)
MalgorzataSz1 2012.08.11 13:44
Danusia.

Tak się cieszę, że mimo nawału obowiązków udało Ci się nadrobić te zaległe rozdziały. Brakowało mi Twoich komentarzy.
To prawda, że Marek bardzo się wyciszył przy Uli. Ona chyba na wszystkich ma taki terapeutyczny wpływ. Przy Paulinie chodził ciągle rozdrażniony i "podminowany". Ogólnie bardzo spięty i nerwowy. To wszystko ustąpiło wraz z pojawieniem się Uli w jego życiu. To tylko dowód na to, jak bardzo nasze usposobienie może się zmienić, gdy jesteśmy z tą właściwą osobą.
Ula jest jeszcze w jakimś stopniu zakompleksiona, ale ciągła adoracja Marka i utwierdzanie jej przez niego w przekonaniu, że jest kimś naprawdę wyjątkowym, odniosą pozytywny skutek. Powoli nabierze pewności siebie.
Etap życia z Pauliną Marek uważa za bardzo nieudany i bardzo dla niego nieprzyjemny. Stara się wyprzeć ze świadomości te wspólnie spędzone z nią lata. To dlatego niechętnie o nich rozmawia. Poza tym wie, że jego przeszłość nie była taka kryształowo czysta i obawia się, że gdyby opowiedział o niej Uli, nie przyjęłaby tego dobrze. Póki co, milczy na ten temat.
O wyznawaniu uczuć przez mężczyznę już chyba pisałam gdzieś wyżej. Nie sądzę by któryś z nich był zdolny, by w tak emocjonalny sposób przekazać swoje myśli. My kobiety jesteśmy wrażliwsze i nawet jeśli opisujemy myśli mężczyzny, to chcąc nie chcąc robimy to i tak z własnej perspektywy. Mentalnie chyba nie jesteśmy w stanie dotrzeć do tego męskiego punktu widzenia. Ja oczywiście przyznaję się bez bicia, że w każdym opowiadaniu idealizuję postać Marka i wynoszę go na piedestał. To trochę takie skrzywienie, bo bardzo polubiłam tę serialową postać, mimo, że nie zawsze jej uczynki i intencje były szczere.
Wielkie dzięki Danusiu za ten długi komentarz. Pozdrawiam Cię cieplutko.



Monika.


Już wyżej wyjaśniałam zachowanie Pauliny. Oni rozstali się we względnej zgodzi i porozumieniu. Potrafią nadal ze sobą rozmawiać. To jest ważne ze względu na wspólną firmę i konieczność widywania się w niej. Paulina nieco dojrzała i zrozumiała kilka rzeczy. Przede wszystkim to, że dla niej wspólne życie z markiem to już przeszłość. Każde z nich żyje swoim życiem i układa je sobie jak chce. On już znalazł swoją miłość, ona jeszcze nie. Nie oznacza to, że ma nie szanować nowej dziewczyny Marka. Tak też się zachowała przy tym poznaniu. Uścisnęła Uli rękę i powiedziała komplement, jak przystało na kobietę z wielką klasą. Mogę zdradzić, że Paulina będzie pojawiać się w kolejnych rozdziałach dość często. Poświęcę jej nieco miejsca w tym opowiadaniu podobnie jak jej bratu i Violetcie.
Bardzo Ci dziękuję Monika i serdecznie pozdrawiam.

PS. Zgadzam się z Tobą, że banerek, choć nie mobilny, wygląda całkiem nieźle. Zarówno Shabii jak i Ty spisałyście się na medal.



XUlaX (gość) 2012.08.11 16:45
Gosiu,
Cudownie. Sylwester po prostu bajkowy, pierwszy i na pewno nie ostatni spedzony razem.
Ula już na dobre wdrozyła się w bieżące sprawy Febo&Dobrzanski. Jak zawsze pracuje za dwoje, u niej ilość przekłada się na jakość. Pracuje bardzo sumiennie, Ula musi mieć wszystko ułozone. I bardzo dobrze, Marek ma prawo być z niej zadowolony. A Paulina...? Zachowanie Pauliny zupełnie mnie zaskoczyło. Nawet przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, że ona może być taka miła dla Uli. Spodziewałam się raczej awantury i obraźliwych słów, no, ale dobrze, dobrze. Ciekawe jak dalej rozwiniesz wątek Pauliny. Być może Ula i Paula sie zaprzyjaźnią?
Nie wiem, zobaczymy w następnych rozdziałach.
Pozdrawiam Cie Gosiu serdecznie.
MalgorzataSz1 2012.08.11 17:36
Paulina.

Ten rozdział był zupełnie zwyczajny z kategorii tych, w których niewiele się dzieje. Jednak i takie muszą być. Chciałam Ulę wprowadzić do firmy i poznać ze współpracownikami, również z Pauliną. Uspokoję Cię, że one na pewno nie zostaną przyjaciółkami, ale będą utrzymywać poprawne stosunki bez jakichś wzajemnych animozji. Poza tym nie zapominajmy, że Ula już jest piękna. Nie wiadomo, co by było, gdyby pojawiła się przed Pauliną w tych staromodnych ciuchach, podkręconej grzywce i odrutowaniu na zębach. Reakcja panny Febo byłaby z pewnością skrajnie inna.
Teraz skupią się na rozwinięciu współpracy z Finley'em i nawet zaproszą go do Polski. Przy okazji tej wizyty zostaną bardzo zaskoczeni. A czym? Musisz na to trochę poczekać.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz. Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz