17 sierpień 2012 |
Rozdział XIII +18
Następnego dnia zabrali Hannah z hotelu i pojechali do Pomiechówka. Marek dobrze znał trasę, więc nie błądził. Bez problemów podjechał pod posesję z numerem dwunastym i pomógł wysiąść dziewczynom. Niemal natychmiast zmaterializowała się przed nimi Violetta. Marek przedstawił je sobie. Uściskały się serdecznie. Po chwili wyszła z domu mama Violi i jej ojciec. Mama ze łzami w oczach porwała w objęcia dziewczynę. - Nie mogę uwierzyć. Córka Henia w naszym domu. Witaj dziecko, witaj. Jesteś trochę do niego podobna. Na pewno masz jego oczy. Zapraszam państwa do środka. – Zwróciła się do Uli i Marka. Zasiedli przy suto zastawionym stole. Po chwili Viola wniosła pachnącą kawę i postawiła przed każdym filiżankę. Jej mama siedziała, jak na szpilkach. - Opowiadaj dziecko. Tak dawno nie mieliśmy wieści od niego. Nawet nie wiedzieliśmy, że się ożenił i ma dziecko. To już tyle lat, tyle lat… Hannah uśmiechnęła się. - Ja bardzo przepraszam ciociu, ale nie mówię dobrze po polsku. Wprawdzie tata nauczył mnie trochę, ale mój zasób słów jest bardzo ubogi. Opowiem po angielsku, a Ula przetłumaczy, dobrze? Tak będzie mi łatwiej. Zanim jednak zacznę, chcę ci dać ten list. Jest tam też kilka zdjęć, a tu trochę drobiazgów dla was. – Wręczyła im pokaźnych rozmiarów reklamówkę. - Bardzo ci dziękujemy dziecko. – Powiedziała wzruszona Kubasińska. – Ja go przeczytam później. Teraz chcę posłuchać trochę o Heniu. Hannah zaczęła snuć opowieść a Ula wiernie tłumaczyć. Wyłonił się z niej obraz człowieka, którego życie nie oszczędzało. - Najpierw trafił do Plymouth – mówiła Hannah. - Zahaczył się w tamtejszej stoczni. Bardzo ciężko pracował. Często nie dojadał i spał byle gdzie. Ta ciężka praca mocno odbiła się na jego zdrowiu. W końcu nadszedł moment, że musiał wybrać. Albo nadal ciężka praca, albo zdrowie. Wybrał to drugie. Przeniósł się do Londynu licząc na jakąś dobrą posadę. Niestety. Nie mówił dobrze po angielsku, miał inny akcent i tylko ogólne wykształcenie. Przy takich warunkach nikt nie chciał go zatrudnić w biurze. Znowu musiał podjąć pracę fizyczną. W Londynie poznał mamę. Zakochali się w sobie i pobrali. Nie robili wesela, bo nie było ich na nie stać. Dwóch świadków i cieniutkie, złote obrączki musiały wystarczyć. Wkrótce pojawiłam się na świecie ja. Kochają mnie oboje bardzo. Mówią, że jestem ich dumą. Z dużym trudem skończyłam prestiżową uczelnię i podczas studiów dorabiałam korepetycjami, by odciążyć ich finansowo. Żyjemy bardzo skromnie. Tata nie może już pracować, bo jest zbyt chory. Mama jeszcze dorabia sprzątaniem. Ja miałam szczęście. Dzięki Uli dostałam posadę u pana Finley’a, właściciela domu mody w Londynie. Wcześniej na tym stanowisku pracowała tam właśnie Ula. To ona wprowadziła mnie we wszystko. Dzięki tej pracy trochę odżyliśmy. Wreszcie stać nas na lepszych lekarzy i bardziej skuteczne lekarstwa dla taty. Mam nadzieję, że wkrótce poczuje się lepiej i będzie mógł cieszyć się życiem tak jak na to zasługuje. Oczy Kubasińskiej były pełne łez. Przytuliła do siebie Hannah szepcząc. - Ciężkie mieliście życie dziecko, a my tu nie mieliśmy o niczym zielonego pojęcia. Nawet nie wiedzieliśmy, czy Henio żyje. Mógł przecież napisać. Pomoglibyśmy mu. - Ciociu. Przecież wiesz, jaki tato jest ambitny. On nigdy nie przyjąłby od nikogo pieniędzy. - Wiem dziecko, wiem. Ale nie muszą być to pieniądze. Teraz, kiedy już wiem co z nim, będziemy się starać pomóc w inny sposób. Mamy własną, dużą pasiekę. Przyślemy mu miodu od czasu do czasu. Miód jest dobry na wszystko, a ten nasz szczególnie, bo nie jest oszukany. - Dziękuję ciociu. Marek dopił kawę i podniósł się z krzesła. - Drodzy państwo, ja będę uciekał, bo muszę wrócić do firmy. Zostawiam tu Ulę, która będzie tłumaczyć słowa Hannah. Wrócę wieczorem i was zabiorę chyba, że Hannah zechce zostać u was jeszcze jeden dzień. - A mogłabyś? – Spytała Violetta. - Musiałabym zadzwonić do pana Finley’a. Jeśli tylko nie będę mu potrzebna, to chętnie zostanę. - Nie dzwoń Hannah. Ja wracając zajrzę do hotelu, może go jeszcze zastanę i pogadam z nim. Jeśli go już nie będzie, to sam zadzwonię. Zresztą czuję się trochę nie w porządku w stosunku do niego, bo przecież obiecałem mu pokazać miasto. Skontaktuję się zaraz i umówię z nim. Powłóczę się dzisiaj trochę i pokażę mu ciekawsze miejsca. Zadzwonię też do ojca, niech rzuci okiem i na mój dział. Po ciebie kochanie przyjadę koło siódmej dobrze? – Zwrócił się do Uli. - Dobrze. Jedź ostrożnie. Po jego wyjściu Hannah spojrzała na nią zdziwiona. - To wy jesteście razem? Nie wiedziałam. Zaskoczyłaś mnie. - Jesteśmy razem. Zakochaliśmy się w sobie jeszcze tam w Anglii. - Ładna z nich para, prawda? – Wtrąciła się Violetta. – On świata poza Ulką nie widzi i dałby się za nią pokroić. Do pokoju weszła mama Violi dźwigając spory stos rodzinnych albumów. - Chodź dziecko. Musisz poznać resztę rodziny. Po obiedzie zadzwonił Marek informując, że Hannah może zostać w Pomiechówku do niedzieli, bo Dawid ze względu na nią przesunął wylot na poniedziałek rano. Bardzo się ucieszyła i ze łzami w oczach dziękowała Finley’owi, któremu Marek oddał słuchawkę. - Nie przejmuj się Hannah, – mówił Dawid – w poniedziałek nie ma nic pilnego, więc możemy zostać tu jeszcze jeden dzień. Marek zapewnia mi na jutro dalsze atrakcje, żebym się nie nudził. Powiedz Ushi, że podjedzie tam za dwie godziny po nią. Ciesz się rodziną, a ja czekam na ciebie w niedzielę wieczorem. - Jest pan dobrym człowiekiem i wspaniałym szefem. Bardzo, bardzo panu dziękuję. Wracali do Warszawy. Ula była w doskonałym nastroju. - Nawet nie wiesz jak Hannah ucieszyła się, że może tam zostać. Bardzo przeżywała to spotkanie z rodziną, mimo, że widziała ich po raz pierwszy. Rodzice Violi są bardzo mili i niezwykle gościnni. Polubiłam ich. Czy wiesz, że dostaliśmy od nich po wielkim słoiku miodu? Zostawię ci jeden a drugi zabiorę. Betti się ucieszy, bo uwielbia miód, szczególnie z białym serem. To jej przysmak. - Ja też to uwielbiam. Zrobimy sobie jutro na śniadanie i koniecznie do tego kakao. Świetne połączenie. Zamilkli na kilka minut. Zapadł zmierzch i Marek bardziej skupił się na drodze. Przystanęli na światłach. - Marek? - Mmm… - A co z jutrzejszym dniem. Mówiłeś, że spędzisz go z Dawidem. Mam siedzieć sama w domu? A może przygotuję coś dobrego na obiad i przywieziesz go na Sienną? - To dobry pomysł Ula. Mam nadzieję, że się zgodzi. Zresztą po obiedzie moglibyśmy pojechać wszyscy do Pomiechówka po Hannah. Jakoś musi się dostać do Warszawy, a z tego co wiem, Kubasińscy nie mają samochodu. Zadzwonię do niego z domu i zapytam jak się na to zapatruje. Dawid był zachwycony propozycją, tym bardziej, że Marek obiecał mu zwiedzanie do południa Zamku Królewskiego, którego był bardzo ciekaw. Odłożył telefon i uśmiechnął się do Uli. - Załatwione skarbie. Zastanawiam się tylko, co on mógłby zjeść, żeby mu smakowało. – Ula żachnęła się. - Nie będę się silić na nic wymyślnego. Jutro niedziela i mam zamiar ugotować tradycyjny niedzielny obiad. Będzie rosół z makaronem i pieczeń z zawiesistym sosem. Do tego puree i tarte buraczki na kwaśno. Może zrobię też kompot i jak mi się uda, to upiekę jakieś proste ciasto. Dawid nie jest wybredny i na pewno nie poczuje się rozczarowany takim obiadem. - Ja już oblizuję się na myśl o tych przysmakach. Wiem, że będzie pyszne jak wszystko, co wychodzi spod twoich rąk. – Przytulił ją do siebie i musnął ustami jej skroń. – Chodźmy spać. Późno już, a ja muszę jutro wstać o jakiejś przyzwoitej godzinie. Najlepiej o ósmej. Na dziesiątą umówiłem się z Dawidem. Wstał z kanapy i pociągnął ją do łazienki. Mimo późnej pory nie odmówił sobie kochania jej. Chciał maksymalnie wykorzystać czas, który mieli tylko dla siebie. Nie broniła się, bo po wczorajszym dniu, a raczej nocy, kiedy obdarował ją ogromną dawką błogiej rozkoszy, pragnęła jej więcej i więcej. Był dobrym nauczycielem a ona pojętną uczennicą. Nauczyła się, jak czerpać i jak sprawiać przyjemność. Seks z nim był czymś naprawdę wyjątkowym. Aktem pełnym uniesień, odurzenia i błogości. Był dla niej jak narkotyk, od którego zaczęła się uzależniać. Jęknęła cichutko, gdy wszedł w nią rozbudziwszy uprzednio wszystkie jej zmysły. Oderwał się od jej ust szepcząc. - Uwielbiam się z tobą kochać. Ubóstwiam twoje ciało. Kocham w nim wszystko. Tracę zmysły, gdy trzymam cię w ramionach. Zagryzła wargi i objęła dłońmi jego plecy schodząc aż do pośladków i przyciskając je mocno do siebie. Jego ruchy nabrały rytmiczności, a jego usta nie przestawały jej całować rozpalając ją coraz bardziej. Ułożył jej nogi na swoich ramionach i wchodził w nią najgłębiej jak tylko mógł. Jej ciało tańczyło pod jego dłońmi, jak ciało brazylijskiej tancerki samby. Wiła się jęcząc i wzdychając, a on słysząc to zatracał się coraz bardziej. Krzyknęła głośno wyginając ciało w łuk. Objął ją ściśle i przytulił do siebie nie przestając się poruszać. Poczuł jej skurcze i po następnych kilku ruchach on też wystrzelił uwalniając się od tego potężnego napięcia. Dyszeli ciężko przyklejeni do siebie. Po kilku chwilach, gdy wrócił mu oddech spojrzał z miłością w jej zamglone, błękitne oczy. - Dziękuję kochanie. Nigdy nie przeżywałem zbliżenia tak bardzo silnie. Jesteś wspaniała i wyjątkowa. Wariuję na twoim punkcie i kocham Cię, jak szaleniec. Nigdy mi ciebie dość. Wpiła się w jego usta całując go namiętnie. - Nigdy nie byłam taka szczęśliwa Marek i gdybyś przestał mnie kochać, nikt nigdy nie zapełniłby tej pustki po tobie. - To niemożliwe kotku. Ja nigdy nie mógłbym przestać cię kochać. Jesteś przecież najważniejszą osobą w moim życiu. Powietrzem, którym oddycham. Nie mógłbym żyć bez powietrza Ula. Nie mógłbym żyć bez ciebie. Zasypiali w swoich ramionach syci siebie i pewni swojej miłości. Krzątała się w kuchni nucąc coś cichutko pod nosem. Zerknęła na zegar, który wskazywał godzinę czternastą trzydzieści. Przed chwilą dzwonił Marek mówiąc, że przyjadą o piętnastej. Miała jeszcze trochę czasu. Właściwie wszystko było gotowe. Ściągnęła kuchenny fartuszek i poszła się przebrać w coś bardziej eleganckiego. Poprawiła makijaż i nakryła stół w salonie śnieżnobiałym obrusem. Ustawiła talerze i szklanki z kompotem. Nie zapomniała również o kieliszkach i dobrym winie, którego zapas Marek miał zawsze w barku. Punktualnie o piętnastej usłyszała szczęk klucza w zamku. Wyszła do przedpokoju i już po chwili tonęła w ramionach uśmiechniętego Finley’a. - Ushi! Wyglądasz zjawiskowo! Ależ ślicznotka się z ciebie zrobiła! Tymi komplementami wprawił ją w zażenowanie poparte dorodnymi rumieńcami, które wykwitły na jej licu. - Dziękuję panie Finley. Zapraszam do stołu. Za chwilę podam obiad. Przy pomocy Marka wniosła do salonu wazę z rosołem i pozostałe naczynia wypełnione składnikami drugiego dania. - Zanim zaczniemy, – odezwał się Finley – chciałbym wznieść toast za wspaniałą polską gościnność, za pomyślność naszych wspólnych interesów i owocną współpracę między naszymi firmami. Chciałbym cię też prosić Ushi, byś mówiła mi po imieniu. Nie jestem jeszcze taki stary, choć posiwiałem bardzo wcześnie. Moja Cynthia mówi, że teraz wyglądam znacznie lepiej niż kiedyś. Oby miała rację. Wasze zdrowie kochani. Zaczęli jeść. Tak jak przewidziała Ula, Dawidowi smakowało wszystko. Wychwalał smak i aromat rosołu, miękkość mięsa rozpływającego się w ustach i świetnie przyprawione buraczki. Po obiedzie Ula zrobiła im wszystkim kawę i ustawiła na stole równo pokrojone w zgrabne kostki ciasto migdałowe. To była ta przysłowiowa kropka nad „i”. Finley rozpływał się w pochwałach dla zdolności kulinarnych swojej byłej asystentki. O dziewiętnastej podjechali pod dom Kubasińskich. Przywitali się ze wszystkimi przedstawiając im Finley’a. Zarówno matka, jak i ojciec Violetty dziękowali mu z całego serca, że zgodził się przedłużyć pobyt w Polsce, bo dzięki temu mogli bliżej poznać Hannah. Po zapewnieniach tej ostatniej, że teraz będzie już z nimi w stałym kontakcie i po wylewnym pożegnaniu opuścili Pomiechówek zawożąc Dawida i jego asystentkę do hotelu. Następnego dnia rano oboje wylecieli do Londynu. Prace nad kolekcją wiosna-lato były już bardzo zaawansowane. Materiały, które przysłano z Anglii tak bardzo zainspirowały Pshemko, że wznosił się na wyżyny swojego kunsztu. Kolejne projekty niemal taśmowo wychodziły spod jego ołówka i były zachwycające. Marek zacierał ręce z radości, bo wiedział już, że ta kolekcja będzie wspaniała i pozwoli im zaistnieć na brytyjskim rynku mody. Z Finley’em mieli bardzo częsty kontakt. Uzgodnili wreszcie wspólne stanowisko, co do daty pokazu. Miał się odbyć piątego maja. - Mark, my swoje pokazy zawsze urządzamy w Hilton London Tower Bridge. Usytuowany jest w samym sercu Londynu i wszędzie stąd blisko. W tym hotelu zarezerwowałbym dla was wszystkich pokoje, tylko musisz mi powiedzieć, ile osób będzie od was na pokazie. - W porządku Dawid, Dziękuję. Wkrótce dostaniesz wszystkie informacje. Myślę, że nasz projektant przyjedzie klika dni wcześniej. Wyślemy go tam razem z kolekcją. On bardzo jest przywiązany do swoich dzieł i nie darowałby mi, gdybym go wraz z nimi nie wysłał. - Nie ma sprawy. Zapewnij go, że tu na miejscu będzie miał zagwarantowaną wszelką pomoc z naszej strony. Osobiście o to zadbam. - Rozpieściliśmy go tutaj Dawid i nie wiem, czy udźwigniesz ciężar jego grymasów. – Roześmiał się Marek. - Nie martw się. My dopieścimy go jeszcze bardziej, bo zasłużył sobie na to. Jest genialny. - Już ci dziękuję w jego imieniu i do usłyszenia. Początek kwietnia sprawił im miłą niespodziankę w postaci ciepłych, słonecznych dni. Ewidentnie wiosna pchała się na świat. Zaczęły zielenić się trawniki, a spośród jeszcze niewysokiej trawy wystawiały swoje główki pierwsze podbiały. Z gałęzi leszczyny, której w parku było pod dostatkiem zwisały długie, soczyście żółte kiście kwiatostanów, sypiące pod wpływem ruchu wiatru żółtym pyłem. ![]() Na klombach wysadzono narcyzy, tulipany i szafirki, których na wpół rozwinięte, drobne pąki, łakomie wyglądały słońca. Najbardziej imponująco prezentowały się forsycje. Ustawione w szeregu przy alejce mamiły wzrok żółtym kwieciem gęsto pokrywającym ich gałęzie. Marek objął Ulę i przytulił do swego boku. Pociągnął nosem łowiąc te wszystkie wiosenne zapachy. - Pięknie tu, prawda? Uwielbiam wiosnę. Tyle się dzieje w przyrodzie. To takie przyjemne iść z tobą u boku i podziwiać te cuda. Spójrz na staw. Czyż nie wygląda magicznie? Nawet kaczki wyglądają na zadowolone. – Uśmiechnął się patrząc w jej oczy. – Wiesz, ciągle myślę o tym wyjeździe do Londynu. Może przedłużylibyśmy pobyt o kilka dni? Odwiedziłabyś stare kąty i swoich przyjaciół, których tam zostawiłaś. To byłaby taka podróż sentymentalna. Co ty na to? Odwzajemniła jego uśmiech. - Byłoby cudownie. Moglibyśmy sobie na to pozwolić? Maciek pewnie też chętnie odwiedziłby Johna i Smile’ów, a ja zaprowadziłabym cię na najlepsze hot-dogi w mieście. Są pyszne, szczególnie z piklami i sprzedaje je mój przyjaciel Jabal. To Nigeryjczyk. Tak zarabia na życie. W kraju zostawił żonę i dzieci. - Odwiedzimy ich Ula. Wszystkich. Na pewno ojciec da nam kilka dni wolnych. Zasłużyliśmy. Zresztą on i mama też będą na pokazie i po nim ojciec wszystkiego dopilnuje. - Jak będziemy na miejscu poproszę Dawida, by pożyczył nam Bentley’a. Samochodem szybciej się przemieścimy. - Będzie wspaniale. – Zakończył snucie tych planów Marek rozsiadając się na ławce i wystawiając do słońca twarz. Dla Maćka Szymczyka zaczął się gorączkowy okres. Nie oszczędzał się. Ciągle gdzieś latał i coś załatwiał. Więcej go nie było w biurze niż był. Czasami nie widzieli go przez kilka dni i rozmawiali z nim wyłącznie telefonicznie. Marek doceniał jego wielkie zaangażowanie. Wiedział też, że dłużej sam nie może tego ciągnąć, bo po prostu fizycznie nie da rady. Musiał mu załatwić pomoc. Kazał Sebastianowi zredagować ogłoszenie i zamieścić je w gazetach. Także w Internecie. Na odzew nie czekali długo. Następnego dnia zaczęły napływać lawinowo CV. Marek poinformował o tym Maćka i kazał mu się stawić w biurze w najbliższy piątek. To przede wszystkim on miał zadecydować o przydatności ewentualnego asystenta. Jednak jak się okazało, nie poprzestano na jednym. Zatrudniono dwóch, zdaniem Maćka najlepszych. Natychmiast zabrał ich do swojego niewielkiego gabinetu i wyłuszczył im, czym będą się zajmować. Ostrzegł, że jakakolwiek niesubordynacja będzie skutkowała zwolnieniem. Dodał, że pracy jest mnóstwo, a że stawki dostali wysokie, muszą udowodnić, że na nie zasługują. Rozdzielił między nich zadania i od następnego dnia mieli się już ostro wziąć do roboty. Trochę odetchnął i zwolnił. Był wdzięczny Markowi, że pomyślał o asystentach dla niego. Sam czuł, że już dłużej nie da rady ciągnąć tego w pojedynkę. Spacer po parku wprawił ich w dobry nastrój. Wracali właśnie do biura, gdy natknęli się na Paulinę i Alexa, którzy po wspólnym lunchu też zmierzali do F&D. - Dobrze, że was widzę. Rozmawiałem niedawno z Finley’em i powiedział mi, że będzie rezerwował hotel na pokaz i pokoje dla nas. Musi znać liczbę osób, które będą reprezentować naszą firmę. Jedziecie oboje do Londynu? - A jak myślisz? – Syknął Alex. – Naprawdę musisz o to pytać? Czy doświadczenie ostatnich lat niczego cię nie nauczyło? Przecież to chyba jasne, że zawsze jesteśmy obecni na pokazach. Marek już chciał odpowiedzieć mu w podobnym tonie, lecz Ula go uprzedziła. - Proszę się tak nie irytować panie Febo. Zawsze mógł pan zmienić plany i nie poinformować nas o tym. My musimy mieć pewność, co do liczby tych osób, bo jak zapewne pan wie, wiąże się to z kosztami ponoszonymi przez „Fashion look”. Teraz Paulina nie dała bratu dojść do słowa. - To oczywiste Ula. Nie ma się o co kłócić. Jedziemy na ten pokaz oboje, więc uwzględnijcie nas, dobrze? - O to właśnie nam chodziło. Dziękuję Paulina. Kiedy rozstali się na piątym piętrze Alex pociągnął Paulinę w głąb korytarza do swojego gabinetu. - Naprawdę zachodzę w głowę, jak ty mogłaś wytrzymać tyle lat z tym tępakiem. Potrafi dziesięć razy pytać o jedno i to samo. – Żołądkował się Alex. – Żałosny dupek. Tymi słowami rozdrażnił ją tylko. Stanęła na środku pokoju ujmując się pod boki. - Dupek? A ty, kim jesteś? Myślisz, że jesteś lepszy od niego? Jeśli tak, to oświeć mnie, bo naprawdę nie wiem, w czym. Zawsze kamienna twarz Febo tym razem przybrała wyraz niebotycznego zdumienia. Nie spodziewał się, że dożyje dnia, w którym jego siostra będzie bronić tego beznadziejnego nieudacznika. - Nie poznaję cię Paulina. Myślałem, że jesteś po mojej stronie. - Zawsze jestem po twojej stronie, ale czasami przesadzasz. Naprawdę nie możesz się powstrzymać od tych wszystkich złośliwości pod jego adresem? Może byś dał sobie wreszcie z tym spokój. Moje życie z nim nie miało sensu i dobrze o tym wiesz. Tylko uprzykrzaliśmy je sobie nawzajem. Znacznie lepiej i rozsądniej było rozstać się. Ja nie żałuję tego kroku i najważniejsze dla mnie jest to, że nadal możemy rozmawiać normalnie. Może czas wreszcie trochę złagodnieć Alex i dać mu spokój. Pomyśl o tym, bo wyjdzie ci to tylko na zdrowie. Nie rozumiał jej, choć bardzo się starał. Kiedyś dorzuciłaby jeszcze do tego, co powiedział Markowi kilka zjadliwych uwag, a dziś staje w jego obronie. Ona złagodniała, wyciszyła się. To rozstanie ją zmieniło. Nie wiedział tylko czy na lepsze, czy na gorsze. Dla niego chyba na gorsze. Weszli do Marka gabinetu i uwolnili się z płaszczy. Zgodnie usiedli przy jego biurku z zamiarem zrobienia listy dla Dawida. - Ty, ja, mama, ojciec, oboje Febo, Pshemko, jego asystent, Iza i Maciek. To razem dziesięć osób. – Wyliczał Marek. – Wziąłbym jeszcze Czarka, żeby fotografował wszystko, choć z drugiej strony myślę, że oni tam na miejscu mają fotografów. Zamiast niego zabrałbym Violettę i jej mamę. Pomyślałem, że to byłaby dobra okazja, by spotkały się z rodziną, a i Hannah byłoby miło, co myślisz? Patrzyła na niego z rozczuleniem. - Jesteś najlepszym człowiekiem, jakiego znam. Już sobie wyobrażam, jak Viola się ucieszy, a jej mama? Na pewno nie byłoby ją stać na taki wyjazd. Tyle lat nie widziała brata i nie wiadomo, czy miałaby okazję. Sama Hannah mówiła, że on jest bardzo schorowany. Och! Marek! Jestem taka podekscytowana. Zawołam ją i powiem jej o tym, dobrze? Uśmiechnął się do niej radośnie. Uwielbiał, gdy była taka spontaniczna. Kiwnął głową. - Dobrze. Zawołaj ją. Violetta po usłyszeniu tej wiadomości prawie wyszła ze skóry i z radością ściskała Ulę i Marka. - Kocham was! Zaraz zadzwonię do mamy. Ależ ona się ucieszy! O jeżuniu! Bardzo, bardzo wam dziękuję. Wypruła jak strzała z gabinetu i już po chwili dzwoniła do rodzicielki, by podzielić się z nią tą fantastyczną wiadomością. Oni tymczasem rozmawiali z Dawidem i prosili, by zarezerwował hotel dla dwunastu osób, trzy pokoje dwuosobowe i sześć jedynek. Poprosili też do telefonu Hannah i poinformowali ją o przyjeździe rodziny. Słyszeli, jak płacze przez telefon. - Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo dobra to wiadomość. Ojciec nie będzie posiadał się ze szczęścia. Trzydzieści lat nie widział swojej siostry, a zdjęcia, które przywiozłam z Polski nie oddają przecież wszystkiego. Bardzo wam kochani dziękuję i w jego imieniu. Rozłączyli się i popatrzyli sobie z miłością w oczy. - To co skarbie. Zbieramy się do domu. Twój tata zaprosił mnie na obiad. Mówił, że to niespodzianka, więc się nie dopytywałem. Nie wiesz, co smacznego zaserwuje? - Wiem, ale ci nie powiem. Jak niespodzianka, to niespodzianka, nie? – Roześmiała się na widok jego rozczarowanej miny. Cmoknęła go w nos i pociągnęła w kierunku drzwi. |
XUlaX (gość) 2012.08.17 12:24 |
Gosiu. Cudowna notka, przeczytałam ją niezwykle szybko. Szczególnie fragment między Ulą i Markiem, to było niesamowite. Przeczytalam to jednym tchem. :) Świetnie pociągnęłaś wątek Hannah i Kubasińskich. Wyobrażam sobie, że mama Violi była w szoku jak zobaczyła bratanicę i pojedzie do Londynu odwiedzić brata. To cudowny prezent, Marek jest naprawdę wielkoduszny. To też po części zasługa Dawida, bo przeciez mógł się nie zgodzić, aby Hannah pojechała do Pomiechówka na te kilka dni. Fajnie, że Ula i Marek zostaną kilka dni w Londynie. Przecież Ula mimo tego, że w Polsce ma rodzinę, przyjaciól i chłopaka to tam w Anglii też zostawiła bliskie sobie osoby. Tak samo Maciek, on bardzo się związal z Johnem. Dobrze, że Marek o tym pomyślał. Gosiu, nie spodziewałam się takiej reakcji ze strony Pauliny. Ona przeciwstawiła się Aleksowi? I jeszcze bronila przed nim Marka? A Aleks co? Nie wiedział, że trzeba mieć wszystko pewne? Skąd Marek i Ula mieli wiedzieć czy Febo w tym roku chcą jechać na pokaz. Coś czuję, że tutaj pomiędzy Paulą i Aleksem dojdzie jeszcze do jakiś starć. Pozdrawiam :) |
MalgorzataSz1 2012.08.17 13:36 |
Paulina. Twoja imienniczka po rozstaniu z Markiem zrozumiała wiele rzeczy. Zmieniła się. Nawet Alex to dostrzega, choć myśli, że dla niego, to ona zmieniła się na gorsze. Ona po prostu złagodniała. Nie pluje jadem i jest bardziej zrównoważona. Wyciszyła się. To bardzo pozytywny objaw. Wątek Hannah będę już ciągnąć do końca tego opowiadania, choć nie będzie on obecny we wszystkich rozdziałach. Coś się wydarzy i to właśnie temu poświęcę ich kilka. Na pewno opiszę ich pobyt w Londynie u swoich znajomych i to już chyba w następnym rozdziale. Wielkie dzięki za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. |
danka69 (gość) 2012.08.17 15:45 |
Gosiu, wróciłam, ale teraz dopiero doświadczam braku czasu. Wcześniej to chyba tylko mi się zdawało, że jestem zagoniona.... . Weszłam na Twojego bloga przy okazji poobiedniej kawy i jak zawsze z radością w sercu przeczytałam kolejny rozdział. Nie komentowałam poprzedniego, który był cudowny. Przyłączam się do komentarza innych, potwierdzając, że jesteś coraz większą mistrzynią w opisie scen intymnych. A to czy je opisujesz pod prysznicem , czy też gdzie indziej, ma naprawdę drugorzędne znaczenie.Najważniejsze są emocje , które w nich nam przekazujesz. Subtelność, delikatność, ogrome uczucie między dwojgiem młodych ludzi oraz szacunek którym się obdarzają, to immanentne cechy tych scen.Owszem mogłyby być dłuższe, ha.ha, bo można je zwyczajnie czytać bez końca.... . W dzisiejszym rozdziale Marek ponownie pokazuje swoje gołębie serce, proponując Wioli i jej mamie wyjazd do brata. Wcześniej organizuje wspaniały pobyt w Polsce gościom z Anglii. Ula dzielnie mu sekunduje, przygotowując samodzielnie obiad. Oh, ta polska gościnność. Ciepła i cudowna część.Dziekuję i serdecznie pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2012.08.17 16:22 |
Danusiu. Ależ mi zrobiłaś niespodziankę. Wiedząc, jak bardzo cierpisz na chroniczny brak czasu i jak bardzo jesteś zajęta, nie sądziłam, że dasz radę pochylić się jeszcze nad komentarzem. Jestem Ci naprawdę wdzięczna za tyle miłych słów szczególnie jeśli chodzi o sceny intymne. To naprawdę motywuje. Mam nadzieję, że jednak poukładasz wszystko u siebie tak, by jednak znaleźć czas na odpoczynek i relaks. Liczę też na wiadomości od Ciebie, jak już trochę odsapniesz. Pozdrawiam Cię cieplutko i jeszcze raz dziękuję. G. |
Shabii (gość) 2012.08.17 17:10 |
Gosiu. Znakomita, piękna, romantyczna i taka słodka część. Bardzo mi się podobała szczególnie dlatego, że miałam ochotę przeczytać dziś coś mega optymistycznego a twoja notka oczywiście do takich się zalicza. Wiesz, że jak kocham słodziaki a czytając twoje dzieła po prostu się rozpływam. Każda część twojego opowiadania, każde twoje opowiadanie działa na mnie kojąco. Ostatnio coraz częściej się denerwuję, jestem jakaś niespokojna i wszystko mnie drażni a dzięki temu co piszesz humor momentalnie mi się poprawia. No ale przejdę do rzeczy, bo ty przecież liczysz na ocenę opowiadanie a niekoniecznie masz ochotę czytać o moim zmieniającym się nastroju. Tak więc, bardzo się cieszę, że Hannah została ciepło przyjęta przez rodzinę i że Finle-y pozwolił jej zostać w Pomiechówku na noc. Mogła troszkę więcej czasu spędzić z ciocią, wujkiem i kuzynką. Widać, jak bardzo szczęśliwa była seniorka Kubasińska gdy jej bratanica opowiadała jej o życiu brata w Londynie. Dobrze, że Marek wrócił do Warszawy by spędzić czas z Dawidem. Bardzo brzydko wyglądałoby gdyby miał siedzieć sam w hotelu. A tak jest im wdzięczny za gościnność jaką go obdarzyli. Część +18 jak dla mnie perfekcyjna. Muszę przyznać, że czytając przechodziły mi po plecach ciarki. Cudownie opisałaś tę scenę i naprawdę jestem pod wrażeniem. Cud, miód, malinka! Aha, zapomniałabym dodać, ja się domagam w którejś części sceny pod prysznicem. Mówiłam Ci, że tęsknie za kabiną prysznicową. Ciąg dalszym może być na 'blacie w kuchni' naprawdę, nie będzie mi to przeszkadzać. Przekonana jestem, że bardzo mi się spodoba. (Wyjdę na mitomankę). Obiad na Siennej przebiegł w bardzo miłej atmosferze. Posiłki przyszykowane przez Ulę sprawiły, że mimo iż mam na obiadek dziś pierożki, to zaburczało mi w brzuchu. Wszystko było na pewno bardzo pyszne. Dobrze, że Ula postawiła na Polskie dania. Tym miłym akcentem Dawid mógł poznać nasze potrawy. Z każdą kolejną częścią Marek zyska u mnie jeszcze większą sympatię. Tyle dobrego już zrobił dla Uli i Maćka a teraz jeszcze zaproponował wyjazd do Londynu Violi i jej mamie. Prześlicznie z jego strony. Widać, że Ula ma na niego dobry wpływ. Przy niej staje się naprawdę dobrym, wrażliwym i kochanym człowiekiem. Kolejny raz bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie Paulina. Po Aleksie nie spodziewałam się niczego dobrego, bo ten człowiek chyba już zawsze pozostanie gburem który potrafi tylko pluć jadem. Natomiast Paulina odżyła, zmieniła się na lepsze. Stara się być w porządku i dopiero teraz pokazuje, że faktycznie ma klasę. Dobrze zrobiła, że poważnie pogadała z Aleksem. Kto wie, może i on kiedyś choć odrobinkę się zmieni. Ciekawa jestem co senior Cieplak przygotował dobrego. Obstawiam hmm gołąbki? Chyba w tym opowiadaniu jeszcze ich nie było a to jedna z moich ulubionych potraw, dlatego strzelam, że to będę właśnie gołąbeczki. A może jakiś grill? W końcu wiosnę mają. Chciałabym odnieść się jeszcze do obrazków, jakie wkleiłaś. Dziękuję Ci bardzo, za zdjęcie z forsycją. Bardzo lubię ten krzew, ma takie śliczne, jaskrawo-żółte kwiatuszki. Gosiu, na koniec raz jeszcze napiszę, że rozdział znakomity i naprawdę bardzo przyjemnie, lekko się go czytało. Czekam już na kolejne cudeńko. Wiosna - cieplejszy wieje wiatr! Wiosna - znów nam ubyło lat! Wiosna wiosna w koło, rozkwitły bzy! [img]http://republika.pl/blog_la_3476346/4058821/tr/bez.jpg[/img] Ps: Spodziewaj się ode mnie małej niespodzianki gdzieś niedługo. Pozdrawiam :-):-) |
orchid94 (gość) 2012.08.17 17:30 |
Małgosiu Dziś krótko, bo mam kłopot ze skleceniem chociaż jednego sensownego zdania. Choroba rozłożyła mnie kompletnie i umieram. No nie ważne, wracam do sedna. Kolejna piękna, optymistyczna część. Po pierwsze wizyta Hannah u rodziny Kubasińskich. Wyobrażam sobie to szczęście i wzruszenie. Ojciec Hannah nie miał łatwej przeszłości. Potem noc Uli i Marka pięknie opisana. Widać, że ta dwójka wprost za sobą szaleje. Przemiły obiad z Finley'em był bardzo tradycyjny i widać, że obcokrajowcy potrafią docenić dobre, Polskie jedzenie. Piszesz o potrawach bardzo często, więc jestem pewna, że jesteś świetną kucharką. No i coś, co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło - rozmowa Uli i Marka z Pauliną i Aleksem. Ula nie dała się wyprowadzić z równowagi, a powiedziała w czym rzecz prosto i zrozumiale, Paulina była miła (cieszę się, że się zmieniła na lepsze) i jeszcze na koniec wygarnęła bratu i ma rację. Mam nadzieję, że Aleks też już niedługo przestanie pluć jadem. Wyjazd Violi i jej mamy do rodziny to piękny gest, fajnie, że Marek o tym pomyślał. No i odciążył Maćka zatrudniając mu asystentów. Widać, że Szymczyk zrobi wszystko, by Marek nie poczuł się ani przez chwilę zawiedziony, a w związku z tym przedstawił jasne zasady nowo zatrudnionym. Wyjazd do Londynu zapowiada się bardzo ciekawie, zwłaszcza, że Ula i Marek przedłużają sobie urlop. A tak przy okazji - sama chciałabym pojechać do Londynu i planuję to zrobić w przyszłe wakacje, jeśli się uda :) Gosiu naprawdę cudownie, jestem pod wrażeniem :) No i ciekawi mnie jaką to niespodziankę przygotował Józef. Bardzo, bardzo serdecznie pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2012.08.17 18:19 |
Shabii, Orchid. Jestem powalona długością Waszych komentarzy. Shabii dziękuję za śliczny bez. Zżera mnie ciekawość, co Ty za niespodziankę możesz mieć dla mnie. Odnoszę się do obu komentarzy, bo macie podobne przemyślenia. Od razu uprzedzę, że nie dowiecie się, co przygotował Józef. W ogóle nie rozwinęłam tego wątku. Nieubłaganie zbliża się pokaz w Londynie i też szykuję tam trochę niespodzianek. Wprawdzie niewiele, ale zawsze. Odnośnie Alexa powiem tylko tyle, że nie będzie on do końca gburowaty. Pewne okoliczności i pewne zdarzenia pozwolą mu z innej perspektywy spojrzeć na swoje dotychczasowe życie i przewartościować je. Oczywiście nic nie zdradzę. Musicie spokojnie doczytać do tych wydarzeń. Scena pod prysznicem będzie, ale dopiero w ostatnim rozdziale. W sumie jest ich 23 więc łatwo policzyć. Sceny na blacie kuchennym nie przewidziałam. Może w następnym opowiadaniu, o ile powstanie. Dziękuję Wam obu za te mile pieszczące moje ego słowa. Serdecznie ob ie pozdrawiam. |
ulka-brzydulka (gość) 2012.08.17 21:07 |
Małgosiu Powiem ci, że jakbym miała sobie wyobrazić rodzinę Kubasińskiej to chyba wyglądałaby zupełnie inaczej, od tej opisanej tutaj. Okazali się wspaniałymi, gościnnymi ludźmi, którzy z otwartymi rękami i sercami przyjęli Hannah. Swoją drogą Hannah nie miała łatwego życia, a jej ojciec musiał w życiu naprawdę się napracować, żeby zarobić na chleb. Za to obecny szef dziewczyny okazał się naprawdę dobrym i wyrozumiałym człowiekiem. Rzadko teraz spotyka się takich ludzi a co dopiero pracodawców. Małgosiu, kolejna, w twoim wykonaniu, scena między Ulą a Markiem to istne cudo. Ach czyta się i chce się więcej takich scen. Słowa dobierane z najwyższą uwagą, abyśmy i my mogły emocjonować się (istnieje taki czasownik „emocjonować”?) wydarzeniami w ich sypialni. Można powiedzieć, że Ula to taka perfekcyjna pani domu ;) To posprząta, to ugotuje, tam do pracy pójdzie, ma kochającego mężczyznę u boku. Podziwiam jej gospodarność. I jak najbardziej, jest ona kobietą, z której można brać przykład. Bo jest prawdziwą gospodynią, a wszystkiego nauczyła się sama. A Finley zachwalał jej kuchnię i polską gościnność. Ach! Uwielbiam wiosnę! Dużo bardziej niż lato. Super to opisałaś. W ogóle opisy u ciebie są takie, że z chęcią je czytam i wyobrażam sobie to, co bierzesz na warsztat. Pewien znany pisarz też zwykł zamieszczać opisy w swoich dziełach… Ale żadnej z jego książek nie przeczytałam do końca. A mam na myśli Sienkiewicza – on był mistrzem w przynudzaniu opisami. Eh, taka moja mała osobista dygresja. Uuu, rozmowa rodzeństwa mnie zaskoczyła. Faktycznie to pierwszy raz kiedy Paulina tak porządnie postawiła się bratu. Rozdział, jak wszystkie poprzednie, bardzo mi się spodobał. Wątek Hannah i jej pokrewieństwa z Violą troszeczkę się wyjaśnił. A przed nami, jak się domyślam, pokaz w Londynie, prawda? Pozdrawiam Bea |
MalgorzataSz1 2012.08.17 21:34 |
Aż się uśmiechnęłam gdy przeczytałam, że inaczej
wyobrażałaś sobie rodzinę Violi. Myślałaś, że też będą tacy roztrzepani
i będą pletli, co im ślina na język przyniesie? Viola to wybryk natury.
Tak naprawdę to myślę, że ona będąc dzieckiem nieźle dawała im popalić.
Ha, ha. Hannah rzeczywiście nie miała łatwego życia i pod tym względem bardzo przypomina Ulę. To zadecydowało głównie, że Ula upatrzyła ją na nową asystentkę Finley'a. Mimo biedy potrafiła się gruntownie wykształcić. Miała dużo samozaparcia tak jak Ula. Ona musiała sobie radzić. Musiała sprzątać, prać i gotować. To życie nauczyło ją gospodarności i pod tym względem rzeczywiście możemy ją nazwać perfekcyjną panią domu. Ja też kocham wiosnę. Oddycham wtedy głęboko, by zrzucić z siebie ciężar tych długich, zimowych miesięcy. Mam nadzieję, że moje opisy przyrody nie nudzą Cię tak jak u Sienkiewicza, którego ja uwielbiam i mogę czytać bez końca. Zresztą moje są dość krótkie. Już pisałam wcześniej, że Paulina złagodniała i ma dość tych osobistych wycieczek Alexa w kierunku Marka. Jest już nimi po prostu zmęczona, to dlatego wybucha i po raz pierwszy staje w obronie Dobrzańskiego. Tak. Następny rozdział to wyjazd do Londynu. Pewnie przeczytasz go już po swoim powrocie. A wyraz "emocjonować się czymś" z pewnością istnieje. Jestem tego pewna. Bardzo Ci dziękuję Bea, że mimo zajęć związanych z pakowaniem dałaś radę wstawić jeszcze komentarz. Ja życzę Ci udanych wakacji i pozdrawiam. |
Marcysia (gość) 2012.08.17 22:39 |
Małgosiu, u mnie nie będzie tak imponująco z długością komentarza, ale postaram się sklecić coś sensownego ;) Tak jak myślałam, spotkanie Hannah z rodziną bardzo wzruszające. Ale nie ma co się dziwić - mama Violi bardzo martwiła się o brata, nie wiedziała co z nim. Na całe szczęście wszystko się wyjaśniło. Kolejna noc miłosnych uniesień między głównymi bohaterami... Nie widzą świata poza sobą, poza swoją miłością. Co krok się o niej zapewniają, a każdy akt miłości jest tego najlepszym dowodem (tak, tak, nadużywam tu jednego słowa). Łączą się ze sobą w najpiękniejszy i najdelikatniejszy sposób, jaki tylko można sobie wyobrazić ;) Dobrzański to w ogóle jest jakimś jasnowidzem. On zawsze wymyśli coś, co uszczęśliwi drugą osobę. Albo Ulkę, albo Violkę. On się normalnie na tym prezesowskim stanowisku marnuje ;D Bardzo ujęła mnie postawa Pauli. Wreszcie przejrzała na oczy i zobaczyła, że jej Aleksiu nie jest kryształem. Czekam na ciąg dalszy i zapraszam do siebie, gdzie własnie opublikowałam nn :) |
MalgorzataSz1 2012.08.17 22:52 |
Marcysiu. Napisałaś, że komentarz będzie krótki, a tymczasem wyszedł całkiem długi i całkiem sensowny. To nie koniec miłych, rodzinnych spotkań z rodziną Kubasińskich. jeszcze takie nastąpią. Jeśli chodzi o sceny +18, to naprawdę nie wiem, co się ze mną dzieje. Tak rozdział po rozdziale piszę te sceny. To jakieś nienormalne. :) Jednak cieszę się, że Ci się podobały. Bardzo się staram, by nie były zbyt wulgarne i szczególnie ważę słowa przy ich opisywaniu. Marek się zmienia. To duży wpływ Uli, która zawsze prezentuje postawę pełną empatii do osób będących w potrzebie i jeśli tylko może pomóc, robi to. Pod jej wpływem Marek też taki się robi. Nic więc dziwnego, że pomyślał, by pomóc rodzinie Kubasińskich spotkać się z bratem. O Paulinie pisałam już w komentarzach wyżej, więc nie będę tego powtarzała u Ciebie. Na Twój blog oczywiście zajrzę, ale chyba już nie dam rady skomentować dzisiaj. Zrobię to jutro z rana. Mam nadzieję, że wybaczysz tę zwłokę. Bardzo dziękuję Marcysiu i serdecznie Cię pozdrawiam. |
ulka-brzydulka (gość) 2012.08.18 00:55 |
Zapraszam do mnie:) Bea |
monika_2601 (gość) 2012.08.18 02:40 |
Małgosiu, jak ja kocham to Twoje opowiadanie! Miałam taki okropny dzień, właściwie dwa, bo wczorajszy nie był lepszy, a po przeczytaniu tego rozdziału od razu humor mi się poprawił:) Rozdział +18 drugi raz pod rząd?:p No tego się nie spodziewałam. Nie będę się już rozwodzić nad scena erotyczną, bo chyba wszystko na ten temat powiedziałam już przy okazji poprzedniego rozdziału. Wiedz tylko, że bardzo mi się podobała, jak zawsze zresztą:) Skoro Aleks jedzie do Londynu, to ja już wszystko wiem:p Ha! Tak właśnie myślałam, że to na niego padnie:D Juz się nie mogę doczekać. W ogóle nie mogę się doczekać tego ich wyjazdu do Londynu, Bardzo fajnie się zapowiada, szczególnie, że jedzie też Violetta z mamą. Swoja droga Kubasińscy wydają się być bardzo miłymi ludźmi. Skąd oni taka postrzelona córkę wzięli?:p Paulina broniła Marka przed atakami słownymi Aleksa. No to, muszę przyznając, mnie zaskoczyło. Widać, że panna Febo się zmieniła. Aleksowi wydaje się, że na gorsze, ale ja myślę, że jednak na lepsze. Mam nadzieję, że kilka zmian zajdzie tez w zachowaniu Aleksa. Może KTOŚ go ukróci:D Och, teraz kiedy już się domyślam coraz więcej, nie będę mogła się doczekać kolejnych części. No bo chyba się nie mylę z tymi moimi przypuszczeniami co do osoby Aleksa, prawda? Wiesz, tylko w jednym miejscu zrobiło mi się smutno, a konkretnie, kiedy opisywałaś rodzącą się wiosnę. Bo tak sobie pomyślałam, że u nas za chwilę jesień:( Ja uwielbiam jesień, naprawdę, to jest zdecydowanie moja ulubiona pora roku, ale z drugiej strony... Jak sobie pomyślę, że lato to już właściwie przeszłość i że ja to lato właściwie zmarnowałam, to naprawdę jest mi smutno. Przepraszam Cię, że komentarz dzisiaj niezbyt długi, ale jest tak strasznie późno, a chcę jeszcze zajrzeć do Bei:) Dzięki Ci za ten rozdział i niecierpliwie czekam na kolejny. Pozdrawiam |
Sappir (gość) 2012.08.18 09:10 |
Małgosiu bardzo podoba mi się twoje opowiadanie, bo ma w sobie tyle ciepła i spontaniczności. Podziwiam łatwość z jaką wplatasz do jednego odcinka wiele wątków, płaszczyzn życia. robisz to w tak ciekawy sposób, że oczy same płyną po kolejnych wyrazach, zdaniach, całych akapitach. |
MalgorzataSz1 2012.08.18 16:27 |
Monika. Sama zachodzę w głowę, jak mogło mnie tak ponieść, że napisałam w dwóch kolejnych rozdziałach sceny intymne. Coś chyba ze mną nie halo. Dobrze chociaż, że Wam się podobały. Nie wiem, co wykluwa się w tej Twojej mądrej główce, jeżeli chodzi o Alexa. Nie piszesz wprost, piszesz "KTOŚ". Ja mogę tylko powiedzieć, że podczas tego wyjazdu do Londynu w sprawie pana Febo nic się nie wydarzy. Mamy przecież ciekawsze rzeczy. Np. spotkanie Kubasińskiej z bratem, czy odwiedziny przyjaciół przez Ulę i Maćka. Wobec Alexa, zanim się zmieni , mam inne plany. Będzie ciężko. Sporo wydarzy się w jego życiu i właśnie to te wydarzenia sprawią, że zacznie nieco inaczej je postrzegać i doceni to, czego wcześniej nie dostrzegał, bądź nie chciał dostrzec. Ja najbardziej lubię wiosnę, choć polska, złota jesień też może być piękna pod warunkiem, że nie leje. Deszczu nie znoszę. Bardzo dziękuję Monika za wpis. Mam nadzieję, że Twoje podejrzenia co do Alexa pokryją się z tym, co napisałam. Pozdrawiam. Sappir. Kiedy ujrzałam komentarz od Ciebie, zatkało mnie. Nawet nie wiedziałam, że czytasz te moje wypociny. Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i cieszę się, że tak pozytywnie odbierasz moje opowiadanie. Czuję się naprawdę wyróżniona i jestem Ci wdzięczna za ten wpis. Serdecznie Cię pozdrawiam. |
Marcysia (gość) 2012.08.19 00:18 |
Gosiu, u mnie pojawił się 11. rozdział :) Zapraszam Cię na niego serdecznie ;) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz