Łączna liczba wyświetleń

15384616

wtorek, 6 października 2015

"ŻYJĘ PO TO, BY CIĘ KOCHAĆ" - rozdział 14

21 sierpień 2012
Rozdział XIV



Dni uciekały jeden za drugim. Mało mieli teraz czasu tylko dla siebie. Maciek dziękował Markowi za asystentów. Wzięli sobie do serca to, co przekazał im w pierwszym dniu ich pracy w F&D i nie szczędzili sił, by zadowolić swojego szefa. Pracy było naprawdę dużo. Maciek nawet bilety załatwił dla wszystkich na czwartego maja. Zrobił to przy okazji pobytu na lotnisku, gdzie musiał ustalić z przewoźnikiem warunki przewozu kolekcji. Pshemko wraz z Izą, główną krawcową i swoim asystentem miał wylecieć trzydziestego kwietnia, by przygotować wszystko. Linia telefoniczna Warszawa-Londyn była rozgrzana do czerwoności. Kiedy upewnili się już, że Pshemko wraz z kolekcją dotarł na miejsce i jest zachwycony warunkami hotelowymi i obsługą, odetchnęli. Wreszcie zyskali trochę czasu dla siebie.
W sobotni ranek Marek przetarł oczy i z uśmiechem spojrzał na swoje śpiące jeszcze kochanie. Znowu uraczyła go ogromną dawką szczęścia. Gorąca była ta ostatnia noc, bo długo nie byli ze sobą tak blisko i pragnęli się bardzo. Cieszył go fakt, że już nie jest tak bardzo skrępowana, jak na początku i bardzo często to właśnie ona inicjuje ich seksualne zbliżenia. Uwielbiał jej spontaniczność i zaangażowanie. Sam, gdyby tylko mógł, nie wypuszczałby jej z ramion. Na początku, gdy dokonała w sobie tak spektakularnej przemiany i stała się chodzącą pięknością, miał obawy, że mogą ją pociągać inni mężczyźni. Bał się konkurencji. Jednak ona dała mu już tyle dowodów swojej bezgranicznej miłości, że teraz jego serce było spokojne. On poza nią nie widział świata ani tych wszystkich pięknych kobiet, których uwagę bezustannie przyciągał. Nie znaczyły dla niego nic. Liczyła się tylko ta jedna, jedyna. Najważniejsza w jego życiu, Ula. Właśnie przekręciła się na bok obejmując go ręką jak obręczą. Pogładził delikatną skórę na jej ramieniu i przesunął dłoń na plecy tuląc ją do siebie. Otworzyła zamglone snem powieki i uśmiechnęła się do niego cudnie.
- Już nie śpisz? – Wyszeptała.
- Nie… Znacznie bardziej wolę przyglądać się, jak ty to robisz. Wyglądasz wtedy tak ślicznie i spokojnie. Pamiętasz o dzisiejszym zaproszeniu na obiad przez moich rodziców? Trzeba im powiedzieć, o której wylot i o tym, że podjedziemy po nich.
- Tak… Pamiętam… To co? Wstajemy? Nieźle narozrabialiśmy w nocy. Trzeba zmyć z siebie te upojne chwile. Idę pod prysznic. - Odrzuciła energicznie kołdrę i wyskoczyła z łóżka zupełnie naga.
- Ja też. Uwielbiam poranny prysznic z tobą. Wieczorny również. Uwielbiam wszystkie prysznice z tobą. - Roześmiał się.
Siedzieli przy zastawionym pysznościami kuchennym stole i rozmawiali cicho.
- Trochę się boję tego spotkania. – Powiedziała Ula patrząc mu z obawą w oczy. – Ojca znam dobrze i on mnie też, ale mamę dopiero poznam i nie wiem, jak na mnie zareaguje. Wiem, że to nie mnie chciałaby widzieć u twego boku. Kocha Paulinę i to się chyba nie zmieniło.
- To prawda. Przecież wychowała ją. Jest dla niej, jak córka, jednak doskonale zrozumiała powody naszego rozstania i po jakimś czasie przyznała nam rację. Ten związek był niemal kazirodczy. Nie mógł zakończyć się ślubem. Ona od dawna wie o tobie i to same dobre rzeczy. Ojciec opowiadał jej, jak bardzo jesteś zdolna i jakie masz dobre pomysły na firmę. Jest ciebie bardzo ciekawa i z pewnością przyjmie cię serdecznie. Nie obawiaj się więc, bo naprawdę nie ma czego. Ona nie gryzie.
We wczesne popołudnie podjechali pod posesję Dobrzańskich. Dzień był piękny. Słoneczny i ciepły. Ula ubrana w zwiewną sukienkę w kolorze butelkowej zieleni i w czarne szpileczki, wyglądała zjawiskowo. Również Marek zrezygnował ze swojego oficjalnego ubioru w postaci garnituru na rzecz jasnych spodni i sportowej koszulki. Chwycił jej dłoń dodając jej otuchy i zadzwonił do drzwi. Po chwili ukazała się w nich Zosia, gospodyni seniorów, której Marek przedstawił Ulę.
- Idźcie do ogrodu. Jest ładny dzień i to tam podam obiad. Rodzice siedzą na patio i czekają na was.
Przeszli przez duży salon do szklanych szerokich drzwi, które Marek otworzył na oścież przepuszczając ją przodem.
Rodzice rzeczywiście siedzieli w wygodnych, wiklinowych fotelach pod ogromnym parasolem i rozmawiali sącząc lemoniadę.
- Dzień dobry kochani.
Drgnęli na dźwięk głosu Marka i szybko podnieśli się z miejsc.
- No doczekaliśmy się. Witajcie. – Helena podeszła do Uli i uścisnęła ją.
- To jest właśnie moja Ula mamo. Ula Cieplak, moja dziewczyna i moja wielka miłość, a to Ula moja mama, Helena Dobrzańska, a tego dżentelmena – wskazał na ojca – zapewne świetnie znasz – roześmiał się.
Ula z rumieńcami na policzkach przywitała się obojgiem.
- Miło mi panią poznać pani Heleno, witam panie prezesie. Bardzo dziękuję za to zaproszenie.
- I nam jest bardzo miło tu ciebie gościć. Już od dawna pragnęłam poznać kobietę, która tak bardzo zawróciła w głowie naszemu synowi. Trochę już o tobie wiem z opowiadań mojego męża. Nie powiedział mi tylko, że jesteś taka piękna. Siadajcie, bardzo proszę, Zosia za chwilę poda nam obiad. Tymczasem może napijecie się chłodnej lemoniady? Prawdziwy upał dzisiaj, jakby to był lipiec, a nie maj.
- I jak Marek, wszystko załatwiliście? – Spytał Krzysztof, gdy usadowili się już w fotelach.
- Wszystko w jak najlepszym porządku tato. Pshemko jest już na miejscu i jest zachwycony. Zresztą Finley obiecał nam, że dopieści go tak, jak na to zasługuje. Ula dogrywała szczegóły, to niech sama opowie.
Ula spojrzała na Krzysztofa i uśmiechnęła się łagodnie.
- Panie prezesie, miał pan okazję poznać pana Finley osobiście i zapewne wyrobił pan sobie o nim własną opinię. Ja dodam tylko, że jest to człowiek bardzo dobrze zorganizowany, niezwykle skrupulatny i sumienny. Tego samego wymaga od swoich pracowników. Jego firma jest doskonale znana w Anglii i poza jej granicami i z tego powodu nie mógłby pozwolić sobie na jakiekolwiek uchybienia. Bardzo mu zależy na ścisłej współpracy z Febo&Dobrzański i ceni sobie pańską firmę. Zrobi wszystko, by ten pokaz wypadł znakomicie i miał pozytywny odbiór. Ostatnio dzwonił w sprawie miejsc hotelowych dla całej ekipy reprezentującej F&D. Wynajął pokoje w tym samym hotelu, w którym odbędzie się pokaz. To znakomity hotel w samym centrum Londynu, niezwykle ekskluzywny. Jestem pewna, że będą państwo zadowoleni. Ja osobiście nigdy nie miałam w nim wynajętego pokoju, jednak dwukrotnie organizowałam tam pokazy kolekcji „Fashion look” i mogę zapewnić, że miejsce jest znakomite.
- Jestem o tym przekonany moje dziecko. – Krzysztof uśmiechnął się dobrotliwie. – Świetnie się spisaliście. Wiem, że i twój przyjaciel Ula, Maciek też nie szczędził sił, by wszystko udało się załatwić na czas.
- Tak, to prawda. Oboje jesteśmy bardzo wdzięczni Markowi, że ściągnął nas z Londynu do Warszawy i zaproponował pracę w pańskiej firmie. Obiecaliśmy mu, że zrobimy wszystko, by nigdy nie mógł powiedzieć, że zawiódł się na nas.
- Długo byliście w Londynie? – Spytała zaintrygowana Helena.
- Dla nas to były całe wieki. Nie chcieliśmy wyjeżdżać i niezwykle trudno było nam się rozstać z naszymi rodzinami. Oboje długo pozostawaliśmy bez pracy, a wyjazd do Londynu okazał się w pewnym momencie jedynym wyjściem. Spędziliśmy tam piętnaście długich miesięcy i gdyby nie Marek, tęsknota zjadłaby nas żywcem.
Marek ujął jej dłoń i ucałował z szacunkiem. Zalśniły w jej oczach łzy.
- Ula łatwo się wzrusza mamo na samą myśl o tym trudnym dla nich czasie. Ciężko pracowali i co miesiąc wysyłali pieniądze swoim rodzinom sobie zostawiając niewiele. Tylko tyle, by przeżyć. Ich rodziny również tęskniły za nimi rozpaczliwie. Zobaczyłem to na własne oczy, gdy po pierwszym moim pobycie w Londynie zawoziłem im listy i niewielkie paczki do Rysiowa, skąd pochodzą. Serce mi się ścisnęło, gdy zobaczyłem łzy cieknące po policzkach schorowanego ojca Uli. On również niedomaga na serce, podobnie jak ty tato. Obiecałem sobie wtedy, że zrobię wszystko, by już nigdy nie widzieć tej rozpaczy w jego oczach. Zresztą rodzice Maćka reagowali podobnie. Ucieszyłem się, gdy zgodziłeś się na ich pracę w firmie. Dla nich to było jak wybawienie, a dla nas szczęśliwe zrządzenie losu, bo sam musisz przyznać, że sprawdzili się znakomicie na swoich stanowiskach.
- Przyznaję, że miałeś doskonały pomysł, by ściągnąć ich do nas. Cieszę się Uleńko, że nie pracujesz dla Finley’a a dla mnie. Wiem jak wysokie kwalifikacje posiadasz i jak bardzo jesteś kompetentna. Oboje, zarówno ty jak i Maciek jesteście bardzo cennym nabytkiem dla nas. Dziękuję.
Weszła Zosia z ogromną tacą i postawiła ją na stole wykładając jej zawartość. Zabrali się za jedzenie. Ula chwaliła ich dom, pod którego wrażeniem była od momentu, jak tylko przekroczyła jego próg.
- Jeśli masz ochotę, to po obiedzie Marek oprowadzi cię po ogrodzie. Jestem pewna, że ci się spodoba. Ciebie Marku chciałam zapytać, jak to będzie z tym wyjazdem. Przyjedziesz po nas?
- Tak. W poniedziałek o dziewiątej podjadę. Wylot jest o jedenastej i chciałbym przynajmniej półtorej godziny przed odprawą być na lotnisku. Do ciebie tato mam prośbę. Po pokazie chcielibyśmy zostać wraz z Ulą i Maćkiem w Londynie na parę dni. Oni mają tam przyjaciół, których i ja poznałem. Jednym z nich jest dyrektor jednej ze szwalni Finley’a. Niezwykle miły człowiek. Oni bardzo chcieliby go odwiedzić. Zgodzisz się? Do naszego pokazu całe dwa tygodnie i na pewno zdążymy po powrocie go przygotować. Zresztą na miejscu zostaje Basia, asystentka Uli i asystenci Maćka. Oni na pewno będą trzymać rękę na pulsie. Ja chciałbym tylko, byś czasami dopilnował mojego działu. To najwyżej cztery dni i wracamy.
- Dobrze synu. Ja nie mam nic przeciwko temu.

W niedzielne przedpołudnie buszowali jeszcze po galeriach handlowych. Ula chciała kupić prezenty dla swoich przyjaciół, a także dla dzieci Emmy i Jonathana. Dla Jabala udało jej się dostać piękny, wełniany, gruby sweter, by nie marzł w zimie sprzedając swoje hot-dogi i kilka markowych, letnich koszulek. Dla dzieciaków kupiła mnóstwo czekolady z orzechami, którą tak bardzo lubiły i parę słodkich ciuszków, dla Emmy ładną, letnią sukienkę, a dla Jonathana Marek wybrał gustowne koszule i dobry gatunkowo dres. Problem był tylko z Johnem, który był potężnym mężczyzną i trudno było cokolwiek dostać dla takiego olbrzyma. Postanowili w końcu, że kupią mu trochę polskiego alkoholu i polskich kabanosów. Tak też zrobili.
Pakowanie zeszło im do późnej nocy. Nie mieli już siły na nic i po odprężającym prysznicu niemal natychmiast zasnęli.
Rano, punktualnie o ósmej zjawili się pod domem rodziców Marka. Pomogli im przy bagażach i już bez problemu pojechali na lotnisko. Przy odprawie zgromadzili się wszyscy. Do Marka podeszła mama Violetty i ze łzami w oczach dziękowała mu za możliwość odwiedzenia brata. Poczuł się nieco skrępowany i zapewnił kobietę, że to nic takiego i cieszy się, że po tylu latach będzie mogła go wreszcie uściskać.
Pogoda dopisała i mieli spokojny lot. Na Heathrow czekała na nich Hannah i Dawid. Marek przedstawił im te osoby, których nie zdążyli poznać podczas swojego pobytu w Polsce. Potem wyprowadzili ich z hali przylotów do niewielkiego, nowoczesnego minibusa, który miał ich zawieźć do hotelu. Był na tyle duży, że pomieścił ich wszystkich. Byli pod dużym wrażeniem hotelu. Nawet na rodzeństwie Febo je wywarł, choć oni uważali się za światowców i w niejednym, podobnym spędzili już noc. Finley załatwił wszystko bardzo sprawnie i już po chwili dzierżyli karty magnetyczne do swoich pokoi. Hannah odciągnęła na moment Ulę i szepnęła jej do ucha.
- Ula, w holu siedzą moi rodzice. Są bardzo podekscytowani tą wizytą. Myślisz, że Marek nie będzie miał nic przeciwko temu, żeby do kolacji spędzili czas z ciocią i Violą?
Ula uśmiechnęła się szeroko.
- Oczywiście, że nie. Viola nie jest tu służbowo i nie jest Markowi do niczego potrzebna. Ma czas wyłącznie dla siebie. One też pewnie nie mogą się doczekać tego spotkania i nawet się nie spodziewają, że nastąpi ono za chwilę.
- Bardzo ci dziękuję Ula za wszystko. Spytam tylko pana Finley’a, czy będę mu jeszcze potrzebna. On z pewnością powie wam o kolacji, na której poinformuje was o jutrzejszym planie pokazu. To do wieczora w takim razie. – Uściskała Ulę i podeszła do swojego szefa. On już nic od niej nie chciał. Goście musieli mieć czas, by się rozpakować i trochę odpocząć po podróży. Poinformował ich tylko, że wieczorem odbędzie się powitalna kolacja, na której opowie o pokazie.
Zaczęli się rozchodzić do swoich pokoi. Hannah podeszła do ciotki i kuzynki.
- Chodźcie. Zaprowadzę was. Mam dla was niespodziankę. – Chwyciła jedną z walizek na kółkach i poszła przodem kierując się w stronę ogromnego holu. Szły za nią rozglądając się ciekawie. Nigdy nawet nie przypuszczały, że będą w tak ekskluzywnym miejscu. Hannah zatrzymała się w pewnej chwili przy jednej z wygodnych kanap ustawionych przy niskich stolikach. Spojrzały na nią zdziwione.
- Jesteśmy już. – Odezwała się do starszej pary siedzącej tuż obok. Podnieśli się oboje z siedzenia. Krystyna Kubasińska spojrzała na mężczyznę przed sobą i zamigotały jej w oczach łzy.
- Henio? – Spytała z niedowierzaniem.
- Krysiu! Nareszcie. Nareszcie jesteś. – Rzucił jej się na szyję przytulając mocno. Rozpłakał się, jak małe dziecko, a Viola, Hannah i pani Rolicky, poszły w jego ślady. Gdy opadły nieco emocje Henryk przedstawił swoją żonę.
- Pozwól Krysiu, że wam przedstawię, to moja kochana żona Emily, a to kochanie Krysia, moja siostra i jej córka Violetta.
- Tato, – odezwała się Hannah – proponuję, żebyśmy przeszli do pokoju cioci i Violi. Zamówię nam kawę i może jakieś ciasto. Tam będziecie mogli spokojnie porozmawiać. Mamy pięć godzin, bo o dwudziestej musimy być na kolacji, a właściwie ja muszę, bo ty Viola jesteś z niej zwolniona. Możecie posiłek zamówić do pokoju, lub zejść do hotelowej restauracji. Stolik macie zarezerwowany. Wystarczy podać nazwisko i oczywiście za nic nie musicie płacić, bo wszystko jest już opłacone. Macie trzy dni, by nacieszyć się sobą. Na razie tyle musi wystarczyć.
Wjechali windą na piąte piętro i Hannah poprowadziła ich długim korytarzem do zarezerwowanego pokoju. Był całkiem spory. Rozsiedli się przy niewielkim stoliku a Hannah już składała zamówienie na kawę i ciasto.
- Przywiozłyśmy wam coś Henio. Taki mały kawałek Polski, a raczej polskie wyroby. Może wam posmakują. Pamiętasz, jak bardzo lubiłeś smalec z dużymi skwarkami wędzonego boczku? Zrobiłam go specjalnie dla ciebie. Spójrz. – Wyciągnęła wielki słój wypełniony pachnącym tłuszczem. Henio uśmiechnął się szeroko.
- Pamiętałaś. Dziękuję Krysiu. Ze trzydzieści lat go nie jadłem.
- Teraz będę ci go przysyłać regularnie. Mam dla was jeszcze miód z własnej pasieki, trochę wędzonych wędlin i domowych przetworów. Gdybyście czegoś potrzebowali to nie krępujcie się i napiszcie lub zadzwońcie. My w miarę swoich możliwości pomożemy wam. Emily, – zwróciła się do bratowej – ja wiem, że Henio jest bardzo dumnym człowiekiem, więc ciebie o to proszę, byś dzwoniła w razie potrzeby, dobrze?
- Zadzwonię. Obiecuję.
Krysia spojrzała na nią zaskoczona i uśmiechnęła się.
- Mówisz po polsku?
- Tylko trochę. Henio nas obie uczył. Sporo rozumiem, ale nie potrafię czasem posłużyć się słowem. Pojęłam jednak wszystko, co powiedziałaś. Bardzo ci dziękujemy za te wspaniałości. Jednak najbardziej cieszymy się z waszego przyjazdu. Henio od kilku dni jest taki podekscytowany, że bałam się, czy to nie odbije się na jego zdrowiu, ale jak widać wasza wizyta działa, jak najlepszy lek. On promienieje. Już dawno nie wyglądał i nie czuł się tak dobrze. Dziękuję ci też za ciepłe przyjęcie u was naszej córki. Wszystko nam opowiedziała z jak wielką serdecznością spotkała się z waszej strony. Mam nadzieję, że i wy nie wyjedziecie rozczarowane tą wizytą. Jutro zapraszamy was do nas. Nie żyjemy w luksusach, ale zrobimy wszystko, byście czuły się u nas dobrze.

Marek kończył wiązać krawat, gdy w drzwiach łazienki pojawiła się Ula. Spojrzał na nią roziskrzonym wzrokiem.
- Boże… Ula… Jaka jesteś piękna. Ta suknia leży idealnie. Pshemko dobrze dobrał tą kreację. Wyglądasz zjawiskowo.
Uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Widziałeś się w lustrze kochanie? – Spytała przekornie. – Jesteś najprzystojniejszym i najpiękniejszym mężczyzną, jakiego znam i jestem wielką szczęściarą, że mam ciebie. Kocham cię mój przystojniaku.
Podszedł do niej i objął ją w pasie.
- Nieprawda. To ja mam ogromne szczęście, że mam ciebie. Chyba musimy już iść. Jest dwudziesta.
W wynajętej przez Dawida małej sali ustawiono stoły uginające się teraz pod ciężarem pysznych przystawek, ciast i butelek z markowym alkoholem. On sam stał w drzwiach i witał swoich gości.
- Witajcie kochani. Serdecznie zapraszam.
Gdy zasiedli na swoich miejscach zagaił.
- Moi drodzy. Jutro nasz wielki dzień. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Mistrz Pshemko – tu ukłonił się w stronę projektanta – dopracował ostatnie szczegóły. My również jesteśmy gotowi. Pokaz odbędzie się jutro o godzinie osiemnastej w sali bankietowej tego hotelu. Jest tak duża, że pomieści i wybieg i miejsce na bankiet. Jestem pewien, że wszystko pójdzie znakomicie. Kreacje mistrza są genialne, a i nasze, myślę, będą się podobać. Teraz jednak zapraszam do konsumpcji tych wyśmienitych dań. Życzę wszystkim smacznego.
Ta kolacja przebiegła w radosnej i pełnej podekscytowania jutrzejszym wydarzeniem, atmosferze. Finley znalazł czas, by porozmawiać z Ulą. Wyjawiła mu, że chcą zostać kilka dni dłużej w Londynie i poprosiła o pożyczenie samochodu, by mogli nim dojechać do Jonathana.
- Nie ma sprawy Ushi. Ja chętnie pożyczę wam Bentleya, bo wiem, że nim lubiłaś jeździć najbardziej. Kiedy chcecie jechać do New Denham?
- Chyba pojutrze. Wpadniemy do południa do firmy i wtedy zabierzemy samochód.
- No to załatwione. Jonathan na pewno się ucieszy. Nawet nie wiedziałem, że tak bardzo się zaprzyjaźniliście.
- To prawda. Jego żona jest wspaniałą kobietą, a dzieci ma cudowne. To naprawdę urocze maluchy. Uwielbiam je.
Finley spojrzał na nią z uśmiechem.
- A ty Ushi? Kiedy ty pomyślisz o swoich dzieciach? – Roześmiała się perliście.
- Dawid, ja nawet nie jestem mężatką.
- Ale chyba będziesz nią wkrótce. Widzę jak Mark na ciebie patrzy. Kocha cię. To widać. Jestem pewien, że wkrótce poprosi cię o rękę.
Zarumieniła się słysząc te słowa. Gdzieś w głębi duszy miała cichą nadzieję, że to rzeczywiście kiedyś nastąpi, ale nie tak wkrótce, jak sądzi Dawid. Nie wyobrażała sobie już bycia z innym mężczyzną, niż Marek. Był przecież całym jej światem.
Kolacja skończyła się późno. Zmęczeni wjechali na górę i natychmiast weszli do łazienki, by wziąć wspólny prysznic. Byli bardzo senni. On tylko przytulił swoje kochanie do siebie i całując ją słodko, szepnął.
- Śpij dobrze moje szczęście.
- Dobranoc kochany.

Następnego dnia rano postanowili odwiedzić pub Johna i jego samego. Maciek kontaktował się z nim wcześniej i uprzedził go, że przyjeżdżają do Londynu i wpadną do niego w dzień pokazu, do południa. Pub o tej porze świecił pustkami, więc będą mogli spokojnie porozmawiać. Rudy olbrzym ucieszył się jak dziecko słysząc głos Maćka w słuchawce.
- Maczek, ale mi sprawiłeś niespodziankę! Ursula też przyjedzie?
- Przyjedzie John i to nie sama. Pamiętasz tego faceta, z którym umówiła się wtedy u ciebie? To teraz jej chłopak i jednocześnie nasz pracodawca. Przyjedziemy we trójkę, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
- Oczywiście, że nie mam. Już nie mogę doczekać się tego spotkania.

Weszli do pubu i zastali Johna wycierającego długie szklanice do piwa. Na ich widok uśmiech rozlał mu się na twarzy. Wyszedł zza kontuaru i zamknął Ulę w swych potężnych łapskach wyciskając na jej policzkach siarczyste całusy.
- Ursula! Jaka ty jesteś piękna! Nigdy bym nie przypuszczał, że aż tak bardzo się zmienisz. Witaj przyjacielu! – Tym razem Maciek utonął w jego żelaznym uścisku.
- John, to jest Marek, mój chłopak, a to jest John, o którym ci tak wiele opowiadałam. – Przedstawiła ich sobie Ula. Przywitali się uściskiem dłoni.
- Chodźcie moi drodzy. Siadajcie. Zaraz zawołam Adama, to poda nam kawę. Ursula z pewnością napije się piwa. – Mrugnął do niej szelmowsko. Parsknęła śmiechem.
- Z pewnością John. Wypiję cały antałek.
W drzwiach ukazał się Adam i serdecznie przywitał się ze wszystkimi, szczególnie z Maćkiem. Po chwili przyniósł im parującą kawę. Rozsiedli się wygodnie opowiadając Johnowi o swoim życiu w Polsce.
- Mamy coś dla ciebie. – Maciek wyciągnął spod stołu pokaźnych rozmiarów torbę. – Przemyciliśmy ci trochę polskiej wódki i polskich kabanosów. To wprawdzie nieładnie rozpijać przyjaciół, ale mam nadzieję, że nie pogardzisz prezentem.
- Oczywiście, że nie. Bardzo wam kochani dziękuję. Polska wódka jest tu rarytasem, a kiełbasa pachnie bardzo smakowicie. Będę miał niezłą wyżerkę przez kilka dni.
Siedzieli już z godzinę gawędząc cicho, gdy Marek sięgnął do kieszeni wyciągając z niej jakieś zawiniątko.
- Słuchajcie. Chciałbym coś powiedzieć. Twój pub John, stał się dla mnie miejscem szczególnym, bo tu po raz pierwszy zobaczyłem Ulę. Nasza znajomość nie zaczęła się zbyt dobrze, ale mam nadzieję, że już teraz nic nie zniszczy tej miłości, którą do siebie czujemy. Dlatego chciałbym żebyście obydwaj i ty i Maciek, byli świadkami naszego szczęścia.
Ukląkł przed Ulą i ujął jej dłoń.
- Kochanie. Wiesz, jak bardzo cię kocham. Nigdy nikogo nie pokochałbym już tak mocno jak ciebie. Niczego tak bardzo nie pragnę, jak spędzić resztę mojego życia u twego boku. Czy zgodzisz się wyjść za mnie i uczynić najszczęśliwszym z ludzi? – Spojrzał w jej ogromne, chabrowe oczy, w których zamigotały łzy.
- Zgadzam się, – odpowiedziała wzruszona – bo kocham cię nad życie.
Wsunął jej na palec siejący blaskiem pierścionek z diamentowym oczkiem.
- Kocham cię skarbie. – Przytulił ją mocno i ucałował jej słodkie usta.
Maciek wraz z Johnem poderwali się z krzeseł i gratulowali im z całego serca.
Była pora obiadowa, gdy żegnali gościnny pub Johna. Jemu samemu obiecali, że kiedyś na pewno odwiedzą go ponownie. Trochę się śpieszyli. Musieli zaliczyć jeszcze obiad a po nim zacząć przygotowywać się do pokazu.




XUlaX (gość) 2012.08.21 10:39
Gosiu.
Kurde blaszka, nie spodziewałam się, że w tym rozdziale Marek oświadczy się Uli. Co prawda Dawid wspominał o tym na kolacji, ale myślałam, że mówi to z czystej życzliwości. Czyżby on coś wiedział? Czy po prostu to przewidział?
Czekałam na zaręczyny, ale nie myślałam, że stanie się to w Londynie. Faktycznie ten pub John'a jest szczególnym miejscem w ich życiu. To tu przeprowadzili pierwszą szczerą rozmowę i tu na dobre zaczęła się ich znajomość.
Pozostała część rozdziału też bardzo mi się podoba. Opisałaś tęsknotę po rozłące Violi i jej mamy z rodziną oraz John'a i przyjaciół - Uli i Marka. O ile w tym drugim przypadku ta rozłąka nie była tak długa, to w tym pierwszym trwała kilkadziesiąt lat. Było o tyle gorzej, że Krystyna nie miała absolutnie żadnych wieści od brata. Nie utrzymywali kontaktu telefonicznego ani listownego. Krysia nawet nie wiedziała czy jej brat żyje, a co dopiero, że ma żonę i córkę. Napewno wiele emocji przysporzyło obu rodzinom to spotkanie. A to jest zasługa tylko i wyłącznie Marka, który okazał swoje dobre serce i zaproponował Kubasińskim lot do Londynu. Marek jest naprawdę bardzo dobrym człowiekiem. Okazało się to już w pierwszych rozdziałach, gdy przysłał Uli i Maćkowi kurtki, gdy przyjechał opiekować się chorą Ulą. A sprowadzenie ich do Polski było nie tylko wynikiem tej dobroci, ale też wielkiej miłości do Uli. Pragnął mieć ją przy sobie, teraz to potwierdził oświadczając się jej. Teraz mi jeszcze taka myśl do głowy wpadła. Skoro Dawid można powiedzieć przewidział oświadczny Marka to może też przewidział, że Ula jest w ciąży? Przecież zapytał się jej czy nie myśli o swoich dzieciach. To może coś będzie z tego? Dobra, dobra kończę te swoje durne domysły. Co będzie pokażą dalsze rozdziały.
Wiesz Gosiu śmieszy mnie ten John, nie wiem do końca dlaczego.

" Weszli do pubu i zastali Johna wycierającego długie szklanice do piwa. Na ich widok uśmiech rozlał mu się na twarzy. Wyszedł zza kontuaru i zamknął Ulę w swych potężnych łapskach wyciskając na jej policzkach siarczyste całusy."

Ten fragment sprawił, że niemal wyobraziłam sobie tą sytuację. Mimo, że wiem, że John nie mówi tak specjalnie tylko po prostu nie umie poradzić sobie z wymową to śmieszy mnie to jak on się zwraca do Maćka "Maczek". :-)


Pozdrawiam :-)
MalgorzataSz1 2012.08.21 12:08
Paulina

Dawid nie miał pojęcia o tym, że Marek chce się oświadczyć. To zbieg okoliczności wynikający z rozmowy jego i Uli, gdy wspomniała o Smile'ch i ich dzieciach. Ula nie jest w ciąży, to zbyt wcześnie.
Wątek Kubasińskich musiałam pociągnąć. Będzie się on jeszcze przewijał kilkakrotnie przez opowiadanie. To dlatego nieco go rozbudowałam w tym rozdziale.
Jeśli śmieszy Cię John, to bardzo mnie to cieszy. Miał spełnić właśnie taką rolę. Zabawnego, łagodnego olbrzyma o dłoniach jak bochny chleba i wrażliwej duszy.
Zaręczyny mogły Cię zaskoczyć, ale pomyślałam sobie, że pub Johna będzie spełniał tu taką rolę sentymentalną. To tu wszystko się zaczęło i według Marka to najlepsze miejsce na oświadczyny.
Bardzo Ci dziękuję za długaśny wpis. Pozdrawiam.
Shabii (gość) 2012.08.21 14:25
Małgosiu.

Część znakomita. Bardzo się cieszę, że Helena polubiła Ulę. Spędzili bardzo miłe popołudnie u Dobrzańskich. Cieszę się też, że tak sprawnie poszło z przygotowaniami do pokazu i z wyjazdem. Finley bardzo się postarał i przywitał swoich gości najpiękniej jak mógł. Cudownie opisałaś spotkanie Kubasińskich z rodziną. Widać, że bardzo za sobą tęsknili. Nie spodziewałam się, że w tym rozdziale się zaręczą. Bardzo, bardzo się cieszę. Czyżby Finley coś przeczuwał? Czy po prostu wykrakał to Uli? Pisałaś, że w Londynie stanie się coś szczególnego i faktycznie stało się. Fajnie, że Krzysztof zgodził się by mogli zostać w Londynie troszkę dłużej. Odwiedzą swoich znajomych i każdego obdarują drobnym prezentem z Polski. Piękny gest z ich strony. Małgosiu cóż więcej mogę powiedzieć. Rozdział wspaniały i przełomowy. Nie mogę się doczekać kolejnego i kolejnego i kolejnego. Wierzę, że wszystkie następne będę równie romantyczne, przyjemne i słodkie jak ten. Serdecznie pozdrawiam. :):)
MalgorzataSz1 2012.08.21 15:00
Shabii.

Następne rozdziały chyba jednak nie będą takie słodkie. Nie, żeby coś zagrażało miłości Uli i Marka. To będzie dotyczyć innych bohaterów opowiadania, jednak pośrednio i naszych ulubieńców. Przed nimi jeszcze wizyta w New Denham u Smile'ów i spotkanie z Jabalem. Zdradzę, że następny rozdział będzie +18 i dodam go prawdopodobnie w niedzielę po powrocie do domu.
Bardzo Ci dziękuję za wpis i pozdrawiam.
orchid94 (gość) 2012.08.21 17:07
Małgosiu ta część przepełniona jest szczęściem. Takim po prostu prawdziwym, szczerym wynikającym z sukcesów i samych przyjemnych chwil. No, bo przecież wszystko jest cudownie. Ula i Marek są razem i są bardzo, bardzo szczęśliwi, już to wywołuję spontaniczny, niekontrolowany uśmiech. Poza tym w pracy wszystko idzie świetnie, spędzili miłe chwile u Dobrzańskich, którzy naprawdę dobrze im życzą i są na pewno szczęśliwi, bo ich syn znalazł kobietę życia, tak cudowną kobietę, jaką jest Ula. Wyjazd do Londynu wiąże się ze spotkaniem przyjaciół, co oczywiście też jest powodem do zadowolenia, Ula i Maciek tęsknili za wszystkimi osobami, które w Londynie były im bliskie, więc to dobry pomysł, że postanowili wszystkich odwiedzić. No i jeszcze jedna sprawa - spotkanie Violi i jej mamy z rodziną, czyli Hannah i jej rodzicami. Miłość Uli i Marka jest cudowna, taka dojrzała, rozważna, prawdziwa, a jednocześnie bardzo mocna, oni świata poza sobą nie widzą. No i oczywiście nie mogę nie wspomnieć o Pshemko - jak on jest doceniany i szczęśliwy, to już jest wszystko w najlepszym porządku :) Ten hotel naprawdę musi być niesamowity, wyobrażam sobie. Pewnie na rodzeństwie Febo i na Dobrzańskich zrobił wrażenie, ale tak normalnie, bo bywają w drogich, luksusowych miejscach, natomiast wyobraziłam sobie, jakie wrażenie wywarł na przykład na Uli, Maćku, czy mamie Violi.
No i najważniejsza sprawa, którą zostawiłam sobie jakby 'na deser',a mianowicie oświadczyny. Finley miał rację. Marek oświadczył się Uli i dostał twierdzącą odpowiedź, na to najważniejsze (przynajmniej moim zdaniem :)) pytanie. Piękne oświadczyny w faktycznie wyjątkowym dla nich miejscu :) Świetnie to Marek wymyślił. Fajnie, że wszyscy im tak kibicują.
Gosiu kolejna cudna część, która sprawiła, że naprawdę się uśmiechnęłam :) Tylko jedna rzecz mnie niepokoi - każda część zbliża nas niestety do końca, ale cóż postanowiłam się jednak nie martwić, bo mam nadzieje później na kolejne opowiadania Twojego autorstwa, a poza tym zawsze mogę wracać do tych, które opublikowałaś :)
Dziękuję Ci za ten kolejny śliczny rozdział i czekam na kolejne :)
Bardzo, bardzo serdecznie Ciebie pozdrawiam :):*
MalgorzataSz1 2012.08.21 17:44
Iza.

Ale długi komentarz! Ty dobrze wiesz, jak bardzo lubię je czytać.
Sielanka Ulowo-Markowa trwa a jej przypieczętowanie, to zaręczyny. Od tej pory oni są razem na libor i vibor. albo jakoś tak. Niestety nie wszystkim będzie się układać tak sielankowo, o czym wkrótce się przekonasz. Może jeszcze nie w następnym rozdziale, ale jeszcze w kolejnym. Następny będzie kontynuacją ich pobytu w Londynie. Przed Tobą jeszcze dziewięć rozdziałów, więc będziesz miała co czytać. Jednak co do moich kolejnych opowiadań, to już zaczynam się martwić, bo żaden pomysł nie przychodzi mi do głowy. Kompletna klapa. Liczę jednak na to, że coś się odmieni w tym względzie.
Bardzo Ci dziękuję, że zostawiłaś swój ślad pod rozdziałem i gorąco pozdrawiam.
orchid94 (gość) 2012.08.21 18:40
Cieszę się, że ta długość komentarza Ciebie ucieszyła :) Wiedziałam, że tą długością Cię nie przerażę, bo mam w pamięci, że lubisz długie komentarze, a dziś pisało mi się bardzo dobrze. To i tak nie mój rekord :) Dokładnie, i dobrze, że sielanka trwa. O faktycznie, przypomniałaś słowa Uli 'na libor i vibor' - dokładnie tak. Ooo już mnie zaciekawiłaś, ale nie będę "wybiegać przed operę" jak mawia Viola i poczekam na kolejne notki, żeby się dowiedzieć, co zaplanowałaś dla naszych ulubionych bohaterów. Spokojnie, jestem pewna, że niebawem wpadnie Ci jakiś świetny pomysł. Czasem piosenka, czyjaś notka, cytat.. no nie wiem, wszystko może być inspiracją. Mam nadzieję, że Twoja wena wzięła tylko króciutki urlop, by powrócić ze zdwojoną siłą. Również gorąco pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2012.08.21 18:47
Iza.
Wchodziłaś dzisiaj na streemo? Zostawiłam Ci wiadomość na priv. Prosiłam, żebyś wkleiła swój komentarz również tam. Możesz to zrobić?
orchid94 (gość) 2012.08.21 19:48
Weszłam na streemo i wszystko 'uregulowałam' :) znaczy dodałam komentarz. Odzwyczaiłam się troszkę, bo socjum nie ma już dość długo i znów muszę wyrobić w sobie ten nawyk zaglądania, pisania i dodawania komentarzy tam też. Bardzo dobrze, że dbasz o to, przypominasz i mnie gonisz. Przepraszam :)
Dziuba (gość) 2012.08.21 22:52
Kochana właśnie przeczytałam ten cudowny rozdział. to już niestety ostatni bo wyjeżdżam i wracam dopiero po 3 tygodniach. Tam raczej nie będę mieć dostępu do neta. Pewnie po moim powrocie to opowiadanie będzie już zakończone. Jest mi trochę smutno bo zawsze lubię czytać Twoje dzieła na bieżąco, choć przyznaję się bez bicia, że często sięgam po te wcześniejsze też. Pozdrawiam gorąco i życzę dużo weny!
MalgorzataSz1 2012.08.21 23:39
Dziuba.

A ja się bardzo cieszę, że się ujawniłaś, bo chyba po raz pierwszy komentujesz na moim blogu.
Trzy tygodnie , to dość sporo. Niewykluczone, że opowiadanie będzie już wklejone w całości. Do końca zostało dziewięć rozdziałów. Jednak przecież nic straconego. Wrócisz, to nadrobisz. Najbardziej ucieszyła mnie wiadomość, że wracasz do moich poprzednich opowiadań. To największy komplement, jaki może spotkać piszącego. Bardzo Ci dziękuję za ten wpis. Po jego przeczytaniu poczułam się naprawdę doceniona.
Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku.




monika_2601 (gość) 2012.08.22 02:07
Hmm... Zacznę może od takiej refleksji. Nie będzie zbyt mądre to, co powiem, ale znasz mnie już trochę i wiesz pewnie, że ja od czasu do czasu miewam takie "odchyły" więc... :p Tak sobie myślę, że to opowiadanie jest najbardziej erotyczne z wszystkich Twoich opowiadań. Oczywiście użycie słowa "erotyzm" w odniesieniu do Twoich bajkowych opowieści to gruba przesada, ale jestem pewna, że rozumiesz, o co mi chodzi. Często są jakieś podteksty seksualne czy nawiązania do jakichś wydarzeń. Nawet jeżeli tego nie opisujesz, to jakoś napomykasz. A może to tylko mój wymysł, no nie wiem.

A teraz już do sedna:)
W tym rozdziale dużo spotkań rodzinnych i przyjacielskich. Po pierwsze Ula została dobrze przyjęta przez Helenę. Chyba nie było obaw, że może być tym razem inaczej. Widać też, że Helena jest pod wrażeniem nowej partnerki syna. Wychwala jej urodę i jest wyraźnie zainteresowana jej osobą.
Dalej spotkanie pani Kubasińskiej z bratem. Bardzo wzruszająca była ta scena. Obie rodziny mają do nadrobienia 30 lat. Mam nadzieję, że jakoś zmieszczą się w tych pięciu dniach, które zostały im dane (pięć, prawda? teraz już nie jestem nawet pewna:p). W międzyczasie przygotowania do pokazu. Pshemko zadowolony, Febo zadowoleni, Krzysztof chyba też - cudnie, jednym słowem:)
No i w końcu oświadczyny. Wow! Zawsze mówisz, że nie udaje Ci się mnie niczym zaskoczyć. A więc oświadczam, że nadszedł ten dzień, kiedy jestem totalnie zaskoczona tym, co przeczytałam:p Naprawdę! Po tej rozmowie Uli i Davida przypuszczałam, że pewnie wkrótce to się wydarzy, ale żeby tak szybko? Powtórzę jeszcze raz - wow!:) I trzeba przyznać,że Marek wybrał całkiem oryginalne miejsce. Bo to, że się tam poznali staje się jakby drugorzędne w obliczu tego, że jest to jakiś angielski pub z piwem:p Hehe, fajny pomysł:)
Teraz czekam na więcej. A przede wszystkim czekam na rozwój sytuacji pomiędzy Hannah i Księciem Ciemności:D Ach, nie mogę się już tego doczekać.
Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2012.08.22 10:35
Monika

Trochę mnie zdziwił początek Twojego komentarza. Naprawdę tak uważasz? W takim razie muszę Ci powiedzieć, że to nie było zamierzone. Po prostu tak wyszło. Myślałam, że bardziej w tym względzie popisałam się przy "Symfonii miłości", w której było chyba najwięcej scen intymnych napisanych przeze mnie, a także opowiadanie było wręcz przesiąknięte podtekstami erotycznymi. Zabiłaś mi klina. Chyba będę musiała uważnie prześledzić raz jeszcze całe opowiadanie od początku i jeśli tak jest, zacznę wierzyć, że mam jakieś braki i niedosyty, które uzewnętrzniam przelewając na klawiaturę. Ha. ha. Może jestem wynaturzona pod tym względem?

Kubasińscy. Wiadomo, że jest niemożliwe nadrobienie trzydziestu lat w ciągu kilku dni. (trzech dokładnie). Jednak to przecież nie jest ostatnie spotkanie. Będzie czas na rewizytę. To w dalszych rozdziałach. Między Alexem a Hannah z pewnością zaiskrzy i myślę, że Alex nawet czymś was zaskoczy. Zrobi coś wspaniałego, co będzie jakby konsekwencją jego miłości do Hannah. Ta sytuacja będzie miała miejsce pod koniec opowiadania i trochę musicie zaczekać.
A zaręczyny? Pub to miejsce dobre, jak każde inne. Marek upodobał je sobie, bo tam zobaczył Ulę po raz pierwszy. Pub zwykle zapełniał się koło godziny dziewiętnastej i to wtedy lało się piwo. Oni byli tam do południa i nie było klientów. Spokojnie mógł się oświadczyć bez żadnego stresu.
Nawiązując jeszcze do początku komentarza to chcę powiedzieć, że następny rozdział też dostarczy niewielkiej dawki intymnych przeżyć, choć właściwie w całości będzie poświęcony wizycie u Jabala i w New Denham.
Bardzo dziękuję Monika. Twoje komentarze zawsze niosą jakąś refleksję i zmuszają mnie do myślenia.
Serdecznie pozdrawiam.
danka69 (gość) 2012.08.22 12:35
Gosiu, nie napiszę niczego odkrywczego, bo wszystkie mądre słowa padły już we wcześniejszych trafnych komentarzach. Tak jak wszystkich zaskoczyły mnie oczywiście oświadczyny Marka. Ula też została kompletnie zaskoczona, choć bardzo o tym marzyła. Miejsce oświadczyn bardzo właściwe i przemyślane, to tam wszystko się przecież zaczęło. Twój analityczny umysł i romantyczna dusza wspaniale się uzupełniają, dając nam sporą dawkę emocji. A co do scen erotycznych to nie krępuj się i umieszczaj je już w każdym kolejnym rozdziale , bo jesteś w ich pisaniu coraz lepsza. O jakim wynaturzeniu i podtekstach piszesz? Nie bardzo rozumiem.... .
Ciepłe przyjęcie Uli przez Helenę jest jak najbardziej zrozumiałe. Mądra, pracowita i urodziwa synowa, która uszczęśliwia jej jedynka musi zyskać akceptację przyszłych teściów.
Sceny "Kubasińskich" bardzo wzruszające. Takie przypadki często zdarzają się, kiedy rodziny nawiązują ze sobą kontakt po kilkudziesięciu latach.
Gosiu, rozumiem ,że opowiadanie jest zakończone i intensywnie , w górskiej scenerii myślisz już o nowym.
Trzymam kciuki za inwencję twórczą.
Mocno ściskam. Miłego wypoczynku.
MalgorzataSz1 2012.08.22 13:09
Danusiu.

O podtekstach napisałam odnosząc się do pierwszych zdań komentarza Moniki. To ona napisała, że to opowiadanie jest pełne erotyzmu niekoniecznie przejawiającego się w scenach intymnych przeze mnie napisanych, ale także w sytuacjach z tym nie związanych. Napisała, że przejawia się to w podtekstach o zabarwieniu erotycznym czy jakichś delikatnych sugestiach. Pytała, czy to było zamierzone z mojej strony. Napisałam, że nie było i być może wynika z tego, że uzewnętrzniam jakieś własne braki i pragnienia w tym względzie, przelewając to na klawiaturę. Z tym wynaturzeniem, to był oczywiście żart. Przeczytaj sobie dokładnie komentarz Moniki, to zorientujesz się o co w tym wszystkim chodzi.

Rzeczywiście jakoś udało mi się dobrnąć do końca z tym opowiadaniem i z rozpaczą stwierdziłam, że kompletnie nie mam pomysłu na kolejne. Siedzę przy laptopie, popijam colę z lodem, patrzę na piękne widoki a pomysłu jak nie ma, tak nie ma. Chyba to trzymanie kciuków bardzo mi się przyda. Wypoczynek już mi się pomału kończy. W poniedziałek wracam do kieratu. Szkoda. Mogłabym tak ciągle. Coraz częściej jęczę, że chcę na emeryturę.
A u Ciebie, jak z czasem? Ogarnęłaś już wszystko? Jak znajdziesz luźniejszą chwilę, to napisz mi. Bardzo jestem ciekawa.
Bardzo Ci dziękuję, że się odezwałaś i skomentowałaś. Szczerze powiedziawszy nie liczyłam na to, bo mam świadomość Twojego zabiegania i licznych obowiązków. Tym bardziej to doceniam. Pozdrawiam cię gorąco i przesyłam buziaki.
G.


danka69 (gość) 2012.08.22 13:33
Gosiu,
w pośpiechu przeczytałam komentarz Moniki i Twoją odpowiedź komplertnie je miksując. Sorry.
Wcześniej wysłałam Ci maila, nie otrzymałaś go?

MalgorzataSz1 2012.08.22 13:55
Nie wchodziłam dzisiaj na swoją pocztę. Już się przenoszę, żeby przeczytać. Buziaki.
orchid94 (gość) 2012.08.22 18:46
Gosiu zapraszam Cię serdecznie do mnie na miniaturkę, mam nadzieję, że Ci się spodoba :)
ulka-brzydulka (gość) 2012.09.02 11:55
Gosiu.
Nie było mnie trochę czasu, a już cztery rozdziały do nadrobienia. Masz dobre tempo haha
Ale przechodząc do treści… Nerwy Uli przed poznaniem Heleny są jak najbardziej uzasadnione. Ja na jej miejscu pewnie cała bym się trzęsła ze strachu. A ona ma jeszcze świadomość, że to nie ją rodzice Marka widzieli jako idealną kandydatkę.
Spotkanie po latach to naprawdę wzruszający moment w tym rozdziale. Ile oni się nie widzieli? Na pewno nie mniej niż 30 lat, a miłość rodzeństwa nigdy nie wygasa. To wspaniałe, że mimo straconych nadziei na jakikolwiek kontakt z bratem, Kubasińska mogła ponownie go ujrzeć, porozmawiać i poznać jego rodzinę.
„W wynajętej przez Dawida małej sali ustawiono stoły uginające się teraz pod ciężarem pysznych przystawek, ciast i butelek z markowym alkoholem.” – Ten „markowy alkohol” przypędził w mojej myśli skojarzenie… To Marek produkuje alkohol? Haha, doskonale wiem o co chodzi w tym określeniu, ale jak „markowy”, to markowy 
Pobyt w Londynie to na pewno podróż w przeszłość. Pełna emocji, wspomnień tych dobrych i tych trochę gorszych, wspaniałe chwile spędzone w gronie dawno niewidzianych przyjaciół. To miejsce było najbardziej idealnym do oświadczyn. Tam wszystko się zaczęło, a więc tam marek postanowił przypieczętować swoje uczucie i rozpocząć prostą ( i mam nadzieję krótką) drogę do ołtarza.
Rozdział wspaniały, pełen optymizmu i dobrych emocji.

Pozdrawiam Bea
MalgorzataSz1 2012.09.02 15:34
Bea.
Teraz masz już do nadrobienia tylko trzy. Nie chwal mojego tempa dodawania rozdziałów, bo sama masz niezłe i gdyby nie Twój wyjazd, z pewnością wstawiłabyś kolejną część.
Uśmiechnęłam się przy tych "markowych alkoholach" Rzeczywiście zabrzmiało to tak, jakby Marek je produkował. Mogłam użyć innego sformułowania, ale jakoś nie przyszło mi do głowy.
Pisałam już wyżej, ze wątek Kubasińskich nie skończy się tak prędko. Mam jeszcze plany z nimi związane, a raczej z Hannah i jej rodzicami.
Marek i Ula zaręczyli się, ale ślub będzie bodajże w ostatnim lub przedostatnim rozdziale, więc nie aż tak szybko. Jak wiesz, są 23 rozdziały.
Wielkie dzięki za ten komentarz. Sądziłam, ze skomentujesz wszystko pod ostatnim rozdziałem. To naprawdę miła niespodzianka.
Serdecznie Cię pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz