Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"ŻYJĘ PO TO, BY CIĘ KOCHAĆ" - rozdział 18

08 wrzesień 2012
Rozdział XVIII     +18



Z filiżankami w dłoniach powędrowali do pokoju. Tam Marek już nie potrafił utrzymać rąk. Chichotała rozbawiona i umykała mu, jak tylko mogła, ale wreszcie dopadł ją i rzucił na łóżko. Przywarł do niej całym sobą i zapatrzył się w jej szczęśliwe, rozradowane oczy. Musnął subtelnie jej usta.
- Kocham cię jak wariat. Nawet nie sądziłem, że można aż tak kogoś pokochać. – Wyszeptał. – Pokochać tak bardzo, że każda komórka mojego ciała jęczy z tej miłości i bezustannie domaga się ciebie. Czy wiesz, że jeszcze ze dwa lata temu, gdyby ktoś powiedział mi, że zakocham się tak szaleńczo, pomyślałbym, że się czegoś naćpał? Nigdy nie wierzyłem w miłość. Jak teraz o tym pomyślę, to sam sobie wydaję się tak bardzo cyniczny i kulę się ze wstydu na myśl, że mogłem tak przedmiotowo traktować i wykorzystywać kobiety. Nigdy ci o tym nie mówiłem, ale byłem naprawdę złym człowiekiem. – Spojrzała na niego poważnie.
- Nie byłeś zły, tylko pogubiony, a ten zepsuty, bogaty świat nie pozwalał ci spojrzeć obiektywnie na własne uczynki z szerszej perspektywy. Ja nie chcę, byś mi o nich opowiadał. Nie znałam cię wtedy. Ja znam cię z tej najlepszej strony i kocham takiego, jakim jesteś.
- Boże, Ula… Nie wiem, co bym ze sobą zrobił, gdybym cię nie poznał. Aż strach pomyśleć. To dzięki tobie stałem się inny i zrozumiałem, że źle postępowałem.
- Nie myśl już o tym. Przyjechaliśmy wypocząć a nie zadręczać się przeszłością. Było, minęło i trzeba żyć dalej, a ja chcę się z tobą kochać. Mocno, najmocniej, do utraty tchu.
Wplotła mu swoje szczupłe palce w gęstą, czarną czuprynę i pocałowała namiętnie. Nie przerywając tej czynności wolno rozpinała guziczki jego koszuli odsłaniając to piękne ciało, pod którego wrażeniem była od samego początku. Pomógł jej i w szybkim tempie pozbył się koszuli i spodni. Uwolnił i ją z ubrania pozostawiając jedynie w bieliźnie. Omiótł jej sylwetkę zachwyconym wzrokiem.
- Nie zasłużyłem sobie na ciebie i tym bardziej jestem wdzięczny stwórcy, że podarował mi taki cud. – Powiedział niskim od nadmiaru napięcia głosem. Uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Ja mogę powiedzieć to samo. Jesteś moim cudem.
Objął ją i rozpiął zapięcie biustonosza uwalniając jej pełne piersi. Przyssał się do nich zdejmując jednocześnie własne bokserki i figi Uli. Przytulił się do niej, z rozkoszą chłonąc miękkość, delikatność i ciepło jej ciała. Jak zwykle zadrżała pod wpływem jego czułych rąk pieszczotliwie gładzących jej skórę. Powoli rozpalał ją i siebie łagodnie dawkując wyrafinowane pieszczoty. Zaczęła oddychać ciężko i zapadać w coraz głębszy trans odrywając się od zewnętrznego świata. Powrócił do jej ust całując je żarliwie i z pasją podczas, gdy palce drażniły jej kobiecość. Dłońmi znaczyła ślad wzdłuż linii jego kręgosłupa, by dotrzeć do kształtnych pośladków. Gładziła je zataczając małe okręgi. Przeniosła dłonie na jego podbrzusze. Drgnął, gdy poczuł je na swojej męskości a z jego gardła wydobył się jęk. Był tak pobudzony, że nie chciał już dłużej zwlekać. Rozsunął jej zgrabne nogi i połączył ich w jedność. Na jej twarz wypłynął leniwy uśmiech. Pod zamkniętymi powiekami świat ulatywał w niebyt, by ustąpić miejsca tym cudownym doznaniom, jakie dostarczał jej ukochany. Westchnęła, gdy poczuła go głęboko w sobie. Uwielbiała, gdy był taki namiętny, pełen żaru i zapału. Traciła głowę pod wpływem czule i cicho szeptanych do ucha, najpiękniejszych słów o miłości, jaką do niej czuje. Ich ciała harmonijnie falowały w znanym sobie rytmie. Przedłużał, jak tylko mógł ten moment spełnienia. Przekręcił się wraz z nią na bok nie przestając się poruszać. Przywarł do jej pleców i całował je zostawiając na nich wilgotny ślad swoich ust. Objął dłonią jej piersi i uspokoił ich taniec. Zwiększył intensywność ruchów. To było szaleńcze tempo. Niemal skuliła się w sobie. Znowu leżała pod nim rozpalona do granic. Poczuła, że za chwilę nastąpi ten cudowny moment, gdy ona rozpadnie się na małe atomy i poczuje tę znajomą falę błogiego spełnienia. Krzyknęła głośno. Zamknął jej usta pocałunkiem i nie odrywał się od nich już do samego końca. To spełnienie przyszło jak fale tsunami, jedna za drugą, rzucając ich ciała w niewyobrażalnym paroksyzmie. Zatrzęsła się ziemia, a oni drżeli w swych ramionach nie potrafiąc się uspokoić. Sporo czasu upłynęło, nim wróciło opamiętanie. Otworzyła powieki i z szerokim uśmiechem spojrzała w jego błyszczące szczęściem szaro-stalowe oczy.
- Byłeś niesamowity – szepnęła. – Nigdy nie sądziłam, że mogę zatracić się aż tak bardzo. Dziękuję kochany.
Nie odpowiedział tylko całował ją znowu nieśpiesznie i słodko kończąc ten piękny akt takim czułym akcentem.

Ten wspólny weekend minął szybko. Za szybko. Z żalem wracali do Rysiowa. Obiecali sobie, że kiedyś to powtórzą. Poniedziałek całkowicie przywrócił ich do rzeczywistości. Pracy było sporo. Ula musiała się skupić nad koordynacją regularnych dostaw do londyńskich butików kreacji, które tam, na pokazie zrobiły tak wielką furorę. Wysyłka leżała już w gestii Maćka i jego asystentów. Dyrektorzy szwalni mając przed sobą perspektywę podwyżek, wywiązywali się ze swych zadań znakomicie. Szymczyk zacierał ręce. Nie na darmo tyle się nagadał, gdy objeżdżał szwalnie. Miał dar przekonywania i mobilizowania ludzi do wydajniejszej pracy. Z uśmiechem czytał każdego dnia spływające od dyrektorów raporty. Jego trud opłacił się. Wreszcie zaprowadził trochę dyscypliny i porządku. Gdy zdawał relację Markowi, ten tylko uśmiechał się szeroko i ciągle powtarzał.
- Ja wiedziałem, że będziesz najlepszym specjalistą do spraw produkcji, jakiego kiedykolwiek miała ta firma. Zapewniam cię, że będę o tym pamiętał przy najbliższych premiach. Dziękuję ci i naprawdę bardzo doceniam twój wysiłek i mój ojciec też.
- Nie dziękuj, to przecież moja praca, nie? To ja powinienem ci za nią dziękować.
- Nie bądź taki skromny Maciek. Już ja wiem, na jak wiele cię stać i potrafię to właściwie ocenić.
Sam Marek też się nie nudził. Z dużym zaangażowaniem pozyskiwał nowych kontrahentów. Umawiał się z nimi i podpisywał korzystne dla firmy umowy. Krzysztof Dobrzański puchł z dumy. Jeszcze nigdy finanse F&D nie stały tak dobrze, a jego syn nigdy wcześniej nie angażował się w pracę tak mocno, jak teraz. Inni pracownicy dawali z siebie dwieście procent normy zmotywowani wysokimi premiami.
W sierpniu sytuacja uległa stabilizacji i mogli pracować już spokojniej. W połowie miesiąca pojawiła się Paulina. Musiała koniecznie podzielić się najnowszymi wieściami z Ulą i Markiem. Swoje pierwsze kroki skierowała właśnie do gabinetu tego ostatniego. Rozsiedli się trzymając w dłoniach filiżanki z parującą kawą przyniesioną przez Violettę.
- No, opowiadaj. Jak Alex? – Marek wbił w nią niespokojne spojrzenie.
- No cóż, – odstawiła filiżankę na szklany stół – mogę chyba powiedzieć, że znacznie lepiej. Psychicznie zdecydowanie lepiej. Chyba wreszcie pogodził się z obecnym stanem rzeczy i wie, że przeszczep, to jego szansa na życie. Jednak dzięki temu, że nic go nie boli a nerka dzięki dializom pracuje normalnie, uwierzył, że wszystko może zakończyć się szczęśliwie i pożyje jeszcze trochę.
- Mówiłaś, że zabierzesz go do Chioggia. – Odezwała się Ula. – Pojechaliście?
- Pojechaliśmy i ten wspominkowy wyjazd chyba mu dobrze zrobił. Sądzę, że potrzebował takiego oczyszczenia, by odgonić demony przeszłości i przestać się zadręczać śmiercią rodziców. Odżył i pod koniec pobytu nawet zaczął się uśmiechać. To dobry znak. Po przyjeździe byliśmy jeszcze na kontroli u profesora. Chcieliśmy mieć pewność, że nerka pracuje właściwie i umówić się na dializy. Będę go wozić co drugi dzień. To męczące dla niego, ale chyba i z tym się pogodził. Dobrze wie, że gdyby nie dializy, ta nerka nie miałaby szans. Nawet do jedzenia bez soli się przyzwyczaił, choć na początku bardzo narzekał. Teraz możemy spokojnie czekać na telefon z kliniki, że mają dla niego zdrową nerkę.
- Ja także nie mam żadnych wieści z Londynu. Widać też nie mają jeszcze dawcy. Dobrze, że mamy trochę czasu. Wracasz do pracy?
- Chciałabym, ale nie mogę go zostawić samego. Źle znosi obecność w domu osób trzecich. Mam na myśli ewentualne opiekunki. Chciałam wynająć jakąś na czas mojej pracy w firmie, na osiem godzin, ale sprzeciwił się. W zasadzie to miał chyba rację. Radzi sobie całkiem dobrze i jak mówi, nie potrzebna mu niańka. Ja jednak ciągle się boję, że gdyby przytrafił mu się tak bolesny atak jak ten pierwszy, nie będzie nikogo, kto mógłby zadzwonić po pogotowie. Stąd moja decyzja pozostania z nim w domu. A’propos, znaleźliście już kogoś na jego miejsce?
- Musieliśmy Paulina. Dział nie mógł funkcjonować bez dyrektora tym bardziej teraz, gdy tak fantastycznie rozwinęła się współpraca z Finley’em. Od czerwca pracuje na tym stanowisku niejaki Michał Soszyński. Bardzo zdolny i błyskotliwy facet. Ma spore doświadczenie i jest niezwykle biegły w finansach. Świetnie zorganizował pracę w dziale i wszystko chodzi, jak dobrze naoliwione tryby.
Usłyszeli pukanie i po chwili do gabinetu wszedł człowiek lat około trzydziestu czterech, wysoki, dobrze zbudowany w nienagannie skrojonym garniturze. Omiótł jasnym spojrzeniem zielonkawych oczu pomieszczenie i wystękał.
- O przepraszam. To może ja przyjdę później. – Marek uśmiechnął się.
- Zostań Michał. Właśnie o tobie rozmawiamy. Pozwól, że ci przedstawię. To Paulina Febo, współwłaścicielka firmy. Jak wiesz, to na miejsce jej brata zostałeś przyjęty.
Michał podszedł do Pauliny i z kurtuazją ucałował jej dłoń.
- Bardzo mi miło poznać panią. Znam panią tylko ze słyszenia i bardzo pragnąłem poznać osobiście.
Zarumieniona Paulina delikatnie uwolniła swoją dłoń. - I mnie jest miło pana poznać. Usłyszałam od Marka same komplementy na pana temat i wiem, że godnie zastępuje pan mojego brata na tym stanowisku. On niestety na razie nie będzie mógł wrócić do pracy. Jest bardzo chory.
- Tak, tak… Słyszałem i bardzo państwu współczuję. Mam nadzieję, że brat szybko powróci do zdrowia.
- Ja też mam taką nadzieję. Wszyscy, jak tu siedzimy, ją mamy.
- Przyszedłeś z czymś konkretnym? – Marek usiadł za biurkiem i wbił wzrok w Soszyńskiego.
- A tak. Proszę. – Podał mu plik dokumentów. – Najświeższe raporty z ostatniej sprzedaży. Trzymaj się mocno fotela, bo są naprawdę świetne. Oby tak dalej.
- Dziękuję Michał.
Soszyński skłonił się obu paniom i opuścił pokój. Paulina odetchnęła głęboko, a Marek słysząc to roześmiał się.
- Niezły jest, co?
- Niezły, to za mało powiedziane. Jest cholernie przystojny i bardzo, bardzo męski.
- Chyba wpadł ci w oko. Może jednak zmienisz zdanie i wrócisz do pracy? Dzięki temu będziesz go mogła częściej widywać. Ty na nim też zrobiłaś piorunujące wrażenie.
- Ta propozycja powrotu jest bardzo kusząca. Muszę to przemyśleć raz jeszcze i dam ci znać. Pójdę już. Nie chcę zostawiać Alexa zbyt długo samego. Trzymajcie się. Odezwę się. Na razie.
Gdy opuściła gabinet, Marek z błyskiem w oku spojrzał na Ulę.
- A może by ich tak razem…? – Ula pokręciła głową.
- Chcesz bawić się w swatkę? Co ma być, to będzie. Nic na siłę. Dopiero się poznali, ale fakt faktem, że pasowaliby do siebie.

W tym ogromnym nawale pracy Marek nie zapomniał też o swoich a właściwie o jego i Uli sprawach. Ciągle pamiętał, jak wielkie wrażenie zrobił na nim dom Smile’ów i od czasu do czasu przetrząsał Internet w poszukiwaniu jakichś ciekawych ofert sprzedaży. Któregoś poranka ponownie wszedł na stronę nieruchomości i jego uwagę przykuły zdjęcia pewnej posesji w Międzylesiu. Przejrzał je uważnie i po chwili ściągnął do gabinetu Ulę.
- Chyba coś znalazłem. Zobacz. – Ustąpił jej miejsca na fotelu. – Wprawdzie nie ma takiego cudnego dachu, jak dom Smile’ów, ale jest nieco podobny. Stoi na pięknie zagospodarowanej działce tuż pod lasem. Podoba mi się. Co ty na to, żebyśmy pojechali go obejrzeć? Skontaktuję się z agentem i umówię się z nim.
- Rzeczywiście jest piękny. Wygląda, jak mały dworek. Spójrz na te kolumny. Całe w dzikim winie. Bardzo urokliwe. Mnie też się podoba. Dzwoń i umów się. Bardzo jestem ciekawa, jak wygląda w środku.

Karol Maniowski był agentem nieruchomości od dwudziestu lat. Przez ten czas zdążył wyrobić sobie dobrą markę i pozyskał mnóstwo klientów, wśród których nie brakowało ludzi należących do warszawskiej elity. Specjalizował się głównie w sprzedaży domów, choć i rynek mieszkaniami nie był mu obcy. W kontaktach z potencjalnymi kupcami był bardzo przekonywujący i nie polegało to na tym, by wciskać im jakiś kit. Zawsze starał się uczciwie oceniać stan techniczny nieruchomości i nawet jeśli odbiegały od standardów, to zwykle w takich razach przedstawiał rzetelną kalkulację wydatków, które klient mógłby ponieść, by doprowadzić nieruchomość do stanu, który sobie wymarzył. Siedział właśnie za swoim biurkiem przeglądając kolejne oferty, gdy zadzwonił telefon. Machinalnie podniósł słuchawkę.
- Maniowski, słucham.
- Dzień dobry panu. Nazywam się Marek Dobrzański i jestem zainteresowany jednym z domów wystawionych przez pana agencję do sprzedaży.
To nazwisko zelektryzowało Maniowskiego. Dobrze wiedział kim jest jego właściciel. Rodzina Dobrzańskich była bardzo dobrze znana nie tylko w Warszawie. Wyprostował się na krześle i mocniej przytknął słuchawkę do ucha.
- Dzień dobry. A o którą nieruchomość chodzi?
- O tę w Międzylesiu. Mam nadzieję, że nie została jeszcze sprzedana?
- Nie, nie. To najświeższa oferta i dopiero wczoraj trafiła na stronę internetową. Chciałby pan obejrzeć?
- Bardzo i jeśli to możliwe, jak najprędzej.
- Dobrze. Ja mogę nawet dzisiaj tam podjechać i oprowadzić pana.
- Świetnie się składa. Na którą mógłby pan być?
- Na dwunastą. Odpowiada panu?
- Jak najbardziej. Do zobaczenia w takim razie.
Maniowski odłożył słuchawkę i zatarł ręce. Odniósł wrażenie, że Dobrzańskiemu zależy na tym domu. Sam z chęcią kupiłby sobie taki. Już zdążył go obejrzeć i zrobił na nim bardzo dobre wrażenie. Właściciel rok wcześniej przeprowadził w nim gruntowny remont łącznie z wymianą instalacji elektrycznej, gazowej, wodnej i kanalizacyjnej. Wtopił w tę renowację mnóstwo pieniędzy i nagle okazało się, że musi go sprzedać. Maniowski nie dociekał, dlaczego. To była już prywatna sprawa klienta. On miał zadanie do wykonania. Jak najszybciej znaleźć kupca. Gdyby Dobrzański się zdecydował, była by to chyba najszybsza transakcja w całej karierze agenta. Zerknął na wiszący na ścianie zegar, który wskazywał godzinę jedenastą. Musiał się zbierać, by zdążyć na to spotkanie.

Marek z prędkością światła wpadł do gabinetu Uli.
- Kochanie! Jedziemy obejrzeć ten dom! Właśnie umówiłem się z agentem na dwunastą w Międzylesiu. Dasz radę się wyrwać?
Uśmiechnęła się widząc, jaki jest podekscytowany.
- Dam. Przekażę tylko Basi trochę rzeczy do zrobienia i możemy jechać.
- Wspaniale. Czuję, że to będzie dom naszych marzeń. Taki, jak chcieliśmy. Pójdę się spakować i ruszamy.
Spokojny głos w GPS-ie poprowadził go na prawy brzeg Warszawy. Droga zajęła im co najmniej czterdzieści minut. Wreszcie zaparkował na dźwięcznie brzmiącej, urokliwej uliczce, Wisienki. Od razu zauważył stojącego przed bramą agenta. Pomógł Uli wysiąść i podszedł wraz z nią do niego.
- Dzień dobry panu. Marek Dobrzański, a to moja narzeczona, Urszula Cieplak.
- Witam państwa. Nazywam się Karol Maniowski i to ze mną rozmawiał pan kilka godzin temu. Zapraszam państwa. Jestem pewien, że ten dom zrobi na państwu wrażenie. Otworzył szeroko bramę przepuszczając ich przed sobą.
- Proszę zwrócić uwagę, że od ulicy jest dogodny wjazd na posesję. W podziemiach budynek ma duży garaż i swobodnie zmieszczą się w nim dwa spore samochody. Zwróćcie państwo uwagę na ogród. Jest pełnia lata i ogród wygląda pięknie. Właściciel miał zamiłowanie do jego uprawiania i to wszędzie widać. Działka jest bardzo duża. Ma około hektara powierzchni. Za budynkiem jest urządzony plac zabaw dla dzieci, bo właściciel ma ich dwoje. Za placem rozciąga się kawałek urokliwego lasu. Zaraz to wszystko zobaczycie na własne oczy. Nawet nie trzeba wychodzić lub wyjeżdżać, bo las jest w zasięgu ręki, a co najciekawsze, obfituje w skarby runa leśnego, bo są tu i jagody i grzyby. Cała posesja jest ogrodzona i bardzo bezpieczna. Zainstalowano tu monitoring i można spokojnie obserwować, co dzieje się na zewnątrz.
Chłonęli jego słowa jak gąbka i z zachwytem rozglądali się dokoła. Ogród przepiękny a w nim skalniaczek z kaskadą spadającej wody i pergola opleciona cudnie powojnikiem. Mały sad, jeszcze młody, ale z dużym potencjałem. Zauważyli na drzewach czerwone jabłka i późne gruszki. Było też kilka śliw i orzech. Przeszli na tyły domu. Wyglądało tak jak mówił agent. Całkiem spory plac zabaw ze zjeżdżalnią, piaskownicą i huśtawkami a za nim soczyście zielona ściana sosenek. Ulka spojrzała w oczy Markowi.
- Tu jest pięknie. Ciekawe, jak wygląda w środku.
Obeszli dom, który wydał im się dość spory i weszli do środka przez wielki ganek wsparty na dwóch solidnych kolumnach oplecionych romantycznie dziką winoroślą. Pomieszczenie, w którym się znaleźli było duże. Coś w rodzaju przedpokoju, ale o znacznie większych rozmiarach. Marek przyglądał mu się z podziwem. Kochał przestrzeń a to pomieszczenie miało jej sporo. Duże lustra zawieszone na jednej ze ścian i dyskretnie schowane w nich szafy na garderobę. Najbardziej urzekła go podłoga wyłożona pięknym trawertynem w kolorze morskiego piasku. Trawertyn dominował w całym domu i dzięki niemu pomieszczenia wydawały się bardzo jasne. Weszli do salonu i znowu ten ukochany przez Marka minimalizm. Ogromna kanapa, cztery fotele, duży kominek. Z tyłu za kanapą przeszklone witrynki. Tuż obok przyklejona do salonu kuchnia jasna i nowoczesna.
- Spory dom – zwrócił się Marek do Maniowskiego. – Ile ma pokoi?
- Tu na dole jest pokój gościnny z łazienką i niewielki gabinet. Na górze są jeszcze trzy pokoje, sypialnia i bardzo duża łazienka. Przy kuchni są dwa pomieszczenia gospodarcze. Jedno z nich, to pralnia, a drugie służyło za spiżarnię.
Przechodzili z jednego pomieszczenia do drugiego coraz bardziej zachwyceni rozkładem pokoi a przede wszystkim wielką dbałością o nie. Marek zdawał sobie sprawę, że ten dom nie będzie tani, ale bardzo pragnął go kupić. Widział, jak Uli błyszczą z zachwytu oczy. Najwyżej pożyczy pieniądze od ojca, gdy braknie mu własnych. W remont nie włoży wiele, bo wszystko wygląda, jakby wyszło dopiero spod pędzla.
- Właściciel chyba niedawno remontował ten dom, bo wygląda jak nowy?
- To prawda. Remont przeprowadzono rok temu. Właściciel wymienił całą instalację. Wtedy też zamontowano kominek, by stworzyć w salonie wrażenie przytulności. Cała armatura działa bez zarzutu. Na dobrą sprawę można by się wprowadzać choćby dziś. A jak państwa wrażenia? Spodobało się państwu?
- Nawet bardzo, prawda Ula? Myślę, że zdecydujemy się na kupno, jak myślisz kochanie?
- Ja jestem pod urokiem tego domu i wiem, że moglibyśmy być w nim szczęśliwi. Czy właściciel opróżni w najbliższym czasie dom ze sprzętów? My chcielibyśmy urządzić go po swojemu.
- To oczywiste droga pani. Jemu bardzo zależało na szybkiej sprzedaży, stąd i cena nie jest zbyt wygórowana. Ma miesiąc na wywiezienie wszystkiego. W ciągu tego czasu umówię państwa z nim na podpisanie umowy przedwstępnej. Proponuję u mnie w agencji. Mamy swojego notariusza, który bardzo sprawnie załatwia te rzeczy. Ja dam państwu znać, kiedy tylko ustalę datę spotkania. Bardzo się cieszę, że ten dom przypadł wam do gustu. Gdyby nie to, że mam swój własny całkiem niezły, sam byłbym chętny, by go kupić.

Wracali do Warszawy w ciszy. Każde z nich pieściło w pamięci najmniejszy zakamarek tego pięknego domu. Ula już wyobrażała sobie ciepłe, pastelowe kolory ścian i rozkład mebli.
- Marek? – Odwróciła w jego stronę twarz.
- Mhmm…
- A czy będzie cię stać na ten dom? Cena, jaką podał Maniowski dla mnie jest astronomiczna. W życiu nie widziałam takich pieniędzy.
Uśmiechnął się nie odwracając wzroku od przedniej szyby.
- Nie martw się kotku. Ja mam spore oszczędności. Nie wydawałem na siebie ostatnio zbyt wiele. Poza tym nawet gdyby nam brakło, poproszę ojca o pożyczkę. Na pewno nie odmówi i z pewnością ucieszy się, że dokonaliśmy takiego udanego zakupu. Będziemy mieli trochę pracy, bo na pewno chcesz mieć inne kolory w pomieszczeniach, a i meble trzeba będzie wybrać. Powolutku wszystko zrobimy. Najważniejsze, żeby ten właściciel zechciał się wynieść jak najprędzej. Jak dom będzie już opróżniony, zamówię ekipę, która pomaluje ściany. Więcej i tak nie trzeba będzie robić, bo reszta jest, jak spod igły. Przy meblach poproszę chłopaków Maćka i Sebę. Może dołączą się asystenci Maćka do pomocy? Będzie dobrze. Najważniejsze, że będziemy mieć nasze miejsce na ziemi, prawda?
- Prawda. – Przytaknęła. – Koniecznie musimy pochwalić się tacie.
- Powiemy mu, a ja jeszcze dodatkowo chciałbym go o coś poprosić. Kiedy pomalują i nadejdzie etap mebli, bardzo bym chciał, żebyś przeniosła się na Sienną. Popołudniami na pewno będziemy zajęci, a ja nie chciałbym tracić czasu na jazdę między Rysiowem, Międzylesiem a Warszawą. Zgodzisz się?
- Oczywiście. To byłoby bez sensu. Będziemy jednak tam wpadać od czasu do czasu, dobrze? Ja nie chciałabym ich zostawiać na zbyt długo bez mojej pomocy. Zresztą Jasiek też pewnie zaangażuje się w przeprowadzkę.
- W takim razie załatwione. Jeszcze dzisiaj pogadam z tatą.


Shabii (gość) 2012.09.08 11:46
Gosiu.

Przepiękna część. Wątek +18 cudowny. Rozmarzyłam się. Też chciałabym żyć jak oni. Też chciałabym by ktoś mnie kochał tak jak Marek Ulę, do szaleństwa... Jednak w życiu nie zawsze jest kolorowo. Pięknie opisałaś tę scenę. Zmysłowo i romantycznie. Uwielbiam czytać twoje opowiadania, dzięki nim choć na chwilę odrywam się od rzeczywistości. Dziękuję, za to, że piszesz. Cieszę się, że z Aleksem już lepiej. Wierzę, że znajdzie się dla niego nerka i wyzdrowieje zupełnie. Widać, że Paulina wpadła w oko swojemu zastępcy a i ona jest pod jego urokiem. Może im się uda? Fajnie by było, gdyby i ona znalazła miłość. Gdy przeczytałam opis tego domu, ogrodu to wyobraziłam go sobie. Piękny jest. Mam nadzieję, że kupią go i będą w nim wiedli spokojne, szczęśliwe życie. Małgosiu na koniec raz jeszcze napiszę, że notka śliczna. Czekam na więcej. Pozdrawiam :*:*
MalgorzataSz1 2012.09.08 13:28
Shabii kochana.

Ty zawsze rozpływasz się w takich pochwałach nad każdym moim rozdziałem, że mnie serce pęka z radości i łzy same mi lecą ze wzruszenia.
Pisanie o takim szczęściu jest wynikiem i moich marzeń w tym względzie i czasem bywa bardzo osobiste. Marek kupi ten dom. Zarówno on jak i Ula są zachwyceni i nim samym i otoczeniem, w którym go postawiono. Wiesz dobrze, że moje opowiadania zawsze kończą się szczęśliwie i tu nie będzie inaczej. I Paulina i Alex znajdą swoje szczęście w miłości, a Alex dodatkowo zyska zdrowie.
Dziękuję, że skomentowałaś, choć ostatnio nie widać Cię na streemo. Brakuje tam Ciebie i to bardzo.
Pozdrawiam Cię cieplutko.
Shabii (gość) 2012.09.08 13:48
Gosiu, nie masz za co dziękować. Ty wiesz, że piszesz pięknie i wiesz też, że ja twoją twórczość kocham. Cieszę się, że wszystko skończy się dobrze, nie może być przecież inaczej. Małgosiu wierz mi, że bardzo bym chciała normalnie funkcjonować. Nie mogę jednak. Jestem załamana, nic mnie nie cieszy i praktycznie nie siedzę na komputerze. Muszę odetchnąć i jakoś wszystko sobie poukładać... Przepraszam... Strasznie mi głupio, że zaniedbuje was i zwalam wszystko na głowę Moniki...
orchid94 (gość) 2012.09.08 14:05
Gosiu przepiękny początek. Widać jak bardzo ta dwójka się kocha. Oni żyć bez siebie nie mogą i to jest piękne. Fragment +18 bardzo mi się podobał, cudnie to opisałaś i czyta się naprawdę przyjemnie. No i potem sprowadzenie na ziemię. Koniec urlopu i czas wrócić do pracy, której bez wątpienia jest sporo. Ale w stanie zakochania nawet praca jakoś tak jest przyjemniejsza :D Maciek bardzo dużo robi, jest świetnym i bardzo skromnym pracownikiem. Powinien się troszeczkę pochwalić, a tymczasem na pochwały i podziękowania Marka on odpowiada, że to tylko przecież jego obowiązki. Taki pracownik to skarb. Bardzo, bardzo się cieszę, że FD tak dobrze i mocno stoi na rynku. A to już zasługa pracowników. Oni pracują wydajnie, to FD zyskuje, FD zyskuje, to i oni dostają premię, przez co pracują jeszcze wydajniej i kółko się zamyka, ale nie będę tu mówić o mechanizmach pracy i płacy przecież :D Bardzo się cieszę, że Aleks czuje się już lepiej psychicznie i fizycznie. Ten wyjazd był mu potrzebny. Pozwoliło mu to odetchnąć i pogodzić się z niektórymi faktami. No i ten nowy Dyrektor Finansowy FD - Michał wszedł w odpowiedniej chwili :) Paulina mu się chyba spodobała, a to, że on zrobił na niej wrażenie, to tego jestem pewna. No i dobrze, niech się Paula zakocha, tym razem szczęśliwie. Oby zawsze przychodził do gabinetu Marka z takimi dobrymi informacjami, jak ta o obecnym świetnym stanie finansowym FD. Świetnie, że Marek myśli o przyszłości i szukał domów. No i znalazł piękny, idealny dom. Ten agent był prze szczęśliwy, że ma takiego klienta, jak Marek Dobrzański. No i wyobrażam sobie, jaki ten dom piękny. Opisałaś to tak malowniczo, że sama chciałabym się wprowadzić w takie miejsce :) No i najważniejsze, że nie ma żadnych problemów, dom po remoncie, tylko kosmetyczne poprawki i można się wprowadzać. Markowi się spieszy, ale nie dziwię się - chce spędzać z Ulą każdą możliwą chwilę. Świetny pomysł, żeby się Ula się przeprowadziła. Rodzina sobie poradzi, a ona jest dorosła i zaczyna własne życie z mężczyzną, którego kocha i Józef na pewno zrozumie i nie będzie miał absolutnie nic przeciwko. Ula z Markiem będą przecież przyjeżdżać do Rysiowa, w końcu to nie tak bardzo daleko. Przecudowna, przepiękna, urocza część :) Czekam na kolejne. Bardzo serdecznie i cieplutko pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2012.09.08 15:25
Iza.

Twoje komentarze są powalające. Ten pobił wszelkie rekordy długości. Bardzo dziękuję.
Ula i Marek, a szczególnie ten ostatni zaczyna poważnie myśleć o przyszłym życiu z Ulą. Za cel nadrzędny uważa kupno domu, bo jego posiadanie gwarantuje pewną stabilizację życiową. Już wie, że ten dom, to będzie ich miejsce na ziemi. Miejsce, w którym będą mogli w przyszłości wychować swoje dzieci.
Generalnie każdy z bohaterów opowiadania zaczyna układać sobie życie, lub szukać miłości. Tak jest w przypadku Alexa i Pauliny. Oni również dostąpią tego szczęścia. Maciek jest zakochany w Ani i coraz bardziej pewny, że to jest ta właściwa kobieta. Podobnie Sebastian. Jednym słowem miłość górą.
Pozdrawiam Cię gorąco.
orchid94 (gość) 2012.09.08 16:27
Gosiu bardzo się cieszę, że te komentarze sprawiają Ci przyjemność, a ja z przyjemnością piszę pod każdym pięknym rozdziałem Twojego pięknego opowiadania :) Co do rekordów długości, to myślę, że kiedyś jeszcze Cię zaskoczę i pobiję ten rekord :) To ja dziękuję za ten kolejny cudny rozdział. No jasne, że Ula i Marek chcą mieć swoje miejsce i dla nich to będzie ten dom. Cieszę się, że te poplątane ścieżki wszystkim bohaterom się prostują. Gosiu jako, że wiem, ze jesteś romantyczką, to zdecydowanie w Twoich opowiadaniach zawsze "miłość górą" z czego się bardzo cieszę. Pozdrawiam :)
bewunia68 (gość) 2012.09.08 19:40
Gosiu ! Piszesz coraz lepiej. Brakuje mi czasu na czytanie , ale o Twoim opowiadaniu nie zapominam. Podziwiam Cię za ciągle nowe pomysły i zapał twórczy. Ja byłam wczoraj w urzędzie pracy na szkoleniu i pokazywali nam filmik z rozmową kwalifikacyjną w różnych wersjach. Pierwsza odsłona i starającego się o pracę udawał aktor grający w BRZYDULI Piotra Sosnowskiego. Wywołało to u mnie nieopanowany chichot. Aktor zaprezentował o wiele bardziej urozmaiconą mimikę w porównaniu z serialem.
MalgorzataSz1 2012.09.08 19:57
Bewunia.

A to heca! Pan "zmięte polo" dorabia w taki sposób? W życiu bym się nie spodziewała.
A tak już na poważnie, to napisałaś mi kiedyś w księdze gości, że będziesz mnie wspierać, dopingować i takie tam. Odpisałam Ci na jednej ze stron opowiadania, że liczę na to, a Ty siedzisz cichutko jak miś pod miotłą i nie wyściubisz nosa. Mam nadzieję, że w nawale obowiązków znajdziesz jednak chwilkę i odezwiesz się od czasu do czasu.
To bardzo miłe, że uważasz, że piszę coraz lepiej. Ja sama sadzę, że powoli się wypalam. Nie mam już pomysłów, a to najgorsze dla piszącego. Może jeszcze mnie coś natchnie. Może...
Bardzo Ci dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam.
monika_2601 (gość) 2012.09.08 23:43
Och, Gosiu... Ty to potrafisz czarować. Znasz taką piosenkę "Et si tu n'existais pas"? Piosenka piękna jest sama w sobie, a jej tekst jest po prostu urzekający. Zaczyna się od słów "bo gdybyś nie istniała, to po cóż miałbym żyć". No przynajmniej mniej więcej tak:p Czytając początek Twojego rozdziału, w którym Marek mówi mniej więcej podobne słowa o Uli, od razu skojarzyłam sobie tę piosenkę.
O jej! Czyżby nowy pan Soszyński skradł serce Pauliny? Trzymam kciuki, bo wydaje się, że to porządny facet.
Kurcze! Jaką trzeba być szczęściarą, żeby spotkać takiego faceta, jak Marek! Nie dość, że przystojny jak diabli i kocha jak diabli, to jeszcze stać go na to, żeby kupić taką chatę! To chyba tylko w bajkach.
No i oczywiście cieszę się, że Aleksowi sie polepsza. Tylko kiedy będzie wątek jego i Hannah? Ja wyczekuję go z niecierpliwością i przy każdym kolejnym rozdziale okazuje się, że muszę jeszcze czekać. Znęcasz się nade mną przy tym opowiadaniu:p
Pozdrawiam:)
MalgorzataSz1 2012.09.09 09:23
Monika.

Nie wiem, czy potrafię czarować, ale piosenkę dobrze znam. Nie pod względem treści, bo francuski jest mi całkowicie obcy, ale melodii. Nie sądziłam, że to, co napisałam może Ci się z nią skojarzyć.
W Soszyńskiego trafiła strzała Amora, podobnie jak w Paulinę. Najwyraźniej mają się ku sobie i ta miłość całkiem nieźle im wyjdzie.
Piszesz:

monika_2601 napisał:
Kurcze! Jaką trzeba być szczęściarą, żeby spotkać takiego faceta, jak Marek! Nie dość, że przystojny jak diabli i kocha jak diabli, to jeszcze stać go na to, żeby kupić taką chatę! To chyba tylko w bajkach.


No cóż mogę powiedzieć. To rzeczywiście tylko bajka, a w bajkach wszystko jest możliwe.
Nie jest moim zamiarem znęcać się nad Tobą. Jeśli to robiłam, to całkiem nieświadomie. Powiem więc, że wątek Alexa i Hannach będzie miał miejsce w dwudziestym pierwszym rozdziale. Musisz jeszcze uzbroić się w cierpliwość.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
Marcia (gość) 2012.09.09 15:11
Gosiu
Na wstępie przepraszam Cię za to, że dopiero dzisiaj dodaję komentarz. Ostatnio jednak nie miałam czasu, a wczoraj - prądu. Ale teraz mam nadzieję czytać i komentować na bieżąco.
A co do tej notki, to bardzo mi się spodobała. Taka ciepła i miła do czytania. Scena łóżkowa wyszła Ci świetnie. Nie jest przesadzona, a przyznam, że zdarzyło mi się takie czytać i nie lubię. A ta Twoja jest taka w sam raz ;)
Widzę, że Paulinie wpadł w oko nowy dyrektor finansowy, zresztą z wzajemnością. Coś czuję, że Febo wróci do firmy żeby poznać nowego znajomego nieco bliżej. Pewnie coś z tego będzie :) Cieszę się, że Aleks czuje się już lepiej. Mam nadzieję, że wkrótce znajdą dla niego nerkę.
A widzę, że Markowi i Uli także się powodzi. Kupili dom, na pewno po małym remoncie będą się tam czuli doskonale. Mogę się założyć, że zawsze będzie panować tam rodzinna atmosfera :) No i widzę, że Ulka będzie mieszkać na Siennej. Super :)
Naprawdę bardzo fajna notka :)
Komentarz może i nie pobija długością, ale muszę zabrać się za lekcję z matematyki - a szczerze mówiąc strasznie mi się nie chce ;)
Pozdrawiam :*
MalgorzataSz1 2012.09.09 16:36
Marcia.

Nie przepraszaj, bo ja wcale się o to nie gniewam. Wiem, że rok szkolny się zaczął i wszystkie te osoby, które się jeszcze uczą, muszą poświęcić swój czas właśnie temu. Ja mogę Wam jedynie współczuć. Ja uwielbiałam matematykę, a męką było przygotowywanie się np. z historii, której nie znosiłam. Ale wracam do rozdziału.
Cieszę się, że nie przesadziłam ze sceną +18. Zawsze się obawiam, ze ktoś jednak może poczuć się zgorszony, choć przecież nie opisuję nic, co odbiegałoby od normy. (Mam na myśli dewiacje).
Pisałam już wyżej, że Soszyński i Paulina zostaną parą. Zakochają się w sobie. Nerka dla Alex się znajdzie. Skoro powiedziałam już "A" i ubrałam go w tą ciężką chorobę, to muszę powiedzieć "B" i pozwolić mu wrócić do zdrowia.
Ten dom dla Uli i Marka jest bardzo ważny. Jak sami twierdzą, to jest ich miejsce na ziemi. Taki mały eden, w którym mają zamiar wychowywać swoje dzieci.
Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i serdecznie pozdrawiam.
monika_2601 (gość) 2012.09.10 00:59
Zapraszam do mnie na nową część miniopowiadania:) Pozdrawiam
Marcia (gość) 2012.09.10 15:11
Zapraszam do mnie na nowy rozdział.
Pozdrawiam :)
Marcysia (gość) 2012.09.10 21:14
Hmm, dawno już nie komentowałam i trochę zapomniałam, jak to się robi. Ale postaram się sklecić coś sensownego.
Wątek +18 cudowny, magiczny, zmysłowy, nastrojowy... Dużo można by wymieniać ;)
Paula i Michał? No, no, no, może być ciekawie, nawet bardzo. Zobaczymy, jak się potoczy ich historia.
Ula i Marek naprawdę poważnie planują swą przyszłość. Wspólny dom jest tego najlepszym początkiem. Wszystko się układa po ich myśli - mam nadzieję, że dalej tak będzie.
Jeżeli dodasz coś nowego, zajrzę raczej dopiero w sobotę ;)
Pozdrawiam ;))
MalgorzataSz1 2012.09.10 21:25
Marcysiu.

Rzeczywiście dawno Cię tu nie było, tym bardziej cieszy mnie twój wpis. Do soboty z pewnością coś dodam i z pewnością zawiadomię Cię na blogu.
A za komentarz ślicznie dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
monika_2601 (gość) 2012.09.12 01:29
U mnie nowa notka:) Zapraszam.
M

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz