Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"ŻYJĘ PO TO, BY CIĘ KOCHAĆ" - rozdział 8

31 lipiec 2012

Rozdział VIII


Wytarła usta serwetką i odetchnęła głęboko.
- To było pyszne. Dawno nie jadłam nic równie dobrego. Gdzie ty nauczyłeś się tak gotować? Zadziwiasz mnie.
Uśmiechnął się szeroko.
- Cieszę się, że ci smakowało. Nawet rumieńców nabrałaś. Musiałem nauczyć się gotować. Paulina nie robiła tego nigdy. To zaszkodziłoby jej wypielęgnowanym paznokciom. Wolała jadać na mieście i to w nie byle jakich restauracjach. Ma wielkopańskie maniery i uważa się za pępek świata. Jedzenie w knajpach dobre jest od czasu do czasu, ale codziennie? Z tego powodu zacząłem pichcić sam. Wiesz… metoda prób i błędów. Raz wyszło dobrze, raz do niczego, ale nie zniechęcałem się. Teraz radzę sobie świetnie, a umiejętności się przydały odkąd mieszkam sam.
- Ostatnio, jak dzwoniłam mówiłeś, że sprzedajesz dom. Sprzedałeś?
- Miałem szczęście. Kupiec znalazł się szybko. Podzieliliśmy pieniądze. Ja za swoje kupiłem mieszkanie w ładnej okolicy. Dużo tam zieleni a z okien widać Wisłę, bo mieszkanie jest na dwunastym piętrze. Jak będziecie już w Polsce, na pewno znajdzie się okazja, byś mogła je zobaczyć. To co? Pozmywam szybko i zbieramy się do Maćka, tak?
Pokiwała głową.
- Pomogę ci. Będzie szybciej.

Siedzieli w pubie Johna przy ulubionym stoliku Uli i konferowali z Maćkiem.
- I co Maciek, rozmawiałeś z szefem?
- Rozmawiałem. Nie przyjął mojej decyzji zbyt dobrze. Jednak wyjaśniłem mu, że praca za barem, to nie jest szczyt moich marzeń. Nie po to uczyłem się tyle lat, by skończyć w takim miejscu. Myślę, że w końcu zrozumiał, choć jest mu na pewno żal. Odwalałem tu kupę dobrej roboty. Nie oszczędzałem się. Mówiłem, że mamy jeszcze sporo czasu, by znaleźć kogoś na moje miejsce. On chce też Polaka. Mówił, że wcześniej nie miał o nas dobrego zdania dopóki nie przekonał się, że jesteśmy solidni i pracowici. Może zgłosi się jakiś. Zobaczymy. W każdym razie klamka zapadła. Wyjeżdżamy.
- Bardzo mnie to cieszy. Mówiłem już Uli, żebyście wszystkie rzeczy wysłali paczką do domu. Zostawcie sobie tylko tyle, by wziąć do samolotu i nie płacić nadbagażu. Ja przyślę wam bilety, bo mam sporą zniżkę, a w dzień przylotu będę czekał na lotnisku i zawiozę was do domu. Rodzina nadal myśli, że przyjeżdżacie tylko na dwa tygodnie?
- Moja to nadal nie jest pewna, czy w ogóle przyjadę. – Powiedziała Ula. – Jak dzwoniłam do nich ostatni raz, to sama tego nie wiedziałam. Fajnie byłoby im sprawić niespodziankę, co Maciuś? Na razie nic im nie mówmy, że przyjeżdżamy na stałe. Powiemy im dopiero w domu. Ucieszą się.
- Może być – powiedział pojednawczo Maciek. – Będzie podwójna radość. Już nie mogę się doczekać. To będzie najdłuższe półtora miesiąca w moim życiu. – Jego mina wyrażała taką żałość, że roześmiali się.
- Już niedługo moi drodzy – pocieszał Marek - zleci, jak z bicza strzelił. Ani się obejrzycie, a będziecie wśród swoich.

W środę rano znów jechał z nią do firmy. Mówiła mu, że przyszło sporo zgłoszeń i przez Internet i telefonicznych.
- Chyba zajmie nam to cały dzień. – Przewidywała. – Mam nadzieję, że nie będziesz się nudził. Obiad możemy zjeść u nas w bufecie. Przynajmniej odpoczniesz sobie od gotowania. – Uśmiechnął się.
- Ula, gotowanie nie męczy mnie wcale. Nawet to polubiłem. A jak widzę, że ci smakuje, tym większa satysfakcja dla mnie.
Rozmowy kwalifikacyjne miały odbywać się w sali konferencyjnej. Tam też skierowali swoje kroki. Po drodze Ula zabrała jeszcze jakiś notatnik, długopis i stertę zgłoszeń. Na korytarzu był prawdziwy tłum. Stanęli przy drzwiach i Ula poprosiła o ciszę.
- Proszę państwa nazywam się Urszula Cieplak i jestem asystentką pana Finley’a, który zapewne będzie również obecny przy rozmowach. Będziemy wywoływać według kolejności składanych zgłoszeń. Proszę więc o zachowanie spokoju i ciszy. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie sprawnie i nie będziemy państwa trzymać dłużej, niż to konieczne. Przeczytała pierwsze nazwisko i zaprosiła delikwenta do środka.
Rzeczywiście wszystko przebiegało bardzo sprawnie. Ula nie traciła czasu. Nie zagłębiała się w CV, lecz kazała opowiadać wszystko własnymi słowami o ukończonych studiach i przebiegu dotychczasowej pracy. Większość z kandydatów jeszcze nie posiadała doświadczeń w tym zawodzie. Ciężko było się gdzieś zaczepić po skończonych studiach. Ula robiła jakieś tajemnicze znaczki na złożonych dokumentach. Marek nie odzywał się w ogóle, tylko słuchał. Pojawił się Finley i przywitał z nimi.
- Jak idzie Ushi? Jest ktoś interesujący?
- Tak. Jest kilka osób. Nadal jednak szukamy tej najwłaściwszej.
- Zamówiłem dla nas kawę. Zaraz powinni przynieść. Chyba zaschło ci w gardle od tego ciągłego perorowania.
Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.
- Dziękuję panie Finley. Chętnie się napijemy. To ja poproszę następną osobę.
Wyszła na korytarz i wyczytała nazwisko. - Pani Hannah Rolicky.
Z tłumu wynurzyła się niepozorna dziewczyna w okularach na nosie i włosami spiętymi w kucyk. Ubrana bardzo skromnie, by nie powiedzieć, że biednie.
- Zapraszam panią. – Uśmiechnęła się do niej serdecznie chcąc dodać dziewczynie otuchy. – Boże. Przypomina mnie samą, kiedy tu przyszłam. – Przemknęło jej przez myśl. – I też byłam taka przerażona jak ona.
- Proszę usiąść i odprężyć się. – Wskazała jej krzesło. – My naprawdę nie gryziemy.
Tym ostatnim zdaniem wywołała nieśmiały uśmiech na twarzy kandydatki i pokaźne rumieńce. – O matko! To chyba mój klon. – Ula od razu poczuła sympatię do tej skromnej dziewczyny.
- Proszę nam się przedstawić i opowiedzieć coś o sobie.
- Nazywam się Hannah Rolicky. Urodziłam się tu w Londynie. Tu też pobierałam nauki. Studiowałam w The London School of Economics and Political Science przy Houghton Street. Ukończyłam z wyróżnieniem finanse i ekonomię na tej uczelni. Uczęszczałam też na wykłady ze „Stosunków między pracodawcą a pracownikami”, „Stosunków międzynarodowych” i „Prawa”. W dokumentach są stosowne zaświadczenia. Niestety nie mogę się pochwalić pracą w swoim zawodzie, bo szukam jej już od dłuższego czasu, ale bezskutecznie. Miałam tylko krótki, roczny staż w banku.
- To tak jak ja – przemknęło przez głowę Uli. – Pani nazwisko nie brzmi z angielska.
- To prawda. Mój ojciec jest Polakiem. Pochodzi z małej miejscowości pod Warszawą, natomiast matka jest rodowitą Angielką.
- Czy posiada pani prawo jazdy? – Odezwał się milczący dotąd Finley.
- Tak, od kilku lat. Jestem chyba niezłym kierowcą.
- W takim razie bardzo pani dziękujemy. Odezwiemy się w ciągu jutrzejszego dnia. Proszę czekać na telefon.
- To ja bardzo dziękuję. Do widzenia.
Kiedy zamknęły się za nią drzwi, Ula wypuściła powietrze z płuc.
- Panie Finley, to jej szukaliśmy. Jest najlepsza. Renomowana uczelnia. Dwa kierunki studiów ukończone z wyróżnieniem. Proszę zobaczyć te certyfikaty.
Finley’a wcale nie zdziwił jej entuzjazm.
- Zobaczyłaś w niej siebie, prawda?
Spuściła głowę rumieniąc się.
- Tak, to prawda. Jestem w stu procentach pewna, że ona będzie najlepsza na to stanowisko. Na uczelnię, którą skończyła nie przyjmują byle kogo. Przecież skończyło ją szesnastu noblistów. To o czymś świadczy, prawda?
- No dobrze Ushi. Mnie również się spodobała. Jest nieco nieśmiała, ale przecież ty też taka byłaś. Ja nie mam nic przeciwko tej kandydaturze, ale trzeba dokończyć rozmowy. Nie zostało wielu kandydatów a wszyscy muszą mieć równe szanse. Jak skończycie, idźcie na obiad. Dzisiaj daję ci wolne na resztę dnia. Mark jutro wyjeżdża. Będziesz miała czas, by pożegnać się z nim. Tobie życzę szczęśliwego lotu. – Uścisnął Markowi dłoń. – Niedługo się odezwę, bo trzeba będzie się przymierzyć do wiosennej kolekcji. Mam kilka ciekawych propozycji, ale to po nowym roku. Do zobaczenia.
Zostali sami. Ula policzyła zgłoszenia.
- Jeszcze siedem. Uporamy się raz dwa i kończymy. Poprosisz następnego? Nazywa się Denholm Candys.
- Już idę.
Tych kilku kolejnych kandydatów nie zachwyciło niczym szczególnym. Ula była zdecydowana na pannę Rolicky. Gdy za ostatnim delikwentem zamknęły się drzwi, wyszukała jej numer telefonu i zadzwoniła. Po kilku sygnałach Hannah odebrała.
- Hallo?
- Pani Rolicky?
- Tak, słucham.
- Urszula Cieplak z tej strony z firmy „Fashion Look”. Była pani dzisiaj u nas na rozmowie kwalifikacyjnej. Mieliśmy odezwać się jutro, ale robimy to dzisiaj, bo konkurs został rozstrzygnięty.
- Tak? To bardzo szybko – powiedziała niepewnie.
- Chcę panią powiadomić, że została pani przyjęta na stanowisko asystentki pana Finley’a. Proszę się jutro stawić w firmie na godzinę ósmą. Warunki umowy omówimy tu, na miejscu. Halo? Słyszy mnie pani? Jest pani tam?
- Jestem, jestem – dobiegł do uszu Uli stłumiony płacz. – Bardzo pani dziękuję. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
- Proszę mi wierzyć, że ja czułam się podobnie, gdy dostałam tę pracę. Zatem czekam na panią jutro o ósmej. Do zobaczenia.
- Dziękuję, dziękuję pani bardzo. Do widzenia.
Ula rozłączyła połączenie i uśmiechnęła się do Marka.
- I oto mamy kolejną szczęśliwą osobę na tym świecie. Chodźmy teraz do bufetu. Jutro obdzwonię wszystkich pozostałych i przekażę im hiobowe wieści.

W czwartek obudzili się bardzo wcześnie. Marek musiał przed siódmą wyjść już z domu, by zdążyć na samolot. Spakował się wczoraj. Teraz pozostało mu tylko zjeść śniadanie i zamówić taksówkę na Heathrow. Pożegnał się z na wpół rozbudzonym Maćkiem. Ula zeszła z Markiem na dół i czekała wraz z nim na jego taksówkę. Spojrzał jej smutno w oczy.
- Żal mi stąd wyjeżdżać, wiesz. Będzie mi ciebie brakowało. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wiele zmieniłaś w moim życiu. Jesteś niezwykłą osobą Ula. Nigdy wcześniej nie znałem nikogo takiego jak ty.
- A ja jestem szczęśliwa, że mogłam cię poznać. Jesteś dobrym człowiekiem Marek. Najlepszym. Nigdy nie zrobię nic przeciw tobie i postaram się z całych sił, by nie zawieść tego zaufania, które we mnie pokładasz. – Zerknęła w bok. – Jest twoja taksówka.
Przy pomocy kierowcy wpakował walizkę do bagażnika i podszedł jeszcze do niej.
- Będę dzwonił Ula tak często, jak będę mógł. Czas szybko leci i już wkrótce będę was witał w Polsce. Dbaj o siebie i ubieraj się ciepło. Do widzenia. – Pochylił się jeszcze i musnął jej usta pocałunkiem lekkim, jak wiatr. Wsiadł szybko do samochodu każąc się wieźć na lotnisko.
Stała przed domem do momentu, aż taksówka nie zniknęła jej z oczu. Drżącymi palcami dotknęła ust. Czuła na nich jego własne, delikatne, miękkie, słodkie. Nie miała pojęcia, dlaczego to zrobił. Na myśl o tym pocałunku jej serce wykonało radosną polkę. – A może rzeczywiście on do mnie coś czuje? Bo ja go chyba ko… Dość Ula. Czas zbierać się do pracy.

Wbiegła do sekretariatu kilka minut spóźniona. Zauważyła, że na krześle siedzi Hannah Rolicky. Przywitała się z nią.
- Pan Finley już jest?
- Jeszcze nie. To ja przyszłam trochę wcześniej.
- Dobrze. W takim razie najpierw zaprowadzę panią do kadr. Tam podpiszemy umowę, jeśli nie będzie miała pani żadnych uwag. Potem załatwimy tak zwaną obiegówkę. Pobierze pani niezbędny do pracy sprzęt. Ja zaraz zadzwonię do ekipy technicznej, żeby przynieśli biurko i stołek. Mamy czas do końca roku, a właściwie do dwudziestego pierwszego grudnia. Do tego czasu zapoznam panią ze wszystkim i objaśnię to, co trzeba. Wierzę, że zanim przejmie pani moje stanowisko opanuje pani wszystko do perfekcji.
- Pani nie chce tu już pracować? – Spytała zdumiona Hannah.
- No cóż. Pochodzę z Polski. Tam zostawiłam rodzinę i bardzo za nią tęsknię. Otworzyły się przede mną nowe możliwości, z których chętnie skorzystam. Będę koordynatorem między tą firmą a firmą polską. Na pewno będziemy się spotykać. Jak więc pani widzi nie palę za sobą mostów. Skoro jednak mamy współpracować przez ten miesiąc, mówmy sobie po imieniu. Ja jestem Ula. – Wyciągnęła do niej dłoń.
- A ja Hannah.
- Potrafisz mówić po polsku? Mówiłaś, że twój ojciec jest Polakiem.
- Trochę potrafię, bo mnie nauczył. Akcent jednak mam, choć na pewno łatwiej niż Anglikom przychodzi mi wymowa.
- Witam panie. – Do gabinetu wszedł Finley. – Widzę, że nie tracisz czasu Ushi.
- Staram się. To jest pana nowa asystentka Hannah Rolicky, ale to już pan wie. Ja dzisiaj postaram się zapoznać ją z firmą i załatwić najpotrzebniejsze rzeczy. Zaraz chciałam zadzwonić po biurko, bo gdzieś musi siedzieć, dopóki tu będę.
- Ushi. Rób jak uważasz. Ja zdaję się na ciebie w tej kwestii. Masz ją przeszkolić tak, bym po twoim wyjeździe nie miał problemów. Postawiłaś na nią i sama ją wybrałaś. Ja mam dzisiaj ważne spotkanie na mieście i muszę się do niego przygotować. Wybaczą więc panie.
Zamknął się w swoim gabinecie, a one powędrowały do kadr.
- To ty mnie wybrałaś? Myślałam, że to pan Finley decyduje o takich rzeczach.
- I masz rację, jednak w tej kwestii zostawił mi wolną rękę. Jestem przekonana, że znakomicie sobie poradzisz. Skoro dałaś radę skończyć tak prestiżową uczelnię, to i tu nie będziesz miała problemów.
- Dziękuję Ula. Ta praca była dla mnie bardzo ważna. Nadal jest. Nie przelewa się nam. Ojciec choruje, a mama zarabia sprzątaniem.
- Doskonale cię rozumiem. Ja byłam w bardzo podobnej sytuacji. Jest już południe. Dużo rzeczy załatwiłyśmy. Firma ma własny bufet. Jeżeli cię stać na obiady, możesz z niego korzystać. Jeśli nie, zapraszam cię na najlepsze hot-dogi w mieście. Kosztują tylko funta i są pyszne. Poznam cię z Jabalem. To Nigeryjczyk. Ma swój wózek naprzeciwko firmy i jest bardzo sympatyczny.
Wyszły z firmy i przeszły na drugą stronę ulicy. Zobaczył je już z daleka i uśmiechnął się wesoło.
- Witaj Ursula. Przyprowadziłaś mi dzisiaj gościa?
- Witaj Jabal. To jest Hannah. Od nowego roku ona będzie twoją stałą klientką. Wracam do Polski na dobre, a ona mnie zastąpi.
- Naprawdę chcesz wrócić?
- Naprawdę. Bardzo tęsknię za rodziną i ciągle o niej myślę. Zaproponowano mi pracę w Polsce i to na bardzo dobrych warunkach. Będzie mi ciebie brakowało i twoich pysznych pikli.
- I ja będę tęsknił. Polubiłem cię. Rzadko mam takich klientów, jak ty.
- Hannah, to bardzo miła dziewczyna. Na pewno się polubicie. Daj nam teraz po chrupiącej ciepłej bułeczce z kiełbasą. Zgłodniałyśmy.

Mijały dni. Ula spędzała je pracowicie wtajemniczając Hannah w arkana firmy. Radziła już sobie całkiem dobrze. Pamiętała, gdzie, co jest i pewniej poruszała się po budynku. Któregoś dnia za zgodą Finley’a wzięły Bentley’a i objechały szwalnie. Prowadziła Hannah. Ula musiała się przekonać, jak daje sobie radę za kierownicą. Każdemu z dyrektorów przedstawiła swoją następczynię, a jej zasady działania szwalni. New Denham zostawiły sobie na deser. Zajechały tam późnym popołudniem. Nie pod szwalnię, ale pod dom Jonathana. On wiedział już o ich planach wyjazdowych, bo Maciek dzwonił do niego mówiąc mu o wszystkim. Ula wykorzystała tylko okazję, by móc się z nimi pożegnać. Uraczone domowymi przysmakami Emmy żegnały się z nimi. Hannah tylko do następnego razu. Ula na zawsze, choć zapewniała, że jak tylko będzie miała okazję, to do nich zawita. Uściskała ich oboje dziękując im za przyjaźń i wsparcie. Potem wycałowała dzieciaki. Obiecała, że będzie dzwonić.
Mieszkanie też pustoszało powoli. Rzeczy zbędne zapakowali w dwa potężne pudła. Jedno z adresem Szymczyków, drugie z adresem Cieplaków. Mieli zamiar wysłać je tuż przed wylotem. Chcieli zrobić bliskim niespodziankę, a wcześniejsze dotarcie paczek mogło wzbudzić ich podejrzenia.
Maciek też rozglądał się za ewentualnym, swoim następcą. Pytał wśród klientów niemal każdego dnia. W końcu i jemu dopisało szczęście. W jeden z sobotnich wieczorów weszła grupka mężczyzn. Porozumiewali się po polsku. Podszedł do nich chcąc przyjąć zamówienie. Usłyszał wtedy, że szukają pracy.
- Jednemu z was mógłbym pomóc. Jednak musi być to osoba solidna, pracowita i uczciwa. Właściciel jest moim przyjacielem i nie chciałbym go zostawiać bez pomocy. Ja wracam do kraju. Czy któryś z panów jest zainteresowany?
Zasypali go gradem pytań. Na wszystkie odpowiedział uczciwie, że robota ciężka, ale też dobrze wynagradzana, gdy udowodni się szefowi pracowitość i rzetelność. Nie ma taryfy ulgowej. Szef nie toleruje byle jakości i obijania się. Jeden z nich, Adam zdecydował się. Maciek nie tracił czasu. Od razu przedstawił go Johnowi.
- Możesz zacząć od jutra. Przyjdź na czternastą. Maczek we wszystko cię wprowadzi i pokaże, co trzeba. Mam nadzieję, że jesteś solidnym człowiekiem. Nie chciałbym ponownie zmieniać mojego zdania o Polakach, a dzięki Maczkowi jest ono bardzo dobre.
Z zapewnieniem, że John nie zawiedzie się na nim, Adam dograł szczegóły z Szymczykiem i wrócił szczęśliwy do kolegów.

Marek dzwonił niemal codziennie. W końcu tak przywykła, że dzień bez jego porannego telefonu wydawał jej się dniem straconym. Opowiadała mu o wszystkim. Jak trudne są te ostatnie dni, które odliczają do wyjazdu. Jak mają dużo pracy, bo pakują rzeczy. Opowiadała o pożegnaniu z rodziną Smile’ów i o tym, jak dobrze radzi sobie Hannah. Czasem płakała do słuchawki nie mogąc znieść myśli, że to jeszcze tyle dni a ona już by chciała być wśród swoich. Nie potrafił znieść jej łez. Pocieszał ją wtedy i zapewniał, że to już naprawdę niedługo. Jeszcze tylko troszeczkę się pomęczy a on za chwilę przywita ją na warszawskim lotnisku. Mówił jej, że i on nie może się doczekać ich przyjazdu i jak bardzo brakuje mu jej łagodnego głosu. Rumieniła się wtedy i jednocześnie cieszyła, że nie może zobaczyć jej zażenowania.
Swój ostatni dzień pracy spędziła na żegnaniu się ze wszystkimi. Poszła wraz z Hannah na ostatniego hot-doga od Jabala. I jego pożegnała serdecznie ściskając go mocno i zapewniając, że jak tylko przyjedzie do Londynu na pewno przyjdzie do niego po chrupiącą bułkę z parówką i piklami.
Pożegnała się też z Finley’em dziękując mu za danie jej szansy zatrudnienia i za wiarę w nią. On podziękował jej za Hannah. Już wiedział, że dziewczyna, która ją zastąpi jest świetnie przygotowana i nie zawiedzie. Pożegnała się i z nią. Hannah dziękowała jej za wszystko, co dla niej zrobiła i życzyła powodzenia.
Maciek bardzo podobnie przeżywał ten dzień, choć on żegnał się praktycznie tylko z Johnem. Łagodny olbrzym złapał go w swoje wielkie łapska i uściskał serdecznie.
- Mam nadzieję Maczek, że ten twój następca okaże się godny. Pożegnaj też ode mnie raz jeszcze Ursulę i powiedz, że nikt nie gotuje tak dobrej jarzynówki, jak ona. Szczęśliwej podróży wam życzę i wpadaj czasem, jak tu będziesz.
Wieczorem w przeddzień wyjazdu zadzwonił Marek.
- Witaj Ula. Gotowa do podróży?
- Gotowa i to jeszcze jak. Jutro rano oddajemy klucze od mieszkania i możemy ruszać.
- To wspaniale. Na lotnisku w kasie odbierzecie wasze bilety. Lot jest o jedenastej. Ja tak jak obiecałem, będę na was czekał w sali przylotów i zawiozę do Rysiowa.
- Bardzo ci dziękujemy Marek. Za wszystko. Gdyby nie ty, nie mielibyśmy żadnej szansy powrotu. Ja chyba dzisiaj nie zasnę. Jestem taka podekscytowana. Maciek udaje spokój, ale i w nim jest pełno emocji.
- Jeszcze tylko ta jedna noc Ula i będziecie tutaj. Ja też nie mogę się już doczekać, kiedy was zobaczę i też odliczam godziny. Mimo wszystko dobrej nocy Ula. Pozdrów Maćka i do jutra.
- Do jutra Marek. Dobranoc.

Oboje nie mogli już dospać. Była szósta rano kiedy wyskoczyli z łóżek. Ula pościągała pościel i porządnie złożyła wpakowując do walizki. Po zjedzeniu śniadania jeszcze raz uważnie zlustrowali mieszkanie upewniając się, czy nie zostawili nic istotnego. Spakowani zeszli na dół i oddali właścicielowi klucz jednocześnie żegnając się z nim. Wygód nie mieli, ale za te pieniądze nie wynajęliby nic lepszego. Stali przed domem czekając na zamówioną taksówkę.
- I co Ula. Wracamy.
- Wracamy Maciuś. Nareszcie
Jej oczy jaśniały szczęściem, a serce wyrywało się do domu. Do swoich.


ania1302 (gość) 2012.07.31 11:15
Witam.Bardzo ciepły pomimo zimy rozdział. Nie moge doczekać się spotkania Uli i Maćka z rodzinami, no i oczywiście relacji Ula - Marek. Chyba teraz zacznie sieęrozwijać przyjaźń , a potem coś więcej? Czekam niecierpliwien a ciąg dalszy.
MalgorzataSz1 2012.07.31 11:35
Aniu.
Spotkanie z rodzinami już w następnym rozdziale. Oczywiście Marek już sobie nie odpuści i będzie szukał okazji, by powiedzieć Uli o miłości do niej. Kolejny rozdział będzie dość wzruszający, więc przygotuj trochę chusteczek.
Dzięki, że przeczytałaś i skomentowałaś.
Pozdrawiam.
Shabii (gość) 2012.07.31 15:29
Pięknie Gosiu. Cieszę się, że zarówno Uli jak i Maćkowi udało się znaleźć godnych następców. Wierzę, że się sprawdzą. Część piękna. Cieszę się również z tego, że wracają już do Polski. Są bardzo stęsknieni i szczęśliwi, że niebawem będą wśród swoich. Mareczek też się cieszy, bo będzie miał Ulę blisko siebie. Ja to wiem! wiem, że on już coś do niej czuje. Nie mogę się doczekać kolejnych części. Serdecznie Cię pozdrawiam i czekam.

Ps: Przepraszam, że dziś tak krótko ale świruje mi internet :) :*
MalgorzataSz1 2012.07.31 17:01
Shabii.

Internetowi dogrzało. To przez te upały tak świruje. Ja z trudem dodałam zawiadomienie o rozdziale na Wasze blogi.
Jeśli czytałaś wcześniejszy komentarz to już wiesz, że następny rozdział będzie osadzony już w Polsce i być może Was wzruszy. Przynajmniej na początku. A jeśli wyciśnie łzy, to będzie mój sukces. Za kilka dni z pewnością go przeczytasz. Bardzo Ci dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam.
Marcia (gość) 2012.07.31 17:27
Gosiu
To bardzo ciepły i piękny rozdział. Ula znalazła na zastępstwo idealną kandydatkę. Jestem pewna, że Hannah się spisze, a Finley będzie miał z niej pożytek. Maciej również znalazł kogoś na swoje miejsce - Adam na pewno będzie dobrym pracownikiem. Spodobało mi się pożegnanie Uli z Markiem. Nie spodziewałam się, że ją pocałuje - nawet tylko muśnie jej usta. Myślę, że nie poruszą tego tematu (chociaż kto wie?), ale na pewno szybko zacznie się między nimi dziać coś więcej. Rodziny Uli i Maćka na pewno ucieszą się z tego, że ich dzieci przyjadą nie tylko na święta, ale i zostaną na zawsze. Teraz już tylko z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i scenę powitania się Uli z Markiem :) Mam nadzieję, że dodasz przed sobotą? Potem wyjeżdżam i jestem pewna, że stęsknię się za Twoją twórczością.
Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2012.07.31 17:46
Marcia.

Wyjeżdżasz w sobotę? Jeśli tak, to postaram się dodać w piątek, jeśli tylko czas pozwoli. Myślę jednak, że ten kolejny rozdział i tak zostawi cię z pewnym niedosytem. Wrócisz, to nadrobisz zaległości.
No tak. Pocałował ją, a raczej tylko musnął jej usta, ale to wystarczyło, by Ula zaczęła się zastanawiać, czy on ją może kocha. Ma dziewczyna o czym myśleć i za kim tęsknić, nie tylko za rodziną. Na temat tego pocałunku nie będą rozmawiać. Bo jak to mówią "milczenie jest złotem".
A ja mam do Ciebie prośbę. Mogłabyś przekleić ten komentarz na socjum? Byłoby miło, gdyby i tam się ukazywały. Ja swoje też przeklejam z Waszych blogów.
Bardzo Ci dziękuję i pozdrawiam.




Marcia (gość) 2012.07.31 18:02
Tak, wyjeżdżam w sobotę wczesnym (nawet bardzo wczesnym bo około 4-5) rankiem. Ponad tydzień z dala od cywilizacji :) Już nie mogę się doczekać. No, w takim razie będę musiała z tym niedosytem wytrzymać 9 dni chyba, że nie wytrzymam i wejdę do Internetu na telefonie ;)
Tak myślałam, że nie będą o tym rozmawiać. Nie wiem z czego to przeczucie wynikało... ale jak widać tym razem miałam rację :) Komentarz przeklejony na socjum.
Pozdrawiam :)
XUlaX (gość) 2012.07.31 18:38
Gosiu,
Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że wszystko tak cudownie się układa. Ula i Maciek wracają do domu, ich rodziny napewno będą bardzo szczęśliwe. Oni zresztą już są szczęśliwi. Mimo tegp, że w Londynie nie najgorzej się im wiodło, to bardzo tęsknili za ojczyzną, za swoim małym podwarszawskim Rysiowem, w którym się wychowali. Gdyby nie pomoc Marka pewnie nie prędko wróciliby do Polski. Albo wróciliby przez wielką tęsknotę i dalej siedzieli w domach nie mogąc znaleźć pracy. Ale na ich szczęście przez przypadek w ich życiu pojawił się Marek. Mimo tego, że znajomość Uli i Marka z powodu Sebastiana nie zaczęła się dość dobrze to szybko się pogodzili i teraz śmiało mogę stwierdzić, że są dobrymi przyjaciółmi. Chociaż ja czuję, że jeszcze trochę i wyjdzie szydło z worka. Marek wreszcie wyjawi Uli swoje uczucia.
[urlMalgosiaSz]Na myśl o tym pocałunku jej serce wykonało radosną polkę. – A może rzeczywiście on do mnie coś czuje? Bo ja go chyba ko… Dość Ula. Czas zbierać się do pracy.[/url]
No i proszę! Ula również dopuszcza do siebie myśl, że zakochała się w Marku. To widać po tym jak zareagowała na pożegnalny pocałunek.
Już nie mogę się doczekać kiedy będą razem.
Gosiu, ja podobnie jak Marcia wyjeżdżam w sobotę w góry na tydzień. Co prawda będę miała tam dostęp do internetu, ale nie obiecuję, że systematycznie będę czytała Twoje notki.
Jeżeli nie byłby to dla Ciebie problem to czy mogłabyś informować mnie o nowych notkach na facebooku? FB mam w telefonie i wiadomości pojawiają się prawie od razu. Wtedy będę wiedziała kiedy mam wejść na internet.

Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2012.07.31 19:04
Paulina.

Oczywiście nie ma problemu. Przecież już kiedyś tak robiłam. Będę informować na fb. Tak jak napisałam Marcii postaram się dodać rozdział w piątek. Będziesz więc mogła jeszcze przeczytać o ich powrocie do kraju.
Ulka jest zakochana.Nie ma pewności jednak, czy i Marek czuje podobnie. Wszystko wyjaśni się w 10 rozdziale, który jednak przeczytasz już na wyjeździe. Ja bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i gorąco pozdrawiam.;-)
'Marcysia' (gość) 2012.07.31 22:44
Gosiu, jak miło, że znow jesteś :) Ten rozdział bardzo, bardzo poprawił mi humor :) Jest bardzo pozytywny i pełen dobrych emocji. Wszystko idzie jak z płatka, a do Ulki serca wreszcie dociera, co się święci.
Pożegnalny hot-dog u Jabala - to dopiero musiało być dla niej przeżycie. Przeciez to właśnie Jabalowi zwierzala się z tego, co ją trapi, a teraz musi go pożegnać.
Na całe szczęscie na horyzoncie pojawia się Polska i... Marek Dobrzański ;)
MalgorzataSz1 2012.08.01 06:41
Marcysia.

A mnie poprawił humor Twój komentarz, bo jest równie optymistyczny jak rozdział. Teraz powrót do Polski i praca w F&D. Taki mają plan na najbliże miesiące. Trochę jeszcze się podzieje, bo do końca opowiadania jeszcze bardzo daleko. Nadal je piszę.
Wielkie dzięki za wpis i pozdrawiam.
ulka-brzydulka (gość) 2012.08.05 19:29
Małgosiu.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale na weekend się rodzinka zjechała i nawet czasu nie miałam, żeby myśli zebrać do kupy. Ale teraz w chwili odpoczynku zabieram się za komentowanie.

Marek jest wspaniały w takim opiekuńczym wydaniu. Naprawdę jest dla nich aniołem zesłanym z nieba, bo tyle szczęścia naraz mało kto dostaje.
Fajny pomysł z tym castingiem na asystentkę i dziewczyną taką jak Ula. Bo przecież na początku Cieplak wyglądała ponownie, zaczynała od zera i była tak samo sympatyczna. Tak jak napisałaś ona zobaczyła w tej dziewczynie siebie i już wiedziała, że to osoba godna tego stanowiska.
Widać, że Uli już było ciężko pożegnać się z Markiem, a i jemu nie uśmiechało się czekać na nią tyle czasu w Polsce. Trudno było im się rozstać.
Potem czas płynął jej dość szybko. Była przecież zajęta przygotowaniem pani Rolicky do objęcia jej stanowiska po wyjeździe. Marek dzwonił każdego dnia i to pokazuje, że Ula już wtedy nie była mu obojętna. I czas, który odliczali do wylotu biegł bardzo szybko, a ostatniej nocy emocje były naprawdę duże. W końcu niebawem mieli zobaczyć się ze swoimi bliskimi.

Bardzo fajny, długo oczekiwany rozdział ;)

Pozdrawiam bea

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz